Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Niebezpieczna gra - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Listopad 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niebezpieczna gra - ebook

Mąż wraca do domu po trzech latach nieobecności. Jest sławnym pisarzem, dobrze zarabiającym na swojej twórczości. W postaci wspomnień syna dowiadujemy się o wspólnym życiu rodziny w ciągu jednego roku, jaki następuje od powrotu ojca do domu.

Pomiędzy ojcem i synem rozpoczyna się niezrozumiała gra, na którą oboje nie mają właściwie wpływu. Rodzi się tragiczny trójkąt. Bohaterowie wiedzą, że jeżeli nadal będą prowadzić tę niebezpieczną grę, nie skończy się ona dobrze...

Niebezpieczna gra to opowieść o zdradzie i kazirodczej miłości, która po prostu musiała się wydarzyć.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-409-3
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Pytanie o sens życia nie jest budujące.
Trzeba się zanurzyć w rzece życia
i pozwolić pytaniu odpłynąć z prądem”
Budda

– Nie możemy więcej tego powtarzać – powiedziałeś do mnie tej nocy, jeszcze przed zaśnięciem. W twoim głosie brzmiała taka pewność siebie. Jakbyś wierzył w to, co mówiłeś. Dopiero słowa wypowiedziane na głos zaczynają tak naprawdę żyć, a my staramy się je zrozumieć.Patrzyłem na ciebie niepewnie, nie wiedząc, dlaczego to mówisz i co tobą w tym momencie kierowało. Twoje słowa powoli przedostawały się do mnie, przebijały przez mur, którym sam przecież obrosłem, na własne żądanie. Każdy musi wokół siebie wybudować swoją naturalną warownię, w przeciwnym razie naraża się na częste i bolesne zranienia z zewnątrz. Miałem już bardzo silne obramowania, obrastałem nimi podobnie jak foka obrasta w tłuszcz. Aby przeżyć.Przyglądałem się twoim oczom, w których zawsze potrafiłem się zatracić. Czasami wydawało mi się, że potrafię widzieć w nich kawałek twojej duszy, twoje prawdziwe ja, którego nikt nigdy nie dojrzał. Twoje oczy były jak najgłębsze czeluście świata, niezbadane jaskinie, nieodkryte jeszcze i nienaruszone przez człowieka. Ja należałem do pierwszych intruzów, którym udało się dojrzeć ukryte przed światem i przed ludzkim wzrokiem twoje prawdziwe oblicze. Intruzem, tak. Ale z czasem, jak wiesz, stałem się gościem, a potem kimś bliskim. Kimś, kogo obecność była dla ciebie ważna. Tak ważna, że zależało od niej twoje życie.– Nie potrafię bez ciebie żyć – wyszeptałeś, a potem zamknąłeś oczy. Przyglądałem ci się. Patrzyłem na twoje przymknięte powieki i nie potrafiłem się napatrzeć. Okolone długimi rzęsami, wyglądały jak dwa półsłońca świecące dla oceanu, pod wodą. Nieistniejące na lądzie, ani też w naszym świecie.To zawsze ty przymykałeś moje oczy swoimi wielkimi jak bochenki chleba dłońmi. W momentach naszego zbliżenia. Kiedy stawało się to najważniejsze, kiedy już wiedziałeś, jak niewiele mi potrzeba do momentu, w którym otworzą się moje usta i wyrwie się z nich zachrypnięty krzyk, przysłaniałeś mi oczy rękami. Potrafiłeś doskonale wyczuć odpowiedni moment, zawsze wiedziałeś jak delikatnie a jednak zdecydowanie zamknąć mi świat realny i otworzyć przede mną ten ukryty dla ludzkiego oka. Świat uczuć w momencie głębokiego spełnienia. Tylko tak człowiek jest w stanie naprawdę zespolić się z drugim człowiekiem. Tylko w tej jedynej chwili otwierają się inne oczy, oczy duszy, i to one patrzą na siebie. To one łączą się i odczuwają. Ciało wydaje krzyki, słychać dudnienie uderzających bioder, które w świecie mikoorganizmów musí brzmieć ogłuszająco, jak zbliżająca się burza i największe huragany. Tymczasem dla nas, mały ukryty świat, niewidzialny, a tak wielki przecież, ten świat w świecie, pełen drobnoustrojów, których tysiące zresztą na naszych ciałach dowcipnie wybudowały sobie domy, pozostawał ukryty.W momencie mojego krzyku, twoje ciało zmieniało się w beton, i twarde jak kamień, uderzając mocno z siłą pędzących koni, ze spadającymi z czoła kroplami potu i rękami na moich przymkniętych powiekach, otwierało bramy do nowego świata.Wtedy umierałem. Z tobą we mnie i z twoimi rękami przysłaniającymi mi wzrok.Ile razy można za życia umierać, zastanawiałem się za każdym razem, ponieważ po otwarciu oczu, zawsze czułem się kimś innym. Jakbyś to właśnie ty stworzył mnie od nowa. Według siebie. Na własne podobieństwo. Moje serce biło inaczej, a może tylko tak mi się wydawało. Pewnego razu nie dało mi to spokoju i kiedy spałeś, położyłem się delikatnie tuż obok ciebie, głowę układając na twojej szerokiej i ciepłej piersi i zamknąłem oczy. Wsłuchałem się w bicie twojego serca, tak jak ty nieustannie to robiłeś. Nigdy nie mogłeś nadziwić się konstrukcji tego świata. Jak to możliwe, że to serce w nas bije, powtarzałeś często. A ja się tylko uśmiechałem. Uśmiechałem się, ponieważ wielokrotnie, podobnie jak ty, zastanawiałem się nad tym samym. Potrafisz każdego dnia zastanawiać się nad zwykłymi rzeczami. One dla ciebie nigdy zwykłe nie były. Bo czyż można powiedzieć, że oddychanie jest zwykłą sprawą? Każdy nasz wdech siłą rzeczy musi różnić się od następnego. Jak nie ma podobnych płatków śniegu, tak i jednego wdechu nie ma takiego samego. I w tym jest zamknięta cała piękność tego świata: ty potrafisz widzieć rzeczy, których inni nigdy nie dostrzegą. Jakbyś został wybrany przez przyrodę, przez bóstwo jakieś, lub przez Boga nawet, w którego ona przecież tak bardzo wierzyła. Wiele razy mówiłeś komuś o tym, i zawsze ci ludzie spoglądali na ciebie obco, lub niepewnie się uśmiechali. Oboje wiedzieliśmy, że nie rozumieją. Jakby w ich głowach wyrosły przeszkody, granice nie do przekonania, ich mózgi nie były zdolne do takiego myślenia, do zastanawiania się nad ciebie nurtującymi sprawami. Więc tamtego dnia położyłem głowę na twojej piersi i wsłuchałem się w bicie serca. Potem jedną rękę przyłożyłem do swojego. Obliczałem w myślach uderzenia obu pompujących krew maszyn i nie potrzebowałem wiele czasu, aby stwierdzić, że jednak miałem rację. To ty stworzyłeś mnie dla siebie. Ja byłem częścią ciebie, twojego ja. Byłeś stwórcą, jak Bóg, z tym że nie powstałem jak Ewa z twojego żebra, ale z twojej miłości. Każda miłość jest piękna, ale nie z każdej uda się stworzyć coś równie szczególnego. Tobie się udało. Nasze serca biły w tym samym rytmie. Jeśli jedno przyspieszało, drugie go doganiało. I na odwrót. Oba biły dla siebie. W jednym rytmie. Od tamtego czasu, kiedy TO się zdarzyło. I tak już zostało.

Pewnego dnia udaliśmy się wszyscy do lasu. Jechaliśmy pociągiem czterdzieści minut za miasto z koszykami w rękach i z uśmiechami przylepionymi na twarzach. Ona tak często się śmiała. Obserwowałem ją i za każdym razem zastanawiałem się, czy kiedy będzie stara, zrobią się jej ze śmiechu wokół ust zmarszczki. Miała takie białe szklane zęby, przypominały mi porcelanę mojej babci, z tym że ta babcina porcelana była już trochę poszarzała, a jej zęby błyszczały jak świeży śnieg w grudniowym słońcu. Wyglądała pięknie. Jej rude długie włosy i na czerwono umalowane usta. Wyglądała jak leśne stworzenie z tymi piegami na małym nosie.– Nie lubię lasów, ale zrobię wyjątek – powiedziała dnia poprzedniego.– Jak można nie lubić lasów? – zapytałeś ją wtedy.– Pająki, kleszcze, dzikie zwierzęta i nie wiadomo kogo tam jeszcze możemy spotkać...Spojrzeliśmy na siebie i milczeliśmy zgodnie.Zanim wysiedliśmy, ty opowiadałeś coś, a ona z głową ułożoną na twoim ramieniu, zaśmiewała się do łez. Ludzie na nas patrzyli, ale nikomu z nas to nie przeszkadzało. Przecież tylko się śmialiśmy, nie byliśmy grupą wandali. Ludzie już jednak tacy są, wszystko ich denerwuje, nie tylko płacz, ale również śmiech. Zapatrywała się na nieprzyjemne twarze ludzi i raz pozwoliła sobie na skomentowanie:– Dawno się w swym istnieniu pogubili i nie wiedzą co to jest prawdziwy śmiech.W tym wszystkim, jak mówiła, chodziło jej o życie. A życie nikogo nie rozpieszczało. Dlatego powinni się nauczyć śmiać częściej, powtarzała. Każdy ma w sobie ukryte zasoby płaczu i śmiechu. Istnieje zagrożenie, że z czasem jeden zapas się wyczerpie. Nie będzie można już z niego korzystać. Samoczynnie otwiera się więc ten drugi, cierpliwie czekający na wyeksploatowanie się pierwszego zbiornika.Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że i jej pewnego dnia pozostanie tylko jeden zasobnik.Tamtego dnia mieliśmy ogromne szczęście, udało nam się nazbierać pełne kosze grzybów i bardzo żałowaliśmy, że nie mamy z sobą większych pojemników. Wracaliśmy do domu w znacznie lepszych humorach. Oboje pomagaliśmy jej oczyścić zebrane płody. Siedzieliśmy przy stole i wesoło patrzyliśmy na górę naszego zbioru. Ona stała w tym czasie przy piecu i wyczarowywała pyszną zupę. Była wspaniałą kucharką, oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Przygotowane przez nią jedzenie nie miało sobie równych.Usuwaliśmy z grzybów natrętne igły i przyklejone do nich kawałki suchych liści. Nasze ręce parę razy spotkały się. Nie patrzyliśmy na siebie, jeszcze w tamtej chwili ona nie patrzyła też uważnie na nas.

Przyglądałem ci się. Lubiłem tak leżeć i zapatrywać się w ciebie, badać wzrokiem. Ty często robiłeś tak samo. Wiele razy przyłapywałem cię na obserwowaniu mnie, na dokładnym studiowaniu kształtów mojej twarzy, która mnie wydawała się taka niedoskonała. Jest piękna, mówiłeś czule, gładząc mnie delikatnie po twarzy. Rysował się na niej dopiero słaby zarys zarostu. A mnie właśnie twoja twarz wydawała się piękna. I nie było ładniejszej twarzy na świecie. Mówiłem ci o tym, a wtedy śmiałeś się i kręciłeś głową. Ale konstatowałem z widoku twoich oczu, że podobają ci się słowa wychodzące z moich ust.Przed zaśnięciem zawsze przyciągasz mnie do siebie i nie pozwalasz odjeść nawet na krok. Nigdy nie zaśniesz snem tak twardym, aby nie wyciągnąć ramion i nie przytulić mnie do siebie. Wciskasz mnie w swoje ciało, jakbym miał ci uciec, jakbyś się bał, że za chwilę po prostu zniknę. Ale ja nigdy nie odejdę. Zawsze będę przy tobie. Nie może odejść ten, który został przez ciebie stworzony. Tamtego dnia stałem się twoją własnością. Z własnego wyboru. Dałem ci siebie i to samo otrzymałem wzamian. Ty nie należysz do mężczyzn tylko biorących. Chcesz również dawać. Taka jest twoja natura, uważasz, że tak po prostu musi być. Nikt nigdy nie może tylko przyjmować. To podstawa. Zresztą, czy człowiek może jeszcze czuć się człowiekiem, jeśli nauczy się jedynie brać? Łapczywość to również jedna z mór nękających od wieków człowieka...Teraz powoli zapadasz w sen, ale po ułożeniu twojego ciała widzę, że coś ci nie odpowiada. Za chwilę otworzysz oczy i zapytasz dlaczego nie śpię i czemu nie znajduję się w twoich ramionach. Bez kolejnego słowa przyciągniesz mnie do siebie i zaborczo zrobisz ze mnie swoją syjamską część ciała na tę krótką noc. Bo noce z tobą zawsze bywają takie krótkie. Na szczęście mamy dla siebie jeszcze całe dnie.

Zupa grzybowa bardzo nam smakowała.– Powinna zostać kucharką – zauważyłeś.– Lepiej nie – odpowiedziałem. – Lubię jak gotuje tylko dla nas.Zjedliśmy. Ona konsumowała powoli, delektując się ugotowanym przez siebie niebem dla podniebienia.I właśnie wtedy doszło do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Twoja ręka nieustannie zbliżała się do mojej, już wtedy rozumiałem potrzebę najmniejszego chociażby kontaktu fizycznego między nami. Siedzieliśmy przy stole, cała trójka. Jej wzrok zatrzymał się na naszych nie przypadkiem dotykających się łokciach. Łyżka zastygła w połowie drogi do ust. Potem głośno opadła. Nagle wstała, jakby coś jej się przypomniało. Chwyciła talerz i zakręciła się na pięcie. Trochę zupy wylało się z niego i znalazło na jej spodniach. Potem naczynie wyślizgnęło się z rąk i rozległ się brzdęk tłuczonego szkła. Popatrzyłeś na mnie. Ja spojrzałem na ciebie. Nie powiedzieliśmy nic. Sytuacja stawała się za bardzo skomplikowana. Lepiej w takich chwilach milczeć, siedzieć cicho i starać się nie oddychać.Posprzątała. Odłamki rozbitego talerza wrzuciła do kosza a potem odeszła do łazienki. Nie wychodziła stamtąd godzinę. Już powoli zacząłeś się obawiać, czy aby coś jej się nie stało. Właśnie podnosiłeś się od stołu, kiedy drzwi otworzyły się cicho i wyszła królowa. Cała jakby odmieniona, z mokrymi włosami, ale z uśmiechem na zaróżowionej twarzy.– Wszystko w porządku? – zwróciłeś się do niej.– Tak. Przecież nic się nie stało. To tylko talerz…Popatrzyłeś na mnie i na chwilę zatrzymałeś wzrok. Wydawało mi się, że przyglądasz mi się uważnie, a potem twoje oczy skierowały się na moje usta. Następnie szybko odwróciłeś wzrok.

Tak przyjemnie czułem się leżąc w twojej bliskości z zamkniętymi oczami. Dzisiejsza noc taka niepodobna do innych nocy. Choć bardzo się starałem, nie potrafiłem zmrużyć oka. Tej nocy mijał tydzień od tamtego momentu. Jeszcze wszystko było takie nowe, świeże. Niepewne…Każdego dnia w twoich oczach widziałem obawę. Patrzyłeś na mnie pytającym wzrokiem, a ja doskonale wiedziałem, o co chciałeś zapytać. Czy wszystko jest w porządku? Tak. Pomiędzy nami nic się nie mogło zmienić. Potakiwałem głową, słowa często są niepotrzebne, zbędne. Potem uśmiechałem się do ciebie. Tym uśmiechem wracałem pogodę na twoją twarz. Oddychałeś cicho i starałeś się nie dać po sobie poznać jak bardzo jesteś napięty a jednak doskonale wyczuwałem, że przez długi moment wstrzymywałeś dech.Było dla mnie właściwie zdumiewające patrzeć, jak w ciągu kolejnych minut na powrót stawałeś się tym samym człowiekiem: pewnym siebie, którego nic nie jest w stanie zranić. Każdego dnia przechodziłeś metamorfozę. Jak gąsienica przeobrażająca się w motyla. Bo także wtedy piękniałeś. Zagubiony gość znikał gdzieś i pojawiałeś się Ty. Twoje prawdziwe oblicze. Poczucie strachu nigdy nie jest dla człowieka naturalnym uczuciem. Nie powinniśmy się bać. Dlatego tak bardzo podobał mi się moment twojego „powrotu”. Taki powinieneś być. Taki dla mnie będziesz zawsze.

Mieliśmy w domu kota. Nigdy za nim nie przepadałeś. Poszliście na kompromis, zresztą musiałeś pójść, przecież postawiła ci ultimatum. Ty chodzisz do pracy i siłowni, ja do szkoły. Ona zajmuje się mieszkaniem i całymi dniami w nim przesiaduje. Więc albo pozwolisz jej na kota, albo pójdzie do pracy. Od razu zgodziłeś na szelmę w domu.Nazwała ją głupim imieniem Szejla. Oboje nie lubiliśmy tego dziwacznego miana, ale nie mogliśmy nic zrobić, ponieważ było to jej ukochane zwierzę. Przelewała na niego więcej miłości, niż na któregoś z nas. Tak nam się wtedy wydawało. I może było w tym trochę prawdy.Okropna szczecina przyklejała się do wszystkiego. Wiele razy byłem świadkiem kłótni wybuchającej pomiędzy wami, kiedy na przykład ubierałeś czarny sweter. Kocia sierść na nim aż raziła w oczy. Czasem znajdowałeś te kłaki nawet w jedzeniu i przechodziła cię ochota na dokończenie posiłku. Wstawałeś wtedy od stołu, krzesło szurało po podłodze i wychodziłeś do drugiego pokoju. Starałem się siedzieć cicho i chociaż w tym samym czasie również ja w talerzu znajdowałem to samo, zjadałem to na siłę, nie chcąc doprowadzać do jeszcze bardziej napiętej sytuacji. Przecież widziałem jak na chwilę zastygła w bezruchu, przyglądając się twojej reakcji. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ale co teraz mogła właściwie zrobić? Przecież dokonało się. Innego jedzenia na stole nie było. A ty miałeś zasady. Ona dumę. Ja siedziałem cicho.Po paru minutach otwierały się drzwi i wychodziłeś z pokoju z torbą na ramieniu. Szedłeś do siłowni. Tam mogłeś wybić z siebie całą gromadzącą się w tobie energię. Wiele razy przecież wyczuwałem w tobie potrzebę walnięcia pięścią w ścianę, ale przecież nie chciałeś w domu robić dantejskich scen. Wolałeś się zmęczyć w siłowni ćwicząc i do utraty tchu okładając worek treningowy. Czy wtedy wyobrażałeś sobie, że to ona stoi przed tobą? Czy miałeś ochotę ją kiedyś uderzyć? Nie wiem. Nigdy cię o to nie zapytałem.Może właściwie dzięki Szejli miałeś tak dobrze wysportowane ciało? Przerośnięta Szejla wyglądem przypominała pumę i źle patrzyło jej z oczu. Na szczęście ona ją tak dobrze karmiła, że kotka z czasem zrobiła się gruba jak bania, przynajmniej to cię w niej śmieszyło. Masz za swoje, często mówiłeś zadowolony i pokazywałeś na nią palcem. Czekałeś tylko na zdrowotne powikłania, bo przecież każdy grubas musi być na coś chory. Otyli znacznie wcześniej umierają. Więc może i Szejla… Co dziwne, kotka nie chorowała. Przy takiej tuszy, poruszała się całkiem zwinnie i nie miała problemu z zatopieniem pazurów w twoim ciele, jeśli tylko na chwilę, przypadkiem, stanąłeś jej w drodze. Jak każda samica, tak i Szejla, wyczuwała twoją męską niechęć do siebie i starała się jakoś odreagować, pokazać ci złośliwie, że i ona coś w tym domu znaczy. Że należy się z nią liczyć. Za każdym razem, drapiąc cię do krwi, patrzyła na ciebie złośliwie a jej oczy gorzały nieprzyjemnym żółtym blaskiem.– Musiała być kiedyś człowiekiem – powiedziałeś do mnie jednego wieczora po takim incydencie. – Nieładną, porzuconą i zdradzoną kobietą. A teraz jeszcze na nieszczęście musi być kotem. Inaczej tak by się nie zachowywała.Najgorszy moment przyszedł oczywiście w rok po zamieszkaniu Szejli z nami. Chociaż z powodu jej tuszy, zdawało się, nie było to już możliwe, to jednak zdecydowanie przybrała na wadze. To też ci się kojarzyło z człowiekiem.– Jest klasycznym przykładem kobiety – powiedziałeś przyglądając się jej niechętnie. – Z początku jeszcze jakoś wygląda, potem tylko siedzi i je. I tyje. Zmienia się nie do poznania. Przeistacza się.Potrzebowałeś jej to powiedzieć. I ty musiałeś czasem odreagować a przecież nie mogłeś spędzić całego życia na siłowni. Wiedziałeś zresztą, w jaki punkt uderzyć. Kobiety są bardzo wrażliwe na swoje kilogramy.– Co chcesz przez to powiedzieć? Że jestem gruba? – od razu się zaperzyła.Oczywiście nie była gruba. Nawet nie miała tendencji do tycia, w naszej rodzinie ze świeczką w ręce szukałoby się takich. Rzadkie zjawisko. Jadła zdrowo i tyle co ptaszek, brzuch po porodzie pozostał płaski. Nie przybrałaby nawet pod przymusem. Wybierając ją dla siebie, doskonale wiedziałeś jak powinna wyglądać twoja żona. Nie chciałeś kobiety przy ciele, wstydziłbyś się za nią. I nie chodziło o to, że byłeś człowiekiem powierzchownym, o nie. Chodziło o to, że będąc samcem alfa, potrzebowałeś mieć przy boku okaz, kobietę atrakcyjną. Nie zwracałeś uwagi tylko na jej wygląd zewnętrzny, ale również na to jakim sposobem splata nogi siedząc na krześle, jak się porusza, jakich perfum używa i czy ma długie, zadbane włosy. Kobieta powinna na pierwszym miejscu przede wszystkim być kobietą.– Nie. Nie o tobie mówiłem – odpowiedziałeś po chwili i w celu zmiany tematu, zapytałeś ją: – Zaparzyć ci kawy, kochanie?Zmiękła od razu. Kobiety już takie były a jeśli nie, to ta kobieta taka była. Czasami udawało ci się znaleźć na nią odpowiedni sposób. Ale nie ma się czemu dziwić, doskonale ją poznałeś przez te długie lata.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: