Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Morderca z Fryzji Wschodniej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 kwietnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Morderca z Fryzji Wschodniej - ebook

Miasteczko Aurich we Fryzji. Domy w wypielęgnowanych ogrodach, sielska atmosfera, do tego niesamowity krajobraz Morza Wattów – akwenu wód przybrzeżnych odsłanianych całkowicie podczas przypływów. Pierwsze morderstwo spada na mieszkańców jak grom z jasnego nieba, a nie wiedzą, że to początek groźnej serii. Blady strach pada zwłaszcza na członków Stowarzyszenia Tęcza, którego podopiecznymi są osoby niepełnosprawne. Zarówno pierwsze zabójstwo, jak i kolejne mają z nim bezpośredni związek. Nadkomisarz Ann Kathrin Klaasen zaczyna tropić zabójcę. Skupiona na pracy nie zauważa, że jej życie rodzinne wali się w gruzy…

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8008-082-9
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Inspektorat policji w mieście Aurich, jak również opisane w tej książce krajobrazy, promy, budynki i restauracje rzeczywiście odnaleźć można we Fryzji Wschodniej. Lecz chociaż niniejsza powieść osadzona jest w realnie istniejącej scenerii, to jednak akcja i bohaterowie zostali przeze mnie wymyśleni. Ewentualne podobieństwa do rzeczywistych osób lub istniejących placówek czy organizacji są zatem czysto przypadkowe i nie były zamierzone.

Wymyśliłem nawet Gimnazjum im. Hansa Bödeckera, ponieważ uważam, że we Fryzji Wschodniej już dawno powinno być gimnazjum jego imienia.

Pamięci tego wielkiego człowieka
dedykuję z wdzięcznością tę książkęCZWARTEK 28 KWIETNIA, GODZ. 17.32

Ulf Speicher nie wiedział, że zostały mu tylko cztery godziny życia.

Był raptem koniec kwietnia, ale w przejrzystym powietrzu słońce już przyjemnie łaskotało go w skórę. Małe kałuże rozsiane pośród osuchów¹ połyskiwały, jak gdyby morze po swojej ostatniej wizycie pozostawiło za sobą dywan z diamentów.

Mogło się zdawać, że trwa jeszcze odpływ, że z lądu da się z łatwością przejść na piechotę na wyspę Juist czy Norderney. Ale przypływ już wtłaczał wodę z powrotem do wydrążonych w dnie korytarzy zwanych prilami. Za niecałą godzinę, gdy słońce zajdzie za wyspą Juist, Morze Wattów stanie się dla turystów śmiertelną pułapką. Całkiem niedawno, ledwie przed kilkoma tygodniami, morze zabrało pewnego ojca rodziny, który bez przewodnika² chciał się przedostać na piechotę z nadbrzeżnej miejscowości Norddeich na wyspę Norderney, gdzie umówił się z żoną i dziećmi w restauracji Oaza.

Ulf Speicher lubił opowiadać takie historie. Na przykład o zatopionym mieście ukrytym pod łachami muszli.

— Czasem w niedzielę, gdy wieje korzystny wiatr — mówił z przekonaniem — zdaje się, że słychać, jak biją zatopione kościelne dzwony.

Opowiadał też o kobiecie, która po samą szyję utknęła w mule, nie miała odwagi się poruszyć, i podobno trzeba ją było wyciągać dźwigiem. I o szkolnej wycieczce, która wyruszyła na wędrówkę po osuchach ze swoim nauczycielem, a wróciła bez niego.

Przywoływał te współczesne horrory z przymrużeniem oka. Mieszczuchy lubiły słuchać takich opowieści w czasie swojego urlopu nad morzem.

Ulf Speicher był szczęśliwy, gdy czuł pod nogami wilgotne dno morskie, gdy muł przeciskał się między palcami u stóp. Czuł, że żyje pełną piersią, chociaż miał pięćdziesiąt pięć lat, brzuch w kształcie piłki i początki łysiny. Ale jeszcze nigdy w życiu nie zażywał tak intensywnego i satysfakcjonującego seksu jak właśnie w ostatnich latach.

Nie żałował, że przeprowadził się z Frankfurtu właśnie tutaj: nad Morze Północne. Od kiedy zamieszkał na północnych rubieżach, jego życie zmieniło się radykalnie. Był teraz prezesem Stowarzyszenia Tęcza, które opiekowało się niepełnosprawnymi oraz ich rodzinami.

Większość małżeństw rozpada się, gdy na świat przychodzi niepełnosprawne dziecko, bo często okazuje się ono zbyt dużym obciążeniem dla związku. Stowarzyszenie Tęcza Ulfa Speichera odciążało rodziny: matki mogły wreszcie zrobić sobie urlop i odprężyć się, wiedząc, że ich dzieci są pod dobrą opieką. Niejedna z nich miała wreszcie po raz pierwszy od wielu lat coś na kształt wolnego czasu i już z samej wdzięczności wdawała się z nim w romans. Ulf Speicher naprawdę nie miał powodów, żeby narzekać na swoje obecne życie.

ODWRÓCIŁ SIĘ w stronę dwóch kobiet, które szły za nim. Nabrały rumieńców od morskiego powietrza i słońca. Nie potrafiły iść po przybrzeżnym mule tak szybko jak on.

Te dwie kobiety z pewnością nie wyglądały na siostry. Aleksa Guhl, matka niepełnosprawnego dziecka, była raczej przy kości. Zupełnie odwrotnie niż jej siostra, Liane Rottland, która robiła wrażenie delikatnej i kruchej. Sfrustrowane mężczyznami i niepowodzeniami w małżeństwie zbliżyły się do siebie i we wzruszający sposób troszczyły się wspólnie o umysłowo opóźnionego Markusa.

Aleksa, której kąciki ust układały się w smutny grymas, Ulfowi Speicherowi podobała się bardziej. Z nią mógł sobie wyobrazić niejedną miłą chwilę w odosobnieniu. Musiał tylko jakoś pozbyć się jej chudej siostry.

Wiatr przywiał do niego jej wołanie — właśnie utknęła w mule.

Ulf Speicher tylko przez chwilę pomyślał o Jutcie Breuer, swojej partnerce życiowej. Ona na pewno w niczym mu nie przeszkodzi. Gdy się poznali przed kilku laty, od razu postawił warunek, że chce być niezależny i mieć osobne mieszkanie. To on ustalał w Stowarzyszeniu Tęcza godziny dyżurów, więc zawsze wiedział, co, gdzie i kiedy robi Jutta. Właśnie teraz odbywała wizytę domową i będzie zajęta przynajmniej do dwudziestej drugiej. Potem i tak już do niego nie przyjdzie, a co najwyżej wyśle mu SMS-a na dobranoc.

ALEKSA GUHL i Liane Rottland z trudem szły pod wiatr wiejący od lądu, żeby przed przypływem dotrzeć na brzeg. Nie wpadały w panikę, bo dzięki obecności Ulfa Speichera czuły się bezpieczne. On jednak naciskał, by się pospieszyły.

Ich kalosze ciągle utykały w mule. Miękkie dno morskie wydawało mlaskające odgłosy za każdym razem, gdy kobiety wyciągały z niego nogi. Brzmiało to wręcz nieprzyzwoicie. Jakby pożądliwie.

Spojrzały na siebie. Nie miały odwagi głośno tego powiedzieć, ale obie pomyślały o tym samym: brzmiało to tak, jakby morze było głodne.

Ulf Speicher kazał obydwu kobietom zdjąć kalosze i iść na boso tak jak on. W tej chwili do Norddeich, płynąc przez farwater, zawijał prom Frisia V. Wyglądało to, jakby jechał po mule na kołach. Nieco upiorne wrażenie: statek, który sunie po suchym lądzie.

Ulf Speicher wykrzywił twarz w uśmiechu, gdy na burcie promu dostrzegł ogromne graffiti: Morze morduje. Napis w obramowaniu z trupich czaszek miał pewnie parę metrów wysokości. Wśród swoich pracowników miał kilku takich artystów graficiarzy, którzy w stowarzyszeniu odbywali zastępczą służbę wojskową.

— Może to zrobił Kai? — pomyślał nie bez dumy.

Ulf Speicher podniósł z wody muszlę, pokazał ją obydwu kobietom i demonstracyjnie wyjadł jej zawartość. Wiedział, że ten widok będzie je trochę brzydzić. Od razu uderzył w swoją zwykłą gadkę: Bardziej świeżych nigdzie się nie dostanie…

Wyssał wnętrze muszli i z premedytacją rozgłośnie przełknął. Aleksa poczuła na plecach gęsią skórkę. Sposób, w jaki ten mężczyzna wysysał muszlę, miał w sobie coś zwierzęcego. A teraz schylał się po następną.

Podał jej muszlę. Jej siostra cofnęła się z obrzydzeniem.

— Chyba tego nie zjesz!

Aleksa wzięła muszlę. Bo tu nie chodziło o jakiś owoc morza. Tu chodziło o coś innego. To było zaproszenie — zaproszenie do seksu. Wiedziała o tym, a Ulf Speicher wiedział, że ona wie.

Chwyciła muszlę ustami i połknęła jej zawartość z lekkim uczuciem wstrętu.

Ulf Speicher objął ją ramieniem i roześmiał się. Pogratulował Aleksie odwagi, a następnie zaprosił obie miłe panie do siebie do domu na wspólne jedzenie muszli.

Liane oczywiście od razu pojęła, że to zaproszenie tak naprawdę wcale jej nie dotyczy. Ale ucieszyła się ze względu na swoją siostrę, która w ostatnich latach naprawdę nie miała łatwego życia, i postanowiła jej nie przeszkadzać. Mimo wszystko była jednak nieco zdziwiona, że jej przyzwoita siostra ma zamiar wdać się w romans z mężczyzną, którego poznała dopiero dzisiejszego ranka.

Liane grzecznie podziękowała za zaproszenie, mówiąc, że chce wrócić do pensjonatu, żeby trochę odpocząć, bo najwyraźniej — w czasie tej wędrówki przez Morze Wattów — nieco przeliczyła się z siłami.

Gdy dotarli do stałego lądu, Ulf i Aleksa szli już obok siebie ręka w rękę jak świeżo zakochana para. Liane szła dobre dwadzieścia metrów za nimi, żeby im nie przeszkadzać.

JAZDA Z NORDDEICH do Süderneuland trwała niecały kwadrans. Ulf Speicher dociskał gaz. W samochodzie nie rozmawiali. Aleksa była podenerwowana, jakby to był jej pierwszy raz. Była wdzięczna swojej siostrze, że tak naturalnie dała jej przyzwolenie na tę miłosną przygodę.

Ulf Speicher zamieszkiwał połowę bliźniaka, sto dwadzieścia siedem metrów kwadratowych. Wystarczająco dużo miejsca dla niego i jego biblioteki liczącej prawie cztery tysiące książek.

Dom spodobał się Aleksie. Zawsze o takim marzyła. Od czerwonych cegieł biła fryzyjska przytulność. Garaż otwierał się na pilota. Na jego bramie namalowana była głowa Johna Lennona nadnaturalnej wielkości. Aleksa się uśmiechnęła. Teraz wiedziała przynajmniej, jakiej muzyki słucha Ulf Speicher.

W przedpokoju, jeszcze stojąc, od razu zaczęli się nawzajem rozbierać. Nie nadążali ze zdejmowaniem ubrań.

Próbowała sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni rozbierała się do naga przed mężczyzną. Musiało to być co najmniej cztery, pięć lat temu, a skończyło się katastrofalnym związkiem. Po tym wszystkim jakoś z siebie zrezygnowała i spuchła jak drożdżowe ciasto. Jej siostra mówiła, że zbudowała wokół siebie ochronny pancerz — pancerz z tłuszczu.

Brzuch Ulfa i jego figura pluszowego misia ułatwiały jej sprawę.

A on oznajmił chytrze, że nigdy nie działały na niego te na pół zagłodzone kobiety z kolorowych gazet i że bardziej podobają mu się rubensowskie kształty, prawdziwe kobiety — takie jak ona. Była mu wdzięczna za te słowa.

Podczas, gdy Ulf Speicher delikatnie gładził jej wielkie piersi i czule je całował, kula przeznaczona, by zakończyć jego życie, została załadowana do lufy.

NADKOMISARZ ANN Kathrin Klaasen głupio się z tym czuła, ale mimo to nie ustawała. Przyszedł teraz właściwy moment. Siedziała sama w biurze, a jej współpracownicy, Weller i Rupert, toczyli w korytarzu euforyczną rozmowę o awansie piłkarzy ręcznych z Aurich z ligi powiatowej do drugiej ligi.

Ann Kathrin Klaasen musiała dwa razy wystukać na klawiaturze imię i nazwisko, bo za pierwszym razem napisała „Susanne” przez „i”. Takie literówki właściwie się jej nie zdarzały. Jej palce były narzędziami wyszkolonymi bardzo precyzyjnie. W przeciwieństwie do kolegów z pracy nauczyła się pisać dziesięcioma palcami i nie wisiała jak oni z dwoma palcami nad klawiaturą, przypominając orła wypatrującego zdobyczy. Bez trudu pisała w tempie trzystu uderzeń na minutę.

Na ekranie pojawiło się zdjęcie Susanne Möninghoff. Ann Kathrin tak naprawdę wcale się tego nie spodziewała. Przyjrzała się kobiecie pogardliwie. Zdjęcie musiało być sprzed kilku lat. A może ona naprawdę jest taka młoda? Miała długie falowane włosy pofarbowane na brąz i rozmiar biustonosza co najmniej 85 B. Nic dziwnego. Hero był fanem kobiecych piersi. Niemal nie dostrzegał kobiet o mniejszym rozmiarze biustu.

Ann Kathrin poczuła przypływ mdłości, a równocześnie narastało w niej dziwne uczucie triumfu. Tego to on z pewnością nie wiedział, że jego mała słodka Susanne była odnotowana w jej kartotece.

Ann Kathrin postanowiła wydrukować jej dane. Spojrzała w stronę drzwi, jeszcze kilka sekund, a potem…

Za późno. Rupert wszedł do biura jak ktoś, kto nie spodziewa się nikogo w pomieszczeniu. Prawą ręką chwycił się za krocze. Często nosił za ciasne slipy i ciągle je sobie poprawiał, gdy sądził, że nikt go nie widzi.

Potrząsnął głową, żeby ukryć zażenowanie:

— Najpierw robisz tu cyrk, żeby dostać urlop za swoje nadgodziny, a potem…

Demonstracyjnie postukał palcem w swój zegarek. Wyglądało to tak, jakby chciał, by szybko zapomniała, gdzie dopiero co trzymał rękę. Ann Kathrin Klaasen wyjęła kartkę z drukarki. Złożyła ją i schowała do swojej czarnej torebki marki Esprit.

Rupert stanął za nią, by móc zerknąć na ekran komputera. Jego nadmierna ciekawość pomogła mu już rozwiązać niejedną sprawę. Ale Ann Kathrin nie chciała pozwolić, by dzięki wychwalanemu przez wszystkich darowi dedukcji zgadł, co właśnie tutaj robiła. Coś, co wyglądało na sprawę czysto służbową, było ściśle prywatne i właściwie nie całkiem legalne.

Szybko zamknęła program. Chyba nieco za szybko, bo Rupert był wyraźnie zdziwiony.

— Twój urlop zaczął się już godzinę temu. Czego tu jeszcze szukasz?

— Półtorej godziny temu — poprawiła go.

Potem wstała i włożyła płaszcz. Musiała wyjść stąd jak najszybciej.

W drzwiach natknęła się na Wellera. Trzymał pod pachą trzy tomy akt i próbował wcisnąć je Ann Kathrin. A ponieważ ta nie zareagowała, dokumenty spadłyby na podłogę, gdyby Weller w ostatnim momencie bohatersko ich nie uratował.

Weller miał czerwone plamy na twarzy. Jego skóra reagowała na każdą stresującą sytuację. Pachniał nikotyną i zbyt ostrą wodą po goleniu.

— Nie wyrobię się w terminie, żeby zbadać podstawy aresztowania. Ann, czy mogłabyś za mnie…

Ann Kathrin demonstracyjne skrzyżowała ręce na piersi. Dała odpór.

— Nie. Na pewno nie. W zasadzie to mnie tutaj w ogóle już nie ma.

Zostawiła go tak, jak stał, i pognała przez korytarz na dwór. Weller popatrzył za nią nieco obrażony i machnął ręką, jakby wszelkie słowa nie miały już sensu. Z głębi biura dobiegło go wołanie Ruperta:

— Odpocznij, Ann!

Ann Kathrin czuła, że teraz, w inspektoracie policji, łatwo można było ją zranić. Uciekła stamtąd jak śmiertelnie ranione zwierzę. Zastanawiała się, czego się właściwie bała. Rupert i Weller byli miłymi kolegami z pracy. Czasem bywali nieco opryskliwi czy szorstcy w obejściu, ale to nie o to chodziło.

Nie mogli jej zobaczyć w tym stanie. Ann Kathrin była bliska płaczu, a to mogło zniszczyć wizerunek twardej pani nadkomisarz, która zawsze miała nad wszystkim kontrolę — nieważne, czy to była praca, dom, rodzina czy wygląd.

SEKS Z ALEKSĄ GUHL przebiegał zupełnie inaczej, niż Ulf Speicher to sobie wcześniej wyobrażał. Gdy zrozumiała, jak bardzo mu się podoba, straciła wszelkie zahamowania i przejęła inicjatywę. Formułowała oczekiwania, żądała, by pieścił ją tu, a dotykał tam. Całkowicie przejęła reżyserię w tej grze. Już po chwili miał wrażenie, że jest uczniem, który wysłuchuje poleceń swojej nauczycielki.

Zrobili sobie małą przerwę. On sam lubił przerywniki w postaci kawy czy lampki szampana, co pozwalało mu rozciągać zabawę na cały wieczór.

Słońce właśnie zaszło za wyspą Juist. Musieli zapalić światło. Nagi Ulf Speicher poszedł do kuchni zaparzyć kawę. Nie wiedział, że jest obserwowany przez celownik optyczny i że w jego obiektywie stanowi wspaniały cel. Znacznik celownika wędrował po jego ciele — z brzucha przez pierś aż do głowy.

W tym momencie do kuchni wśliznęła się Aleksa — także ona była nadal naga. Na zewnątrz ktoś przejechał pod oknem na rowerze. Aleksa za żadne skarby nie chciała, by ktoś zobaczył ją bez ubrania w kuchni Ulfa. Wyłączyła światło. W ten sposób uratowała Ulfowi życie.

Na jedną godzinę.

ANN KATHRIN KLAASEN prosto z pracy pojechała do Nessmersiel, żeby popatrzeć na zachód słońca. Potrzebowała czasu, by uporządkować myśli. Nie wiedziała, jak długo tak siedzi i gapi się na morze. W każdym razie już zaczęło się jej robić zimno.

Zaparkowała swoje twingo przed kawiarnią Aggis Huus. Lubiła tu przyjeżdżać, gdy chciała sobie coś przemyśleć lub potrzebowała dla siebie nieco czasu.

W sklepie obok zawsze musiała podejść do półki z książkami dla dzieci. Gdy jej syn był mały, miała dobrą wymówkę, by wrócić do domu z nowymi książkami obrazkowymi i historyjkami dla początkujących czytelników. Teraz było trudniej. Była świadoma swojej pasji. Tak, kochała książki dla dzieci. Książki dla młodzieży już jej tak nie interesowały. Hero oczywiście miał na podorędziu psychologiczną hipotezę. Jego zdaniem w ten sposób pielęgnowała w sobie małe dziecko. Twierdził, że czasem dziecko przejmowało nad nią kontrolę — jak lalkarz nad swoją marionetką.

Nienawidziła, gdy tak z nią rozmawiał, a jednak wiedziała, że ma rację.

Zdecydowała się na Czarodziejskie historie Ulricha Maske. Obrazek z czarodziejem na okładce przemawiał do niej. Jej ojciec zawsze kochał opowieści o czarodziejach, wiedźmach i elfach. Z książką usiadła w kawiarni Aggis Huus. Lubiła tutejszą domową atmosferę. Nawet obecność grupy turystów nie mogła zmienić faktu, że to nie była zwykła kawiarnia. Każdy gość czuł się tutaj trochę jak w domu.

Zamówiła sobie bezalkoholowe piwo Jever i danie dnia: gęsty eintopf z kiełbasą. Właśnie takie jedzenie pasowało do tego miejsca. Ann Kathrin uważała, że tutaj nie powinno się serwować sushi czy podobnie wyrafinowanych specjałów, lecz właśnie solidny eintopf i domowe ciasto.

Ann Kathrin mogła tu rozprostować nogi i przez moment poczuć się nieco pewniej. Tutaj świat był prosty i piękny. Całe zło, wszystkie problemy współczesnej cywilizacji — zostały za drzwiami. Czekając na jedzenie, Ann Kathrin kartkowała swoją nową książkę dla dzieci, ale tak naprawdę wcale jej nie czytała. Wiedziała, że jeszcze coś ją dzisiaj czeka. Coś, przed czym najchętniej by uciekła.

Gdy młoda kelnerka postawiła przed nią koszyk z chlebem i eintopf, Ann Kathrin natychmiast pojęła, że dzisiaj nic nie przełknie. Było jej głupio, że teraz nic nie zje. Nie chciała obrazić kuchni. Przez chwilę siedziała przy swoim talerzu i wpatrywała się w niego. Nabiła kiełbasę na widelec, pokroiła na małe kawałki i zanurzyła w zupie ziemniaczanej, ale na koniec po prostu zapłaciła rachunek w ogóle nie spróbowawszy potrawy.

W spojrzeniu kelnerki widać było pytanie: „Czy coś jest nie tak z naszym jedzeniem? A może przynieść pani coś innego?”. Ann Kathrin wyszła z Aggis Huus, zapewniając solennie, że zupa była wspaniała, ale ona musiała chyba złapać jakiegoś wirusa.

Wsiadła do swojego zielonego twingo. Samochód był dla niej jak schronienie. Wbrew swoim przyzwyczajeniom wcisnęła przycisk zamykający wszystkie drzwi. To było jak ucieczka od zewnętrznego świata. Zupełnie niepotrzebna, a jednak dobroczynna w skutkach. Niech nikt jej tutaj nie przeszkadza.

ZANIM URUCHOMIŁA SILNIK, przyjrzała się swojej twarzy w lusterku wstecznym. Nie, nie wygląda na swoje trzydzieści siedem lat. Wygląda o wiele starzej. Wygląda raczej na czterdzieści siedem. Tak, jeszcze niedawno sprawiała wrażenie o wiele młodszej — ledwie po trzydziestce. Zawsze uchodziła za młodszą, niż była w rzeczywistości. W okresie dojrzewania straszliwie ją to denerwowało.

Inne kobiety w jej wieku próbowały zrobić coś ze sobą i zaczynały sypiać ze swoimi mężami częściej niż dotąd. Ale ona tak nie potrafiła. Coś w niej kompletnie zamarzło.

Zaczęła nosić obszerne swetry i przestała chodzić do fryzjera. Rankiem szybko przeczesywała włosy szczotką i spinała je z tyłu klamrą. Przestała się malować. Tylko ciemne worki pod oczami tuszowała korektorem.

Ann Kathrin wyłowiła z torebki wydruk. Powstrzymała odruch, by podrzeć kartkę na kawałki. Postanowiła przechować ją jako dowód w sprawie. Potem wyprowadziła samochód z parkingu i próbowała skupić się na jeździe.

Czuła ogromne napięcie. Znała sposoby radzenia sobie ze stresem, ale nie zależało jej na tym, żeby się uspokoić. Potrzebowała wściekłości i siły, by przeprowadzić prawdziwą konfrontację. Tym razem nie da się omamić jego głosowi, łagodnemu jak zmiękczacz do ubrań. Tym razem przejdą do rzeczy.

Najpierw jechała przez Störtebekerstrasse na północ, cały czas mając w zasięgu wzroku po prawej nadmorską groblę³. Potem jednak poczuła, że nie ma jeszcze siły potrzebnej do spodziewanego starcia. Przekonała siebie, że musi najpierw zaczerpnąć powietrza i pozwolić spokojnie zasnąć swojemu synowi Eike. On nie powinien dowiedzieć się o grożącym nieszczęściu. Skręciła więc w kierunku Hage i pojechała ku torfowiskom Meerhusener Moor. Tutaj na skraju obszaru chronionego zatrzymała samochód i w całkowitej niemal ciemności poszła na spacer w kierunku jeziorka Eversmeer.

Najpierw nie czuła pod stopami twardego gruntu, ale później, gdy weszła głębiej na teren wokół jeziora Ewige Meer, droga wykonana z dębowych bali zaprowadziła ją pewnie ku ciszy torfowisk. W końcu dotarła do platformy widokowej nad jeziorem. Tutaj posiedziała przez chwilę bez ruchu.

Potem podniosła się z głębokim westchnieniem, przeciągnęła, jak gdyby budziła się z długiego snu, i zdecydowała, że już wystarczy.

Chętnie poszłaby dalej w głąb bagien, ale bezpieczniej było pozostać na drewnianych belkach. O tej godzinie nie mogła tu liczyć na żadną pomoc. Torfowisko potrafi być podstępne. Tak samo jako Morze Wattów.

KORZYSTNA POZYCJA do strzelania nadarzyła się, gdy Aleksa Guhl zapaliła dwie świeczki w salonie, a Ulf Speicher w świetnym humorze odkorkował butelkę wina.

Aleksa nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czuła się tak swobodnie, w takiej harmonii ze sobą i swoim ciałem.

Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi. Obydwoje zamarli i spojrzeli na siebie. Aleksa zrobiła rozczarowaną, wręcz przerażoną minę. Najbardziej bała się, że za chwilę stanie przed drugą kobietą: jego żoną lub życiową partnerką. Błyskawicznie zdała sobie sprawę, że w ogóle nie znała jego sytuacji życiowej. Wiedziała jedynie, że nazywał się Ulf Speicher. Że był dobrym człowiekiem o wielkim sercu dla niepełnosprawnych i ich krewnych oraz o wielkiej sile przebicia, która w tych trudnych czasach pozwalała mu na sterowanie organizacją taką jak Stowarzyszenie Tęcza i omijanie rafy cięć finansowych.

Ulf Speicher położył palec na ustach, potrząsnął głową i zdmuchnął świeczki. W żadnym razie nie miał zamiaru otwierać drzwi. Nikomu.

Niezapowiedziany gość pod drzwiami raz jeszcze załatwił Speicherowi krótkie odroczenie.

ANN KATHRIN KLAASEN świadomie przekroczyła ograniczenie prędkości, jak gdyby sama musiała sobie udowodnić, że jest już gotowa na konfrontację. Po prawej mijała dworzec. Przed budynkiem czekała samotna taksówka. Taxi van Hülsen, 2-1-4-4.

Palący fajkę taksówkarz kiwnął przyjacielsko głową. W poprzednim roku kilka razy odbierał ją z dworca, gdy późną nocą wracała pociągiem ze szkoleń w Hanowerze czy Oldenburgu.

Do domu w miasteczku Norden najchętniej wracała własnym samochodem. Dworzec zawsze miał w sobie coś ponurego, gdy przetoczyły się już przez niego tłumy turystów. Przyklejony do zakurzonych szyb plakat obwieszczał, że kiedyś grało się tutaj w lotki i piło kawę. Teraz zdemontowano nawet automat, w którym latem można było kupić napoje i słodycze.

Lecz jeśli wjechać do Norden samochodem drogą B72 prowadzącą do Bahnhofstrasse, wówczas miasteczko robi przychylne wrażenie. Zaraz przy wjeździe znajduje się sklep z ezoteryką. Na zewnątrz wisi szyld „Reiki”. Bez względu na to, co ten szyld oznacza, według Ann Kathrin robi o wiele sympatyczniejsze wrażenie niż na przykład reklama Marlboro.

Po lewej i prawej stały wiatraki. Przejeżdżała między nimi jak przez bramę miasta. Widok tych wiatraków sprawiał, że od razu brała głębszy oddech, jak gdyby mogła już wyczuć zapach morza. A potem ta wielka butelka ze sznapsem marki Doornkaat. Na tę butelkę zawsze patrzyła bardzo uważnie. Inne miasta miały swoje pomniki z jeźdźcami. Z jakimiś królami czy generałami. A miasteczko Norden miało swoją butelkę Doornkaatu. Uśmiechnęła się do tego zielonego monstrum. Za każdym razem przypominało jej to, że Doornkaat był ulubionym sznapsem jej ojca. W zamrażalniku zawsze trzymał jedną butelkę. A obok dwa zamrożone kieliszki.

— Doornkaat — oświadczał jej ojciec, jak gdyby obwieszczał głęboką prawdę filozoficzną — należy pić zimny. Zimny jak lód!

A wszystko to ku ubolewaniu jej matki, gdyż wtedy nie posiadali jeszcze osobnej zamrażarki, lecz tylko małą półkę w lodówce, którą butelka Doornkaatu wypełniała do połowy.

Ann Kathrin rzadko piła sznapsa, ale jeśli już, to tylko zmrożonego na lód Doornkaata. Butelkę i kieliszki trzymała w tym samym miejscu lodówki co dawniej jej ojciec. I kiedy, dokładnie jak on niegdyś, stojąc przed lodówką nalewała sobie kieliszek i wychylała go, za każdym razem mówiła:

— Twoje zdrowie, tato.

„Jak masz kłopot, kolego, to se walnij jednego!” — to powiedzonko, wypowiadane z ironicznym uśmiechem, było aluzją do ojcowej przeszłości w robotniczym środowisku Zagłębia Ruhry i należało do wielu często cytowanych przez niego mądrości życiowych.

On, który musiał mieć w życiu cholernie dużo kłopotów, nigdy nie zaczął pić. Wytrwale i odważnie toczył swoją życiową walkę aż do końca.

Jeśli więc stała przed lodówką z zamrożonym kieliszkiem przy ustach, to zwykle dlatego, że musiała utopić jakiś problem, gdyż wcześniej zbyt dużo musiała przełknąć i zbyt długo zaciskać zęby, a w środku niemal eksplodowała.

Błogie ciepło alkoholu za każdym razem wypełniało ją całą. Otrząsała się potem i wzdychała, jak gdyby chciała wyrzucić z siebie wszelkie złe fluidy, które po takim dniu przyklejały się do niej jak błoto do butów. To był dla niej wręcz rytuał.

Zawsze odstawiała kieliszek na lodówkę, na wysokości oczu, jak zwykł to robić jej ojciec. Lubiła przyglądać się kieliszkowi, na którym ciepło jej palców zostawiło ślady. Stała zwykle przez chwilę bez ruchu i przyglądała się, jak w pokojowej temperaturze kryształki lodu roztapiały się w krople, które pełzły w dół powoli, jak srebrne ślimaki. To była chwila jej medytacji.

Za każdym razem po odbyciu tego rytuału znowu była gotowa stawić czoło światu. Ann Kathrin Klaasen — wojowniczka. Ann Kathrin Klaasen — nieustraszona.

Prawdopodobnie w taki sposób również dzisiaj mogłaby wziąć się w garść. Ale właśnie tego nie chciała. To nie był ten dzień, aby zalewać troski i łapać równowagę. Dzisiaj chciała rozstrzygnięcia. A dopiero potem może kieliszek sznapsa. Może…

Jej dom znajdował się na północy Norden, w tak zwanej Dzielnicy Zbożowej. W linii prostej od morza dzielił ich niecały kilometr. Minęła ulicę Kornweg i skręciła w Haferkamp. Im bliżej była celu, tym szybciej biło jej serce. Księżyc wisiał prawie nad samym dachem jej domu, jak gdyby wszechświat chciał wskazać jej drogę. Swoje twingo skierowała na duży podjazd domu numer 13 przy ulicy Distelkamp. Wiatr się zmienił. Miała wrażenie, że główki tulipanów na klombie przed domem kłaniają się jej na powitanie.

Zaparkowała przed garażem. Samochód Hero był już w środku. Przez głowę przemknęła jej myśl, że będzie postępować dokładnie tak, jak gdyby miała zaaresztować mordercę. Jego garaż został właśnie odcięty. Nie mógł teraz uciec samochodem. Niebezpiecznemu przestępcy trzeba najpierw zamknąć wszystkie drogi odwrotu. Zgodnie z jej doświadczeniem najwięksi twardziele poddawali się, gdy nie widzieli już żadnej szansy ucieczki.

Chociaż Ann Kathrin Klaasen wysiadła przed samymi drzwiami do domu, nie dostała się do środka przez główne wejście, lecz przez garaż. Światło zapalało się tam automatycznie. Zajrzała od strony kierowcy do granatowego renault megane należącego do Hero, wyjęła z torebki swój notatnik i spisała stan licznika. Obwąchała fotel pasażera. Nie, nie wyczuła tam obcych perfum. Jednak cyfry na liczniku powiedziały jej wystarczająco dużo.

Ann Kathrin rozprostowała się i poprawiła na sobie ubranie. Odchrząknęła jak śpiewaczka operowa, która przed wielkim występem obawia się, że głos ją zawiedzie. Dopiero wtedy weszła do środka.

Wzięła głęboki oddech i ruszyła, by zmierzyć się z awanturą.

1. Wzdłuż wybrzeży Fryzji Wschodniej ciągnie się tzw. Morze Wattów, czyli akwen wód przybrzeżnych odsłanianych całkowicie w czasie odpływów. Morze Wattów obejmuje wody przybrzeżne od Holandii aż po Danię, a w roku 2009 zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dno morskie odsłaniane w czasie odpływów nazywane jest „wattami” lub „osuchami”. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

2. Po osuchach można wędrować i w czasie odpływów przechodzić na piechotę na pobliskie wyspy, jednakże turystom zaleca się wędrówki z licencjonowanym przewodnikiem, który orientuje się w godzinach przypływów oraz w topografii prilów, czyli korytarzy wyżłobionych w dnie przez wodę, które w czasie przypływu stają się w krótkim czasie rwącymi rzekami.

3. Groble, o których mowa, to wały oddzielające Morze Północne od lądu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: