Obrońcy skarbów - ebook
Obrońcy skarbów - ebook
Poznaj bestsellerowy pierwowzór głośnego filmu! Kiedy wojska hitlerowskie stopniowo podporządkowywały sobie coraz nowsze kraje Europy, jednym z ich zadań było wyszukiwanie i przywłaszczanie sobie najciekawszych europejskich dzieł sztuki. Hitler planował część z nich umieścić w swojej prywatnej kolekcji lub muzeum swojego imienia, a inne, te według niego "zdegenerowane" – po prostu zniszczyć, wymazując tym samym wybrane karty z dziedzictwa kulturowego ludzkości.
By temu zapobiec, współpracujące rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii powołały specjalną grupę operacyjną nazwaną Monuments Men. Złożona z ekspertów, koneserów i historyków sztuki jednostka stanęła przed niełatwym zadaniem ochrony długiej tradycji światowej sztuki przed barbarzyństwem Führera.
Książka Edsela, której akcja toczy się na przestrzeni jedenastu miesięcy dzielących Lądowanie w Normandii i koniec wojny, opisuje sensacyjne losy specjalnej jednostki całkowicie oddanej swojej misji i walczącej po żołniersku głównie przy użyciu inteligencji, sprytu i odwagi.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7881-323-1 |
Rozmiar pliku: | 11 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prezydent Franklin D. Roosevelt, ceremonia otwarcia National Gallery of Art, 17 marca 1941
Kiedyś nazywano to grabieżą. Dzisiaj jednak wszystko przybrało bardziej oględne formy. Mimo to zamierzam grabić, i to grabić systematycznie.
Marszałek Rzeszy Hermann Göring, przemówienie na konferencji komisarzy okupowanych terytoriów i dowódców wojskowych, Berlin, 6 sierpnia 1942SŁOWO OD AUTORA
Większość z nas jest świadoma faktu, że II wojna światowa była najbardziej niszczycielską wojną w historii ludzkości. Wiemy, ile ludzkich istnień pochłonęła, widzieliśmy zniszczone miasta Europy. Ale ilu z nas przemierzało wspaniałe muzea, takie jak Luwr, napawało się ciszą katedry w Chartres lub podziwiało zachwycającą Ostatnią Wieczerzę Leonarda da Vinci, zastanawiając się jednocześnie: „W jaki sposób tyle zabytków i wielkich dzieł sztuki przetrwało wojnę? Kim byli ludzie, którzy je uratowali?”.
Ważniejsze wydarzenia II wojny światowej – atak na Pearl Harbor, D-Day, bitwa o Ardeny – utrwaliły się w naszej zbiorowej świadomości w równym stopniu jak tytuły książek czy filmów – Kompania Braci, The Greatest Generation, Szeregowiec Ryan, Lista Schindlera – albo nazwiska autorów, reżyserów i aktorów – Ambrose, Brokaw, Spielberg, Hanks, którzy ożywili dla nas epickie wydarzenia i heroizm tamtych czasów.
A gdybym wam powiedział, że istnieje pewna historia dotycząca II wojny światowej, której jeszcze nie napisano, opowieść dziejąca się w samym sercu wojennej zawieruchy, a jej bohaterami są ludzie zupełnie wam nieznani? A gdybym wam powiedział, że pewna grupa ludzi działających na liniach frontu dosłownie uratowała świat, w jakim obecnie żyjemy; ludzi, którzy nie mieli karabinów, nie prowadzili czołgów, nie byli też mężami stanu; ludzi, którzy nie tylko potrafili wyobrazić sobie potworne zagrożenie dla największych kulturowych i artystycznych osiągnięć naszej cywilizacji, ale i wyszli na linie frontu, by temu zapobiec?
Tych bezimiennych bohaterów nazywano obrońcami zabytków; ci żołnierze brali udział w operacjach sprzymierzonych sił zachodnich od 1943 do 1951 roku. Początkowo ich zadaniem było zmniejszenie rozmiarów zniszczeń, głównie dewastacji kościołów, muzeów i innych ważnych zabytków. Kiedy w miarę postępu walk przerwano granicę niemiecką, zajęli się oni przede wszystkim lokalizacją arcydzieł i wszelkich przedmiotów kultury skradzionych lub pozostających w nieznanym miejscu. Podczas okupacji Europy Hitler i naziści dokonali „największej kradzieży w historii”, zagrabiając i wywożąc do III Rzeszy ponad pięć milionów dzieł sztuki.
Wysiłek zachodnich aliantów, uaktywniony przez obrońców zabytków, przybrał postać „największych w dziejach poszukiwań skarbów”, o czym świadczą liczne niewyobrażalne i niesamowite historie, jakie mogą się zdarzyć tylko podczas wojny. Była to też walka z czasem. Dziesiątki tysięcy największych światowych dzieł sztuki skradzionych przez nazistów – jak choćby bezcenne obrazy Leonarda da Vinci, Jana Vermeera i Rembrandta czy rzeźby Michała Anioła i Donatella – ukryto w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach. Stało się to inspiracją powstania współczesnych znanych ikon, takich jak Pałac Śpiącej Królewny w Disneylandzie czy film Dźwięki muzyki. Niektórzy z nazistowskich fanatyków będący w posiadaniu zagrabionych cennych przedmiotów wyznawali pogląd, że jeśli III Rzesza ich nie zdobędzie, to reszta świata też ich nie dostanie.
Ostatecznie około 350 mężczyzn i kobiet z dwunastu krajów zaciągnęło się do służby w Sekcji Zabytków, Dzieł Sztuki i Archiwów (MFAA) – jakże niewielka była to liczba w stosunku do milionów walczących żołnierzy. W ostatnich dniach wojny (8 maja 1945 roku) jedynie około sześćdziesięciu z nich służyło w Europie, byli to głównie Amerykanie i Brytyjczycy. W obfitujących w zabytki Włoszech działało dwudziestu dwóch oficerów sekcji ochrony zabytków. W ciągu pierwszych miesięcy po D-Day (6 czerwca 1944 roku) w Normandii znajdowało się ich, niestety, tylko kilku. Przed końcem batalii dosyłano stopniowo kolejnych dwudziestu pięciu ochotników. Na barkach tych ludzi spoczywała ogromna odpowiedzialność, mieli zająć się ochroną zabytków północnej Europy. Zadaniem pozornie niemożliwym do wykonania.
Początkowo chciałem opowiedzieć historię działalności obrońców zabytków w całej Europie, skupiając się na wydarzeniach między czerwcem 1944 a majem 1945 roku i ukazując losy ośmiu oficerów służących na froncie oraz dwóch postaci kluczowych, w tym jednej kobiety, wykorzystując ich dzienniki polowe, pamiętniki, raporty wojenne, a także listy pisane z linii frontu do żon, dzieci i członków rodziny. Jednak ze względu na ogrom materiału i determinację, by sumiennie przekazać całą historię, rękopis nabrał takich rozmiarów, że z żalem musiałem wyodrębnić z niego część dotyczącą działalności obrońców zabytków we Włoszech. Tak więc północna Europa – głównie Francja, Holandia, Niemcy i Austria – jest w mojej opowieści poligonem, który pozwala zrozumieć wysiłki tych ludzi.
Oficerowie z sekcji ochrony zabytków Deane Keller i Frederick Hartt – Amerykanie, oraz John Bryan Ward-Perkins – Brytyjczyk, jak i inni, doświadczyli niewiarygodnych przygód podczas trudnej pracy we Włoszech. Prowadząc poszukiwania, natrafiliśmy na ogromnie wzruszające i odkrywcze listy, jednoznacznie ukazujące, jakim ciężarem była dla ich autorów odpowiedzialność za obronę tej niepowtarzalnej kolebki cywilizacji. O wyjątkowych doświadczeniach bohaterów we Włoszech, cytując ich słowa, napiszę w kolejnej książce.
Pozwoliłem sobie wprowadzić dialog dla zachowania ciągłości narracji, ale w żaden sposób nie obejmuje on spraw istotnych i zawsze jest oparty na obszernej dokumentacji. Przez cały czas starałem się nie tylko zrozumieć i przekazać fakty, lecz także zaprezentować osobowości i punkt widzenia bohaterów, jak również ich doświadczenia. Analizowałem tę sytuację post factum i istnieje prawdopodobieństwo różnicy opinii, co jest jednym z wielkich wyzwań historii. Za wszelkie błędy w osądzie wyłącznie ja ponoszę odpowiedzialność.
W istocie książka Obrońcy skarbów jest historią pojedynczych jednostek: opowieścią o ludziach. Pozwólcie, że przedstawię wam historię jednej z tych osób. 1 października 2006 roku poleciałem do Williamstown w stanie Massachusetts, by przeprowadzić wywiad z obrońcą zabytków S. Lanem Faisonem Juniorem, który służył też w Biurze Służb Strategicznych, będącym prekursorem CIA (Centralnej Agencji Wywiadowczej). Lane przybył do Niemiec latem 1945 roku i udał się szybko do Altaussee w Austrii, gdzie asystował przy przesłuchaniach najważniejszych wysokich urzędników nazistowskich zatrzymanych przez zachodnich aliantów. Przede wszystkim miał się dowiedzieć jak najwięcej o kolekcji dzieł sztuki Hitlera i planach dotyczących jego muzeum. Po wojnie przez prawie trzydzieści lat Lane uczył historii sztuki w Williams College, przekazując uczniom wiedzę i dzieląc się z nimi znajomością tematu w tej dziedzinie, bez względu na ich zapał do nauki. Wychowankowie stali się beneficjentami jego zawodowej spuścizny, dotyczy to zwłaszcza osób kierujących czołowymi amerykańskimi muzeami, należą do nich: Thomas Krens (Solomon R. Guggenheim Foundation, 1988–2008), James Wood (J. Paul Getty Trust, 2004 – do chwili obecnej), Michael Govan (Los Angeles County Museum of Art, 2006 – do chwili obecnej), Jack Lane (Dallas Museum of Art, 1999–2007), Earl A. „Rusty” Powell III (National Gallery of Art, Washington, D.C., 1992 – do chwili obecnej) i legendarny Kirk Varnedoe (Museum of Modern Art, 1986–2001).
Pomimo swoich 98 lat Lane wydawał się w dobrej kondycji. Jednak Gordon, jeden z jego czterech synów, ostrzegł mnie, że „tata pozostaje na jawie nie dłużej niż pół godziny, dlatego nie bądź zaskoczony, jeśli nie dowiesz się zbyt wiele od niego”. Co to była za rozmowa! Trwała prawie trzy godziny, podczas których Lane kartkował moją pierwszą książkę Rescuing Da Vinci, fotograficzny hołd dla wysiłków obrońców zabytków. Co jakiś czas wpatrywał się intensywnie w ilustracje, które zdawały się przenosić go w przeszłość. Pod wpływem rozbudzonej pamięci co i rusz w jego oczach pojawiał się błysk i gestykulując żywo, opowiadał mi kolejne zdumiewające historie, aż wreszcie obaj uznaliśmy, że potrzebujemy odpoczynku. Gordon nie wierzył własnym oczom, podobnie jak później jego bracia.
Już gotowy do wyjścia, podszedłem do fotela z podnóżkiem i wyciągnąłem rękę, by mu podziękować. Lane uścisnął ją mocno obiema dłońmi i przyciągnął mnie do siebie. „Całe życie czekałem na spotkanie z tobą” – powiedział mi. Dziesięć dni później, na tydzień przed swoimi dziewięćdziesiątymi dziewiątymi urodzinami zmarł. W Dzień Weterana.GŁÓWNE POSTACI
Major Ronald Edmund Balfour, kanadyjska 1. Armia. Wiek w 1944 roku: 40. Urodzony: Oxfordshire, Wielka Brytania; Balfour, historyk z Cambridge University, był, jak mówią Brytyjczycy, „dżentelmenem naukowcem”: kawaler oddany życiu intelektualnemu bez ambicji zdobycia wyróżnień czy pozycji. Będąc gorliwym protestantem, zaczął pracę jako naukowiec zajmujący się historią, by potem poświęcić się studiom kościelnym. Największym skarbem była jego ogromna biblioteka.
Szeregowy Harry Ettlinger, amerykańska 7. Armia. Wiek: 18. Urodzony: Karlsruhe, Niemcy (imigrował do Newark, stan New Jersey). Jako niemiecki Żyd Ettlinger, razem z rodziną, uciekł przed nazistowskimi prześladowaniami w 1938 roku. W roku 1944 po ukończeniu szkoły średniej w Newark został wcielony do wojska. Znaczną część służby spędził, zajmując się wojskową biurokracją, zanim pod koniec maja 1945 roku znalazł swoją niszę.
Kapitan Walker Hancock, amerykańska 1. Armia. Wiek: 43. Urodzony: St. Louis, stan Missouri, Stany Zjednoczone Ameryki. Znany rzeźbiarz, który przed wojną otrzymał prestiżową nagrodę Prix de Rome i w 1942 roku zaprojektował Army Air Medal. Serdeczny i pełen optymizmu, pisał często do swojej wielkiej miłości, Saimy Natti, którą poślubił zaledwie dwa tygodnie przed rozpoczęciem służby w Europie. W pracy zawsze pełen ciepła, marzył o domu z pracownią w Gloucester, w Massachusetts, w którym mogliby mieszkać i pracować.
Kapitan Walter Huchthausen – „Hutch”, amerykańska 9. Armia. Wiek: 40. Urodzony: Perry, stan Oklahoma, Stany Zjednoczone Ameryki. Przystojny kawaler o chłopięcej urodzie, był czynnym architektem i profesorem projektowania na University of Minnesota. Stacjonował głównie w niemieckim Aachen i był odpowiedzialny za znaczną część północno-wschodnich Niemiec.
Jacques Jaujard, dyrektor Francuskich Muzeów Narodowych. Wiek: 49. Urodzony: Asnières, Francja. Jako dyrektor Francuskich Muzeów Narodowych Jaujard odpowiadał za bezpieczeństwo narodowej kolekcji dzieł sztuki podczas nazistowskiej okupacji od 1940 do 1944 roku. Był szefem, mentorem i powiernikiem Rose Valland, wielkiej bohaterki francuskiego kulturowego establishmentu.
Starszy szeregowy Lincoln Kirstein, amerykańska 3. Armia. Wiek: 37. Urodzony: Rochester, stan Nowy Jork, Stany Zjednoczone Ameryki. Kirstein był impresariem kultury i patronem sztuki. Człowiek wybitny, lecz podatny na zmiany nastroju i depresję, założyciel legendarnego Baletu Nowojorskiego, uważany za ważną postać w świecie kultury swojej epoki. Jednak, będąc jednym z najniższych stopniem członków MFAA, pełnił funkcję asystenta – bardzo kompetentnego – kapitana Roberta Poseya.
Kapitan Robert Posey, amerykańska 3. Armia. Wiek: 40. Urodzony: Morris, stan Alabama, Stany Zjednoczone Ameryki. Wychowany w biedzie na farmie, Posey ukończył Auburn University na Wydziale Architektury dzięki stypendium szkoły oficerów rezerwy. On jeden wśród członków MFAA był bardzo dumny z 3. Armii i z jej legendarnego dowódcy, generała George’a S. Pattona Juniora. Pisał często do swojej żony Alice oraz zbierał pocztówki i pamiątki dla synka Dennisa, którego nazywał „Woogie”.
Podporucznik James J. Rorimer, strefa łączności i amerykańska 7. Armia. Wiek: 39. Urodzony: Cleveland, stan Ohio, Stany Zjednoczone Ameryki. Rorimer był cudownym dzieckiem muzealnego świata i już w młodym wieku objął funkcję kustosza w Metropolitan Museum of Art. Specjalizował się w sztuce średniowiecza i znacznie przyczynił do założenia Cloisters, oddziału Met, w którym zgromadzono kolekcję dzieł średniowiecznych przy udziale wielkiego patrona, Johna D. Rockefellera Juniora. Oddelegowany do Paryża, ogromną determinacją, chęcią walki z systemem i miłością do wszystkiego, co francuskie, zjednał sobie sympatię Rose Valland. Do sukcesów w odnalezieniu ukrytych przez nazistów skarbów w dużym stopniu przyczyniły się ich wzajemne relacje. Żona, Katherine, także pracowała w Metropolitan Museum, a jego córka Anne urodziła się w czasie, gdy odbywał służbę, a więc nie widział jej przez ponad dwa lata.
Porucznik George Stout, amerykańska 1. i 12. Armia. Wiek: 47. Urodzony: Winterset, stan Iowa, Stany Zjednoczone Ameryki. Wyróżniająca się postać wśród nielicznych konserwatorów dzieł sztuki. Jako jeden z pierwszych w Ameryce zrozumiał, jak bardzo nazistowski atak zagraża kulturowemu dziedzictwu Europy, i nakłonił społeczność pracowników muzeów wraz z dowództwem armii do utworzenia sekcji konserwacji dzieł sztuki. Jako oficer sztabowy służył radą i zachętą pozostałym obrońcom zabytków w północnej Europie, będąc dla nich przykładem i przyjacielem. Elegancki, o nienagannych manierach, znany był ze skrupulatności i dokładności. Weteran I wojny światowej. Pozostawił żonę Margie i małego syna. Jego najstarszy syn służył w amerykańskiej marynarce wojennej.
Rose Valland, tymczasowy kustosz muzeum Jeu de Paume. Wiek: 46. Urodzona: Saint-Etienne-de-Saint-Geoirs, Francja. Rose Valland, kobieta wychowana w skromnych warunkach na francuskiej prowincji, stała się wielką bohaterką francuskiego świata kultury. Gdy naziści zajęli Paryż, od dawna pracowała już jako wolontariuszka w przyległym do Luwru muzeum Jeu de Paume. Będąc kobietą skromną, lecz stanowczą, nierzucającą się w oczy strojem ani zachowaniem, wkradła się w łaski nazistów w Jeu de Paume, dzięki czemu mogła ich szpiegować przez cztery lata okupacji. Po uwolnieniu Paryża zdobyte przez nią informacje okazały się kluczowe dla odszukania zrabowanych we Francji dzieł sztuki.CZĘŚĆ PIERWSZA¹ MISJA 1938–1944
Przed nami długa droga. To, że znajdziemy odpowiednich ludzi, jest tak samo pewne jak to, że słońce wschodzi. Fałszywa reputacja, gładka mowa, ładne słówka i atrakcyjna otoczka, wszystko to odkryjemy i pozbędziemy się tego. Mocne, zdrowe przywództwo i żelazna determinacja w obliczu zniechęcenia, ryzyka i nawału obowiązków zawsze będą charakteryzować człowieka, który dowodzi świetną jednostką. Do tego potrzebuje piekielnie dużej wyobraźni – nieustannie zdumiewa mnie brak twórczego myślenia . I wreszcie ktoś taki musi umieć zapomnieć o sobie i o własnej karierze. Niedawno zwolniłem dwóch starszych stopniem oficerów, bo zaczęli się zamartwiać „niesprawiedliwością”, „nieuczciwością”, „prestiżem” i czym tam jeszcze!
Naczelny dowódca generał Dwight David Eisenhower w liście do generała Vernona Pricharda, 27 sierpnia 1942
Myślę, że naszymi atutami było to, iż byliśmy nieznani i nikt nam nie zawracał głowy – no i nie mieliśmy pieniędzy.
John Gettens, dział konserwacji w Fogg Museum, o osiągnięciach naukowych dokonanych razem z George’em Stoutem, 1927–1932OBROŃCY ZABYTKÓW
Obrońcy zabytków stanowili grupę kobiet i mężczyzn z trzynastu krajów. Większość z nich zgłosiła się na ochotnika do nowo powstałej Sekcji Zabytków, Dzieł Sztuki i Archiwów (MFAA). Wielu z pierwszych ochotników posiadało fachową wiedzę, będąc dyrektorami muzeów, kustoszami, naukowcami, nauczycielami, artystami, architektami czy archiwistami. Zakres ich obowiązków był jasno określony: uratować jak największą część kulturowego dziedzictwa Europy podczas działań wojennych.
Utworzenie sekcji MFAA było godnym uwagi eksperymentem. Po raz pierwszy armia prowadząca wojnę starała się zmniejszyć zniszczenia dóbr kultury, nie posiadając odpowiedniego transportu, zaopatrzenia, personelu czy doświadczenia. Na pierwszy rzut oka ludzie, którym powierzono tę misję, nie wyglądali na kandydatów na bohaterów. Wśród pierwszych sześćdziesięciu, którzy służyli na polach walki w Afryce Północnej i w Europie do maja 1945 roku (okres objęty naszą opowieścią), większość stanowili ludzie w średnim wieku, około czterdziestu lat. Najstarszy członek sekcji liczył sześćdziesiąt sześć lat, „stary i niezniszczalny”² weteran I wojny światowej; tylko pięcioro nie ukończyło jeszcze trzydziestki. Wielu miało rodzinę i ustaloną pozycję zawodową. Mimo to wszyscy dobrowolnie^(I) wstąpili do Sekcji Obrony Zabytków, Dzieł Sztuki i Archiwów i jak jeden mąż gotowi byli walczyć i zginąć za to, w co wierzyli. Jestem dumny, że mogę ich wam przedstawić i – najlepiej jak potrafię – opowiedzieć ich historie.1 WYJAZD Z NIEMIEC
Karlsruhe, Niemcy 1715–1938
Miasto Karlsruhe w południowo-zachodnich Niemczech zostało założone w 1715 roku przez margrabiego Karla Wilhelma von Baden-Durlacha. Miejscowa legenda głosi, że Karl Wilhelm, wędrując przez las, zasnął i przyśnił mu się pałac otoczony miastem. Margrabia opuścił poprzednią rezydencję w Durlach w wyniku konfliktów z miejscową ludnością. Nastawiony optymistycznie do życia, wybudował posiadłość, od której niczym szprychy odchodziły trzydzieści dwie drogi. I tak jak w jego śnie, niebawem wokół nowej rezydencji wyrosło miasto.
Pragnąc, by nowe miejsce szybko stało się silnym ośrodkiem władzy, Karl Wilhelm zapraszał do osiedlenia się tam każdego, kto wyraził na to chęć, bez względu na narodowość czy wyznanie. Stanowiło to rzadki luksus, szczególnie dla Żydów, którzy w znacznej części wschodniej Europy byli zmuszani do osiedlania się w wyznaczonych tylko dla nich dzielnicach. Do 1718 roku w Karslruhe powstała gmina żydowska. W roku 1725 żydowski kupiec o nazwisku Seligmann przybył z Ettlingen, miasteczka położonego nieopodal, w którym jego rodzina mieszkała od 1600 roku. Seligmannowi w Karlsruhe bardzo dobrze się powodziło. Dopiero w 1752 roku, gdy miasto stało się silnym ośrodkiem władzy, zaczęto tam wprowadzać prawa antyżydowskie. Około roku 1800, kiedy żydowscy mieszkańcy Niemiec zostali zobligowani do przyjęcia niemieckich nazwisk, potomkowie Seligmanna przyjęli nazwisko Ettlinger od miasta pochodzenia.
Główna ulica w Karlsruhe nosi nazwę Kaiserstrasse i tam właśnie w 1850 roku Ettlingerowie otworzyli sklep z odzieżą damską – Gebrüder Ettlinger. Żydzi nie mieli już wówczas prawa posiadania ziemi. Wolne zawody, prawo, medycyna czy służba państwowa były dla nich formalnie dostępne, ale wyraźnie ich dyskryminowano. Żydów także nie przyjmowały cechy rzemieślnicze, jak choćby związki hydraulików czy stolarzy. W rezultacie wiele rodzin żydowskich zajęło się handlem detalicznym. Gebrüder Ettlinger znajdował się tylko dwie przecznice od pałacu, więc pod koniec lat dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku, dzięki patronatowi potomkini Karla Wilhelma, wielkiej księżnej Hildy von Baden, żony Fryderyka II von Badena, sklep stał się jednym z najmodniejszych w okolicy. Na początku dwudziestego wieku był to już czteropiętrowy salon odzieżowy zatrudniający czterdziestu pracowników. Co prawda księżna utraciła swoją pozycję w 1918 roku po klęsce Niemiec w I wojnie światowej, lecz nie wpłynęło to negatywnie na losy rodziny Ettlingerów.
W 1925 roku Max Ettlinger poślubił Suse Oppenheimer, której ojciec był tekstylnym hurtownikiem w leżącym nieopodal miasteczku Bruchsal. Głównie zajmował się sprzedażą materiału na mundury dla pracowników rządowych, takich jak policjanci czy urzędnicy celni. Żydowski ród Oppenheimerów, który rezydował tam od 1450 roku, znany był ze swojej integralności, uprzejmości i filantropii. Matka Suse, oprócz wielu innych zajęć, sprawowała też funkcję przewodniczącej miejscowego koła Czerwonego Krzyża. Gdy w 1926 roku urodził się pierwszy syn Maksa i Suse, Heinz Ludwig Chaim Ettlinger, zwany Harrym, jego rodzina należała do grona zasobnych i cieszących się poważaniem mieszkańców Karlsruhe.
Dzieci wyrastały w zamkniętym świecie, więc Harry zakładał, że życie, jakie znał, będzie trwało wiecznie. Przyjaźnił się wyłącznie z Żydami, podobnie jak jego rodzice, dlatego uważał to za rzecz normalną. Spotykał nie-Żydów w szkole i w parkach i nawet ich lubił, lecz gdzieś w jego podświadomości pozostawało przekonanie, że z nieokreślonego powodu jest outsiderem. Nie miał pojęcia, że świat pogrąża się w ekonomicznej depresji ani że ciężkie czasy niosą wzajemne obwinianie się i potępienie. Jednak rodzice Harry’ego martwili się nie tyle załamaniem ekonomicznym, ile rosnącą falą nacjonalizmu i antysemityzmu. Harry zauważył tylko, że linia oddzielająca jego świat od świata zewnętrznego Karlsruhe staje się coraz wyraźniejsza i coraz trudniejsza do przekroczenia.
Aż wreszcie w 1933 roku siedmioletni Harry został wykluczony z miejscowej organizacji sportowej. Latem 1935 roku jego ciotka opuściła Karlsruhe i wyjechała do Szwajcarii. Gdy kilka miesięcy później chłopiec zaczął piątą klasę, okazało się, że wśród czterdziestu pięciu uczniów jest jednym z dwóch dzieciaków pochodzenia żydowskiego. Ze względu na fakt, że ojciec Harry’ego – został ranny w okolicach Metzu we Francji – był odznaczonym medalem weteranem I wojny światowej, wyjęto go tymczasowo spod ograniczeń ustaw norymberskich ogłoszonych w 1935 roku, które pozbawiały Żydów niemieckiego obywatelstwa, a także większości ich praw. Odesłany do ostatniego rzędu Harry zaczął otrzymywać coraz gorsze stopnie. Przyczyną tego nie był ostracyzm czy napiętnowanie – choć miały one miejsce, nigdy nie doszło do fizycznej przemocy czy zastraszania Harry’ego. Chodziło o uprzedzenia nauczycieli.
Dwa lata później, w 1937 roku, Harry przeniósł się do szkoły żydowskiej. Niedługo potem on i jego bracia otrzymali prezenty niespodzianki: rowery. Gebrüder Ettlinger zbankrutowała już wcześniej z powodu bojkotu żydowskich firm i teraz jego ojciec pracował u dziadka Oppenheimera, który prowadził firmę tekstylną. Harry nauczył się jeździć na rowerze, by móc poruszać się swobodnie w Holandii, dokąd mieli nadzieję wyjechać. Rodzina jego najlepszego przyjaciela próbowała wyemigrować do Palestyny. Prawie wszyscy znajomi zamierzali opuścić Niemcy. Nadeszły wieści, że wniosek Ettlingerów został odrzucony. Nie mogli wyjechać. Niedługo potem, gdy Harry miał wypadek rowerowy, odmówiono przyjęcia go do miejscowego szpitala.
W Karlsruhe były dwie synagogi, a Ettlingerowie, nie tak bardzo przestrzegający świąt żydowskich, uczęszczali do tej mniej ortodoksyjnej. Synagoga przy Kronenstrasse mieściła się w ogromnym, pięknie zdobionym stuletnim budynku. W środkowej części wznosiła się na wysokość czterech pięter, zadaszona ozdobnymi kopułami – nie wolno było budować wyżej niż na cztery piętra, gdyż żaden budynek w Karlsruhe nie mógł wznosić się ponad wieżę pałacu Karla Wilhelma. Mężczyźni, ubrani w czarne garnitury i czarne cylindry, siedzieli na dole w długich ławkach. Kobiety zaś zajmowały miejsca na górnych balkonach. Całe wnętrze wypełniało światło słoneczne wlewające się przez duże okna.
W piątkowe wieczory i sobotnie poranki Harry spoglądał na całą kongregację ze swojego miejsca na galerii dla chóru. Znani mu ludzie znikali, zmuszeni do wyjazdu z powodu biedy, dyskryminacji, zagrożenia przemocą i polityką rządu, który doradzał emigrację jako najlepsze „rozwiązanie” zarówno dla Żydów, jak i dla państwa niemieckiego. Mimo to synagoga w dalszym ciągu była pełna. W miarę jak świat się kurczył – ekonomicznie, kulturowo i społecznie – synagoga wciąż przyciągała Żydów z obrzeży żydowskiej społeczności, będąc ostatnim miejscem wytchnienia. Nie było nic niezwykłego w tym, że spotkało się 500 osób, które śpiewały razem i modliły się o pokój.
W marcu 1938 roku naziści zaanektowali Austrię. Publiczne przyzwolenie wzmocniło władzę Hitlera i jego ideologię Deutschland über alles – Niemcy ponad wszystko. Hitler tworzył „Niemcy ponad wszystko”. Formował, jak twierdził, nowe niemieckie imperium, które przetrwa tysiąc lat. Niemieckie imperium? Niemcy ponad wszystko? Żydzi z Karlsruhe wierzyli, że wojna jest nieunikniona. I nie myśleli o wojnie przeciwko nim, ale o wojnie przeciwko całej Europie. Miesiąc później, 28 kwietnia 1938 roku, Max i Suse Ettlingerowie wsiedli do pociągu i pojechali 80 kilometrów do konsulatu Stanów Zjednoczonych w Stuttgarcie. Od lat ubiegali się o wyjazd do Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Francji i Stanów Zjednoczonych, lecz ich kolejne wnioski o wizę zostały odrzucone. Tym razem nie chodziło o wizę, ale o odpowiedź na kilka pytań, lecz w konsulacie panował straszny ścisk i bałagan. Przepędzano ich z pokoju do pokoju, a oni nie wiedzieli, dokąd zmierzają ani dlaczego. Zadawano im setki pytań i kazano wypełniać mnóstwo formularzy. Kilka dni później otrzymali list. Ich podanie o wyjazd do Stanów Zjednoczonych było rozpatrywane. Okazało się, że 28 kwietnia był ostatnim dniem składania wniosków o wyjazd do Stanów Zjednoczonych; ich prośba przedarła się przez tajemniczą machinę biurokracji. Ettlingerowie mogli wyjechać.
Najpierw jednak Harry’ego czekała uroczystość bar micwy. Zaplanowano ją na styczeń 1939 roku, a potem cała rodzina miała opuścić kraj. Przez lato Harry uczył się hebrajskiego i angielskiego, a w tym samym czasie dobra rodzinne się kurczyły. Niektóre zostały wysłane do przyjaciół i krewnych, lecz większość osobistych przedmiotów spakowano i przygotowano do wysyłki do Ameryki. Żydom nie wolno było wywozić pieniędzy z kraju – co stanowiło stuprocentowy podatek płacony na rzecz partii nazistowskiej za wywożenie rzeczy niemających żadnej wartości – ale wciąż mogli zachować kilka osobistych przedmiotów, choć tylko do końca roku.
W lipcu ceremonię bar micwy przeniesiono na październik 1938 roku. Ośmielony sukcesem w Austrii, Hitler oznajmił, że jeśli Kraj Sudetów, kawałek Czechosłowacji wyodrębniony po I wojnie światowej, nie zostanie oddany Niemcom, to jego kraj stanie do wojny. Nadeszły ponure chwile. Wydawało się, że wojna rozpocznie się lada moment. W synagodze coraz częściej i coraz gorliwiej modlono się o pokój. W sierpniu Ettlingerowie przesunęli datę uroczystości syna, jak i sam wyjazd z Niemiec, o kolejne trzy tygodnie. We wrześniu dwunastoletni Harry i jego dwaj bracia pojechali pociągiem 25 kilometrów do Bruchsalu z ostatnią wizytą do dziadków. Firma tekstylna zbankrutowała i jego dziadkowie przenosili się do pobliskiego miasteczka Baden-Baden. Babcia Oppenheimer przygotowała chłopcom prosty lunch. Dziadek Oppenheimer pokazał im po raz ostatni kilka wybranych rycin. Jako człowiek wykształcony był mecenasem sztuki. Jego kolekcja zawierała prawie 2 tysiące sztychów, głównie ekslibrisów i prac mniej znanych niemieckich impresjonistów z końca dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. Jednym z najcenniejszych eksponatów była reprodukcja autorstwa jednego z miejscowych artystów – autoportret Rembrandta, który wisiał w muzeum w Karslruhe. Był to klejnot muzealnej kolekcji. Dziadek Oppenheimer podziwiał go często, gdy odwiedzał muzeum, udając się tam na zebrania czy wykłady, ale teraz nie widział obrazu już od pięciu lat. Harry nigdy go nie widział, mimo że mieszkał zaledwie kilka przecznic od muzeum. W 1933 roku zakazano Żydom wstępu do muzeów.
Gdy wreszcie dziadek Oppenheimer odłożył reprodukcje, odwrócił się w stronę globusa. „Będziecie, chłopcy, Amerykanami – powiedział ze smutkiem – a waszym wrogiem będą – obrócił globus i położył palec nie na Berlinie, lecz na Tokio – Japończycy”³.
Tydzień później, 24 września 1938 roku, Harry Ettlinger obchodził bar micwę w okazałej synagodze przy Kronenstrasse w Karlsruhe. Ceremonia trwała trzy godziny, a Harry odczytał fragment Tory w języku hebrajskim, tak jak czyniono to od tysiącleci. Synagoga była pełna. Uroczystość ta wprowadzała go w wiek dorosły, była jego szansą na przyszłość, lecz wielu innych straciło już nadzieję na życie w Karlsruhe. Stracili pracę; Żydów unikano albo gnębiono, a Hitler rzucał wyzwanie zachodnim mocarstwom, by stawiły mu czoła. Po ceremonii rabin wziął rodziców Harry’ego na bok, radząc im, żeby nie zwlekali i wyjechali jeszcze tego samego dnia, pociągiem o 13.00 do Szwajcarii. Rodziców zdumiały słowa rabina. Bo namawiał ich na podróż w szabat, dzień odpoczynku. Była to rzecz niesłychana.
Droga do domu wydawała się bardzo długa. W pustym mieszkaniu zjedli w milczeniu uroczysty posiłek składający się głównie z kanapek. Jedynymi gośćmi byli babcia i dziadek Oppenheimerowie i druga babka Harry’ego – Jennie, ze swoją siostrą, ciotką Rosą; obie wprowadziły się do nich po bankructwie Gebrüder Ettlinger. Kiedy matka Harry’ego powiedziała dziadkowi, co im poradził rabin, weteran niemieckiej armii podszedł do okna i wyjrzał na Kaiserstrasse, gdzie aż roiło się od żołnierzy.
„Gdyby wojna miała zacząć się dzisiaj – rzekł rozważny weteran – to żołnierze siedzieliby w koszarach. Dzisiaj się nie zacznie”⁴.
Ojciec Harry’ego, także dumny weteran armii niemieckiej, przyznał mu rację. Rodzina wyjechała rankiem następnego dnia i udała się pierwszym pociągiem do Szwajcarii. 9 października 1938 roku przybyli do portu w Nowym Jorku. Dokładnie miesiąc później, 9 listopada, naziści rozpoczęli krucjatę przeciwko niemieckim Żydom, wykorzystując morderstwo dyplomaty. Podczas Kristallnacht (nocy kryształowej) zniszczono ponad 7 tysięcy żydowskich sklepów i 200 synagog. Mężczyzn Żydów z Karlsruhe, także dziadka Oppenheimera, zamknięto w obozie koncentracyjnym w pobliskim Dachau. Wspaniała synagoga przy Kronenstrasse, w której tak niedawno Heinz Ludwig Chaim Ettlinger świętował swoją bar micwę, została spalona.
Ale nie jest to opowieść o synagodze czy o obozie koncentracyjnym, ani nawet o Holokauście. Ta historia opowiada o innym akcie wywłaszczenia i agresji, jakiego dopuścił się Hitler na ludziach i narodach Europy: o wojnie z ich kulturą. Bo gdy szeregowy Harry Ettlinger, żołnierz armii amerykańskiej, powrócił wreszcie do Karlsruhe, nie przybył tam po to, by odszukać zaginionych krewnych czy pozostałości swojej wspólnoty. Jego zadaniem było ustalenie losu innej części dziedzictwa, z którego ograbił ich reżim niemiecki: ukochanej kolekcji dzieł sztuki dziadka. Później miał odkryć skarb, schowany prawie 200 metrów pod ziemią, o którego istnieniu zawsze wiedział, choć nie wierzył, by miał go kiedyś zobaczyć: Rembrandta z Karlsruhe.2 MARZENIE HITLERA
Florencja, Włochy maj 1938
Na początku maja, kilka dni po tym, jak rodzice Harry’ego Ettlingera przypadkiem podpisali wniosek emigracyjny, Adolf Hitler odbył jedną z pierwszych podróży poza granice Niemiec i Austrii. Udał się z oficjalną wizytą do Włoch, by spotkać się ze swoim faszystowskim sprzymierzeńcem, Benito Mussolinim.
Rzym, ogromny, monumentalny, przypominający wszechobecnymi ruinami o imperialnej przeszłości, niemal na pewno upokorzył Hitlera. Splendor miasta – nie jego współczesna świetność, ale odbicie starożytnego Rzymu – sprawiał, że Berlin wydawał się przy nim prowincjonalną dziurą. Hitler pragnął, by jego niemiecka stolica upodobniła się do Rzymu. Od lat przygotowywał się do podboju Europy – Rzym podsunął mu pomysł stworzenia imperium. Od 1936 roku prowadził rozmowy z architektem Albertem Speerem na temat rekonstrukcji całego Berlina. Po wizycie w Rzymie powiedział Speerowi, że trzeba budować nie dla obecnych, lecz przyszłych pokoleń. Pragnął stworzyć obiekty, z których po wiekach zostaną eleganckie ruiny, tak by w tysiąclecie istnienia Rzeszy ludzkość mogła wciąż podziwiać symbole jego władzy.
Równie inspirująca była Florencja, mniejsza wprawdzie od Rzymu, lecz stanowiąca kulturalną stolicę Włoch. Tutaj, w zaciszu stłoczonych budynków, wśród których narodził się włoski renesans, biło kulturalne serce Europy. Powiewały nazistowskie flagi, mieszkańcy wiwatowali, lecz Hitlera urzekła sztuka. Ponad trzy godziny spędził w Galerii Uffizi, podziwiając przedstawione tam dzieła. Stojący za nim Mussolini, który nigdy z własnej woli nie wszedł do muzeum⁵, mruknął zdesperowany: „Tutti questi quadri…” (wszystkie te obrazy)⁶. Lecz Adolf Hitler nie ruszył się z miejsca.
W młodości marzył o tym, by zostać artystą i architektem. Marzenia rozwiały się, gdy podanie złożone w Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu zostało odrzucone przez komisję tak zwanych ekspertów, w jego mniemaniu – Żydów. Przez kolejną dekadę błądził bez celu, żyjąc w skrajnej nędzy, dosłownie na ulicy. Ale wreszcie dostrzegł swoje prawdziwe posłannictwo. Nie dane mu było tworzyć, ale przerabiać. Oczyszczać, a potem odbudowywać. To przeznaczenie nakazywało mu uczynić z Niemiec imperium – największe, jakie oglądał świat. Najsilniejsze, najbardziej zdyscyplinowane, najczystsze rasowo. Postanowił, że Berlin będzie drugim Rzymem, lecz prawdziwy cesarz artysta potrzebował swojej Florencji. Wiedział, gdzie ją zbudować.
Niecałe dwa miesiące wcześniej, w sobotę 13 marca 1938 roku Adolf Hitler złożył wieniec na grobie rodziców w przybranym mieście rodzinnym Linz w Austrii. Poprzedniego dnia, 12 marca, zaspokoił jedną z największych życiowych ambicji. Bo oto on, niegdyś odrzucony i zignorowany, przybył teraz z rządzonych przez siebie Niemiec do rodzinnej Austrii, przyłączonej właśnie do Rzeszy. W każdym miasteczku oczekiwały na niego wiwatujące tłumy. Matki płakały z radości, a dzieci obsypywały zwycięzcę kwiatami, wyrażając głośno uwielbienie. W Linzu został przywitany jak bohaterski zdobywca, wybawiciel swojego kraju i rasy.
Następnego dnia zmuszony był zatrzymać się w Linzu na dłużej. W towarzyszącym mu konwoju zepsuło się tyle ciężarówek i czołgów, że droga do Wiednia została całkowicie zablokowana. Przez cały ranek przeklinał dowódców, że zepsuli mu tę chwilę, postawili go w kłopotliwej sytuacji wobec jego ludzi i całego świata. Ale po południu, gdy znalazł się sam na cmentarzu, podziwiany przez żołnierzy i gapiów z odpowiedniej odległości, po raz kolejny doznał olśnienia, które spadło na niego nieoczekiwanie.
Dopiął swego. Nie był tylko pogrążonym w smutku synem klęczącym przed żelaznym krzyżem na grobie matki. Był Führerem. Cesarzem Austrii. Nie musiał się wstydzić nieporadnie zabudowanego nabrzeża rzeki; on je przebuduje. Da pieniądze i to przemysłowe miasteczko zdobędzie prestiż i przyćmi trącący żydostwem (jednocześnie tak jadowicie antysemicki) Wiedeń, miasto, którego nienawidził.
Może wówczas pomyślał też o Aachen (Akwizgranie). Przez jedenaście wieków to miasto, miejsce pochówku Karola Wielkiego, założyciela I Rzeszy Niemieckiej w 800 roku, było pomnikiem chwały cesarza imperium rzymskiego. Na starożytnych fundamentach Karol Wielki zbudował trwały ośrodek władzy skupiony wokół akwizgrańskiej katedry. Adolf Hitler odbuduje Berlin na planie Rzymu. Odbuduje też Linz, ten zaścianek pełen dymu i fabryk, odbuduje go według własnego zamysłu. To nie był tylko sen, bo teraz miał moc, by udowodnić swoje wielkie przywództwo i zaspokoić artystyczną duszę. Dwa miesiące później, znalazłszy się w Galerii Uffizi we Florencji, ujrzał wyraźnie przeznaczenie Linzu: miasto miało stać się kulturalną stolicą Europy.
W kwietniu 1938 roku Hitler zaczął rozważać pomysł zbudowania muzeum sztuki w Linzu, w którym mógłby umieścić osobistą kolekcję gromadzoną od lat dwudziestych. Wizyta w jednym z głównych centrów zachodniej sztuki uzmysłowiła mu, że myśli zbyt ciasno. Muzeum w Linzu to za mało. Przebuduje część miasta wzdłuż brzegów Dunaju i zamieni je w dzielnicę kultury na wzór Florencji, ale będą tam szerokie aleje, ścieżki i parki, a każdy punkt widokowy zostanie dokładnie rozplanowany. Zbuduje operę, salę koncertową, kino, bibliotekę i oczywiście ogromne mauzoleum, w którym znajdzie się jego grobowiec. A nieopodal w samym centrum stanie Muzeum Hitlera, jego katedra akwizgrańska, największe, najbardziej okazałe, najwspanialsze muzeum sztuki na świecie.
Muzeum Hitlera będzie artystyczną spuścizną. Zrekompensuje mu odmowę przyjęcia do Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. Nada formę i sens oczyszczaniu „zdegenerowanej sztuki” z dzieł artystów żydowskich i współczesnych. Tę zmianę Niemcy zawdzięczać będą jego nowym muzeom, jak choćby Domowi Sztuki Niemieckiej w Monachium, pierwszemu publicznemu projektowi finansowanemu przez rząd; jego wielkim corocznym wystawom sztuki służącym oświeceniu niemieckiego narodu; jego zachętom kolekcjonowania dzieł sztuki podsuwanym nazistowskim elitom; jego dziesięcioletnim wysiłkom towarzyszącym tworzeniu światowej klasy prywatnej kolekcji. Całe życie dążył do artystycznej czystości i perfekcji. Muzeum Führera, najbardziej spektakularne w historii muzeum sztuki, zbudowane z bogactw całego świata, nada wysiłkom Hitlera racjonalne uzasadnienie.
Podwaliny pod projekt zostały już położone. Do roku 1938 Hitler oczyścił niemiecki kulturowy establishment. Zmieniając prawo, pozbawił niemieckich Żydów obywatelstwa i skonfiskował ich kolekcje dzieł sztuki, meble, a także srebra stołowe i zdjęcia rodzinne. Nawet w chwili, gdy klęczał przed grobem matki w drugim dniu sprawowania władzy w Austrii, nazistowskie wojska SS dowodzone przez Heinricha Himmlera, na mocy nowego prawa, aresztowały żydowski patriarchat Wiednia i przejmowały jego własność na rzecz Rzeszy. Żołnierze SS wiedzieli, gdzie są ukryte dzieła sztuki. Mieli kompletny rejestr cennych przedmiotów. Już wcześniej niemieccy uczeni odwiedzali państwa europejskie, sporządzając potajemnie listy, tak by agenci Hitlera, gdy dany kraj zostanie podbity – och, tak, już wtedy przygotowywał się do podboju – mogli odnaleźć wszystkie eksponaty, które posiadają wartość artystyczną i kulturową.
W późniejszych latach, w miarę jak rosła jego władza i poszerzały się zdobyte terytoria, agenci penetrowali nowe tereny. Wdzierali się do każdego muzeum, ukrytego bunkra, zamkniętej wieży czy salonu, by kupować, wymieniać, konfiskować albo wymuszać. Konfiskaty mienia na tle rasowym przeprowadzane przez nazistowskiego przywódcę Alfreda Rosenberga zamieniły się w grabież dzieł sztuki; nienasycona ambicja marszałka Rzeszy Hermanna Göringa przybrała postać machiny wyzysku. Hitler wykorzystywał nowe prawa – swoje prawa – do gromadzenia wybitnych dzieł sztuki z całej Europy, które wysyłał do ojczyzny. Tam upychał cenne przedmioty we wszelkich możliwych magazynach, by kiedyś móc je zaprezentować w najwspanialszym muzeum świata. Do tej pory zagrabione eksponaty miały być spisywane w ogromnych katalogach, by może w nie tak odległej przyszłości, po ciężkim dniu rządzenia światem dyktator mógł odpocząć w domu z wiernym psem przy nogach i czajniczkiem pełnym gorącej herbaty, a także wybrać z największej na świecie kolekcji dzieł sztuki – z jego kolekcji – kilka eksponatów dla poprawienia humoru. W kolejnych latach Hitler wciąż powracał do tej wizji. Nieustannie ją kontemplował, aż wreszcie przy udziale architektów, Alberta Speera, Hermanna Gieslera i innych, Muzeum Führera i dzielnica kulturalna w Linzu – symbole jego artystycznej duszy – uzyskały swoją postać, najpierw na papierze, a potem powstała trójwymiarowa makieta, tak duża, że wypełniła cały pokój, dzięki czemu przedstawiono każdy budynek, każdy most i drzewo, które miało rosnąć pielęgnowane jego potężną ręką.
26 czerwca 1939
List Hitlera, w którym zleca doktorowi Hansowi Posse nadzór nad budową Muzeum Führera w Linzu⁷
Polecam doktorowi Hansowi Posse, dyrektorowi muzeum drezdeńskiego, wybudować nowe muzeum dla Linzu Donau. Wszystkie służby partyjne i państwowe zobowiązane są do pomocy przy realizacji jego misji.
podpisano: Adolf Hitler