Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Natasza - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 grudnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Natasza - ebook

Lord Athelstan jest wprawionym w bojach żołnierzem i dyplomatą. Podczas kolejnej wyprawy zostaje wysłany z Indii na Kaukaz, gdzie oczekuje go imam Szamil. O imamie krążą legendy jako o wojowniku, który jest groźny a jego celem jest zdobycie Krymu.

Gdy lord dociera na miejsce dowiaduje się, że Szamil, dla uzyskania swoich celów politycznych, porwał rodzinę królewską. Przez przypadek jednak wśród porwanych znalazła się również Natasza, bliska przyjaciółka księżnej i jej młodszy brat. Jako, że są sierotami nikt ich nie wykupi. W zamian za wolność dla brata Natasza godzi się na propozycję imama, aby zostać żoną pewnego sułtana, który wyświadcza wiele przysług dla Szamila.

Lord Athelst zostaje poproszony o towarzyszenie dziewczynie w podróży, aby nietknięta dotarła do sułtana. Lord początkowo nie chce się zgodzić na wyświadczenie tej przysługi, ale ostatecznie ulega.

Co wydarzy się w trakcie podróży? Czy lord uratuje Nataszę przed okrutnym losem, który czeka ją na dworze sułtana?


Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-11-77093-1
Rozmiar pliku: 377 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autorki

W 1801 roku Królestwo Gruzji, leżące pomiędzy. Morzem Czarnym a Morzem Kaspijskim, zostało pokojowo włączone do Wielkiego Imperium Rosyjskiego.

Ale na północy, w niedostępnych, śniegiem pokrytych górach Kaukazu, rozpętała się straszliwa święta wojna, która miała trwać aż do 1861 roku.

Szamil, imam Dagestanu, cień Allacha na ziemi, dowodził zastępami fanatycznych muzułmanów, którzy gotowi byli raczej umrzeć, niż dać się wziąć żywcem do niewoli.

Ośmioletni syn Szamila, ujęty podczas jednej z bitew, został zakładnikiem, a jego ojciec, legendarny dowódca, przez trzynaście lat poszukiwał zemsty.

Dwoje głównych bohaterów tej książki to postacie fikcyjne, ale wszystkie przywołane zdarzenia i inne wymienione osoby są autentyczne i miały swoje miejsce w historii.

Szamil, pobity i zmuszony do poddania się w 1859 roku, został jednak łaskawie potraktowany przez nowego cara Aleksandra II.

Dżemmal Eddin zmarł w górach trzy lata później, usychając z tęsknoty za życiem, które kochał i którego doświadczał w Petersburgu.ROZDZIAŁ 1

1855

Kawalkada pięła się stromym zboczem góry.

Konie szły po skalistej ścieżce tak wąskiej, że jeden nieostrożny krok mógł strącić jeźdźców tysiące metrów w dół, ku śmierci.

Prowadzeni przez Murydów wojownicy stanowili, z czarnymi sztandarami i czarnymi czerkieskami, ciemną plamę na tle rażącej bieli leżącego śniegu.

Za grupą tubylców podążało piętnastu służących, za nimi zaś objuczone konie, które lord Athelstan zabrał na wyprawę.

Dużo czasu upłynęło, zanim przybył na Kaukaz. Najpierw był w Indiach, później w Persji, w gościnie u szacha.

Jadąc tak na czele swych ludzi za tubylcami, którzy pełnili rolę przewodników, lord Athelstan wyglądał jak dumny rycerz zdążający na pole walki.

Był on zapewne jedynym człowiekiem z zachodu dorównującym posturą dżygitom — młodym kaukaskim śmiałkom górskim, których uważano za najelegantszych na świecie ludzi.

Wysocy, ciemnowłosi, o orlich twarzach, szczupłych taliach, kształtnych rękach i nogach, mieli w sobie coś nieuchwytnego, więc ich budowa ciała i żywotność stanowiły przedmiot zazdrości ich odwiecznych wrogów — Rosjan.

Lord Athelstan zbudowany był mocniej, ale posiadał równie doskonałą prezencję, zaś dumny sposób bycia ujawniał doskonałe maniery. Odnosiło się wrażenie, że ignoruje niebezpieczeństwa drogi, którą właśnie pokonywali.

Wyglądał jak ktoś oderwany od rzeczywistości, pełen rezerwy, do tego stopnia, iż wydawało się, że gardzi nawet myślą o grożącym niebezpieczeństwie. Był całkowicie pochłonięty własnymi myślami.

— Są tacy, którzy krytykują Jego Lordowską Mość za jego wyniosłość — powiedział minister spraw zagranicznych do królowej — ale nikt nie neguje jego reputacji błyskotliwego dyplomaty!

Nie dodał przy tym, że niektóre kobiety mówią, iż lord Athelstan jest chłodny, ale były to te kobiety, które daremnie próbowały go kusić, roztaczając przed nim swoje uroki.

Gdy chciał, potrafił być tak czarujący, że trudno było mu się oprzeć. Niewątpliwie wiele jego dyplomatycznych sukcesów wynikało ze sposobu bycia, któremu sułtani, szachowie i inni władcy ulegali, gotowi do ugody na jego warunkach.

Nawet gdy — jak skomentował jeden z dyplomatów: „Wydawało się niemożliwe, aby kiedykolwiek znaleźli wspólną płaszczyznę do negocjacji!”

To nadzwyczajne, że lord Athelstan mógł mając trzydzieści pięć lat stać się tak wybitną osobistością i osiągnąć tak szybko swoją wyjątkową pozycję.

Wszystko to było możliwe dzięki jego nadzwyczajnej sile woli, umiejętności koncentrowania się na jednym problemie i bezwzględnej determinacji w usuwaniu z drogi wszelkich, przeszkód.

„Poprośmy Athelstana” — stało się popularnym zwrotem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Londynie. Teraz zaś, wędrując zboczem góry, lord Athełstąń w duchu zadawał sobie pytanie:

— Czy ktokolwiek miał kiedyś równie dziwne zadanie jak moje?

Wyjeżdżał właśnie z Indii, gdy otrzymał pilną wiadomość oznaczoną notatką „Ściśle tajne”, nakazującą, by skierował się na Kaukaz.

Przeczytał, że ma spotkać się z Szamilem, imamem Dagestanu, legendarnym przywódcą, który powstrzymał Rosjan przed opanowaniem ostatniej twierdzy graniczącej z ich rozległym imperium.

Źródło poważnego zaniepokojenia Anglii stanowiła ekspansja Rosji, która powiększała swoje tereny do chwili, aż umocniła panowanie na południu Krymu na zachód od imperium austro-węgierskiego i na południowy wschód aż do granic Chin.

— Tylko Kaukaz — powiedział lord Athelstan w Londynie — z niedostępnymi górami Dagestanu pozostaje niepokonany.

Przez ostatnie dwadzieścia lat Rosjanie, ponosząc olbrzymie straty, kierowali swe siły przeciw jednemu człowiekowi.

Nie przyniosło im zwycięstwa ani lepsze uzbrojenie, ani niewyczerpane rezerwy rekrutów, ani najtęższe umysły armii rosyjskiej. Wynikało to z faktu, iż nie była to zwykła wojna.

— Szamil, z pochodzenia Awar, imam Dagestanu, przewodzi ludziom o wyjątkowym fanatyzmie religijnym — powiedziano lordowi. — Każdy z nich jest walecznym wyznawcą, który broni sie nie tylko „ogniem i mieczem”, ale wkłada w walkę całą swą duszę.

Legend o Szamilu przybywało. Stał się on postacią mityczną, otaczaną czcią przez tych, którzy szli za nim jak za prawdziwym wysłannikiem Allacha. Podziwiany był przez resztę świata, nawet przez samych Rosjan.

Lord Athelstan wiedział, że jednym z celów, jaki miał osiągnąć w rozmowach z Szamiłem, było ustalenie, jak długo może się on opierać ciągłym atakom oddziałów armii rosyjskiej.

— Zniszczenie Szamila i opanowanie Kaukazu stały się obsesją cara Mikołaja I — powiedział mu ambasador Holandii w Teheranie.

Z punktu widzenia Anglii, Kaukaz był bastionem strzegącym dostępu do Indii.

Anglicy mieli już wystarczająco duże kłopoty w Afganistanie. Sprawcami większości z nich byli Rosjanie podburzający tamtejsze plemiona i wywołujący krwawe walki na północno-zachodniej granicy.

— Podczas gdy car Mikołaj modli się — ciągnął ambasador — aby Krzyż odniósł zwycięstwo nad Półksiężycem i aby Jerozolima powróciła w ręce chrześcijańskie, Anglicy nie mogą uwierzyć, aby nie miał on żadnych planów wobec Indii.

Wzmacnianie oporu przeciwko Rosji oraz przedłużanie wojny kaukaskiej leżało więc w interesie brytyjskim.

— A jednocześnie zrobiliśmy bardzo mało, aby im pomóc — zauważył lord Athelstan.

— Kaukascy wojownicy otrzymali dziewięć dział i trzydzieści tysięcy sztuk amunicji, sto pięćdziesiąt rewolwerów i trzy tysiące czterysta karabinów — wyjaśnił ambasador.

— To nie wystarcza, by prowadzić poważną wojnę — cynicznie stwierdził lord.

Brytyjski ambasador westchnął.

— Gdyby Anglia posłała armię, by wzmocnić Szamila, uczynilibyśmy go naszym sprzymierzeńcem.

— Ta szansa z pewnością została stracona — zgodził się Athelstan.

Uważał w tej chwili za mało prawdopodobne, aby mógł w jakikolwiek sposób pomóc imamowi. Jednocześnie odczuwał nienasyconą ciekawość dotyczącą tęgo człowieka, który stał się legendą.

Opowieści na jego temat zaczęły powstawać w roku 1832, gdy Rosjanie podjęli desperackie wysiłki zgniecenia kaukaskiego oporu.

W czasie bitwy pod Grimri, saperzy, używając materiałów wybuchowych, przygotowali platformy dla dział i umieścili ciężką artylerię w promieniu rażenia.

Artyleria zniszczyła mury obronne fortu, w którym Szamil ze swymi pięciuset ludźmi stawiał opór dziesięciu tysiącom Rosjan.

Murydzi wiedzieli, że muszą się poddać, gdy otaczające ich ściany zaczęły się walić, ale umierali walcząc do końca.

Postępując powoli naprzód, wychodzili pojedynczo lub parami na spotkanie nieprzyjaciołom.

Gdy byli już wystarczająco blisko, błyskawicznie atakowali mieczami, więc każdy z nich, nim został pojmany, zdążył zabić kilku Rosjan.

Ale jeden z nich ocalał — Szamil.

Niczym dzika bestia przeskoczył ponad głowami próbujących do niego strzelać rosyjskich żołnierzy. Lądując za nimi, trzech ciął, czwarty zaś ciężko ugodził go bagnetem, raniąc głęboko w pierś.

Szamil chwycił ostrze, wyciągnął je z rany, ciął przeciwnika, który go ranił, i pokonując z nadludzkim wysiłkiem ścianę skoczył i zniknął w ciemnościach.

Rosjanie nie mogli wyjść ze zdumienia, ale po chwili nabrali przekonania, że i tak wkrótce umrze z upływu krwi.

— Już po walce — stwierdzili. — Kaukaz jest pokonany.

W rzeczywistości opór miał trwać przez następnych dwadzieścia pięć lat pod wodzą ziemskiego wybrańca Allacha — proroka Szamila.

Kaukascy przewodnicy prowadzili kawalkadę w dół zboczem, które pozbawione jakichkolwiek załamań przypominało przepaść.

Wydawało się, że małe konie Czeczenów niczym muchy poruszają się po czarnej skalistej powierzchni.

Jeszcze w Indiach powiedział ktoś lordowi Athelstanowi: — Nie można oglądać Kaukazu, nie poddając się jednocześnie emanującej z krajobrazu grozie samotności.

To z pewnością wywołuje uczucie grozy, pomyślał teraz.

Posępne, mroczne otchłanie, mgły kłębiące się jak węże w rozpadlinach i wąwozach stwarzały nastrój, w którym łatwo było uwierzyć, iż zamieszkują je dżiny — demony kaukaskie.

Miejscowe legendy wypełnione były duchami i demonami królującymi wśród szczytów. Te diabłopodobne istoty, odprawiając tajemnicze czary powodowały straszliwe burze lub wichry.

Lecz nawet bez legend w otoczeniu tym panowała aura pełna tajemniczości.

W górze, ponad wszystkim, dominowały szczyty, a na tle nieba rysowały się ich ośnieżone wierzchołki. Teraz, gdy zima prawie minęła, pomiędzy czerwonawymi skałami rodziły się pierwsze oznaki wiosny.

Takiego ogromu piękna lord Athelstan nigdy nie doświadczył w czasie swych licznych podróży.

Chwilami wydawało się, że ciężkie chmury złowrogo okalające szczyty usiłują je żarłocznie pochłonąć. Czasami, że próbują odebrać zmysły, tak aby trudno było powrócić do wąwozów, wijących się tam, dwa tysiące metrów w dole. Co jakiś czas mijali ścieżki kryształowej wody spływającej po skałach.

Czasem dostrzegał drewnianą kapliczkę przytuloną do skały — skarłowaciałą, ciernistą gałąź, do której zakonnicy przymocowali strzęp swego ubioru. Trzepocząc na wietrze, miał, gdy oni odejdą, symbolizować modlitwę.

Pięli się to w górę, to znów schodzili w dół, aż zaczęło im się wydawać, że poruszają się w świecie pozbawionym czasu, bez początku i końca.

Nagle lord Athelstan spostrzegł przed sobą zarysy Dargo-Vedin. Kwatera Szamila była jego schronieniem, w którym szukał wytchnienia po każdej ze swych bitew.

Szamil wybrał to miejsce, gdyż było ono niemal niedostępne. Jak stwierdził lord Athelstan, można było tam dotrzeć pokonując jedynie niebezpieczne, przepaściste górskie ścieżki.

Ludzie nazywali to miejsce Wielkim Aułem.

Zaledwie Athelstan spostrzegł obwarowaną palisadą fortecę, wyjechała im na spotkanie grupa konnych jeźdźców. Ich czarne proporce powiewały na wietrze.

Za Dargo-Vedin rozciągały się gęsto zalesione zbocza; przed nim, daleko w dolę, znajdował się straszliwy wąwóz, w którym rzeka pozbawiona mostów wściekle toczyła swe wody po wielkich głazach.

Jeźdźcy, którzy wprowadzili konie w szaleńczy galop, wydawali się szarżować, zagrażając bezpieczeństwu Athelstaną. Nagle, w ostatnim momencie, osadzili swe konie na miejscu, w sposób, który sam w sobie wydawał się być gestem powitania.

Otoczyli jego i orszak i triumfalnie powiedli w kierunku fortecy.

Do wnętrza prowadziło tylko jedno wejście bronione przez blokhauzy i wieżę obserwacyjną, z której roztaczał się widok na całą okolicę.

Rozglądając się wokół, lord Athelstan zauważył jedno duże działo produkcji europejskiej, magazyn amunicji i budowlę, która zapewne była magazynem.

Z tyłu znajdował się duży zbiornik wodny zasilany górskim strumieniem, specjalnie tak skierowanym, by napełniać ten olbrzymi kamienny basen. Jak się później dowiedział, kąpały się w nim zarówno konie, jak i korzystali z niego ludzie.

Nie pozwolono mu się zatrzymać. Prowadzono w głąb Dargo-Vedin, aż zobaczył domostwo imama wznoszące się pośrodku fortecy wewnętrznej.

Miejsca tego strzegli Murydzi z obnażonymi mieczami.

Lord Athelstan zsiadł z konia. Zauważył składającego mu ukłon eleganckiego, ciemnookiego, szczupłego człowieka o czarnej brodzie i ciemnych oczach.

— Nazywam się Hadżio, Wasza Ekscelencjo, jestem zarządcą domu imama. Witam pana w jego imieniu i zapraszam do Dargo-Vedin.

Lord Athelstan odpowiedział na powitanie, po czym wprowadzono go do środka.

Spostrzegł, że wnętrze urządzone jest skromnie i surowo. Chwilę później stanął przed obliczem samego Szamila.

Siedział on na prostym drewnianym krześle z taką godnością, jakby spoczywał na tronie. W towarzystwie tłumacza, otoczony przez swych Murydów uzbrojonych w nagie miecze, sprawiał imponujące wrażenie. Miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu i delikatne rysy twarzy, wskazujące na arystokratyczne pochodzenie. Powszechnie wierzono, że był on synem gruzińskiego księcia. Z ciemnorudą brodą i przenikliwymi oczami rzucającymi spojrzenie spod krzaczastych brwi, uosabiał mitycznego bohatera, rozpalając wyobraźnię i wzbudzając podziw swych wyznawców.

Zawsze nosił stroje w czarno-białych barwach, które stanowiły klasyczne kolory strojów kaukaskich. Jego czerkieska, długa, obcisła w talii tunika, przepasana była na piersiach bandoletem ze srebrnym patrontaszem. Zwykli mieszkańcy Kaukazu nosili ciężkie baranie czapy, ale papacha Szamila była gigantycznym turbanem ozdobionym czerwonymi pomponami i oblamowaniem z czarnej jagnięcej wełny.

Stopy, niezwykle zgrabne, obute były w miękkie skórzane pantofle sięgające do kostki. Dłonie jego pokryte były brunatnymi plamami.

Mężczyźni przez chwilę spoglądali na siebie.

Z jednej strony wysoki, dumny, szeroki w ramionach Anglik ze swą chłodną rezerwą, z drugiej fanatyczny przywódca świętej wojny, która spowodowała śmierć tysięcy ludzi, ze swą mityczną aurą wodza.

Szamil uśmiechnął się i powiedział:

— Witam w Dargo-Vedin, Wasza Ekscelencjo. Muszę pochwalić pana odwagę i wytrwałość w dążeniu do naszego spotkania.

Mówił rodzimym dialektem, a lord Athelstan, który od opuszczenia Indii pilnie studiował język Tatarów, odpowiedział w tym samym narzeczu.

— Jestem nadzwyczaj wdzięczny za umożliwienie mi odwiedzin.

— Niewielu łudzi ma odwagę i chęć, aby ryzykować taką podróż — odrzekł Szamil. — Mogę mieć tylko nadzieję, że uzna pan sprawę za wartą zachodu.

— Bez względu na wynik naszych rozmów — rzekł lord — zaszczyt spotkania z imamem pozostanie czymś, czego nigdy nie zapomnę.

Szamił poprosił swego gościa, by usiadł. Po wypiciu rosyjskiej herbaty i skosztowaniu zwyczajnych, małych ciasteczek przystąpili do rozmowy. Imam pytał Athelstana o nowiny z Anglii oraz o to, jak dużą można mieć nadzieję na pomoc królowej Wiktorii.

Trudno było wyjaśnić, dlaczego Anglicy, przy całym swym wsparciu ludu Kaukazu w jego walce, nie byli przygotowani do udzielenia konkretnej pomocy ani też do zwiększenia dostaw broni ponad to, co Szamil już otrzymał.

Lord Athelstan przywiózł jednak osobisty prezent dla imama, złoty zegarek na łańcuszku, co najwyraźniej ucieszyło obdarowanego.

Murydzi cenili zegarki wyżej niż klejnoty i w czasie wypraw przedkładali je ponad inne łupy.

Szamil nie mógł przyjąć prezentu bezpośrednio z rąk chrześcijanina. Lord Athelstan położył więc zegarek obok, na stole, skąd w chwilę później wziął go służący.

— Mój prezent Wasza Ekscelencja otrzyma jutro — wyjaśnił Szamil. — Są to dwa wspaniałe ogiery kabardyńskie. Jestem przekonany, że przydadzą się w czasie powrotnej podróży.

Lord podziękował, po czym ostrożnie stwierdził:

— Proszono mnie, bym poznał los pańskich więźniów.

Wydało się, że na twarzy Szamila pojawił się niepokój.

— Słyszał pan, co się zdarzyło?

— Dowiedziałem się jeszcze w Indiach — odrzekł lord Athelstan — że podczas ataku na Czinondali pojmał pan Jej Wysokość księżną Annę Czawczawadze, jej siostrę księżną Warwarę, jej siostrzenicę księżną Ninę oraz kilkoro ich dzieci.

— Tak, to prawda. Są zatrzymani jako zakładnicy. I będą nimi do chwili, gdy zostanie zwrócony mi syn.

Lord Athelstan wiedział, że w 1839 roku Dżemmal Eddin — syn Szamila — został w bitwie zakładnikiem. Szamila, otoczonego przez duże siły Rosjan, zmuszono wtedy do kapitulacji.

Dżemmal w wieku ośmiu lat został zabrany do Sankt-Petersburga. Był to cios dla dumy Szamila jako przywódcy, ale też stanowiło dramat jego ojcowskiej miłości.

Spiskował przez trzynaście lat, snuł plany, cierpiał i walczył, usiłując znaleźć sposób na uwolnienie syna. Teraz zaś wszystko wskazywało na to, że zwycięstwo leży w zasięgu ręki.

Więził gruzińskie księżne i ich dzieci w Dargo-Vedin już od siedmiu miesięcy. Jednocześnie prowadzone były negocjacje zmierzające do wymiany ich, wraz z okupem, na Dżemmala Eddina.

Lord Athelstan wiedział, że to nie Szamil żądał za zakładników olbrzymiej sumy miliona rubli, lecz jego Murydzi, którzy z biegiem lat stawali się coraz bardziej zachłanni. Potrzebowali pieniędzy, aby odbudować auły zburzone w czasie wojny i nabyć nową broń potrzebną do dalszego prowadzenia walki. Ujęcie księżniczek gruzińskich wywołało na całym świecie sensację. Fakt, że chrześcijańskie kobiety więzione są przez muzułmanów jako zakładniczki, w wielu krajach spotykał się z oburzeniem.

Athelstan widząc Szamila nabrał przekonania, że poza dużymi niewygodami, których zmuszone są doświadczać, kobietom została zapewniona nietykalność.

Nie był natomiast pewien, czy Szamil wie, iż jego syn przez długie lata pobytu w Rosji odebrał typowo zachodnie wychowanie.

Car, chłodny i obcy zarówno wobec bliskich, którzy go nigdy nie rozumieli, jak i wobec większości arystokratów w Petersburgu, miał duży sentyment dodzieci. Przyjął on Dżemmala Eddina pod swoją opiekę i kierował jego wychowaniem.

Decydując się na opiekę nad Eddinem, car opłacał wszystkie wydatki związane z jego wychowaniem z własnych funduszy, kazał również przyprowadzać go do Pałacu Zimowego kiłka razy w tygodniu. Planował, że chłopiec wstąpi do Korpusu Paziów, gdzie wychowywani byli synowie rosyjskiej arystokracji, później zaś otrzyma nominację w jednym z Pułków Gwardii.

Księżne Kaukazu, które przysięgały wierność Rosji, a nie Szamiłowi, cieszyły się dużą popularnością na carskim dworze. Nazywano je „Wściekłymi Orlicami” i mawiano, że spacerując ulicami, odwiedzając dwór, bywając w salach balowych czy wojskowych koszarach Petersburga, „rzucały spojrzenia orlic i szły lekkim, płynnym krokiem tak dla nich charakterystycznym”.

Wszystkie damy były dla nich pełne szacunku i podziwu.

Księżne wspaniale jeździły konno. W pełnym galopie stały w strzemionach, trzymając cugle w zębach wymachiwały trzymanym w każdej ręce kindżałem i „szaszką”, to znów zeskakiwały na ziemię, by po chwili wskoczyć na konia.

Lord Athelstan odwiedził Sankt-Petersburg zaledwie trzy lata temu. Spotkał wtedy Dżemmala Eddina i zdał sobie sprawę, że został on ulubieńcem nie tylko cara, lecz też całego dworu. Był wyjątkowo popularny. Jego duże, smutne, ciemne oczy, wystające kości policzkowe i gęste, czarne, jedwabiste włosy sprawiały, że wyróżniał się nawet wśród najprzystojniejszych młodych Rosjan. Wspaniale jeździł konno i znał szereg języków; był muzykalny; studiował astrologię i lubił malować.

Rzecz znamienna, pomyślał Athelstan, że rzadko nosił swój narodowy strój, nawet czerkieskę, która nadawała każdemu mieszkańcowi Kaukazu wygląd śmiałka.

Wolał nosić mundur rosyjski i to było wyrazem jego wewnętrznych przeobrażeń, których efektem była skłonność do zachodniego stylu życia.

Lord Athelstan zastanawiał się, czy uświadomić Szamilowi fakt, że jeśli jego syn miałby szansę tu powrócić w zamian za gruzińskie księżne, to wróci bardzo niechętnie. Ale ze zwykłą sobie powściągliwością zdecydował, że nie powinien w to ingerować. Poproszono go tylko, by zapytał o zdrowie księżniczek i ustalił, jak szybko wymiana może dojść do skutku.

— W tej chwili znajdujemy się w impasie — wyjaśnił Szamil. — Rozumiem, że wkrótce zwrócą mi syna, ale najwyraźniej u Rosjan wystąpiły trudności w zebraniu pieniędzy na okup.

— Czy Ich Wysokości są w dobrym zdrowiu? — zapytał lord Athelstan.

— One należą do mojego dworu — odparł Szamil.

— Czy będę mógł się z nimi zobaczyć?

Nastąpiła krótka pauza, po czym Szamil powiedział:

— Chciałbym rozmawiać z Waszą Ekscelencją na temat osobisty.

— Uznam to za zaszczyt — odrzekł lord Athelstan.

Szamil uczynił ręką gest, który oznaczał, że uzbrojeni Murydzi oraz tlumacz mają opuścić pokój, pozostawiając ich samych.

Zapanowała cisza, którą przerwał Szamil:

— Proszę pana o przysługę.

— Jeśli jest to możliwe, może pan uznać tę przysługę za już wyświadczoną — w kwiecistym stylu Wschodu odparł lord.

Szamil zawahał się i Athelstan odniósł wrażenie, że ma trudności w wyrażeniu swej myśli. Po chwili wyznał:

— Pomiędzy tymi, których trzymam jako zakładników, są dwie osoby, które znalazły się tu przypadkowo.

Lord Athelstan uniósł brwi, a Szamil ciągnął:

— Pan rozumie, że wydałem rozkazy, by ująć każdego, kto przebywał w domu księcia Dawida Czawczawadze. Moi ludzie nie potrafili odróżnić poszczególnych osób.

— Rozumiem — zgodził się Athelstan.

— Przypadkowo była tam francuska guwernantka, pani Drancy, której obecność sprawia nam tylko kłopot.

W czasie gdy to mówił, na jego ustach pojawił się blady uśmiech i lord Athelstan domyślił się, że Francuzka nie zachowuje się z taką godnością i rezerwą jak księżne.

— W Czinondali przebywała również zaledwie siedemnastoletnia niezamężna przyjaciółka księżnej Niny.

Lord Athelstan słuchał w milczeniu, ciekaw, co Szamil zamierza mu jeszcze ujawnić.

— Nazywa się Natasza Melikow. Ona i jej młodszy — dziewięcioletni brat zostali przywiezieni razem z innymi, mimo iż jako zakładnicy nie mają dla nas żadnego znaczenia.

— Dlaczego? — spytał lord Athelstan.

— Są sierotami i jak mówią, nie mają nikogo, kto chciałby podjąć jakiekolwiek kroki, by ich wykupić — wyjaśnił Szamil.

— Zatem mogą powrócić do Rosji z resztą pańskich więźniów, z chwilą gdy warunki wymiany zostaną ustalone?

— Moi ludzie nie są skłonni rozstawać się z dwójką rosyjskich arystokratów, którzy nie są w stanie zapłacić za swe uwolnienie — rzekł wprost Szamil. — Muszę znaleźć jakieś inne rozwiązanie.

Lord Athelstan milczał. Miał wrazenie, że był z tym w jakiś sposób związany, ale w tej chwili nie potrafił sobie do końca tego uzmysłowić.

— Hrabianka Natasza jest wyjątkowo atrakcyjna — mówił Szamil. — Według wszelkich kryteriów jest ona niewątpliwie bardzo piękna. Dlatego przy uzgadnianiu z nią warunków ustaliłem, że zostanie żoną sułtana Abdul Aziza.

— Przy uzgadnianiu warunków? — ostro zapytał Athelstan.

— W zamian za co — ciągnął Szamil — jej brat, książę Dymitr, będzie wymieniony na innych moich więźniów.

Lord Athelstan był zbyt doświadczonym dyplomatą, by wyrazić w jakikolwiek sposób swe odczucia. Wiedział jednak, jak świat zareaguje na fakt, że chrześcijanka zostanie żoną sułtana Turcji — muzułmanina, który ma już cztery żony i olbrzymi harem nałożnic.

Jakby zgadując jego myśli, Szamil uśmiechnął się lekko i rzekł:

— Chciałem zapytać Waszą Ekscelencję, czy może pan odprowadzić tę młodą kobietę do Konstantynopola, gdzie, jak rozumiem, wsiądzie pan na statek płynący do Anglii.

Lord Athelstan lekko zesztywniał, po czym odparł:

— Pan rozumie, że jest to zupełnie niemożliwe. Jestem dyplomatą i w każdym kraju, który odwiedzam, chroni mnie immunitet dyplomatyczny, ponieważ nie mieszam się do niczego z wyjątkiem spraw dotyczących mego kraju.

Odniósł wrażenie, że Szamil nie do końca zrozumiał sens jego słów, więc dodał:

— Jest nie do przyjęcia, abym wziął pod swoją ochronę kobietę, która zgodziła się poślubić sułtana. To by głęboko dotknęło Rosjan, których kraj muszę przemierzyć, gdy opuszczę to miejsce.

— Przypuszczałem, że Wasża Ekscelencja zajmie takie stanowisko — stwierdził Szamil zupełnie niezrażony. — Prawdę mówiąc, sugerowała to sama hrabianka.

— Zechce pan, proszę, przekazać hrabiance moje wyrazy ubolewania — chłodno powiedział lord Athelstan. — Niczego w tej sprawie nie mogę zrobić, by wyświadczyć przysługę jej czy panu.

Szamil skinął głową i rzekł:

— Wasza Ekscelencja zdaje sobie sprawę z tego, jak ważny jest dla mnie ów problem. Ten dar jest bardzo istotny, ponieważ sułtan jako muzułmanin zawsze udzielał mi wsparcia i życzył jak najlepiej.

Przerwał na chwilę, po czym kontynuował:

— W każdym razie, jeśli mam dalej prowadzić wojnę z Rosjanami, muszę prosić o coś bardziej konkretnego, jak ludzie i uzbrojenie. Leży to nie tylko w interesie mojego kraju, lecz również Wielkiej Brytanii.

— Doceniamy to — przyznał lord Athelstan.

— Najistotniejsze jest, by mój dar dotarł nietknięty — mówił dalej Szamil. — Niezależnie od cierpień hrabianki, jeśliby została zhańbiona w czasie podróży, to po przybyciu do pałacu sułtana czeka ją powolna śmierć, egzekucja przy użyciu najbardziej bolesnych metod.

Lord Athelstan pomyślał przez chwilę o tureckich metodach zadawania śmierci przez uduszenie, o wrzucaniu do Bosforu źle prowadzących się konkubin oraz o niewyobrażalnych torturach, o których opowiadali znawcy Wschodu.

Utwierdzało go to tylko w przekonaniu, że w tej sprawie nie może wziąć udziału.

— Zechce pan jeszcze raz przyjąć moje wyrazy ubolewania — rzekł cicho.

Szamil nie odpowiedział. Powstał i to oznaczało koniec spotkania. Zanim wyszedł, dodał jeszcze:

— Spotkamy się po zachodzie słońca, Wasza Ekscelencjo, i mam nadzieję, że do tego czasu przemyśli pan sprawę, o której rozmawialiśmy.

Wyszedł, zanim Athelstan zdążył odpowiedzieć. Po chwili pojawił się zarządca domu, Hadżio, by zaprowadzić go na spoczynek do przygotowanej kwatery.

Pomieszczenie, które miał zajmować, było niewielkie. Znajdowała się tam tylko mata na podłodze oraz półki, na których leżała zwinięta pościel, na wypadek gdyby była potrzebna.

Lord Athelstan zawsze woził ze sobą wszystko, co mogło zapewnić mu komfort. Majordomus, będący niegdyś starszym sierżantem w jego regimencie, wiedział, że zawsze poradzi sobie z wszelkimi problemami, nawet gdyby znaleźli się na biegunie północnym.

Hawkins miał wygląd prostego Anglika, lecz w istocie był bystrym i zapobiegliwym człowiekiem. Znał szereg obcych języków, potrafił porozumiewać się nawet w dialektach, co zdumiewało jego pana.

— Co sądzisz o Dargo-Vedin? — spytał go lord.

— Równie dobrze mogli osiedlić się w orlim gnieździe, Milordzie — odparł Hawkins.

Obejrzał się przez ramię, jakby obawiając się, że ktoś może podsłuchiwać, i powiedział stłumionym głosem:

— Z tego, co słyszę, Milordzie, wynika, że ci ludzie niedługo już wytrzymają ataki Rosjan.

— Dlaczego tak myślisz? — zapytał słuchający z uwagą lord Athelstan.

W tego typu podróżach obdarzał Hawkinsa szczególnym zaufaniem. Polegał na jego obserwacjach i umiejętności śledzenia miejscowych plotek w tym samym przynajmniej stopniu co na własnych, zdobytych kanałami dyplomatycznymi.

— Wielu tubylców, Milordzie — mówił Hawkins — dezerteruje i przechodzi na stronę Rosjan. Wolą łączyć się ze stroną wygrywającą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: