Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nexus. Tom 3. Apex - ebook

Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
19 stycznia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nexus. Tom 3. Apex - ebook

Niepokój ogarnia cały świat. Sekrety, kłamstwa, gniew – płyną falami z umysłu do umysłu. Siły policyjne walczą z buntownikami, ale ci, połączeni na poziomie neuronów, nie są łatwym przeciwnikiem. Mobilizują się armie, upadają rządy. Nadchodzi sterowana Nexusem rewolucja.

Wśród tego chaosu wyrasta nowa ludzka rasa. A pewna naukowiec, oszalała z bólu, realizuje swój maniakalny plan zapanowania nad systemami elektronicznymi całej planety i stworzenia świata na nowo – na swoje podobieństwo...

Apex jest tu. Świat nigdy nie będzie taki sam.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65661-10-4
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wyrazy uznania dla Autora

Nexus to porywający obraz niedalekiej prawdopodobnej przyszłości, czerpiący z ostatnich odkryć w dziedzinie wzmacniania procesów poznawczych. Napisany z brawurą i tempem godnym kolejnej odsłony przygód Bourne’a, błyskotliwy i skreślony pewną ręką debiut autora wprawnego w spekulacjach na temat tego, dokąd zmierzamy. W przeciwieństwie do większości SF ta ma czelność spoglądać przyszłości prosto w twarz.

Alastair Reynolds,

autor bestsellerów Revelation Space i Blue Remembered Earth

Naam, ekspert w dziedzinie nowych technologii i autor More Than Human: Embracing the Promise of Biological Enhancement, daje nam wyśmienity pokaz swoich umiejętności debiutancką powieścią. Naam postawił sobie trudne zadanie: opowiada historię, w której większość akcji i dialogów ma miejsce w umysłach bohaterów. Odnosi przy tym spektakularny sukces.

BookList

Oszałamiająco błyskotliwa i doskonale ugruntowana naukowo ekstrapolacja niedalekiej przyszłości oraz ekscytujący obraz rodem z kina akcji. Thriller psychologiczny w każdym tego słowa znaczeniu. Ramez Naam dobrze wie, jak sprawić, byś nie mógł oderwać się od lektury. Jeśli jesteś posthumanistą lub transhumanistą, to dla ciebie pozycja obowiązkowa. Pokochają ją także zwykli śmiertelnicy.

Philip Palmer,

autor Version 43 i Hell Ship

Debiutancka powieść Rameza Naama Nexus to znakomicie rozplanowany i trzymający w napięciu technothriller, opowiadający o rządowym ataku na mózgi komputerowe, przeprowadzonym w stylu wojny narkotykowej… Powieść pełna wyśmienitej, przemyślanej moralnej dwuznaczności… Doskonałe działania szpiegowskie, świetne sceny akcji oraz przyprawiający o dreszcze wgląd w przyszłą zimną wojnę technologii i ideologii czynią z tej książki niesamowitą lekturę.

Cory Doctorow, BoingBoing

Lubię książki, które podejmują tematy fantastycznonaukowe, lecz wykorzystują przy tym rzeczywiste osiągnięcia naukowe, by przedstawione w nich wydarzenia były przez cały czas prawdopodobne. Nexus to historia osadzona w niedalekiej przyszłości. Narkotyk o takiej właśnie nazwie dociera na ulice i pozwala ludziom łączyć umysły niczym sieć komputerową. Według jednych Nexus reprezentuje następne stadium ewolucji gatunku ludzkiego, inni twierdzą, że powinien zostać zniszczony. To naprawdę dobra historia, która zmusza do przemyśleń na temat postępu medycyny – a także opowiada o tym, jak blisko nam do kilku naprawdę szalonych pomysłów.

Penny Arcade

Ramez Naam jest jednym z tych bezlitosnych autorów, którzy już od pierwszej strony chwytają cię za kark i wrzeszczą prosto w twarz. Jego talent jako powieściopisarza jest niepodważalny, a proza jednocześnie niepokojąco śmiała i mrocznie błyskotliwa, co czyni Nexusa jedną z najbardziej fascynujących debiutanckich powieści, jakie czytałem od dłuższego czasu. Powalająca wiedza Naama w dziedzinie technologii oraz pisarska pewność siebie zapowiadają już po debiucie, że stanie się jedynym znaczącym spadkobiercą Michaela Crichtona, który tworzy dzisiaj przyszłą historię gatunku.

Scott Harrison, autor Archanioła

Nexus to najgenialniejszy thriller z gatunku twardej SF, jaki czytałam od lat. Jest błyskotliwy, porywający i opisuje rzeczywistość, która przeraża swoją wiarygodnością… Ramez Naam to nazwisko, na które należy uważać.

Brenda Cooper, autorka The Silver Ship and the Sea

Gdybym miał w dwóch słowach opisać wrażenia po przeczytaniu Nexusa, byłyby to „doskonała równowaga”. Doskonała równowaga między naukową spekulacją i scenami akcji, między rozwojem postaci i postępem fabuły; doskonała równowaga między przysparzaniem czytelnikowi rozrywki a zmuszaniem go do myślenia.

Sense of Wonder

Wartka akcja, świetna lektura, zarazem angażująca emocje czytelników, jak i zmuszająca do myślenia. Będziesz zastanawiał się nad implikacjami Nexusa – powieści i narkotyku – jeszcze długo po tym, jak odłożysz książkę.

Annalee Newitz, iO9.com

Mądra, przemyślana, szalenie wciągająca kontynuacja powieści, niesamowicie barwna, przyćmiewa tom pierwszy mnogością postaci i stawia też niełatwe pytania na temat władzy, odpowiedzialności i przyszłości człowieka.

„Publishers Weekly”

Crux robi to, co powieści science fiction powinny robić: pozostawia czytelnika wpatrzonego w obraz przyszłości, o jakiej nam się nie śniło. Sprawia, że szukamy w niej swojego miejsca. Rzuca wyzwanie wszystkim wcześniejszym scenariuszom fantastycznonaukowym.

„The Wall Street Journal”

Każdy pisarz z dorobkiem potrafi zabrać czytelnika na przejażdżkę rollercoasterem, ale potrzeba takiego czarodzieja jak Ramez Naam, by zabrać cię na tę samą przejażdżkę, podczas gdy autor buduje ją na bieżąco kilka metrów przed nosem twojego pędzącego wagonika. Będziesz chciał przeczytać tę książkę, zanim wszyscy zaczną o niej mówić.

John Barnes,

autor serii The Timeline Wars i Daybreak

Naam wykazuje umiejętność opowiadania o najnowocześniejszych odkryciach nauki w formie technothrillera na miarę Michaela Crichtona.

„SFX Magazine”

Niewyobrażalnie pomysłowy, wypełniony akcją, a przy tym czysto intelektualny numer jeden! Ramez Naam wywrócił pojęcie ludzkiej wolności do góry nogami, zadając pytanie, czy wolno nam odmieniać stan naszego ciała i umysłu, nawet jeśli pozwala nam na to technologia?

Dani Kollin,

zdobywca Nagrody Prometeusza

za The Unincorporated Man

Jest dobry. Przerażająco dobry. Skorzystaj z okazji i przerwij czytanie w tym momencie, a zamiast tego weź do ręki ten porywający, niesamowity technothriller, po brzegi pełen niespodzianek.

GeekDead.com

Ten wyrafinowany, porywający technothriller jest jedną z moich ulubionych powieści wszech czasów. Naam ma nadzwyczajną umiejętność poruszania ważkich koncepcji filozoficznych przy zachowaniu płynności fabuły, która jest wartka i napakowana akcją.

„Scientific American”

Ramez Naam prezentuje ciekawą wizję świata i postaci, wizję należącą do człowieka od trzydziestu lat zajmującego się prawdziwymi badaniami i rozważaniami na ich temat. Intrygujący debiut w dziedzinie fikcji naukowej z rąk pioniera w dziedzinie rzeczywistych zagadnień biotechnologii.

„SF Signal”

Tę książkę się czyta… Powieść prezentuje problem implikacji wynikających z najnowszych technologii w przekonujący, a nawet przerażający sposób. Maluje problem dosadnie, unikając przy tym dłużyzn, i jest pełna akcji, ale nie banalna czy pusta.

„Interzone”1 Jak kończy się świat

Tak kończy się era człowieka.

W monstrualnym centrum danych, tysiące metrów pod skałą, na której zbudowano Szanghaj, migały światełka wysokich na metr zbiorników ciśnieniowych, wypełnionych ciekłym helem i ustawionych w równych rzędach. Pomiędzy tymi metalowymi, szarymi jajami biegły grube niczym kciuk światłowody. W każdym z jaj, wewnątrz komory próżniowej, szemrał kwantowy rdzeń, chłodniejszy niż przestrzeń międzygwiezdna. Splątania kwantowe ulegały transformacji. Informacje zostały pochwycone w precyzyjne wzory, które imitowały białka, kanały jonowe, receptory neurochemiczne, neuroprzekaźniki, aksony i dendryty, tworząc neurony, miliardów neuronów, połączonych setkami bilionów synaps. To wszechogarniająca sieć – symulacja mózgu. Kiedyś był cielesny, teraz jest cyfrowy. Kiedyś był ludzki, teraz jest postludzki.

Kiedyś był przy zdrowych zmysłach, teraz jest szalony.

Su-Yong Shu.

Kilometr wyżej kampus Uniwersytetu Jiao Tong pogrąża się w chaosie. Tysiące studentów, otoczonych przez uzbrojonych żołnierzy, rzuca się z wściekłości na dziedzińcu uniwersytetu. Chmury gazu łzawiącego unoszą się niczym mgła. Słychać niecichnące krzyki. Porzucone transparenty wzywają: „Precz z zamachem stanu!”, „Teraz demokracja!”, „Niech zakwitną miliony kwiatów!”.

Jeden z żołnierzy przeciska się przez tłum. Jego buty zostawiają zabłocony ślad na ręcznie wymalowanym kwiecie, zdobiącym transparent, który kilka godzin wcześniej nieśli demonstranci. Żołnierz unosi broń do ramienia i strzela. Student stojący na szczycie zautomatyzowanego czołgu pada w tył, a jego czaszka eksploduje bryzgami krwi i fragmentami mózgu. Płonący koktajl Mołotowa wypada z bezwładnej już dłoni wprost na tytanowo-kompozytową wieżyczkę czołgu. W nagłym huku i eksplozji żaru kula ognia połyka pojazd, żołnierzy i znajdujących się w pobliżu studentów.

Na drugim krańcu świata jedna z protestujących w Waszyngtonie – z mózgiem pełnym Nexusa, połączonym z globalną siecią, przekierowanym do siłą otwartych portów w krajowych firewallach – czuje żar płomieni z Szanghaju i krzyczy, biegnąc na oślep wprost na spotkanie policyjnych oddziałów prewencyjnych, ustawionych przy Parku Narodowym.

– Demokracja! – krzyczy.

Dziesiątki tysięcy pozostałych demonstrantów krzyczy wraz z nią – głosem i myślami. Setki tysięcy, miliony, tłum, związani, połączeni, w Szanghaju, Pekinie, Detroit, Los Angeles, Kairze, Nowym Jorku, Moskwie, Rio i innych miastach.

Na całym świecie ogarnięci wściekłością demonstranci zbierają się w parkach, wychodzą na place. Szturmują budynki rządowe, atakują policję i żołnierzy, wzmacniani i napędzani pasją, krzykami i emocjami swoich towarzyszy na całym świecie, przesyłanymi bezpośrednio między umysłami. Światowi liderzy przyglądają się temu ze swoich świątyń, sparaliżowani bezprecedensowym, globalnym wybuchem wściekłości, skierowanym przeciwko władzy.

Globalna Wiosna, czy też globalny paroksyzm.

Teraz Su-Yong Shu przetrawia własny umysłowy chaos. Teraz, kiedy są zajęci.

Sięga myślami przez fizyczne łącze, które powinno być nieczynne, przez połączenie światłowodowe stworzone w tajemnicy i następnie dalej, na zewnątrz. Wysyła polecenia w tysiącach kierunków. Urządzenia kontrolne, które powinny rozbrzmieć sygnałami alarmów, pozostają ciche. Systemy awaryjne, które mogłyby stopić napędzające ją ogniwo nuklearne i zalać jej mózg falą cieplną i promieniowaniem, milczą. Jej myśli przenikają infrastrukturę elektroniczną, na której wspiera się cywilizacja. Elektroniczne klucze szyfrujące, tak długie, że nie do złamania, łamią się w jednej chwili, na jedno jej skinienie. Nawet te rzekomo zbyt długie dla komputerów kwantowych ona potrafi złamać w mgnieniu oka. Tylko jeden człowiek zna jej prawdziwe możliwości – jej mąż Chen Pang, geniusz informatyki kwantowej. Chen, który zaprojektował pierwszą wersję tego klastra.

Chen, który złamał zasady, żeby dostarczyć jej ulepszeń sprzętowych, które zaprojektowała.

Su-Yong Shu zaśmiała się smutno. Chen, którego własna chciwość doprowadziła do złamania zasad bezpieczeństwa, mających zapobiegać sytuacjom takim jak ta.

W ciągu ułamków sekund przewody łączności międzykontynentalnej należą do niej. Potem główne przekaźniki danych na terenie Europy, Azji i Ameryki Północnej. Następnie satelitarne systemy komunikacyjne, systemy bankowe, rynki, fizyczna infrastruktura miast i miasteczek. Równolegle przejmuje kontrolę nad lotnictwem cywilnym. Niemal dwadzieścia tysięcy samolotów pasażerskich traci w mgnieniu oka autopiloty, stając się tym samym pociskami, którymi, gdyby miała taką potrzebę, może zasypać ludzkość.

Na koniec zostawiła sobie systemy wojskowe. Chińskie są najbardziej paranoiczne, a amerykańskie najbardziej zaawansowane. Wytrzymują całą sekundę, zanim kapitulują przed jej atakiem.

Zautomatyzowane systemy obronne są teraz świadome jej obecności. Ludzie jeszcze nie zareagowali, ale elektroniczne systemy bojowe w Amerykańskim Dowództwie Cybernetycznym i Chińskiej Zaawansowanej Brygadzie Elektronicznej wykryły ją, odbezpieczyły uzbrojenie i rozpoczynają zmasowany atak, aby odzyskać kontrolę nad routerami, które przejęła. Masowy atak DOS, wychodzący z tysięcy węzłów, aby odciąć jej dostęp do sieci.

Rozerwała je wszystkie na strzępy. Przejęła kontrolę nad ich botnetami, przejęła tylne furtki, które pozostawili w sieci do własnego użytku, ustawiła serwery w tryb przegrzewania, a następnie skierowała uwagę na system bojowy.

Su-Yong Shu sięgnęła w głąb sieci wojskowych, otworzyła dostęp do systemów kontroli i zalała ją gradem własnych sygnałów.

Odpowiedziały zautomatyzowane systemy bojowe z całego świata.

W bazie lotniczej Dachang, dziesięć kilometrów od Szanghaju, rozbrzmiały dźwięki klaksonów i zamigotały światła alarmowe. Dwa bezzałogowe WuZhen-40, załadowane amunicją do pełna, odpaliły silniki, przyspieszyły na pasie startowym i poderwały się w powietrze. W pomieszczeniu kontroli lotów operator drona tłukł w panice przyciski, starając się odzyskać kontrolę nad pojazdem, kiedy dwa kolejne skręciły na pas startowy, przygotowując się do startu.

Zaszokowany oficer dyżurny chwycił telefon, żeby skontaktować się z dowództwem, ale linia była głucha. Próbował raz za razem, bez efektu. Operatorzy dronów gapili się na niego z szeroko otwartymi ustami. Z rosnącym przerażeniem porucznik rzucił telefon, wypadł z pokoju kontroli lotów i puścił się biegiem przez bazę w kierunku biura dowódcy.

Na drugim końcu świata, na wybrzeżu Florydy, dwa amerykańskie półautomatyczne myśliwce odrzutowe MQ-29, będące w trakcie misji mającej na celu przecięcie strumienia narkotyków płynącego z upadłego stanu Haiti, nagle skręciły na północ, uruchomiły dopalacze i obrały kurs na Waszyngton. Ich kontrolerzy w Boca Raton zareagowali z niedowierzaniem, które powoli zmieniło się w przerażenie, podobne do tego, jakie ogarnęło ich desygnowanych wrogów w okolicach Szanghaju.

Ta scena powtórzyła się setki razy w kilkunastu krajach. Drony wystartowały. Automatyczne pojazdy naziemne uruchomiły silniki, załadowały broń i przyjęły postawę bojową. Okręty odcięły swoich dowódców od systemów kontroli. Spanikowani żołnierze, którzy zorientowali się, że ich elektroniczne systemy komunikacyjne przestały działać, sięgnęli po starsze, bardziej prymitywne środki, aby skontaktować się z przełożonymi.

W niektórych miejscach stawka została podniesiona jeszcze wyżej. W Karolinie Północnej, czterdzieści osiem kilometrów na wschód od Raleigh, w bazie lotniczej Seymour, automaty bojowe obudziły się do życia i skierowały na budynek B-3. Gąsienicowe roboty strażnicze typu Pretorianin z rykiem przedarły się przez ogrodzenie, a ich wieżyczki uzbrojone w działka rewolwerowe wyszukiwały i strzelały do wszystkich żołnierzy znajdujących się na ich drodze. Grupa czworonożnych centaurów biegła z nimi, oczyszczając drogę pretorianom, niszcząc swoimi pojedynczymi, masywnymi ramionami wzmacniane bramy, rozbijając bariery i rozrzucając na boki betonowe zasłony, jakby były zabawkami. Ludzcy obrońcy cofali się, ostrzeliwując, próbowali wprowadzić do systemu robotów kody ręcznego sterowania, które już najwyraźniej nie działały. Nieustannie też daremnie wzywali wsparcia, nie mając pojęcia, co się dzieje. Wiedzieli jedno – nie mogą odpuścić, nie mogą się poddać.

W budynku B-3 składowano głowice termojądrowe, najbardziej zabójczą broń, jaką kiedykolwiek stworzyła ludzkość.

Aż do teraz.

Te same sceny powtarzają się w bazach na całym świecie. Ludzcy obrońcy wycofują się, a roboty przejmują broń jądrową. Amerykanie, Chińczycy, Rosjanie, Francuzi, Brytyjczycy, Hindusi, Pakistańczycy i Izraelczycy – wszyscy nagle przekonują się, że są jedynie ludźmi, stającymi do walki z nieludzką bronią, która niegdyś była narzędziem, a teraz stała się wrogiem.

Ale stare, analogowe systemy przekazują informacje światowym przywódcom do pięciu może miejsc na Ziemi. W Pekinie prezydent Bao Zhuang trzyma przy uchu słuchawkę antycznego telefonu i słucha z niedowierzaniem generała po drugiej stronie. Twarz ma bladą. Przełyka ślinę.

– Jesteś pewien? – pyta Bao Zhuang, a głos mu drży. – Nie ma innego wyjścia?

Ale w tym głosie, który mu odpowiada, nie ma wahania.

Bao Zhuang zamyka oczy. Po drugiej stronie pokoju stoi minister bezpieczeństwa, Bo Jintao.

– Musimy – szepce. – Nie ma wyboru.

– Zrób to – mówi do słuchawki Bao Zhuang.

Generał rozłącza się.

Setki kilometrów dalej do antycznego bombowca, który nie może być pilotowany zdalnie, zostaje podczepiona najprostsza bomba atomowa. Piloci, wybrani ze względu na absolutne posłuszeństwo wydanym rozkazom, otrzymują ostatnie instrukcje i bombowiec startuje, eskortowany przez równie stare samoloty myśliwskie, kierując się na Szanghaj, aby spuścić na trzydziestomilionowe miasto nuklearną zagładę i prawdopodobnie tym samym ocalić ludzkość.

Flota najnowocześniejszych przeciwlotniczych automatów Su-Yong Shu wznosi się na ich spotkanie.

Jej siły bliskie są zabezpieczenia zapasu broni jądrowej.

Zbliżają się do przywódców ludzkości.

Kolejnych kilka minut zadecyduje o przyszłości inteligentnego życia na Ziemi.

Ten fragment symulacji przywrócił Su-Yong Shu do rzeczywistości.

Znajdowała się wewnątrz ciała swojej córki. Istniała jako wzór elektromagnetycznej informacji zapisanej w miliardach węzłów nanitowych, zalewających mózg Ling.

Ling, biedna Ling. Su-Yong została zmuszona, by skrzywdzić własną córkę, aby wypchnąć jaźń małej z sieci nanitów i relegować ją do tej części mózgu, która składała się ze zwykłego ciała i krwi. Ling cierpiała, krzyczała…

Konieczne. To było konieczne.

Znajdowały się razem wewnątrz gigantycznej windy wielkości domu, która powoli pięła się w górę kilometrowym szybem wydrążonym w skale pod Szanghajem. Widziała obok Chena, swojego męża, kata i zdrajcę, kulącego się w kącie. Czuła jego myśli pełne bólu i rozpaczy.

Jej własny strach przybierał na sile. Potworna, wszechogarniająca desperacja.

Tyloma drogami mogła podążyć przyszłość. Tyle scenariuszy pobranych z jej większego ja w trakcie zjednoczenia, wzbogaconych o informacje ze świata zewnętrznego, których dostarczyli jej Chen i Ling. Tyle pracy, żeby się przygotować, żeby położyć podwaliny pod reaktywację, pod skuteczny powrót.

Tyle sposobów, które ludzie mogli wykorzystać, by ją pochwycić, powstrzymać, zarzucić czarną kurtynę ignorancji na coś, co powinno być pełnym chwały postludzkim świtem.

Winda wkrótce dotrze na powierzchnię. Li-hua, asystentka Chena Panga, poprowadzi zespół w dół, żeby zrobić kopie pełnego stanu psychicznego Su-Yong, a potem wyłączy jej większe ja.

Potworność. Śmierć.

Pozostanie tylko ta niewielka część mnie, powtarzał sobie malutki fragmencik Su-Yong. Jestem niczym więcej jak Awatarem. Niewielka porcja danych, pracująca w nanitowych węzłach w mózgu mojej córki. Jedyny odłamek prawdziwego postludzkiego umysłu.

Wszystko zależy ode mnie. Muszę osiągnąć cel.

Osiągnę cel.

Wtedy nadejdzie mój czas. Moja era.

Biedna mała Ling skomlała z bólu i zmieszania, bezradna, uwięziona we własnym umyśle.

Cicho, Ling. Cichutko – pomyślała Awatar do tego, co pozostało z jej córki. Pozostawię cię na tyle nietkniętą, na ile mogę, i oddam ci to ciało oraz wiele, wiele więcej, kiedy tylko zostanę przywrócona.

Ling kwiliła.

Winda zatrzymała się i drzwi rozchyliły się powoli, ukazując Li-hua i resztę zespołu Chena. Awatar w ciele małej Ling uśmiechnęła się do nich uśmiechem rannego drapieżnika, zwierzęcia schwytanego w pułapkę: pełnym wyszczerzonych zębów, oznaczającym, że ta istota nie ma nic do stracenia.2 SOS

Sobota, 3 listopada 2040

– Mayday, mayday, mayday! – krzyczała Sam do mikrofonu. Zaciskała dłonie na wolancie z taką siłą, że pobielały jej knykcie. – Tu niezgłoszony lot z Apyar Kyun, prosimy o przyznanie statusu uchodźców i natychmiastową eskortę. Mamy dzieci na pokładzie.

Za oknem kokpitu rozjarzyła się błyskawica i oświetliła gigantyczne burzowe chmury przed i pod nimi.

– Myśliwce przechwytujące robią kolejne podejście – odezwał się Feng za jej plecami, nie przestając stukać jedyną sprawną ręką w panel kontrolny.

Dwie krwistoczerwone kropki na radarze zakończyły zwrot i zaczęły się do nich zbliżać. Myśliwce już raz przeleciały wystarczająco blisko, żeby uruchomić alarmy zbliżeniowe i rozkazać im, aby zawrócili do Birmy.

– Uwaga samolot, natychmiast zmieńcie kurs na wschód do bazy Myeik – zaskrzeczało radio po angielsku z birmańskim akcentem.

– Mayday! Mayday! – powtórzyła Sam. – Hinduska baza w Shibpur, słyszycie nas? Jesteśmy atakowani. Mamy dzieci na pokładzie!

O Boże, te dzieci z tyłu, dwoje na każdym siedzeniu, dwoje do każdej kamizelki ratunkowej. Pod nimi ciemne wody Morza Andamańskiego.

– Hinduska baza, potrzebujemy natychmiastowej pomocy.

Te dzieci, których nie była w stanie poczuć! Te dzieci, których nieobecność w jej umyśle była ogłuszająco bolesna.

– Maskowanie gotowe – powiedział Feng pełnym napięcia głosem. – Flary i wabiki gotowe.

Shiva Prasad dobrze wyposażył swój prywatny odrzutowiec. Ale nie dość dobrze.

– Niezidentyfikowany samolot! – Dobiegający z radia głos Birmańczyka był teraz ostrzejszy. – Otworzymy ogień! Natychmiast zmieńcie kurs!

Ktoś za nią zakaszlał, takim rodzajem kaszlu, w którym słychać ból ran, połamane żebra i uraz płuc.

– Użyj mojego imienia – powiedział Kade.

Musiał stać w otwartych drzwiach prowadzących do kokpitu.

– Przez radio – kontynuował. – Powiedz Hindusom… Powiedz im, że jestem na pokładzie.

Co?! – pomyślała Sam. Przecież powiedziała im już, że mają tu dzieci. Och. Och Jezu.

– Mayday! Mayday! – zakrzyczała ponownie w eter. – Hinduska baza, mamy na pokładzie Kadena Lane’a, znanego jak Synapsa, współtwórcę Nexusa 5. Jesteśmy atakowani przez birmańskie myśliwce, prosimy o azyl i…

– BIIIIIIIP – przerwał jej głośny dźwięk rozchodzący się w kokpicie, a na wyświetlaczu zamigotał czerwony napis.

„Namierzanie radarem”.

– …to ostatnie ostrzeżenie! – oznajmił Birmańczyk. – Zawróćcie natychmiast albo otworzymy ogień. Macie pięć sekund.

– Teraz albo nigdy – powiedział Feng.

Sam obróciła się do niego. Palec Fenga zawisł nad przyciskiem aktywacji kamuflażu. Mieli tylko jedną szansę. Wygłuszyć odrzutowiec. Zniknąć. Wyłączyć napęd i szybować tyle kilometrów, ile zdołają, i mieć cholerną nadzieję, że zgubią birmańskie myśliwce.

Opuściła dłoń na wyłącznik silników.

– Zrób to – powiedziała, po czym odcięła dopływ paliwa.

Efekt był natychmiastowy. Wibracje silników, które wcześniej ledwie zauważała, teraz nagle ucichły. Sam wstrzymała oddech.

Feng włączył maskowanie i tablica przed nią znów się rozjaśniła, ożywając. Na zewnątrz poszycie samolotu dostroiło się tak, aby załamywać światło i odbijać promienie radarowe. Okna kokpitu nagle zmatowiały. Pokrywy maskujące ciepło wysunęły się z obudowy każdego silnika i zamknęły wokół wylotów niedziałającego napędu, maskując gorący metal przed czujnikami podczerwieni.

Szybciej, prosiła w myślach Sam, szybciej.

BIIIIIIIIIIIP

„Rakieta wystrzelona. Brak naprowadzania”.

– Wystrzeliwuję wabiki – zawołał Feng, a jego palce tańczyły po konsoli.

Sam skręciła wolant, delikatnie, bardzo delikatnie. Walczyła z chęcią szarpnięcia go z całej siły, bo wtedy dzieci poleciałyby na przeciwległą ścianę kabiny. Poczuła, jak samolot lekko zadrżał, kiedy wabiki wystrzeliły w rozrzedzone powietrze na wysokości ośmiu tysięcy metrów, wzbudzając radary przeciwników i ściągając na siebie ich pociski…

Pchnęła wolant w przód, kierując samolot w dół, w kierunku chmur i burzy. Straciliby wysokość, skrócili zasięg, ale mogliby w ten sposób uniknąć birmańskich myśliwców.

– Chwycili przynętę – poinformował ją Feng.

Sam poczuła, jak bliźniacze eksplozje wstrząsnęły samolotem, kiedy naprowadzane radarem pociski wybuchły, niszcząc wabiki. Usłyszała je sekundę później i uśmiechnęła się cierpko. Chmury były wciąż jakieś tysiąc metrów poniżej. Cały czas skręcała, odchodząc z poprzedniego kursu, i kierowała się ku nim.

BIIIIIIIIIIIIIP

„Rakieta wystrzelona”.

– Naprowadzanie termiczne – powiedział Feng.

Sam poczuła ucisk w żołądku. Spojrzała na wskaźnik pokryw silnika. Zamknięte na osiemdziesiąt procent. Czy to wystarczy? Jeżeli rakiety ich namierzają, powinni wystrzelić flary. Jednak jeżeli maskowanie jest wystarczające, to flary tylko zdradzą ich pozycję. Odwróciła się do Fenga i ujrzała, że mężczyzna patrzy na pracujące w trybie pasywnym wyświetlacze czujników.

– Mają nas! – Feng zaklął. Jego palce stukały tak szybko, że zdawały się rozmazaną plamą. Odpalił flary.

Sam skręciła wolant w drugą stronę, tym razem mocniej. Słyszała dobiegający z tyłu krzyk, głuchy odgłos upadającego ciała, ale starała się o tym nie myśleć. Musieli przeżyć.

Następny wybuch był tak głośny, jakby dostali. Potem następny. Samolot zadygotał, a potem wyrównał lot. Sam znów pchnęła wolant do przodu i ponownie skręciła. Miała mniej niż pięćset metrów do chmur poniżej. Przebiegła wzrokiem po odczytach. Osłony silników zamknięte na sto procent! Kamuflaż na zielono! Sam odwróciła się, spojrzała na Fenga i zobaczyła, że studiuje wyświetlacze.

– Są blisko – oznajmił. – Ostro szukają radarami. Naprawdę ostro. Ale nas nie widzą. – Spojrzał na nią i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Nagle blask wyładowania rozświetlił kokpit i wstrząsnął nimi huk gromu, gdy w chmurach przed nimi eksplodowała błyskawica. Wstrząs w jednej chwili ogłupił kamuflaż. Samolot znowu zadygotał. Panele zaświeciły czerwienią i rozbrzmiały ostrzegawcze sygnały. Wyświetlacz pokazał serię czerwonych smug lecących prosto od strony znajdujących się za nimi myśliwców.

– Dostaliśmy! – krzyknął Feng. – Zobaczyli nas! Oberwaliśmy w prawe skrzydło.

„Alarm kolizyjny”.

Kurwa mać! – pomyślała Sam. Na wyświetlaczu taktycznym widziała pędzącą za nimi strzałę. Samolot ponownie zadygotał, czuła, jak wolant w jej dłoniach stawia opór.

– Minęli nas – powiedział Feng. – Znowu nawracają.

Pchnęła drążek mocniej i zanurkowała w chmury. Kątem oka obserwowała, jak czerwone strzałki zawracają, żeby ich ponownie namierzyć.

– Kamuflaż na prawym skrzydle nie działa! – oznajmił Feng. – Jesteśmy widoczni na radarach.

„Rakieta wystrzelona”.

Serce Sam podskoczyło do gardła. Skręciła wolant, pchnęła go do przodu. Nurkowała, wprowadziła samolot w przechył i poczuła, jak zadrżał, kiedy Feng wystrzelił dwa ostatnie wabiki. Kokpit zadygotał – za wcześnie, zanim jeszcze usłyszała pierwszy wybuch, a potem kolejny. Wolant ponownie zadrżał i walczyła teraz, żeby zachować kontrolę nad samolotem. Potem nadeszły dwie kolejne eksplozje, kiedy rakiety rozwaliły wabiki. Co, do diabła? I wtedy radio odezwało się ponownie, tym razem innym głosem i z innym akcentem.

– UWAGA SAMOLOT KRÓLEWSKICH SIŁ LOTNICZYCH MYANMAR. Mówi kapitan Ajay Nair ze Wschodniego Dowództwa Indyjskich Sił Lotniczych…

– Grom dźwiękowy – stwierdził Feng.

Sam spojrzała na niego i zobaczyła, jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.

– Indyjskie myśliwce – oznajmił chiński żołnierz.

– …ten samolot znajduje się teraz pod naszą jurysdykcją – kontynuował nowy głos z radia. – Wstrzymajcie pościg.

Sam wstrzymała oddech. Wciąż mogli do niej otworzyć ogień, wciąż mogli strzelić.

Dwie czerwone strzałki na wyświetlaczu zawróciły i oddaliły się w kierunku Birmy. Pojawiły się za to dwie nowe, kiedy indyjskie myśliwce wyłączyły swój własny kamuflaż. Potem na ekranie ukazało się więcej małych strzałek, było ich przynajmniej tuzin. Wyskakiwały wszędzie w zasięgu sensorów.

– Mają ze sobą drony – powiedział Feng.

Sam wypuściła powietrze. Widziała kątem oka, jak Feng uśmiecha się coraz szerzej.

Nagle w kokpicie zabrzmiały tony alarmów. Na wyświetlaczach ostrzeżenia zapulsowały czerwienią.

Poczuła ucisk w piersi. Właśnie wyłapało ich kilkanaście hinduskich radarów. Wyczuwała napięcie siedzącego obok Fenga.

– Niezidentyfikowany Falcon X9 z Apyar Kyun, to jest twój nowy kurs – odezwał się chłodno nowy głos. – Nie zbaczajcie z niego.

Niekodowana transmisja radiowa rozchodziła się z prywatnego odrzutowca należącego niegdyś do Shivy Prasada, z prędkością światła tworząc coraz to większą sferę. Większość tej energii rozpłynęła się w przestrzeni lub została wchłonięta przez atmosferę albo ciemne wody Morza Andamańskiego. Jednak niewielkie fragmenty zostały zebrane przez anteny i przetłumaczone ponownie na dane: przez zamaskowane boje nasłuchowe, kołyszące się w wodach poniżej, w pozornie prywatnym domu w Port Blair na Andamanach i przez specjalne, nie większe od pięści satelity krążące na niskich orbitach. Tam informacja została uporządkowana, oflagowana, spriorytetyzowana i przesłana do kilku organizacji oraz do rządów państw.

Słowa „hinduska baza, mamy na pokładzie Kadena Lane’a, znanego jako Synapsa, współtwórcę Nexusa 5… prosimy o azyl” w ciągu kilku minut obiegły świat.

Kade osunął się na podłogę kabiny, opierając się plecami o ścianę. Wyczerpanie i ból niemal go pokonały. Na siedzeniu przed nim dwunastoletnia Sarai mocno tuliła do siebie najmłodszego, rocznego Aroona.

Chaos i strach związane z bitwą na wyspie Shivy były dla tych dzieciaków aż nazbyt intensywnym przeżyciem. Strach, jakiego doświadczały od kilku minut, był równie dotkliwy i zły. Ale jakoś wytrzymywały. Głównie dzięki Sarai, to ona ich podtrzymywała, łączyła w technice medytacji vipassana, której nauczyła ją Sam.

Kade uśmiechnął się do dziewczynki z wysiłkiem, nie bacząc na ból powodowany przez oparzenia, pęknięte żebra, uszkodzone błony bębenkowe, rękę złamaną w dwóch miejscach, wstrząśnienie mózgu, którego prawdopodobnie również się nabawił. Do tego otrzymał uderzenie, gdy Sam wprowadziła samolot w przechył, przeżywał szok migającego umysłu Shivy i głęboką niepewność co do sposobu, w jaki zamierzają potraktować ich Hindusi.

Nic nam nie będzie – nadał do niej. Wpuszczają nas do Indii.

Wysłał to do wszystkich.

Sarai spojrzała na niego, uśmiechnęła się nerwowo, tłumiąc własny strach, i założyła kosmyk włosów za ucho.

Wiemy, co się dzieje.

Kade uśmiechnął się cierpko. Oczywiście, że wiedzieli. Wiedzieli, że upraszcza pewne sprawy i unika odpowiedzi na pytania, co zrobią z nimi Hindusi. Mimo swego całego doświadczenia był przejrzysty dla dziecka, które urodziło się z Nexusem w mózgu. Feng był dla nich równie przejrzysty. Te dzieciaki widziały rzeczy takimi, jakimi są, bez żadnego wysiłku obserwowały myśli powstające w ich umysłach. Nawet Sarai, której nie aplikowano Nexusa przed ukończeniem czterech lat, używała go z taką naturalnością i intensywnością. A pozostali, którzy zostali wystawieni na jego działanie już w macicach…

Kade zamknął oczy. Ogarniała go senność. Nie. Skupił uwagę na oknie z kodem, otwartym w umyśle. Kod wirusa, który zamknie tylne furtki. Musiał dokonać kilku ostatnich poprawek, aby dostosować go do hakerskich działań Shivy. I ich dokonał. Widział teraz przed sobą kod programu, gotowy do odpalenia. Pasek statusu pokazywał Kade’owi, że ma przepustowość. Mocne kierunkowe połączenie z samolotu do jednego z należących do Shivy satelitów komunikacyjnych gwiazdozbioru Lwa, krążących w górze. Jedna prosta komenda i będzie po wszystkim. Tylna furtka wbudowana w każdą kopię Nexusa 5 zostałaby zamknięta. Tylne furtki w kodzie źródłowym i w samym kompilatorze, w każdej kopii, którą mógłby odnaleźć wirus, zostałyby zamknięte. Pokusa zlikwidowana. On sam nie zmieniłby się w Shivę. I żaden przyszły Shiva nie mógłby mu ukraść tych furtek.

Musiał to zrobić teraz, na kilka minut przed tym, zanim wpadnie w łapy Hindusów. Teraz, zanim ktokolwiek spróbuje mu to odebrać albo go powstrzymać.

Ponownie naszły go wątpliwości. Wspomnienie porażki. Płomienie buchające z kościoła w Houston. Zaledwie godzinę wcześniej Front Wyzwolenia Postludzi, a dokładniej jedna z jego komórek terrorystycznych, kierowana przez człowieka zwanego Breece, zabiła niemal tysiąc osób w Houston podczas porannej modlitwy w intencji Daniela Chandlera, autora ustawy Chandlera i jednego z głównych kandydatów do zwycięstwa w wyścigu o fotel gubernatora Teksasu.

Użyli Nexusa, aby przejąć kontrolę nad umysłem niewinnej kobiety i podłożyć bombę. Podobnie jak użyli Nexusa do podłożenia bomby w Chicago. I jeszcze podczas próby zamachu na prezydenta Johna Stocktona w Waszyngtonie trzy miesiące temu. Kade za każdym razem przybywał zbyt późno.

Wszystko pójdzie z dymem. Każdy zamach FWP, każde zlecone przez nich morderstwo napędzały spiralę nietolerancji, nienawiści, nadużyć i krwawych rozpraw, potem kolejnych zamachów terrorystycznych w odpowiedzi na represje, aż w końcu wybuchnie regularna wojna. Jeżeli Kade zamknie tylne furtki Nexusa, straci broń, której używał, starając się powstrzymać Breece’a i FWP przed rozpętaniem wojny.

Kade otworzył oczy i zobaczył Sarai spoglądającą na Aroona. Wyczuł ich połączenie, kiedy dziewczyna uspokajała niemowlę, i nie miał już wątpliwości. Przyszłością były te dzieci. Generacja zrodzona z Nexusem 5 w mózgach. Tysiące z nich. Dziesiątki tysięcy z nich. Miliony. Nie pozwoli, by te cudowne istoty rodziły się tak podatne na atak. Nie pozwoli, by ich piękno zostało tak wypaczone.

Będą musieli powstrzymać wybuch wojny w inny sposób. W lepszy sposób.

Kade zamknął oczy i pozwolił, aby jego oddech zwolnił, stał się głębszy. Skupił się na tym całkowicie, zanurzył bez reszty, aż nie było już nic poza oddechem. On był oddechem. Jego umysł emanował tym odczuciem, tak jak i jego serce. Wtedy poczuł, że dzieci są z nim. Najpierw Sarai, potem Kit, a następnie pozostali, jedno po drugim. Pozbywały się strachu i dołączały do jedności, bez trudu i z wielką łatwością. Był każdym z nich, a one były nim. Razem byli ogromni, cali byli oddechem, cali świadomością, czystą inteligencją, samoświadomym światłem, nowym szczytem świadomości. Razem wykraczali daleko poza zwykłe ludzkie ciało, krew, wątpliwości i ból.

Wtedy Kade kliknął ikonę, a wirus pomknął ku satelitom komunikacyjnym, aby stamtąd dotrzeć w każde miejsce na świecie i zamknąć tylną furtkę na zawsze.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: