Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Odgadnij kim jestem. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Wrzesień 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Odgadnij kim jestem. Tom 1 - ebook

Yanira ma dwadzieścia pięć lat, mieszka na Teneryfie, śpiewa w hotelach i jest singielką. Nie spotkała jeszcze mężczyzny, który dorównywałby jej temperamentem i ciekawością nowych przeżyć. Przeprowadza się do Barcelony i zaczyna pracę na statku wycieczkowym kursującym po Morzu Śródziemnym. Na pokładzie roi się od atrakcyjnych mężczyzn, ale Yanirze wpada w oko przystojny marynarz Dylan. Czy dlatego, że nie zwraca na nią uwagi? Yanira nie wie jednak, że Dylan bacznie ją obserwuje. I że wkrótce zabierze ją w podróż przez świat doznań, które przekroczą nawet jej fantazje. Lecz nie wyjawi jej prawdy o sobie…

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-5658-0
Rozmiar pliku: 753 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. I nie obchodzi mnie nic

Plaża Teresitas, Teneryfa, maj 2012

Duszę się! Sergio mnie całuje, a ja się duszę. Nie od pocałunku, ale z powodu potwornej gorączki w samochodzie. Lubię, kiedy mnie całuje, ale jest mi tak gorąco, że zaczyna mnie ogarniać zniecierpliwienie. Przesuwam dłonią w poszukiwaniu przycisku, którym mogłabym opuścić szybę, ale Sergio to wyczuwa.

– Co robisz? – pyta.

– Potrzebuję powietrza – odpowiadam spocona, bliska omdlenia. – Opuść szyby, nie widzisz, że się pocimy?

Sergio, mój chłopak od sześciu miesięcy, patrzy na mnie.

– Za dużo aut naokoło, ludzie nas zobaczą – szepcze, całując mnie w szyję.

– I co z tego? – pytam, ociekając potem.

Mój przystojny towarzysz, czarnowłosy, taki, jak mi się podobają, nie przestaje mnie całować.

– Zobaczą, że jesteś bez koszulki, a później ludzie będą gadać – mówi podniecony.

Wkurza mnie to. Guzik mnie obchodzi, co ludzie powiedzą.

– Wiesz, że mam gdzieś to, co ludzie gadają, myślą czy sobie wyobrażają – mówię.

– A ja nie – oznajmia, jak zwykle.

Chcę zaprotestować, ale jego wargi przywierają do moich tak, że nie jestem w stanie się odezwać. Jego oddech staje się szybszy i czuję, że błądzi palcami po moich plecach, żeby rozpiąć stanik. Wyginam się lekko, żeby ułatwić mu zadanie, ale to na nic. Chyba… chyba… sobie nie radzi. Jest trochę niezdarny, nie będę zaprzeczać.

– Nie chcę, żebyś szła jutro do pracy w tym hotelu – rzuca.

Marzę, żeby w końcu rozpiął mi stanik.

– Nie zaczynaj – szepczę.

– Yanira – nie odpuszcza. – Faceci będą na ciebie patrzeć i…

– Nie wyjeżdżaj mi z zazdrością, wiesz, że tego nie lubię.

Co do jednego nie mam wątpliwości: nie jestem zazdrosna i nie chcę być powodem zazdrości. Nie wierzę w miłość ani w związki. Dlaczego? Otóż dlatego, że kiedy miałam dwadzieścia lat, pewien Nowozelandczyk, który przyjechał na Teneryfę na wakacje, złamał mi serce, a ja, po największym miłosnym zawodzie, zamknęłam je na miłostki i romantyczne głupoty. Nie jestem księżniczką, która szuka księcia z bajki, bo jestem pewna, że książęta nie istnieją, a jeżeli nawet, to ja ich nie widzę.

Kiedy zwolnili mnie z przedszkola, postanowiłam spróbować spełnić swoje marzenie – zostać wokalistką. Na moje szczęście Grand Hotel Mencey zatrudnił mnie do chórków na nocne występy. Ale jak zwykle, to co mnie uszczęśliwia, temu głupolowi, który uważa się za mojego chłopaka, się nie podoba.

– Wolę, żebyś dalej pracowała w sklepie u rodziców.

– A ja nie – wzdycham. – Wolałabym pracować w przedszkolu, ale na moje nieszczęście mnie zwolnili. Dlatego będę śpiewać. Lubię to, podobno dobrze mi wychodzi i teraz mogę się temu poświęcić – oznajmiam.

Przez kilka minut walczy z zapięciem mojego stanika, a ja pocę się i pocę. W końcu nie mogę już dłużej wytrzymać i krzyczę na niego tak wściekła, że szkła kontaktowe mało nie wypadną mi z oczu.

– Przes…!

Ale jego wargi wędrują prosto do moich i nie mogę nic powiedzieć. Zaczyna szybciej oddychać, kiedy mnie całuje, i niezdarnie dalej mocuje się z zapięciem stanika. Mam nadzieję, że tym razem mu się uda. Ale nie… Co za gamoń! Mocuje się przez kilka kolejnych minut, a ja dalej się pocę i jest mi coraz bardziej gorąco, aż w końcu odpycham go od siebie.

– Opuść szybę, proszę – upieram się.

– Nie.

– Ugotuję się na śmierć.

– Powiedziałem: nie.

Staram się go zrozumieć. Próbuję wszystkiego, co tylko możliwe, ale kiedy czuję, że jestem bliska omdlenia, odzywam się kategorycznie:

– Albo opuścisz szybę, albo wysiadam.

Patrzy na mnie z rozdziawioną buzią, a ja unoszę brwi. Sergio to moja ostatnia zdobycz. Jest starszym bratem kolegi moich braci bliźniaków. Pamiętam, że kiedy przyszedł do nas po swojego brata, pomyślałam: Ale fajny facet! Jednak z każdym spędzonym wspólnie dniem coraz wyraźniej widać, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Zawsze pociągali mnie mężczyźni starsi ode mnie. Uwielbiam ich dojrzałość. Za to chłopaki w moim wieku śmiertelnie mnie nudzą. Nie jestem pożeraczką męskich serc, ale nie jestem też zakonnicą. Nauczyłam się, że w życiu trzeba robić to, co się lubi, a jedną z rzeczy, która mnie pociąga i sprawia mi przyjemność jest seks. Na szczęście mam bardzo liberalną rodzinę, która nie obawia się sąsiedzkich plotek. Tata i mama musieli wycierpieć swoje z powodu ludzkiego gadania, kiedy się poznali i zakochali, więc dzisiaj zależy im jedynie na tym, żeby ich dzieci były szczęśliwe i były dobrymi ludźmi… Reszta się dla nich nie liczy.

Sergio jest tak naprawdę wspaniałym człowiekiem, ale charakterem za bardzo różni się ode mnie. Drażni mnie, że jest tak zaborczy, tak mało szalony i tak małostkowy. W jego samochodzie się nie je. W jego samochodzie się nie pali. W jego samochodzie nie słucha się głośno muzyki. Kiedy wracam z plaży z deską surfingową, nie mogę jechać z nim samochodem, bo naniosę piasku. Tego, co z początku wydawało mi się zabawne i mnie rozśmieszało, teraz nie mogę ścierpieć. Na ogół problemy mnie nie zniechęcają i mam tysiąc pomysłów na ich rozwiązanie, ale w jego przypadku wszystkie moje inicjatywy zawiodły. Ma zakuty łeb! Teraz, na przykład, nie opuści szyb w aucie, bo ktoś mógłby zobaczyć, co robimy. Dlaczego chociaż raz nie da się ponieść emocjom, żeby po prostu cieszyć się życiem?

Nie poruszając się, spogląda na mnie.

– Jeżeli chcesz, żebym opuścił szybę, włóż koszulkę – mówi.

Rewelacja!

Widzi, że jestem wściekła i spocona jak mysz, a zależy mu tylko na tym, żebym ubrała się w koszulkę?

Nie odrywam od niego wzroku, wciskam guzik po mojej stronie, ale widzę, że on blokuje szybę. Powoli tracę cierpliwość. Spoglądam na Sergia i syczę:

– Jestem mokra od potu. Możesz być tak miły i otworzyć to cholerne okno?!

Mój ton głosu chyba składnia go do namysłu, bo odsuwa się, marszczy czoło, dotyka jednego przycisku i szyba po mojej stronie opuszcza się o jedną czwartą.

– Bardziej – domagam się.

Zastanawia się i znów wciska guzik, a szyba opuszcza się do połowy. Ale ja potrzebuję powietrza, bo coś mnie trafi.

– Sergio, na Boga, otwórz ją całą, nie widzisz, że jest zaparowana? – Nie odpuszczam.

Ale on obstaje przy swoim.

– Włóż koszulkę – mówi, zmieniając ton. – Nie chcę, żeby ktoś cię tak zobaczył.

Mam na sobie czarny stanik, który wygląda jak góra bikini, ale Sergio mimo wszystko obstaje przy swoim.

– Mamy rodzinę i…

– Co ty wygadujesz?

– Mówię po prostu, że twoja rodzina prowadzi interesy na wyspie, a ja pracuję dla agencji ubezpieczeniowej i wszyscy nas znają. Chcesz, żeby o nas gadali?

Ten chłopak czasami wprawia mnie w osłupienie. Staram się uspokoić.

– Gorąco mi, Sergio – udaje mi się wydusić. – A wszyscy, którzy są tu, na parkingu plaży Teresitas, przyjechali w tym samym celu…

– Masz dwadzieścia pięć lat, Yaniro, a ja trzydzieści trzy.

– I co z tego?

Nim zdąży odpowiedzieć, wzdycham.

– Słuchaj, Sergio, nic z tego – wypalam z grubej rury. – Wybacz, że ci to powiem, ale to nie jest kwestia wieku.

Jedno z dwóch, albo jest głupi, albo ma wosk w uszach.

– Wszyscy nas zobaczą, a potem ludzie będą gadać, nie pomyślałaś o tym? – ciągnie.

Wzdycham, wzdycham i jeszcze raz wzdycham. W domu żartobliwie nazywają mnie wzdychaczem.

Moja cierpliwość się kończy, kiedy widzę jego ganiące spojrzenie. Unoszę głos, upokorzona.

– Tobie się wydaje, że ktoś na nas zwróci uwagę? Do cholery, Sergio, wszyscy, którzy tu są, przyjechali po to, żeby ze sobą pobyć. Żeby cieszyć się seksem i migdalić! Czy ty patrzysz na to, co robią w samochodzie obok?

Mówiąc to, spoglądam w prawo i szczęka mi opada. Parę metrów od naszego samochodu jakaś para zabawia się w najlepsze przy opuszczonych szybach, nie przejmując się zupełnie tym, co ludzie powiedzą. Brawo!

Widzę, jak ona unosi się i opada bez najmniejszego zażenowania. Całują się namiętnie i rozkoszują się chwilą, nie myśląc o niczym innym. Tego właśnie chcę.

Sergio, kiedy dociera do niego, na co patrzę, podnosi szybko szybę.

– Czego się na nich gapisz? – wypala.

Nagle ogarnia mnie nieopanowany śmiech. To dla mnie typowe, dobijam tym śmiechem tych, którzy są obok.

Cholera… przecież przed chwilą mówiłam, że nikt nie patrzy na to, co robią inni… A teraz sama się gapię!

Wzdycham i słyszę głos Sergia.

– Lepiej stąd jedźmy.

Niezadowolona, wzdycham znowu. Zaraz wybuchnę!

Kiedy widzi mnie w takim stanie, zmienia plan.

– Dobra – mówi w końcu. – Odpalę samochód i przejadę w głąb parkingu. Tam chyba nikogo nie ma. Musimy porozmawiać.

No… no… no… Musimy porozmawiać… Interesujące, chociaż to, co ma mi do powiedzenia, nie martwi mnie ani nie niepokoi. Biedak, ta jego pruderia z każdym dniem nudzi mnie coraz bardziej. A jesteśmy ze sobą dopiero parę miesięcy. Nie chcę sobie wyobrażać, jak miałaby wyglądać wspólna przyszłość.

Znów zatrzymuje samochód i faktycznie, w tej części parkingu nie ma nikogo, poza tym jedyna latarnia jest zepsuta. Po ciemku, upokorzona wszystkim, co się stało, wysiadam z samochodu. On za mną.

– Yanira, tak dalej być nie może.

Kiwam głową. Ma rację.

– O, nie… nie może.

Przez co najmniej pół godziny mówimy, co mamy do powiedzenia, i oboje wszystko sobie wygarniamy. On mówi, ja odpowiadam, ja mówię, odpowiada on. Zasypujemy się wyrzutami, a kiedy wyciągnięte zostaje już wszystko, co przemilczaliśmy od jakiegoś czasu, patrzymy na siebie w milczeniu. Jest oczywiste, że między nami koniec. Kiedy się uspokajamy, zapalam papierosa. Prawie nie palę, ale w takich chwilach papieros jest mi potrzebny. Nagle, wbrew wszelkim przewidywaniom, Sergio zabiera mi papierosa, rozdeptuje go, przygniata mnie do samochodu i zaczyna mnie całować.

Och, tak… to, owszem!

To właśnie ta jego namiętność sprawiła, że się w nim zakochałam, zniewoliła mnie. To dlatego chciałam z nim być. Pozwalam się całować. Uwielbiam, kiedy staje się niecierpliwy i porywczy.

Wiatr owiewa mi twarz i czuję, że odzyskuję siły. Niech żyje morska bryza i seks!

Sergio wsuwa dłonie pod moją koszulkę i na nowo podejmuje walkę z zapięciem biustonosza. Nie ma co, jest niezdarny. Uśmiecham się i rozpinam go sama. Zsuwam ramiączka przez rękawki bluzki, wyjmuję stanik dołem i pokazuję mu go.

– Przeszkody pokonane – mówię.

Sergio rozgląda się na obie strony i kiedy widzi, że nikt na nas nie patrzy, uśmiecha się, a ja rzucam się na jego usta. Całujemy się, a on dotyka moich piersi, ja, nie mogąc się doczekać dalszego ciągu naszej perwersyjnej akcji po burzliwej kłótni, przesuwam się, aż siadam na bocznej części maski. Nie przestajemy się całować, aż w pewnej chwili ściągam koszulkę i jestem naga od pasa w górę. Sergio się odsuwa i spogląda na mnie.

– Co robisz? – burczy.

Znowu się zaczyna!

Ale ja czule dotykam guzika jego spodni.

– Spokojnie – mówię cichym, zmysłowym głosem. – Jest ciemno i nikt nas nie widzi. Nie chcesz, żebyśmy zrobili to na masce samochodu? Dalej, daj mi to, o co cię proszę.

Jego mina jest bezcenna, ale mój uśmiech zamiera, kiedy słyszę jego słowa.

– Twoja propozycja jest nieprzyzwoita. Oszalałaś?!

Nieprzyzwoita? Oszalałam?

Plan A: posłać go do diabła.

Plan B: zapomnieć, co powiedział, i robić swoje.

Plan C: zabawić się, a potem posłać go do diabła.

W końcu decyduję się na plan B… Chcę, żeby to trwało.

Chwytam go za szlufki spodni i szepczę, chcąc skłonić go do tego, żeby zmienił zdanie:

– Nikt nas nie widzi. A jeżeli ktoś patrzy, to niech ma na co popatrzeć! Dalej, Sergio… pragnę cię.

– Ja ciebie też… Ale…

– Ale coooooooo?!

Na jego twarzy widać bezmiar sprzeczności. Nie wie, co zrobić. Sergio dziki i namiętny, którego znam z intymnych sytuacji, bezskutecznie walczy, żeby uwolnić się od konwenansów i rozkoszować seksem.

– Nie jestem ekshibicjonistą – protestuje.

– Ja też nie… – uśmiecham się. – Ale jesteśmy tylko ty i ja… Wystarczy, że rozepniesz spodnie i…

– Nie.

– Daj spokój, głupolu… Wiem, że to lubisz.

– Powiedziałem: nie – odpowiada.

Ma przyspieszony oddech, kiedy patrzy na moje piersi. Co mu się stało? Dlaczego stał się taki pruderyjny? Kiedy go poznałam, był śmiały, odważny, dziki. Wiem, że kusi go to, co proponuję, ale się opiera. Rozbawiona, chwytam jedną moją pierś i go prowokuję.

– No chodź…

Mogę sobie gadać. Sergio chwyta mnie za rękę, jednym szarpnięciem zsuwa z maski samochodu, otwiera szybko drzwi i wpycha mnie do środka.

– Wsiadaj!

Dość tego. Dłużej nie wytrzymam!

Nie podoba mi się ten rozkaz ani jego głos, ani mina. Nie podoba mi się, więc się buntuję. Wściekła, odwracam się do niego i również go popychając, krzyczę:

– Nie szarp mnie tak nigdy więcej, zrozumiałeś? – Widząc jego minę, pytam: – Co jest, do cholery?

Nie odpowiada. Patrzymy na siebie. Wściekłość we mnie wzbiera. Wkładam koszulkę. Ochota na seks wyparowała, a ostatnią rzeczą, której w tej chwili chcę, jest jego dotyk.

– Nie wiem, co się z tobą dzieje. Zawsze tak się przejmujesz tym, żeby nikt nas nie zobaczył.

– Przejmuję się twoim…

– Moim czym? – Widząc, że nie odpowiada, ciągnę: – Gdybyś naprawdę się mną przejmował, nie kłócilibyśmy się. Całowalibyśmy się, pieścili i dobrze się bawili. Więc co jest? Mam dość. Mam dość twojego braku spontaniczności. Dość twoich ograniczeń. Mam dość.

Moje słowa do niego trafiają. Wiem to. Widzę. Nigdy nie widział mnie tak wściekłej jak dzisiaj, a ja chcę zakończyć kłótnię, którą rozpoczęliśmy wcześniej.

– Słuchaj, Sergio – wypalam. – Wydaje mi się, że ty i jak jako para znaleźliśmy się w ślepej uliczce. Nie chcemy tych samych rzeczy, bardzo się różnimy. Z każdym dniem coraz wyraźniej to widać, a ja nie mam zamiaru się zmieniać, ani dla ciebie, ani dla nikogo innego, i oczywiście nie będę też prosić ciebie, żebyś zmienił się dla mnie. Jesteś fantastycznym facetem, cudownym, ale między nami się nie układa. To koniec.

Nie ruszając się z miejsca, widzę, że mężczyzna, który parę miesięcy temu doprowadzał mnie do szaleństwa, kiwa głową.

– Masz rację – mówi w końcu. – To się nie sprawdza. Ja szukam dziewczyny, która będzie mnie kochała, która sprawi, że będę się czuł wyjątkowo, a tobie, Yaniro, nie uda się to nigdy. Lepiej to skończyć.

Kiedy słyszę te jego słowa, złość opada. Żal mi go, kiwa głową. Ma rację, ja nie będę go kochać nigdy tak, jak tego pragnie.

– Było między nami coś pięknego – wyjaśniam. – Ale wiemy, że od jakiegoś czasu się nie dogadujemy. Podobasz mi się i wiem, że ja podobam się tobie, ale nie kocham cię tak, jak powinnam, i…

– Wiem. Nie musisz przysięgać.

Te słowa nie pozostawiają wątpliwości. Nie chcę grzebać w otwartej ranie.

– Więc to koniec – podsumowuję, patrząc na niego.

Sergio kiwa głową z poważną miną.

– Masz rację – zgadza się, spoglądając na mnie. – Od miesiąca o tym myślałem, ale nie byłem w stanie uczynić tego kroku. Dziękuję. Pomogłaś mi zrobić to, co mnie sporo kosztowało.

Widzę, że oboje mieliśmy podobne odczucia, i ta świadomość zdejmuje mi ciężar z barków. Sergio pyta mnie, czy chcę, żeby odwiózł mnie do domu, ale nie mam ochoty być przy nim dłużej, więc podchodzę do niego, daję mu buziaka w policzek i wyciągam z auta torebkę.

– Nie, dziękuję – odpowiadam. – Wolę się przejść.

– Na pewno?

– Tak.

– Przyjaźń? – pyta, spoglądając na mnie.

Teraz ja patrzę na niego z czułością. Jest cudownym człowiekiem.

– Pewnie, że tak, kochany – odpowiadam z uśmiechem. – Między nami koniec, ale wiem, że ciepło o sobie myślimy, i z przyjemnością będę twoją przyjaciółką. Nie martw się już. Wrócę do domu sama. Wiesz, że to niedaleko.

Uśmiecha się do mnie, wsiada do samochodu i rusza.

– Niech moc będzie z tobą! – mówię szeptem, kiedy odjeżdża.

Cholera, ale jaja! Dlaczego mówię coś takiego? Jestem jak mój odjechany brat!

Uśmiecham się. Samochód się oddala, a ja nie czuję żalu ani smutku, ani zawodu. Czuję się po prostu wolna! Znów jestem panią własnego życia, w stu procentach. Zwolnili mnie z pracy i jestem wolna, mogę decydować, co chcę, a czego nie chcę robić. Co za luksus!

Rozglądam się dookoła i postanawiam wrócić do domu brzegiem morza. Uwielbiam moczyć stopy. Nucę przy tym piosenkę Shakiry.

Na Teneryfie w maju temperatura jest idealna na spacery, nawet po wilgotnym piasku. Spoglądam na zegarek, jest pierwsza czterdzieści. Uśmiecham się. Po chwili spaceru brzegiem morza, pogrążona w rozmyślaniach, postanawiam usiąść przy hamakach, zanim opuszczę to idylliczne miejsce i wrócę do domu.

Księżyc, przyjemna temperatura i odgłos morza są cudowne. Relaksujące. Zamykam oczy i oddycham głęboko. Jak dobrze się oddycha na mojej wyspie!

Ale wkrótce słyszę głosy. Kilka metrów ode mnie, za tratwą pozostawioną na piasku, widzę parę, która wśród śmiechu oddaje się rozkoszom seksu.

Ukryta za hamakami postanawiam przyjrzeć się spektaklowi. Oddech mi przyspiesza. Nigdy nie widziałam na żywo niczego takiego, a ponieważ jestem ciekawska, mojej uwadze nie umyka ani jeden szczegół. Ich jęki mnie podniecają. Jestem zaledwie pięć metrów od nich i nie mogę się poruszyć. Mogę tylko patrzeć… przyglądać się… i napawać się ich rozkoszą. Kochają się na plaży bez najmniejszych oporów, osłaniani jedynie przez tratwę parę metrów od promenady. Słyszę głos kobiety, która domaga się więcej… Przy którymś jej ruchu widzę jej twarz i ją rozpoznaję. Cholera… To Alicia, starsza siostra mojej przyjaciółki Coral, która jest żoną Antonia. Ale numer!

Nagle widzę zbliżającego się do nich mężczyznę i ogarnia mnie niepokój. Mnie nie widzi, ale ich nakryje. Przerażona, nie wiem, co robić. Uprzedzić ich czy nie? Ale odejmuje mi mowę, kiedy mimo że ktoś się zbliża, oni nie przerywają. Przybysz zatrzymuje się przy tratwie i wspiera się na niej. Cholera… cholera. Przecież to Antonio, mąż Alicii! Boże… ale niespodzianka! Będzie niezła afera, a ja jestem na linii frontu. Nagle, wbrew moim przypuszczeniom, słyszę, jak Antonio pyta:

– Dobrze się bawicie?

Oni dyszą, a Antonio z uśmiechem rozpina spodnie i podchodzi do Alicii, a później wysuwa członek z bokserek, klęka i wsuwa jej go do ust.

– No, kochanie – mówi ochrypłym głosem. – Wiem, że tego pragniesz.

Co takieeeegoooo?!

Wcześniej miałam oczy jak talerze, ale teraz wychodzą mi z orbit! Alicia oddaje się seksualnym rozkoszom z jakimś facetem, zjawia się jej mąż i zamiast zrobić awanturę i pourywać im łby, przyłącza się do imprezy. Nie do wiary!

Przez kilka minut obserwuję bez tchu, jak trójka dyszy i dobrze się bawi. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. To jest lepsze niż głupie filmy porno, które czasami oglądałam! Ich ochrypłe jęki przybierają na sile, a może to w moich uszach z każdą chwilą brzmią coraz głośniej. Nie mogę oderwać wzroku. Tkwię wbita w piasek i nie mogę przestać się na nich gapić. W końcu we troje krzyczą bez oporów, kiedy docierają na szczyt.

Oddychają szybko. Ja nie oddycham.

Uśmiechają się i rozmawiają. Mnie brakuje słów.

Pięć minut później ubierają się i słyszę, jak Antonio i Alicia zapraszają nieznajomego na drinka do swojego baru, który niedawno otworzyli. Mam sucho w buzi i głowę jak bęben. Patrzę, jak odchodzą, i drżą mi nogi, serce, końcówki włosów, wszystko! Trzęsę się cała!

Kiedy zostaję sama, nadal drżąc, zapalam papierosa i przetwarzam to, co zobaczyłam. Bo zobaczyłam to naprawdę, zgadza się? Szczypię się w policzek i zaciągam się dymem. Tak, widziałam to. Z całą pewnością to widziałam!

Kończę papierosa i wstaję. Widzę, że nogi są w stanie mnie utrzymać, więc ruszam. Dwadzieścia minut później wchodzę do domu i zastaję głuchą ciszę. Babcie i rodzice z dużym prawdopodobieństwem są w sklepie z pamiątkami, który mamy na promenadzie nadmorskiej w stolicy wyspy, Santa Cruz de Tenerife.

Kiedy przechodzę pod drzwiami pokoju moich braci, Garreta i Rayca, słyszę śmiech i gwar. Pewnie grają ze swoimi zakręconymi znajomymi w jakąś grę wideo, które uwielbiają. Kiedy docieram do pokoju mojego trzeciego brata, Argena, otwieram drzwi, ale widzę, że go nie ma, więc postanawiam iść do siebie.

Nadal jestem w szoku. Oszołomiło mnie to, co zobaczyłam na plaży, ale przyznaję, że również podnieciło. Czyżbym miała coś z głową? Wyjmuję szkła kontaktowe. Mam zmęczone oczy, ale mimo to włączam laptop i, nie wiedzieć czemu, szukam baru Antonia i Alicii. Nazywa się Sueños i ma swoją stronę internetową. Kiedy ją odnajduję, nie jestem zaskoczona, widząc, że jest to klub wymiany partnerów. Przyciąga mnie jak magnes. Oglądam stronę i zwiedzam lokal wirtualnie. Bar, sala luster, sala rozkoszy, wspólne łóżka, ciemna sala, prywatne imprezy i jacuzzi.

Kiedy moja ciekawość zostaje zaspokojona, wyłączam komputer i kładę się do łóżka. Nigdy nie byłam w takim lokalu, ale jestem pewna, że to zrobię. Zaciekawił mnie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: