Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nienowoczesny kraj. Rosja w świecie XXI wieku - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
11 marca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Nienowoczesny kraj. Rosja w świecie XXI wieku - ebook

„Rosja w jej obecnej postaci nie może być nazwana demokracją, bez względu na to, jaki sens nadawalibyśmy temu słowu, ale również nie może być uznawana za gospodarkę we współczesnym pojmowaniu tego terminu”.

Dlaczego Rosja pozostawała anachroniczna praktycznie na każdym etapie rozwoju? Co sprawiło i sprawia, że biznes i władza, na Zachodzie rozdzielone, zlewają się w jedną „elitę”? Jak to możliwe, że Rosja się nie modernizuje, ale powraca do dawnego, przedkomunistycznego stanu? Z jakich powodów ludzie tam wierzą w siebie, wierzą w „naród”, w „kraj”, w „państwo” – ale nie w społeczeństwo? Dlaczego nie ma prawdziwej opozycji i nie działają ugrupowania, w rozumieniu europejskim nazywane partiami, i co wynika z odwiecznej niespójności między reformami gospodarczymi i politycznymi? I wreszcie: dlaczego dzisiaj nie należy próbować „demontować” obskuranckiego i niedemokratycznego rosyjskiego reżimu i co w takim razie zrobić z największym krajem świata?
W odpowiedzi autor, znany rosyjski politolog, punkt po punkcie wylicza i wyjaśnia rosyjskie osobliwości i fenomeny – od niepojętej obecnej symbiozy wolnego społeczeństwa z autorytarną władzą i korupcji, która stała się zasadą życia, przez lekceważenie problemów „zwykłych” ludzi, pogardę dla ekonomicznej efektywności, masowe produkowanie fejku w edukacji i nauce, aż po mętne pojęcie „rosyjskiego miru” oraz histeryczną politykę zagraniczną. A wszystko na tle współczesnego świata i w porównaniu z nim. Współczesnego świata, który czyni postępy dzięki powszechnej modernizacji, globalizacji i dbaniu o prawa człowieka…

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-3329-8
Rozmiar pliku: 795 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Ksiuszy i Miszy –

nowoczesnym obywatelom nienowoczesnego kraju

PRZEDMOWA DO POLSKIEGO WYDANIA

Książkę tę napisałem przede wszystkim dla rosyjskiego czytelnika. Jednak duża jej część powstała w Polsce – kraju, który wiąże z Rosją trudna, niemożliwa do zapomnienia historia. Od wojny inflanckiej i rosyjskiej smuty początku XVII wieku do rozbioru Rzeczypospolitej za Katarzyny II i nadania Polsce konstytucji, której nie znała sama Rosja; od kiełkującej w Warszawie rosyjskiej rewolucji do straszliwej inwazji 1920 roku, ciosu w plecy w 1939 roku i dziesięcioleci komunistycznej dyktatury. A przecież to tylko niektóre momenty, gdy przecinały się główne linie polskiej i rosyjskiej historii. Dlatego wydaje mi się, że refleksja zarówno nad głębokimi przyczynami, które odpowiadają za specyfikę historycznej drogi Rosji, jak i osobliwościami jej dzisiejszego stanu, może się spotkać w Polsce z zainteresowaniem.

Współczesna Polska i współczesna Rosja to kraje, w których obok siebie żyje kilka społeczeństw wyznających różne wartości i ideologie. Drogi naszych krajów po epokowym przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – przełomie, pod który grunt w dużej mierze przygotowały wydarzenia marca 1968 roku w Warszawie i sierpnia 1980 roku w Gdańsku – były niezbyt „proste”. Jednak nie mam wątpliwości co do tego, że Polska zaszła dalej niż Rosja w kierunku przywrócenia własnej „normalności”, odebranej jej najpierw w 1939, a potem 1945 roku. I choć stosunek Polski do Rosji pozostaje krytyczny i pełen obaw, żyją w polskim społeczeństwie ludzie nazywający siebie „antysowieckimi rusofilami”. Stanowią mocną podstawę do optymizmu.

Zacząłem pisać tę książkę niecałe dwa lata temu, ale ponieważ wielu poruszonych w niej problemów w tej czy innej mierze dotknąłem w moich wcześniejszych tekstach, miałem tysiąc powodów, by odkładać moment ostatecznej realizacji dawno zarysowanego planu. Zaproszenie do Warszawy, które otrzymałem od utworzonego niedawno Polskiego Instytutu Studiów Zaawansowanych PIASt Polskiej Akademii Nauk, przyjąłem jako wspaniałą szansę, aby zebrać myśli i sfinalizować to przedsięwzięcie.

Niecały rok spędzony w Warszawie pozwolił narodzić się tej książce. Chcę wyrazić moją głęboką wdzięczność profesorowi Przemysławowi Urbańczykowi, który stworzył Polski Instytut Studiów Zaawansowanych PIASt i rozwija go z godnym pozazdroszczenia entuzjazmem. Dziękuję menedżerce-administratorce Instytutu pani Marcie Chrostowskiej-Walencie, która wzięła na siebie trud organizacji życia w Warszawie dla mnie i innych pracowników Instytutu przybyłych tu z całego świata. Jestem wielkim dłużnikiem Adama Michnika – wielkiego Europejczyka, jednego z twórców współczesnej Polski i wolnego polskiego dziennikarstwa, a także jego przyjaciół i kolegów z „Gazety Wyborczej” i wydawnictwa Agora, w tym przede wszystkim Wacława Radziwinowicza i Pawła Goźlińskiego. Oni wprowadzili mnie w polskie środowisko intelektualne, pozwalając zrozumieć wiele bolesnych punktów polskiej historii i wiele tendencji współczesnego rozwoju kraju. Dziękuję im i tym zwykłym przypadkowo spotkanym ludziom, z którymi przychodziło mi codziennie rozmawiać w Warszawie. Żaden z nich swoimi słowami lub postępkami ani na chwilę nie zmusił mnie, bym żałował, że tu przyjechałem.

Oczywiście, szczególne podziękowania adresuję dziś do Katarzyny Chimiak – dzięki jej wysiłkom bezładny rosyjski tekst przeistoczył się w sprawdzony i przyzwoity polski. Do każdego, kto będzie czytać tę książkę, w równej mierze zwracam się i ja, i tłumaczka.

Nie wiem, czy moje rozważania spodobają się wymagającemu polskiemu czytelnikowi i czy zdoła on zdobyć dzięki tej książce dodatkową wiedzę o kraju, o którym być może wolałby nigdy nie słyszeć. Ale jakakolwiek by była historyczna pamięć Rosji i Polski o sobie nawzajem, nasze kraje nie przestaną leżeć obok siebie na mapie Europy – której, chce się wierzyć, nikt nigdy nie odważy się radykalnie zmienić. Dlatego wzajemne rozumienie będzie nam potrzebne zawsze. Jeśli więc ta książka poszerzy horyzonty takiego rozumienia, będę uważał, że czas, jaki spędziłem w Polsce, nie poszedł na marne.

Warszawa, 2 lipca 2018 roku

WSTĘP

Nie spotkamy dziś człowieka, który nie zgodziłby się z tezą, że z Rosją jest „coś nie tak”. Rzecz nie w tym, czy jest dobrze, czy źle. Jednym (przede wszystkim cudzoziemcom) wydaje się, że Rosja zupełnie niepotrzebnie zbacza z drogi rozwoju „cywilizowanych” narodów, drudzy (w tym większość Rosjan) uważają, że właśnie ich społeczeństwo pozostaje wzorcem, do którego pozostali powinni równać. Rzecz w tym, że to poczucie dysonansu jest coraz wyraźniejsze. Wynika ono z wielu przyczyn, z których dwie wydają mi się najważniejsze.

Z jednej strony, rosyjska historia praktycznie zawsze była historią społeczeństwa granicznego, znajdującego się na styku kultur i cywilizacji, i budującego swoją tożsamość w oparciu o konsekwentne przyjmowanie i adaptowanie rozmaitych tradycji kulturowych i społecznych. Przyniesione z zewnątrz praktyki przyjmowały się z trudem. Dlatego często zanim zostały do końca przyswojone, otaczający świat zmieniał się nie do poznania i rosyjskie społeczeństwo zaczynało postrzegać siebie jako swego rodzaju stróża czegoś, czego innym cywilizacjom nie udało się ocalić. Znaczący deficyt wewnętrznych źródeł rozwoju na przestrzeni wieków kompensowano z powodzeniem licznymi zapożyczeniami – ale mechanizm ten stale wzmacniał konserwatyzm połączony z poczuciem wyjątkowości. To ostatnie było naturalną „reakcją obronną”, przydającą społeczeństwu niezbędnej wytrzymałości i równowagi. Chociaż Rosja powiększała się terytorialnie, to jednak nie „rosła” – jeśli tak można powiedzieć – mentalnie i ideologicznie; nie zrodziła uniwersalnych teorii i skodyfikowanych norm; dążyła nie tyle do dania światu czegoś nowego, ile do niedopuszczenia do utraty tego, co wcześniej nabyła.

Efektem tego typu rozwoju stało się poczucie „pozytywnej wyjątkowości”, które wzmacniało się, w miarę jak Rosja przeistaczała się w jedno z największych i najpotężniejszych państw. Ono z kolei determinowało lekceważąco-wyniosły stosunek do reszty świata, który często pozwalał nie zwracać uwagi na liczne problemy własnego kraju. Jednak nawet w okresach swego największego triumfu Rosja pozostała sama: w najlepszym razie otaczali ją sojusznicy podporządkowani jej z pomocą siły lub klientela znajdująca się na jej utrzymaniu (często powtarzana obecnie fraza Aleksandra III o tym, że „na całym świecie mamy tylko dwóch wiernych sojuszników – armię i marynarkę wojenną”^(), idealnie opisuje tę sytuację). Moim zdaniem taka jest specyficzna „cena osobliwości”. Jeśli punktem wyjścia jest to, że kraj różni się od pozostałych, aby ściągnąć na siebie uwagę, niezbędne są znane od dawna „środki specjalne” – siła lub pieniądze. Do takiego pozycjonowania się można się odnosić różnie, ale trudno zaprzeczyć, że ten model rozwoju pozwalał i pozwala rosyjskiemu społeczeństwu mimo licznych trudności znajdować się we względnej harmonii z samym sobą.

Z drugiej strony, zamykanie się i stosunkowa izolacja Rosji (niekiedy wynikające z zewnętrznych okoliczności, a niekiedy będące efektem własnego wyboru) całkiem inaczej postrzegane były z zewnątrz. Europa Zachodnia patrzyła na Rosję nie tyle jak na unikat, ile jak na zacofane, idące niewłaściwą drogą społeczeństwo. To poczucie narastało w ciągu co najmniej pięciuset lat – od czasu, kiedy w Europie zaczęła się kształtować pierwsza uniwersalna doktryna społeczna oparta na ideach prawa, własności, wolności osobistej i zrównoważonych interesów człowieka i państwa. Oczywiście, same w sobie ani taka doktryna, ani sukcesy gospodarcze narodów europejskich nie mogły służyć za podstawę zaliczenia Rosji do „niższego” stadium rozwoju: świat późnego średniowiecza pozostawał policentryczny i ewoluował asynchronicznie. Jednak europejska ekspansja kolonialna, która zaczęła się w XVI wieku, w ciągu paru stuleci radykalnie zmieniła sytuację, ustanawiając nie tylko europocentryczne interpretacje postępu, lecz i europocentryczny standard cywilizacji.

W tym czasie ukształtowała się kluczowa różnica między Europą i Rosją. Europejczycy, opanowując świat, tworzyli w nim swoje offshoots^() – terytoria, na których koloniści kopiowali istotne cechy dawnych praktyk^(), ale równocześnie zakładali nowe społeczeństwa zdolne do samodzielnego rozwoju. Rosjanie natomiast w toku „wewnętrznej kolonizacji”^() poszerzali granice własnego kraju^(), praktycznie nie doskonaląc form organizacji społecznej. W rezultacie powstała sytuacja, gdy zwesternizowany świat zaczął być postrzegany jako „norma”, a wszystko pozostające poza strefą jego wpływu – jako „anomalie”. Tak formowało się pojmowanie „negatywnej wyjątkowości” Rosji jako kraju niechcącego (lub niezdolnego) przejmować „oczywistych” osiągnięć cywilizacji. To postrzeganie nie było kompensowane rosnącą potęgą kraju. Ona stanowiła raczej powód, by do Rosji odnosić się z jeszcze większą obawą i podejrzliwością. Podejmowane przez Rosję w XX wieku próby wykorzystania zachodnioeuropejskich teorii społecznych do rozwijania własnego uniwersalistycznego projektu okazały się nieprzekonujące – zarówno z powodu wewnętrznych defektów wybranej doktryny, jak i przez fakt, że samo przedsięwzięcie było spóźnione.

Przełom tysiącleci, jak mogło się zdawać, otwierał nie tylko przed Rosją, lecz i przed całą ludzkością absolutnie wyjątkowe perspektywy. Po długim okresie ścierania się ideologii, systemów społecznych i gospodarczych powstało „okno możliwości”, o którym marzyli najróżniejsi ludzie – od teoretyków konwergencji przeciwstawnych bloków w jedną „technotroniczną cywilizację” do zwolenników rynkowego „socjalizmu z ludzką twarzą”. Historia nie ma trybu przypuszczającego i nie dowiemy się, co mogłoby się zdarzyć, gdyby przemiany początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia nie były tak szybkie. Ale stało się to, co się stało – i pożądany „koniec historii”^() zbiegł się chronologicznie z „jednobiegunowym momentem”^() Zachodu, co moim zdaniem sprowadziło ludzką świadomość, która niemal przyzwyczaiła się do alternatywności historii, do stanu, w którym linearność postępu zaczęła być traktowana jako pewnik.

W tych nowych warunkach podziału świata, jeśli nawet nie na zwycięzców i pokonanych, to już przynajmniej na odnoszących sukcesy i nieudaczników, nie mogło nie dojść do odrodzenia się tego „standardu” w życiu narodów, który został poważnie nadszarpnięty przez wiek XX z jego faszyzmem i stalinizmem, nazizmem i maoizmem, a także dziesiątkami innych „dewiacji”. Nie będzie przesadą powiedzieć nawet, że nigdy wcześniej koncepcja „normy” nie stawała się równie dominująca jak pod koniec XX wieku.

Taka sytuacja miała dwie konsekwencje, o których można dziś mówić jako o oczywistych, ale które należało przewidzieć jeszcze u zarania epoki wyobrażonej alternatywności.

Po pierwsze, uzyskanie „nowej normalności” nie od razu, ale z czasem doprowadziło do zmiany paradygmatu badań socjologicznych, o ile nie całej filozofii społecznej. Połączenie odczuwalnej „normalności” krajów rozwiniętych i postulowanej jedności „postindustrialnego” świata wykluczało stare podejście, w ramach którego świat dzielił się na przestrzenie cywilizacji i barbarzyństwa. W nowych warunkach czarno-biała dychotomia została zastąpiona wyrafinowanym obrazem półtonów i świat pogrążył się w swoich pięćdziesięciu odcieniach szarości. Jednak czar normy nie pozwalał w pełni z niej rezygnować. Dziś żaden polityk na świecie i przytłaczająca większość badaczy w opisie tego systemu, w którym żyją, a także tego, o którym być może marzą, nie uniknie określenia „demokratyczny”. Jakkolwiek by się różnili między sobą nowojorski publicysta i akademik Fareed Zakaria z jego pojęciem „nieliberalnej demokracji”^() oraz kremlowski teoretyk Władysław Surkow z „demokracją suwerenną”^(), i jak emocjonalnie różny byłby ich stosunek do tego fenomenu, obaj za podstawę biorą demokrację jako zjawisko tworzące jakoby wspólną podstawę pod dwa mało do siebie podobne systemy polityczne.

Dystansując się od oznaczającego normę pojęcia, wielu autorów spontanicznie lub świadomie kamufluje ów oczywisty fakt, że demokracji w ścisłym sensie słowa w opisywanych przez nich społeczeństwach w ogóle nie ma i że istotę oraz charakter tych organizmów społecznych powinno się badać, wychodząc od całkowicie odmiennych wizji ich fundamentalnych cech, sprowadzających się do autokratycznego typu władzy i nieswobodnego społeczeństwa. Przy czym wspomniane terminy nie są wcale tymi najbardziej oryginalnymi; dziś mówi się już nie tylko o „demokracji konsultatywnej”, lecz nawet o „demokracji totalitarnej”^().

To podejście teoretyczne wywiera moim zdaniem skrajnie destrukcyjny wpływ na współczesną wiedzę socjologiczną, ponieważ w sytuacji, gdy jeden z wariantów rozwoju (nieważne który konkretnie) ogłaszany jest normą, wszystkie inne rozpatrywane są jako odstępstwa. W konsekwencji zamiast przeprowadzić głęboką analizę zasad funkcjonowania tego czy innego społeczeństwa i mechanizmów jego trwania, badacze koncentrują się w pierwszej kolejności na identyfikowaniu cech różniących je od „normalnego”. Powstaje nieprzezwyciężone pragnienie, aby nie „kopać” w poważnych problemach, lecz ograniczyć się do opisu tych reform lub zmian, które, jak się zdaje, mogłyby wyeliminować to, co „narosło”, i przywrócić anomalne społeczeństwo do „normalnego” stanu. Tym samym różnice między różnymi systemami społecznymi – które, zauważę, nie stały się mniejsze w ciągu ostatnich dziesięcioleci – dewaluują się, podobnie jak, rzecz jasna, dotyczące ich badania. Dla zrozumienia świata i jego perspektyw wszystko to nie wróży nic dobrego: precyzyjne klasyfikacje, dawniej powstające w następstwie głębokiego wniknięcia w istotę procesów społecznych, zastępuje się żonglowaniem terminami, które stało się wciągającą grą dla badaczy.

Po drugie, uświadomienie sobie istnienia na świecie nie kilku znacząco odmiennych systemów społecznych, lecz rzadko podważanej „normy” i masy bardziej lub mniej poważnych „dewiacji”, rodzi iluzję, że większość odstępstw może zostać poprawiona. Wojny o ustanowienie demokracji – specyficzne dla świata XXI wieku zjawisko zrodzone w dużej mierze z upowszechnienia podejścia „normatywnego” – przy jego braku byłyby przecież równie mało prawdopodobne co na przykład próba USA lub ZSRR podbicia nieatakujących ich Niemiec z zamiarem zniszczenia nazizmu po prostu dlatego, że każdy kraj uważał burżuazyjną demokrację lub dyktaturę proletariatu za normę, a faszystowskie porządki za odstępstwo od niej. Ale nawet jeśli nie uciekać w fantazje, można z pewnością skonstatować, że skutkiem może i nie praktycznego ustanowienia, lecz choćby teoretycznego zatwierdzenia „normy” staje się wzrost fali reakcyjnej, której zwolennicy powodowani są chęcią obrony prawa do istnienia niewpisujących się w nią form i praktyk. Zaledwie ćwierć wieku po ogólnoświatowym triumfie „normalności” najróżniejsze kraje stały się świadkami rozkwitu ruchów populistycznych i ekstremistycznych, odwołujących się do głęboko, jak się okazało, tkwiącego w człowieku odrzucenia „normy”. Konserwatyzm graniczący ze wstecznictwem przestaje być zjawiskiem marginalnym, zdobywając coraz szersze poparcie.

Należy zauważyć, że proces ten przebiega nie tylko na poziomie osobistym; jego podmiotami stają się czasem i całe państwa. Kraje wyprowadzone „poza klub” w miarę uświadamiania sobie swojego wykluczenia ze „wspólnoty normalnych” odczuwają coraz mniej żalu z powodu tego, że nie udało im się powiększyć szeregów takowych. W tej samej mierze, w jakiej trafne są słowa Henry’ego Kissingera o tym, że „status dominującego państwa w istocie automatycznie rodzi dążenie innych państw do zdobycia większych praw przy podejmowaniu swoich decyzji i względnego obniżenia pozycji najsilniejszego”^(), słuszne jest twierdzenie, że status „normalności” rozwiniętego świata, ogłoszony przez niego samego, nie mógł nie zrodzić reakcji ze strony jego oponentów. Wraz z umacnianiem się ich pozycji w globalnej gospodarce i polityce odrzucenie „normy” zaczęło się nasilać. Nie dziwi zatem, że po upływie niecałych dziesięciu lat od upadku komunizmu powszechnie akceptowane stały się tezy już nie o „końcu”, lecz o „reaktywacji” historii w nowym stuleciu^().

Rosja jako jeden z tych krajów, które przez stulecia szły swoją własną historyczną drogą, i jako państwo, które w ciągu niemal całego XX wieku uosabiało najbardziej widoczną „alternatywną” wersję historii, nie mogła nie znaleźć się w centrum dyskusji o „normalności”.

W otwartej formie taka dyskusja zaczęła się w 2005 roku, gdy w USA ukazała się praca znanego eksperta od Rosji, jednego z konsultantów rządu Jegora Gajdara, Andrieja Shleifera: „Normalny kraj: Rosja po upadku komunizmu”^(). Autor wychodził w niej od opisanego wyżej pojmowania „normalności” zachodniego świata i wyrażał nawet nadzieję, a raczej pewność, że Rosji uda się przyswoić lub skopiować jej główne elementy. W książce konsekwentnie wychwalane było niemal wszystko, co działo się w Rosji w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Autor przekonywał, że na starcie reform rynkowych „robotnicy prywatyzowanych przedsiębiorstw otrzymali tak hojne preferencje i ulgi, jakich nie przewidywała żadna prywatyzacja na świecie”; że w efekcie przekształceń „Rosja wyzbyła się wystarczającej liczby przeżytków systemu centralnego planowania, aby stać się gospodarką rynkową”; a na przykład spadek średniej oczekiwanej dalszej długości trwania życia Rosjan w tamtych latach „nie wydaje się wywołany wzrostem biedy, niedojadaniem czy ograniczeniem dostępu do usług medycznych”. Główny wniosek dało się wyczytać już z pierwszych zdań: „Na początku nowego stulecia Rosja przeistoczyła się w normalny kraj – demokratyczne społeczeństwo z gospodarką rynkową”^(). Oczywiście autor widział, że Rosja jak dawniej sytuuje się w średnich miejscach tabel rankingowych gospodarek światowych; że musi wykonać ogromną pracę, aby przebić się do grona krajów rozwiniętych – ale podkreślał, że wszystkie problemy uwarunkowane są „nienormalną” sowiecką przeszłością, natomiast teraz kraj już idzie naprzód i dlatego może (i powinien) być uznawany za „normalny”.

Od chwili ukazania się książki Shleifera jego argumentacja wywoływała we mnie poważny wewnętrzny sprzeciw, którego przyczyny spróbuję tu wyłożyć^(). Ale jeszcze wcześniej odpowiedzią na wywody Shleifera stał się fundamentalny artykuł Stevena Rosefielde’a „Rosja: nienormalny kraj”, który nadał dyskusji przeciwny ton^(). Oponent wychodził od tezy, że „istnienie rynku jest niezbędnym, ale niewystarczającym warunkiem gospodarczej normalności w jej zachodnim pojęciu”, podczas gdy „kraj bez niezależnego systemu sądownictwa, bez swobodnie wybieranego parlamentu, bez kontroli władzy ustawodawczej nad służbami specjalnymi, bez politycznie znaczących niezależnych mediów i z w pełni kontrolowanym przez władzę państwowym sektorem w gospodarce” nie może być uważany za uosobienie normy^(). Oczywiście Shleifer koncentrował się przede wszystkim (o ile nie wyłącznie) na problemach gospodarczych, a Rosefielde rozpatrywał normę z pozycji społecznych i politycznych, ważniejsze jest jednak to, że drugi z nich otwarcie odnosił się do normalności nie jako do procesu, lecz do stanu. Przy takim podejściu Rosja nie miała żadnych szans, by być uznana za „normalny kraj”. Prace obu autorów razem wyznaczyły kierunek debat dotyczących tematu rosyjskiego: owe debaty na prawie dziesięć lat sprowadziły się do sporów zwolenników tezy, że w zachowaniu się kraju można dostrzec „sygnały przynoszące nadzieję”, oraz tych, którzy nie widzieli w doniesieniach z Moskwy nic prócz „rozczarowującej rzeczywistości”.

Dziesięć lat później nastąpił, zdawałoby się, moment prawdy. Wydarzenia 2014 roku, aneksja Krymu i konflikt w Donbasie, a także następująca po tym ostra konfrontacja między Rosją a Zachodem sprawiły, że dominujące stało się postrzeganie Rosji jako państwa odrzucającego wszelkie wyobrażalne europejskie normy. Prezydent Petro Poroszenko nazwał ją nawet nową Ordą, Ukrainę zaś krajem broniącym Europy przed barbarzyńskimi hordami. Tymczasem samo w sobie zajęcie obcych terytoriów nie czyni Rosji „Tartarią”: takie działania jednych państw wobec drugich stanowiły kto wie czy nie główną treść europejskiej historii na przestrzeni wielu wieków. Dla zachowania Rosji początku XXI wieku można znaleźć wiele analogii w działaniach państw europejskich XVIII lub XIX stulecia. Dziś Rosja nie przestaje być częścią Europy, którą zawsze była. Obecnie w moim przekonaniu zabłądziła ona nie tyle w przestrzeni (jak niektórzy żołnierze, którzy „przypadkiem” trafili do niewoli na terytorium Ukrainy), ile w czasie. Jest krajem nie tyle nienormalnym, ile niewspółczesnym – i wydaje mi się, że odpowiednia korekta kąta patrzenia w obecnych warunkach jest niezwykle ważna.

Nieprzypadkowo podkreśliłem, że jednym z centralnych punktów dyskusji rozpoczętej przez Shleifera i Rosefielde’a jest pytanie o to, czy obiekt rozpatruje się w stanie statycznym, czy w ruchu. Wszelkie normy są ruchome, zmienne są też społeczeństwa: dlatego jeśli ten czy inny kraj istotnie wyróżnia się na tle innych, niekoniecznie należy od razu wydać wyrok, że jest on „nienormalny”. Jest całkiem możliwe, że różni się on od większości jedynie pod pewnymi względami, a nawet być może robi wszystko, co od niego zależy, aby zbliżyć się do państw wiodących. O wiele ważniejsze jest moim zdaniem pytanie o wektor rozwoju, o to, w jakim kierunku zmienia się społeczeństwo: czy w tym, w którym równocześnie z nim podążają lub podążały wcześniej kraje, które dzisiaj osiągają największe sukcesy, czy w odwrotnym.

Nierównomierność rozwoju gospodarczego i społecznego to nie wyjątek, lecz reguła ludzkiej historii. Kraje często odstawały w swoim ruchu od liderów i w ogóle zamierały na dziesiątki i setki lat w niemal niezmieniającym się stanie – w rosyjskiej historii takie okresy zdarzały się wielokrotnie. Ale o wiele mniej typowe są w historii przypadki, gdy społeczeństwa świadomie wybierają (lub nie przeszkadzają swoim władzom dokonywać odpowiedniego wyboru) jawny „zwrot w tył” i pod hasłami konserwatyzmu zaczynają iść wstecz, rezygnując z pewnej części współczesności, którą osiągnęły w poprzednich okresach historycznych. Właśnie to moim zdaniem dzieje się dziś w Rosji – i właśnie dlatego określam ją jako niewspółczesny, a nie nienormalny kraj. W gospodarce odwracamy się od stosunkowo otwartego świata zewnętrznego ku autarkii; od osiągniętej częściowo rynkowej gospodarki ku systemowi państwowych korporacji i banków; od konkurencyjnego środowiska ku monopolistycznemu. W społeczeństwie trwa renesans archaicznych norm w tradycjach niemal ruskiego „domostroju”; Cerkiew ponownie jednoczy się z państwem; powraca cenzura, rejestruje się coraz to nowe próby ograniczania swobody wymiany informacji. W polityce demokratyczne instytucje zostały prawie całkowicie zniszczone; gubernatorzy, którzy wcześniej byli wybierani przez naród, a potem przez lokalne parlamenty, teraz są praktycznie wyłącznie nominowani w celu późniejszego zatwierdzenia w referendach; wybory merów zniesiono w prawie wszystkich dużych miastach. System sądownictwa prawie całkiem utracił niezależność, a organa „prawa i porządku” zyskały kompetencje porównywalne z tymi, które miały pięćdziesiąt i więcej lat temu. O ile wcześniej ludzie niezgadzający się z kursem partii i rządu mogli mówić o tym, że kraj idzie niewłaściwą drogą, o tyle dziś diagnoza jest całkowicie inna – znajdujemy się nie więcej i nie mniej tylko po złej stronie autostrady, na pasie o przeciwnym kierunku ruchu. Przy czym gospodarcza, polityczna, intelektualna i demograficzna degradacja nie przeraża społeczeństwa, które praktycznie całkowicie utraciło zarówno poczucie historycznego czasu, jak i instynkt samoobrony.

Wszystko, co zostało powiedziane wyżej, nie oznacza jednak, że na Rosję należy machnąć ręką – raczej na odwrót. W odróżnieniu od ekspertów, którzy uważają ją za „nienormalną” i upatrują swoje zadanie jedynie w inwentaryzacji licznych odstępstw od „normy”, ja uważam, że zadanie, które stoi dziś przed bezstronnymi badaczami, jest o wiele trudniejsze. Nie wystarczy Rosji nazwać „wielką stacją benzynową” – trzeba zrozumieć, dlaczego przekształciła się ona z kraju przemysłowego w surowcowy i dlaczego tak szybko zboczyła na peryferie globalnego postępu naukowo-technologicznego. Rosji nie wystarczy scharakteryzować jako kraju skorumpowanego – należy odnosić się do połączenia władzy i pieniędzy nie jako do sumy wyjątków, z którymi społeczeństwo próbuje walczyć, lecz jako do bazowej zasady określającej jego funkcjonowanie. Nie trzeba mierzyć skali lekceważenia ludzi dla faktów i argumentów, lecz zastanowić się, dlaczego odrzucanie wszelkiego racjonalizmu przyjęło tu tak przerażające wymiary. Przesunięcie akcentu z ocen „nienormalności” kraju na zrozumienie przyczyn jego „niewspółczesności” może i powinno pogłębić pojmowanie tego, co się dzieje w Rosji i czego można się po niej spodziewać. Zaklinanie, że „w Rosję można tylko wierzyć”^(), jak również konstatacje, że pozostaje ona „łamigłówką zawiniętą w tajemnicę i ukrytą wewnątrz zagadki”^(), deprecjonują ideę badania kraju, zakładając w istocie, że jest on nie tylko anomalny, lecz i nie poddaje się analizie stosowanej do krajów „normalnych”. Musimy natomiast w końcu zrozumieć, czym żyje i jak działa złożony system społeczny zbudowany w oparciu o zasady, które, jak się zdawało, wykluczają jego przeżycie, a także dlaczego pozostaje on mocny i sam potrafi się odtwarzać^() oraz nie chce wrócić do tej współczesności, którą dobrowolnie porzucił.

Jest to, oczywiście, zadanie prawdziwie tytanicznych rozmiarów i twierdzenie, że można mu podołać w jednej książce, byłoby, rzecz jasna, pustym samochwalstwem. Ale jeśli wywód przedstawiony w kolejnych rozdziałach pomoże czytelnikom nawet nie tyle znaleźć odpowiedzi na męczące dziś bardzo wielu naszych rodaków pytania, ile przynajmniej precyzyjnie sformułować swój stosunek do tego, co się dzieje w kraju, będę uważać wysiłki poświęcone na napisanie tej książki za sensowne.

Warszawa, 6 czerwca 2018 rokuROZDZIAŁ PIERWSZY

SZCZEGÓLNA TOŻSAMOŚĆ

Dziś często się mówi, że świat XXI wieku jest tak niestabilny, iż każde społeczeństwo może być konstruowane i rekonstruowane w zależności od tego, co jego elity uznają za wymóg gospodarczego lub społecznego postępu. Rzeczywiście tak jest – świadczy o tym doświadczenie udanych modernizacji, których w ciągu ostatnich stu lat odnotowano więcej niż przez całą poprzedzającą je historię^(). Teza ta jest jednak prawdziwa tylko w odniesieniu do tych krajów, które próbują się zmienić; natomiast dla tych, które albo ogłaszają swoją strategią „konserwatyzm”, albo widzą gwarancję stabilności w fundamentach przeszłości, historyczne trendy nie mogą nie być brane pod uwagę. Dlatego badanie rosyjskiej anachroniczności należy zacząć od krótkich dygresji dotyczących jej historycznej dynamiki.

Wieczne „uczenie się”

Historia Rosji jest niezwykle bogata i różnorodna, ale dla potrzeb tego rozdziału zatrzymamy się na jednym jej aspekcie, mianowicie na specyficznym, nigdzie indziej niespotykanym w tak „czystej” postaci stosunku kraju do świata zewnętrznego. Nigdzie indziej z taką siłą jak tu nie ujawnia się dojmujące poczucie peryferyjności (oto właśnie, jaki kraj należałoby zgodnie z prawdą nazywać „u-krainą”), przy czym poczucie to raz po raz odradzało się na najróżniejszych etapach rosyjskiej historii – nawet wtedy, gdy za cenę niesłychanych wysiłków narodu kraj osiągał pozycję najpotężniejszego państwa kontynentu europejskiego i drugiego mocarstwa światowego, zawsze zachowywał widoczne elementy prowincjonalizmu.

Nie będę się wdawać w szczegóły powstania rosyjskiej państwowości. Zauważę jedynie, że fakt, iż formowała się ona pod silnym wpływem skandynawskich wodzów i drużyn, od dawna nie jest podawany w wątpliwość^(). Ruś tworzyła się jako swego rodzaju forpoczta kultury normańskiej na ziemiach raczej dla niej obcych, ale wywyższenie nowego kraju zaczęło się wtedy, gdy przekształcił się on w łączące ogniwo między północą a południem, Bałtykiem a Morzem Czarnym, północną Europą a Bizancjum^(). Przed początkiem X wieku rozległe terytoria od Nowogrodu do Kijowa, od Smoleńska do Przemyśla stanowiły dalekie obrzeża europejskiego świata, nieposiadające własnej „rdzennej” tożsamości. Próbą stworzenia takowej stało się dobrze opisane w wielu historycznych traktatach^() poszukiwanie państwowej religii zakończone przyjęciem chrześcijaństwa w jego bizantyjskiej odmianie. Częściowo zdaje się to przewidywalne, gdyż do owego czasu Ruś pod względem militarno-politycznym kontaktowała się i rywalizowała tylko z Imperium Bizantyjskim. Ale sam w sobie proces przyjmowania nowej wiary przebiegał dość nietypowo: w przytłaczającej większości wcześniejszych przypadków religia była przyjmowana przez władców wtedy, gdy była już dość szeroko rozpowszechniona wśród ich poddanych albo narzucały ją siły zewnętrzne. Poszukiwanie podobne do rozpatrywanego tutaj znane jest tylko w historii Kaganatu Chazarskiego, którego historia okazała się jednak o wiele krótsza od rosyjskiej.

Procesy uruchomione przez „chrzest Rusi” miały dla kraju znaczenie nie do przecenienia, dając początek temu, co nazwałbym „bizantyjską falą recepcji”, pierwszą spośród co najmniej trzech recepcji, jakie Rosja przeżyła w ciągu swej długiej historii. „Recepcja bizantyjska” w swojej formie zarodkowej pokazała wszystkie główne szczególne charakterystyki przejmowania przez Rosję zewnętrznych praktyk społecznych, ich rozwoju oraz wykorzystywania.

Przede wszystkim należy zauważyć, że nawet przystąpiwszy do swego rodzaju „bizantyjskiej wspólnoty narodów”^() i otrzymawszy formalnie dostęp do spuścizny późnorzymskiej – duchowej, intelektualnej, materialnej (a także możliwość włączenia się do zachowanej w imperium tradycji prawnej, stale uzupełnianej i udoskonalanej zgodnie z potrzebami władzy kościelnej i świeckiej) – Ruś ograniczała się do zapożyczania stosunkowo niewielu cech, przede wszystkim dotyczących religii i rytuałów, a także norm, nie tyle zmieniających istniejące porządki, ile sprzyjających ich dodatkowej legitymizacji.

Choć Bizancjum pod wieloma względami stało się następcą Rzymu w rozwoju i doskonaleniu prawa kanonicznego, ta część tradycji bizantyjskiej w ogóle nie została na Rusi przyswojona. Staroruskie zabytki prawne pierwszych wieków po przyjęciu chrześcijaństwa potwierdzają, że istniała tu silna tradycja prawa zwyczajowego, która powstała kilka stuleci później niż w zachodniej Europie – ale praktycznie nijak nie połączyła się z przychodzącą z Rzymu bizantyjską praktyką kodyfikacji norm prawnych i w rezultacie nie zrodziła ani warstwy legistów, ani różnych interpretacji prawa, ani szczególnej roli prawa w ograniczaniu zakusów władzy na wolności i życie poddanych – to jest wszystkiego tego, co odróżniało później zachodnią Europę od reszty świata. W konsekwencji już w pierwszych stuleciach chrześcijańskiej Rusi można zauważyć istnienie typowego dla całej jej późniejszej historii „rozłamu” między aktem prawnym a prawem. Aż do dzisiaj istnieją w Rosji (i stale się mnożą) ustawy uchwalane zgodnie z procedurami, ale sprzeczne z podstawowym korpusem norm prawnych i dlatego mogące być uznawane za bezprawne^(). Specyfika „bizantyjskiej recepcji” stanowi jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy.

W równym stopniu zwrócenie się ku późnorzymskiej cywilizacji nie uformowało na Rusi stosunku do własności prywatnej. Nawet w pierwszych wiekach po przyjęciu przez Ruś chrześcijaństwa nie pojawiła się prawna koncepcja własności, która zostałaby zatwierdzona aktem prawnym (co radykalnie różniło ruskie porządki od bizantyjskich); większość historyków zgadza się, że cały przedmongolski system własności na ziemiach ruskich oparty był na kolektywnym władaniu ziemią i majątkiem całego rodu^().

Walki plemienne, do których często dochodziło na Rusi, świadczyły o tym, że „nie istniał jakikolwiek uznawany przez społeczeństwo mechanizm przekazywania przez dziedziczenie władania ruską ziemią ugruntowany w świadomości ludzi”^(). Kniaziowie stali przed wyborem: zachować własność rodową, rezygnując z prywatnych roszczeń do formowania swoich dóbr, albo pójść drogą rozdrabniania własności rodowej na rodzinne majątki, ściągając tym samym zagrożenie na młode ruskie państwo. W gruncie rzeczy ta sprzeczność między własnością a władzą, interesem prywatnym i państwowym, nierozwiązana, lecz raczej ostatecznie zatwierdzona w toku bizantyjskiej recepcji, stała się jedną z głównych sprzeczności rosyjskiego społeczeństwa, obecną w nim do dziś.

Naturalnie, szczególne znaczenie dla Rusi miało przejęcie bizantyjskiej tradycji duchowej z jej ideą „symfonii” Cerkwi i władzy, bardzo nietypową dla zachodniego chrześcijaństwa tego czasu, w którym formowały się warunki dla brutalnej i długotrwałej konfrontacji między władzą świecką a duchowną^(). Specyfiką recepcji bizantyjskich praktyk stało się bezkrytyczne postrzeganie tej idei ucieleśnione w tworzeniu takiej Cerkwi, której głównym zadaniem było uzupełnianie instrumentów dominacji dostępnych ziemskim władcom. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że praktycznie żadnych (z wyjątkiem skrajnie wyrywkowych) świadectw obecności w politycznym i intelektualnym życiu Rusi zainteresowania problemem stosunków między władzą świecką a duchowną nie ma aż do końca XV wieku^(). Przyczyna tego tkwi między innymi w tym, że nową religię przynieśli na Ruś nie kaznodzieje, lecz kniaziowie, którzy w sytuacji dominowania w społeczeństwie patriarchalnej świadomości uosabiali jedność zasad religijnych, państwowych i prawnych. Uczyniwszy chrześcijaństwo swoją opoką i instrumentem zarządzania społeczeństwem, ruscy władcy w naturalny sposób przyjęli na siebie również materialne brzemię utrzymania tej nowej instytucji społecznej, która ze zrozumiałych względów nigdy potem nie wykazywała znaczących oznak „opozycyjności”.

Bez wątpienia ważnym elementem bizantyjskiej recepcji stał się również ukształtowany na Rusi stosunek do miast, które, pomimo relatywnie wysokiego stopnia rozwoju rzemiosła i miejskich profesji, nie stały się centrami handlowymi lub rzemieślniczymi, zachowując swoje znaczenie przede wszystkim jako miejsce pobytu kniazia lub hierarchów cerkiewnych.

Nieduża (w porównaniu z zachodnią czy nawet centralną Europą^()) liczba miast w Starej Rusi miała konkretną przyczynę – była to mała intensywność związków handlowych i niski poziom ekonomicznego rozwoju. Ruskie miasta – z wyjątkiem Nowogrodu i Pskowa – zachowały wyraźną ekonomiczną izolację, będąc przede wszystkim miejscem pobytu kniazia, a później też hierarchy cerkiewnego. Znaczne odległości między miastami, nierynkowa konsumpcja dworów kniaziowskich, dominacja całkowicie naturalnej gospodarki na obszarach wiejskich – zarówno z obiektywnych, jak i subiektywnych przyczyn ruskie miasto nigdy nie stało się ekonomicznym i handlowym centrum, jakim miasto stało się w średniowiecznej Europie, nie mówiąc już – znowu z wyjątkiem Nowogrodu i Pskowa – o centrum samorządu i życia społecznego.

Przypisy do rozdziałów

Wstęp

Cyt. za: Aleksandr Michajłowicz Romanow, Kniga wospominanii, Paryż, „Illiustrirowannaja Rossija” 1933, s. 49.

Angus Maddison, The World Economy: A Millennial Perspective, Paris, OECD Publications Service 2000, s. 6-9.

Samuel Huntington, Who Are We? The Challenges to America’s National Identity, New York, Simon & Schuster 2004, s. 41.

Alexander Etkind, Internal colonization: Russia’s Imperial Experience, Cambridge, Malden (Ma.), Polity 2011, s. 6-8.

Wasilij Kliucziewskij, Kurs russkoj istorii Wasilij Klucziewskij, Soczinienija w 9-ti tomach, t. 1, Moskwa 1987, s. 50.

Francis Fukuyama, The End of History? The National Interest, 1989, t. 16, s. 3-18 i Francis Fukuyama, Koniec historii i ostatni człowiek, wstęp Piotr Kłodkowski, przekł. Tomasz Bieroń i Marek Wichrowski, Kraków, Znak 2017.

Charles Krauthammer, The Unipolar moment „Washington Post” 1990, July 20 i Charles Krauthammer, The Unipolar moment Foreign Affairs, America and the World, Spe­cial Issue 1990/91, s. 35-42.

Fareed Zakaria, Przyszłość wolności: nieliberalna demokracja w Stanach Zjednoczonych i na świecie, Warszawa, Fundacja Kultura Liberalna 2018.

Władisław Surkow, Nacionalizacija buduszcziego, akapity dotyczące „suwerennej demokracji” „Ekspert” 2006, nr 43, 20 listopada.

Amy Gutman and Dennis Thompson, Why Deliberative Democracy? Princeton (NJ), Oxford, Princeton Univ. Press 2004 i Sheldon Wolin, Democracy, Inc. Managed Democracy and the Specter of Inverted Totalitarianism, Princeton (NJ), Oxford, Princeton Univ. Press 2008.

Henry Kissinger, Nużna li Amerikie wniesznjaja politika? , Moskwa, Ładomir 2002, s. 325.

Frazę tę ukuł D. Bell, zob.: Daniel Bell, The Resumption of History in the New Century Daniel Bell, The End of Ideology. On the Exhaustion of Political Ideas in the Fifties, Cambridge (Ma.), Harvard Univ. Press 2000 (ros. przekład W. Inoziemcewa: Daniel Bell, Wozobnowlienije istorii w nowom stoletii. Priedisłowije k nowomu izdaniju knigi „Koniec ideologii” „Woprosy filosofii” 2002, nr 5, s. 13-25); później tezę tę w nieco innym sformułowaniu powtórzył R. Kagan (zob.: Robert Kagan, The Return of History and the End of Dreams, New York, Alfred A. Knopf 2008).

Andrei Shleifer, A Normal Country. Russia After Communism, Cambridge (Ma.), London, Harvard Univ. Press 2005.

Andrei Shleifer, A Normal Country, ss. 39, 182, 161, 4.

Władisław Inoziemcew „Nieprikosnowiennyj zapas”, nr 4 (42), lipiec-sierpień 2005, s. 130-132.

Steven Rosefielde, Russia: An Abnormal Country „The European Journal of Comparative Economics” 2005, vl. 2, No. 1, s. 3-16.

Steven Rosefielde, Russia: An Abnormal Country, ss. 4, 9, 14.

Fiodor Tiutczew, Stihotworienija, Moskwa, Tipografija A.I. Mamontowa, 1868, s. 230.

Richard Langworth (ed.), Churchill’s Wit: The Definitive Collection, London, Ebury Press 2009, s. 145.

Tę kwestię dobrze odzwierciedla tytuł mojego artykułu w „Le Monde Diplomatique” nadany mu przez wydawców angielskiej wersji: Inozemtsev, Vladislav, Russia should’t work but it does „Le Monde Diplomatique”, English edition 2010, nr 11 (listopad), s. 12-13 (оригинал вышел как Vladislav Inozemtsev, Russie, une société libre sous contrôle authoritaire „Le Monde Diplomatique” 2010, nr 10, październik, s. 4-5).

Rozdział pierwszy. Szczególna tożsamość

Więcej na ten temat zob.: Ronald Inglehart and Christian Welzel, Modernization, Cultural Change, and Democracy: The Human Development Sequence, Cambridge, Cambridge Univ. Press 2005, s. 18-22.

Np. Simon Franklin and Jonathan Shepard, The Emergence of Rus’, 750-1200, London, Longman 1996, s. XVII-XVIII.

Jonathan Shepard, The Origings of Rus’ Maureen Perrie (ed.) The Cambridge History of Russia, t. I, From Early Rus’ to 1689, Cambridge, Cambridge Univ. Press 2006, s. 49-52.

Nicholas Riasanovsky, Russian Identities: A Historical Survey, Oxford, Oxford Univ. Press 2005, s. 19-22.

Termin ten został ukuty w latach 60. XX wieku przez D. Obolenskiego (Dimitri Obolensky, The Byzantine Commonwealth: Eastern Europe 500-1453), New Haven (Ct.) 2000.

Władisław Inoziemcew, „Diktatura zakona” upriazdniajet prawa Rossijan „Moskowskij Komsomolec” 2011, 5 lipca, s. 3.

Richard Pipes, Was there Private Property in Muscovite Russia? „Slavic Review” 1994, t. 53, s. 524-530.

Andriej Jurganow, Katiegorii ruskoj sriedniekowoj kultury, Moskwa, MIROS 1998, s. 152.

W tradycji bizantyjskiej przyjęte było uważać, że „Cerkiew i państwo, niczym ciało i dusza, stanowią jeden organizm i że między nimi powinna być stała współpraca w imię wspólnego dobra” (Aleksiej Pawłow, Kurs cierkownowo prawa, Sankt Petersburg, „Łań” 2002, s. 47).

Robert Crummey, The Formation of Muscovy, 1304-1613, London, New York, Longman 1987, s. 129-131.

Henry Pirenne, Medieval Cities: Their Origins and the Revival of Trade, Princeton (NJ), Princeton Univ. Press 1969, s. 64 i Charles Tilly, Enlargement of European Cities and States Charles Tilly and Wimp Blockmans (ed.) Cities and the Rise of States in Europe, 1000-1800, Oxford, Longman 1994, s. 16-19.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: