Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nieosiągalna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 maja 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nieosiągalna - ebook

Miłość nie naprawia złamanych serc.

Miłość nie zmienia ludzi.

 

Tegen Matthews jest córką Dorothy Kelley, dziwki z klubu motocyklowego Hell’s Horsemen. Dorasta w twardym świecie harleyowców. Kiedy poznaje miłego, troskliwego chłopca, instynktownie lgnie do niego i ogrzewa się w cieple jego uczucia.

 

Cage West jest synem prezesa Hell’s Horsemen. Wysoki, jasnowłosy i o brązowych oczach, w miarę dorastania staje się coraz bardziej świadomy tego, jak wielkie wrażenie robi jego czarujący uśmiech i teksański akcent.

 

Jedno przypadkowe spotkanie na zawsze wiąże Tegen z Cage’em. Ich relacje stają się pełne żalu, nieporozumień i cierpienia.

Zaciekle ze sobą walczą, ale jeszcze mocniej się kochają. Jak zakończy się opowieść o dziewczynie i chłopaku, którzy od zawsze byli sobie bliscy?​

 

To nie jest klasyczna historia miłosna. To opowieść chaotyczna, bezlitosna i tragiczna. Opowieść o śmierci niewinnej miłości, utracie czystości i bólu zranionych serc. Historia rozpoczynająca się w dzieciństwie pewnej dziewczyny i chłopaka, sprawdzająca siłę ich miłości, raniąca, wyniszczająca i wiodąca ku zagładzie.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7976-689-5
Rozmiar pliku: 944 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Weź pocałunek czuły, rozkoszny

Nocy wspomnienie jak tchnienie wiosny

Chłopca, dziewczynę, śmiech, smutną minę

Wspomnienia zawsze z chwil takich rosły.

Dean Martin

Zawsze będę pamiętać chwilę, gdy po raz pierwszy go ujrzałam, tę zmorę mojego życia. Miałam osiem lat, a on jedenaście – był wysoki, jasnowłosy, o brązowych oczach, a kiedy się uśmiechał, w jego policzkach pojawiały się dołeczki.

Co najważniejsze, był dla mnie bardzo miły. I jako jedyny zwracał na mnie uwagę.

– Cześć – powiedział, pochylając się nade mną z uśmiechem. Również się uśmiechnęłam. Był pierwszym dzieckiem, jakie widziałam w klubie, odkąd mama zaczęła mnie tu przyprowadzać. Wyglądał na starszego ode mnie, ale tylko o kilka lat, a poza tym sprawiał wrażenie sympatycznego.

– Jak się nazywasz? – zapytał.

– Tegen Louise Matthews – odparłam i podałam mu filiżankę herbaty, którą przed chwilą zabrałam pluszowemu misiowi. – Możesz się do nas przyłączyć – zaproponowałam, wskazując mój krąg pluszaków.

– Herbatka z Tegen Louise Matthews – powiedział, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Bardzo chętnie.

Usiadł obok mnie ze skrzyżowanymi nogami.

– Masz jakieś przezwisko? – zapytał. – Czy jesteś po prostu Tegen?

– Po prostu Tegen – odparłam, po czym uniosłam dzbanuszek i nalałam mu niewidzialnej herbaty. Potem napełniłam nią również swoją filiżankę i uniosłam ją do ust.

– Poczekaj – zaprotestował. – Najpierw musimy się stuknąć.

Zmarszczyłam nos.

– Stuknąć?

– Filiżankami. Moja młodsza siostra zawsze się ze mną stuka. O, tak. – Delikatnie stuknął swoją plastikową filiżanką o moją. – Na zdrowie – powiedział i, patrząc mi w oczy, dodał z uśmiechem: – Filiżanko.

– Co takiego?

– Filiżanko – powtórzył. – Tak będę na ciebie mówił. No bo jak inaczej nazwać dziewczynę, która tak bardzo lubi pić herbatę z filiżanek? – Zmarszczył brwi. – No, chyba że ci się nie podoba?

Otworzyłam szeroko oczy.

– Nie! – krzyknęłam podekscytowanym głosem. – Nigdy nie miałam przezwiska. Uwielbiam je!

– Więc postanowione – stwierdził, podając mi rękę. – Miło cię poznać, Filiżanko. Mam na imię Cage.

Od tej pory zagościł na stałe w moim życiu.

Kochałam go, będąc ośmiolatką, dwunastolatką i czternastolatką.

Im byłam starsza, tym moje uczucie było silniejsze. Wreszcie przestałam widzieć w nim tylko przyjaciela, a poczułam do niego miłość graniczącą z obłędem.

Mówi się, że miłość może zabić, jeśli nie podchodzi się do niej ostrożnie.

Nie byłam ostrożna. Pozwoliłam, by to uczucie pączkowało, aż wreszcie w pełni rozkwitło, wręcz wybuchło, nie znajdując ujścia.

Z nim było inaczej. Im starszy, tym bardziej się zmieniał.

Miły, troskliwy chłopiec gdzieś odszedł, a na jego miejscu pojawił się…

Pojawił się najbardziej arogancki, skoncentrowany na sobie, wyrachowany, egoistyczny, narcystyczny i zdeprawowany skurwiel, jakiego spotkałam w życiu.

Kiedy teraz o tym myślę, dochodzę do wniosku, że właśnie dlatego tak bardzo go pokochałam.

Zgadza się, dziewczyny są głupie. Zakochują się w facetach, których nie mogą mieć – niedostępnych, nieosiągalnych.

Tyle że w tym przypadku nie tylko ja byłam głupia.

Prawie każda kobieta, jaka znalazła się na drodze Cage’a, z miejsca zapadała na tę nieuleczalną głupotę. Młode, stare, średnie, wszystko jedno. Gdy widziały jego uśmiech i płynne ruchy, gdy słyszały jego silny teksański akcent, momentalnie zarażały się głupotą.

W miarę upływu czasu moje uczucie, nieodwzajemnione i niespełnione, stawało się coraz bardziej żarliwe i wyniszczające, aż wreszcie nie mogłam sobie z nim poradzić i postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce.

I wtedy zrobiłam coś naprawdę głupiego.

Kiedy wbił się we mnie gwałtownie, przygryzłam wargę.

– Ja pierdolę, aleś ciasna – wybełkotał pijackim głosem, niemal się ze mnie wysuwając. Nie zdołałam powstrzymać bolesnego jęku wywołanego jego ruchami.

Moje ciało, mimo przerażenia, jakie czułam, powoli zaczynało się przyzwyczajać. Rozlała się po nim fala ciepła, a kiedy znów we mnie wszedł, tym razem nie towarzyszył temu ból, a jedynie lekki dyskomfort.

– Kuuuuurwa – wyjęczał, przesuwając biodrami po moim ciele, co napełniło mnie całkiem nowym uczuciem. Przyjemnym. Sprawiło, że zapomniałam, co naprawdę zaszło między nami, oszukało mnie, że wszystko idzie zgodnie z planem. Że jeśli stracę z Cage’em dziewictwo, to zrozumie, że jestem tą jedną, tą jedyną. Że nikt nigdy nie będzie go kochał tak mocno, jak ja.

Wsunął dłoń w moje włosy i zacisnął na nich palce, a drugą ręką chwycił mnie za biodro. Wtulił twarz w mój obojczyk, a ja odwróciłam głowę, szukając go, chcąc go zobaczyć, pragnąc potwierdzić, że odwzajemnia moje uczucia. On jednak tylko jeszcze mocniej chwycił moje włosy.

A potem odsunął się na chwilę.

Jęknęłam, gdy znów we mnie wtargnął. Nasze ciała uderzyły o siebie, zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i…

Znów się wycofał. A potem wszedł we mnie po raz kolejny.

– Ja jebię – wymamrotał, przyspieszając. – Czuję, jak się zaciska na moim kutasie. Masz kurewsko ciasną cipkę.

Sądząc po jego tonie, to miał być komplement.

To napełniło mnie głupim przekonaniem, że ta noc nie będzie dla Cage’a jednorazowym wyskokiem.

– Jesteś zajebista – wydyszał przy mojej skórze, a jego pchnięcia stawały się coraz szybsze. Wstrzymałam oddech, oddając się temu, co działo się we mnie, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym.

Cage był teraz wszędzie. We mnie, w moim ciele i w moim sercu. Było to trochę niewygodne i uciążliwe, i nie miałam pewności, co robić, ale doszłam do wniosku, że to bez znaczenia. Bo to byliśmy my: Cage i ja. I chciałam, aby to trwało jak najdłużej. Pragnęłam go od tak dawna, że ta niewygoda i uciążliwość były niewielką ceną.

A potem, niemal równie nagle jak się zaczęło, wszystko się skończyło. Cage jęknął, wyszedł ze mnie i poczułam na brzuchu coś mokrego i gorącego.

Minęła dłuższa chwila, zanim stoczył się ze mnie i położył na boku, a jego oddech stał się głęboki i ciężki.

Nagle zaczął chrapać.

– Cage? – wyszeptałam.

Leżałam przy nim przez kilka minut, nie wiedząc, co robić, aż wreszcie to, co zostawił na moim brzuchu, zaczęło zasychać i włoski na moim ciele stały się sztywne.

Wstałam z łóżka i skrzywiłam się z bólu. Czując pulsowanie między nogami, poszłam na sztywnych nogach do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Przełknęłam głośno ślinę i popatrzyłam na swoje ciało.

Obrzydlistwo.

Nie dość, że od piersi do bioder pokrywała mnie na wpół zaschnięta sperma, to jeszcze miałam krew na udach.

W tej samej chwili uświadomiłam sobie, że ani razu się nie pocałowaliśmy.

To wydarzenie ostatecznie pozbawiło mnie złudzeń, zmasakrowało psychicznie i zablokowało. Nie mogłam ruszyć naprzód. I chociaż minęło wiele lat, wciąż nie mogłam o tym zapomnieć.

Jeśli chodzi o Cage’a Westa, to popełniłam mnóstwo błędów, których żałowałam wiele razy. Gdyby moja przeszłość była osobą, chwyciłabym kurwę za gardło i wytrząsnęła z niej wszystkie te bzdury o wielkiej miłości, a potem stanęłabym nad jej truchłem i powiedziała:

– Ty głupia dziwko. Debilna, głupia dziwko. Miłość to nie jest, kurwa, żadna odpowiedź. Boli bardziej, niż myślałaś, wymaga pracy, wypruwania sobie żył i wytrwałości.

Najważniejsze jednak – i zarazem najbardziej wkurzające – jest to, że miłość niczego nie rozwiązuje. Nie skleja złamanych serc ani nie zmienia ludzi.

Przy tym nieważne, jak stare, wytarte i postrzępione są więzy miłości, cały czas łączą cię z ludźmi, których kochasz.

A ja na zawsze byłam związana z Cage’em.

Czy chciałabym to zmienić, gdybym mogła? Kurwa, oczywiście!

Ale podobnie jak nie wybieramy sobie rodziców, nie wybieramy również ludzi, w których się zakochujemy. Wszyscy dźwigamy jakiś krzyż: nasze historie, nasze miłości, nasze straty.

I to jest mój krzyż.

A właściwie nasz.

Przełożył Marcin Wróbel.Rozdział pierwszy

Albo ją, kurwa, odbierzesz, albo wypierdolę ją przez okno, Tegen.

Zaspana zamrugałam powiekami i spojrzałam na wściekłą twarz znajdującą się zaledwie kilka centymetrów ode mnie, zastanawiając się, o co, kurwa, chodzi.

– Spierdalaj – wymamrotałam, wciskając twarz w poduszkę. – Jeszcze jest noc.

Dopiero gdy leżąca na szafce nocnej komórka zadzwoniła i jednocześnie zawibrowała, dotarło do mnie, o co chodzi.

– Chuj by to strzelił, Tegen! Dzwoni już czwarty raz!

– Kurde! – krzyknęłam z twarzą wciąż wbitą w poduszkę. – Przestań mnie opierdalać i sam odbierz!

– Nie mogę! – odkrzyknął. – To twoja jebana matka!

Komórka przestała dzwonić i usłyszałam, że westchnął z irytacją.

W następnej chwili znów się odezwała.

– TEGEN, OD…

Przeklinając pod nosem, zerwałam się, chwyciłam poduszkę i przyłożyłam mu nią w głowę.

– Zamknij się – wysyczałam i sięgnęłam po telefon, po czym wcisnęłam „odbierz” i przyłożyłam go do ucha.

– Halo – warknęłam.

– Tegen?

– Mama – westchnęłam, czując niepokój. – Wszystko gra? Jest środek nocy.

– Wiem – odparła. – Chciałam cię złapać, zanim zaplanujesz coś na długi weekend. Może wpadłabyś do mnie na parę dni?

Potarłam dłonią powieki i westchnęłam.

– Hawk zjeżdża do domu, co?

James Young, zwany Hawkiem, członek klubu motocyklowego Hell’s Horsemen, był ojcem mojego przyrodniego brata, Christophera Kelleya. Chris miał cztery lata i był prawie dwadzieścia lat młodszy ode mnie. Jeśli nie liczyć ciemnorudych włosów, zielonych oczu i piegów, które dostaliśmy w spadku po matce Irlandce, wyglądał wypisz, wymaluj jak swój nieziemsko przystojny tatuś. Włącznie ze złowieszczymi oczami i wąskimi ustami.

– Tak – odparła cicho. – Chyba jeszcze nie jestem gotowa. I bez tego ledwie sobie radzę z tym wszystkim… z Jase’em. Proszę cię, Tegen, przyjedź.

Na tym właśnie polegał problem. Chociaż Hawk był zabójczo przystojny, moja mama nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Nie mogła sobie poradzić nawet z krótkimi spotkaniami, podczas których przekazywała mu Christophera na kilka dni. Ktoś może pomyśleć, że odbycie przeze mnie długiej podróży z San Francisco do Miles City w Montanie tylko po to, żeby oddać brata przyrodniego pod opiekę jego ojca i uspokoić matkę podczas jego nieobecności, to lekka przesada… Otóż wcale nie. Nie po tym wszystkim, przez co moja matka przeszła.

Kiedy była w ósmym miesiącu ciąży z Christopherem, została postrzelona w głowę przez żonę swojego chłopaka. Nie przez żonę Hawka, on nie był żonaty. Za to Jason Brady, zwany Jase’em, już tak. A przy okazji również był członkiem Hell’s Horsemen.

W zasadzie matka cały czas pozostawała żoną mojego ojca, kiedy spotykała się z Jase’em.

Moja mama, Dorothy Kelley, zaszła w ciążę w wieku piętnastu lat, urodziła, gdy miała szesnaście, i została zmuszona przez moich dziadków do wyjścia za mojego ojca. Jeździł ciężarówką, rzadko bywał w domu, a kiedy już był, okazywał więcej zainteresowania telewizji i piwu niż matce i mnie. Kiedy miałam cztery lata, mama poznała Jase’a.

Z miejsca się w nim zabujała, zupełnie niezrażona faktem, że jej wybranek ma żonę i troje malutkich dzieci. Była pewna, że w końcu od nich odejdzie.

Nic bardziej mylnego. Mimo to matka się nie zniechęcała. Pracowała w klubie Hell’s Horsemen: sprzątała po chłopakach, gotowała im i robiła pranie. Dzięki temu łatwiej było utrzymywać romans z Jase’em w tajemnicy.

W końcu zostawiła ojca, a on załadował się do swojej ciężarówki, wyjechał z Miles City i już nigdy nie wrócił. Zerwała stosunki z moimi dziadkami i Jase zabrał nas do ładnego czteropokojowego mieszkania w mieście. Mieliśmy podjazd, podwórko i wszystko było jak dawniej.

Nienawidziłam tego. Nie mieściło mi się w głowie, że matka przekreśla całe swoje dotychczasowe życie dla faceta, który nigdy tak naprawdę nie będzie należał do niej; faceta, który na noc zawsze wracał do domu, do żony i dzieci, zostawiając ją samą i zwykle zapłakaną. Wiedziała, że niezależnie od tego, jak bardzo kochała Jase’a, jeśli nie odejdzie on od żony, nie będzie dla niego nikim więcej jak dziwką z klubu, a mimo to z nim pozostała.

Właśnie w takich warunkach dorastałam.

Jako wychowująca się bez ojca córka dziwki z klubu obserwowałam zabiegi matki o mężczyznę, który według mnie wcale jej nie kochał, patrzyłam, jak zapierdalała w klubie pełnym motocyklistów na bakier z prawem, którzy kłamali, zdradzali i dosłownie szli po trupach do celu.

Tak właśnie było. Nie miałam nikogo innego, żadnych krewnych, do których mogłabym się zwrócić o pomoc.

Wyjechałam z Miles City dzień po ukończeniu szkoły średniej, rozpaczliwie pragnąc odciąć się od klubu i wszystkiego, co się z nim wiązało. A ponieważ dostałam pełne stypendium na San Francisco University i staż w niewielkiej redakcji, nie zamierzałam wracać.

Zaraz po wyjeździe postanowiłam radykalnie zmienić swój wygląd – pozbyć się aparatu na zęby, okularów, workowatych ciuchów z lumpeksu i rudych loków, które sprawiały wrażenie, jakby żyły własnym życiem.

Jedna z moich przyjaciółek z college’u, Grace, prawdziwa hipiska, która dorastała w komunie w Kalifornii Północnej, wzięła mnie pod swoje skrzydła i trochę mnie, jak lubiła mawiać, „podrasowała”. Pozbyłam się okularów i aparatu, włosy ujarzmiłam i zaplotłam w dredy, a ciało zmieniłam w pierdolone dzieło sztuki. Kochałam wszystkie swoje tatuaże – były wielobarwne, ogromne i misternie wykonane. Zdobiły moje ramiona, plecy, piersi, brzuch i uda. Jeśli chodzi o kolczyki, to byłam kapryśna. Poza tym, że wszystkie trochę za bardzo rozciągały mi uszy, zmieniałam je często, bo w ogóle lubiłam zmiany.

W San Francisco mój wygląd nikogo nie dziwił. Uwielbiałam to. Nie miałam żadnego powodu, żeby wracać do Montany.

Tyle że los chciał inaczej. Nieważne, jak bardzo się starałam zerwać więzi z Miles City i wesołą kompanią zakapiorów na motorach, i tak nic z tego nie wychodziło.

Po postrzeleniu mojej matki żona Jase’a została skazana i wylądowała w więzieniu. Mama przeżyła, ale obrażenia okazały się poważne. Początkowo nie pamiętała nikogo ani niczego. Stopniowo pamięć zaczęła wracać.

Najpierw przypomniała sobie swoje dzieciństwo, rodziców, dawnych przyjaciół, potem mojego ojca i na końcu mnie.

Jednak na tym się zatrzymała. W jej wspomnieniach pozostałam dzieckiem dopiero uczącym się chodzić.

Całe moje dzieciństwo, okres nastoletni, poznanie Jase’a i zostawienie mojego ojca, lata pracy w Hell’s Horsemen… wszystko to zniknęło. Wyglądało na to, że na zawsze.

Zapytacie pewnie, skąd w tym wszystkim Hawk?

Cóż, okazało się, że matka w trakcie trwania tego popierdolonego miłosnego trójkąta zwracała się do Hawka po pocieszenie, którego nie zaznała w ramionach Jase’a.

Nikt nie miał o tym pojęcia.

Po tym, jak matka została postrzelona, Hawk wpadł rozjuszony do szpitala. Dopadł Jase’a i spuścił mu łomot, przy okazji opowiadając o sobie i matce, i uświadamiając mu, kto jest prawdziwym ojcem Christophera.

A teraz…

Matka wciąż nie pamięta żadnego z nich. Jase wydaje się jej żałosnym palantem, który się do niej przyczepił, a oprócz tego jest mężem szalonej baby, która ją postrzeliła. Hawk natomiast jest ojcem dziecka, którego w ogóle nie pamiętała.

Jeśli o mnie chodzi, też nie było łatwo. Musiałam wyjaśnić jej mnóstwo rzeczy, streszczałam jej rok po roku, mając nadzieję, że przypomni sobie coś wykraczającego poza okres, gdy byłam niemowlakiem. Przelałyśmy mnóstwo łez, lecz w końcu pogodziła się z faktem, że zapomniała dwadzieścia lat życia, i że nie jestem już małym dzieckiem, a dorosłą kobietą.

Co ciekawe, momentalnie pokochała Christophera. Ponieważ go nie pamiętała, był dla niej niczym noworodek. Pomogły również znajome rude włosy, zielone oczy i blada skóra.

No i świetnie, super, wręcz cudownie. Tylko czemu nie mogła sobie mnie przypomnieć?

Zostałam sama. Na swój sposób osierocona.

Nie pozostało mi nic innego, jak o wszystko obwinić Jase’a, Hawka i cały klub Hell’s Horsemen oraz im podobnych.

Matka z racji swojego zagubienia próbowała zerwać wszelkie więzi z dawnym życiem, choć utrudniał to fakt, że ojcem Christophera był Hawk. Również kilka kobiet związanych z klubem, jej przyjaciółek, nie chciało, aby odchodziła. Mimo jej protestów w dalszym ciągu składały wizyty i wydzwaniały.

Nakłaniały ją również, żeby spędziła trochę czasu z Jase’em lub Hawkiem, w nadziei, że to pomoże jej odzyskać pamięć.

Tak więc swoje wizyty zgrywałam w czasie z odwiedzinami Hawka. Prawie ciągle był w trasie, lecz gdy już zajeżdżał do domu, natychmiast chciał się widzieć z synem. Do mnie należało sprawienie, że nie będzie przy tym narzucał się mojej matce.

– Zamówię dzisiaj bilet na samolot – powiedziałam. – Powinno mi się udać wziąć kilka dni wolnego w pracy.

– Dziękuję, kochanie – wyszeptała płaczliwym tonem i momentalnie poczułam szczypanie pod powiekami.

– Do zobaczenia – dodałam pospiesznie, chcąc zakończyć połączenie, zanim obie zalejemy się łzami. Chociaż zrobiła duże postępy, wciąż nie mieściło się jej w głowie, że jestem dorosła, a wiedziałam, że jeśli usłyszę jej płacz… cóż, sama nie wytrzymam.

W końcu była moją matką. Moim jedynym rodzicem, a zarazem jedyną osobą w moim życiu, która kiedykolwiek mnie kochała. Zrobię dla niej wszystko, nawet jeśli mnie to unieszczęśliwi.

Rozłączyłam się i cisnęłam telefon na drugi koniec pokoju. Wylądował w koszu z brudną bielizną.

– Ja pierdolę – wymamrotałam. – Ja pierdolę.

– Skoro już o pierdoleniu mowa… – powiedział leżący obok mnie facet. – I skoro już jesteś naga…

Spiorunowałam go spojrzeniem.

ZZ.

Kolejny motocyklista z klubu Hell’s Horsemen. Chociaż nie do końca. Nie był związany z nikim z klubu z wyjątkiem prezesa, Deuce’a Westa. Jego noga nie postała w Miles City odkąd Danny, zadzierająca nosa córka Deuce’a, zdradziła go z Ripperem i tym samym złamała mu serce mniej więcej w tym samym czasie, gdy została postrzelona moja matka.

Dzieci Deuce’a były niezłe w łamaniu serc.

Wszystkie dzieci Westa wyglądały podobnie mimo różnych matek. Cage, Danny i Ivy mieli jasne włosy i dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechali. Dziewczyny los obdarzył wielkimi, sarnimi, błękitnymi oczami i pełnymi ustami, zaś Cage’a… ech. ECH.

Był nieziemskim przystojniakiem. I zarazem nieziemskim dupkiem.

Jaki ojciec, taki syn.

Jeśli chodzi o Deuce’a, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że wszystkie jasnowłose, błękitnookie królowe piękności we wszystkich pięćdziesięciu stanach są jego córkami.

Mój wygląd zawsze przysparzał mi zgryzot. Byłam wręcz niewiarygodnie chuda i to nie w taki pociągający sposób jak supermodelki, nie. Ja byłam niezgrabna, miałam sterczące łokcie i kolana oraz kończyny długie i cienkie niczym nowo narodzony źrebak. Do tego dochodził mały biust, a także wystające obojczyki i kości biodrowe.

Byłam też blada, ruda i piegowata.

I zawsze taka będę – nieważne, ile razy patrzyłam w lustro i widziałam, że nie jestem już tak nieatrakcyjna jak przedtem, wciąż pozostawałam we własnym mniemaniu głupią, brzydką dziewczynką, której nikt nie chce.

Tak czy owak, już dawno pogodziłam się z faktem, że nigdy nie będę oszałamiającą pięknością.

Po postrzeleniu matki wróciłam do San Francisco akurat na początek roku akademickiego i zaczęłam drugi rok studiów. Dwa miesiące później zjawił się ZZ. Szukał miejsca, gdzie mógłby się zaczepić. Poza Horsemenami nie miał nikogo. Jego tata należał do klubu, ale zginął, kiedy ZZ miał dwanaście lat. Deuce zastąpił mu ojca i ZZ poszedł w jego ślady, żył pełnią życia. Kiedy miał dwadzieścia lat, jego matka zmarła na raka. Nie chciał wracać do Miles City i widywać Danny i Rippera, zamiast tego z pomocą Deuce’a odnalazł mnie.

Chociaż bardzo chciałam nienawidzić Deuce’a, nie mogłam sobie na to pozwolić. Wprawdzie miałam pełne stypendium, ale nie wystarczało ono na życie. Przez cały okres mojej nauki w college’u Deuce opłacał mi mieszkanie, a nawet komórkę, a oprócz tego zapewniał dodatkową kasę na przyjemności.

Mimo moich protestów wciąż płacił za wszystko. Nieważne, jak bardzo go prosiłam i błagałam, żeby przestał, w ogóle nie chciał o tym słyszeć.

– Jesteś rodziną – warczał w odpowiedzi. – A ja dbam o rodzinę.

Doceniałam to, oczywiście, chociaż wiedziałam, że w rzeczywistości robi to nie dla mnie, lecz dla matki. Oni wszyscy kochali moją matkę. Nie tylko Jase i Hawk, ale po prostu wszyscy: motocykliści, ich żony, dzieci, a nawet dziwki z klubu. Matkowała wszystkim, dbała o innych i wkładała w to serce, więc cholernie trudno było jej nie kochać.

Więc tak naprawdę nie byłam jego prawdziwą rodziną. Raczej rudą pasierbicą rodziny jebanych motocyklistów.

Ale wróćmy do ZZ.

Ledwo się znaliśmy, jednak po pół roku jego okazjonalnego pomieszkiwania u mnie podczas przerw w trasie w końcu zbliżyliśmy się do siebie na tyle, że zaczęliśmy się rżnąć. I odtąd ciągle się rżnęliśmy.

Od czasu do czasu słyszałam, jak ZZ rozmawia przez telefon z Deuce’em. Odnosiłam wrażenie, że odwala za niego czarną robotę. Nigdy nie gadali o tym wprost, używali jakiegoś specjalnego szyfru motocyklistów, który w dużej mierze opierał się na urywanych słowach i wymownych chrząknięciach. Potem zwykle znikał na jakiś czas, a kiedy wracał, był w opłakanym stanie. Zapytałam go kiedyś, co takiego robi. Spojrzał na mnie z taką wściekłością, że momentalnie wybiłam sobie z głowy kolejne pytania. Nie żeby naprawdę mnie to interesowało.

Nie byliśmy ze sobą związani uczuciowo, po prostu to robiliśmy. W sumie i tak był dla mnie za stary, miał trzydzieści kilka lat. Chociaż Danny i jej macocha Eva najwyraźniej lubiły starszych facetów, mnie zupełnie nie mieściło się w głowie, że mogę skończyć z jednym z nich u boku. Kto chciałby szlajać się po trzydziestce ze staruchem, któremu już nie staje? Na pewno nie ja. Nawet jeśli tym staruchem miałby być taki przystojniak jak ZZ.

Przesunęłam wzrokiem po jego nagim ciele. Długie brązowe włosy, ciemne oczy, zabójcza muskulatura.

Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby jakiś facet ćwiczył tyle, co on. Biegał w miejscu, machał hantlami, codziennie robił blisko tysiąc brzuszków i pompek.

W ten sposób starał się pozbyć agresji, ale i tak jej poziom był tak kurewsko wysoki, że zaczynałam myśleć, że ćwiczenia zupełnie nic nie dają.

Patrzyłam, jak ZZ bierze w rękę kutasa i celuje nim we mnie.

– Wskakuj na niego, mała, pora na ruchanko.

– Zamknij się – wymamrotałam. – Dlaczego ostatnio jesteś takim aroganckim dupkiem?

Wzruszył ramionami.

– Za chwilę spierdolisz stąd do Miles City i będziesz się zadawać z tymi wszystkimi dupkami, a ja wyjadę na kilka dni, może na dwa tygodnie albo nawet miesiąc, zależnie od tego, jakie zadania przydzieli mi Deuce. Doszedłem do wniosku, że należy nam się solidne rżnięcie.

Prychnęłam.

– Tak jakbyś na tych swoich wyjazdach nie ruchał wszystkiego, co się rusza.

– Lubię się ruchać z tobą – odparł.

– I z każdą, jaka się tylko napatoczy – weszłam mu w słowo.

– Przez trzy ostatnie trasy nie pierdoliłem się z żadną inną – zaprotestował gniewnym tonem.

ZZ odmierzał czas kolejnymi trasami, jakie odbywał w ciągu roku. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy doszło do tych trzech ostatnich. W końcu popatrzyłam na niego zszokowana.

– Chcesz mi wmówić, że od pół roku nie posuwasz nikogo innego?

Utkwił we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu.

– Co ja, kurwa, niewyraźnie mówię?

Hm… To chyba nawet miało sens. Dlaczego zawracać sobie głowę kimś innym, skoro na chacie czeka na ciebie ktoś, kto spełni twoje wszystkie seksualne zachcianki?

Tyle że ZZ i ja nie obiecywaliśmy sobie wierności… w każdym razie takie było założenie wstępne.

– Do chuja pana, Tegen, przestań rozkminiać to wszystko, po prostu wskakuj mi na kutasa i zacznijmy wreszcie się jebać!

Czy można się oprzeć takim czułym słówkom?

– To zależy, czy chcesz mi włożyć w cipkę czy w dupcię.

Uśmiechnął się i nagle zniknął gdzieś ten wściekły na cały świat, szorstki facet, którego często widywałam, a jego miejsce zajął ZZ, którego pamiętałam z dzieciństwa. Mężczyzna, którym był, zanim Danny wbiła swoje pomalowane na różowo szpony w jego pierś i wyrwała mu serce.

– Chyba twojej dupci należy się chwila przerwy – powiedział.

Roześmiałam się, po czym usiadłam na nim okrakiem. Następnie wyciągnęłam rękę do stolika nocnego, wzięłam prezerwatywę, rozdarłam zębami opakowanie i naciągnęłam ją na jego fiuta.

– Właściwa odpowiedź – pochwaliłam go. – Moja dupcia jest ci niewymownie wdzięczna.

Uniosłam biodra i pomogłam mu w siebie wejść. Chwilę to trwało, zanim się we mnie umościł.

– Tylko tym razem się postaraj – powiedziałam, zaczynając go ujeżdżać. Jęknęłam i zacisnęłam dłonie na jego bicepsach. Złapał mnie za biodra.

– Przecież zawsze się staram – odparł z pyszałkowatym uśmiechem.

Wzruszyłam ramionami.

– Wcale nie – odparłam i zacisnęłam cipkę na jego kutasie, patrząc, jak na jego twarzy pojawia się rozkosz. – Nie zawsze.

W odpowiedzi jego ciemne oczy zabłysły i wpił palce w moje uda. Uśmiechnęłam się do siebie. Łatwo go było wkurwić, a wkurwiony pierdolił jak wściekły bóg, gotów wyjebać cały wszechświat. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że tym razem naprawdę się postara.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: