Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ogarnij się! - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
18 kwietnia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ogarnij się! - ebook

 

"Ogarnij się!" to druga książka autorki bestsellera "Magia olewania".

Jest książką dla tych wszystkich, którzy dążą do uporządkowania umysłowego rozgardiaszu - czyli takich spraw jak praca zawodowa, finanse, kreatywność, związki i zdrowie. Pozwoli wyrwać się z kolein rutyny, aby wieść życie, jakiego pragniemy.

Dzięki tej książce dowiesz się, jak obierać cele, jak je realizować wbrew drobnym trudnościom, a także poważnym przeszkodom, a potem - jak sobie wyobrażać i osiągać cele jeszcze większe, które być może dotąd nie wydawały ci się nawet możliwe. Pomoże ci przestać wchodzić sobie samemu w drogę - i to raz na zawsze. A na dodatek uwolnić się od rzeczy, które we własnym mniemaniu powinieneś robić, aby móc załatwić to, co naprawdę musi być zrobione i zająć się tym, co robić chcesz.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0911-9
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od Autorki

Cześć! Witajcie na stronach mojej książki. Dziękuję, że ją czytacie! Zanim pójdziemy dalej, chciałabym najpierw to i owo wyjaśnić.

Po pierwsze, niezależnie od tego, na jakiej półce – czy to prawdziwej, czy wirtualnej – znaleźliście tę książkę, nie jest ona tradycyjnym poradnikiem.

Chodzi w niej raczej o to, abym ja pomogła wam pomóc samym sobie – przy czym moja rola polega głównie na tym, żeby was podnosić, kiedy potkniecie się o własne nogi. Spójrzmy prawdzie w oczy – gdybyście potrafili sami sobie pomóc, już dawno byście to zrobili, nieprawdaż? Ponadto, w przeciwieństwie do wielu autorów tradycyjnych poradników, zamierzam tutaj wielokrotnie używać słowa „kupa”, jak również innych powszechnie uznawanych za brzydkie – więc bardzo proszę, nie piszcie na stronie wydawcy, że spodziewaliście się Wersalu, a dostaliście magiel. Moja mama czyta te wszystkie recenzje i bardzo się martwi, kiedy ludzie nie „kumają”, o co mi chodzi.

Po drugie, chociaż w twoim życiu panuje bajzel – który ja pomogę ci uporządkować – nie jest to również typowy poradnik dotyczący sprzątania.

Nie oczekuj zatem, że na następnych ponad dwustu pięćdziesięciu stronach dowiesz się, jak zebrać swój materialny bałagan na kupę, podziękować mu za to, że dobrze ci służył, a potem oddać na cele charytatywne. Zamiast tego uporządkujemy twój umysłowy, metaforyczny rozgardiasz – czyli takie sprawy jak praca zawodowa, finanse, kreatywność, związki i zdrowie – i załatwimy to, nie wynosząc ani jednej torby na śmieci, ani też nie przeprowadzając ani jednej pełnej zadumy konwersacji ze starym paltem.

I wreszcie, żeby nie było żadnych wątpliwości: jeśli szukasz porad dotyczących problemów ze stolcem, ta książka zdecydowanie nie jest dla ciebie.

Wcale was nie oceniam! Po prostu nie chcę zawieść niczyich oczekiwań. Bądź co bądź, po to właśnie są te notki „Od Autorki”.

O czym więc JEST ta książka? No cóż, ja wyobrażam ją sobie jako uroczo niegrzeczny supermarket, gdzie znajdziesz wszystko, co jest ci potrzebne do uporządkowania umysłu – dzięki czemu twoje życie będzie łatwiejsze i lepsze.

I to znacznie łatwiejsze i lepsze – niezależnie od tego, z jakiego poziomu startujesz.

Być może leżysz sobie teraz na kanapie, siedzisz na przystanku autobusowym, a może nawet rozpierasz się na krześle Aeron za swoim wielkim, błyszczącym biurkiem – zgaduję jednak, że wybrałeś tę książkę, bo czujesz, że popadłeś w rutynę. I nie ma się czego wstydzić. Rutyna – podobnie jak koleiny na drodze – to coś, w co łatwo się wpada. Ludziom wciąż się to przydarza.

Twoja może mieć postać wygodnych spodni od dresu i woni zwietrzałego browaru. Może jest zbudowana z opcji na akcje, które będziesz mógł spieniężyć, jeśli tylko wytrzymasz jeszcze pięć lat w pracy, która zabija w tobie duszę. A może – i to jest zapewne najbardziej prawdopodobne – twoja rutyna to po prostu zwykły codzienny młyn: praca, finanse, rodzina, przyjaciele – i mnóstwo innych spraw, w których załatwieniu potrzebna ci pomoc – a do tego zaniedbane zdrowie (i jeszcze bardziej zaniedbane hobby), zaś na dokładkę marzenia, do których przyznajesz się znajomym tylko po kilku drinkach… albo w ogóle się nie przyznajesz, nawet przed samym sobą, ze strachu lub z poczucia bezsilności.

Brzmi znajomo? No to, zapinajcie pasy! Bo ten mały poradniczek, w którym ja pomagam tobie pomóc sobie w umysłowych porządkach, pozwoli ci wyrwać się z kolein rutyny i wskoczyć prosto w życie, jakiego pragniesz i na jakie zasługujesz (A ponadto możesz go położyć w prawdziwej koleinie, aby przejść przez błoto suchą nogą. Ale z tym raczej poczekaj do czasu, kiedy go już przeczytasz).

W tej książce pokażę ci, jak obierać sobie cele, jak je realizować wbrew drobnym trudnościom, a także poważnym przeszkodom, a potem – jak sobie wyobrażać i osiągać cele jeszcze większe, które być może dotąd nie wydawały ci się nawet możliwe. Pomogę ci, abyś przestał wchodzić sobie samemu w drogę – i to raz na zawsze. A na dodatek uwolnię cię od rzeczy, które we własnym mniemaniu powinieneś robić, abyś mógł załatwić to, co naprawdę musi być zrobione i zająć się tym, co robić chcesz.

I co? Czy takie właśnie były twoje oczekiwania?

Mówiąc krótko, ta książka zrobi z twoim życiem to, co Tim Ferris z tygodniem pracy – podzieli je na małe, łatwe do ogarnięcia elementy, które pozostawią ci mnóstwo wolnego czasu na realizację marzeń (niezależnie od tego, czy marzy ci się transformacja w zadowolonego z siebie przedsiębiorcę, świetnego mówcę, czy psychopatę).

Nie, nie – to akurat był żart. Ale to, o czym była mowa na początku, dostaniesz naprawdę, jeśli tylko będziesz czytał dalej.Wstęp

Wszyscy mamy takie chwile, kiedy brzydkie słowo samo wyrywa nam się z ust.

Może się to zdarzyć, kiedy porównamy stan naszego konta z saldem karty kredytowej – przy okazji dowiadując się, co to znaczy „zabezpieczenie zadłużenia” – albo gdy po włożeniu ulubionych spodni stwierdzamy, że może i leżały jak ulał… ale dwa rozmiary temu. A może wówczas, gdy budzimy się obok kogoś dotychczas bardzo lubianego i nagle stwierdzamy, że „dotychczas” tak naprawdę skończyło się dwa lata temu.

Masz ci los!

Ja przeżyłam jeden z tych momentów, kiedy zdałam sobie sprawę, że wciąż chodzę jak struta, ponieważ po prostu nie lubię już swojej pracy – i że nie dotyczy to jedynie tego konkretnego stanowiska w tej konkretnej firmie, ale całej ścieżki zawodowej, której po prostu nie chciałam już kontynuować. To nie było fajne. Potem przyszło sporo podobnych momentów – pytania: „I co ja teraz do cholery zrobię?” i: „I jak ja to do cholery zrobię?” – zanim w końcu udało mi się zaprzestać naśladowania chomika biegającego w kołowrotku i zacząć wprowadzać Wielkie Życiowe Zmiany.

Teraz zaś chcę wam pokazać, jak wy również możecie wprowadzić jakieś wielkie zmiany. Albo malutkie. Dokładnie takie, jakie są wam potrzebne, abyście byli szczęśliwi.

Mam być szczera? Otóż musicie po prostu zebrać się do kupy.

Powtarzam raz jeszcze – WCALE WAS NIE OCENIAM. Nietrudno zrozumieć, dlaczego życiowe zmiany (niezależnie od rozmiaru) nie trafiły jeszcze na waszą listę spraw do zrobienia. Moment, w którym ciśnie wam się na usta przekleństwo to jedno; zrobienie czegoś w tej sprawie to zupełnie inna bajka. Szczególnie jeśli jesteś jedną z tych osób, które nie mają pojęcia, od czego zacząć. A może nie masz problemu ze startem, ale tracisz rozpęd, zanim dotrzesz do mety – jest tyle rzeczy do zrobienia i tak mało czasu na każdą z nich; a nawet gdybyś zdołał wszystko załatwić, to jak, do licha, dokonać tego, nie dostając przy okazji szajby?!!

Zapewniam was, że to możliwe.

Zebranie się do kupy – i utrzymanie tego stanu na dłuższą metę – pozwoli ci dokonać paru potencjalnie przełomowych spostrzeżeń, a następnie zabrać się do roboty – i uniknąć szajby. To wręcz zdumiewające! I wcale nie tak trudne, jak może się wydawać – potrzebujecie tylko takiego podejścia do myślenia o swoich obowiązkach i wykonywania ich, które różni się od tego, do którego zapewne jesteście przyzwyczajeni.

Lepszego. I łatwiejszego.

I to się sprawdza niezależnie od tego, czy jesteś przytłoczonym obowiązkami leserem, czy przodownikiem pracy na pograniczu załamania nerwowego. Wierzcie mi – wiem to z doświadczenia.

Kilka lat temu byłam w takiej depresji, że rano z trudem zwlekałam się z łóżka. Drżałam na samą myśl o wyjściu z domu i udaniu się do metra, ono bowiem zabierało mnie w miejsce, które w moich oczach miało coraz mniej z biura, a coraz bardziej przypominało nawiedzony dom z horroru. Podobne uczucia ogarniały mnie już od co najmniej roku, prowadząc do codziennych napadów świrowania; ale spędziłam przecież piętnaście lat, pnąc się w górę po korporacyjnej drabinie i nie mogłam z niej teraz zeskoczyć tylko z powodu kiepskiego nastroju, prawda? Musiałam wytrwać w pracy, której nie znosiłam, bo tyle czasu i energii już w nią włożyłam… co nie? (Mała wskazówka: A GDZIE TAM!).

Zbyt dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że jest tyle lepszych rzeczy, które mogę robić w swoim życiu, gdybym tylko przestała się zamartwiać tym, co rzekomo robić powinnam.

Byłabym zatem zaszczycona, gdyby udało mi się pomóc WAM zaoszczędzić kupę czasu traconego na zmagania z decyzją, czy nadal wylegiwać się w łóżku (albo tonąć w długach, trwać w toksycznym związku czy nosić te portki w rozmiarze XXXL), zamiast stawić czoło rzeczywistości. Ponieważ raz stawiwszy czoło rzeczywistości, możemy zacząć ją naginać do swojej woli.

Takie właśnie są efekty, kiedy już ogarniemy się, zbierzemy do kupy.

Kiedy raz zrozumiałam, czego naprawdę chcę – pracować na własny rachunek i nigdy już nie brać udziału w żadnych zebraniach – nie było odwrotu. Nie tylko rzuciłam bezpieczną, stałą pracę w korporacji, podejmując ryzyko związane z wykonywaniem wolnego zawodu, ale doznałam kolejnego olśnienia: otóż, wolny strzelec może pracować gdziekolwiek. Nie tylko siedząc na kanapie w swoim mieszkaniu na Brooklynie, ale nawet przy basenie gdzieś na Wyspach Karaibskich.

Ba, może nawet w ogóle przeprowadzić się na Karaiby? To by było fajne, nieprawdaż?

A więc tak właśnie zrobiłam – i w części pierwszej pokażę wam, co z tego wyszło.

Ale uwaga – nie chcę was przestraszyć. To akurat była jedna z tych megatonowych Wielkich Życiowych Zmian; a jak powiedziałam wcześniej, ta książka pomoże wam również w przeprowadzeniu wielu mniejszych.

Przykładowo, czy zdarza się wam, że siedzicie w biurze – albo na kanapie – kiedy tak naprawdę chcielibyście wyrwać się na miasto (chociaż raz), wpaść do klubu fitness (wreszcie) albo zająć się tym projektem „na kiedyś”, który leżakuje na waszej liście rzeczy do zrobienia od… no, nie wiem – Wielkiego Wybuchu?

Wszyscy to przerabialiśmy. Wszystkim nam zdarzało się dojść do momentu, kiedy już nie byliśmy w stanie dalej pracować, użerać się z kolejnymi zadufanymi w sobie instruktorami od ćwiczeń Pilatesa, albo w pośpiechu przyswajać podstaw języka portugalskiego w ten jeden wolny wieczór, jaki udało nam się wygospodarować w całym miesiącu.

Oczywiście wszyscy znamy też ludzi, którzy zdają się płynąć przez życie bez trudu, miażdżąc rywali i rozdając wizytówki; którzy zawsze mają plan, nigdy nie tracą koncentracji, a ich listy rzeczy do zrobienia roją się od kolejnych skreśleń. Na dziesięciu takich herosów dziewięciu to zapewne genialne roboty skonstruowane potajemnie przez rząd, założę się jednak, że pozostali też od czasu do czasu potrzebują pomocy w zebraniu się do kupy.

Ba, może osoba, którą dopiero co opisałam – ta, której terminarz pełen jest obiadów z ważnymi osobistościami – to właśnie ty. I może teraz zaczynasz zdawać sobie sprawę, że ta wielogodzinna harówka jest tak naprawdę warta niewiele więcej niż elegancki kredowy papier, na którym wydrukowano twoje wizytówki. Że to przez imprezy organizowane w weekendy przez firmę dawno już nie jadłeś kolacji z przyjaciółmi – mniej więcej od tak dawna, odkąd na ich listach rzeczy do zrobienia czeka pozycja „nauczyć się portugalskiego” (Oczywiście oni wszyscy trochę cię nienawidzą – ale nie wiedzą, że ty też się męczysz).

A co byś powiedział, gdybym ci zdradziła, że dla nas wszystkich istnieje trzecia, pośrednia droga – prowadząca prosto do takiego życia, jakie chcielibyśmy wieść? Tak, to prawda! W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie:

Wskazówki odnośnie lepszej organizacji, większej motywacji i punktualności? Odhaczone.

Sztuczki, które pomogą ci oszczędzać pieniądze, ustalać granice i przeprowadzać trudne rozmowy z przyjaciółmi, rodziną i ze współpracownikami? Odhaczone – z nawiązką.

A może jakieś porady, jak wznieść się ponad codzienne dyrdymałki, żebyś mógł się skupić na wielkich marzeniach, takich jak nowa kariera zawodowa, zakup domu – czy też po prostu wyprowadzka z pokoju w domu rodziców? Ale. Masz. Fart. To wszystko tu jest!

Wiem, co sobie teraz myślicie. Jak to możliwe, żeby tyle dobra zmieściło się w jednej niewielkiej książeczce?

To rozsądne pytanie. Odpowiedź brzmi: nie zamierzam was uczyć, jak robić milion różnych rzeczy – chociaż chętnie podam każdemu pomocną dłoń, to mam te dłonie tylko dwie. Jestem tutaj, aby wam pokazać odpowiednie podejście do najrozmaitszych życiowych spraw, abyście mogli je załatwić na swój sposób i we własnym tempie. Moje metody mają zastosowanie do najróżniejszych rzeczy. I tak się składa, że mam już pewne osiągnięcia, kiedy w grę wchodzi pomaganie innym ludziom w dokonywaniu zmian w swoim życiu przy zastosowaniu prostych porad, kilku brzydkich słówek i od czasu do czasu jakiegoś schematu.

W mojej pierwszej książce, Magia olewania, piszę o tym, jak przestać marnować czas, którego nie masz na ludzi, których nie lubisz i rzeczy, których robić nie chcesz. „New York Times” nazwał ją poradnikowym odpowiednikiem piosenki Ala Yankovica, a magazyn „Observer” nadał mi tytuł antyguru. Zapewne nie to mieli na myśli moi rodzice, kiedy posyłali mnie na Harvard, ale jest jak jest. Ludzie na całym świecie uginali się pod brzemieniem nadmiernego przejmowania się tym i owym, a ja pomogłam im uwolnić się od tego ciężaru, pokazując, jak sprawniej i częściej olewać.

Naturalnie przy okazji napisałam parę takich rzeczy jak: „Czasem można zranić cudze uczucia”, a także: „Na ocenę okresową włóż obcisły kombinezon i szpilki z cekinami, stając się mistrzynią olewania”. No więc tak, pewnie rzeczywiście określenie „antyguru” do mnie pasuje. Może dostanę jakąś plakietkę, którą będę mogła sobie powiesić nad biurkiem…

Tak czy siak, jeśli czytałeś moją poprzednią książkę, wiesz, że prowadzę krucjatę na rzecz „porządków w głowie” (a jeśli jej nie czytałeś, no cóż, nie chciałabym się wykazać brakiem obycia, ale… sporo egzemplarzy nadal jest w obiegu).

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: