Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niepamięć - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 marca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Najniższa cena z 30 dni: 12,90 zł

Niepamięć - ebook

Zbiór opowiadań kultowego amerykańskiego pisarza, który w Polsce również zyskał rzesze wiernych czytelników. Intelektualna i emocjonalna jazda bez trzymanki.

Wallace bierze na celownik jednostki, każąc im docierać do najgłębszych pokładów samoświadomości. Dziennikarz poczytnego magazynu, specjalista od reklamy, samobójca wdrapujący się na szczyt budynku, nauczyciel przeżywający na lekcji załamanie nerwowe i jego dziesięcioletni uczeń mający trudności z koncentracją – czy będąc świadkami ich dramatów, jesteśmy w stanie zrozumieć motywacje ich postępowania? Wallace z właściwą sobie chirurgiczną precyzją rozkłada na czynniki pierwsze psychikę bohaterów uwikłanych w absurdy konsumpcyjnego świata. Książka została uznana przez „New York Timesa” za jeden z najbardziej znaczących tytułów 2004 roku.

Zwróćcie uwagę na tego autora – jak nikt pisze o hipokryzji i nędzy współczesnej egzystencji, nie oszczędzając nikogo. – „Chicago Sun-Times”

Błyskotliwość prozy Wallace’a zasadza się na umiejętnym opisie bohaterów, który jest istnym tyglem przypadłości i neuroz, a budzi w czytelniku troskę o los postaci – „Chicago Tribune”

David Foster Wallace (1962-2008) – pisarz amerykański zaliczany do grona najwybitniejszych postmodernistów schyłku XX wieku. Autor doskonale przyjętych powieści Infinite Jest oraz The Broom of the System, a także zbiorów opowiadań Niepamięć, Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi oraz Girl With Curious Hair. Poza beletrystyką zajmował się eseistyką.
Studiował filologię angielską i filozofię. Otrzymał MacArthur Fellowship i wiele innych nagród. Największą sławę przyniosła mu licząca ponad tysiąc stron powieść Infinite Jest (1996), którą magazyn „Time” w 2005 roku uznał za jedną ze stu najlepszych anglojęzycznych powieści od czasów założenia pisma w 1923 r. „Los Angeles Times” nazwał Wallace’a w 2008 roku jednym z najbardziej wpływowych i innowacyjnych pisarzy minionych dwudziestu lat. David Foster Wallace, który przez wiele lat zmagał się z depresją, zmarł śmiercią samobójczą 12 września 2008 roku. W 2015 roku nakładem Wydawnictwa W.A.B. ukazała się po polsku pierwsza jego książka, Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi. Kolejną był zbiór esejów Rzekomo fajna rzecz, której nigdy więcej nie zrobię (W.A.B., 2016).

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-4335-0
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mister Squishy

Wtedy Grupa Fokusowa zebrała się ponownie w innej sali konferencyjnej na osiemnastym piętrze biurowca Reesemeyer Shannon Belt Advertising. Każdy z członków złożył swój Profil Indywidualnych Odpowiedzi u moderatora, który każdemu kolejno podziękował. Długi stół konferencyjny otoczony był obrotowymi, obitymi skórą fotelami dyrektorskimi; miejsca nie zostały przydzielone. Butelki z wodą mineralną i kofeinowe napoje były ogólnie dostępne. Zewnętrzną ścianę sali konferencyjnej stanowiła gruba barwiona szyba, dająca panoramiczny widok na północny wschód i stwarzająca przyjazną atmosferę mniej lub bardziej naturalnie oświetlonego przestronnego wnętrza, co było mile widziane po mdłym jarzeniowym zamknięciu kabin testowych. Kilku członków Ukierunkowanej Grupy Fokusowej bezwiednie rozluźniło krawaty, zagłębiając się w wygodnych fotelach.

Próbki produktu rozłożono na tacy pośrodku stołu konferencyjnego.

Moderator, podobnie jak tamten, który prowadził dużą grupę piszącą Test Produktu i Odpowiedź Wstępną, co odbyło się rano, zanim Grupy Fokusowe rozdzielono do indywidualnych dźwiękoszczelnych kabinek, gdzie każdy miał wypełnić Profil Odpowiedzi Indywidualnych, posiadał dyplom ze Statystyki Opisowej i Psychologii Behawioralnej i zatrudniony był przez Drużynę Delta-y, przebojową firmę researcherską, z której usług od paru lat korzystał niemal wyłącznie Reesemeyer Shannon Belt Adv. Moderator Grupy Fokusowej był tęgi, bladopiegowaty, miał archaiczną fryzurę i serdeczny, acz niepozbawiony nerwowości, nonszalancki sposób bycia. Na ścianie przy drzwiach za jego plecami wisiała biała tablica poglądowa z aluminiową rynienką, w której leżało kilka markerów typu Dry Erase.

Moderator bawił się od niechcenia krawędzią pliku formularzy PIO wpiętych w skoroszyt, czekając, aż wszyscy mężczyźni usadowią się wygodnie. Następnie powiedział: „No dobrze, więc jeszcze raz dziękuję za wzięcie w tym udziału, bo jak z pewnością poinformował panów rano pan Mounce, jest to zawsze ważny składnik decyzji, który z nowych produktów wypuścić na rynek, a którego nie”. Moderator z gracją i wprawą wędrował wzrokiem wzdłuż stołu, aby mieć pewność, że przemawia do wszystkich, i umiejętność ta pozostawała w niejakiej niezgodzie z jego wstydliwą, naznaczoną niepokojem prezentacją własnego ciała przed męskim zgromadzeniem. Czternastu członków Grupy Fokusowej, kilku z napojami w pogotowiu, wymieniało drobne gesty i miny mężczyzn przy stole konferencyjnym, którzy nie są do końca pewni, czego będzie się od nich oczekiwać. Sala konferencyjna znacznie różniła się wyglądem i atmosferą od sterylnej, niemal laboratoryjnej auli, w której dwie godziny wcześniej odbywały się TP/OW. Moderator, wyposażony w zwyczajowy kieszonkowy futerał z trzema piórami w różnych kolorach, ubrany był w białą prążkowaną koszulę od garnituru, wełniany krawat i czekoladowej barwy spodnie, jednak bez marynarki. Rękawów nie podwinął. W jego uśmiechu było lekkie, jakby ogólnikowo przepraszające skrzywienie, co zauważyło kilku członków zgromadzenia. Do kieszonki koszuli, po tej samej stronie, po której znajdował się identyfikator, miał przypięty duży plastikowy znaczek słynnej ikony marki Mister Squishy, przedstawiający pyzatą dziecinną twarz o niemożliwej do ustalenia przynależności etnicznej, z oczami przymkniętymi na znak rozkoszy, satysfakcji i gwałtownego pragnienia. Ikona przekazywała ten rodzaj nieszkodliwego wyrazu twarzy, na który nie sposób nie odpowiedzieć uśmiechem, gdyż budził pozytywną reakcję, a zlecił jej zaprojektowanie i wprowadził ponad dziesięć lat wcześniej jeden ze starszych grafików firmy reklamowej Reesemeyer Shannon Belt – Mister Squishy Company należała jeszcze wówczas do krajowej korporacji, rozwijała się szybko i różnicowała asortyment, od ekstramiękkich kanapek i rogalików po słodkie bułeczki i pączki smakowe oraz ciasteczka i miękkie wyroby cukiernicze wszelkiego właściwie rodzaju; i bez żadnych specjalnych przekazów i skojarzeń szkicowa buźka stała się jedną z najpopularniejszych, rozpoznawalnych i triumfujących ikon markowych w amerykańskim przemyśle reklamowym.

W dole na ulicy panował dziarski ruch, a także handel.

Jednak to nie markowa ikona Mister Squishy absorbowała starannie dobrane Grupy Fokusowe w ten jasny, zimny listopadowy dzień roku 1995. Obecnie w trzeciej fazie Testów Fokusowych znajdowało się intensywnie czekoladowe ciastko marki Mister Squishy, przeznaczone głównie do sprzedaży indywidualnej w sklepikach z żywnością i prasą, chociaż pudełka po dwanaście sztuk miały być rozprowadzane po marketowych outletach, najpierw na Środkowym Wschodzie i górnym Wschodnim Wybrzeżu, a później, jeżeli dane z testów rynkowych wyglądać będą obiecująco dla filii firmy Mister Squishy, w skali krajowej.

Dwadzieścia siedem ciastek tworzyło piramidę na dużej obrotowej srebrnej tacy pośrodku stołu konferencyjnego. Każde było zawinięte w hermetyczne tworzywo polimerowe, które wyglądało jak papier, ale darło się jak plastik – ten sam rodzaj opakowania produktu detalicznego, który rozpowszechnił się w przemyśle cukierniczym od czasu, gdy M&M Mars wprowadził ten kompozyt i zastosował go, wypuszczając na rynek innowacyjną linię Milky Way Dark w późnych latach osiemdziesiątych. To nowe opakowanie produktu zdobił swojski, charakterystyczny biało-granatowy wzór Mister Squishy, z tym że tutaj ikona Mister Squishy miała oczy i usta zaokrąglone w kreskówkowym przerażeniu i tkwiła za deseniem cienkich czarnych linii wyobrażających więzienną kratę, a wokół dwóch z tych linii zaciskały się cienkie cieliste palce ikony, obrazując uniwersalną pozycję osadzonych gdziekolwiek na świecie. Ciemne, nadzwyczaj zwarte i wilgotne z wyglądu ciastka w tych opakowaniach nosiły nazwę Zbrodnia!® – nazwę ryzykowną i wieloznaczną, która miała konotować i parodiować znane współczesnemu konsumentowi poczucie winy/słabości/transgresji/grzechu spowodowane konsumpcją wysokokalorycznego korporacyjnego ciastka. Nazwa ta kojarzyła się również z dorosłością i autonomią dojrzałej osoby: w dobie, kiedy realny świat odrzucał nachalnie fajne, kreskówkowe nazwy pełne „n” i „oo” innych ciastek, firmowa etykietka Zbrodnia! była przeznaczona i testowana pod kątem atrakcyjności przede wszystkim dla grupy demograficznej mężczyzn 18–39, najbardziej pożądanego demotargetu w masowym marketingu. Tylko dwaj z obecnych członków Grupy Fokusowej mieli powyżej czterdziestu lat, a ich profile sprawdzone zostały nie raz, ale dwa razy przez ekipę Scott R. Laleman’s Technical Processing podczas intensywnego demograficzno-behawioralnego badania, z którego jakże słusznie słynęła Drużyna Delta-y.

Zainspirowana, jak głosiła agencyjna plotka, zetknięciem się Dyrektora Kreatywnego R.S.B. ze zdarzeniem nazwanym Śmierć od Czekolady, do którego doszło w kawiarni w Near North, Zbrodnia! była w całości czekoladowa, ciastko, nadzienie i lukier – wszystko, i to z prawdziwej, czyli fondant czekolady, a nie zwyczajowego kakao połączonego z syropem z kukurydzy. Zbrodnia! była więc nie tyle wariantem swoich rywali: Zingers, Ding Dongs, Ho Hos i Choco-Diles, ile ich radykalnym udoskonaleniem i re-wizją. Kopulasty walec bezmącznego gąbczastego ciasta o aromacie whisky był w całości pokryty 2,4-milimetrową warstwą wysokolecytynowego czekoladowego lukru, ze śladowymi ilościami masła, masła kakaowego, czekolady piekarskiej, likieru czekoladowego, ekstraktu wanilii, dekstrozy i sorbitolu (stosunkowo drogi był to lukier, w którym już sama redukcja ilości masła wymagała heroicznych innowacji w systemie produkcji – trzeba było zmienić maszyny całej linii produkcyjnej i przeszkolić robotników przy taśmie, a koszty produkcji i gwarancji jakości skalkulować mniej więcej od zera), który to lukier był następnie wstrzykiwany za pomocą wysokociśnieniowej igły w mierzące 26x13 milimetrów zagłębienie w środku każdej Zbrodni! (gdy środek, na przykład, produktów Hostess Inc. napełniany był przecukrzonym bitym smalcem), czego rezultatem była podwójna dawka ultrabogatego lukru niemal restauracyjnej jakości, którego centralna kieszonka – biorąc pod uwagę, że cienka warstwa zewnętrzna lukru w kontakcie z powietrzem przybierała tradycyjną lukrową konsystencję marcepanu – smakowała jeszcze bogaciej, gęściej, słodziej i bardziej zbrodniczo niż lukier zewnętrzny, ten lukier, który w większości POI i PDGR w testach terenowych konkurentów jawił się jako ulubiona przez konsumentów część ciastka. (Chiat/Day, wiodąca agencja Hostess Inc., zarejestrowała na serii behawioralnych taśm wideo z lat 1991–92 ponad 45 procent młodszych konsumentów, którzy zeskrobywali zastygły lukier z ciastek Ho Hos i zjadali go osobno, pozostawiając dolną część ciastka do wyschnięcia na papierowej serwetce – podobno te właśnie klipy filmowe zdopingowały R.S.B. do stworzenia dla Mister Squishy filii Rozwoju Produktu Pochodnego).

Za sprawą niekonwencjonalnego posunięcia część tej, w cudzysłowie, Pełnodostępnej informacji o składnikach, innowacjach produkcyjnych, a nawet demotargetingu została przekazana Grupie Fokusowej przez moderatora, który posługując się markerem Dry Erase, naszkicował diagram ciągu produkcyjnego ciastka Mister Squishy i kompleksowych dostosowań, jakie trzeba będzie poczynić w wybranych punktach linii produkcyjnej dla ciastka Zbrodnia!. Odnośne informacje przekazano w sprawnie zgranej formie Pytanie-Odpowiedź, przy czym wiele konkretnych pytań postawili dwaj rzekomi członkowie Grupy Fokusowej, którzy byli w istocie nie cywilnymi konsumentami, lecz ludźmi Drużyny Delta-y, wyznaczonymi do udziału w niekonwencjonalnie informacyjnym spektaklu Pytanie-Odpowiedź oraz do obserwowania pozostałych dwunastu członków grupy pod nieobecność moderatora w sali, przy czym starali się oni nie wpływać na argumenty i oceny Grupy Fokusowej, choć później dodawali własne osobiste obserwacje i wrażenia, pomocne w ujmowaniu i wypełnianiu treścią danych dostarczonych przez Podsumowanie Danych Grupy Respondenckiej oraz cyfrową taśmę wideo, umieszczoną w północno-zachodnim kącie sali konferencyjnej w czymś, co przypominało duży detektor dymu, a czego obiektyw i paraboliczny mikrofon, jakkolwiek ruchome i nowoczesne, uparcie nie wyłapywały subtelnych niuansów mimiki ani szeptanych rozmów pomiędzy sąsiadującymi z sobą członkami Grupy Fokusowej. Jeden z NAM-ów¹, szczupły młody człowiek o woskowoblond włosach i cerze, która przez swoją czerwień wydawała się raczej podrażniona niż rumiana, otrzymał pozwolenie od Koordynatora NAM-ów Drużyny Delta-y na kultywowanie ekscentrycznych i (dla większości członków Grupy Fokusowej) irytujących manieryzmów, których demonstracyjność maskowała jego zawodową tożsamość: na stole przed sobą trzymał dwie wyciskane buteleczki z płynem do soczewek kontaktowych i solanką do płukania nosa i nie tylko robił pisemne notatki z wystąpienia moderatora, ale robił je flamastrem Magic Marker, który głośno skrzypiał i wypełniony był silnie pachnącym tuszem; gdy osobnik ten zadawał umówione pytania, nie podnosił nieśmiało ręki ani nie odchrząkiwał, jak to robili pozostali NAM-owie, tylko krótko szczekał: „Pytanie:”, na przykład: „Pytanie: czy można prosić o bliższą specyfikację «substancji smakowych naturalnych i sztucznych» i wyjaśnienie, czy istnieje jakaś istotna różnica pomiędzy prawdziwym znaczeniem tego zwrotu a tym, jak go rozumie przeciętny konsument”, przy czym nie stosował intonacji ani mimiki pytającej, brwi miał ściągnięte, a okulary bez oprawki przekrzywione.

Jak przewidziałoby każde przyzwoite badanie prawdopodobieństwa, nie wszyscy członkowie Grupy Fokusowej słuchali z uwagą wyjaśnień moderatora na temat tego, co Mister Squishy i Drużyna Delta-y mają nadzieję osiągnąć, pozostawiając Grupę Fokusową samą in camera, aby porównała wyniki Profili Odpowiedzi Indywidualnych i pogadała sobie otwarcie, starając się dojść do możliwie jednogłośnego Podsumowania Danych Grupy Respondenckiej dotyczących produktu, przy zastosowaniu szesnastu osi Preferencji i Satysfakcji. Nieuwaga ta była po części uwzględniona w matrycach rzeczywistego testu, który odbywał się na osiemnastym piętrze, o czym poinformowano moderatora GF. Ten test drugiego stopnia miał na celu zebranie policzalnych danych na temat wpływu, w cudzysłowie, Pełnodostępnych informacji produkcyjnych i marketingowych na postrzeganie przez Grupę Fokusową zarówno produktu, jak i jego korporacyjnego producenta; był to test podwójnie zamaskowany, który miał być powtarzany według trzech zmiennych zestawów parametrów z różnymi Grupami Fokusowymi przez dwa następne kwartały fiskalne, sponsorem jego były zaś instytucje, których tożsamość ukryto przed moderatorami, tak samo jak (rzekomo) część warunków testu drugiego stopnia.

Trzej członkowie Grupy Fokusowej gapili się bezmyślnie przez ogromne okno z barwionego szkła, które dawało delikatnie rozmazany widok w sepii na wieżowce północnej ściany ulicy; pomiędzy wieżowcami widać było kawałki północno-wschodniej Pętli i zatoki i jakieś dwa metry mocno skróconego przez perspektywę jeziora. Dwaj z tych trzech członków byli bardzo młodzi, z samego skraju osi x demotargetu; siedzieli zapadnięci w obrotowe fotele w pozach bądź to uciechy, bądź wystylizowanej obojętności; trzeci mimowolnie badał sobie językiem drobne wgłębienie w górnej wardze.

Moderator Grupy Fokusowej, wyszkolony do wymagań swojej profesji, nauczony był zachowywać się tak, jakby reagował żywo i spontanicznie, podczas gdy w istocie zachowywał dystans klinicznego niemal obserwatora, a miał wrodzone oko do szczegółów behawioralnych, z których często wynikały maleńkie klejnoty statystycznej relewancji. Czasami małe rzeczy czyniły różnicę. Moderator nazywał się Terry Schmidt i miał trzydzieści cztery lata, spod znaku Panny. Jedenastu spośród czternastu członków Grupy Fokusowej nosiło na przegubach zegarki, z których jedna trzecia z grubsza była kosztowna i/lub zagraniczna. Dwunasty, zdecydowanie najstarszy członek GF, miał platynową dewizkę wysokiej jakości zegarka, biegnącą ukośnie z lewa na prawo przez kamizelkę, i dużą różową twarz z niezmiennie dobrotliwym wyrazem oczu kogoś starszego, kto ma kupę wnuków i spędza masę czasu, spoglądając na nie ciepło, tak że to jego spojrzenie trwale wryło mu się w fizjonomię. Dziadek Schmidta mieszkał na północy Florydy w społeczności emerytów, gdzie siedział z kraciastym pledem na podołku i kaszlał bez przerwy podczas obu wizyt Schmidta, do którego zwracał się per Chłopcze. Dokładnie 50 procent mężczyzn obecnych w sali konferencyjnej nosiło marynarki i krawaty albo przynajmniej miało marynarki lub blezery zawieszone na oparciach foteli, z czego trzy marynarki pochodziły od autentycznych trzyczęściowych garniturów; trzej inni mężczyźni ubrani byli w kombinacje trykotowych koszul, spodni i rozmaitych półgolfów i golfów, mogących ujść za Swobodny Strój Biurowy. Schmidt mieszkał sam w bloku. Pozostali czterej mężczyźni nosili dżinsy i bluzy z logo bądź to jakiegoś uniwersytetu, bądź wytwórcy odzieży; wśród nich było logo Nike Swoosh, które dla Schmidta zawsze miało w sobie coś arabskiego. Trzej z czterech mężczyzn w najbardziej nieformalnych/niechlujnych strojach byli najmłodszymi członkami Grupy Fokusowej, przy czym dwóch z tych trzech wyraźnie popisywało się tym, że nie uważają. Drużyna Delta-y lubiła szeroką siatkę demograficzną. Dwóch z trzech najmłodszych mężczyzn miało poniżej dwudziestu jeden lat. Wszyscy ci trzej najmłodsi siedzieli na kościach ogonowych, nie zakładali nogi na nogę, dłonie wspierali na udach, a na ich twarzach malował się lekko nadąsany wyraz konsumentów, którzy nigdy nie podali w wątpliwość swojego prawa do satysfakcji lub znaczenia. Schmidt początkowo studiował Chemię Statystyczną; wciąż podobała mu się kliniczna precyzja laboratorium. Mniej niż 50 procent obuwia w sali miało sznurówki. Jeden z mężczyzn w trykotowej koszuli miał małe brązowe suwaki przy bokach niskich sztybletów, wyglansowanych na wysoki połysk – jeszcze jeden szczegół posiadający dla Schmidta mnemoniczne właściwości. W przeciwieństwie do Terry’ego Schmidta i Rona Mounce’a Darlene Lilley przeszła do marketingu z projektowania komputerowego; trafiła do Działu Badań, bo jak stwierdziła, odkryła, że w głębi duszy lubi pracować z ludźmi. W sali były cztery pary okularów, w tym jedne słoneczne i chyba nieoptyczne, inne z grubą czarną oprawką, która nadawała ich właścicielowi srogi wyraz twarzy ponad golfem swetra. Dwa razy wąsy i jedna capia bródka. Potężny gość pod trzydziestkę miał rzadką brodę podobną do mchu; trudno powiedzieć, czy właśnie zaczynał ją zapuszczać, czy był to typ, na którym broda zawsze tak wygląda. Spośród młodszych łatwo było odróżnić tych, którzy powinni się ogolić, od tych, którzy po prostu lubią niedogolony wygląd. Dwaj członkowie Grupy Fokusowej mrugali miarowo w cierpkim powietrzu sali, co jest charakterystyczne dla osób noszących szkła kontaktowe. Pięciu mężczyzn miało ponad 10 procent nadwagi, nie licząc Terry’ego Schmidta. Nauczyciel wuefu w szkole średniej nazwał kiedyś Terry’ego Schmidta przy klasie Crisco Kid, po czym ze śmiechem wyjaśnił, że to znaczy tłusta dupa. Ojciec Schmidta, odznaczony weteran wojenny, przeszedł ostatnio na emeryturę z firmy, która sprzedawała nasiona, nawozy azotowe i szeroki wachlarz herbicydów w leżącym na południu stanu Galesburgu. Serdecznie usposobiony NAM pytał swoich sąsiadów, z których jeden był Latynosem, czy mają ochotę na witaminę C do żucia. Ikona Mister Squishy pojawiła się także w sali konferencyjnej, w formie stylizowanych abażurów osłaniających dwie piękne beżowe czy piaskowe lampy ceramiczne, ustawione na bocznych stolikach w obu końcach ściany bez okien. W Grupie Fokusowej było dwóch Afroamerykanów, jeden po trzydziestce, a drugi przed trzydziestką, z ogoloną głową. Trzech mężczyzn miało włosy brązowe, dwóch siwe/szpakowate, trzech czarne (nie licząc Afroamerykanów i jedynego w Grupie Fokusowej przedstawiciela rasy wschodniej, którego identyfikator sugerował albo Laos, albo Socjalistyczną Republikę Wietnamu – ze skomplikowanych, lecz konkretnych powodów statystycznych siatki profilowe ekipy Scotta Lalemana wyszczególniały przynależność etniczną, ale nie narodową); trzech można by nazwać blondynami lub jasnowłosymi. Te wyliczenia obejmowały NAM-ów i Schmidt już czuł, że jest prawie pewien, kto jest drugim NAM-em w tej Grupie. Grupy Fokusowe R.S.B. rzadko angażowały bardzo bladych lub piegowatych rudzielców, chociaż Foote, Cone & Belding oraz D.D.B. Needham korzystali z takich typów regularnie, albowiem pewne dane wskazywały na znaczący związek pomiędzy poziomem melaniny a prawdopodobną stałą dystrybucją dochodów i upodobań na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, gdzie testowano ponad 70 procent popularnych produktów. Aliści modne hipergeometryczne techniki, na których oparto te dane, zostały zakwestionowane przez bardziej tradycyjnych statystyków demograficznych.

Na mocy panującej w całym przemyśle konwencji członkowie Grupy Fokusowej otrzymywali równowartość dokładnie 300 procent tego, co zarobiliby jako ławnicy w rodzimym stanie. Wyliczenie to opierało się na rozumowaniu tak starym i obrosłym tradycją, że nikt z pokolenia Terry’ego Schmidta nie znał jego pierwowzoru. Dla starszych handlowców było to i żartem zawodowym, i wiarygodnym potwierdzeniem sprawdzonej prawdy o służbie cywilnej i masowej konsumpcji. Latynos siedzący po lewej jasnowłosego NAM-a, który nie nosił zegarka, miał na ramieniu rozległy tatuaż, prześwitujący przez materiał wyjściowej koszuli. Był on też jednym z mężczyzn z wąsami, a identyfikator zdradzał, że to NORBERTO, i był to pierwszy Norberto, jaki pojawił się w ośmiuset czterdziestu pięciu Grupach Fokusowych, które Schmidt prowadził jak dotąd w swojej karierze Statystycznego Badacza Terenowego Drużyny Delta-y. Schmidt prowadził własny zapis korelacji między produktem, agencją-klientem a pewnymi zmiennymi w składach i procedurach Grup Fokusowych. Przepuszczał dane przez serię programów do analizy dyskryminacyjnej na swoim komputerze marki Apple, robił to w domu, a wyniki gromadził w trzech kołonotatnikach, które opatrzył nalepkami i trzymał na złożonym własnoręcznie stalowym szarym regale w kanciapie swego mieszkania w bloku. Cały projekt i zamysł statystyki opisowej polegał na rozróżnieniu, co stanowi różnicę, a co nie. To, że Scott R. Laleman obecnie zarówno weryfikował Grupy Fokusowe, jak i pomagał je tworzyć, było jeszcze jednym znakiem, że jego gwiazda pnie się w Drużynie Delta-y. Drugim asem był A. Ronald Mounce, też wywodzący się z Przetwarzania Technicznego. „Pytanie:”. „Pytanie:”. „Komentarz:”. Mężczyzna z długą twarzą bez podbródka dopytywał się, jaka będzie cena detaliczna Zbrodni!, i albo nie zrozumiał odpowiedzi Terry’ego Schmidta, że cena detaliczna leży poza zakresem dzisiejszych zainteresowań Grupy i odpowiedzialność za nią spoczywa na całkiem innej komórce R.S.B., albo nie przypadła mu ona do gustu. Powody oddzielenia kwestii ceny od badań konsumenckiej satysfakcji były natury technicznej i parametrycznej i nie zostały zawarte w rzekomo Pełnodostępnej informacji, którą Schmidt miał prawo dzielić się z Grupą Fokusową w myśl ustalonej procedury badania. W sali była jedna oczywista ondulacja i dwie ofiary nieleczonego Męskiego Łysienia Plackowatego, obie zresztą – co albo ciekawe, albo przypadkowe – należały do niebieskookich członków Grupy.

Kiedy Schmidt myślał o Scotcie Lalemanie, z jego całoroczną opalenizną i ciemnymi okularami zasadzonymi na płowej czuprynie, odczuwał bezmyślną złość mięsożernego węgorza czy płaszczki, czegoś, co porusza się na autopilocie, polując w niezmierzonych głębinach. Afroamerykanin z nieogoloną głową siedział sztywno jak ktoś, kto ma problemy z kręgosłupem i godność znoszenia ich cierpliwie bierze sobie za punkt honoru. Drugi Afroamerykanin nosił w sali ciemne okulary, jakby obwieszczał o sobie nie wiadomo co; nie sposób było stwierdzić, czy jego manifestacja ma wyraz ogólny, czy specyficzny dla tego właśnie kontekstu. Scott Laleman miał zaledwie dwadzieścia siedem lat i dołączył do zarządu Drużyny Delta-y trzy lata po Darlene Lilley i dwa i pół roku po Schmidcie, który pomagał Darlene szkolić Lalemana w zakresie nakładania testu zgodności chi-kwadrat i dystrybucji t na dane pozyskiwane drogą telefoniczną i czerpał zadziwiającą satysfakcję z patrzenia, jak oczy chłopca zachodzą mgłą, a jego opalenizna przybiera odcień ziemisty w jarzeniowym oświetleniu pokoju danych Delty-y, aż do dnia, w którym Schmidt musiał osobiście zajrzeć do Alana Brittona w jakiejś sprawie, zapukał i zastał tam Lalemana rozwalonego na gabinetowej kanapie w głębi pokoju, gdzie obaj z Brittonem palili wielkie cygara i zaśmiewali się do rozpuku.

Postać, która podjęła wspinaczkę bez asekuracji po północnej fasadzie gmachu tuż przed godziną jedenastą rano, odziana była w obcisłe nieprzewiewne legginsy z lycry, goreteksową bluzę z ciasno zawiązanym kapturem podbitym sztucznym włóknem i buty wspinaczkowe, z tym że podeszwy butów zamiast kolców miały przyssawki. Do wnętrza obu dłoni i nadgarstków postaci przyczepione były pojedyncze przyssawki wielkości przepychaczki do zlewu, a kolor przyssawek był tym samym bijącym po oczach oranżem, jaki noszą myśliwi i robotnicy drogowi. Legginsy miały jedną nogawkę niebieską, a drugą białą; bluza i kaptur były niebieskie, z białymi lamówkami. Buty wspinaczkowe były dobitnie czarne. Postać poruszała się szybko, cmokając przyssawkami, po oknie wystawowym Gap, wielkiego sklepu detalicznego z odzieżą. Potem podciągnęła się na rękach na wąski gzyms u podstawy okien pierwszego piętra, zawiłym ruchem stanęła na nogach, poprawiła przyssawki i błyskawicznie pokonała drugą grubą szybę, za którą znajdowało się pierwsze piętro sklepu Gap, jednak bez uwidocznionych rekwizytów promocyjnych. Postać prezentowała się wiotko i ekspercko. Jej sposób wspinania się nasuwał skojarzenie bardziej z gadem niż ze ssakiem, trzeba to powiedzieć. Była już w połowie okna firmy konsultingowej na czwartym piętrze, gdy na chodniku w dole zaczął się zbierać tłumek przechodniów. Wiatr przy ziemi wiał lekko, w porywach średnio.

W sali konferencyjnej zabarwienie północnej szyby nadawało północno-wschodniemu, częściowo zachmurzonemu niebu barwę surowej czerwieni, natomiast piana fal na odległym, smaganym wiatrem jeziorze zdawała się ciemna; obmywała brązem boki innych wysokościowców w polu widzenia, pozostających we wzajemnym cieniu. Aż siedmiu członków Grupy Fokusowej miało resztki Zbrodni! czy to na gorsie koszuli, czy przyczepione do wąsów, czy zagnieżdżone w kąciku ust lub w wąskiej szczelinie między paznokciem ręki dominującej a otaczającą ten paznokieć skórą. Dwaj z tych mężczyzn byli bez skarpetek; obydwaj mieli skórzane półbuty typu mokasyny; tylko jedna para mokasynów miała kutasiki. Dżinsy dzwony jednego z najmłodszych mężczyzn były tak strasznie na wyrost, że chociaż siedział z rozkraczonymi nogami i oba kolana trzymał zgięte, i tak status jego skarpetek pozostawał niewyjaśniony. Jeden ze starszych mężczyzn nosił czarne jedwabne bądź nylonowe skarpetki w małe łezki koloru bordo. Inny starszy mężczyzna miał małe zaciśnięte usteczka, jeszcze inny twarz stanowczo zbyt obwisłą i pobrużdżoną jak na swój przedział demograficzny. Jak to często bywa, twarze młodych mężczyzn zdawały się nie do końca ukształtowane i naznaczone były anonimową jakością produktów prosto z fabryki. Terry Schmidt szkicował czasami zarys własnej twarzy w karykaturze, kiedy rozmawiał przez telefon albo czekał, aż zgra się do końca program. Jeden mężczyzna w grupie miał głowę w kształcie gruszki, inny w kształcie rombu czy też latawca; drugi najstarszy konsument w sali miał siwe włosy ostrzyżone na jeża i przerośniętą dolną wargę, która nadawała mu wygląd małpy. Demoprofile wszystkich mężczyzn oraz ich wstępne wyniki Systat spoczywały w teczce Schmidta stojącej na dywanie obok białej tablicy; Schmidt miał też torbę na ramię, którą trzymał w swoim boksie. Byłem jednym z mężczyzn w tej sali, jedynym niezerkającym na zegarek. To, co wyglądało jak zwykłe okulary, wcale nimi nie było. Byłem okablowany na całej długości. Mały wyświetlacz LCD w dole mojego prawego pola widzenia wskazywał zarówno Czas Realny, jak i Czas Misyjny. Mój skrócony skrypt na posiedzenie zespołu Podsumowania Danych Grupy Respondenckiej był już w całości zapamiętany, ale w rękawie swetra miałem jego wspomagający egzemplarz na laminowanej karcie, podpięty małymi zatrzaskami, które mogłem zwolnić, naciskając jeden z guziczków przy zegarku, który wcale nie był zegarkiem. Miałem także protezę emetyczną. Ciastka, które demonstracyjnie zjadłem już trzy, były tak słodkie, że bolały zęby.

Terry Schmidt był cukrzykiem i mógł jeść tylko słodycze z dodatkiem fruktozy, słodzika dietetycznego albo niewielkich ilości C6H8(OH)6, ale chwilami spoglądał na tace z produktem z miną urwisa przy witrynie sklepu z zabawkami.

W drugim końcu korytarza, za salą zieloną Oddziału MROP², w innej sali konferencyjnej R.S.B., której okna wychodziły na północny wschód, Darlene Lilley wprowadzała dwunastu konsumentów i dwóch NAM-ów w fazę Ukierunkowanej Odpowiedzi PDGR, bez przygotowanych uprzednio Pytań-Odpowiedzi czy ersatzu Pełnodostępnej informacji. Ani Schmidtowi, ani Darlene Lilley nie powiedziano, która z dzisiejszych Grup Fokusowych reprezentowała grupę kontrolną, chociaż było to dość oczywiste. Trzeba było popracować przez jakiś czas na górnych piętrach, żeby zauważyć drobne odchylenia od pionu, którymi budynek, zgodnie z założeniem projektanta, amortyzował wiatry od jeziora. „Pytanie: co to właściwie jest polisorbat 80?”, Schmidt był w zasadzie pewien, że nikt z grupy nie zauważył kołysania się budynku. Nie było ono nawet na tyle wyraźne, żeby poruszyć kawą w ozdobionych ikoną firmy kubkach na stole, do których Schmidt, stojąc i obracając w palcach marker Dry Erase z roztargnieniem konotującym zarówno luz, jak i czysto ludzką nerwowość u osób siedzących z przodu grupy, mógł z powodzeniem zajrzeć. Stół konferencyjny był ciężki, sosnowy, inkrustowany drewnem cytryny i pokryty grubą warstwą poliuretanu i gdyby nie odcień sepii w oknach sali, powstawałyby na nim oślepiające plamy odbitego słońca, które zmieniają kształt wraz ze zmianą kąta nachylenia osoby siedzącej wobec słońca i stołu. Schmidt musiałby też wtedy patrzeć na kurz i włókienka odzieży wirujące w kolumnach słonecznego światła i opadające bardzo łagodnie na wszystkie głowy i torsy, co zdarzało się w najczyściejszych nawet salach konferencyjnych i było najmniej ulubioną przez Schmidta cechą sal konferencyjnych innych agencji w rejonie Pętli i w okolicy metra, takich, które nie miały barwionych szyb. Czasami, kiedy czekał na połączenie przy telefonie, Schmidt wkładał palec do ust i trzymał go tam z niewiadomego dla siebie powodu. Darlene Lilley, która była mężatką i matką wielkogłowego dwulatka, którego zdjęcie zdobiło jej biurko i szafkę w siedzibie Drużyny Delta-y, miała, trzy kwartały fiskalne wcześniej, do czynienia z niepożądanymi awansami seksualnymi jednego z czterech Starszych Dyrektorów Badań, który pośredniczył pomiędzy Ekipą Terenową i Ekipą Przetwarzania Technicznego a wyższymi eszelonami Drużyny Delta-y z Alanem Brittonem na czele, awansami trwającymi na tyle długo, że w opinii Schmidta i reszty ekipy badań terenowych uzasadnione było podjęcie działań prawnych, a które to awanse Darlene Lilley ukróciła z niezwykłą maestrią, nie podnosząc alarmu, który mógł podzielić firmę po linii gender i/lub politycznej, i wszystko się pomału uciszyło, do tego stopnia, że Darlene Lilley, Schmidt i trzej pozostali członkowie Ekipy Terenowej nadal cenili sobie produktywne relacje zawodowe z tym czarniawym, nachalnym Starszym Dyrektorem Badań, który w tej chwili nadzorował badania terenowe nad projektem Mister Squishy–R.S.B., przy czym Terry Schmidt ze swoistym nabożnym lękiem odnosił się do opanowania i interpersonalnego znawstwa, z jakim Darlene rozegrała cały ten okres napięcia, z nabożnym lękiem zabarwionym niechcianym elementem romantycznej atrakcji, i prawdą jest, że nocami w swoim bloku mieszkalnym Schmidt, czasami bez uczucia, że może coś na to poradzić, masturbował się, myśląc o wilgotnym stosunku z Darlene Lilley na jednym z szacownych laminowanych stołów konferencyjnych firmy, dla której prowadzili badania statystyczne, i była to trzeciorzędna przyczyna tego, co praktykujący psychologowie społeczni nazwaliby jego MAM-em³ w odniesieniu do markera Dry Erase, gdy konfidencjonalnym tonem opowiadał Grupie Fokusowej o co dramatyczniejszych przeprawach, jakie miał Reesemeyer Shannon Belt z ustaleniem marki produktu i wprowadzeniem próbnej nazwy Zbrodnia!, przy czym bardziej autonomiczna część jego mózgu przez cały ten czas wyobrażała sobie Darlene przekazującą swojej Grupie Fokusowej minimalne przed-PDGR-owe instrukcje w samej czarnej bieliźnie Hanesa i wysokich szpilkach koloru burgunda, które trzymała w prawej dolnej szufladzie służbowej szafki i na które co rano zmieniała płaskie czółenka, z chwilą gdy usiadła i z niejakim wysiłkiem przystosowała wysokość krzesła do wysokości szafki, czasami (w przeciwieństwie do Schmidta) przechadzając się przed białą tablicą, opierając ciężar ciała na samym obcasie i kręcąc stopą albo krzyżując mocne kostki, by nadać postawie stojącej wygląd niedbale powściągliwy, czasami znów zdejmując delikatne owalne okulary i nie żując zausznika, ale trzymając okulary w taki sposób i w takiej bliskości ust, że miało się wrażenie, iż mogłaby w każdej chwili zacząć mimowolnie pogryzać plastikowy zausznik, wykonując nieświadomie gest zawstydzenia, a zarazem koncentracji.

Dywan w sali konferencyjnej był amarantowy, puszysty i kółka foteli odznaczały w nim symetryczne wzorki, ilekroć któryś z dyrektorów poprawiał się nieznacznie na swoim miejscu, aby przystosować układ nóg albo ciała do stołu. System wentylacyjny szumiał cicho, przygłuszając dalekie odgłosy ulicy i miasta, które grubość okien redukowała niemal do zera. Każdy z członków Grupy Fokusowej nosił niebiesko-biały identyfikator z imieniem wpisanym ręcznie. 42,8 procent napisów wykonano kursywą lub prostą kaligrafią, trzy z pozostałych ośmiu – wersalikami, przy czym znamienny, lecz statystycznie bez znaczenia traf chciał, że imiona wypisane wersalikami zaczynały się wszystkie na H. Czasami też Schmidt jakby wchodził sobie do głowy i widział Grupę Fokusową jako jedność, pochyloną na prawo masę cielistych popiersi; obserwował wszystkie twarze równocześnie, tak że przez filtr jego percepcji przechodziły tylko największe pospolitości. Były to twarze dobrze odżywione, średnio przystojne, neutralne, prowizorycznie uważne, a skryte za nimi ukrwione mózgi zajmowały się tymczasem własnym życiem, pracą, problemami, planami, pragnieniami & cetera. Żaden z członków grupy ani dnia w życiu nie głodował – to była zasadnicza pospolitość. Rzadkością było, aby produkt rzeczywiście spenetrował świadomość Grupy Fokusowej. Jedną z pierwszych rzeczy, z którymi godzi się Badacz Terenowy, jest to, że produkt nigdy nie zajmie tak ważnego miejsca w umysłach GF, jak w umyśle Klienta. Reklama to nie voodoo. Klient może ostatecznie mieć tylko nadzieję, że stworzy wrażenie związku czy rezonansu pomiędzy marką a tym, co ważne dla konsumentów. A dla konsumentów ważni są, zawsze i niezmiennie, oni sami. Ich własne postrzeganie siebie. Na dłuższą metę Grupa Fokusowa się nie liczyła – jedynym prawdziwym testem była sama sprzedaż, przynajmniej w osobistej opinii Schmidta. Dzisiejszy plan zakładał między innymi rezygnację z lunchu i trzymanie Grupy Fokusowej na samych słodyczach. Zakładając, że śniadanie zjedli o normalnej porze przed przybyciem do R.S.B., można było przypuszczać, że poziom cukru w ich krwi spadnie drastycznie około jedenastej trzydzieści. Najbardziej dotknie to tych, którzy zjedli najwięcej Zbrodni!. Pośród innych objawów niski poziom cukru powoduje ziewanie, rozdrażnienie, obniżony poziom samokontroli – dziarskie miny pomału rzedły. Niektóre strategie GF były skrajnie manipulacyjne, a nawet agresywne w odniesieniu do danych. Firma produkująca detergent alternatywny do wybielacza wynajęła kiedyś Drużynę Delta-y mającą zgromadzić matki pierworódki w wieku 29–34, których wskaźnik asertywności wykazywał niepewność w trzech kluczowych punktach, i dać im do wypełnienia kwestionariusz, którego pytania miały sprowokować i/lub pogłębić owe niepewności: Czy zdarza ci się żywić negatywne lub wrogie uczucia wobec twojego dziecka? Jak często czujesz, że musisz ukrywać lub negować fakt, że twoje zdolności rodzicielskie są niewystarczające? Czy nauczyciele lub inni rodzice wygłosili kiedyś uwagę o twoim dziecku, która wprawiła cię w zażenowanie? Jak często czujesz, że twoje dziecko wygląda niechlujnie lub brudno w porównaniu z innymi dziećmi? Czy zdarzyło ci się zaniedbać pranie, bielenie, cerowanie lub prasowanie odzieży dziecka z powodu braku czasu? Czy twoje dziecko bywa smutne lub zdenerwowane bez zrozumiałego dla ciebie powodu? Czy przypominasz sobie taki moment, gdy twoje dziecko się ciebie bało? Czy zachowanie albo wygląd twojego dziecka wywołały kiedyś w tobie negatywne uczucia? Czy miałaś kiedyś negatywne myśli o swoim dziecku? & cetera – co, przez ponad jedenaście godzin i sześć rund starannie opracowanych kwestionariuszy, doprowadzało kobiety do takiego stanu emocjonalnego, że wyłaniały się prawdziwie bezcenne dane dotyczące dostosowania aplikacji Cheer Xtra do sytuacji bardzo głębokich matczynych niepokojów i konfliktów… dane, które jak dotąd, zdaniem Schmidta, pozostawały całkowicie niewykorzystane w kampanii reklamowej. Darlene Lilley mówiła później, że miała ochotę skrzyknąć kobiety z Grupy Fokusowej, przeprosić je i poinformować, że zostały skrajnie zmanipulowane i wykorzystane emocjonalnie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: