Na wpółświadomy. Powtarzając za samym sobą - ebook
Na wpółświadomy. Powtarzając za samym sobą - ebook
Mitologiczny Ikar, syn Dedala, który wraz z ojcem wzbił się w powietrze, na skrzydłach zbudowanych z piór spojonych woskiem, stał się symbolem uporczywego dążenia do realizacji własnych celów wbrew naturalnemu porządkowi świata. I właśnie do tego motywu nawiązuje Maksymilan Bron w wierszu rozpoczynającym niniejszy tom. Podmiot liryczny utworu „Tak naprawdę” rozmyśla o istocie ludzkiej egzystencji, sensie życia. Stara się dostrzec otaczającą rzeczywistość, zrozumieć pewne schematy. Zauważa, że ludzie za wszelką cenę starają osiągnąć wyznaczone cele, dążą do realizacji swoich ambicji, często nie zdając sobie sprawy z konsekwencji takiego poczynania. I właśnie w takim tonie utrzymana jest większość wierszy zgromadzonych w niniejszym tomiku. Autor nawiązuje w nich do doświadczeń egzystencjalnych bliskich każdemu z nas. A motyw Ikara pojawia się jeszcze w kilku następnych lirykach, niosących jednocześnie bardzo istotną wątpliwość – czy kiedy już osiągniemy wszystko, co sobie zaplanowaliśmy, będziemy naprawdę szczęśliwi?
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8119-104-3 |
Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
odważnemu otwarciu się na uczucia… Wiele
mnie nauczyło poczucie czci, jakie czasami mi
towarzyszy, gdy dotykam umysłu innej, dawno
zmarłej osoby i wiem, że nie jestem sam na świecie.
Przede mną byli inni, którzy czuli to samo co ja…”
Walter Tevis Przedrzeźniacz
„…miał coraz silniejsze poczucie, że jest
inteligentną istotą maltretowaną przez ciekawskie
i nadęte małpy. Tylko, że to on siedział w klatce,
a małpy przychodziły i odchodziły…”
Walter Tevis Człowiek, który spadł z księżycaTak naprawdę
Tak naprawdę, to jestem tylko poetą
choć zostawiam na wielu drogach swoje ślady
to zostawiam je w pożyczonych butach
gdzieś na poboczu autostrady
I te maski i te paragony
z kłamstw obecnych wciąż w tym życiu
próbują zasłonić słowa
które latami zabijane były
przez strach przed życiem
przed gniewem ich boga
Tak naprawdę to słyszę muzykę
tam gdzie wyją hieny
i nie docierają do mnie klaksony
ani znak stop
I tak naprawdę to tylko
Rimbaud jest ze mną
i te ich pętle
robią ich więźniami
z dłonią ściskającą sznur
tak o
A z nami jest wieczne podążanie
za Ikarem
pragnienie gwiazd
Przed nami
i pustynia i pomarańcz promieni
deszczu ciepłego miękki spad
Wolność
Pamiętam wymarzone drogi
ze znikającym ptakiem przy zachodzie światła
pamiętam, bo tam szedłem
kiedyś
a teraz ścieżka ta gdzieś przepadła
Nie zniszczyli ulicy, ani jej poboczy z chabrami
Nie zgasło słońce na wieki,
wszystko jest niby tak samo
tylko ja gdzieś zbłądziłem
drąc się, odrzucając korzenie
tylko ja po prostu zwiędłem
bez oddechu maja o dwudziestej
o siódmej zrób to, zrób tamto
uzależnienie uciska
i tylko serce pamięta
a dusza pragnie urwiska
gdzie wolność jest z przodu i w tyle
gdzie obok siadają motyle
Miłość? Tak. I zaczeka
lecz wolność nie żyje we wnękach
Wodospad
Włóczyłem się po różnych gniazdach
w jednych szybko spadały gwiazdy
w innych wolno zasypiało słońce
Za każdym razem kiedy miałem nóż czy pióro
oddychałem szybko jakby ten oddech nie miał końca
Włóczyłem się jak mój kochany
Rimbaud, gdy cały atrament wysechł
Mu
Znając duchy, które cierpiały
niszczyć nie chciały znów
ale jak one, ja pijany
Wodospad kusił, strumyk już nie
Ile tych istnień zabijamy
by tylko serce ucieszyć swe
Szaleństwo
Szaleństwo
które zabiera kredki
Co z tego,
że papier sam kupiłem
Szaleństwo
które odbierze
Pełny koszyk
zostawi biednym
nóż do ręki włożyłem
Szaleństwo
które pokona
jedyna miłość
Która trucizna
dojdzie pierwsza do serca
Samotny klaun
w jedną stronę się pochyla
Równowaga
od klęknięcia jest
przecież trudniejsza
Szaleństwo
które sprawi, że w każdym
dojrzymy wroga
upadek nas szybki
i które zamiast
serc naszych dzieci
utnie cyces
dla oczu
nam bliskich
Rewolucja
Straciłem
to co było machnięciem mistrza pędzla od niechcenia
niewymuszonym uśmiechem
samotną podróżą w księżycowy sufit
Straciłem
na rzecz dialogu z głupcem
i monologu idiotki
na rzecz rozrywek w miękkim fotelu
i kredytów i martwienia się o nie
Straciłem
bo wygoda jest przeciwniczką poznania,
prawdziwej kontemplacji naszego istnienia
Ale mimo tych wszystkich skrzyżowań
jest jeszcze moja krew
która wtula się we mnie, a ja wtulam się w nią
i jest jedyną odpowiedzią
na to
dlaczego wciąż tu jestem
a nie śpię pod gwiazdami, gdzie kołdrą jest śnieg, deszcz czy pies przybłęda
Naiwność?
Nie.
Sprzeciw wobec tego JAK
gdzie nie zadaje się podstawowego PO CO
bo gdyby wybierało się drugie pytanie
to dawno mielibyśmy ogólnoludzką rewolucję
na którą czeka moje serce, moje oczy, moja dusza
aby znów położyć się na skrzydłach w raju przy ognisku
nad wielką wodą
gdzie nie byłoby budzików, klaksonów i dzwonów
które zakładają kajdany
na moje serce, moje oczy, moją duszę
i wtedy dominuje umysł, rozsądek – w wielkim cudzysłowie
miast siedzieć z kagańcem na łańcuchu
i…
Przynajmniej mam swoją wyobraźnię
i choć za to
bardzo mocno Dziękuję
Horyzont
To tylko słowa
pisane na wodzie
żółte liście, szafirowa sadzawka, nieustanny spad wody
Czy można stworzyć coś od nowa
wymyślić język, zasnąć po mocnej kawie
zobaczyć płaską ziemię z księżyca
bo przecież bajki są historią
a historia bajkami
przecież zasnąć jest nie trudno
winnych win wina wiany
Przecież mogą mnie oślepić
przykleić na powieki grube szkła
podłożyć gadzinówki
przeczytałem już właściwe strony
mogę tylko słuchać i nie widzieć dnia
mogę powtórzyć de sade, de sade, de seda
Czyjeś ręce oplatają chodnik
dokoła moich butów, które musiały kiedyś
być brudne od grudek zaschniętego brudu, bo uśmiech mój pojawiał się
jedynie, kiedy czerń z wiatrem zasłaniały resztki pomarańczy
Zapomniałem, że większość rzeczy na tym świecie
nie jest lustrem weneckim i ma dwie strony
Przerażony jestem czystością
i ludźmi, którzy chcą ją zaprowadzić
Pobiegnę więc, ucieknę
nie zasnę, wolę skoczyć
niż wiązać sobie krawat
i tylko, tylko, tylko
w horyzont
prosto patrzeć
spojrzeć mu prosto
w oczy
I dojść do dziwnego przekonania
że najbardziej jesteśmy obcy
z tymi, których kochamy
Że tak naprawdę w pracy, we śnie, z boku stołu podczas świąt
jesteśmy tylko z sobą,
zupełnie sami
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok