Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Na przekór - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 marca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
22,50

Na przekór - ebook

„Na przekór” Ireny Dobosiewicz to powieść pełna bólu, cierpienia, wzruszeń i tęsknoty za prawdziwą miłością, która czasami bardzo późno, ale jednak przychodzi.

U Agaty, matki dwojga dzieci, a zarazem głównej bohaterki książki, zostaje zdiagnozowana choroba Alzheimera. To dopiero początkowe objawy, jednak kobieta wie, że niebawem przestanie funkcjonować w normalnym świecie. Jej małżeństwo to też tylko fasada, za którą czai się pustka. Chcąc złapać oddech, wyjeżdża samotnie w góry, gdzie zakochuje się w niej młody mężczyzna. Sebastian nie jest jej obojętny, jednak nie może przyjąć jego miłości. Ten wkrótce umiera. Wydawać by się mogło, że tragiczne wiadomości i bolesne przeżycia już się wyczerpały, a jednak przewrotny los uszykował jeszcze jedno wielkie cierpienie. U trzyletniej córki Agaty zostaje zdiagnozowany złośliwy guz mózgu. Dziecku pozostaje maksymalnie rok życia. Jak przygotować je na śmierć? Jak samemu się na to przygotować? Czy w ogóle można? Przed takimi problemami staną Agata, jej mąż i syn.

Każda z sytuacji opisanych w powieści jest trudna do przeżycia. Nagromadzenie ich wydaje się niemożliwe do przetrwania. Jednak autorka pokazuje, że może być inaczej, bo "Na przekór" jest wbrew pozorom książką o dobru, o wielkiej sile przetrwania, która drzemie w każdym człowieku. Wreszcie o tym, że trzeba umieć pogodzić się z przeznaczeniem, a koniec jego etapu zawsze może być początkiem nowego, lepszego...

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7900-313-6
Rozmiar pliku: 781 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowanie

Korzystając z okazji serdecznie dziękuję mym wiernym czytelnikom za słowa pochwały jak i krytyki pod adresem dotychczas wydanych książek.

Zarówno jedne jak i drugie są dla mnie bardzo ważne. Pierwsze uskrzydlają, drugie motywują do udoskonalania pióra.

W szczególności dziękuję koleżance Alicji Kłosowskiej z Szubina – to dzięki Twym namowom zaczęłam publikować swoje książki. I panu Zdzisławowi Prusowi satyrykowi z Bydgoszczy za profesjonalną i uczciwą ocenę pierwszego rękopisu, która dodała mi otuchy i wiary. Nigdy wam tego nie zapomnę.

Książkę tę dedykuję wspaniałym dziewczynom z oddziału chirurgicznego w Szubinie oraz tym wszystkim, którzy muszą się zmierzyć ze śmiercią dziecka i tym, którzy zmagają się z nieuleczalną chorobą.

NA PRZEKÓR

TYLKO MĄDRĄ MIŁOŚCIĄ MOŻESZ POMÓC

autorNo, to teraz czas na odpoczynek, pomyślała Agata siadając w swym ulubionym fotelu. Od rana nie czuła się najlepiej, okropnie bolała ją głowa, mimo to postanowiła dokończyć rozpoczętą pracę. Przymknęła oczy oddając się wspomnieniom, zadzwonił telefon, nie chciało jej się wstać, nie miała też ochoty na żadną rozmowę, ale telefon dzwonił i dzwonił. Niechętnie podeszła do aparatu.

- Tak, słucham?

- Jak dobrze, że jesteś.Już myślałam, że Cię nie zastałam - usłyszała z drugiej strony głos koleżanki.

- Mam do Ciebie prośbę, wypadło mi coś bardzo pilnego i muszę wyjechać. Czy byłabyś tak dobra i przyszła dziś za mnie na popołudniowy dyżur?

- Zamierzałam trochę nadrobić zaległe prace w domu, ale skoro masz pilną sprawę, to oczywiście wezmę go.

- Dziękuję bardzo.No, to na razie, hej - pożegnała ją zadowolona Małgorzata. Odłożyła słuchawkę, spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła dwunasta, nie pozostało więc wiele czasu do dyżuru. Poszła do kuchni, w pośpiechu kończąc przygotowywany obiad. Na stole pozostawiła karteczkę.

Poszłam na dyżur za koleżankę, podgrzejcie sobie obiad. Do zobaczenia.

Od kilkunastu lat pracowała w swym małym miasteczku w szpitalu jako pielęgniarka. Choć niekiedy przeklinała tę pracę, to jednak lubiła to robić. Nie widziała siebie zresztą w innej roli. Wiedziała, że tylko to potrafi robić i starała się wykonywać swoje obowiązki dobrze i rzetelnie. Miewały również dni gdy ta praca, jak każda inna, przynosiła ogromną satysfakcję. Tak czy inaczej szpital był jej drugim domem.

Nigdy nie pomyślałaby, że ten dzień, który zaczął się podobnie jak tysiące innych, no oprócz bólu głowy, jest początkiem koszmarnego horroru, który się właśnie dla niej zaczyna.

Ubrana w biały kostiumik przyjęła dyżur, dookoła otaczał ją ból, cierpienie i nadzieja. Niejednokrotnie zastanawiała się co myślą ludzie leżąc w szpitalnych łóżkach. Oddział, na którym pracowała był zazwyczaj przeciążony pracą, nie miały zbyt wiele czasu na rozmowy z pacjentami, gdyż personel jak wszędzie, zredukowano do minimum. Musiały nieźle się uwijać, by zdążyć z wykonywaniem zleceń, a gdzie tu czas na jakiekolwiek konwersacje? I choć wszyscy dookoła wiedzieli, że tak być nie powinno, to jednak tak było.

Jakie to musi być przykre uczucie kiedy jest się zdanym na innych, kiedy nie można pomóc sobie samemu? Analizowała to niejednokrotnie. Ból głowy narastał, jak do tej pory przechodził zawsze po połknięciu środków przeciw bólowych. Dziś nie chciał odpuścić, połknęła już kilka tabletek i żadnej ulgi. Przeklęta głowa, pomyślała wchodząc do sali chorych, na którą wzywano głośnym, ciągłym dzwonkiem. Podchodząc do jednego z łóżek nagle poczuła jakby coś w niej pękło. Cały świat wokół zawirował. Czuła jak zapada się w ogromną przestrzeń. Kurczowo chwytając się poręczy łóżka znieruchomiała. Jej wzrok utkwił w chorym, którego widziała za zamgloną przesłoną. Było ich dwóch, a może trzech, dokładnie nie wie. Stała jak zahipnotyzowana, świadoma jednak, że coś niedobrego się z nią dzieje. Zaniepokojeni pacjenci natychmiast pobiegli po dyżurującą wraz z nią pielęgniarkę. Spokojnie, bez paniki podeszła do Agaty i wolnym krokiem wyprowadziła z sali. Kiedy usiadła w dyżurce oddychając głęboko, jak nakazała koleżanka, wszystko powoli zaczęło wracać do normy.

- Co ci jest? - zapytała Jolka.

- Nie wiem – wzdrygnęła ramionami - przed chwilą stało się coś dziwnego. Okropnie boli mnie głowa i to na pewno od tego, zrób mi zastrzyk, to minie.

Niestety, zastrzyk nie pomógł. W dalszym ciągu miała wrażenie jakby mózg rozsadzał czaszkę. Śniada twarz przybrała bladoszary odcień przepełniony bólem. Poprosiła o następny, tym razem koleżanka odmówiła.

- Nie będziesz się leczyć sama, idę po lekarza. Wyglądasz naprawdę nieciekawie, my też jesteśmy ludźmi i mamy prawo chorować.

I nie słuchając jej protestów poszła do gabinetu lekarskiego.

Do domu już nie wróciła.

Została przyjęta na oddział w celu zdiagnozowania. Teraz mogła obserwować życie szpitalne zupełnie innymi oczyma, oczyma pacjenta. Podawano jej bardzo duże dawki leków, by zminimalizować ból, który bronił się walecznie, nie dając się ujarzmić. W końcu jednak poddał się wyciszając, stawał się coraz bardziej odległy i przytłumiony.

Cóż teraz jej było trzeba?

Miała dom - nie była to jakaś luksusowa hacjenda, osobne pokoje dla dzieci, ich malutka sypialnia i salon o powierzchni dwudziestu pięciu metrów kwadratowych. Auto w wieku emerytalnym, ale nie narzekali, to im wystarczało. No i co najważniejsze, dwójkę wspaniałych, odchowanych dzieci. Teraz mogłaby odpocząć od pogoni za pieniędzmi, rozpocząć bardziej aktywne życie towarzyskie, z którego zrezygnowała wychowując dzieci. Mogłaby też samej sobie poświęcić więcej czasu, bo dotąd zawsze to właśnie one były na pierwszym miejscu.

Czyżbym teraz miała?

Wzdrygnęła się – ale ze mnie wariatka – mruknęła pod nosem - jutro wszystko będzie OK. Zasnęła, ale sen nie trwał zbyt długo gdyż obudził ją pulsujący ból, który narastał z sekundy na sekundę, galopując niczym pędzący koń niemogący się zatrzymać. Oburącz złapała się za głowę, a łzy poganiając jedna drugą poturlały się po policzkach. Powoli zwlekła się z łóżka podchodząc do lustra.

– Jezu!-wrzasnęły jej myśli – czy to na pewno ja? Przeraziła się własnego poszarzałego oblicza. Czarne duże oczy, których tak bardzo jej zazdroszczono, prawie całkowicie ukryły się w obrzęku. Przecież to nie mogę być ja, nie mogę – powtarzała szeptem, dotykając dłońmi twarzy i odwróciła się w stronę okna, nie mogąc patrzeć na to, co przed nią stało. - Co się do cholery dzieje?

Za oknem była ciemna, bezgwiezdna noc. Na oddziale panował spokój, tylko z dyżurki dochodził cichy odgłos krzątających się tam pielęgniarek. Ból świdrował niemiłosiernie, wyszła z sali udając się do dyżurki po leki przeciwbólowe, będąc już prawie przy drzwiach poczuła nagły wybuch gorąca, a w oczach jej pociemniało. Upadła.Kiedy doszła do siebie, leżała w łóżku na sali, obok niej siedziały koleżanki.

- Masz nie wychodzić z łóżka. Jeżeli czegoś potrzebujesz, dzwoń. Dopóki nie zostanie wyjaśnione co ci jest masz leżeć. Rozumiesz!? – nakazały stanowczym tonem.

- Zróbcie coś… bo rozerwie… mi czaszkę – ledwie z siebie wydusiła, ponieważ każdy ruch sprawiał dodatkowy przeogromny ból. Po chwili cieniutkim wężykiem do żyły wtłaczały się medykamenty..

- Masz tu leki przeciw bólowe i nasenne, muszą ci pomóc, bo dawki są końskie więc na pewno zaśniesz – mówiła jedna z koleżanek. Dawki leków musiały rzeczywiście być ogromne, gdyż po paru minutach twardo spała. Z samego rana, pół przytomną zawieźli na badania. Wykonywano zdjęcia, pobierano krew, robiono nakłucia. Zadawano tysiące pytań. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy jakie to może być męczące. Chciała spać i odpoczywać, a oni pytali, badali i pytali. Najchętniej powiedziałaby im, że mają zostawić ją w spokoju i dać odpocząć, ale dobrze wiedziała, że dopóki nie porobią badań, nie znajdą przyczyny bólu. A właśnie tego chciała. Odpowiadała więc w półśnie na zadane pytania i poddawała się wszystkim zabiegom jakie jej proponowano. Była tym wszystkim okropnie zmęczona i kiedy nadszedł wreszcie wieczór, marzyła tylko o jednym – o nieprzerwanym, spokojnym śnie. Niestety, przykładając głowę do poduszki usłyszała przeraźliwy szum. Nerwowo rozejrzała się po sali, nie było tu żadnego urządzenia, które mogło wydawać takie brzmienie. Na pewno gdzieś na terenie szpitala jest jakaś awaria, pomyślała i zamknęła oczy chcąc zasnąć. Upływały minuty, a szum nie dość, że nie ustawał, to robił się coraz bardziej dokuczliwy. Leżała w pisku wpatrując się w szary sufit, który już od dawna domagał się świeżej farby. Że też nie miało się kiedy to coś popsuć, marudziła coraz bardziej poirytowana, święcie przekonana o awarii.W końcu jak długo można usuwać usterkę? Według niej powinni już dawno skończyć. Kiedy wybiła północ, nie wytrzymała i zgodnie z wcześniejszym zaleceniem koleżanek nadusiła na przycisk dzwonka wiszący przy łóżku. W drzwiach stanęła Ewa.

- Czy w szpitalu jest jakaś awaria?

- Nic nie wiem na ten temat, a dlaczego pytasz?

- To skąd ten nieustający szum? Przecież to już trwa kilka godzin. Można od tego zwariować – usiadła otrzepując poduszkę.

- Jaki szum? - zdziwiła się, bo na oddziale panował wyjątkowy spokój.

- To podejdź do okna i posłuchaj – mówiła zirytowana. Ale Ewa nie słyszała nic oprócz ciszy.Ukradkiem spojrzała na Agatę. - No i co? – dopytywała.

- Coś ci się chyba przyśniło, bo ja niczego nie słyszę – odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Postaraj się zasnąć ponownie.

- Jak mam zasnąć ponownie skoro jeszcze oka nie zmrużyłam przez ten cholerny jazgot.Jak możesz go nie słyszeć? – krzyknęła – nie mam nastroju do żartów. Zawołaj proszę Bożenę, ona na pewno usłyszy. Ale Bożena też nic nie słyszała.

- Bardzo mi przykro- twarze pielęgniarek wykazywały zaniepokojenie, a więc mówiły prawdę. W oczach Agaty automatycznie pojawił się strach i bała powiedzieć się o czym pomyślała. Po dość długim milczeniu, które nagle między nimi zawisło, wykrztusiła z siebie łamanym głosem.

- Czy to znaczy, że to... dzieje się w mojej głowie? - zapytała, choć tak naprawdę nie chciała usłyszeć odpowiedzi. Właściwie to tylko jej potwierdzenia, bo po zdziwionych twarzach koleżanek już się jej domyślała. Przelotnie spojrzały na siebie i żadna z nich nie miała odwagi potwierdzić jej pytania.

- No, odpowiedzcie mi wreszcie! – krzyknęła głośno, o wiele za głośno jak na tę porę, ale natychmiast zorientowała się i przykładając rękę do ust dała do zrozumienia, że więcej już nie będzie.

- My nie słyszymy więc... - zaczęła Bożena.

- Więc to jest w mojej głowie – wpadła jej w słowo, ściszonym i łagodnym tonem, albowiem zdała sobie sprawę, że przecież to nie one są temu winne. – A niech to jasna cholera.Wiecie jakie to paskudne uczucie, można zbzikować. - A może już...- wymusiła lekki uśmiech, chcąc obrócić to w żart.

I nigdy nie przypuszczałaby jak bardzo będzie tego bliska.

Tak naprawdę, to chciała wrzeszczeć z wściekłości, bo szum był tak przerażający, że bała się czy wytrzyma z nim do rana, żeby rzeczywiście nie zwariować. Nie miała jednak prawa wyżywać się za to na koleżankach. Kiedy została sama, skupiła się na walce z nim, nie dawał jednak na wygraną. Z godziny na godzinę potęgował swą siłę, był coraz głośniejszy i bardziej agresywny, bynajmniej tak się jej wydawało. Zirytowana przewracała się z boku na bok, starając się zasnąć, niestety, dźwięk był nieustępliwy. Do rana nie zmrużyła oka.

Po dwóch dniach, kiedy wyniki badań były skompletowane, została poinformowana, że po południu będzie jeszcze skonsultowana przez neurologa i to on zadecyduje o jej dalszym leczeniu. W jej ogólnym samopoczuciu nic się nie zmieniło, nadal otrzymywała ogromne dawki leków przeciwbólowych, które przynosiły ulgę. Kiedy w godzinach wieczornych w drzwiach sali, na której leżała ukazała się kobieta w średnim wieku, ubrana w biały kitel, od razu domyśliła się, że to neurolog.

- Dzień dobry, czy pani nazywa się Agata Szypulska?

- Tak.

- Jestem Magdalena Wesołowska, lekarz neurologii i zapewne jak już pani wiadomo zostałam wezwana celem konsultacji – poinformowała chłodno. - Proszę więc po kolei i najdokładniej jak pani potrafi opowiedzieć co się stało i co obecnie pani dolega – przysunęła sobie krzesło do łóżka siadając na nim. Po wysłuchaniu i bardzo wnikliwym badaniu zadała jeszcze kilka dodatkowych pytań. Skrupulatnie przejrzała wszystkie wyniki badań, po czym spokojnie powiedziała.

- Wiem, że to co teraz pani usłyszy będzie okrutne, ale jako lekarz mam obowiązek poinformowania o wszystkim. Objawy, które pani podaje oraz wyniki badań wskazują na podejrzenie guza lub tętniaka mózgu.

Szara twarz Agaty w jednej sekundzie przemieniła się w pergamin. Dobrze wiedziała co to znaczy.

- Lecz żeby nie mieć żadnych wątpliwości należy wykonać jeszcze dwa dodatkowe badania. Pierwsze z nich to komputerowe prześwietlenie mózgu. Drugie to arteriografia.Na badania musi pani wyrazić pisemną zgodę. W razie wykrycia guza czy tętniaka, byłby wskazany zabieg, ale to do pani będzie należeć podjęcie decyzji. Jeśli mogę zasugerować, to lepiej się zgodzić. W przeciwnym razie gdyby był to tętniak, to pani życie będzie wiecznie gorejącym wulkanem, czekającym na stosowną chwilę swego wybuchu – mówiła miłym, aksamitnym głosem. Agacie wydawało się niemożliwością, ażeby osoba, od której bije tak subtelne, sympatyczne ciepło, umiała wypowiadać tak okrutne słowa. A jednak ona je mówiła.Wolno i wyraźnie tak, aby każde z nich zostało dobrze zrozumiane.

- Mam nadzieję, że te podejrzenia okażą się pomyłką. Proszę mi jednak wierzyć, że lepiej pomylić się za wcześnie, aniżeli o jeden choćby dzień za późno. Dla pani dobra radzę też zgodzić się na badania. Wówczas będziemy mieć całkowitą pewność. Patrząc na panią intuicja mi podpowiada, że wszystko będzie dobrze. Jednak w takich przypadkach nie możemy na niej polegać. Proszę na spokojnie to przemyśleć - uścisnęła jej dłoń i wyszła.

Agata była tak zaskoczona, że nie potrafiła skleić poprawnie żadnego zdania. Wysłuchała jej w milczeniu ze skamieniałą twarzą. Z przerażenia, jakie nagle ją ogarnęło, nie mogła pozbierać myśli. Przecież do tej pory nigdy nie była chora, nic jej nie dolegało, nigdzie nie strzykało – była, jak co niektórzy mawiali, chodzącym okazem zdrowia - tym bardziej był to dla niej szok. Rozpłakała się.

Kiedy szok z lekka minął zdecydowała, że podda się badaniom.Musi wiedzieć, po prostu musi. Dalsze życie w niepewności, w domysłach, będzie dla niej gorsze, aniżeli jakikolwiek wyrok, ale pewny. Należała do ludzi przedsiębiorczych, jeżeli się czegoś podjęła, musiała zawsze to skończyć. Nigdy nie wycofała się w połowie, choćby nie wiadomo na jakie trudności natrafiała. Potrafiła być silna, nieugięta, a co najważniejsze, zawsze wierzyła w siebie.

Po dwóch dniach została przewieziona do szpitala klinicznego na badania.

Bała się okropnie.

- Będzie dobrze, musi być dobrze, musi- dodawała sobie otuchy. Wynik pierwszego badania był pozytywny.

- Nie ma żadnego guza - usłyszała natychmiast po badaniu.

Jej twarz nieco rozpromieniała, w oczach pojawił się błysk nadziei. I drugie też będzie w porządku, dodała w myślach. Uniosła oczy ku górze, jak gdyby stamtąd oczekiwała potwierdzenia i chyba tak było naprawdę. Choć było to trochę dziwne, bo nie należała do osób zbytnio wierzących. Oczywiście rodzice od najmłodszych lat wpajali w nią wiarę w Boga, ale kiedy zaczęła dorastać, jej tok myślenia zmienił się diametralnie i doszła do wniosku, że nie wszystko jest takie, jak przekazywali rodzice, i że nie ze wszystkim ona jest się w stanie zgodzić.

Przewieziono ją do następnej dużej, przestrzennej sali, gdzie miano wykonać arteriografię. Całe pomieszczenie było wyłożone kremowymi kafelkami. Były tak czyste i lśniące, że można się było w nich przejrzeć. Ale bił od nich lodowaty chłód, chłód, który odpychał na milę.Wzdrygnęła się z lekka czując go na sobie. Na środku stało wąskie łóżko, na które ją położono. Wokół niego stało mnóstwo aparatury medycznej. Na podłodze leżały kłęby kabli i kabelków, pod sufitem dziesiątki przecinających się węży, wężyków i ogromna lampa. Personel obsługujący te wszystkie maszyny ubrany był w zielone fartuchy ochronne i uśmiechał się przyjaźnie podłączając ją do kabli i elektrod. Kiedy wreszcie zakończyli swój ceremoniał, wyszli życząc powodzenia.

Została sama.

Co czuła?

Strach i przerażenie, ale gdzieś w podświadomości odzywała się iskierka nadziei. Bardzo dobrze wiedziała, że opuszczając to zimne i lodowate pomieszczenie jej los będzie wiadomy.

Będzie wiedzieć, ale co?

Może lepiej nie wiedzieć?

Nie, nie, natychmiast odrzuciła tę myśl, a może jednak? Myśli przeganiały się w zawrotnym tempie opanowując cały umysł. Była nimi tak pochłonięta, iż nie zauważyła, że obok niej stoi młody, przystojny lekarz coś tłumacząc.

- Przepraszam, zamyśliłam się – wyrzuciła z siebie, kiedy lekko szturchnął ją w ramię.

- Nic się nie stało, jestem do tego przyzwyczajony. Pacjenci na ogół tak reagują, niekiedy stres chwilowo odbiera im mowę. Staram się ich rozumieć, bo naprawdę nie wiem, jak bym się zachowywał gdybym się znalazł w podobnej sytuacji. Boi się pani prawda? - więcej stwierdził aniżeli spytał.

- Tak, chyba tak – pokiwała głową - nie przypuszczałam nawet, że można tak bardzo się bać.

- Należy wierzyć i mieć nadzieję, ponoć to pomaga. - Przysunął biały obrotowy fotel do łóżka, na którym leżała i cały czas uśmiechając się mówił. – Pozostawiono mi ostatni etap przygotowania i postaram się wszystko jak najlepiej wytłumaczyć. Za chwilę wykonam nacięcie i ten oto cewnik przeprowadzę do tętnicy szyjnej. I ta oto maszyna - tu wskazał na urządzenie stojące obok łóżka - do której dołączę cewnik będzie podawała kontrast bezpośrednio do naczyń mózgowych. Wiszące nad panią urządzenie będzie wykonywało w tym czasie zdjęcia. Podczas badania może odczuwać pani ból, pacjenci różnie podają jego skalę, to tak dla uprzedzenia, ażeby nie była pani zdziwiona. No to zaczynamy – wyszedł. Nacięcie wykonał tak precyzyjnie, że nawet nie zorientowała się kiedy.

Została sama z martwą aparaturą. Zabłysło światło, włączyły się maszyny, usłyszała ich cichy warkot.

Zaczęło się, zamknęła oczy.

Upłynęło zaledwie kilka sekund i poczuła jak mózg rozrasta się w czaszce w tempie błyskawicy. Było go coraz więcej, więcej i więcej. Rozpoczął agresywną walkę z czaszką, która utrudniała mu wydostanie się na zewnątrz co raz intensywniej napierając, ale ona zapierała się stawiając opór. Czuła, że jeszcze sekunda i czaszka rozerwie się nie mogąc dłużej powstrzymać galopującego naporu. W ogromnym bólu zaczęła krzyczeć.

- Wyłączcie tę cholerną maszynę! Wyłączcie, bo mój mózg eksploduje na ściany! Wyłączcie to!-krzyczała wydobywając z siebie resztki sił.

Ale tego krzyku nikt nie słyszał, bo żadne słowo nie wydobyło się z jej ust.

Kopuła nad jej głową przesuwała się to w jedną, to w drugą stronę, milimetr po milimetrze, pstrykając zdjęcia. Na pół przytomna z bólu myślała o dzieciach. Muszę to dla nich wytrzymać, muszę- zemdlała.

- Musimy jeszcze dodatkowo wykonać kilka zdjęć lewej półkuli. Jest tam coś, co mi się nie podoba i niepokoi - słyszała cichą rozmowę dochodzącą gdzieś z oddali. Zaciekawiona otworzyła oczy i uświadomiła sobie, iż tocząca się rozmowa jest na jej temat. Szybko zamknęła je z powrotem. - Jest jeszcze młoda, szkoda by było - mówił ten sam głos. - Należy to wyjaśnić, musimy mieć całkowitą pewność.

- Czy wszystko w porządku? - usłyszała głośno i wyraźnie. Stał przy niej ten sam młody lekarz.

- Tak, chyba tak - i zaraz zapytała. - Co wykazały zdjęcia?

- Musimy zrobić jeszcze kilka dodatkowych, ażeby mieć całkowitą pewność.

- Dlaczego, czy coś znaleźliście? – zaniepokoiła się.

- Nie, nie, ale w lewej półkuli jest coś, co napawa nas lekką obawą, i żeby nie mieć już żadnych wątpliwości należy wykonać dodatkowe. Dopóki tego nie zrobimy, ani pani, ani my nie będziemy mieli zupełnej pewności – poprawił ustawienie kopuły przesuwając ją bardziej na lewo.

- Ale ja...nie wytrzymam następnego badania – kiwała przecząco głową – jest zbyt bolesne i nie dam rady znieść jego następnej dawki. On mnie zabije – i zaczęła macać się po głowie, jakby sprawdzała czy ją jeszcze ma.

- Nie zabije - delikatnie dotknął jej dłoni. Poczuła subtelne ciepło - Proszę się zastanowić, za kilka minut wrócę po odpowiedź. - Wyszedł.

Co robić? Co robić?? – rozmyślała gorączkowo. Boję się, nie wytrzymam. Czy oni chcą skrobać mój mózg ze ścian? Przecież jeżeli raz jeszcze włączą tę przeklętą maszynę rozerwie mi czaszkę. Tak, na pewno rozerwie. Oczyma wyobraźni widziała jak galaretowata masa rozpryskuje się po lśniących kafelkach ściekając powoli na dół. Brr... wzdrygnęła się z obrzydzenia. Boże – zamknęła oczy - jeżeli naprawdę jesteś, daj mi siły, dopomóż, bo muszę wiedzieć. Nie mogę żyć w ciągłej niepewności, obawie i strachu. Mocno zagryzła wargi, z kącików ust popłynęła krew.

Muszę wytrzymać, postanowiła.

Kiedy wrócił lekarz, przytaknęła głową na znak zgody. Usłyszała znajomy odgłos maszyny rozpoczynającej swój następny seans. Zacisnęła mocno oczy, przygryzła wargi. Z całych sił napięła mięśnie broniąc się przed galopującym intruzem. Musiała podjąć z nim walkę.Wytrzymam, wytrzymam, nie poddam się, szeptała w myślach.

Ale narastający ból był o wiele potężniejszy, aniżeli obietnice składane w umyśle. Coraz bardziej obezwładniał jej wątłe ciało, czuła jak powoli zaczyna mu się poddawać, jak każdy mięsień rozluźnia się ulegając uczuciu błogiej przyjemności. Napinając mięśnie do granic wytrzymałości, ze wszystkich sił próbowała mu się przeciwstawić. Niestety, bezskutecznie. Jej obronne siły wessał w siebie z niezwykłą łatwością. Teraz była bezbronna. Choć w głębi duszy i myślach jeszcze krzyczała muszę, to jednak ciało nie podejmowało już żadnej walki, poddało się. Czuła jak sklepienie czaszki pęka dając upust rozwścieczonemu żywiołowi.

To koniec.

Jej ciało wygięło się w dziwnym, tanecznym pląsie, kilka razy drgnęło jakby rażone prądem.

Poddała się.

Maszyna umilkła.

Wokół cisza.

Jaka ogromna ulga. Ból zniknął. Skończyło się. Nareszcie.

Ciało lekkie, wypoczęte i odprężone. Było jej tak dobrze, jak nigdy dotąd. Leżała nieruchomo, czując wokół siebie subtelny powiew ciepła, który mile omiatał całe ciało. Uśmiech rozpromienił twarz, na której nie było już śladu szarości ani obrzęku i poczuła, że unosi się gdzieś ku górze. Była lekka jak puch, przesączona jakimś bezgranicznym uczuciem dobroci i radości. Czuła się tak cudownie, że chciała to uczucie zatrzymać na wieczność. Nagle, jakby tchnięta lodowatym ostrzem, spojrzała w dół.

Ujrzała siebie z trupio bladą twarzą. Wokół niej w zielonych i białych kitlach biegali lekarze i pielęgniarki. Widziała jak do jej klatki piersiowej przykładają elektrody z prądem. Jak jej ciało drga pod wpływem elektrowstrząsów.

Co oni robią?

Co ja tam robię?

Co się dzieje??

Chryste!!- i w tym momencie zdała sobie sprawę, że jest w zupełnie innym świecie.

Że tam, wśród żywych, ona jest martwa.

A moje dzieci?

Jestem im przecież potrzebna. Nie mogę im tego zrobić! Nie mogę ich zostawić! Chcę wrócić! Chcę żyć! Zawahała się… Czy warto??

Tam tyle zła, bólu i cierpienia. Tu jakaś majestatyczna nieznana mi dotąd piękna miłość, dobroć i ukojenie. Tu na pewno będę na wieczność szczęśliwa. Nie, nie, wrzasnęła do myśli, bez nich nie będę szczęśliwa.

WRACAM!!

I jak na rozkaz, jej rozdwojone ciało spadało coraz niżej i niżej i w tej samej chwili usłyszała jakby zza światów.

WRACASZ DO PIEKŁA!!

A może jej się zdawało??

Nie miała teraz czasu, aby się nad tym zastanawiać. Musiała się śpieszyć. Musiała zdążyć na powrót.

- Mamy ją, wróciła - słyszała z oddali dochodzące głosy. Zapadła w głęboki sen.

Zapraszamy do skorzystania z oferty naszego wydawnictwa.

Wydawnictwo Psychoskok

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: