Mulat w pegeerze - ebook
Mulat w pegeerze - ebook
Dziesięć reportaży pokazujących zapomniany PRL. Najlepsi reporterzy i reporterki tamtego czasu przypominają sprawy, którymi żyło społeczeństwo. Bo obyczajowość przedstawiała się inaczej, niż dziś prezentuje IPN.
Poznaj problemy pierwszych naturystów; przypadek Mulata, który urodził się w pegeerze; historię zamiany dziecka w szpitalu; staruszki, która trzymała skarb pod łóżkiem czy kobiety już w latach 70. XX wieku przekonanej, że przyszła na świat w nieodpowiednim ciele – mężczyzny. Codzienne życie i prawdziwe historie wciągające jak najlepszy kryminał.
Kategoria: | Naukowe i akademickie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62467-57-0 |
Rozmiar pliku: | 867 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W przestrzeni publicznej ciągle dominują dwie narracje o PRL-u. Pierwszą można nazwać w skrócie „zbrodniczy system”, a towarzyszą jej takie hasła-klucze jak reżim, UB, stalinizm, cenzura, socrealizm, więźniowie polityczni, stan wojenny, ZOMO. Ta opowieść najsilniej jest obecna w specjalnie do tego stworzonej instytucji, czyli IPN-ie, ale dominuje także w przekazie politycznym i edukacyjnym. Wszyscy wpisujący się w tę narrację są opozycjonistami, mniej lub bardziej nękanymi przez władzę. Jest jeszcze drugi sposób mówienia o tamtym okresie, tzw. sentyment za PRL-em. W tym wypadku nieodłącznym atrybutem będą filmy Stanisława Barei. Oglądając je po raz setny, można z dobrotliwym uśmiechem wykorzystać nieśmiertelny arsenał absurdów życia codziennego, a więc kolejki, kartki żywnościowe, brak papieru toaletowego, ale jednocześnie skonstatować, że najlepsze były wtedy komedie, szynka smakowała jak nigdy, a i ówczesne muzyczne przeboje najłatwiej wpadały w ucho. W jaki sposób ten sentyment został zauważony przez rynek, można sprawdzić, choćby zaglądając do zakładki „Pamiątki PRL-u” na internetowych aukcjach, gdzie wśród kilku tysięcy przedmiotów za mniejsze bądź większe pieniądze, można kupić rzutnik Ania, „kultowy komunijny zegarek” Montana, gumę do żucia Donald albo tygodnik młodzieżowy „Razem”.
Pośród tych dwóch opowieści umykają takie subtelności jak znaczące różnice w kolejnych dekadach PRL-u, ale przede wszystkim umyka PRL jak najbardziej zwyczajny, miejsce życia milionów ludzi, którzy w tym czasie dorastali, zakochiwali się, wyjeżdżali, wychowywali dzieci. Jednocześnie swój najlepszy okres przeżywała polska sztuka, z filmem, telewizją i teatrem na czele, nie mówiąc o sporcie i rynku czytelniczym, który konsumował – niewyobrażalne z dzisiejszego punktu widzenia – nakłady. Dobrym sposobem, aby pokazać ten codzienny, zapomniany PRL, jest sięgnięcie po ówczesne reportaże, a więc gatunek literacki będący „najbliżej życia”. Idealnie nadaje się do tego popularna seria „Ekspresu Reporterów”. Co miesiąc w księgarni lub kiosku Ruchu można było kupić kolejną książeczkę tego cyklu, a w niej przeczytać trzy reportaże oraz rozmowę z „ciekawym człowiekiem”. Seria powstała w 1976 roku i szybko wyrobiła sobie silną markę, publikowali tu najwybitniejsi, począwszy od Hanny Krall, Małgorzaty Szejnert, Teresy Torańskiej przez Dorotę Terakowską, Joannę Siedlecką, Janusza Atlasa czy Janusza Weissa aż do Ryszarda Kapuścińskiego i Barbary Łopieńskiej. Tam pojawiali się wciąż aktywni dziennikarze i dziennikarki, jak Piotr Gabryel, Piotr Pytlakowski, Krystyna Pytlakowska czy Mariusz Ziomecki. Reklamowano się hasłem „Nic, co ciekawe, nie jest nam obce!”, a zasada głosiła, że w każdym tomiku znajdują się trzy reportaże: o aktualnych wydarzeniach; społeczno-obyczajowy; kryminalny. Szybko początkowy nakład 20 tys. egzemplarzy podskoczył do 60 tys., by przez całe lata 80. utrzymywać się na poziomie 100 tys. To bardzo dużo nawet jak na ówczesne normy. Seria zakończyła swój żywot w 1990 roku, podobnie jak wiele innych inicjatyw wydawniczych, których korzenie sięgały poprzedniego już wówczas systemu.
Cykl „Ekspresu Reporterów” świetnie nadaje się do zadania pytania o funkcjonujące tematy i sposób ich przedstawiania w ostatnim piętnastoleciu PRL-u. Kolejne tomiki relacjonowały ówczesne mody, opisywały katastrofy i głośne procesy, przedstawiały osoby ze szczególnie ciekawymi życiorysami. Oczywiście nie wszystkie tematy mogły zostać poruszone, zarówno ze względu na cenzurę zewnętrzną, jak i wewnętrzną. Z tą pierwszą jest prościej, wiadomo, że zwyczajnie zabroniona była krytyka Związku Radzieckiego czy pisanie o Katyniu. Największe poluzowanie cenzury nastąpiło między porozumieniami sierpniowymi zawartymi przez rząd i komitety strajkowe w 1980 r. a ogłoszeniem stanu wojennego w grudniu ’81. W tym czasie ukazał się jeden zeszyt specjalny „Ekspresu Reporterów” dotyczący Solidarności, jednocześnie pojawił się duży, entuzjastyczny tekst poświęcony Janowi Pawłowi II. W ogóle wbrew dzisiejszym wyobrażeniom trudno znaleźć w ówczesnych reportażach krytykę Kościoła katolickiego i jego przedstawicieli. Kilkakrotnie zdecydowano się natomiast na zamieszczenie hagiograficznych portretów duchownych (ksiądz Klimuszko, Maksymilian Kolbe). Ciekawsza jest jednak cenzura wewnętrzna, a więc tematy, które nie były zabronione, ale „nie chodziły”, brakowało języka do ich opisania. O Żydach czy homoseksualistach nie myślano w kategoriach grupy Gdy pojawiali się na drugim planie, to w sposób stereotypowy, o Żydach pisano w kontekście przedwojennego szmaciarstwa, a o homoseksualistach jako marginesie społecznym przy okazji reportaży kryminalnych; nie stanowili jednak materiału do głębszej analizy. Rolę oswajanych „innych” spełniały inne grupy, dużo uwagi poświęcano narkomanom, hipisom, prostytutkom.
Reportaże zebrane w tomie Mulat w pegeerze nie są reprezentatywne dla serii „Ekspresu Reporterów”. To dziesięć historii, które pokazują obyczajowość schyłkowego PRL-u. Mamy tu kwestie zawsze aktualne jak emigracja czy prostytucja, ale i zjawiska wówczas bardzo modne (naturyzm), jak również tematy, których nie kojarzymy z Polską Ludową (problem rasowy, transseksualizm). Poza tym opisy sytuacji, które zdarzają się w każdym systemie: pomyłka w szpitalu, katowanie dzieci, walka o spadek, poszukiwanie męża/żony, sytuacja ludzi starych. Te problemy także dziś wymagają opisania, ale znakomita tradycja polskiego reportażu obyczajowego w dużej mierze pozostaje niedoceniona i jest kontynuowana w niewielkim stopniu. Warto przypomnieć poziom reprezentowany przez ówczesną publicystykę. Przede wszystkim Mulat w pegeerze jest jednak próbą wprowadzenia trzeciego wymiaru do narracji o PRL-u, nieredukowanego do klisz związanych z Jaruzelskim i Wałęsą, Solidarnością i PZPR-em. Bo życie toczyło się gdzie indziej.Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej