Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Obsesja Eve. Kryptonim Villanelle - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
31 lipca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Obsesja Eve. Kryptonim Villanelle - ebook

Książka, na której podstawie powstał nominowany do nagrody Emmy serial OBSESJA EVE.

Villanelle. Nie ma sumienia. Nie ma poczucia winy. Nie ma słabości. Zabójczyni doskonała.

Rosyjska sierota, ocalona przed karą śmierci za brutalną zemstę, której dokonała na zabójcach jej ojca. Wyszkolona i bezlitosna, dostaje nowe życie, nowe nazwiska, nowe twarze ? wszystko, czego potrzebuje. Jej zleceniodawcy nazywają siebie „Dwunastoma”. Ona jednak nic o nich nie wie. Zadania zleca jej Konstantin, człowiek, który ją uratował.

Eve Polastri. Służy w MI5, póki nie popełni poważnego błędu. Z czasem ściganie bezlitosnej zabójczyni, Villanelle, staje się dla niej czymś więcej niż pracą. Staje się sprawą osobistą.

Książkę i serial OBSESJA EVE pokochali czytelnicy i widzowie na całym świecie. Znana z Chirurgów odtwórczyni roli Eve – Sandra Oh – za swoją rolę zdobyła Złoty Glob oraz nominację do nagrody Emmy.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8062-676-8
Rozmiar pliku: 814 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Palazzo Fal­co­nieri stoi na cyplu oto­czo­nym wodami jed­nego z pomniej­szych wło­skich jezior. Czer­wiec dobiega końca i lekki wie­trzyk muska kępy sosen i cypry­sów strze­gą­cych ska­li­stego przy­lądka. Ogrody są impo­nu­jące, a może nawet piękne, lecz głę­bo­kie cie­nie przy­dają im zło­wro­giej aury, która tak pasuje do suro­wych kształ­tów samego pałacu.

Budy­nek jest zwró­cony fasadą w stronę jeziora; w wyso­kich oknach widać jedwabne zasłony. Wschod­nie skrzy­dło było nie­gdyś salą ban­kie­tową, lecz teraz pełni funk­cję sali kon­fe­ren­cyj­nej. Pośrodku, pod cięż­kim żyran­do­lem w stylu art déco, stoi długi stół ozdo­biony pan­terą z brązu Bugat­tiego.

Na pierw­szy rzut oka dwu­na­stu męż­czyzn sie­dzą­cych wokół stołu wygląda cał­kiem zwy­czaj­nie. To ludzie suk­cesu, jak można sądzić po dys­kret­nie dro­giej odzieży. Więk­szość dobiega sześć­dzie­siątki, nie­któ­rzy już ją prze­kro­czyli. Ich twa­rze nie zapa­dają w pamięć. Wyróż­nia ich jed­nak nie­zwy­kła czuj­ność, któ­rej nie tracą ani na chwilę.

Ranek mija im na dys­ku­sji pro­wa­dzo­nej po rosyj­sku i angiel­sku, bo te języki zna każdy z nich. Spo­ży­wają lekki lunch – anti­pa­sti, palia jezio­rowa, schło­dzone wino Ver­nac­cia, świeże figi i morele – ser­wo­wany na tara­sie. Potem dwu­na­stu męż­czyzn czę­stuje się kawą; podzi­wiają lekko zmarsz­czoną bryzą taflę jeziora i prze­cha­dzają się po ogro­dzie. Nie ma tu ochro­nia­rzy, bo na tym pozio­mie taj­no­ści sami ochro­nia­rze stają się zagro­że­niem. Prze­rwa nie trwa długo i męż­czyźni wra­cają na swoje miej­sca w cie­ni­stej sali kon­fe­ren­cyj­nej. Temat dnia jest nie­skom­pli­ko­wany: „EUROPA”.

Pierw­szy mówca jest typem w trud­nym do okre­śle­nia wieku, mocno opa­lo­nym, o głę­boko osa­dzo­nych oczach. Spo­gląda po twa­rzach zebra­nych.

– Tego ranka, pano­wie, dys­ku­to­wa­li­śmy o poli­tycz­nej i gospo­dar­czej przy­szło­ści Europy. Sku­pi­li­śmy się szcze­gól­nie na prze­pły­wie kapi­tału oraz na tym, w jaki spo­sób naj­le­piej go kon­tro­lo­wać. Popo­łu­dnie pra­gnę roz­po­cząć od roz­mowy o innej gospo­darce.

Sala zostaje zaciem­niona i dwa­na­ście twa­rzy zwraca się ku ekra­nowi zawie­szo­nemu na pół­noc­nej ścia­nie. Widać na nim foto­gra­fię śród­ziem­no­mor­skiego portu, z kon­te­ne­row­cami przy nabrze­żach i żura­wiami przy­sto­so­wa­nymi do ich roz­ła­dunku.

– Palermo, pano­wie, jest dziś głów­nym punk­tem prze­rzutu koka­iny do Europy. To wynik stra­te­gicz­nego soju­szu mię­dzy mek­sy­kań­skimi kar­te­lami nar­ko­ty­ko­wymi a sycy­lij­ską mafią.

– Czy era Sycy­lij­czy­ków już nie prze­mi­nęła? – pyta z powąt­pie­wa­niem krępy męż­czy­zna po jego lewej stro­nie. – Sądzi­łem, że dziś to kon­ty­nen­talne syn­dy­katy roz­pro­wa­dzają towar.

– Tak było. Jesz­cze osiem­na­ście mie­sięcy temu kar­tele robiły inte­resy przede wszyst­kim z kala­bryj­ską ’Ndran­ghetą. Ostat­nio jed­nak rodziny z połu­dnia Włoch podzie­liła wojna, a na czoło wysu­nęli się Greci, klan z Sycy­lii.

Na ekra­nie poja­wia się twarz o ciem­nych, czuj­nych oczach i szczę­kach zaci­śnię­tych jak sta­lowy potrzask.

– Salva­tore Greco poświę­cił życie na odbu­do­wa­nie wpły­wów swo­jej rodziny, która w latach dzie­więć­dzie­sią­tych utra­ciła pozy­cję w struk­tu­rze cosa nostry. Doszło do tego po zamor­do­wa­niu ojca Salva­torego przez członka kon­ku­ren­cyj­nej rodziny Mat­teo. Ćwierć wieku póź­niej Salva­tore wytro­pił i zabił żyją­cych jesz­cze Mat­tei. Greci oraz ich sojusz­nicy, Mes­sini, są teraz naj­bo­gat­szymi, naj­bar­dziej wpły­wo­wymi i budzą­cymi naj­więk­szy postrach kla­nami sycy­lij­skimi. Salva­tore znany jest z tego, że oso­bi­ście zamor­do­wał co naj­mniej sześć­dzie­siąt osób i zle­cił setki innych zabójstw. Ma dziś pięć­dzie­siąt pięć lat i żela­zną ręką spra­wuje wła­dzę nad Palermo i tam­tej­szym ryn­kiem nar­ko­ty­ko­wym. W skali świata jego orga­ni­za­cja obraca dwu­dzie­stoma, może trzy­dzie­stoma miliar­dami dola­rów rocz­nie. Pano­wie, Salva­tore jest dziś prak­tycz­nie jed­nym z nas.

W sali daje się wyczuć coś na kształt roz­ba­wie­nia.

– Pro­ble­mem, który mamy z Salva­to­rem Gre­kiem, nie jest jed­nak jego skłon­ność do tor­tu­ro­wa­nia i mor­do­wa­nia – cią­gnie mówca. – Wojny mię­dzy rodzi­nami mafij­nymi porów­nał­bym wręcz do funk­cji samo­oczysz­cza­nia pie­kar­nika. Nie­stety, ostat­nio zaczął też zle­cać zabój­stwa człon­ków esta­bli­sh­mentu. W zama­chach bom­bo­wych zgi­nęło już dwóch sędziów i czte­rech wyso­kich rangą urzęd­ni­ków wymiaru spra­wie­dli­wo­ści. W zeszłym mie­siącu zastrze­lono przed jej wła­snym miesz­ka­niem dzien­ni­karkę śled­czą. Była w ciąży; dziecka nie udało się ura­to­wać.

Milk­nie i wznosi wzrok ku ekra­nowi, na któ­rym widać mar­twą kobietę. Leży na chod­niku w kałuży krwi, z sze­roko roz­rzu­co­nymi ramio­nami.

– Nie muszę chyba wspo­mi­nać, że nie udało się bez­po­śred­nio powią­zać Greca z tymi zbrod­niami. Poli­cja została prze­ku­piona albo zastra­szona, podob­nie jak świad­ko­wie. Obo­wią­zuje omertà, kodeks mil­cze­nia. Ten czło­wiek jest dziś w prak­tyce nie­ty­kalny. Mie­siąc temu wysła­łem do niego emi­sa­riu­sza, by umó­wić nas na spo­tka­nie. Uzna­łem, że musimy dojść do poro­zu­mie­nia. Jego dzia­ła­nia w tym zakątku Europy stały się tak agre­sywne, że zagra­żają naszym inte­re­som. Odpo­wiedź Greca była natych­mia­stowa. Następ­nego dnia otrzy­ma­łem szczel­nie zamkniętą paczkę. – Na ekra­nie poja­wia się nowy obraz. – Zawie­rała, jak widać, oczy, uszy i język mojego wspól­nika. Prze­kaz był jasny. Nie będzie spo­tka­nia. Nie będzie dys­ku­sji. Nie będzie poro­zu­mie­nia.

Męż­czyźni sie­dzący wokół stołu przy­glą­dają się chwilę upior­nej mar­twej natu­rze, po czym znowu zwra­cają oczy ku mówcy.

– Pano­wie, uwa­żam, że musimy pod­jąć sta­now­czą decy­zję w spra­wie Salva­to­rego Greca. Jest nie­bez­pieczny, nie­prze­wi­dy­walny i nie­osią­galny dla wymiaru spra­wiedliwości. Jego prze­stęp­cza dzia­łal­ność oraz spo­wo­do­wany przez nią spo­łeczny chaos grożą zachwia­niem rów­no­wagi w base­nie Morza Śró­dziem­nego. Pro­po­nuję usu­nąć go z gry na zawsze.

Mówca wstaje, pod­cho­dzi do sto­lika sto­ją­cego na ubo­czu i powraca z zabyt­kową, lakie­ro­waną szka­tułką. Wyj­muje z niej sakiewkę z czar­nego aksa­mitu i wysy­puje na stół jej zawar­tość. Dwa­dzie­ścia cztery małe rybki z kości sło­nio­wej – dwa­na­ście pożół­kłych ze sta­ro­ści i dwa­na­ście zabar­wio­nych krwi­stą czer­wie­nią. Każdy z zebra­nych otrzy­muje dwie różne rybki.

Aksa­mitna sakiewka wędruje z rąk do rąk wokół stołu w kie­runku prze­ciw­nym do ruchu wska­zó­wek zegara. Zata­cza krąg i powraca do tego, kto zapro­po­no­wał gło­so­wa­nie. Na lśnią­cym bla­cie znowu ląduje jej zawar­tość. Dwa­na­ście czer­wo­nych rybek. Jed­no­gło­śny wyrok śmierci.

Jest wie­czór, dwa tygo­dnie póź­niej, i Vil­la­nelle sie­dzi przy sto­liku w ogródku Le Jasmin, pry­wat­nego klubu w szes­na­stej dziel­nicy Paryża. Od wschodu pły­nie pomruk samo­cho­dów suną­cych po boule­vard Suchet; na zachód wie­dzie droga do Lasku Buloń­skiego i hipo­dromu Auteuil. Ogró­dek ota­cza tre­liaż obwie­szony kwit­ną­cym jaśmi­nem, któ­rego woń prze­syca cie­płe powie­trze. Wol­nych sto­li­ków jest nie­wiele, ale szmer roz­mów jest led­wie sły­szalny. Świa­tło dnia gaśnie, noc już czeka.

Vil­la­nelle bie­rze głę­boki łyk Grey Goose Mar­tini i roz­gląda się dys­kret­nie. Zwraca uwagę na parę sie­dzącą tuż obok. Oboje dwu­dzie­sto­pa­ro­letni, on ele­gancki, ona piękna, ma w sobie coś z kotki. Brat i sio­stra? Kole­dzy z pracy? Kochan­ko­wie?

Na pewno nie brat i sio­stra, wyro­kuje Vil­la­nelle. Jest mię­dzy nimi napię­cie, jest więź, ale na pewno nie rodzinna. Jest też pie­niądz. Na przy­kład ten jedwabny swe­te­rek w kolo­rze ciem­nego złota, ide­al­nie pasu­jący do jej oczu. Nie jest nowy, ale to na pewno Cha­nel. Do tego piją tait­tin­gera, dobry rocz­nik, a w Le Jasmin taki szam­pan nie jest tani.

Męż­czy­zna dostrzega spoj­rze­nie Vil­la­nelle i unosi smu­kły kie­li­szek o cen­ty­metr lub dwa. Szepce coś do swej towa­rzyszki, a ona obrzuca Vil­la­nelle chłod­nym, tak­su­ją­cym spoj­rze­niem.

– Przy­łą­czysz się do nas? – pyta. To bar­dziej wyzwa­nie niż zapro­sze­nie.

Vil­la­nelle patrzy na nią w sku­pie­niu. Wie­trzyk upar­cie krad­nie zapach jaśminu.

– Nie ma przy­musu – dorzuca męż­czy­zna. Uśmie­cha się drwiąco, ale w jego oczach jest spo­kój.

Vil­la­nelle wstaje z kie­lisz­kiem w dłoni.

– Z wielką przy­jem­no­ścią. Cze­ka­łam na przy­ja­ciółkę, ale widocz­nie coś jej wypa­dło.

– W takim razie… – Męż­czy­zna także powstaje. – Jestem Oli­vier. A to Nica.

– Vil­la­nelle.

Roz­mowa roz­wija się w kon­wen­cjo­nalny spo­sób. Oli­vier nie­dawno roz­po­czął karierę mar­szanda. Nica bywa aktorką. Nie są spo­krew­nieni, a z bli­ska nie wyglą­dają też na parę kochan­ków. Mimo to w ich zna­jo­mo­ści obecna jest nuta ero­ty­zmu – podob­nie jak w spo­so­bie, w jaki wcią­gnęli ją w swą orbitę.

– A ja jestem day tra­derką – mówi Vil­la­nelle. – Waluty, pro­cen­towe kon­trakty futu­res i tak dalej.

Z satys­fak­cją zauważa, że w ich oczach natych­miast przy­gasa zain­te­re­so­wa­nie. W razie potrzeby potrafi opo­wia­dać godzi­nami o ryn­kach kapi­ta­ło­wych, ale oni nie chcą tego słu­chać. I dla­tego Vil­la­nelle opi­suje swoje sło­neczne miesz­ka­nie na pierw­szym pię­trze w Wer­salu, gdzie pra­cuje. Miesz­ka­nie nie ist­nieje, lecz ona umie je opi­sać w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach, włącz­nie z ozdobną balu­stradą bal­ko­nową z kutego żelaza i wybla­kłym per­skim dywa­nem na pod­ło­dze. Jej legenda jest teraz dosko­nała, a sku­tecz­ność, z jaką ją wci­ska obcym, jak zawsze przy­nosi falę zado­wo­le­nia.

– Podoba nam się twoje imię, twoje oczy, twoje włosy, a naj­bar­dziej podo­bają nam się twoje buty – mówi Nica.

Vil­la­nelle się śmieje, prę­żąc stopy w atła­so­wych pasecz­kach san­da­łów od Loubo­utina. Celowo kopiuje leniwą pozę Oli­viera, widząc jego pożą­dliwe spoj­rze­nie. Wyobraża sobie jego dło­nie wpraw­nie i chci­wie piesz­czące jej ciało. Domy­śla się, że jest w jego oczach pięk­nym przed­mio­tem, poten­cjal­nym nabyt­kiem do kolek­cji. Pew­nie wyda­wa­łoby mu się, że kon­tro­luje sytu­ację.

– Co cię tak bawi? – pyta Nica i prze­krzy­wia głowę, zapa­la­jąc papie­rosa.

– Wy – odpo­wiada Vil­la­nelle.

Jak by to było, zasta­na­wia się, tak się zatra­cić w tym jej zło­tym spoj­rze­niu? Poczuć na war­gach te usta owiane dymem. Vil­la­nelle dobrze się bawi, ponie­waż wie, że Oli­vier i Nica jej pra­gną. Sądzą pew­nie, że się nią bawią, a ona pozwala im trwać w tym prze­ko­na­niu. Zabaw­nie będzie mani­pu­lo­wać nimi, prze­ko­nać się, jak daleko się posuną.

– Mam pro­po­zy­cję – mówi Oli­vier.

W tym momen­cie jed­nak tele­fon w torebce Vil­la­nelle zaczyna migać. Krótka wia­do­mość tek­stowa: ODBIJ. Wstaje z kamienną twa­rzą i spo­gląda na Nicę z Oli­vie­rem, lecz oni już dla niej nie ist­nieją. Odcho­dzi bez słowa, by nie­spełna minutę póź­niej dosiąść vespy i włą­czyć się w stru­mień aut pły­nący na pół­noc.

Minęły trzy lata, odkąd poznała czło­wieka, który przy­słał jej wia­do­mość. Czło­wieka, któ­rego na­dal zna tylko z imie­nia: to Kon­stan­tin. Wtedy jej poło­że­nie było zgoła odmienne. Nazy­wała się Oksana Woron­cowa i była stu­dentką filo­lo­gii fran­cu­skiej oraz lin­gwi­styki na Uni­wer­sy­te­cie Per­m­skim, w środ­ko­wej czę­ści Rosji. Od egza­mi­nów koń­co­wych dzie­liło ją sześć mie­sięcy. Nie spo­dzie­wała się kie­dy­kol­wiek powró­cić w mury uczelni, bo od ostat­niej jesieni mogłoby to ozna­czać tylko jedno: wię­zie­nie. Mówiąc ści­ślej, zatrzy­ma­nie i powrót do kobie­cego aresztu śled­czego Dobrianka na Uralu. Pod zarzu­tem mor­der­stwa.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: