Obrazy namalowane rymami - ebook
Obrazy namalowane rymami - ebook
Większość z wierszy opowiada o patriotyzmie, poświęceniu i żołnierzach wyklętych. Poetka pisząc je, starała się utożsamić z bohaterami. Zastanawiała się nad ich życiem, głównie nad chwilą w której dowiedzieli się, że ich walka się skończyła. O chwili, gdy usłyszeli wyrok śmierci i momencie jego wykonania. O tym co wtedy czuli, o czym myśleli. Wiersze powstają po to, by heroiczna walka żołnierzy nie poszła w zapomnienie. Utwory tworzone zostały w różnych okolicznościach. Raz ktoś poprosił o napisanie wiersza na rocznicę śmierci. Następny, kiedy autorka zobaczyła plakat z wilkiem a obok niego bilbord z Witoldem Pileckim. Kolejnym opisanym wyklętym o którym napisała był Łupaszko. Będąc na jego pogrzebie i przechadzając się między grupami rekonstrukcyjnymi zrozumiała, że wszyscy jesteśmy tam z tego samego powodu. Wszyscy chcemy oddać hołd człowiekowi który zginął za Polskę. Kiedy ktoś pyta Katarzynę Krysiak dlaczego pisze wiersze o wyklętych odpowiada, że wyklęci mają już swojego barda, rapera, reżysera i aktora, czas, żeby mieli też swój głos wśród poetów.
Wiersze poetki nie mówią tylko o wyklętych. Jednym z pierwszych, który powstał jest krótki utwór „Polegli” napisany w wieku 9 lat. Opowiada o ludziach zamordowanych w nocy z 15 na 16 stycznia przez Nazistów, w rodzinnej miejscowości pani Katarzyny, w Płońsku. Z pod pióra autorki wychodzą też wiersze mówiące o uczuciach, o Bogu, ale też bajki i legendy.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8119-299-6 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dawno temu na ziemię spłynęły
I plan taki powzięły,
Że wiele się nauczą
Zanim do nieba powrócą.
Takie plany mając anioły
Poszły do ludzkiej stodoły,
Gdzie zobaczyły pracującego
Męża bardzo strudzonego
I kobietę w bólach rodzącą
O wytchnienie błagającą.
I pomyślały anioły
„Dosyć mamy tej stodoły.
Wolimy pilnować człowieka,
Bo nagroda nas za to czeka.
Boga oglądać możemy,
Więc pracować nie chcemy.”
I poszły dalej anioły
Zaszły do podstawowej szkoły,
Gdzie dzieci ucząc się w trudzie
Myślały o jakimś cudzie,
Żeby nie uczyć się, a bawić
I swoje czyste dusze zbawić.
Więc znów pomyślały aniołki
„My nie chcemy takiej szkółki.
My wolimy człowieka pilnować
I Boga w niebie oglądać.”
Więc poszły anioły dalej w świat
I doszły gdzie brata zabijał brat.
Przyglądały się chwilę temu
Jeden drugiego pytając „czemu?”
Szły sobie dalej anioły
I doszły gdzie dwa kościoły.
Akurat na komunię trafiły
I się bardzo zdziwiły,
Że ludzie Boga w chlebie przyjmują,
A potem się tak zachowują.
I pomyślały anioły
Dosyć już naszej roli.
My wolimy Boga do serca przyjmować
Niż go twarzą w twarz oglądać.
Z tego morał płynie taki,
Że lepiej mają ludzie niż anielskie orszaki.
Ballada o Księciu nocy
Książę nocy co przede mną chowasz twarz
Ty mnie przecież bardzo dobrze znasz
Ty Książę nocy jesteś taki zmienny
A człowiek trwa na trym padole dennym
Książę nocy masz taką piękną twarz
Ale ty nocny Księciu jesteś nie nasz
Ja nie mam takiej mocy
Żebyś mój się stał Książę nocy
Kiedy czas nam przez palce ucieka
On wiecznie na nas czeka
Człowiek się taki kruchy zrodził
A Ty nas wiecznie będziesz wodził
Po ścieżkach ku wieczności wiodących
Nas ludzi wiecznie Cię szanujących
Barwy jesieni
Jesienny wiatr
Rozwiewa moje włosy,
A w sercu żar
Płonącej namiętności.
Jesienny liść
Właśnie z drzewa spadł,
A ja idę wciąż
Idę przez świat
Dwa Światy
Jak dwie gwiazdy na niebie
Dobro i zło się splata
Jak dwie ręce u Ciebie
Miłość i nienawiść
Mrok i dzień
Radość i cień
Różnimy się od wieków
I podobni jesteśmy do siebie
Jak Adam i Ewa
Jak Ja i Ty
Jak noce i dni
Bartek
Niby ramię z mieczem w ręku
Jakie ma syrenka
Lecz tak kłuje ludzi w oko
Jak prawdziwa męka
To że jestem narodowcem
Ich kłuje najbardziej
Niczym węgle rozpalone
Na stosach cierpienia
Moim losem śmierć męczeńska
Od miecza i w walce
Ich zaś losem śmierć błazeńska
I powrót bez tarczy
O mnie będą uczyć w szkole
Ładne strofy pisać
Razem choć z trudem
To zwyciężał wszystkie przeciwności
Jam jest zwykły prosty człowiek
Do poświęceń zdolny
Oni w bohaterskiej chwale kroczą
Lecz sami w to nie wierzą
Ja nie boję się przegrywać
W nocy Boga prosząc
By rodzinę mą zachował
Od kpiny wroga
Ja się po to narodziłem
By za prawdę zginąć
By w Jej jasnych dróg otchłani
Móc życie odnaleźć
I przeżyję choć nie cały
To jednak nie zginę
Ma ofiara będzie trwała
W Was po kres życia
Bom ja walczył za Ojczyznę
I poświęcał się zbyt młodo
Żeby Wasze pokolenia
Znów wolnością żyły
Wierzę w Kraj ten naznaczony
Krwią tylu pokoleń
Że zwycięstwo Mu przyniesie
No i chwałę na niebiesiech
Każdy syn tego Narodu
Walczący o życie
Bazyliszek
Dawno temu w kamienicy
Gdzieś w Warszawie przy ulicy
Chyba Prostej, tak to było,
Dziwne monstrum się zjawiło.
Ni to lew- ni to smok
Tak wyliczać można rok.
Ważne, że to było brzydkie
Krępe, wiotkie, tylko szybkie.
Jak się jakiś człek tam zjawiał
Już nie wracał. Każdy się więc obawiał,
Że nadejdzie jego kolej
Do piwnicy zejść wieczorem.
Lecz kiedyś zjawił się śmiałek
Niski, blady młodzianek,
Który dzieci z piwnicy uratować chciał,
Bo sąsiad jego je tam po wino posłał.
Chodził i szukał pomysłu jakiegoś,
Żeby zabić stwora tego.
Wiedział, że bestia wzrokiem zabija
I nie ma na nią żadnego kija.
Lecz szybko ideę znalazł sobie,
Gdy czesał włosy na swej głowie.
W lustra się oblekł cały
I nie dla żadnej chwały
Poszedł z poczwarą wojować
I życie się swym nie przejmować.
Potwora na niego spojrzała
I natychmiast skamieniała.
A dzieci wyszły zza beczki.
Ot i koniec bajeczki.
Coś lekkiego
Jak piórko lekkie
Jak obłoczek delikatne
Takie dziecko jest
Pachnące jak kwiatek
Kruche jak porcelana
A jednak silne
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok