Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Odwet - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 października 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Odwet - ebook

Przeszłość i jej mroczne sekrety to śmiertelny zestaw.
Libby Hall potrzebuje odpoczynku — niedawno poroniła, a w szkole, w której pracuje, uratowała z pożaru grupkę dzieci. Kiedy więc widzi ogłoszenie z propozycją wakacyjnej zamiany domów, nie waha się ani chwili. Wraz z mężem Jamiem wprost nie mogą uwierzyć, że nadmorską posiadłość Heywoodów wynajęli w zamian za swoje nijakie mieszkanko.
Wkrótce jednak w willi zaczynają dziać się niepokojące rzeczy, a Libby ma wrażenie, że jest nieustannie obserwowana. Kiedy Jamie nagle trafi do szpitala, kobieta pragnie już tylko wrócić do dawnego, bezpiecznego, choć niedoskonałego życia. Na domiar złego mąż nie o wszystkim jej mówi. Libby popada w paranoję, a sama też przecież ma niejedno do ukrycia. Widzi, że ktoś zastawił na nią przemyślną pułapkę.


Claire Douglas - brytyjska pisarka. Przez piętnaście lat pracowała jako dziennikarka, pisała zarówno do kobiecych magazynów, jak i gazet ogólnokrajowych. W 2013 roku wygrała konkurs na najlepszą debiutancką powieść zorganizowany przez magazyn „Marie Claire” – nagrodzone wówczas Siostry, wydane dwa lata później (W.A.B. 2016), znalazły się na liście Wschodzących Gwiazd Amazona 2015.
Kolejne książki Douglas, Ktokolwiek widział (2016, W.A.B. 2017) i Odwet (2017), trafiły na listę bestsellerów „Sunday Timesa”.

Miał takie ładne oczy; ich szczególny kolor oceanu był jego największym atutem. A teraz są bez wyrazu, niczym u porcelanowej lalki, zwrócone ku ciemniejącemu niebu, nie widzą niczego.
Kamienny posążek, który upuściłam, toczy się w stronę zwłok mężczyzny, po czym wreszcie zatrzymuje się tuż obok jego uda.
Ogarnia mnie strach tak wielki, że przez dłuższą chwilę stoję jak wryta, zapatrzona na wgłębienie w czaszce i strumień krwi, która nagle wytrysła z tyłu głowy i zabarwiła trawę na czerwono. Potem klękam przy nim, na kolanach czuję wilgoć trawnika.
Staram się nie dotknąć zwłok. Nie mogę zostawić dowodów. Ukradkiem podnoszę wzrok. Od budynku dzieli mnie ponad sześćdziesiąt metrów, w niektórych matowych oknach wiszą rozsunięte zasłony, w innych są podniesione rolety. Czy ktoś mnie obserwował? Już myślę jak przestępca. Czy ktoś mnie widział
w głębi ogrodu, pośród chwastów, w wybujałej trawie? Czy ktoś widział, jak zabijam męża?
[fragment]

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-8566-4
Rozmiar pliku: 3,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Miał takie ładne oczy; ich szczególny kolor oceanu był jego największym atutem. A teraz są bez wyrazu, niczym u porcelanowej lalki, zwrócone ku ciemniejącemu niebu, nie widzą niczego. Kamienny posążek, który upuściłam, toczy się w stronę zwłok mężczyzny, po czym wreszcie zatrzymuje się tuż obok jego uda.

Ogarnia mnie strach tak wielki, że przez dłuższą chwilę stoję jak wryta, zapatrzona na wgłębienie w czaszce i strumień krwi, która nagle wytrysła z tyłu głowy i zabarwiła trawę na czerwono. Potem klękam przy nim, na kolanach czuję wilgoć trawnika. Staram się nie dotknąć zwłok. Nie mogę zostawić dowodów.

Ukradkiem podnoszę wzrok. Od budynku dzieli mnie ponad sześćdziesiąt metrów, w niektórych matowych oknach wiszą rozsunięte zasłony, w innych są podniesione rolety. Czy ktoś mnie obserwował? Już myślę jak przestępca. Czy ktoś mnie widział w głębi ogrodu, pośród chwastów, w wybujałej trawie?

Czy ktoś widział, jak zabijam męża?1

Jamie nastawia radio na cały regulator, abyśmy mimo świszczącego wiatru usłyszeli Stone Roses. Gdy porusza głową w rytm muzyki, wygląda jak kiwający tą częścią ciała pies.

– O Boże, ale ta piosenka mi się podoba.

– Dobre sobie… – przekomarzam się z nim, a po chwili na mojej twarzy pojawia się grymas, bo on zaczyna śpiewać.

Jamie zauważa moją minę.

– O co ci chodzi? Kiedy miałem osiemnaście lat, byłem wokalistą zespołu. – Szczypie mnie w udo, zapewniając tym żartobliwym gestem, że nie jest urażony. – A ty mogłaś być naszą fanką.

Już mam powiedzieć, że w jego życiu liczyła się wtedy Hannah. Jego fanką była pewnie ona. Ale nie chcę mu psuć humoru. Od dawna nie widziałam go w lepszym nastroju. Spoglądam na niego, żeby przyjrzeć się jego fizjonomii, znowu podziwiać wydatną szczękę powyżej długiej szyi, napawać się widokiem delikatnego jasnego owłosienia tuż nad guzikami koszulki polo, i czuję nagłe pożądanie. Kładę dłoń na swoim udzie, bo tam jeszcze spoczywa jego ręka, i zaraz łączymy palce. Patrzymy na siebie; Jamie uśmiecha się przy tym, ale po chwili znów kieruje wzrok w stronę pustego pasa, który mamy przed sobą.

– Nie mogę się doczekać, kiedy obejrzymy dom – mówię. – Jestem bardzo ciekawa, jak wygląda. Oby to nie była rudera.

Jamie unosi brwi.

– Rudera? Wątpię. Przecież Philip Heywood mówił… – Głos mojego męża brzmi tak, jakby wydobywał się ze słuchawki telefonu – …o „imponującej nadmorskiej posiadłości z piękną panoramą zatoki” czy jakoś tak.

Reaguję śmiechem.

– To nie wydaje mi się możliwe.

Jamie przenosi rękę z mojego uda na kierownicę, żeby pokonać zakręt.

– Półwysep Roseland uchodzi za urokliwy.

– Można się tego domyślić po nazwie.

– Podobno pochodzi od gaelickiego określenia wrzosowiska: rhos.

– Skąd wiesz?

Jamie znowu unosi brwi.

– Cóż, jestem dociekliwy…

– Owszem – mówię z uśmiechem.

I zaraz podciągam wyżej kołnierz żakietu, by osłonić odkrytą szyję. Dawno temu miałam długie włosy, ale wciąż jeszcze zdarza mi się, zwłaszcza w zimniejszych miesiącach, tęsknić za ciepłem, jakie zapewniały skórze. Mimo że na maskę samochodu padają promienie słoneczne, a niebo jest błękitne, czuje się chłód, który nie pozwala zapomnieć o nieustającej groźbie kwietniowej ulewy. Nie mam jednak odwagi poprosić męża, aby zaciągnął dach, żeby nas ochronić. Jamie potrzebuje tego „urlopu” tak samo jak ja. Dziewięć pierwszych miesięcy małżeńskiego życia dało nam się we znaki.

Widzę w lusterku Ziggy’ego, naszego golden retrievera, który zajął całe tylne siedzenie, zamknął oczy i wystawił jęzor. Zabraliśmy go z konieczności. Młodsza siostra Jamiego, Katie, obiecała, że go przypilnuje, ale jak zwykle w ostatniej chwili zawiodła.

Czuję nawrót choroby lokomocyjnej, kiedy Jamie pokonuje kolejny zakręt, i skupiam się na tym, żeby głęboko oddychać i tym sposobem zwalczyć mdłości, a mój nos rozpaczliwie szuka nadmorskiego powietrza, które nam obiecano, wyczuwa jednak bardzo nieprzyjemny zapach rzepaku porastającego te żółte pola. Prawa ręka ciąży mi i swędzi pod gipsem, ale posłużyła przynajmniej jako dobra wymówka, żebym nie musiała prowadzić. Zresztą Jamie przestał mnie zachęcać do siadania za kierownicą. Odstąpił od tego krótko po tym, jak się poznaliśmy i niewiele zabrakło, żebym zabiła nas oboje – wjechałam na ruchliwą trasę przelotową, gdzie ledwo uniknęłam zderzenia z ciężarówką zmierzającą w przeciwnym kierunku.

Odległy punkcik powiększa się, przerywając monotonię jazdy podrzędną drogą: niczym dziecko zagubione w dziko rosnącej zieleni wyłania się niewielka stacja benzynowa.

– O tę stację chyba chodziło – stwierdzam podekscytowana, sięgając pamięcią do telefonicznych wskazówek, jakich dwa dni wcześniej udzielił mi Philip Heywood.

Jamie parkuje na podjeździe i wyłącza silnik, po czym cały świat na chwilę cichnie. To przyjemna cisza, do tej pory słyszałam tylko dudnienie głośnej muzyki i szum silnego wiatru. Nadmierny hałas mnie drażni, wywołuje stres, ale Jamie jest zachwycony, kiedy słyszy muzykę nastawioną jak najgłośniej.

Mój mąż wychyla się teraz w stronę tylnego siedzenia, żeby zapiąć Ziggy’emu smycz.

– Libs, pójdziesz po klucz? Zatankuję, skoro już tu zajechaliśmy. A potem zaprowadzę Ziggy’ego na tamtą łączkę, żeby się załatwił. – Jamie wskazuje ręką bujną i niekoszoną trawę porastającą teren obok sklepu.

Za ladą stoi bardzo młody człowiek, pewnie dwudziestolatek. Gdy proszę o klucz do domu nazwanego Kryjówką, patrzy na mnie z wyrazem szczerego zdziwienia na twarzy noszącej ślady trądziku.

– Nic mi nie wiadomo o żadnym kluczu – mówi, dotykając pryszcza na szyi. – Przyprowadzę szefową. Jak się pani nazywa?

– Słucham?

Chłopak nie kryje zniecierpliwienia.

– Jak się pani nazywa?

– Ach tak. Libby…

– Nazwisko?

– Elliot… A właściwie Hall.

W pracy tak bardzo się przyzwyczaiłam do panieńskiego nazwiska, że czasem zapominam, iż należę teraz do innej rodziny.

Ekspedient odchodzi na zaplecze, wymachując przy tym długimi rękami, jakby naśladował człekokształtną małpę; znika za szarymi drzwiami. Sklep jest mały, jego półki są aż po sufit zastawione puszkami tuńczyka, fasolki oraz maleńkich pomidorów. Jestem jedyną klientką. Z półki, którą mam przed sobą, ściągam opakowanie cukierków miętowych, zerkam też na wystawione słodycze, żeby kupić coś mężowi. Coś z kokosem, to jego ulubiony smak. Później obserwuję Jamiego przez okno: widzę, jak znów próbuje wsadzić do samochodu psa, który stawia opór. Nasz mini cooper jest jedynym autem na podjeździe.

Chłopak nie wraca, a ja zaczynam panikować, wyobrażam sobie, że wszystko jest wymyślnym podstępem i nie istnieje ani dom nad morzem, ani klucz. Ale do sklepu wtacza się puszysta tleniona blondynka, a z jej pulchnych palców kusząco zwisa klucz.

– Elizabeth Hall? – pyta z wyraźnym kornwalijskim akcentem.

Przytakuję, a ona wręcza mi klucz i na jej twarzy pojawia się uśmiech.

– Ma pani prawdziwe szczęście, że trafiła pani do Kryjówki. Piękne widoki. Choć sama nigdy tam nie byłam. Nie słyszałam, że wynajmują ten dom.

Biorę klucz, dziękuję.

– Nie wiem, czy zwykle go wynajmują. Robimy zamianę.

Na jej twarzy maluje się zdumienie.

– Zamianę? Co za świetny pomysł! Czyli oni będą mieszkać u was podczas waszego pobytu w Kryjówce?

Wkładam kartę kredytową do czytnika.

– Tak. Tyle że my mamy tylko mieszkanie. W Bath.

– Słyszałam, że Bath to urocze miasto. Nigdy tam nie byłam. – Odrywa pokwitowanie z terminala, a ja wyjmuję kartę. – A ta zamiana to naprawdę świetny pomysł – mówi i zerka na mój gips. – Chyba miała pani wypadek?

Chętnie posłałabym ją do diabła i wiele lat temu na pewno bym to zrobiła. Ale tamten czas przeminął, w pracy nie śmiem tracić panowania nad sobą. Teraz też powściągam irytację. Nie ujawnię prawdy, bo musiałabym przez cały dzień odpowiadać na jej pytania.

– Poślizgnęłam się i złamałam rękę – kłamię, ale tylko w połowie. – Upadłam na boisku szkolnym. Jestem nauczycielką.

Kobieta reaguje grymasem.

– Och, okropna sytuacja. Przewrócił panią jakiś mały urwis?

Kręcę głową i zmuszam się do śmiechu, po czym wyjaśniam, że potknęłam się o skakankę, którą jedna z dziewczynek zostawiła na płycie boiska, i cofam się w stronę drzwi, żeby nie ciągnąć tej rozmowy.

– Jeszcze raz dziękuję – mówię, wymachując odebranym kluczem, i pospiesznie opuszczam sklep, udaremniając próbę zadania mi następnych pytań.

Przez przednią szybę samochodu widzę Jamiego, który niecierpliwie stuka palcami w kierownicę. Ostatnio często się kłócimy, na ogół o pieniądze, i dlatego nie chcę teraz naruszać niezbyt pewnej równowagi między nami, którą zdołaliśmy, jak sądzę, przywrócić po poronieniu. Siadam na miejscu pasażera.

– Przepraszam, że tak długo czekasz. Tamta kobieta zasypała mnie pytaniami.

Jamie posępnieje.

– O co pytała?

– O gips. O wypadek.

– Nie powiedziałaś jej chyba? – pyta Jamie, bardzo agresywnie.

– Ależ nie – mówię, zapinając pas bezpieczeństwa.

– To dobrze. Powinniśmy o tym zapomnieć. Dała ci klucz?

Pokazuję go. Jest połączony ze szklanym serduszkiem, na które pada blask słońca.

Jamie się odpręża.

– Dzięki Bogu. Myślałem, że ktoś nas wprowadził w błąd. Jak to mówią, wszystko wydawało się zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe…

Przechylam się w jego stronę i całuję go tuż pod uchem, wyczuwając wargami nieznaczny zarost. Cieszy mnie to, że Jamie tak się tym emocjonuje. Że zaczyna odzyskiwać dawny zapał. Podoba mi się ten jego życiowy entuzjazm, który zauważyłam już w dniu, kiedy go poznałam. Mój mąż jest optymistą, ale kiedy go zwolnili, musiał zacząć pracować na własny rachunek i ciągła troska o pieniądze pozostawiła pewien ślad – w ostatnich miesiącach obserwuję, że jego pogoda ducha zanika, jest jak moneta, która traci połysk.

Jedziemy wąską drogą między dwoma gęstymi żywopłotami, tu i ówdzie obsypanymi białym kwieciem, i nagle Jamie nieomal wykrzykuje:

– To na pewno tutaj!

W jego podnieconym głosie da się jeszcze rozpoznać wymowę typową dla południowo-zachodniej Anglii. Jamie wskazuje dom widoczny po przeciwnej stronie skrzyżowania w kształcie litery T. Podążam wzrokiem za jego palcem. Musiał się pomylić… Ten dom jest ogromny, większy nawet niż dom jego matki.

– To niemożliwe – odpowiadam, gdy Jamie skręca już na podjazd domu i słyszymy, jak pod oponami chrzęści żwir. GPS nosowym głosem informuje, że dotarliśmy do celu.

Samochód się zatrzymuje, a Jamie wyłącza silnik. Siedzimy onieśmieleni widokiem, milczymy, chłonąc obraz wolno stojącej prostokątnej budowli z okrągłą wieżyczką po jednej stronie; widzimy tradycyjne połączenie ciemnego kamienia ze szkłem. Do połowy murów sięga pnącze, które kojarzy nam się z brodą. Dom otulają drzewa i krzewy o listowiu w kilku odcieniach zieleni. W oddali, za posiadłością, widać jasnoniebieski fragment pobliskiego oceanu. Jedynymi dźwiękami są radosny świergot ptaków i niezbyt dobrze słyszalny szum fal. W nadmorskiej bryzie wyczuwam zapach soli przemieszany ze słabą wonią końskiego nawozu.

– Ale odludzie – stwierdzam, nagle trochę przytłoczona.

Wychowałam się w małym miasteczku, w niedużym domu na osiedlu komunalnym w North Yorkshire, ale prawie całe ostatnie dziesięć lat życia spędziłam w dużym mieście. Przywykłam do sąsiedztwa. Kiedy są w pobliżu ludzie, czuję się bezpieczniejsza, mniej zalękniona.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: