Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nic nie przychodzi łatwo - ebook

Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
30 września 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nic nie przychodzi łatwo - ebook

Heartland to wtulone pomiędzy wzgórza Wirginii schronisko dla koni, ale i coś więcej. To niezwykłe miejsce, gdzie przerażone i dotychczas źle traktowane zwierzęta uczą się od nowa ufać ludziom.

W Heartlandzie zjawia się Ryzykant, ranny koń policyjny. Czy zabiegając o jego powrót do zdrowia, dziewczyna zrozumie, że czasami zmiany są konieczne?

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-245-9350-7
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Widzę ich! Są tam! – zawołała podekscytowana Amy, wskazując na rząd osób wypatrujących bliskich w hali przylotów.

– Gdzie? – zapytała jej siostra Lou, wyciągając szyję. Amy ponownie pokazała na dwie barczyste postacie w dżinsach i koszulach w kratę, czekające z szerokim uśmiechem na twarzy przy końcu barierek. Lou skinęła na swojego chłopaka Scotta, a Amy rozpromieniła się i pomachała ręką, po czym mocniej popchnęła wózek z bagażami.

– Treg! Dziadek! – Amy dotarła w końcu do wyjścia, puściła wózek i mocno objęła rozpromienionego Trega. Zaśmiał się, kryjąc twarz w jej włosach i tuląc ją do siebie.

– Jak dobrze znowu was widzieć! – zawołała, puszczając Trega, by wyściskać dziadka. – Okropnie za wami tęskniłam!

– Na pewno nie tak mocno, jak my za tobą! – odparł Treg. – A tak w ogóle to cieszymy się, że w końcu wypuścili was z tej Australii.

– Pewnie, że wypuścili – odpowiedziała Amy, kiedy Lou i Scott podeszli i przyłączyli się do uścisków. – Chyba nie sądziliście, że zostanę u taty na stałe?

– Przyznam, że myślałem o tym – powiedział Treg, uśmiechając się ciepło. – Przez jakieś dwie i pół sekundy!

Zaśmiała się i znowu się przytuliła. Nigdy, nawet przez moment, nie miała cienia wątpliwości, że chce wrócić do Virginii, do Trega, dziadka, do Heartlandu, gdzie był jej dom i konie, z którymi pracowała. Odwiedziny w fantastycznej stadninie ojca były niezapomnianym przeżyciem, tak samo jak spotkanie z żoną taty, Heleną, i ich małą córeczką Lily. Ale podczas wizyty Amy zrozumiała, że jej miejsce jest zawsze w Heartlandzie.

– Samochód stoi na parkingu krótkoterminowym – powiedział dziadek, podnosząc walizkę Amy. – Chodźmy. Jesteście na pewno wykończeni.

– Można tak powiedzieć – potwierdziła Lou. – To był okropnie długi lot. Siedemnaście godzin. Nie zmrużyłam oka, mimo że ramię Scotta służyło mi za poduszkę.

Wkrótce usadowili się w samochodzie dziadka, zapakowali walizki i odjechali. Amy siedziała z przodu, wciśnięta obok Trega. Położyła sobie jego rękę na ramieniu, żeby było im wygodniej na ciasnym siedzeniu. Była zmęczona i niewyspana po długiej podróży, ale radość ze spotkania z chłopakiem dodawała jej energii.

– To idealny moment, żebyś opowiedział mi o wszystkim, co działo się podczas mojej nieobecności – powiedziała, ściskając go za rękę, i spojrzała na niego porozumiewawczo. – Chyba nie przesadzałeś z pracą, co?

– Oczywiście, że nie – uspokoił ją Treg. – Robiłem tyle, ile mogłem, nic ponad to. Naprawdę, czuję się dużo lepiej.

Spojrzała na jego minę i wiedziała, że może mu wierzyć. Wydawało się niewiarygodne, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej Treg leżał w szpitalu w ciężkim stanie, pogrążony w śpiączce po tym, jak tornado uderzyło w stajnię, w której się znajdował. Amy zastanawiała się, czy go jeszcze odzyska. A teraz siedział obok niej, opalony, bo pracował na świeżym powietrzu, i opowiadał jej o Heartlandzie.

– A jak Błysk? – zapytała.

Błysk był mustangiem, który przybył do Heartlandu, gdy Treg leżał jeszcze w śpiączce. Został zabrany z bezkresnych równin, miał dziką naturę i dlatego niełatwo było jej się z nim porozumieć. Ale kiedy Treg wyszedł ze szpitala, między nim a Błyskiem rozwinęła się niezwykła więź. Obaj musieli się przystosować do nowej rzeczywistości i wydawali się czerpać siły ze wzajemnej obecności.

– Radzi sobie świetnie. – Treg uśmiechnął się. – Już niedługo będzie mógł wrócić do swoich właścicieli.

Tym właśnie zajmowali się w Heartlandzie – opiekowali się końmi, które wymagały pomocy, ale które zawsze musiały wrócić do swoich właścicieli, by zrobić miejsce dla innych. Amy czuła, że Tregowi będzie trudno pożegnać się z Dzikim Błyskiem. Razem wiele przeszli.

Jeszcze mocniej ścisnęła dłoń chłopaka.

– Dobrze, że wróciłam – wyszeptała.

Gdy jechali żwirową drogą dojazdową do Heartlandu, Amy miała wrażenie, jakby nie było jej tu od miesięcy, a nie tylko przez dwa tygodnie. Mimo zmęczenia nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy wszystkie konie. Obiecała sobie w duchu, że tylko do nich zajrzy, a potem idzie prosto do łóżka. Ale gdy wjechali na podwórze, zrozumiała, że będzie to niemożliwe – przynajmniej chwilowo.

Przed domem stała grupka ludzi, machając i wiwatując na widok podjeżdżającego samochodu. Był tam Ben, pomocnik w Heartlandzie, szkolna przyjaciółka Amy Soraya oraz jej chłopak Matt, brat Scotta. Obok Nancy, przyjaciółki dziadka, czekała również mama Trega... Amy popatrzyła na zgromadzonych z niedowierzaniem. Nie była pewna, czemu mają zawdzięczać takie powitanie: przecież nie wyjechali na aż tak długo!

Amy i Lou wyskoczyły z samochodu i w tej samej chwili otoczył ich tłumek. Po niekończących się uściskach i całusach Nancy klasnęła w dłonie, prosząc o uwagę. Jej dżinsy i koszulę przykrywał fartuch, co Amy odczytała jako nieomylny znak, że Nancy coś upichciła. Zmartwiła ją wizja długiej kolacji przy stole. Nie miała ochoty jeść, była zmęczona i marzyła jedynie o krótkich odwiedzinach w stajni, a potem o prysznicu i drzemce. Ukradkiem zerknęła na Lou, ale jej siostra zajęta była rozmową ze Scottem i jego bratem, więc nie zauważyła grymasu niezadowolenia na twarzy Amy.

– Kolacja gotowa – oznajmiła Nancy. – Po tak długim locie jesteście zapewne niesamowicie głodni. – Zapraszam do środka.

Amy spojrzała tęsknie w kierunku stajni. Po niemal dwudziestogodzinnej podróży samolotem pełnym ludzi marzyła o znalezieniu się na spokojnym, cichym podwórzu. Nie była w nastroju do świętowania. Ale Treg położył rękę na jej ramieniu, więc pozwoliła wprowadzić się do domu i usiadła przy kuchennym stole.

Nancy nie próżnowała. Olbrzymi pieczony kurczak otoczony chrupiącymi pieczonymi ziemniakami i czekał na pokrojenie. Tuż obok stała parująca sosjerka oraz duży półmisek świeżego groszku i fasolki. Nancy, zarumieniona i szczęśliwa, podała dziadkowi nóż do mięsa, a sama zaczęła nakładać warzywa.

Amy poczuła ogarniającą ją falę zmęczenia. Roześmiane twarze wokół stołu wydawały jej się odległe, wypowiadane przez wszystkich słowa dochodziły jakby z oddali. Ktoś podstawił jej pod nos talerz z jedzeniem, chwyciła więc w dłonie nóż i widelec i zaczęła automatycznie przeżuwać kawałek kurczaka. Wiedziała, że mięso jest pyszne, ale w tej chwili zupełnie nie miała ochoty na jedzenie. Z wielkim trudem zmuszała się do przełykania kolejnych kęsów, podczas gdy Lou rozśmieszała wszystkich opisami małej Lily.

– „Ooo” – tak mnie nazywała – powiedziała Lou. – Nie wymawia jeszcze wszystkich liter. A na Amy wołała „Amiii”. Jest słodka, prawda, Amy?

– Co? – zapytała Amy wytrącona z zamyślenia. – Aaa – Lily. Tak, jest cudowna.

Uśmiechnęła się blado do Lou. Tak naprawdę nawiązanie kontaktu z przyrodnią siostrzyczką nie przyszło jej łatwo. W końcu miała więcej doświadczenia w kontaktach z końmi niż z małymi dziećmi, a zaakceptowanie nowej rodziny ojca było dla niej dość trudne. Słuchała, jak Lou opowiadała o Helenie i tacie, a potem o wycieczce ze Scottem po Australii.

Opisując niesamowitą czerwoną australijską pustynię, Lou wymieniła ze Scottem porozumiewawcze spojrzenia. Amy domyślała się, co będzie dalej.

– Chcemy wam coś zakomunikować – powiedziała, uśmiechając się do swojego chłopaka. – Scott zaplanował poranną wyprawę na Ayers Rock, a kiedy podziwialiśmy wschód słońca, oświadczył mi się na samym szczycie. A ja przyjęłam jego oświadczyny. Jesteśmy zaręczeni!

Dziadek poderwał się z miejsca i uścisnął rękę Scotta.

– To wspaniale – powiedział, podnosząc szklankę. – Muszę przyznać, że mieliśmy pewne przeczucie – właśnie dlatego Nancy zasugerowała imprezę powitalną – to fantastyczne, że mieliśmy rację. Bardzo się cieszę, Scott, że staniesz się pełnoprawnym członkiem naszej rodziny. Powinniśmy to uczcić. Wznieśmy toast za Lou i Scotta!

– Sto lat! – zawołali wszyscy zgodnym chórem i zaczęli stukać się szklankami.

– Kilka tygodni temu widziałam Scotta u jubilera – przyznała Nancy, kiedy toasty ucichły. – To było krótko przed waszą decyzją o wyjeździe, więc gdy usłyszałam o Australii, domyśliłam się, że Scott właśnie tam się tobie oświadczy. To dlatego zaprosiłam tu wszystkich. Wspaniała wiadomość!... No, dobrze, a kiedy wesele? Ustaliliście już termin?

Lou wyglądała na zaskoczoną pytaniem.

– Nie uzgodniliśmy jeszcze szczegółów – odpowiedziała. – Jest na to za wcześnie.

Matt przyjacielsko klepnął brata po ramieniu.

– Dobra robota, Scott – rzucił. – Będziesz jednak musiał mieć oko na mamę. Zwariuje z radości, kiedy będzie mogła wszystko organizować.

– Zgodnie z tradycją to rodzina panny młodej zajmuje się organizacją wesela – wyjaśniła mu Nancy. – Dlatego wasza mama nie będzie musiała się o nic martwić.

– Znam ją, więc i tak będzie się przejmować – zaśmiał się Matt. – Nawet taki mały drobiazg jak brak własnych córek nie powstrzyma jej od tego!

– Jeżeli obie rodziny zajmą się organizacją, sprawy mogą się niepotrzebnie skomplikować – odparła Nancy ostrożnie. – Z pewnością będzie to wspaniałe wydarzenie, należy tylko wszystko odpowiednio wcześnie zaplanować. Dlatego warto od razu wyznaczyć termin. Prawda, Jack?

Dziadek przytaknął. Gdy tak siedział z Nancy po jednej stronie i Lou po drugiej, wydawał się Amy szczęśliwszy niż kiedykolwiek.

– Im wcześniej, tym lepiej. To prawda – powiedział.

Ale im dłużej trwała cała rozmowa, tym Lou stawała się coraz bardziej nerwowa.

– Naprawdę, nie myśleliśmy jeszcze o żadnym konkretnym terminie – upierała się. – Jest przecież jeszcze tyle do zrobienia w Heartlandzie.

Amy patrzyła na Lou: dopiero teraz zaczęła rozumieć, co jej siostra chciała przez to powiedzieć. Kiedy w czasie pobytu w Australii Lou powiedziała jej o zaręczynach ze Scottem, Amy nie zastanawiała się zupełnie, co to może oznaczać. Widocznie uznała, że nawet po ślubie Lou i Scotta życie będzie się toczyło tak jak zawsze. Teraz nagle zdała sobie sprawę, że jej siostra opuści Heartland...

Posiłek dobiegł końca i Amy poczuła wyraźną ulgę, gdy Nancy wzięła jej talerz. Może wreszcie uda jej się wymknąć na zewnątrz, złapać nieco świeżego powietrza i zobaczyć konie.

– Wychodzę na chwilę – powiedziała do Trega cicho.

Wstała i ruszyła w kierunku drzwi. Już się nie mogła doczekać, kiedy zobaczy Figara, małego kuca szetlandzkiego Kacperka, Jaśminę, wszystkich stałych mieszkańców schroniska, a także nowych przybyszów. Przechodziła właśnie przez uśpione podwórze, gdy zatrzymał ją czyjś głos. To Lou.

– Amy! Coś się stało?

– Nie, wszystko w porządku – odparła, uśmiechając się blado. – Jestem tylko zmęczona. I chciałam przywitać się z końmi...

– Tak myślałam – powiedziała Lou, po czym wzięła głęboki oddech. – To chyba za wiele jak na moje siły. Oczekiwałam leniwego wieczoru, nie zdawałam sobie sprawy, że nasze zaręczyny wywołają takie zamieszanie. Ale chyba nie jesteś zła?

– Zła? Dlaczego mam być zła? – zapytała Amy ostrożnie.

– No bo... wszystko się zmieni.

Amy nie odezwała się. Nie chciała kłamać – zresztą Lou zbyt dobrze ją znała, żeby się nabrać. Miała ochotę zarzucić siostrę pytaniami. Jak duże będą to zmiany? Na czym będą polegać? Z drugiej jednak strony nie chciała odbierać jej radości.

– Ale chyba nie spieszy wam się aż tak bardzo, prawda? – zapytała w końcu.

– Nie. Na razie nie zamierzamy podawać żadnej daty, bez względu na to, co myślą sobie inni. Cała ta rozmowa o naszym weselu – zupełnie jakbyśmy ze Scottem nagle stali się gośćmi honorowymi we własnej rodzinie. To za wiele i za szybko. Jestem wykończona po podróży. Marzę o tym, żeby się wyspać...

– Rozumiem cię – odparła Amy, którą też ogarnęła kolejna fala zmęczenia.

– Wracam do domu. Nancy podaje deser – oznajmiła Lou i spojrzała na siostrę błagalnym wzrokiem. – Powiedz, że szybko wrócisz...

Amy popatrzyła na stajnię i odwróciła się do siostry z uśmiechem. Nie zostawi jej samej z całym tym nagłym zainteresowaniem. Chwyciła ją pod ramię.

– Konie mogą zaczekać – powiedziała i razem weszły do domu.

Amy wróciła na swoje miejsce obok Trega. Spojrzał na nią pytająco, więc tylko pokręciła głową z uśmiechem. Nancy kroiła właśnie olbrzymi domowy sernik z jagodami. Amy była tak zmęczona, że obawiała się, że zaśnie przy stole. Wyobraziła sobie, jak opada twarzą prosto w talerz. Mimo wszystko nie mogła się oprzeć sernikowi. Posłała Nancy ciepły uśmiech: trzeba przyznać, że kobieta gotowała wyśmienicie.

Wszyscy zaczęli rozpływać się nad ciastem, a gdy gwar nieco przycichł, Soraya i Matt rozpoczęli opowieść o tym, jak pojechali z wujostwem Sorai łowić ryby w górskim jeziorze. Amy nie wyobrażała sobie, jak jej przyjaciółka bierze do ręki robaka na przynętę, ale i tak miała wrażenie, że Soraya się świetnie bawiła. Najwyraźniej Matt i Soraya doskonale się dogadywali jako para. Amy westchnęła. Za kilka dni powróci do szkoły, więc zaczęła się zastanawiać, czy w związku z bliskimi kontaktami obojga jej obecność będzie pożądana...

– Jeżeli nie jesteś zbyt zmęczona, to po kolacji zabiorę cię do Błyska – zaproponował Treg, wyrywając ją z zamyślenia.

– Świetnie! – odparła z uśmiechem. – Chciałabym też zajrzeć do Figara i może jeszcze zobaczyć nowe konie.

– Nie ma sprawy – odparł, zbierając z talerza ostatni kawałek sernika.

Kolacja wreszcie się skończyła i Amy zaproponowała pomoc w zmywaniu. Nancy nie chciała jednak o tym słyszeć.

– Musisz się zrelaksować i odpocząć – rzuciła szybko, wycierając ręce w fartuch. – No dalej, jazda. Dam sobie radę ze wszystkim.

Amy wymknęła się z poczuciem ulgi. Treg brał właśnie latarkę z siodlarni.

– Błysk wciąż jest na wybiegu – wyjaśnił, kiedy ruszyli przez podwórze, po drodze mijając odbudowaną stajnię. Amy z trudem rozpoznawała dodane belki, które podtrzymywały teraz zrekonstruowany dach. Mogło się wydawać, że ten koszmar w ogóle nie miał miejsca... ale to było złudzenie. Nie dało się wymazać z pamięci tamtej okropnej nocy. Kiedy szli w kierunku wybiegów, Amy zauważyła, że Treg jeszcze nieco utyka. Mimo że czuł się już dużo lepiej, wciąż jeszcze nie odzyskał pełni sił.

– Jak twoja rehabilitacja? – zapytała głosem zdecydowanie bardziej optymistycznym, niż można było powiedzieć o jej myślach.

– Dość ciężko – przyznał. – Ale im więcej wkładam w nią wysiłku, tym większe widać postępy. Lekarze mówią, że wyprzedzam harmonogram ćwiczeń. Niedługo dojdę do siebie. Obiecuję.

Gdy podeszli do wybiegu, Treg skierował snop latarki na ogrodzenie. Piękny niebieski deresz wyłonił się z ciemności i ruszył w ich stronę. Na chłodnym powietrzu z jego nozdrzy biły kłęby pary.

– Cześć – powiedział Treg cicho. – Chodź, przywitaj się z Amy.

Błysk prychnął na powitanie i przerzucił łeb ponad ogrodzeniem. Treg wyjął z kieszeni garść kostek lucerny i podał je mustangowi na dłoni. Ogier wyciągnął szyję i delikatnie zebrał wargami podane smakołyki, muskając oddechem dłoń chłopaka. Serce Amy zabiło mocniej, gdy wyprostowała rękę, by pogłaskać konia po szyi. Ten Błysk, stojący teraz przed nią, bardzo różnił się od dzikiego, przerażonego mustanga, który przybył do schroniska niemal wprost z pustynnej Nevady, wściekły z powodu utraconej wolności. Amy wciąż czuła, że jego miejsce jest na pustyni, ale nie było już możliwości powrotu. Na szczęście nauczył się tolerować obecność człowieka, a nawet czerpać z niej radość.

Błysk trącił pyskiem Trega z nadzieją na kolejne przysmaki.

– Bestia wie, że mam miękkie serce – zaśmiał się chłopak.

Podał Błyskowi drugą garść przysmaków, a potem wrócili z Amy na podwórze. Obeszli stajnię, by przywitać się ze wszystkimi końmi, i wyszli na zewnątrz.

– Chodź, pokażę ci Molly – powiedział Treg. – Jest tu zaledwie od kilku dni, więc na razie pozwalam jej oswoić się z otoczeniem.

Zatrzymał się przy pierwszym boksie, a Amy zerknęła zza jego pleców. Pod tylną ścianą spała złotogniada klacz o smukłych kończynach, z jedną nogą lekko ugiętą. Obudziła się, gdy tylko Treg włączył światło, odwróciła łeb i zarżała na przywitanie. Amy spojrzała na jej delikatnie wklęsły łeb i wielkie oczy o łagodnym spojrzeniu. Molly była piękną klaczą.

– Jest śliczna – powiedziała Amy. – I jaka przyjacielska. Jaka jest jej historia?

– Jest pół krwi arabem, pół quarterem – odparł Treg. – Jej właścicielka to Eloise Beatson. Eloise jest w wieku Lou i wykorzystuje Molly głównie do jazdy rekreacyjnej.

– To w czym problem? – zapytała Amy. – Wygląda na wspaniałego wierzchowca.

– No tak – zgodził się Treg. – Ale ostatnio coś się z nią dzieje. Eloise mówiła, że kiedy jakiś miesiąc temu jechały przez strumyk, Molly nastąpiła na ostry kamień i zraniła się w strzałkę. Rana przerodziła się w ropień, który leczono antybiotykami. Ale gdy Eloise ponownie dosiadła Molly, klacz już nie była taka sama. Zaczęła bać się niemalże wszystkiego, wystarczy wysoka trawa albo długi cień. Kompletnie straciła pewność siebie.

– Biedna! – szepnęła Amy.

Weszła do boksu i delikatnie pogłaskała ją po grzbiecie. Klacz rozejrzała się dookoła i postawiła jedno ucho do tyłu. Amy przyjrzała się jej dokładniej. Nie wydawała się spięta, a z jej wielkich ciemnych oczu biła ufność. Nie było widać niczego, co świadczyłoby o narowistości albo trudnym charakterze.

– Nie wygląda, jakby nosiła w sobie urazę – oceniła.

– Też tak pomyślałem – zgodził się Treg. – Jest wrażliwa, ale nie ma złego charakteru.

Amy zaczęła kreślić palcami niewielkie kółka na szyi klaczy, a ta niemal od razu odprężyła się. Wyraźnie należała do tych koni, które lubią kontakty z ludźmi i są wdzięczne za poświęcanie im uwagi.

– A jak się zachowywała, gdy Eloise ją tu zostawiła? – zapytała Amy.

– Była zdenerwowana. Przez jakieś pół godziny rżała za nią – odparł Treg. – Podaliśmy jej środek na uspokojenie doktora Bacha, a Ben kręcił się w pobliżu i co chwilę do niej zaglądał. Po pewnym czasie uspokoiła się, ale widać, że jest lojalna wobec swojej właścicielki. Nie ma wątpliwości, że pomiędzy nią a Eloise wytworzyła się prawdziwa więź.

Amy uśmiechnęła się. Tak bardzo brakowało jej podobnych chwil w ostatnich miesiącach – obecności Trega, wspólnych rozmów o koniach, świadomości, że się nawzajem rozumieją. Najpierw był wypadek i śpiączka Trega, potem jej podróż do Australii. Teraz jednak znów byli razem i wszystko mogło wreszcie powrócić do normalności.Zapowiedź części 17
„Czas nadziei”

Jeżeli się nie pospieszycie, nie zdążymy niczego zobaczyć! – zażartowała Lou, rozglądając się po salonie. Telewizor stał tyłem do ściany, odsunięty chwilowo, żeby zrobić miejsce na dodatkowe siedzenia.

– To wcale nie jest śmieszne, Lou. – Amy rzuciła siostrze radosne spojrzenie i popchnęła sofę. – Uff! – jęknęła. – Tak może być. Teraz odwróćmy telewizor.

– Dzięki Bogu, że to już koniec. Mój kręgosłup więcej by nie wytrzymał. – Treg opadł na fotel i spojrzał z rozbawieniem na nowy rozkład mebli. – Ale żadna z was nie zrobi kariery, jeśli chodzi o projektowanie wnętrz!

Amy przewróciła oczami w stronę Joni, która stała przy drugim końcu kanapy, jednak musiała przyznać, że jej chłopak ma rację. Przed starym odbiornikiem telewizyjnym stłoczyli dwie sofy i wielki fotel. Zrobiło się ciasno, ale Amy wiedziała, że każdy chciałby dobrze widzieć ekran.

Lou wróciła do pokoju z tacą pełną chipsów, ciasteczek i puszek z napojami.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy ktoś z was mógłby postawić to na ławie? Nie mam jak przejść.

– Ja wezmę – powiedziała Amy i sięgnęła po tacę ponad rozkładanym fotelem dziadka.

W końcu wszystko było gotowe i mogli usiąść przed telewizorem, żeby razem obejrzeć wyczekiwany program informacyjny. W ciągu ostatnich kilku tygodni ekipa telewizyjna śledziła postępy Ryzykanta, konia policyjnego, który zyskał sławę nie tylko dzięki heroicznej akcji ratunkowej podczas tornada, ale i ze względu na odniesione obrażenia. Jego początkowy brak reakcji na stosowane terapie wywołał ogromne zainteresowanie mediów. Teraz, kiedy wreszcie widać było efekty, telewizja przygotowała reportaż, który miał zostać wyemitowany zaraz po wiadomościach regionalnych.

Wszyscy zgromadzili się, żeby obejrzeć program. Oprócz całej rodziny i Trega była z nimi jeszcze Joni, nowa pracownica Heartlandu, przyjechała też partnerka dziadka, Nancy. Scott, narzeczony Lou, a jednocześnie ich ulubiony weterynarz, czekał w gotowości, by przedstawić im profesjonalną opinię na temat programu.

Amy spojrzała raz jeszcze na nowe ustawienie i zmarszczyła brwi.

– Nie sądzicie, że telewizor trzeba przesunąć trochę do przodu?

– Nie! – zawołali w tej samej chwili Treg i Joni. Wtedy do pokoju wszedł dziadek ze Scottem.

Dziadek wydawał się zdumiony bałaganem. Zwykle obie niebieskie sofy stały po dwóch stronach kominka, a telewizor był we wnęce.

– Teraz już wiem, dlaczego tak rzadko oglądamy telewizję – skomentował z uśmiechem.

– Kto wie – odezwał się Scott, siadając i biorąc napój do ręki – jeżeli Heartland zyska większą sławę, być może będziecie musieli zostawić te meble tak, jak stoją!

Dziadek włączył telewizor i usiadł obok Lou i Nancy. Joni zajęła miejsce na fotelu pomiędzy sofami.

Amy była spocona po przesuwaniu mebli, więc szybko związała włosy w kitkę. Zanim usiadła, podała jeszcze napoje Joni i Tregowi.

– Mam nadzieję, że podjęliśmy właściwą decyzję, pozwalając im filmować naszą pracę – powiedziała, kiedy rozległ się sygnał dźwiękowy programu informacyjnego. Ze zdenerwowania czuła ucisk w żołądku.

Treg ścisnął jej dłoń.

– To tylko trema – odezwał się pewnym głosem. – Jestem przekonany, że program będzie świetny.

Amy wzięła do ręki miskę z chipsami i poczęstowała Joni, a potem Trega. Dziewczyna pokręciła jednak głową.

– Ja też nic nie przełknę – przyznała Amy ze zrozumieniem.

Joni zaangażowała się w opiekę nad Ryzykantem, odkąd tylko przyjechała do Heartlandu i zajęła miejsce Bena. Zresztą to ona zasugerowała akupunkturę, bo jej mama stosowała tę technikę w swojej stadninie, w Albercie. To dzięki akupunkturze osiągnęli przełom w leczeniu policyjnego konia.

– Zaczyna się! – zawołała nagle Lou.

Amy spojrzała natychmiast na ekran, a dziadek chwycił pilota i zrobił głośniej. Do kamery uśmiechała się właśnie Kate Rogers, szczupła, ciemnowłosa dziennikarka, którą zdążyli już dobrze poznać. Reporterka opisała krótko historię Ryzykanta. Zaczęła od tego, jak sierżant Garcia bohatersko ocalił dzieci z samochodu na złomowisku i jak Ryzykant został ranny, gdy podczas akcji ratunkowej uderzyły w niego spadające opony.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: