Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Okulary szczęścia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
12 października 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Okulary szczęścia - ebook

My, ludzie Zachodu, jesteśmy nienasyceni, gdy chodzi o zalety, przyjaciół, zdrowie, miłość, wykształcenie, wyrażanie siebie, potrzebę uznania, wolność, pasję, rozrywki… Znaczy to, że częściej popadamy w chorobę przez pożądanie dóbr niematerialnych, niż pieniędzy czy władzy.

Za wszystkimi naszymi czynami, zachowaniami, pragnieniami i niechęciami kryje się umysł. Zdrowie psychiczne – lub jego brak – może dobroczynnie wpłynąć na każdy aspekt naszego życia albo go zrujnować. Dlatego tak ważne jest poznanie możliwości uporania się z zaburzeniami emocjonalnymi i adaptacyjnymi, przemiany w ludzi silniejszych i szczęśliwszych.

Praca Rafaela Santandreu bazuje na najnowszych trendach naukowych w psychologii i szeroko zakrojonych badaniach. Wartość jego książek polega na tym, że trudna problematyka zdrowia psychicznego przekazywana jest odbiorcom w taki sposób, by czytelnik mógł sam stosować w praktyce zasady higieny psychicznej.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0307-0
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Zawsze kiedy przystępuję do pisania przedmowy do jakiejś książki, przychodzi mi na myśl moja pierwsza monografia, traktująca o laparoskopii – nowej technice medycznej, w naszym kraju wówczas praktycznie nieznanej. Przedmową poprzedził ją mój ojciec.

Głównym powodem, który skłonił mnie do popularyzowania tej techniki, była liczba zabiegów, podczas których otwierano powłoki brzuszne tylko po to, by wyjaśnić przyczyny dolegliwości pacjenta. W znacznym procencie zabieg był niekonieczny, bo nic nie znajdowano. Rozpropagowanie laparoskopii wśród lekarzy w krótkim czasie wyznaczyło w naszej praktyce klinicznej linię demarkacyjną „przed” jej wprowadzeniem i „po”.

Od tamtej pory zdałem sobie sprawę z wagi upowszechniania nowych metod w leczeniu i ochronie zdrowia.

Ta książka, podobnie jak inne publikacje Rafaela Santandreu, pełni to właśnie zadanie, niezmiernie istotne dla medycyny i psychologii, wierzę zatem, że może być użyteczna nie tylko dla ogółu społeczeństwa, ale także dla środowiska lekarskiego.

Zacznę jednak od wyjaśnienia, w jaki sposób poznałem autora.

Przed kilkoma laty poddałem zabiegowi młodą pacjentkę – nazwijmy ją panią X – której matkę operowałem wcześniej, usuwając złośliwy guz jajnika. Matka przeszła bardzo agresywną chemioterapię i wygrała z rakiem, ale, jak przypuszczam, w świadomość córki wdrukował się obraz kochanej osoby cierpiącej wskutek komplikacji pooperacyjnych i ubocznych efektów leczenia.

Starałem się przekonać panią X, że jej przypadek nie ma nic wspólnego z przypadkiem matki, że jest łagodny, czego dowiodło badanie wycinka.

Jednak 48 godzin po operacji u pani X rozwinął się zespół ostrego brzucha. Wykluczyliśmy błąd w sztuce czy komplikacje pooperacyjne, ale pacjentka nadal odczuwała ból, któremu towarzyszyła dziwna niemożność przełknięcia jakiegokolwiek pokarmu. W rzeczywistości, jak przekonaliśmy się później, u pacjentki rozwinęło się zaburzenie psychiczne: lęk przed zabiegami medycznymi i przyjmowaniem pokarmów.

Przez pewien czas pozostawała ona w naszym szpitalu, irracjonalnie walcząc z procesem zdrowienia – nie jadła i nie pozwalała sobie pomóc.

W przebłysku rozsądku zdecydowała się jednak skonsultować telefonicznie z psychologiem, którego kiedyś poznała. Po czterdziestominutowej rozmowie jej stan zdecydowanie się poprawił. Psycholog, nie kto inny, jak autor tej książki, kontynuował terapię podczas kilku wizyt u przebywającej u nas pacjentki, która została następnie wypisana w przewidzianym terminie i w doskonałym stanie.

„Wszystko tkwi w umyśle” – ma zwyczaj mówić Rafael Santandreu. Ale bez wątpienia trzeba umieć dotykać klawiszy tego niewiarygodnego instrumentu, aby osiągać rezultaty tak szybkie i radykalne, jak w opisanym przypadku. Tak właśnie poznałem autora, a później – jego książki.

Bez najmniejszej wątpliwości – umysł kryje się za wszystkimi naszymi czynami, zachowaniami, pragnieniami i niechęciami. Zdrowie psychiczne – albo jego brak – może dobroczynnie wpłynąć na proces leczenia albo go zrujnować. To samo zachodzi w każdym aspekcie naszego życia. Dlatego tak ważne jest promowanie zdrowia emocjonalnego.

Praca Rafaela Santandreu bazuje na najnowszych trendach naukowych w psychologii i szeroko zakrojonych badaniach. Wartość jego książek polega na tym, że ta trudna problematyka przekazywana jest odbiorcom w taki sposób, by czytelnik mógł sam stosować w praktyce zasady higieny psychicznej, co w dzisiejszych czasach jest bardzo ważne dla nas wszystkich.

SANTIAGO DEXEUS, lekarz, członek honorowy
Królewskiej Katalońskiej Akademii Medycyny,

profesor Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie,

przewodniczący Hiszpańskiego Towarzystwa Cytologicznego,

odznaczony Creu de Sant JordiZanim rozpoczniemy

Mniej więcej rok temu dostałem e-mail od Juancha, dwudziestolatka z południa Hiszpanii, który opowiedział mi piękną historię o zwycięstwie nad chorobą. Od kilku lat czuł się źle, zdiagnozowano u niego chorobę afektywną dwubiegunową, schorzenie polegające na przemiennych okresach niekontrolowanej euforii i ostrej depresji. Miał nawet epizod psychotyczny. Lekarz faszerował go tabletkami, ale to nie dawało pożądanych rezultatów i nie pozwalało wytłumić objawów.

Przez przypadek wpadła mu w ręce moja poprzednia książka, Twój umysł na detoksie. Jak nie zatruwać sobie życia, i wtedy po raz pierwszy jasno zrozumiał, na czym polega jego problem. Czytał ją, zgłębiał, wracał do lektury. Postanowił zacząć stosować rady, które tam uporczywie powtarzałem. Po niewielu tygodniach odczuł znaczną poprawę, a po kilku miesiącach był praktycznie zdrowy.

Pewnego dnia odbyliśmy długą i poważną rozmowę przez telefon. Juancho znał moją książkę lepiej ode mnie! To człowiek ogromnie inteligentny i uzdolniony: jest malarzem i wróżę mu wspaniałą przyszłość, ale mógłby też zostać fantastycznym psychologiem.

Umówiliśmy się na kilka sesji terapeutycznych, żeby omówić jego przypadek, i mogłem stwierdzić, że ten młody człowiek miał już umysł mocny, giętki i pozytywny jak rzadko. Tak zakończyła się nasza praca.

Obecnie Juancho czuje się dobrze i jest bardzo szczęśliwy. Wprawdzie nadal przyjmuje leki na chorobę dwubiegunową, ale w minimalnych dawkach.

Wszyscy możemy dokonać podobnej przemiany w swoim życiu, w wielu przypadkach nawet bez pomocy psychologa. Jednak wymaga to dużego poświęcenia i wytrwałości. Za to nagroda jest wielka – będziemy znów cieszyć się życiem i pełnią naszych możliwości.

Zapraszam cię zatem, byś przeszedł tę samą drogę, co Juancho. Im więcej będzie wśród nas osób silnych i szczęśliwych, tym lepszy będzie świat, w którym żyjemy.Rozdział 1

Mistrzowie zmiany

We wrześniu 1918 roku wróciłem z wojny. Z sercem pełnym radości i orderem na piersi. Na wniosek moich żołnierzy, którymi dowodziłem w okopach Francji, przyznano mi najwyższe odznaczenie za zasługi bojowe.

Zanim zszedłem ze statku w Nowym Jorku, pośród girland i konfetti, poczułem, że moje nowe życie nie może być niczym innym, jak tylko pasmem zwycięstw, jak na polu bitwy. Miałem dwadzieścia dwa lata, a przede mną rysowała się świetlana przyszłość.

Wdrożyłem się do cywilnego życia i poczułem się tak silny, że w rekordowo krótkim czasie zdobyłem uprawnienia maklera giełdowego. A to był dopiero początek: w pierwszym roku pracy na Wall Street zarobiłem na prowizjach niewiarygodną kwotę 100000 dolarów. W 1919 roku 100000 dolarów to był majątek! Moje porady inwestycyjne były trafne, a pełen pokus wir życia Wall Street trzymał mnie w swych szponach i czarował.

Lecz wtedy właśnie zdarzyło się coś, na co wówczas nie zwróciłem większej uwagi, choć był to sygnał ostrzegawczy. Było to w dniu egzaminu, który miał rozszerzyć moją licencję maklera na cały kraj. Przygotowywałem się pilnie od trzech miesięcy, ale o mało nie oblałem z powodu złego samopoczucia. Jeśli gigantycznego kaca można nazwać złym samopoczuciem.

Po trzech miesiącach ciężkiego wkuwania, w wieczór przed egzaminem wybrałem się ze szwagrem na kielicha, i – nie zdając sobie nawet z tego sprawy – wróciłem nad ranem w pożałowania godnym stanie. Podczas egzaminu kojarzyłem odpowiedzi, ale bolała mnie głowa tak bardzo, że nie byłem w stanie pisać prosto w linijkach. Zdałem, ale ledwo-ledwo. To było pierwsze ostrzeżenie. Już wtedy piłem za dużo.

Mimo to jeszcze przez kilka lat szczęście mi sprzyjało. Pomyślność wesołych lat dwudziestych wydawała się tak niewzruszona i wspaniała jak perskie imperium Nabuchodonozora. Kupiłem sobie 150-metrowy apartament na Manhattanie i najdroższy samochód dostępny na rynku. Ale picie zajmowało coraz więcej miejsca w moim wartko płynącym życiu, w którym codziennością były szykowne lunche, wytworne przyjęcia i piękne kobiety, tańczące w rytm jazzu.

RÓWNIA POCHYŁA

Nie wiem dokładnie, kiedy mój sposób picia zmienił się w coś poważnego: piłem co wieczór i przez sporą część dnia, zaczynałem właściwie zaraz po śniadaniu. Kilku moich przyjaciół próbowało mnie ostrzegać, ale te rozmowy kończyły się zawsze przykrymi sprzeczkami. Relacje z żoną zaczęły się psuć.

W czasie następnych trzech czy czterech lat straciłem wszystko: pracę, mieszkanie, przyjaciół, zdrowie, szacunek do samego siebie i – prawie – moją żonę. Kiedy byłem skacowany, nie miałem siły zdobywać informacji na temat inwestycji, pijany zaś, w euforii obstawiałem katastrofalnie. Z naszego luksusowego mieszkania na Manhattanie przenieśliśmy się do pokoju u teściów, a od nich – na ulicę, bo nawet oni nie mogli znieść bijącego ode mnie odoru alkoholu.

Wynajęliśmy zatem nędzne mieszkanko w najgorszej części Bronxu, a moja żona zaczęła pracować jako sprzedawczyni, po dwanaście godzin dziennie. Kiedy wracała zmęczona z pracy, zastawała mnie pijanego, majaczącego o jakichś swoich obsesjach. Kiedy budziłem się rano, tak się trzęsłem, że musiałem wypić szklankę dżinu i poprawić pół tuzinem piw, żeby móc coś zjeść.

Pewnego dnia jeden z dawnych kolegów z pracy odwiedził mnie w domu.

– Bill, albo rzucisz picie, albo ono cię zabije. Przyjdź do mnie pracować. Byłeś świetnym maklerem, najlepszym, jakiego znałem. Czekam na ciebie jutro o dziewiątej. Razem damy radę.

Takiej właśnie szansy potrzebowałem! Po latach bez pracy wreszcie mogłem znów być sobą. Powziąłem postanowienie, że nigdy już nie wrócę do picia. I udało mi się! Dość miałem tego piekła. Ale w końcu tygodnia, w dniu wypłaty, przepuściłem wszystko na straszliwą pijatykę. Do domu wróciłem po czterech dniach, w brudnym garniturze, śmierdząc alkoholem i nie mając najmniejszego pojęcia, gdzie spędziłem ostatnie sto godzin.

Co, u diabła, się ze mną działo? Oszalałem? Gdzie się podziało moje mocne postanowienie? Najzwyczajniej nie wiedziałem. Ktoś postawił przede mną kieliszek, a ja go wypiłem.

Wszystkie próby rzucenia picia kończyły się przegraną w podobnym stylu. A potem nieopisane wyrzuty sumienia, strach i desperacja.

Organizm ludzki jest zdumiewający, bo wytrzymałem te codzienne męki jeszcze przez parę lat. Ponad siedem lat życia minęło mi na piciu ogromnych ilości alkoholu, bez pracy, na huśtawce od pijatyki do ciężkiego kaca. Miewałem potem przypływy rozpaczy, wtedy pragnąłem umrzeć. Kiedy budziłem się rano pogrążony w lęku i desperacji, wystawałem godzinami w oknie, zbierając siły, by rzucić się w dół i skończyć ze wszystkim. Potem sobą gardziłem za to, że jestem takim tchórzem.

Parę razy byłem na odwyku, ale to nie pomagało, okazywałem się beznadziejnym przypadkiem. Pewien ekspert stwierdził, że prawdopodobnie jestem jednym z tych przypadków alkoholizmu, które są nieuleczalne. Mój mózg reagował na alkohol w sposób szczególny, nie mogłem tego kontrolować.

Po ostatnim odwyku i powrocie do picia zdałem sobie sprawę, że niewiele mi życia zostało i prawie mnie to ucieszyło. W myślach pożegnałem się z żoną: kochałem ją. Ale nie mogłem już dłużej. Pogrążałem się. Alkohol był moim panem i władcą.

Niedługo później, podczas obchodów Dnia Zawieszenia Broni w 1934 roku, zdarzyło się coś, co miało zmienić na zawsze moje życie. Coś, co wystrzeliło mnie w „czwarty wymiar egzystencji”, jak teraz o tym mówię. Dowiedziałem się, co to spokój i szczęście: to sposób życia, które z biegiem czasu staje się coraz wspanialsze.

Pewnego dnia zadzwonił telefon. Po drugiej stronie był stary kompan od kielicha. Po chwili zauważyłem, że jest trzeźwy! Nie pamiętałem sytuacji, żeby jego przyjazd do Nowego Jorku obył się bez dobrej popijawy. Zdziwiłem się też, bo mówiono, że trafił do domu bez klamek z powodu demencji poalkoholowej. Powiedział, że do mnie wpadnie.

Otworzyłem drzwi, za nimi stał on. Ogolony. Promienny. Miał coś w oczach. W jakiś niewytłumaczalny sposób był inny. Co mu się stało?

NOWE ŻYCIE

Stało się to, że Bob, który w latach trzydziestych w Stanach Zjednoczonych założył ruch Anonimowych Alkoholików, definitywnie skończył z piciem, by jako kaznodzieja misji ewangelizacyjnej zawitać do domu naszego bohatera i ogłosić mu dobrą nowinę: „Ty też możesz się zmienić”. Obaj zapoczątkowali jedną z największych na świecie wspólnot działających dla dobra publicznego. Anonimowi Alkoholicy mają obecnie około 12 milionów członków w 180 krajach i uratowali życie większej liczbie ludzi niż jakikolwiek lek znany w medycynie.

Dlaczego wspominam o Anonimowych Alkoholikach w książce na temat psychologii? Dlatego, że ci mężczyźni i te kobiety stanowią najdonioślejszy przykład przemiany mentalnej, jaki kiedykolwiek się zdarzył, i niepodważalny dowód na to, że można się zmienić. Tak jak noc zmienia się w dzień!

Każdy, kto zetknął się z przypadkiem zaawansowanego alkoholizmu, wie, o czym mówię. To naprawdę trudny problem. To choroba, która zaburza życie w niewiarygodnym stopniu. Zanim pojawili się Anonimowi Alkoholicy, lekarze uważali przypadki zaawansowanego alkoholizmu za beznadziejne. Dowodzono nawet, że prawdopodobnie istnieje mechanizm alergiczny, który powoduje ich nieuleczalność. Osoby uzależnione tak jak Bill upadały raz za razem w najtragiczniejszy sposób. Na ogół doprowadzając się do śmierci w wyniku zatrzymania funkcji życiowych.

Anonimowi Alkoholicy, poprzez swój program intensywnego oddziaływania na funkcjonowanie umysłu, w ciągu osiemdziesięciu lat działalności wyleczyli miliony osób. Wyleczeni nie tylko uwalniają się od nałogu, ale też zyskują nową osobowość. Zmieniają się w ludzi silnych i szczęśliwych, spokojnych, obdarzonych wielką chęcią życia i tym samym blaskiem w oczach, który Bill odkrył wówczas u swojego przyjaciela.

Oto właśnie główne przesłanie tej książki: każdy z nas może się zmienić, to w radykalny sposób. Będziemy musieli uzbroić się w metodę i wykonać niemałą pracę, ale w nagrodę prawdopodobnie uda nam się zmienić swoje życie i wypracować nową osobowość.

Zniewolenie przez alkohol podobne jest do zniewolenia przez wyolbrzymione lęki czy depresję: nie pozwala na korzystanie z życia i ogranicza rozmaite możliwości.

Wiem jednak z mego doświadczenia w pracy psychologa, że uwolniwszy się z okowów nerwicy, każdy w końcu ukazuje się takim, jakim jest: wspaniałym człowiekiem, który niezmiernie ceni życie.

UTONĄĆ CZY SURFOWAĆ

Swoim młodszym pacjentom często przedstawiam pewien przykład, by pomóc im zrozumieć skalę zmiany, której dokonają. Wyjaśniam, że do tej pory byliśmy słabymi pływakami we wzburzonym, ciemnym, groźnym morzu. Nasza niewielka umiejętność pływania sprawia, że życie polega na próbach utrzymania się na powierzchni, zanurzaniu się, wynurzaniu na moment głowy, by zaczerpnąć powietrza, łykaniu mnóstwa słonej wody, krótko mówiąc, na nieustannej, niekończącej się walce.

Terapia ma na celu zmienienie nas w kogoś innego, ma sprawić, że zaczniemy żyć jak surfer, który w markowych okularach na nosie i ze szklaneczką daiquiri w dłoni ujeżdża fale, a słońce pieści mu twarz.

Dla wielu ludzi życie jest właśnie takie: jest czymś, nad czym panują i czym się cieszą. Kiedy rano spoglądają w niebo, pierwsze promienie słońca mówią im o rozkoszach egzystencji, o przyjemności płynącej z dobrego samopoczucia i zadowolenia, że jest się silnym i szczęśliwym.

Witaj na kursie osobistej przemiany: właśnie zaczynasz podążać drogą surfera.

W tym rozdziale dowiedzieliśmy się, że:

• Wielu ludzi całkowicie odmieniło swoje życie, jakby po nocy wstał dzień. Tysiące ludzi.

• A zatem – to jest możliwe!

• Istnieje sposób na to, by cieszyć się życiem prawie przez cały czas. Nauczmy się tego!Rozdział 2

Fundamenty przemiany

Pewien uczeń solennie medytował w swojej klasztornej celi. Po niedługim czasie, gdy tak siedział, zaczęło mu się wydawać, że tuż przed jego twarzą pająk opuszcza się na nitce i przestraszył się.

Ale sprawa na tym się nie skończyła: każdego dnia groźne stworzenie wracało, coraz większe i straszniejsze. Młodzieniec był tak wytrącony z równowagi, że udał się z tym problemem do swego mistrza. Powiedział mu, że planuje zaczaić się z nożem i zabić pająka podczas następnej medytacji. Mistrz doradził mu, by tego nie czynił, lecz podczas medytacji miał ze sobą kredę i kiedy pojawi się pająk, niech spróbuje narysować mu X na paskudnym, włochatym brzuchu.

Uczeń wrócił do celi. Kiedy pająk znów się pojawił, powstrzymał się od zaatakowania go i wypełnił dziwne polecenie mistrza. Gdy później opowiadał starcowi o swojej przygodzie, ten powiedział mu, by podniósł koszulę. Na brzuchu młodzieńca widniał znak X.

To zadziwiające, ale trzeba dostrzegać, że wszystkie problemy emocjonalne tkwią w naszym umyśle: nawet uzależnienia, jak alkoholizm czy nałóg tytoniowy. Jeśli dysponujemy kluczem do umysłu, wyzwolenie okaże się łatwe. Jednak zmiana musi dokonać się w nas samych, w naszym sposobie myślenia.

Czy jesteś na to gotowy? Na kolejnych stronach poznamy klucze do zmiany emocjonalnej. Skup się, bo jeśli pragniemy się zmienić, najważniejsze jest, abyśmy wiedzieli dokładnie, jak działa technika umocnienia umysłu. Wszyscy możemy się zmienić, ale to w dużej mierze zależy od tego, czy dobrze zrozumiemy te pierwsze akapity.

Na początek chciałbym przedstawić trzy osoby: Jaume, Karoline i Elenę. Jaume to młody człowiek, którego poznałem przed kilkoma laty w Barcelonie, kiedy właśnie założył fundację pod nazwą „Uśmiechy Bombaju”, by finansować sierociniec, który prowadził w tym mieście. Zaskoczyła mnie jego zwyczajność. Wyglądał i mówił jak każdy z nas – bez odrobiny pozy na świętoszka czy guru – po prostu był jednym z nas, ogarniętym „szaleństwem” udania się na drugi koniec świata, by ratować życie najuboższych dzieci.

Karoline poznałem przez jej przyjaciół. Więcej o niej dowiedziałem się z książki, którą napisała, Miłość zawsze jest tajemnicą. Karoline to zakonnica około siedemdziesiątki, szczupła, w zwykłym ubraniu i z szerokim uśmiechem. W latach sześćdziesiątych przyjechała do Chile i zamieszkała sama w dzielnicy ruder i baraków, miała 25 lat.

I wreszcie Elena – jedna z moich pacjentek. Dziewiętnastoletnia dziewczyna z kolczykiem w nosie i słodyczą w oczach. Elena zjawiła się w moim gabinecie dlatego, że była zbyt wrażliwa, i to właśnie mieliśmy zmienić!

DWA TYPY UMYSŁU

Wciąż mam świeżo w pamięci przypadek Eleny, studentki pielęgniarstwa, która przed paroma tygodniami próbowała popełnić samobójstwo. Jej matka była bardzo przejęta. Nasza rozmowa wyglądała tak:

– Eleno, dlaczego, u diabła, próbowałaś się zabić?

– Przechodzę kryzys, bo moje życie jest okropne. Matka ciągle mi zrzędzi, że nie sprzątam, nie pomagam… Studia są za ciężkie. A babcia jeszcze mnie ostatnio dobiła, bo wyprosiła mojego chłopaka z domu, więc poczułam, że już dłużej nie mogę – odpowiedziała z posępną miną.

Powróćmy do Jaume i Karoline. Jaume Sanllorente, który pracował jako dziennikarz w poważnym czasopiśmie ekonomicznym, pewnego lata wybrał się do Indii na dwutygodniowy urlop. Zwyczajna podróż zwyczajnego młodego człowieka: zwiedzanie Tadż Mahal, przejażdżka na grzbiecie słonia i różne inne atrakcje. Ale niedługo przed wyjazdem, kiedy wędrował ulicami Bombaju, los sprawił, że zatrzymał się przed ładnym budynkiem wyglądającym na szkołę. W rzeczywistości był to sierociniec, obciążony długami i zagrożony likwidacją. Po powrocie do Barcelony Jaume nie mógł przestać myśleć o tej czterdziestce dzieciaków, które znalazły się w poważnym niebezpieczeństwie: jeśli przechwyci je mafia, zostaną wysłane na ulicę, by się prostytuowały albo żebrały.

Coś skłoniło Jaume do porzucenia wszystkiego – sprzedał mieszkanie i zwolnił się z pracy – aby przeprowadzić się do Bombaju i pokierować tym sierocińcem. Od tej pory, już od ośmiu lat, Jaume mieszka w tym wielkim indyjskim mieście i działa w pomocy społecznej, obejmującej z roku na rok coraz więcej dzieci (www.sonrisasdebombay.org).

Jaume mówił mi wielokrotnie o poczuciu spełnienia, które odczuwa, pracując na rzecz innych, o serdeczności współpracowników, a wiem przecież, że mieszka tuż obok najuboższych slumsów świata. Opowiadał mi kiedyś, że w tych nędznych chałupach skleconych z blachy styka się z ludzkimi tragediami, z ciężko chorymi dziećmi zupełnie pozbawionymi opieki, mającymi zatem niewielkie szanse na przeżycie.

Ale tam, w upale, pośród chorób i brudu, w ubogich dzielnicach Bombaju, Jaume jest jednym z najszczęśliwszych facetów na świecie.

Karoline Mayer miała 25 lat, gdy wyjechała do Chile pracować wśród najuboższych. Teraz ma około siedemdziesiątki i nadal mieszka w tej samej dzielnicy baraków, gdzie zaczęła swą pracę jako zakonnica bezhabitowa.

W swojej książce Miłość zawsze jest tajemnicą Karoline opowiada, jak niedługo po przyjeździe do Santiago de Chile opuściła dom parafialny, by zamieszkać w baraku na trzech metrach kwadratowych. Nie tylko pozostałe siostry nie mogły zrozumieć jej postępowania, ale i cała diecezja. Dla niej było oczywiste, że chce mieszkać w takich samych warunkach jak ludzie, którym ma pomagać. W swojej książce Karoline dużo opowiada o tym maleńkim domku, do którego żywi szczególny sentyment.

Karoline upominała się o biednych w czasach dyktatury wojskowej, a teraz, po dziesięcioleciach walki, cieszy się w Chile uznaniem i szacunkiem. Nie szuka jednak poklasku, ale uśmiecha się i mówi, jak bardzo jest szczęśliwa, mogąc pomagać innym.

CO SPRAWIA, ŻE JESTEŚMY SILNI
ALBO SŁABI?

Przyjrzyjmy się z jednej strony Karoline i Jaume, a z drugiej – mojej młodej pacjentce.

Elena skarżyła się na „straszliwe” nieprzyjemności w domu, „przytłaczające” trudności na studiach. I rzeczywiście przez to cierpiała.

A teraz możemy zadać sobie pytanie, czym byłyby problemy Eleny dla Jaume i Karoline? Odpowiedź jest oczywista – prawie niczym. To prowadzi nas na właściwy trop w poszukiwaniu klucza do siły psychicznej.

Jak zaraz zobaczymy, my, ludzie, jesteśmy silni albo słabi w zależności od naszej filozofii życia, od naszych myśli, i to właśnie jest pierwsza lekcja naszego kursu przemiany. Myśli wyzwalają emocje: jeśli nauczysz się myśleć we właściwy sposób, nauczysz się inaczej odczuwać, to gwarantowane!

A zatem, jeśli chcemy się zmienić, musimy zdać sobie sprawę – i to bardzo poważnie – że nasze myśli są kluczem do wszystkiego. Do tego stopnia, że dziedzina psychologii, którą uprawiam, nazywa się „psychologią kognitywną”, czyli „psychologią myślenia”. W istocie, stać się silnym to nauczyć się przez cały czas kontrolować to, co mówisz samemu sobie.

My, ludzie, jesteśmy przede wszystkim istotami myślącymi. Naszym mózgiem przesiewamy całą rzeczywistość odbieraną przez zmysły. Jak powiedział Ramón de Campoamor, życie „jest jak kryształ, przez który patrzymy”, co jest nie tylko zgrabnym zdaniem, ale i niezmiernie istotną uwagą. Grecki filozof Epiktet sformułował to inaczej: „Nie to nas dotyka, co się nam zdarza, ale to, co mówimy sobie o tym, co się nam zdarza”.

Jaume i Karoline ukierunkowują swoje myślenie inaczej niż Elena, i to właśnie definiuje ich siłę. Dla tych dwojga własna niewygoda nie jest żadną przykrością godną uwagi, z pewnością też rozumieją, że wszyscy popełniamy błędy (tak, nawet rodzice i babcie). Jaume i Karoline mają ugruntowany pogląd, że będą cieszyć się życiem bez względu na okoliczności, niech się dzieje, co chce. I tak właśnie jest.

Dobra wiadomość jest taka, że kto z nas zacznie myśleć jak oni, stanie się równie silny. Tak właśnie zrobiła Elena.

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: