Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O patriotyzmie a także o zezowatej matce - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
24,90

O patriotyzmie a także o zezowatej matce - ebook

Grzegorz Eberhardt odszedł 9 września 2014 roku, pozostawiając po sobie wiele materiałów, esejów, tekstów skończonych i takich, które pozostaną już niedokończone. Książka, którą macie Państwo przed sobą to zbiór wstępnie wybrany jeszcze przez Autora. Pokazuje on jak wiele tematów uważał za interesujące i jak wiele spraw go fascynowało i wciągało. Świadectwem tytanicznej pracy są przede wszystkim, choć nie tylko, materiały zebrane przy okazji Jego głównych badań związanych z twórczością Józefa Mackiewicza, Stanisława Szukalskiego i Stefana Korbońskiego. Jednak tylko niewielka ich część została dotychczas wykorzystana w tekstach publikowanych w „Tygodniku Solidarność”, na stronach w Sieci czy Polskiego Radia. Teksty w niniejszym zbiorze łączy przekonanie Autora, wyrażone wprost, w wydanym jeszcze przed śmiercią zbiorze esejów, że jego zadaniem jest przywracać prawdę i wierzyć, że „Świat jednak jest normalny”.

Grzegorz Eberhardt – nie w mundurze, ale przecież wiernie służył. (...) Służył na najważniejszym z frontów: walki o polską pamięć historyczną, o polską świadomość narodową, o zachowanie tradycji i utrzymanie racji stanu. Jako bezpartyjny cywil przysłużył się z pewnością sprawie polskiej bardziej niż niejeden polityk i niejeden generał.

Grzegorz Braun

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65546-01-2
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słowo od rodziny

rze­gorz Eber­hardt od­szedł 9 wrze­śnia 2014 roku, po­zo­sta­wia­jąc po so­bie wie­le ma­te­ria­łów, ese­jów, tek­stów skoń­czo­nych i ta­kich, któ­re po­zo­sta­ną już nie­do­koń­czo­ne. Książ­ka, któ­rą ma­cie Pań­stwo przed sobą, to zbiór wstęp­nie wy­bra­ny jesz­cze przez Au­to­ra. Po­ka­zu­je on jak wie­le te­ma­tów uwa­żał za in­te­re­su­ją­ce i jak wie­le spraw go fa­scy­no­wa­ło i wcią­ga­ło. Świa­dec­twem ty­ta­nicz­nej pra­cy są przede wszyst­kim, choć nie tyl­ko, ma­te­ria­ły ze­bra­ne przy oka­zji Jego głów­nych ba­dań zwią­za­nych z twór­czo­ścią Jó­ze­fa Mac­kie­wi­cza, Sta­ni­sła­wa Szu­kal­skie­go i Ste­fa­na Kor­boń­skie­go. Jed­nak tyl­ko nie­wiel­ka ich część zo­sta­ła do­tych­czas wy­ko­rzy­sta­na w tek­stach pu­bli­ko­wa­nych w „Ty­go­dni­ku So­li­dar­ność”, na stro­nach „wSie­ci” czy Pol­skie­go Ra­dia. Tek­sty w ni­niej­szym zbio­rze łą­czy prze­ko­na­nie Au­to­ra, wy­ra­żo­ne wprost, w wy­da­nym jesz­cze przed śmier­cią zbio­rze ese­jów, że jego za­da­niem jest przy­wra­cać praw­dę i wie­rzyć, że „Świat jed­nak jest nor­mal­ny”.

Po­mysł wy­da­nia tych tek­stów wspie­rał od po­cząt­ku wy­daw­ca Pa­weł To­bo­ła–Per­t­kie­wicz i to dzię­ki jego za­ufa­niu i cier­pli­wo­ści uda­ło się nam do­pro­wa­dzić za­mysł Au­to­ra do koń­ca. W upo­rząd­ko­wa­niu i do­pra­co­wa­niu zbio­ru oka­za­li zro­zu­mie­nie i przy­szli nam z po­mo­cą Da­nu­ta Ci­sek, Ta­ma­ra Bar­told oraz Woj­ciech Bro­jer, za co je­ste­śmy im nie­zmier­nie wdzięcz­ne. Pro­jekt okład­ki po­wie­rzy­ły­śmy w do­bre ręce Bart­ka Ka­ta­stro­fy Ty­mo­sie­wi­cza, bo łą­czy go z Au­to­rem nić es­te­tycz­ne­go po­ro­zu­mie­nia. Ty­tuł wy­bra­ły­śmy same z na­dzie­ją, że od­da­je za­rów­no roz­le­głe za­in­te­re­so­wa­nia Au­to­ra, jak i jego po­czu­cie hu­mo­ru, któ­re­go bar­dzo nam te­raz bra­ku­je. Miej­sca, któ­re zaj­mo­wał Grze­gorz w na­szym ży­ciu nie da się ła­two wy­peł­nić. Książ­ką tą chce­my jed­nak choć odro­bi­nę za­peł­nić pust­kę po jego stra­cie, a jed­no­cze­śnie umoż­li­wić Pań­stwu spoj­rze­nie na świat Jego ocza­mi.

Żona i cór­kaAudycje radiowe

Józef Mackiewicz – ciągle zbyt mało obecny
(sobota, 8 listopada 2008)

Mackiewicz – Rymkiewicz
(środa, 12 listopada 2008)

IPN to nie tylko „teczki”…
(czwartek, 20 listopada 2008)

Ten chuligan Bobkowski
(poniedziałek, 1 grudnia 2008)

Przywracanie pamięci
(niedziela, 7 grudnia 2008)

Stan wojenny dla filmu dokumentalnego
(piątek, 12 grudnia 2008)

Jak długo trwa(ł) stan wojenny
(poniedziałek, 15 grudnia 2008)

Kończy się Rok Herberta
(poniedziałek, 15 grudnia 2008)

Alternatywny bruderszaft z Belzebubem
(piątek, 26 grudnia 2008)

Boya Nasi okupanci, czyli kwestia wiarygodności
(poniedziałek, 5 stycznia 2009)

„Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”
(poniedziałek, 5 stycznia 2009)

Cichy mecenas wielu karier
((poniedziałek, 26 stycznia 2009)

Światowe samoogłupianie
(sobota, 31 stycznia 2009)

O patriotyzmie i zezowatej matce
(niedziela, 15 lutego 2009)Józef Mackiewicz – ciągle zbyt mało obecny

a kil­ka dni, w dniu Świę­ta Nie­pod­le­gło­ści ,11 li­sto­pa­da zo­sta­nie ogło­szo­ny ko­lej­ny, siód­my lau­re­at Na­gro­dy im. Jó­ze­fa Mac­kie­wi­cza. Po raz pierw­szy przy­zna­no ją w roku 2002 dla uczcze­nia set­nej rocz­ni­cy uro­dzin pi­sa­rza. Nie­wąt­pli­wie pod­sta­wo­wym po­wo­dem po­wo­ła­nia tej Na­gro­dy był nie­po­kój, z ja­kim sym­pa­ty­cy au­to­ra Nie trze­ba gło­śno mó­wić ob­ser­wo­wa­li roz­wój tzw. spra­wy Mac­kie­wi­cza, a do­kład­niej – kon­se­kwent­ne dą­że­nie do usu­nię­cia jego twór­czo­ści z ofi­cjal­ne­go obie­gu in­te­lek­tu­al­ne­go. Wie­dze­ni swo­imi oba­wa­mi pod­ję­li pró­bę szer­sze­go przy­po­mnie­nia jego po­sta­ci, dzie­ła. Za­mysł się udał, po­pu­lar­ność Na­gro­dy jest co­raz więk­sza, ro­śnie po­pu­lar­ność Pa­tro­na, au­to­ra Nie trze­ba gło­śno mó­wić, Kon­try i in­nych.

Jó­zef Mac­kie­wicz (1902–1985) na­le­ży do gro­na na­szych naj­wy­bit­niej­szych pro­za­ików, pu­bli­cy­stów. Jed­no­cze­śnie – w sto­sun­ku do swo­jej wiel­ko­ści – jest jed­nym z naj­bar­dziej nie­do­ce­nia­nych twór­ców. Róż­ne są tego po­wo­dy. Nie­wąt­pli­wie nie do bła­hych na­le­ży jego kon­se­kwent­ny an­ty­ko­mu­nizm, ale też i ab­so­lut­na, bez­przy­miot­ni­ko­wa wier­ność praw­dzie. W każ­dym wy­pad­ku, w każ­dej spra­wie, bez wzglę­du na pre­stiż oso­by, in­sty­tu­cji. An­ty­ko­mu­ni­sta, ale i wróg so­cja­li­zmu, upar­ty, kon­se­kwent­ny, nie­prze­kup­ny. A więc prze­ciw­nik siły, któ­rej dzi­siej­szym naj­groź­niej­szym prze­ja­wem jest po­praw­ność po­li­tycz­na. Świat kon­stru­owa­ny pod re­cep­tę po­praw­no­ści po­li­tycz­nej po­zba­wia­ny jest war­to­ści, sło­wa tra­cą swo­je praw­dzi­we zna­cze­nia; nie za­mie­nia się w tak, i od­wrot­nie. De­ka­log sta­je się sym­bo­lem „ciem­no­gro­du”, a wier­ność mał­żeń­ska prze­ja­wem bra­ku oka­zji, a nie za­sad. Au­tor Kon­try jest wro­giem ta­kie­go świa­ta. Swo­ją twór­czo­ścią udo­wad­nia atrak­cyj­ność sys­te­mu war­to­ści, któ­re dziś usi­łu­je się ośmie­szyć, po­ko­nać, od­su­nąć do la­mu­sa. I czy­ni to w spo­sób mi­strzow­ski, tak­że ar­ty­stycz­nie. A tego się nie wy­ba­cza.

Naj­wyż­sze oce­ny jego twór­czo­ści wy­sta­wia­ją tak waż­ne po­sta­cie, jak Zyg­munt Hertz, Ma­rian He­mar, Jó­zef Wit­tlin, Cze­sław Mi­łosz. Mac­kie­wicz jest au­to­rem dy­lo­gii opi­su­ją­cej ko­niec XIX wie­ku i pierw­szą po­ło­wę XX wie­ku; z ak­cją dzie­ją­cą się od Ro­sji car­skiej (Spra­wa puł­kow­ni­ka Mia­so­je­do­wa) po Wło­chy (Kon­tra). A w dro­dze two­rzy re­la­cję z I woj­ny świa­to­wej (Lewa wol­na), opi­su­je pró­by two­rze­nia nor­mal­no­ści w kra­ju po za­wie­ru­sze wo­jen­nej (Ka­rie­ro­wicz). Ry­su­je tak­że ob­raz oku­pa­cji li­tew­sko–so­wiec­kiej Wil­na w la­tach 1939–1941 (Dro­ga do­ni­kąd), doda za­pis oku­pa­cji nie­miec­kiej Li­twy, Pol­ski w przeded­niu osta­tecz­nej klę­ski, gdy do Pol­ski wcho­dzą So­wie­ci (Nie trze­ba gło­śno mó­wić). Sześć waż­nych ty­tu­łów, plus wspa­nia­łe, przed­wo­jen­ne re­por­ta­że (m.in. wy­da­ne w zbio­rze Bunt roj­stów). Do tego do­cho­dzi po­wo­jen­na pu­bli­cy­sty­ka – od­waż­na, pro­ro­cza w swo­jej wi­zji, w ostrze­że­niach (Zwy­cię­stwo pro­wo­ka­cji, W cie­niu krzy­ża, Ka­bel opatrz­no­ści, Wa­ty­kan w cie­niu czer­wo­nej gwiaz­dy).

Jak wi­dać, po­kaź­ny do­ro­bek, a prze­cież zna­ny tyl­ko nie­licz­nym. Wy­mie­nio­ne książ­ki – np. w War­sza­wie – moż­na zna­leźć w za­le­d­wie kil­ku księ­gar­niach, a po­win­ny być do­stęp­ne w każ­dej i to w róż­nych wy­da­niach, tak­że naj­tań­szych. Ale, po pierw­sze, po­win­ny być wpi­sa­ne w lek­tu­ry szkol­ne (cho­ciaż­by ese­jem Po­na­ry czy re­la­cją z po­by­tu w miej­scu kaź­ni pol­skich ofi­ce­rów, w Ka­ty­niu). Jego dzie­ło po­win­no od daw­na za­brzmieć w licz­nych tłu­ma­cze­niach na obce ję­zy­ki; za­chod­nie, ale i wschod­nie. Np. w li­tew­skim, bia­ło­ru­skim, ro­syj­skim. Prze­tłu­ma­czo­ne mo­gło­by ode­grać waż­ną rolę tak­że i dy­plo­ma­tycz­ną, pra­cu­jąc na rzecz zbli­że­nia z tymi na­ro­da­mi, czę­sto sil­nie z nami skon­flik­to­wa­ny­mi. Nie­wąt­pli­wie więk­szość z wy­żej wy­mie­nio­nych ty­tu­łów po­win­na być już od daw­na ze­kra­ni­zo­wa­na, przy­da­ło­by to twór­czo­ści Mac­kie­wi­cza od­po­wied­niej po­pu­lar­no­ści.

Tak się jed­nak nie dzie­je. Pa­trząc na mi­nio­ne lata z per­spek­ty­wy 2008 roku na­le­ży stwier­dzić, że twór­czość au­to­ra Le­wej wol­nej naj­in­ten­syw­niej za­ist­nia­ła w Pol­sce w la­tach 80. I to nie w roku 1981, a do­pie­ro po na­sta­niu sta­nu wo­jen­ne­go. W la­tach 1982– –1989 uka­za­ło się po­nad 60 wy­dań jego ksią­żek. Do tego trze­ba do­li­czyć ol­brzy­mią licz­bę prze­dru­ków pu­bli­cy­sty­ki roz­rzu­co­nej po po­szcze­gól­nych ty­tu­łach uka­zu­ją­cych się wów­czas w pod­zie­miu. Po roku 1989 na­stę­pu­je moc­ne i wy­raź­ne ogra­ni­cze­nie w obie­gu jego ksią­żek. Mo­no­po­li­stą wy­daw­ni­czym sta­je się jed­no wy­daw­nic­two, uzur­pu­jąc so­bie ty­tuł wła­sno­ści praw au­tor­skich utrą­ca wszel­kie pro­po­zy­cje współ­pra­cy. W re­zul­ta­cie na­kła­dy jego ksią­żek na ryn­ku na­zwać moż­na śla­do­wy­mi. Ten sam wy­daw­ca od­ma­wia jed­no­cze­śnie zgo­dy na pro­po­zy­cje tłu­ma­czeń dzie­ła Mac­kie­wi­cza na inne ję­zy­ki (a pro­po­zy­cji ta­kich nie bra­ku­je).

Mi­ło­śni­cy twór­czo­ści Jó­ze­fa Mac­kie­wi­cza prze­cież się nie pod­da­ją! Jed­nym z prze­ja­wów ich tro­ski o na­gła­śnia­nie jego dzie­ła jest wspo­mnia­ne na wstę­pie usta­no­wie­nie na­gro­dy li­te­rac­kiej jego imie­nia. Jak na ra­zie przy­zna­no ich sześć (plus licz­ne wy­róż­nie­nia). Pierw­szą na­gro­dą ob­da­rzo­no uni­ka­to­wą pra­cę Wła­dy­sła­wa i Ewy Sie­masz­ków, po­świę­co­ną lu­do­bój­stwu do­ko­na­ne­mu przez na­cjo­na­li­stów ukra­iń­skich na Po­la­kach w la­tach 1939–1945. W na­stęp­nym roku naj­waż­niej­szym lau­rem wy­róż­nio­no Ej­szysz­ki Mar­ka Cho­da­kie­wi­cza, rzecz mó­wią­cą o re­la­cjach pol­sko–ży­dow­skich na Kre­sach w la­tach 1944–1945. Na­stęp­nie przy­szła pora na wy­róż­nia­nie pro­za­ików. Głów­ne na­gro­dy otrzy­ma­li ko­lej­no Woj­ciech Al­biń­ski, Eu­sta­chy Ryl­ski oraz Ja­nusz Kra­siń­ski. W mi­nio­nym roku głów­ne wy­róż­nie­nie otrzy­ma­ła pra­ca ks. Ta­de­usza Isa­ko­wi­cza–Za­le­skie­go Księ­ża wo­bec bez­pie­ki. Nie bez po­wo­du wy­mie­ni­łem lau­re­atów, to na­praw­dę waż­ne na­zwi­ska dla na­szej hi­sto­rii, dla na­szej li­te­ra­tu­ry. A że przy oka­zji przy­po­mnia­ne zo­sta­je dzie­ło Jó­ze­fa Mac­kie­wi­cza… O to prze­cież cho­dzi­ło!Mackiewicz – Rymkiewicz

dniu 11 li­sto­pa­da po raz siód­my zo­sta­ła wrę­czo­na Na­gro­da im. Jó­ze­fa Mac­kie­wi­cza. Przy­zna­no ją w tym roku Ja­ro­sła­wo­wi Mar­ko­wi Rym­kie­wi­czo­wi, au­to­ro­wi książ­ki Wie­sza­nie.

Wie­sza­nie to opo­wieść o wy­ro­kach śmier­ci wy­ko­ny­wa­nych w trak­cie in­su­rek­cji ko­ściusz­kow­skiej na zdraj­cach w War­sza­wie, Kra­ko­wie, Wil­nie. Epi­zo­dy te w na­szej li­te­ra­tu­rze były na ogół sta­ran­nie po­mi­ja­ne, bo­daj tyl­ko Ka­rol Zby­szew­ski przed­sta­wił je szcze­gó­ło­wiej w swo­im Niem­ce­wi­czu od przo­du i tyłu.

Na­pi­sa­nie Wie­sza­nia w roku 2006 przez pi­sa­rza tak osten­ta­cyj­nie wspie­ra­ją­ce­go po­li­ty­kę bra­ci Ka­czyń­skich jak Rym­kie­wicz nie było dzie­łem przy­pad­ku. Rym­kie­wicz na­le­ży – tak jak spo­ra część spo­łe­czeń­stwa – do osób ne­ga­tyw­nie oce­nia­ją­cych w pol­skiej trans­for­ma­cji rolę tzw. gru­bej kre­ski usta­lo­nej przez de­cy­den­tów roku 1989. Rym­kie­wicz jed­no­cze­śnie na­le­ży do twór­ców czę­sto kie­ru­ją­cych się – w naj­lep­szym tego sło­wa zna­cze­niu – pa­sją, mo­men­ta­mi prze­cho­dzą­cą w iry­ta­cję. To ona po­zwo­li­ła mu okre­ślić wal­kę Ja­ro­sła­wa Ka­czyń­skie­go z es­ta­bli­sh­men­tem III Rze­czy­po­spo­li­tej „gry­zie­niem żu­bra w ty­łek”, to ona nie­wąt­pli­wie była tak­że pra­przy­czy­ną spró­bo­wa­nia się z tym te­ma­tem zwią­za­nym ze zdra­dą. Ana­lo­gie są oczy­wi­ste – brak zde­cy­do­wa­ne­go roz­li­cze­nia z prze­szło­ścią jest bar­dzo groź­ny dla przy­szło­ści. Tak w wy­pad­ku roku 1794, jak i w wy­pad­ku roku 1989.

Pi­sarz od­bie­ra­jąc na­gro­dę, od­niósł się do po­sta­ci pa­tro­na na­gro­dy, a szcze­gól­nie do naj­po­pu­lar­niej­sze­go cy­ta­tu z twór­czo­ści au­to­ra Kon­try, zda­nia mó­wią­ce­go „Je­dy­nie praw­da jest cie­ka­wa”. Rym­kie­wicz prze­strze­ga przed jego – czę­sto – po­wierz­chow­nym trak­to­wa­niem, czy wręcz – nad­uży­wa­niem.

Wy­róż­nio­ne Wie­sza­nie wy­bra­ne zo­sta­ło przez Ka­pi­tu­łę spo­śród dzie­wię­ciu ksią­żek wy­da­nych w mi­nio­nym, 2007 roku, ta­kie są za­sa­dy na­gra­dza­nia. Do naj­waż­niej­sze­go lau­ru, oprócz książ­ki Rym­kie­wi­cza, wy­bra­ne zo­sta­ły: Abe­an­dry An­drze­ja Bier­nac­kie­go, Lód Jac­ka Du­ka­ja, De­mon po­łu­dnia Grze­go­rza Gór­ne­go, Ge­ne­rał bry­ga­dy Wło­dzi­mierz Osto­ja Za­gór­ski Pio­tra Ko­wal­skie­go, Mała hi­sto­ria pol­skiej my­śli po­li­tycz­nej Grze­go­rza Ku­char­czy­ka, Gor­ce Pana Woj­cie­cha Ku­dy­by, Ga­bi­net cie­ni Pio­tra Mit­zne­ra (au­tor ten wy­ra­ził dez­apro­ba­tę wo­bec ta­kie­go wy­róż­nie­nia…!) oraz Po­dol­ska le­gen­da Zdzi­sła­wa Skro­ka. I chy­ba war­to te ty­tu­ły za­pa­mię­tać, bo i sam fakt ich wy­bra­nia spo­śród se­tek ty­tu­łów, któ­re uka­za­ły się w oce­nia­nym okre­sie, jest dla nich nie­wąt­pli­wą na­gro­dą.

Ta fi­nan­so­wa na­gro­da wrę­czo­na pi­sa­rzo­wi, wzro­sła w tym roku z 8 do 10 ty­się­cy do­la­rów. Taką de­cy­zję pod­ję­li jej sta­li fun­da­to­rzy Jan Mi­chał Ma­łek oraz Zbi­gniew Za­ryw­ski. Wie­sza­nie Rym­kie­wi­cza zo­sta­ło tak­że wy­róż­nio­ne na­gro­dą spe­cjal­ną Krzysz­to­fa Cza­bań­skie­go. W uza­sad­nie­niu tej de­cy­zji wy­czy­tać moż­na pew­ność, że twór­czość lau­re­ata sta­nie się „przy­czyn­kiem do roz­wo­ju na­szej na­ro­do­wej świa­do­mo­ści. Pań­skie nie­stru­dzo­ne po­szu­ki­wa­nie praw­dy w gąsz­czu hi­sto­rycz­nych źró­deł, peł­ne pa­sji za­an­ga­żo­wa­nie, a tak­że mi­strzow­skie wła­da­nie sło­wem, każe przy­pusz­czać, iż do­star­czy Pan swo­im czy­tel­ni­kom jesz­cze wie­lu po­wo­dów do za­du­my, ra­do­ści i wzru­szeń”. Przy­po­mnij­my, że w tym, 2008 roku, Rym­kie­wicz wy­dał swo­ją nową po­wieść Kin­der­sze­nen.

Oprócz na­gro­dy głów­nej Ka­pi­tu­ła przy­zna­ła trzy wy­róż­nie­nia. I tu tak­że bra­ło udział Pol­skie Ra­dio, fun­du­jąc na­gro­dę An­drze­jo­wi Bier­nac­kie­mu za książ­kę Abe­an­dry. Dru­gim wy­róż­nio­nym ty­tu­łem jest Ge­ne­rał bry­ga­dy Wło­dzi­mierz Osto­ja Za­gór­ski Pio­tra Ko­wal­skie­go, tu na­gro­dę usta­no­wił p. Je­rzy Gó­ral. Trze­cią po­zy­cją ho­no­ro­wa­ną wy­róż­nie­niem stał się to­mik po­ezji Gor­ce Pana Woj­cie­cha Ku­dy­by, usta­no­wił ją Wło­dzi­mierz Ku­liń­ski. Tu szcze­gól­ną uwa­gę zwra­ca książ­ka Pio­tra Ko­wal­skie­go, przed­sta­wia­ją­ca je­den z naj­ciem­niej­szych epi­zo­dów zwią­za­nych z oso­bą Jó­ze­fa Pił­sud­skie­go. Kon­se­kwen­cja, od­wa­ga w dą­że­niu do usta­le­nia od­po­wie­dzi na – czę­sto – nie­bez­piecz­ne py­ta­nia, jest ce­chą wspól­ną dla au­to­ra, jak i pa­tro­na. To waż­ne po­do­bień­stwo, naj­kró­cej uza­sad­nia­ją­ce sens ist­nie­nia tej Na­gro­dy.IPN to nie tylko „teczki”

skład In­sty­tu­tu Pa­mię­ci Na­ro­do­wej wcho­dzą czte­ry pio­ny me­ry­to­rycz­ne. Po pierw­sze – Głów­na Ko­mi­sja Ści­ga­nia Zbrod­ni prze­ciw­ko Na­ro­do­wi Pol­skie­mu. Po dru­gie – Biu­ro Udo­stęp­nia­nia i Ar­chi­wi­za­cji Do­ku­men­tów. Po trze­cie – Biu­ro Edu­ka­cji Pu­blicz­nej – pion zaj­mu­ją­cy się dzia­łal­no­ścią na­uko­wą, edu­ka­cyj­ną i wy­daw­ni­czą. I wresz­cie po czwar­te – Biu­ro Lu­stra­cyj­ne – od­po­wie­dzial­ne za re­ali­za­cję obo­wiąz­ków lu­stra­cyj­nych.

IPN to nie­ob­cy na­szej hi­sto­rii ter­min…

IPN wy­da­je spe­cjal­ne Teki Edu­ka­cyj­ne dla uczniów i na­uczy­cie­li.

– Już w la­tach II woj­ny świa­to­wej pol­ski rząd na uchodź­stwie pla­no­wał po­wo­ła­nie in­sty­tu­cji pań­stwo­wej o ta­kiej na­zwie – wy­ja­śnia mój roz­mów­ca An­drzej Za­wi­stow­ski, na­czel­nik Wy­dzia­łu Wy­staw i Edu­ka­cji hi­sto­rycz­nej Biu­ra Edu­ka­cji Pu­blicz­nej. – Jed­nym z ce­lów jego po­wo­ła­nia mia­ły być ba­da­nia nad hi­sto­rią Pol­ski w cza­sie II woj­ny świa­to­wej.

Rze­czą cie­ka­wą i zu­peł­nie chy­ba za­po­mnia­ną jest to, że in­sty­tu­cję o na­zwie In­sty­tut Pa­mię­ci Na­ro­do­wej po­wo­ła­no do ży­cia w li­sto­pa­dzie 1944 roku w Lu­bli­nie. Tam­ten IPN, po­cząt­ko­wo pod­le­gły Mi­ni­ster­stwu Oświa­ty, w lip­cu 1948 roku zo­stał prze­mia­no­wa­ny na In­sty­tut Hi­sto­rii Naj­now­szej. IHN zli­kwi­do­wa­no w 1950 roku. Po raz ko­lej­ny na­zwa IPN po­ja­wi­ła się w 1984 roku – i od­tąd sta­no­wi­ła dru­gi człon na­zwy Ko­mi­sji Ba­da­nia Zbrod­ni Hi­tle­row­skich w Pol­sce.

Po od­zy­ska­niu nie­pod­le­gło­ści, w 1991 roku, Ko­mi­sja po­więk­szy­ła ob­szar dzia­łal­no­ści, przyj­mu­jąc na­zwę: Ko­mi­sja Ba­da­nia Zbrod­ni prze­ciw­ko Na­ro­do­wi Pol­skie­mu – In­sty­tut Pa­mię­ci Na­ro­do­wej. W 1998 roku zli­kwi­do­wa­no Ko­mi­sję Ba­da­nia Zbrod­ni, a jej za­sób ar­chi­wal­ny prze­jął In­sty­tut Pa­mię­ci Na­ro­do­wej – Ko­mi­sja Ści­ga­nia Zbrod­ni prze­ciw­ko Na­ro­do­wi Pol­skie­mu. Po­wo­ła­ny do ży­cia usta­wą sej­mo­wą pod ko­niec roku 1998, fak­tycz­nie za­czął funk­cjo­no­wać w 2000 roku, po wy­bra­niu przez par­la­ment pierw­sze­go pre­ze­sa In­sty­tu­tu – prof. Le­ona Kie­re­sa.

Me­dial­nie i spo­łecz­nie od po­cząt­ku IPN jest utoż­sa­mia­ny pra­wie wy­łącz­nie z lu­stra­cją, mi­tycz­ny­mi „tecz­ka­mi”…

To, nie­ste­ty, czę­sty błąd. Pion lu­stra­cyj­ny jest naj­młod­szym dzia­łem w na­szej in­sty­tu­cji, po­wstał po li­kwi­da­cji, w roku 2007, urzę­du Rzecz­ni­ka In­te­re­su Pu­blicz­ne­go. Był to urząd zaj­mu­ją­cy się ba­da­niem skła­da­nych oświad­czeń lu­stra­cyj­nych pod ką­tem ich zgod­no­ści z praw­dą. Pierw­szym rzecz­ni­kiem był sę­dzia Bo­gu­sław Ni­ziń­ski, aku­rat kil­ka dni temu od­zna­czo­ny przez Pre­zy­den­ta RP or­de­rem Orła Bia­łe­go.

Od kil­ku lat przy­glą­dam się pra­cy Pań­skie­go pio­nu, pio­nu, w któ­rym od­po­wia­da Pan za sze­ro­ko po­ję­tą edu­ka­cję hi­sto­rycz­ną. I przy­znam, że dzia­ła­nia te wy­so­ce ce­nię, tym bar­dziej więc bo­le­ję nad ci­szą me­dial­ną to­wa­rzy­szą­cą Wa­szej dzia­łal­no­ści. Naj­kró­cej mó­wiąc – nie je­ste­ście zna­ni.

Moim zda­niem, ist­nie­nie Biu­ra Edu­ka­cji Pu­blicz­nej jest jesz­cze nie naj­go­rzej roz­po­zna­ne. To u nas pra­cu­ją hi­sto­ry­cy, któ­rzy wy­stę­pu­ją pu­blicz­nie w róż­nych kwe­stiach ak­tu­al­nie in­te­re­su­ją­cych spo­łe­czeń­stwo. My­ślę, że np. oso­ba dy­rek­to­ra BEP–u, pro­fe­so­ra Jana Ża­ry­na, jest aku­rat do­brze roz­po­zna­wal­na. Nie­wąt­pli­wie na­to­miast mniej po­pu­lar­na me­dial­nie jest na­sza pod­sta­wo­wa pra­ca, czy­li edu­ka­cja hi­sto­rycz­na do­ty­czą­ca naj­now­szej hi­sto­rii Pol­ski. Nie ma zresz­tą w tym nic dziw­ne­go, bra­ku­je w niej sen­sa­cji lan­su­ją­cej spra­wy na czo­łów­ki ga­zet czy ser­wi­sów. To na­praw­dę pra­ca u pod­staw.

Jak Pan oce­nia ja­kość edu­ka­cji hi­sto­rycz­nej w Pol­sce…?

Nie jest z tym do­brze, po­ka­zu­ją to zresz­tą prze­pro­wa­dza­ne przez me­dia ba­da­nia opi­nii pu­blicz­nej przy oka­zji róż­nych rocz­nic hi­sto­rycz­nych. Na przy­kład, na za­da­ne w 2008 roku py­ta­nie: „Co zda­rzy­ło się 17 wrze­śnia 1939?”, tyl­ko 50 proc. an­kie­to­wa­nych dało pra­wi­dło­wą od­po­wiedź. Wie­lu py­ta­nych uwa­ża­ło to za rocz­ni­cę wy­bu­chu II woj­ny świa­to­wej, inni byli pew­ni, że jest to dzień wy­bu­chu Po­wsta­nia War­szaw­skie­go…

Do peł­niej­szej od­po­wie­dzi na py­ta­nie, jaki jest rze­czy­wi­ście po­ziom świa­do­mo­ści hi­sto­rycz­nej, zbli­ży­my się w 2009 roku. To wte­dy osta­tecz­nie zo­sta­ną opra­co­wa­ne wy­ni­ki ba­dań an­kie­to­wych roz­po­czę­tych w roku 2006. Ich przed­mio­tem była mło­dzież szkół po­nad­pod­sta­wo­wych py­ta­na o hi­sto­rię, szcze­gól­nie hi­sto­rię II woj­ny świa­to­wej i PRL–u. Wnio­ski po­wsta­łe na sku­tek tych prac będą pod­sta­wą dla na­szych dzia­łań edu­ka­cyj­nych, ewen­tu­al­nych mo­dy­fi­ka­cji.

Jaki ma­cie wpływ na po­pra­wę ja­ko­ści edu­ka­cji w za­kre­sie hi­sto­rii naj­now­szej?

My­ślę, że spo­ry. Po pierw­sze, dys­po­nu­je­my licz­ną gru­pą do­brze wy­szko­lo­nych wy­kła­dow­ców, na­ukow­ców wspo­ma­ga­ją­cych szko­łę w pro­ce­sie na­ucza­nia naj­now­szej hi­sto­rii Pol­ski. I nie cho­dzi tu o to, ja­ko­by na­uczy­cie­le byli źle przy­go­to­wa­ni. Oni – po pro­stu – czę­sto nie mają cza­su na wła­ści­we prze­pro­wa­dze­nie tych za­jęć. Pro­szę za­uwa­żyć, że lek­cje z hi­sto­rii naj­now­szej wy­pa­da­ją za­wsze u koń­ca roku, i to w mo­men­tach prze­ło­mo­wych dla ucznia, albo przed eg­za­mi­nem do szko­ły stop­nia wyż­sze­go, albo też w przeded­niu eg­za­mi­nu ma­tu­ral­ne­go. W po­rze po­wtó­rek i su­mo­wa­nia do­tych­cza­so­wej na­uki. I do­praw­dy naj­czę­ściej brak już ocho­ty, ale i wła­śnie, po pro­stu cza­su na prze­pro­wa­dze­nie sta­ran­ne­go wy­kła­du. I wte­dy my sta­ra­my się przyjść z po­mo­cą.

Kon­kret­nie…

Po pierw­sze sta­ra­my się prze­ko­nać pe­da­go­gów, że na na­ukę dzie­jów naj­now­szych jest miej­sce za­wsze i wszę­dzie – nie tyl­ko na lek­cji hi­sto­rii, ale tak­że ję­zy­ka pol­skie­go, wie­dzy o spo­łe­czeń­stwie, wie­dzy o kul­tu­rze, re­li­gii, fi­lo­zo­fii. Wspie­ra­my na­uczy­cie­li nie tyl­ko po­przez roz­ma­ite­go ro­dza­ju pu­bli­ka­cje, ale tak­że dzia­ła­nia „czyn­ne”.

W ra­mach pro­jek­tu „Lek­cje z hi­sto­rii naj­now­szej” szko­ła ma moż­li­wość za­pro­sze­nia wy­kła­dow­cy. Ta­kich otwar­tych dla nas szkół jest bar­dzo wie­le – nie­ste­ty, zda­rza się, że ze wzglę­du na brak pra­cow­ni­ków mu­si­my re­du­ko­wać licz­bę zgło­szeń. Na­uczy­cie­le otrzy­mu­ją od nas rów­nież wspar­cie w po­sta­ci róż­ne­go typu ma­te­ria­łów edu­ka­cyj­nych. Za­wie­ra­ją one do­ku­men­ty do­ty­czą­ce jed­ne­go te­ma­tu, dzie­lą się na ma­te­ria­ły dla ucznia i dla na­uczy­cie­la. Tek ta­kich wy­da­li­śmy już 13. W grud­niu doj­dzie ko­lej­na lek­cja ofe­ro­wa­na w tej po­sta­ci – pa­kiet edu­ka­cyj­ny po­świę­co­ny Po­la­kom ra­tu­ją­cym Ży­dów w cza­sie II woj­ny świa­to­wej. To lek­cja bar­dzo ocze­ki­wa­na przez na­uczy­cie­li.

A skąd na­uczy­cie­le wie­dzą o ich ist­nie­niu?

Kom­plet tek bez­płat­nie tra­fił do wszyst­kich pol­skich szkół po­nad­pod­sta­wo­wych, bi­blio­tek pe­da­go­gicz­nych, ośrod­ków kształ­ce­nia i do­sko­na­le­nia na­uczy­cie­li. W su­mie, w oko­ło pięt­na­stu ty­sią­cach miejsc zna­la­zły się na­sze wy­daw­nic­twa edu­ka­cyj­ne. Czę­sto do szkół bez­płat­nie roz­sy­ła­my inne pu­bli­ka­cje. Tak sta­ło się np. w wy­pad­ku gło­śne­go Atla­su pol­skie­go pod­zie­mia nie­pod­le­gło­ścio­we­go 1944–1945.

Ta­nie to nie jest!

Na pew­no, ale ta­kie ak­cje są w Pol­sce bar­dzo po­trzeb­ne i na pew­no nie na­le­ży ich mie­rzyć pie­niędz­mi! Poza tym szko­ły nie za­wsze stać na za­kup ma­te­ria­łów edu­ka­cyj­nych! Z in­for­ma­cji zwrot­nych – mej­li, po­dzię­ko­wań – wie­my, że na­sze opra­co­wa­nia „nie ku­rzą się na pół­kach”, są wy­ko­rzy­sty­wa­ne na bie­żą­co.

Pro­wa­dzi­cie tak­że szko­le­nia pe­da­go­gów, jak wie­lu z nich prze­szło przez wa­sze sale?

Trud­no ich po­li­czyć, szko­le­nia są pro­wa­dzo­ne nie tyl­ko cen­tral­nie, pro­wa­dzi je każ­dy z na­szych 11 od­dzia­łów te­re­no­wych oraz kil­ka de­le­ga­tur. Czę­sto jest tak, że oso­by prze­szko­lo­ne przy­cho­dzą na na­stęp­ne szko­le­nia, każ­de z nich jest prze­cież po­świę­co­ne in­ne­mu te­ma­to­wi. Oso­by zgła­sza­ją­ce się do nas są za­in­te­re­so­wa­ne po­głę­bia­niem swo­jej wie­dzy. To war­tość sama w so­bie, owo­cu­ją­ca zresz­tą wie­lo­ma ini­cja­ty­wa­mi. Na­sze pro­po­zy­cje nie ogra­ni­cza­ją się bo­wiem tyl­ko do ofe­ro­wa­nia po­mo­cy na­uko­wych, ale tak­że do ani­mo­wa­nia sze­ro­kiej dzia­łal­no­ści zwią­za­nej z naj­now­szy­mi dzie­ja­mi Pol­ski.

O ska­li po­trzeb niech świad­czy cho­ciaż­by od­zew, z ja­kim spo­tkał się pro­jekt edu­ka­cyj­ny „Opo­wiem Ci o wol­nej Pol­sce”, któ­re­go dru­ga edy­cja roz­po­czę­ła się w tym roku. Re­ali­zu­je­my go wspól­nie z Mu­zeum Po­wsta­nia War­szaw­skie­go i Cen­trum Edu­ka­cji Oby­wa­tel­skiej. W pierw­szej edy­cji wzię­ło udział po­nad 900 szkół – pod­sta­wo­wych i po­nad­pod­sta­wo­wych – w ca­łym kra­ju. Pro­jekt ten jest skie­ro­wa­ny tak­że do pol­skich szkół ist­nie­ją­cych za gra­ni­ca­mi kra­ju od Nie­miec do Ka­zach­sta­nu. W mi­nio­nym roku pro­jekt ten efek­tow­nie wy­padł w Gre­cji, Fran­cji, na Li­twie. Szcze­gól­nie cie­ka­wa była pra­ca przy­go­to­wa­na przez uczniów z Pol­skiej Szko­ły Spo­łecz­nej w Brze­ściu na Bia­ło­ru­si. Po­wstał film do­ku­men­tal­ny, po­ka­zu­ją­cy hi­sto­rię kon­spi­ra­cyj­ne­go Związ­ku Obroń­ców Wol­no­ści. Mło­dzie­ży uda­ło się głę­bo­ko udo­ku­men­to­wać mię­dzy in­ny­mi ak­cję nisz­cze­nia przez So­wie­tów pol­skich ksią­żek w la­tach 1945–1950. Ucznio­wie ze­bra­li na­gra­nia re­la­cji świad­ków, spi­sa­li ty­tu­ły, usta­li­li obiek­ty. Zna­leź­li do­ku­men­ty, któ­rych nie uda­ło się od­na­leźć na­szym na­ukow­com.

Kon­ty­nu­uje­cie kon­kur­sy hi­sto­rycz­ne prze­zna­czo­ne dla mło­dzie­ży?

Każ­de­go roku pro­po­nu­je­my róż­ne­go typu kon­kur­sy – za­rów­no re­gio­nal­ne, jak i ogól­no­pol­skie. W tym roku te­ma­tem jest: „Na dro­dze ku wol­no­ści – spo­łe­czeń­stwo pol­skie w la­tach 80. XX wie­ku. Do­świad­cze­nia świad­ka hi­sto­rii”. A więc zbie­ra­nie re­la­cji, iko­no­gra­fii, do­ku­men­tów. Tu wspo­mnę, że je­ste­śmy po­zy­tyw­nie za­sko­cze­ni po­pu­lar­no­ścią wspo­mnia­ne­go już wcze­śniej pro­gra­mu „Opo­wiem Ci o wol­nej Pol­sce”, pro­jek­tu, któ­ry w prze­ci­wień­stwie do kon­kur­su nie nie­sie żad­nych na­gród, wy­róż­nień. Ale, ge­ne­ral­nie stwier­dzić na­le­ży, że obie ini­cja­ty­wy bar­dzo do­brze się uzu­peł­nia­ją.

Trze­ba by jesz­cze po­wie­dzieć o wa­szej dzia­łal­no­ści wy­daw­ni­czej, wy­sta­wien­ni­czej…

Biu­ro Edu­ka­cji Pu­blicz­nej wy­da­ło po­nad 500 ksią­żek. Przy­go­to­wa­li­śmy po­nad 200 wy­staw, za­rów­no prze­zna­czo­nych do pre­zen­ta­cji w obiek­tach za­mknię­tych, jak i ple­ne­ro­wych. Każ­da taka wy­sta­wa jest pre­zen­to­wa­na wie­le razy – ozna­cza to więc, że licz­ba eks­po­zy­cji się­ga kil­ku ty­się­cy. Co waż­ne, na­sze wy­sta­wy po­wsta­ją za­rów­no w ję­zy­ku pol­skim, jak i w ję­zy­kach ob­cych. Na przy­kład wy­sta­wa „In­wa­zja 68” przy­go­to­wa­na była w ję­zy­ku pol­skim, cze­skim i sło­wac­kim. Tak­że wie­lo­ję­zycz­na jest wy­sta­wa „Wy­gnań­cy”. Po­ka­za­li­śmy ją z suk­ce­sem w Bruk­se­li, te­raz je­dzie do Fran­cji. Wspól­nie z Nie­miec­kim In­sty­tu­tem Hi­sto­rycz­nym w War­sza­wie opra­co­wa­li­śmy dwu­ję­zycz­ną wy­sta­wę o zbrod­niach We­hr­mach­tu z po­cząt­ków II woj­ny. Jej nie­miec­ka wer­sja w tej chwi­li krą­ży po Niem­czech.

Uzu­peł­nia­jąc ob­raz na­szych dzia­łań, mu­szę też wspo­mnieć o no­ta­cjach fil­mo­wych. Ich ce­lem jest ze­bra­nie jak naj­więk­szej ilo­ści ma­te­ria­łu do­ty­czą­ce­go lat 1939–1989, świad­ków, bo­ha­te­rów – re­je­stra­cja lu­dzi, któ­rzy od­cho­dzą. Na przy­kład uczest­ni­cy II woj­ny, tak­że ci uczest­ni­czą­cy w wal­kach nie­pod­le­gło­ścio­wych po za­koń­cze­niu II woj­ny. Te no­ta­cje obec­ne będą za rok i za sto lat, po­zo­sta­ną po na­szej epo­ce. Kie­dyś może zo­sta­ną wy­ko­rzy­sta­ne, re­je­stru­jąc je, da­je­my szan­sę na ta­kie za­ist­nie­nie. Uda­ło się nam do­ko­nać za­pi­su wspo­mnień ks. Zdzi­sła­wa Pesz­kow­skie­go czy ar­cy­bi­sku­pa Ka­zi­mie­rza Maj­dań­skie­go.

Wa­sze, tj. BEP–u, pla­ny na naj­bliż­szy czas…

W przy­szłym roku przy­pa­da­ją dwie waż­ne, okrą­głe rocz­ni­ce. Rok 1939, oraz 1989. Wy­ma­ga­ją one od­po­wied­niej opra­wy, uho­no­ro­wa­nia z na­szej stro­ny. Oczy­wi­ście dużo za­le­ży od tego, ja­ki­mi fun­du­sza­mi bę­dzie­my dys­po­no­wa­li. Nie­ste­ty, nie wszy­scy w Pol­sce zda­ją so­bie spra­wę, jak waż­na jest na­sza dzia­łal­ność, jak po­trzeb­na. Co wię­cej, zda­rza­ją się zu­peł­nie ku­rio­zal­ne sy­tu­acje, gdy np. pu­bli­cy­ści po­tra­fią wy­gła­szać dłu­gie ty­ra­dy o ko­niecz­no­ści li­kwi­da­cji IPN–u, ale milk­ną za­py­ta­ni o kon­kret­ne przy­kła­dy na­szej dzia­łal­no­ści, czy np. o po­da­nie 3–4 ty­tu­łów wy­da­nych przez nas opra­co­wań. Prze­ra­że­nie wręcz ogar­nia, gdy słu­cha się To­ma­sza Lisa, któ­ry po­tra­fi na­zwać IPN In­sty­tu­tem Pod­ju­dza­nia Na­ro­do­we­go i do­ma­gać się li­kwi­da­cji IPN–u. Na­zwać taką po­sta­wę dy­le­tan­ty­zmem to na­zwać o wie­le za skrom­nie!Ten chuligan Bobkowski

hu­li­gan wol­no­ści, tak za­ty­tu­ło­wa­no wy­sta­wę po­świę­co­ną An­drze­jo­wi Bob­kow­skie­mu. Pi­sarz ten w swo­im naj­waż­niej­szym dzie­le, tj. w dzien­ni­ku za­ty­tu­ło­wa­nym Szki­ce piór­kiem, sfor­mu­ło­wał jed­ną z ory­gi­nal­niej­szych de­fi­ni­cji wol­no­ści: „Czło­wiek wol­ny, in­te­lek­tu­ali­sta, pi­sarz i po­eta na­praw­dę wol­ny, któ­ry chce być wol­ny, bę­dzie do koń­ca tego świa­ta miał coś z chu­li­ga­na”. Wy­sta­wa zo­sta­ła otwar­ta w kwiet­niu 2008 roku w bu­dyn­ku Pod­cho­rą­żów­ki w war­szaw­skich Ła­zien­kach. Po­cząt­ko­wo ter­min za­mknię­cia wy­zna­czo­no na ko­niec sierp­nia, jed­nak jej nie­usta­ją­ca po­pu­lar­ność spo­wo­do­wa­ła de­cy­zję o prze­su­nię­ciu tego ter­mi­nu do koń­ca roku. Dało to, m.in., moż­li­wość urzą­dze­nia pi­sa­rzo­wi 95. uro­dzin wy­pa­da­ją­cych w paź­dzier­ni­ku. To, z ko­lei, sta­ło się do­brym pre­tek­stem dla me­dial­ne­go przy­po­mnie­nia tak jego po­sta­ci, jak i sa­mej eks­po­zy­cji.

Głów­nym ani­ma­to­rem uro­dzi­no­we­go spo­tka­nia była Jo­an­na Po­dol­ska, ba­dacz­ka in­te­re­su­ją­ca się Bob­kow­skim nie od dziś, czy od roku. Zna­ny jest np. jej wy­wiad prze­pro­wa­dzo­ny w roku 1999 z Je­rzym Gie­droy­ciem. Re­dak­tor po­pro­szo­ny o oce­nę Szki­ców piór­kiem, stwier­dził: „To jest jed­na z naj­waż­niej­szych ksią­żek opu­bli­ko­wa­nych przez In­sty­tut Li­te­rac­ki”. W tej sa­mej roz­mo­wie pada wie­le cie­ka­wych in­for­ma­cji do­ty­czą­cych ży­cio­ry­su au­to­ra Szki­ców…, jak np. ta, że – być może – waż­nym po­wo­dem wy­jaz­du Bob­kow­skich z Pol­ski wio­sną 1939 roku było jego, nie­opatrz­ne, to­wa­rzy­skie za­plą­ta­nie w krę­gi in­fil­tro­wa­ne przez wy­wiad nie­miec­ki (oj­ciec był ge­ne­ra­łem WP). Ofi­cjal­nie przy­by­li wów­czas do Pa­ry­ża, aby wkrót­ce wsia­dać na sta­tek pły­ną­cy do Bu­enos Aires. Bob­kow­ski, eko­no­mi­sta z wy­kształ­ce­nia, miał pod­jąć pra­cę w przed­sta­wi­ciel­stwie Pol­skie­go Eks­por­tu Że­la­za. Ter­min wy­jaz­du był cią­gle prze­su­wa­ny. Do Ame­ry­ki Po­łu­dnio­wej, i to do Gwa­te­ma­li, a nie Ar­gen­ty­ny, Bob­kow­scy do­tar­li do­pie­ro w roku 1948, i to nie w po­go­ni za pra­cą, a w uciecz­ce przed ko­mu­ni­zmem za­le­wa­ją­cym Eu­ro­pę.

spo­tka­nie uro­dzi­no­we

Naj­waż­niej­szy­mi uczest­ni­ka­mi spo­tka­nia uro­dzi­no­we­go byli bra­cia Ju­lio i Fer­nan­do Qu­eve­do. Ucznio­wie, ale i świad­ko­wie ży­cia i dzia­łań pol­skie­go pi­sa­rza w Gwa­te­ma­li. Zna­la­zła ich dwa lata temu wspo­mi­na­na już Jo­an­na Po­dol­ska, ona też zde­cy­do­wa­ła się ich za­pro­sić do oj­czy­zny ich mi­strza, pa­tro­na. Mi­strza mo­de­lar­stwa awia­cyj­ne­go, pa­tro­na w ży­ciu.

Bob­kow­ski mo­de­le sa­mo­lo­tów bu­do­wał od daw­na, od cza­su uczęsz­cza­nia do kra­kow­skie­go gim­na­zjum. To była pa­sja nie­wąt­pli­wie rów­na tej bar­dziej zna­nej w jego ży­cio­ry­sie – wy­pra­wom ro­we­ro­wym. W Gwa­te­ma­li, szu­ka­jąc spo­so­bu na uzy­ska­nie środ­ków do ży­cia, owe mo­de­lar­stwo prze­ło­żył na ję­zyk biz­ne­su. Uda­ło się, tak­że fi­nan­so­wo. Do­chód z tej dzia­łal­no­ści był waż­nym uzu­peł­nie­niem pra­cy eta­to­wej pi­sa­rza w gwa­te­mal­skim urzę­dzie. Ale uda­ło się tak­że w wy­mia­rze za­pew­ne nie­ocze­ki­wa­nym przez Bob­kow­skie­go, w jego szkół­ce mo­de­lar­skiej kle­iło się mo­de­le, mon­to­wa­ło je, ale jed­no­cze­śnie sta­ła się ona miej­scem dys­ku­sji fi­lo­zo­ficz­nych, po­li­tycz­nych. Dla mło­dych – szko­łą ży­cia, war­to­ści. Wspo­mi­na­ją­cy dziś tam­te lata bra­cia Qu­eve­do pod­kre­śla­ją nie­po­wta­rzal­ność at­mos­fe­ry pa­nu­ją­cej po­mię­dzy nimi. Do jego skle­pu wpa­da­li po dwa, trzy razy w ty­go­dniu, dla roz­mo­wy, dla spo­tka­nia.

Po­zna­li się je­sie­nią 1949 roku. Dłu­go nie wie­dzie­li o jego kra­ju po­cho­dze­nia. On przed­sta­wiał się jako miesz­ka­niec Eu­ro­py, a do­kład­niej ucie­ki­nier z owe­go kon­ty­nen­tu. Roz­mo­wy z nim uod­por­nia­ły mło­dych na le­wi­co­we złu­dze­nia dość gę­sto już krą­żą­ce po Ame­ry­ce. Bra­cia do­sko­na­le za­pa­mię­ta­li wy­pra­wę na za­wo­dy mo­de­lar­skie do No­we­go Jor­ku, ale i za­chwyt Bob­kow­skie­go tym mia­stem. Po­dob­no zde­cy­do­wał się by­wać tam choć raz w roku, i po­dob­no uda­wa­ło mu się to. Pod ko­niec lat pięć­dzie­sią­tych je­den z bra­ci – wów­czas stu­dent me­dy­cy­ny – stał się od­kryw­cą strasz­nej cho­ro­by Bob­kow­skie­go. Me­dy­cy­na była bez­rad­na, pi­sarz zmarł w 1961 roku.

W tym paź­dzier­ni­ko­wym dniu uro­dzin „Boba” (bo tak o nim i wte­dy, i dziś mó­wią) bra­cia Qu­eve­do otrzy­ma­li z rąk wi­ce­mi­ni­stra kul­tu­ry i dzie­dzic­twa na­ro­do­we­go To­ma­sza Mer­ty od­zna­ki Za­słu­żo­nych dla kul­tu­ry pol­skiej. Wrę­cza­ją­cy wy­róż­nie­nia wy­ra­ził im wdzięcz­ność za sta­ran­ność, ale i wa­run­ki, ja­kie stwo­rzy­li dla prze­trwa­nia dzie­ła Bob­kow­skie­go. To oni prze­cho­wa­li jego rę­ko­pi­sy, ar­chi­wum, a po­tem tak­że te po­zo­sta­łe po Bar­ba­rze (któ­ra była m.in. po­et­ką, ale i cie­ka­wą ma­lar­ką). To oni cier­pli­wie cze­ka­li dwa­dzie­ścia pięć lat na moż­li­wość prze­ka­za­nia owej spu­ści­zny w od­po­wied­nie ręce. Dziś zna­la­zła się ona w Pol­sce.

To oni, wresz­cie, po śmier­ci Bob­kow­skie­go, na­mó­wi­li swo­je­go ojca na przy­ję­cie zmar­łe­go do ich ro­dzin­ne­go mau­zo­leum. Po­tem, w roku 1982, zna­leź­li tam miej­sce tak­że i dla Bar­ba­ry.

Spo­tka­nie uro­dzi­no­we uroz­ma­ico­no m.in. od­two­rze­niem wy­wia­du, ja­kie­go au­tor Szki­ców piór­kiem udzie­lił red. Ta­de­uszo­wi No­wa­kow­skie­mu z Ra­dia Wol­na Eu­ro­pa. Wcze­śniej ze­bra­nym po­ka­za­no ama­tor­ski film re­je­stru­ją­cy, bli­żej nie­usta­lo­ne, za­wo­dy mo­de­lar­skie. Brał w nich udział Bob­kow­ski wraz ze swo­imi ucznia­mi. Już w peł­ni pro­fe­sjo­nal­nym fil­mem był List z Gwa­te­ma­li Anny Kwiat­kow­skiej i To­ma­sza Ru­do­mi­no zre­ali­zo­wa­ny przez TVP. Film ten jest pró­bą przed­sta­wie­nia bio­gra­fii pi­sa­rza. Jest więc tu obec­na Pol­ska przed­woj­nia, jest Pa­ryż lat oku­pa­cji nie­miec­kiej. Jest Gwa­te­ma­la w zdję­ciach ar­chi­wal­nych, ale i ta współ­cze­sna. Oglą­da­my m.in. roz­mo­wy z kil­ko­ma zna­jo­my­mi Bob­kow­skie­go. Film przy­bli­ża m.in. hi­sto­rię skle­pu Bob­kow­skie­go, czy­li co­raz le­piej roz­wi­ja­ją­ce­go się biz­ne­su. Sam sklep ist­niał do lat 80. Do dziś dzia­ła klub mo­de­lar­ski za­ło­żo­ny przez pol­skie­go pi­sa­rza. Klu­bo­wi przy­był no­wo­cze­sny sprzęt, dys­po­nu­je wła­snym mi­ni­lot­ni­skiem itp. Wśród mło­dzie­ży zaj­mu­ją­cej się dziś mo­de­lar­stwem są wnu­ki bra­ci Qu­eve­do, ale tak­że wnu­ki wie­lu in­nych by­łych uczniów Bob­kow­skie­go. Jak wcze­śniej ich oj­co­wie, a sy­no­wie przy­ja­ciół mi­strza.

By­łem tam, pi­łem wino czer­wo­ne, roz­ma­wia­łem. Atrak­cyj­ność uro­dzin, ale i wy­sta­wy to atrak­cyj­ność zwy­kło­ści, nor­mal­no­ści. Bob­kow­ski nie­na­wi­dził póz, sztucz­no­ści. Tak w li­te­ra­tu­rze, jak i w ży­ciu co­dzien­nym. I ta­kie też pro­por­cje uda­ło się utrzy­mać au­to­rom wy­sta­wy – po­mię­dzy uka­zy­wa­niem wiel­ko­ści pi­sa­rza, jego nie­po­wta­rzal­no­ści, ory­gi­nal­no­ści a miej­scem, ja­kie so­bie zna­lazł, wy­pra­co­wał w spo­łe­czeń­stwie, wśród są­sia­dów. Czy to we Fran­cji, czy w Gwa­te­ma­li.

Za wła­ści­wą pu­en­tę spo­tka­nia na­le­ży uznać po­mysł wy­da­nia po hisz­pań­sku tomu pro­zy Bob­kow­skie­go, no­wel zwią­za­nych te­ma­tycz­nie z po­by­tem pi­sa­rza na tam­tym kon­ty­nen­cie. Do­brym pre­tek­stem bę­dzie nad­cho­dzą­ca 100. rocz­ni­ca uro­dzin au­to­ra Szki­ców piór­kiem. Tu nie­wąt­pli­wie przy­dat­ne by­ło­by wspar­cie tej ini­cja­ty­wy wy­daw­ni­czej ze stro­ny władz.

zga­dza się ad­res, ter­min i ju­bi­lat

Nie tyl­ko ja by­łem na tych uro­dzi­nach. Był tam tak­że Woj­ciech Cie­śla, o czym mogę wy­czy­tać w ar­ty­ku­le „Ta­jem­ni­ca kar­to­nu z 208 East. St” za­miesz­czo­nym kil­ka dni temu w „Dzien­ni­ku” (22/23.11 br.). W każ­dym ra­zie – zga­dza się ad­res, ter­min i ju­bi­lat. Wszyst­ko po­zo­sta­łe do­ty­czy jed­nak jak­by zu­peł­nie in­nej im­pre­zy i in­nej oso­by. Po pierw­sze, we­dle au­to­ra tek­stu, Bob­kow­ski to dziś obiekt „kul­tu i ce­le­bry”. A same uro­dzi­ny to, jak pi­sze: „re­gu­lar­na, pań­stwo­wa aka­de­mia: był mi­ni­ster kul­tu­ry, ele­ganc­kie star­sze pa­nie, od­zna­cze­nia”. W su­mie, jak oce­nia: „sztyw­na pom­pa”… A „zna­jo­my ba­dacz” pi­szą­ce­go miał po­wie­dzieć: „Ten wy­syp «bob­kowsz­czan» to ist­na pla­ga i za­ra­za ja­kaś. Wi­dział pan li­sty do mat­ki wy­da­ne przez «Twój Styl»? To ja­kaś zgro­za”. Cie­śla skrom­nie w tym mo­men­cie stwier­dza, że – po­mi­mo wszyst­ko – „Bob­kow­ski na zmar­twych­wsta­nie za­słu­żył”…

Po lek­tu­rze ar­ty­ku­łu w „Dzien­ni­ku” ro­dzi się py­ta­nie: po co tekst ten po­wstał? Jest i dru­gie py­ta­nie: ja­kie są sym­pa­tie au­to­ra? Ceni Bob­kow­skie­go czy by­naj­mniej?! Z ko­lei pod­ty­tuł ar­ty­ku­łu, in­for­mu­ją­cy o od­na­le­zie­niu rę­ko­pi­su Szki­ców piór­kiem, su­ge­ro­wał choć­by pró­bę wy­ja­śnie­nia za­rzu­tów, ja­ko­by Bob­kow­ski do no­ta­cji z lat 1939–1945 do­pi­sał swo­ją wie­dzę z lat póź­niej­szych. Cie­śla ze swo­je­go kon­tak­tu z rę­ko­pi­sem wy­cią­ga dwa wnio­ski. Pierw­szy ka­te­go­rycz­nie stwier­dza, że „prze­cho­wy­wa­ne w No­wym Jor­ku ze­szy­ty róż­nią się od dzien­ni­ka zna­ne­go z edy­cji książ­ko­wej”. Dru­gi, na­to­miast, prze­ciw­nie: „Rę­ko­pis zna­le­zio­ny w No­wym Jor­ku raz na za­wsze roz­wie­wa wszel­kie wąt­pli­wo­ści: An­drzej Bob­kow­ski na pew­no nie był oszu­stem”… Chcia­ło­by się po­wie­dzieć: chroń nas Boże od ta­kich obroń­ców, z wro­ga­mi damy so­bie sami radę!

Na szczę­ście dla praw­dy ist­nie­je wy­po­wiedź Gie­droy­cia sfor­mu­ło­wa­na w przy­wo­ła­nym już po­wy­żej wy­wia­dzie z roku 1999. Re­dak­tor „Kul­tu­ry” zde­cy­do­wa­nie po­twier­dza zgod­ność rę­ko­pi­su Szki­ców piór­kiem z ory­gi­na­łem!

Grze­gorz Eber­hardt

Wy­sta­wa „Chu­li­gan wol­no­ści” w no­wym roku ru­szy w ob­jazd kra­ju. To do­bra wia­do­mość dla nie–war­sza­wia­ków. Miesz­kań­cy sto­li­cy mogą ją jesz­cze oglą­dać do koń­ca grud­nia w Ła­zien­kach Kró­lew­skich, w Pod­cho­rą­żów­ce, od wtor­ku do nie­dzie­li w go­dzi­nach 9.00 – 15.30 (wstęp wol­ny).Przywracanie pamięci

od­zi­na Ko­wal­skich, Ulmów, Hen­ryk Sła­wik i ty­sią­ce in­nych Po­la­ków… po­ma­ga­ło w cza­sie woj­ny Ży­dom. Naj­wyż­szy czas, aby upa­mięt­nić ich bo­ha­ter­stwo.

„W get­cie war­szaw­skim, za mu­rem od­ci­na­ją­cym od świa­ta, kil­ka­set ty­się­cy ska­zań­ców cze­ka na śmierć. Nie ist­nie­je dla nich na­dzie­ja ra­tun­ku, nie nad­cho­dzi zni­kąd po­moc. Uli­ca­mi prze­bie­ga­ją opraw­cy, strze­la­jąc do każ­de­go, kto się ośmie­li wyjść z domu. Strze­la­ją po­dob­nie do każ­de­go, kto sta­nie w oknie. Na jezd­ni wa­la­ją się nie­po­grze­ba­ne tru­py (…). Kto mil­czy w ob­li­czu mor­du – sta­je się wspól­ni­kiem mor­der­cy. Kto nie po­tę­pia – ten przy­zwa­la”.

Tak pi­sa­ła Zo­fia Kos­sak–Szczuc­ka w roku 1942 w sze­ro­ko kol­por­to­wa­nej ulot­ce. Po­la­cy nie tyl­ko pro­te­sto­wa­li słow­nie, pro­te­sto­wa­li czyn­nie po­ma­ga­jąc prze­śla­do­wa­nym Ży­dom. Ro­bi­li tak po­mi­mo gro­żą­cej za to kary śmier­ci. A prze­wi­dy­wa­na była ona za każ­dą for­mę po­mo­cy; od pod­wie­zie­nia fur­man­ką, po na­kar­mie­nie, udzie­le­nie da­chu nad gło­wą. Śmier­cią ka­ra­no rów­nież za nie­po­in­for­mo­wa­nie oku­pan­ta o miej­scu ukry­wa­nia się prze­śla­do­wa­ne­go! Nie­miec­ki­mi ofia­ra­mi czę­sto sta­wa­ły się całe pol­skie ro­dzi­ny, a na­wet ich są­sie­dzi. Pa­lo­ne były ich obej­ścia, re­kwi­ro­wa­no ma­ją­tek. Po­mi­mo ta­kich za­gro­żeń, w po­moc eks­ter­mi­no­wa­ne­mu na­ro­do­wi za­an­ga­żo­wa­ło się w cza­sie oku­pa­cji po­nad mi­lion Po­la­ków. Do po­mo­cy tej wzy­wa­ły tak­że wła­dze pod­ziem­ne, wzy­wał gen. Si­kor­ski.

W pod­ziem­nym „Biu­le­ty­nie In­for­ma­cyj­nym” in­for­mo­wa­no o po­mo­cy udzie­la­nej ukry­wa­ją­cym się i ostrze­ga­no jed­no­cze­śnie:

„Zna­la­zły się jed­nost­ki wy­zu­te ze czci i su­mie­nia, re­kru­tu­ją­ce się ze świa­ta prze­stęp­cze­go, któ­re stwo­rzy­ły so­bie nowe źró­dło wy­stęp­ne­go do­cho­du przez szan­ta­żo­wa­nie Po­la­ków ukry­wa­ją­cych Ży­dów i Ży­dów sa­mych”.

I były to nie tyl­ko ostrze­że­nia, pod­ziem­ne sądy wy­da­wa­ły wy­ro­ki śmier­ci na szmal­cow­ni­ków, do­no­si­cie­li. Na przy­kład 7 lip­ca 1943 roku ska­za­no na śmierć Bo­gu­sła­wa Pil­ni­ka

„za szan­ta­żo­wa­nie i wy­da­wa­nie w ręce władz nie­miec­kich ukry­wa­ją­cych się oby­wa­te­li pol­skich na­ro­do­wo­ści ży­dow­skiej”.

A w trak­cie walk w get­cie, w kwiet­niu 1943 roku „Biu­le­tyn” przy­po­mi­nał:

„Po­moc dla zbie­głych z pło­ną­ce­go get­ta Ży­dów jest dla nas su­ro­wym chrze­ści­jań­skim obo­wiąz­kiem”.

„W get­cie war­szaw­skim, za mu­rem od­ci­na­ją­cym od świa­ta, kil­ka­set ty­się­cy ska­zań­ców cze­ka na śmierć. Nie ist­nie­je dla nich na­dzie­ja ra­tun­ku, nie nad­cho­dzi zni­kąd po­moc. Uli­ca­mi prze­bie­ga­ją opraw­cy, strze­la­jąc do każ­de­go, kto się ośmie­li wyjść z domu. Strze­la­ją po­dob­nie do każ­de­go, kto sta­nie w oknie. Na jezd­ni wa­la­ją się nie­po­grze­ba­ne tru­py (…). Kto mil­czy w ob­li­czu mor­du – sta­je się wspól­ni­kiem mor­der­cy. Kto nie po­tę­pia – ten przy­zwa­la” – Zo­fia Kos­sak–Szczuc­ka.

przy­wra­ca­nie pa­mię­ci

O tej pięk­nej pol­skiej kar­cie zwią­za­nej z cza­sem oku­pa­cji nie­miec­kiej wie­my bar­dzo mało. Tak jak mało po­pu­lar­na jest wie­dza o ka­rach dla Po­la­ków za oka­zy­wa­nie po­mo­cy prze­śla­do­wa­nym. Wie­le jest przy­czyn tych luk świa­do­mo­ścio­wych, a cza­sem i prze­kła­mań. Od kil­ku lat sy­tu­acja – na­resz­cie! – za­czy­na ule­gać po­pra­wie. Dwu­krot­nie już Pre­zy­dent RP od­zna­czył Po­la­ków po­ma­ga­ją­cych Ży­dom.

Mniej zna­na jest ini­cja­ty­wa pod­ję­ta przez Biu­ro Edu­ka­cji In­sty­tu­tu Pa­mię­ci Na­ro­do­wej z Na­ro­do­wym Cen­trum Kul­tu­ry, a no­szą­ca na­zwę „Ży­cie za ży­cie”.

Głów­nym prze­sła­niem pro­jek­tu jest upo­wszech­nia­nie wie­dzy na te­mat tej wspa­nia­łej kar­ty hi­sto­rii Pol­ski i Po­la­ków. W jego ra­mach po­ja­wią się bil­l­bo­ar­dy, pla­ka­ty, fil­my do­ku­men­tal­ne, spo­ty te­le­wi­zyj­ne oraz licz­ne pu­bli­ka­cje – pra­so­we i książ­ko­we. IPN wraz z Na­czel­ną Dy­rek­cją Ar­chi­wów Pań­stwo­wych re­ali­zu­je na bie­żą­co kwe­ren­dę w po­szu­ki­wa­niu ko­lej­nych Po­la­ków god­nych opi­sa­nia i wy­róż­nie­nia. Jed­nym z naj­waż­niej­szych punk­tów pro­jek­tu było opra­co­wa­nie i wy­da­nie teki edu­ka­cyj­nej po­świę­co­nej tej spra­wie. Jej ty­tuł to Po­la­cy ra­tu­ją­cy Ży­dów w la­tach II woj­ny świa­to­wej.

lek­cja hi­sto­rii

Pro­mo­cja pa­kie­tu od­by­ła się w war­szaw­skim LO im. Ste­fa­na Ba­to­re­go. IPN od lat ści­śle współ­pra­cu­je z tą szko­łą. Te­ma­tem lek­cji, któ­ra od­by­ła się w tej szko­le, było ra­to­wa­nie Ży­dów w cza­sie oku­pa­cji, a do­kład­niej mó­wiąc – kosz­ty tego ra­to­wa­nia. A więc he­ro­izm tych, któ­rzy na ta­kie dzia­ła­nia jed­nak się od­wa­ży­li.

Po­pu­lar­ny w War­sza­wie „Ba­to­ry” to tak­że szko­ła–le­gen­da. Za­ło­żo­na w roku 1918 jest rów­no­lat­kiem Pol­ski. Jego ab­sol­wen­ci byli ak­tyw­ni we wszyst­kich waż­nych mo­men­tach pol­skiej hi­sto­rii. Tych do­brych i tych tra­gicz­nych. Czę­sto wy­stę­po­wa­li w ak­cjach wy­ma­ga­ją­cych zde­cy­do­wa­nia i od­wa­gi. Wi­ta­ją­ca go­ści dy­rek­tor szko­ły Jo­an­na Ci­choc­ka przy­po­mnia­ła, że sied­miu uczniów Ba­to­re­go, człon­ków ba­onu „Zoś­ka”, tuż po wy­bu­chu po­wsta­nia, wzię­ło udział w ak­cji uwal­nia­nia z „Gę­siów­ki” po­nad trzy­stu więź­niów ży­dow­skich. Na­wią­zu­jąc do pre­zen­to­wa­nej teki edu­ka­cyj­nej, uzna­ła ją za po­zy­cję bar­dzo dłu­go i go­rą­co ocze­ki­wa­ną przez szko­ły w ca­łej Pol­sce.

Żeby ura­to­wać jed­ne­go Żyda, trze­ba było dzia­łań kil­ku­dzie­się­ciu Po­la­ków. Bo nie była to ak­cja jed­no­ra­zo­wa, jed­no­dnio­wa. Oku­pa­cja trwa­ła la­ta­mi, i przez te lata trze­ba było ukry­wa­ne­go uchro­nić od Niem­ca, szmal­cow­ni­ka, ale i od gło­du. Pod­kre­ślił to prof. Jan Ża­ryn, re­pre­zen­tu­ją­cy na spo­tka­niu IPN. Nad każ­dym po­ma­ga­ją­cym Po­la­kiem wi­sia­ła groź­ba kary śmier­ci. Dla sie­bie i naj­bliż­szych. A jed­nak nie bra­ko­wa­ło od­waż­nych. Po woj­nie, szcze­gól­nie w cza­sach PRL–u, na­ro­dził się – wy­god­ny dla ko­mu­ni­stów – ste­reo­typ Po­la­ka, Po­la­ka–an­ty­se­mi­ty. Ste­reo­typ bar­dzo szko­dli­wy, nie­bez­piecz­ny i przede wszyst­kim nie­uczci­wy! Jed­nym z ele­men­tów wal­ki o praw­dę są dzia­ła­nia pod­ję­te w ra­mach pro­jek­tu „Ży­cie za ży­cie”, w tym pre­zen­to­wa­na w „Ba­to­rym” teka. Za jej naj­waż­niej­sze­go ad­re­sa­ta prof. Ża­ryn uwa­ża mło­dzież, i do niej też ape­lu­je o pod­ję­cie wal­ki o do­bre imię Po­la­ka. Za­po­wia­da na­stęp­ną od­sło­nę „Ży­cia za ży­cie”. Na­stą­pi ona w mar­cu 2009 roku, w rocz­ni­cę za­mor­do­wa­nia przez Niem­ców ro­dzi­ny Ulmów, któ­rzy zgi­nę­li, po­nie­waż nie­śli po­moc Ży­dom.

Krzysz­tof Du­dek, dy­rek­tor Na­czel­ne­go Cen­trum Kul­tu­ry, w swo­im wy­stą­pie­niu ob­szer­nie po­in­for­mo­wał o stro­nie in­ter­ne­to­wej uru­cho­mio­nej w związ­ku z re­ali­za­cją pro­jek­tu (www.zy­cie­za­zy­cie.pl). Za­wie­ra ona licz­ne do­ku­men­ty, ar­chi­wa­lia, ale i akty praw­ne uświa­da­mia­ją­ce, jak dra­koń­skie kary gro­zi­ły Po­la­kom za wszel­ką po­moc udzie­la­ną Ży­dom, na­wet tę naj­drob­niej­szą. Na stro­nie znaj­du­ją się tak­że prze­słu­cha­nia osób za­trzy­ma­nych za wspo­ma­ga­nie Ży­dów. Tam rów­nież moż­na zna­leźć li­stę osób uho­no­ro­wa­nych przez Yad Va­shem; na 22 ty­sią­ce na­zwisk po­nad sześć ty­się­cy to na­zwi­ska Po­la­ków. Koń­cząc pre­zen­ta­cję stro­ny, Du­dek go­rą­co na­ma­wiał mło­dzież do współ­pra­cy.

Stro­na bę­dzie się da­lej roz­wi­ja­ła, wkrót­ce po­wsta­nie jej wer­sja an­giel­sko­ję­zycz­na. To bar­dzo waż­ne dla po­pu­la­ry­za­cji za gra­ni­cą wła­ści­we­go, praw­dzi­we­go por­tre­tu Po­la­ka. Re­ali­za­cja pro­jek­tu „Ży­cie za ży­cie” jest nie­zbęd­na dla pro­ce­su bu­do­wa­nia w spo­łe­czeń­stwie po­czu­cia dumy z fak­tu by­cia Po­la­kiem – do­da­je dy­rek­tor NCK.

upa­mięt­nić bo­ha­te­rów

Ma­ciej Paw­lic­ki, pro­du­cent fil­mów re­ali­zo­wa­nych w ra­mach pro­jek­tu, przez kil­ka lat pra­co­wał w USA. Bę­dąc tam, bez­rad­nie no­to­wał po­ja­wia­ją­ce się „do­wo­dy” na rze­ko­mo wro­dzo­ny an­ty­se­mi­tyzm Po­la­ków. Dziś za swój obo­wią­zek uwa­ża do­star­cze­nie mło­dym Po­la­kom praw­dzi­wej wie­dzy na ten te­mat. Za naj­waż­niej­sze w tej „dys­ku­sji” uwa­ża uświa­da­mia­nie spo­łe­czeń­stwom na Za­cho­dzie za­gro­żeń wów­czas wi­szą­cych nad Po­la­ka­mi, de­cy­du­ją­cy­mi się na ra­to­wa­nie Ży­dów. O nich bę­dzie też mó­wił ak­tu­al­nie re­ali­zo­wa­ny – w re­ży­se­rii Ar­ka­diu­sza Go­łę­biew­skie­go – film „Ro­dzi­na Ko­wal­skich”. Opi­su­je on zbrod­nię do­ko­na­ną przez Niem­ców we wsi Cie­pie­lów, gdzie w grud­niu 1942 roku, za po­moc oka­za­ną Ży­dom, wy­mor­do­wa­na zo­sta­ła cała ro­dzi­na.

Uczest­ni­kom spo­tka­nia pro­mo­cyj­ne­go za­pre­zen­to­wa­no pię­cio­mi­nu­to­wy frag­ment tego fil­mu. In­sce­ni­za­cja prze­pla­ta się tam z re­la­cja­mi jesz­cze ży­ją­cych świad­ków wy­da­rzeń. Nie­wąt­pli­wie na dłu­go po­zo­sta­nie w pa­mię­ci wi­dza sce­na za­bi­ja­nia de­ska­mi drzwi domu, kie­dy w środ­ku uwię­zio­na zo­sta­ła ro­dzi­na wraz z ma­ły­mi dzieć­mi. Za chwi­lę Niem­cy dom ob­le­ją ben­zy­ną…

Film ma szan­sę na uzy­ska­nie do­dat­ko­wych środ­ków fi­nan­so­wych, wte­dy sta­nie się pół­to­ra­go­dzin­nym ob­ra­zem. Pre­mie­ra „Ro­dzi­ny Ko­wal­skich” ma na­stą­pić w przy­szłym roku.

uczyć i przy­po­mi­nać

Teka „Po­la­cy ra­tu­ją­cy Ży­dów w la­tach II woj­ny świa­to­wej” – pre­zen­to­wa­na przez jed­ną z jej au­to­rek Ka­mi­lę Sach­now­ską – za­wie­ra m.in. pły­tę DVD z fil­ma­mi opo­wia­da­ją­cy­mi o róż­nych przy­pad­kach, ma­ją­cych miej­sce w cza­sie oku­pa­cji w trak­cie ak­cji po­mo­co­wej Ży­dom. W tece są tak­że pi­sem­ne Ma­te­ria­ły dla na­uczy­cie­la (sce­na­riusz lek­cji, ćwi­cze­nia, bi­blio­gra­fia), Ma­te­ria­ły dla ucznia oraz tzw. kar­ty, czy­li mapy, re­pro­duk­cje ob­wiesz­czeń nie­miec­kich, ale i re­pro­duk­cje do­no­sów na ge­sta­po.

Na­kład ty­tu­łu, tak jak w wy­pad­ku kil­ku­na­stu po­przed­nich, to 15 ty­się­cy eg­zem­pla­rzy. Teka, po­dob­nie jak wcze­śniej­sze, zo­sta­nie ro­ze­sła­na bez­płat­nie do wszyst­kich szkół po­nad­pod­sta­wo­wych. Moż­li­wa jest tak­że re­ali­za­cja za­mó­wień ze stro­ny szkół pod­sta­wo­wych. Dla nich przy­go­to­wa­na jest spe­cjal­na lek­cja i od­dziel­ne ćwi­cze­nia.

W dys­ku­sji, któ­ra na­stą­pi­ła po ofi­cjal­nej czę­ści spo­tka­nia, przy­po­mnia­no m.in. po­stać Hen­ry­ka Sła­wi­ka, czło­wie­ka, któ­ry ura­to­wał przed za­gła­dą po­nad pięć ty­się­cy ży­dow­skich dzie­ci – sam za­pła­cił za to ży­ciem. Przy­po­mi­na­ją­cy tę po­stać za ab­so­lut­nie nie­wła­ści­we uwa­ża na­zy­wa­nie go „pol­skim Wal­len­ber­giem”, to ra­czej Wal­len­ber­ga moż­na by na­zwać „szwedz­kim Sła­wi­kiem”.

Pro­fe­sor Ża­ryn pod­su­mo­wu­jąc spo­tka­nie, wspo­mniał o swo­im nie­daw­nym udzia­le w ob­ra­dach Rady War­sza­wy, de­cy­du­ją­cej o przy­zna­niu lo­ka­li­za­cji po­mni­ka upa­mięt­nia­ją­ce­go po­moc, jaką Po­la­cy nie­śli prze­śla­do­wa­nym Ży­dom. Oce­nia­jąc owo ze­bra­nie, na­zwał je ha­nieb­nym! Oka­zu­je się, że spra­wę po­trak­to­wa­no na rów­ni z kwe­stią lo­ka­li­za­cji… bud­ki z pi­wem. Wnio­sek, w re­zul­ta­cie, od­rzu­co­no. Opo­wieść ta nie za­kłó­ci­ła sa­me­go spo­tka­nia w „Ba­to­rym”, prze­wa­ży­ła sa­tys­fak­cja z po­wo­du wy­da­nia teki po­świę­co­nej tak waż­nej kwe­stii.

Ze­bra­nie za­koń­czył prof. Ża­ryn, ape­lu­jąc do mło­dzie­ży, aby sta­ła się li­sto­no­sza­mi tej do­brej wie­dzy o kon­dy­cji ludz­kiej: „Mo­że­cie być dum­ni z tego, że je­ste­ście Po­la­ka­mi”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Sprze­daż książ­ki w In­ter­ne­cie:
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: