Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Operacja łódzka 1914. Najciekawsza batalia pierwszej wojny światowej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Operacja łódzka 1914. Najciekawsza batalia pierwszej wojny światowej - ebook

Wśród wielu wydarzeń Wielkiej Wojny operacja łódzka zajmuje miejsce szczególne. Wyróżnia się wśród innych batalii przede wszystkim swoim niezwykłym, manewrowym sposobem prowadzenia walki, zupełnie niepodobnym do charakteru ówczesnych bitew. W pierwszym jej okresie to Niemcy przeprowadzali finezyjne manewry, natomiast później to Rosjanie stawali na wyżynach myśli taktyczno-operacyjnej, zadziwiając mobilnością swoich jednostek.

 

Książka Korolkowa po raz pierwszy ukazała się w 1934 roku w Związku Sowieckim. To, czym się wyróżnia prezentowane dzieło, oprócz wielkiego uczucia jakim autor darzy w nim swoją (carską) armię i jej żołnierzy oraz żalu z powodu niewykorzystania kapitalnej okazji do rozgromienia Niemców, to zupełny brak wtrętów politycznych, choć książka wydana była w apogeum stalinowskiej propagandy.
Niniejsze wydanie zawiera następujące rozdziały:
- Przygotowania stron do operacji łódzkiej
- Krótka charakterystyka teatru działań wojennych
- Rozpoczęcie operacji przez Niemców
- Rozpoczęcia operacji przez Rosjan
- Kontrmanewr generała Ruzskiego
- Początek bitwy pod Łodzią
- Ciąg dalszy bitwy pod Łodzią
- Zakończenie bitwy pod Łodzią
- Początek końca operacji łódzkiej
- Zakończenie operacji łódzkiej

Oprócz niemal 260 stron tekstu, praca zawiera także 30 szczegółowych map.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7889-523-7
Rozmiar pliku: 5,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO

Operacja łódzka z 1914 r. jest zapomnianym wydarzeniem pierwszej wojny światowej. Na palcach jednej ręki można policzyć jej monografie w języku polskim, choć w całości rozgrywała się ona na naszym terytorium, na całkiem dużym jego skrawku z centrum koło Łodzi, ograniczonym od północy środkową Wisłą, a od południa Pilicą. Praktycznie wydano u nas tylko dwie pozycje na ten temat. W 1969 r. Władysław Bortnowski (zbieżność imienia i nazwiska ze słynnym generałem jest najzupełniej przypadkowa) wydał książkę pt. Ziemia łódzka w ogniu, której obszerną częścią jest drobiazgowy opis walk. Drugą pozycją jest króciutki szkic Andrzeja Adacha Bitwa o Łódź. Schlacht bei Lodz 1914. Przewodnik po polach bitew operacji łódzkiej.

Wśród wielu wydarzeń Wielkiej Wojny operacja łódzka zajmuje miejsce szczególne. Wyróżnia się wśród innych batalii przede wszystkim swoim niezwykłym, manewrowym sposobem prowadzenia walki, zupełnie niepodobnym do charakteru ówczesnych bitew. W pierwszym jej okresie to Niemcy przeprowadzali finezyjne manewry, natomiast później to Rosjanie stawali na wyżynach myśli taktyczno-operacyjnej, zadziwiając mobilnością swoich jednostek. Przyczyny stosowania takiej taktyki były dość proste. Po pierwsze równowaga sił oraz stosunkowo mała ilość artylerii i, co bardzo ważne, amunicji do niej, przynajmniej w porównaniu do warunków wojny pozycyjnej lat następnych, zmuszała do ruchu, prób obchodzenia flanek, okrążania, działania na tyłach, słowem radzenia sobie z przeciwnikiem inaczej niż prostym rzucaniem naprzód do frontalnego ataku olbrzymich mas z poprzedzającym to potężnym przygotowaniem ogniowym. Wpływ na to miał również fakt słabego przygotowania krajów Ententy do wojny pod względem materiałowym i organizacyjnym. Kilka miesięcy walk wystarczyło, żeby zapasy zaczęły się wyczerpywać, co dobitnie uświadomiono sobie już pod koniec 1914 r., m. in. w czasie operacji łódzkiej.

Po drugie zaś, stwierdzić należy, że na samym początku wojny nikt nie przewidywał jej późniejszego charakteru. Zgodne ze znanym powiedzeniem o generałach, którzy przygotowują się do wojen już prowadzonych, tak też i w tym przypadku rozpoczęto wojnę na dotychczasowych zasadach, tj. prowadzenia manewru, unikania starć frontalnych, szukania możliwości okrążenia przeciwnika, odcięcia jego tyłów. Nie do końca prawdą jest, że typowych wojen pozycyjnych nie było do tego czasu, gdyż ich zwiastunem była już wojna secesyjna i charakterystyczne dla tego typu walk olbrzymie straty Amerykanów po obu stronach, przewyższające straty żołnierzy tej nacji otrzymane we wszystkich następnych konfliktach, wliczając w to obie wojny światowe oraz wojnę w Wietnamie. Umknęło jednak to doświadczenie większości teoretykom i praktykom wojskowości przełomu wieków, tak jak nie zauważono możliwości nowych broni, w szczególności karabinów samopowtarzalnych i maszynowych, czego przykładem wysłanie żołnierzy francuskich na front w błękitnych mundurach, czyniących z nich tarcze strzelnicze dla Niemców. Nie jest to miejsce na tego typu rozważania, ale wspomnieć należy, że pod względem zmiany podejścia do techniki prowadzenia wojny Wielka Wojna z uwagi na swoją, nazwijmy to, innowacyjność była wydarzeniem szczególnym. Dość powiedzieć, że armie roku 1914 i roku 1918, to dwa zupełnie inne wojska pod każdym prawie względem.

W przypadku operacji łódzkiej 1914 roku jesteśmy właśnie w trakcie zmiany stylu prowadzenia działań wojennych. Manewr był jeszcze podstawą sierpniowej bitwy pod Tannenbergiem, tak samo jak kilkumiesięcznego sierpniowo-wrześniowego niemieckiego natarcia na Paryż. Wyścig do morza ustali zarys linii frontu na kilka lat, wycofanie się Rosjan z Polski w 1915 r. zrobi to samo na froncie wschodnim i przejdziemy do prawdziwej „wojny w okopach”. Niemniej w operacji łódzkiej jeszcze dominuje manewr, jak za czasów Fryderyka Wielkiego czy Napoleona. Okrążany okrąża okrążającego, sytuacja zmienia się z dnia na dzień, wszystko to w dodatku w warunkach zrywającej się łączności, kłopotów z zaopatrzeniem, służbami tyłowymi itp., których to drobiazgów nie szczędzi się nam w książce jako uzupełnienia opisu działań wojennych. Jednak nowe zasady walki już widać i sam Autor przy okazji zwraca uwagę, że na odcinku obejmującym północny kraniec Łodzi strony szybko nauczone zaledwie kilkudniowym doświadczeniem same z siebie zaczęły już umacniać pozycje do tego stopnia, że ich przełamanie nie było możliwe. Jak zdaje się sugerować Autor, nikt nie miał jeszcze pojęcia jak to zrobić. Tak samo Niemcy w ostatniej fazie operacji całkowicie zmienili taktykę i zamiast szybkiego wysyłania piechoty do szturmu, rozmiękczali obronę wielodniowym ostrzałem artyleryjskim. Na naszych oczach staje się coś, co za kilka miesięcy było już normą. Interesujące, że sam Autor dochodzi do wniosku, że walki, o których mowa w niniejszej publikacji, w zasadzie w ogóle nie powinny być stoczone i gdyby strony były świadome charakteru nowych czasów powinny były od razu przejść do wojny pozycyjnej i nosa nie wychylać z okopów. Na obszarze działań tu opisywanych smutnym symbolem przechodzenia do okropieństw wojny pozycyjnej był niemiecki atak gazowy pod Bolimowem, przeprowadzony zaledwie miesiąc po zakończeniu operacji łódzkiej.

Z ciekawostek być może zdziwi kogoś fakt bardzo dobrej oceny wystawionej przez rosyjskiego Autora społeczeństwu polskiemu, jako lojalnemu, pomocnemu i przychylnemu zaborcy rosyjskiemu i jego wojsku. Takie były jednak fakty. Październikowe wyzwolenie Łodzi spod parotygodniowej niemieckiej okupacji było witane ze szczególną radością. W niedzielę 1 listopada odbyły się nabożeństwa dziękczynne, a kilka tygodni później doszło do rozruchów antysemickich, gdyż Żydzi byli powszechnie uważani za niemieckich przyjaciół.

Ciekawostką jest też, że niemal ten sam obszar był widownią równie ważnego i niemalże identycznego ataku na skrzydło prącej na wschód armii (to jedyna różnica z operacją łódzką, gdzie tutaj Rosjanie nacierają na zachód), mowa oczywiście o bitwie nad Bzurą. Znawcy tej ostatniej znajdą wiele tych samych nazw wsi i miasteczek, które odgrywały później ważną rolę w polskiej wojnie obronnej. Tak samo jest to teren operacji wprawdzie niewykonanej z powodu dramatycznego braku sił i przewagi po stronie radzieckiej, ale planowanej, tj. ataku na skrzydło nacierającej Armii Czerwonej w zimie 1945 r. Stworzono wtedy pod dowództwem samego Heinricha Himmlera Grupę Armii Wisła, której jednym z pomysłów na prowadzenie walki było w zasadzie powtórzenie manewru 9. Armii generała Mackensena. Tę ciągłość niemieckiego myślenia operacyjnego można tłumaczyć cytowaną w książce radą Moltkego Starszego na wypadek groźby wtargnięcia Rosjan do Niemiec: „uderzyć na skrzydło”. Uwaga ta nie jest może zbyt odkrywcza, niemniej Autor kładzie ją u podstaw wspomnianego manewru niemieckiej 9. Armii, który w rezultacie doprowadził do operacji łódzkiej.

Przy okazji Autor rozprawia się z poglądem, że dzięki Rosjanom Anglicy i Francuzi nie przegrali wyścigu do morza na froncie francuskim. Według niego było wręcz przeciwnie: to Hindenburg swoim manewrem pozwolił na pozostawienie na froncie zachodnim wszystkich sił, które tam były, co oznacza, że operacja łódzka miała minimalny wpływ na działania na tamtym obszarze.

Skoro mowa o Autorze, to wyróżnia się on w kontekście wspomnianej na początku prawie kompletnej pustyni panującej w obszarze monografii dotyczących operacji łódzkiej, gdyż napisał on o tym znakomite i niezwykle drobiazgowe studium, dotychczas nieprzetłumaczone na język polski, które niniejszym oddajemy do rąk Czytelników. Ze względu właśnie na osobę Autora profesjonalizm tego opracowania jest absolutnie niepodważalny. Generał Georgij Karpowicz Korolkow bowiem to radziecki historyk wojskowości, który w czasie Wielkiej Wojny był m.in. dowódcą IV Korpusu Syberyjskiego, następnie ochotniczo wstąpił do Armii Czerwonej, gdzie został dowódcą dywizji, po wojnie natomiast m.in. pełnił funkcję wykładowcy Akademii Wojskowej im. Michaiła Frunzego. Pisał też książki o pierwszej wojnie światowej, jest autorem m. in. Operacji warszawsko-dęblińskiej, Bitwy pod Szawlami 1915 r. To, czym się wyróżnia niniejsze dzieło, oprócz wielkiego uczucia jakim Autor darzy w nim swoją (carską) armię i jej żołnierzy oraz żalu z powodu niewykorzystania kapitalnej okazji do pogromienia Niemców, to zupełny brak wtrętów politycznych, choć książka była wydana w roku 1934, w apogeum stalinowskiej propagandy i walki z własnym społeczeństwem. Z tym ostatnim wiąże się zresztą smutny epilog w postaci tragicznej śmierci Autora. Nastąpiła ona w wyniku operacji NKWD pod kryptonimem Wiosna, w wyniku której aresztowano i skazano, w tym wielu na śmierć, byłych oficerów armii carskiej. O Korolkowie wiadomo tylko, że został aresztowany i zmarł w Moskwie w roku 1936, można przypuszczać, że w więzieniu. Szczegóły jego śmierci nie są znane. Niniejsza książka jest jego ostatnim dziełem.

Ta smutna historia może być też przyczynkiem do czytania książki jeszcze pod innym kątem, jako ostatnich lat caratu oraz późniejszych zaledwie o kilka lat tragicznych losów głównych, rosyjskich aktorów operacji łódzkiej. I tak na przykład generał Mikołaj Ruzski, dowódca Frontu Północno-Zachodniego, w październiku 1918 r. został zasiekany szablami w Piatigorsku na Kaukazie, generał Siergiej Scheidemann, dowódca 2. Armii, mimo że dobrowolnie wstąpił do Armii Czerwonej, w 1918 r. został przez bolszewików aresztowany i ślad po nim zaginął, generał Paweł Rennenkampf, dowódca 1. Armii – rozstrzelany przez bolszewików w kwietniu 1918 r. w Piotrogrodzie, generał Leontij Sidorin, dowódca V Korpusu Syberyjskiego – rozstrzelany przez bolszewików w lutym 1918 r. Wielu też innych oficerów występujących w niniejszym opracowaniu podzieliło los swoich najwyższych dowódców.

I w taki oto sposób niniejsza drobiazgowa analiza operacji łódzkiej 1914 roku, zalecana w swoim czasie jako podręcznik dla elewów szkół wojskowych Armii Czerwonej, mówi nam więcej o tamtych czasach niż skłonni bylibyśmy przypuszczać. W wersji minimum jest to solidna porcja ważnych szczegółów, uzupełniona o przejrzyste mapki, które skutecznie chronią Czytelnika przed zagubieniem się w treści książki, wszystko to przeplatane niezwykle ciekawymi własnymi uwagami Autora, czynionymi z punktu widzenia teoretyka wojskowego i doświadczonego dowódcy polowego. Dla dociekliwych jest to świetny punkt wyjściowy do dalszych poszukiwań śladów Wielkiej Wojny, zarówno w dokumentach, jak i w terenie, nie tylko na obszarze łódzkim. Natomiast zainteresowani teorią wojskowości zobaczą w niej przede wszystkim ten niezwykle ciekawy moment, kiedy Wielka Wojna nieubłaganie przechodziła z okresu manewrowego do pozycyjnego. Co najważniejsze jednak, mający niewątpliwy talent literacki Korolkow potrafi przy tym utrzymywać Czytelnika w napięciu, prowadząc Go przez niezliczone fazy i wydarzenia tej arcyciekawej operacji, której koniecznie należy przywrócić właściwe jej miejsce w wojskowej historiografii. Obchodzona właśnie setna rocznica przeprowadzenia operacji łódzkiej jest po temu doskonałą okazją.

Dominik JednorowskiWSTĘP

Sukces październikowej ofensywy Rosjan na lewym brzegu Wisły (operacja warszawsko-dęblińska) Austriacy i Niemcy tłumaczyli przewagą sił rosyjskich armii i nie wątpili, że Rosjanie skorzystają z okazji i będą kontynuować natarcie aż do wejścia w granice prowincji poznańskiej i śląskiej. Taka inwazja groziła jednak nie tylko utratą i zniszczeniem tamtejszego przemysłu, lecz także stanowiła zagrożenie dla Krakowa i tyłów wojsk austriackich działających w Galicji. Odparcie tej ofensywy wymagało już teraz zatrzymania Rosjan i to za wszelką cenę. Austriackie dowództwo w osobie generała Conrada domagało się więc przerzucenia z frontu francuskiego kilku niemieckich korpusów, bez wsparcia których nie można było powstrzymać rosyjskiego natarcia. W tym czasie jednak niemieckie armie na froncie francuskim przygotowywały się do operacji w rejonie Ypres i generał Falkenhayn, nowy szef sztabu generalnego, który zastąpił feldmarszałka Moltkego, wolał zaryzykować na drugorzędnym teatrze działań wojennych, za jaki uważał front rosyjski, i nie zgodził się na przewiezienie niemieckich korpusów¹. W tej sytuacji więc przypomniano sobie radę Moltkego starszego: aby odeprzeć rosyjskie uderzenie należy wykonać atak ze skrzydła². Zgodnie z tą sugestią Ludendorff zaproponował wyprowadzenie uderzenia na prawe skrzydło nacierających rosyjskich armii, natomiast w celu zatrzymania ich od czoła Austriacy mieli utworzyć silny front obronny na odcinku Częstochowa-Kraków. Pomysł ten został zaakceptowany przez Falkenhayna i pozostawało tylko dogadać się z Conradem³. Porozumienie osiągnięto 4 listopada (22 października) i plan wyglądał następująco:

a) Conrad podjął się zadania powstrzymania od czoła rosyjskiej ofensywy, koncentrując w tym celu austriackie 1. i 4. Armie, domagał się jednak przy tym przekazania mu co najmniej pięciu niemieckich dywizji piechoty. Miały one w całości podlegać austriackiemu dowództwu, w zamian za co część austriackiej 2. Armii, przerzucanej z rejonu Karpat, miała zostać podporządkowana dowódcy tej niemieckiej grupy.

b) Hindenburg zobowiązał się do przeprowadzenia uderzenia z flanki po ześrodkowaniu niezbędnych sił nad Wisłą i Wartą.

c) Pozostałe armie austriackie i niemieckie otrzymały zadania obronne (mapa nr 1).

W tym czasie zakończono również reorganizację wojsk niemieckich na froncie rosyjskim. W jej wyniku od 1 listopada (19 października) dowództwo nad niemieckim Frontem Wschodnim przejął Hindenburg⁴, jego szefem sztabu pozostał Ludendorff, ponadto w Prusach Wschodnich pod dowództwem generała Belowa utworzono 8. Armię (sześć i pół dywizji piechoty oraz jedna dywizja kawalerii), zaś na lewym brzegu Wisły – 9. Armię generała Mackensena (dwanaście dywizji piechoty i pięć dywizji kawalerii)⁵. Ponieważ 3 listopada (21 października) stało się jasne, że rosyjskie 2. i 5. Armie zatrzymano tylko po to, aby przygotować je do dalszej ofensywy, Hindenburg, nie czekając na zakończenie konsultacji z Conradem, wydał zarządzenie o rozpoczęciu przegrupowania i przygotowaniu do flankowego uderzenia na Rosjan⁶.

Rosyjskie Naczelne Dowództwo, niewątpliwie przeceniając sukces odniesiony na lewym brzegu Wisły, w szybkim odwrocie wojsk niemieckich widziało oznakę ich rozbicia. Już przy pierwszych jaskółkach zbliżającego się powodzenia operacji warszawsko-dęblińskiej, poinformowało dowództwa angielskie i francuskie, że w ten sposób podejmuje kroki mające na celu wypełnienie zobowiązań konwencji francusko-rosyjskiej⁷. Teraz kiedy sukces stał się niepodważalnym faktem, Naczelne Dowództwo 2 listopada (20 października) wydało dyrektywę o zatrzymaniu 2. i 5. Armii celem przygotowania ofensywy w granice Niemiec⁸. Istota tej dyrektywy sprowadzała się do następujących kwestii:

a) 2., 5., 4. i 9. Armie, po rozwinięciu się na odcinku Uniejów-Przedbórz-ujście rzeki Nidy (mapa nr 1), mają przygotować się do natarcia na linię Koło-Oświęcim;

b) 10. i 1. Armie mają osiągnąć dolną Wisłę celem zabezpieczenia ofensywy z prawego skrzydła;

c) 3., 11. i 8. Armie ubezpieczają z lewej strony, starając się dojść do Karpat.

Ten pierwszy plan Naczelnego Dowództwa był wstępem do inwazji Niemiec. 2. i 5. Armie miały się na razie zatrzymać, a 4. i 9. Armie kontynuować walkę z austriacką 1. Armią i ścigać ją do wyznaczonej przez Naczelne Dowództwo rubieży, zaś 10. Armia miała wedrzeć się do Prus Wschodnich i osiągnąć swój cel przy wsparciu 1. Armii, natomiast 3. i 8. Armie miały odepchnąć przeciwnika i domknąć blokadę Przemyśla, której dalsze prowadzenie powierzono by 11. Armii.

W tym czasie do wojny po stronie austro-niemieckiej weszła Turcja. Było to rezultatem przede wszystkim polityki Niemiec, starających się otworzyć drogi dla transportu surowców przez Bułgarię i Turcję, a jednocześnie odciągnąć siły rosyjskie na nowy front kaukaski.

Tymczasem w armii rosyjskiej braki w jednostkach sięgały 50% stanu etatowego, zaczynano odczuwać braki w amunicji, szczególnie jeśli chodzi o pociski do lekkiej artylerii, wojska nie mogły się też doczekać uzupełnienia utraconych karabinów i dział. Istniejąca sytuacja wymagała więc szczególnej ostrożności i namysłu przy podejmowaniu decyzji o kontynuacji walki z państwami centralnymi. Naczelne Dowództwo rosyjskie znajdowało się jednak całkowicie pod wpływem francusko-rosyjskiej konwencji wojskowej i żądań sojuszników, wykonujących właśnie tzw. bieg ku morzu, do pomocy któremu trzeba było odciągnąć z frontu francuskiego na front rosyjski możliwie najwięcej sił niemieckich. Próbowano to osiągnąć właśnie drogą zdecydowanej ofensywy armii rosyjskich na Niemcy, w ogólnym kierunku na Berlin.

Wstępny plan Naczelnego Dowództwa nie odpowiadał jednak zamiarom sztabów Frontów, które również zaprezentowały swoje propozycje (mapa nr 1). Głównodowodzący Frontu Południowo-Zachodniego, generał Ruzski, zaproponował rozdzielenie armii na trzy Fronty:

1) Wschodniopruski – celem natarcia na dolną Wisłę,

2) Zachodni – celem natarcia od strony środkowej Wisły,

3) Południowo-Zachodni – celem natarcia w Galicji.

Wspierany z prawego skrzydła przez 1. Armię i z lewego – przez 9. Armię główne uderzenie miał wykonywać Front Południowo-Zachodni w składzie 2., 5. i 4. Armii, mając jako cel bliższy osiągnięcie linii Poznań-Nysa⁹.

Dowódca Frontu Południowo-Zachodniego generał Iwanow przedstawił opracowany przez swojego szefa sztabu generała Aleksiejewa plan, który wychodził naprzeciw dążeniom rosyjskiej dyplomacji, starającej się osiągnąć separatystyczny pokój z Austro-Węgrami¹⁰. Plan Aleksiejewa przewidywał przeprowadzenie głównego uderzenia na armie austriackie przez górną Wisłę w kierunku na Kraków przy pomocy zgrupowania złożonego z 5., 4. i 9. Armii¹¹. Swój projekt Aleksiejew poprzedził przy tym krytyczną analizą planów Naczelnego Dowództwa i generała Ruzskiego.

Prezentacja powyższych planów świadczyła o tym, że Naczelne Dowództwo nie miało autorytetu w kwestiach operacyjnych, a także ujawniła istniejące rozdźwięki w zamiarach operacyjnych Frontów. Naczelne Dowództwo uznało, że plany te nie odpowiadają sytuacji, w konsekwencji więc to jego wstępny plan przygotowawczy do następnej operacji, czyli inwazji rosyjskich armii na Niemcy, miał mimo wszystko zostać wprowadzony w życie.

Ówczesne położenie stron na froncie rosyjskim można w skrócie opisać następująco.

a) 10. Armia rosyjska (trzynaście dywizji piechoty i osiem dywizji kawalerii) odrzuciła 8. Armię niemiecką (dziewięć dywizji piechoty i jedna dywizja kawalerii) do granicy państwowej i przygotowywała się do kontynuacji natarcia (mapa nr 1);

b) 1. Armia rosyjska (osiem dywizji piechoty i trzy dywizje kawalerii) rozmieszczona była po obu brzegach Wisły na odcinku Ciechanów-Gostynin, mając przed sobą niemiecki korpus generała Zastrowa (dwie dywizje piechoty) i brygady Landwehry osłaniające granicę na obu brzegach Wisły;

c) 2. i 5. Armie (szesnaście dywizji piechoty i pięć dywizji kawalerii) zbliżały się do wyznaczonej im rubieży Uniejów-Przedbórz, utraciwszy wcześniej kontakt z niemiecką 9. Armią (czternaście dywizji piechoty, trzy dywizje kawalerii), znajdującą się nad Wartą od Sieradza do Częstochowy.

Wszystkie te armie wchodziły w skład Frontu Północno-Zachodniego (37 dywizji piechoty, 16 i pół dywizji kawalerii), co oznacza że mniej niż połowę wszystkich sił wyznaczono do przeprowadzenia głównego uderzenia. Wprawdzie Niemcy na tym froncie utrzymywały także znacząco mniejsze siły (33 dywizje piechoty, 4 dywizje kawalerii), niemniej zgrupowanie rosyjskich korpusów i tak było ciągle zbyt małe w stosunku do otrzymanego zadania. Zwracał na to uwagę Naczelnego Dowództwa generał Aleksiejew, domagając się w swoim planie przegrupowania sił.

Jeśli chodzi o armie Frontu Południowo-Zachodniego to:

a) 4. i 9. Armie (20 dywizji piechoty, 3 i pół dywizji kawalerii) miały pobić 1. Armię austriacką (11 dywizji piechoty, 3 dywizje kawalerii), a następnie dojść do zaplanowanej przez Naczelne Dowództwo rubieży;

b) 3., 11. i 8. Armie rosyjskie kontynuowały trwającą już prawie cały miesiąc walkę z 4., 3. i 2. Armiami austriackimi (26 dywizji piechoty, 6 dywizji kawalerii).

Tak więc Front Południowo-Zachodni (43 dywizje piechoty, 10 i pół dywizji kawalerii) rozporządzał siłami większymi niż Front Północno-Zachodni, był także silniejszy od Austriaków (37 dywizji piechoty, 9 dywizji kawalerii).

Najogólniej rzecz biorąc, siły rosyjskie przewyższały siły austro-niemieckie, ale ci ostatni mieli inną istotną przewagę – przechwytywali wszystkie rosyjskie radiogramy i szybko je rozszyfrowywali, co oznacza że znali położenie prawie każdego korpusu rosyjskiego oraz orientowali się w zadaniach rosyjskich armii¹². Natomiast rosyjskie dowództwo musiało zadowalać się tylko informacjami wywiadowczymi, które w praktyce zawsze były niekompletne, a często też spóźnione.

Porównując plany kontynuacji działań opracowane przez obie strony można zauważyć, co następuje:

1) Austriacy i Niemcy byli świadomi przewagi sił rosyjskich, oczekiwali ich natarcia na lewym brzegu Wisły i aby mu przeciwdziałać opracowali kombinowany plan – zatrzymać Rosjan na linii Warty i jednocześnie wykonać uderzenie ze skrzydła od strony Torunia. U podstaw ich działań leżał więc manewr. W tym celu na odcinku Toruń-Kraków zamierzano rozmieścić 9. Armię niemiecką oraz 1., 4. i część 2. Armii austriackich. Ten odcinek staje się głównym, a pozostały front otrzymuje zadania obronne.

2) Armia rosyjska stara się nacierać na całej długości frontu, ale główne uderzenie na Niemców zamierza przeprowadzić na odcinku Sieradz-Częstochowa.

3) Austriacy i Niemcy mają jeden odcinek o decydującym znaczeniu i starają się skoncentrować na nim możliwie najwięcej sił, podczas gdy Rosjanie, przygotowując równoczesne natarcia w Prusach Wschodnich, na lewym brzegu Wisły i w Galicji, niemal równomiernie rozmieszczają swoje siły i nie tworzą silnej pięści na kierunku głównym.

Z powyższego można wywnioskować, że Austriacy i Niemcy dostosowywali swoje zamiary do tworzącej się sytuacji i dlatego ich plan miał charakter racjonalny, czyli przewidywał konkretny cel w postaci powstrzymania rosyjskiej ofensywy i zdobycia tym samym czasu dla obiecanego przez Falkenhayna przerzucenia kilku korpusów z frontu francuskiego. Na razie Falkenhayn skierował na wschód jedynie pięć dywizji kawalerii. Rosyjskie Naczelne Dowództwo nie miało natomiast konkretnego celu i wyznaczało niezbyt jasne zadanie, jakim była inwazja Niemiec. Brało ono w tym wszystkim pod uwagę tradycyjną cechę niemieckiej polityki, tj. prowadzić wojnę na cudzym terytorium, chroniąc swoje ziemie od okropności najazdu przeciwnika. W opinii Naczelnego Dowództwa przeniesienie wojny na terytorium Niemiec oznaczało zmuszenie ich do zdjęcia znacznych sił z frontu francuskiego, gdzie Anglicy i Francuzi zyskaliby przewagę i mogli szybko wykonać działania mające na celu przybliżenie końca wojny. W tym sensie główny zamysł Naczelnego Dowództwa miał pewne racjonalne podstawy, ale w ówczesnej sytuacji jego zamiary nie mogły zostać spełnione. Aby wykonać silne uderzenie, a tylko takie mogło zmusić Niemców do rozpoczęcia przerzucania sił, należało dokładnie określić główny kierunek i zebrać w tym miejscu duże siły, natomiast na całym pozostałym froncie ograniczyć się do obrony, ewentualnie rozwijać powodzenie na odcinkach sąsiadujących z głównym. Zamiast tego jednak Naczelne Dowództwo zdecydowało się nacierać na całym froncie, a główne uderzenie zaplanować jako osiągnięcie długiej na 200 km linii. Zamiast więc pięści było rozproszenie sił. Ponadto już dawały o sobie znać:

1) braki w uzbrojeniu, ponieważ fabryki nie nadążały z produkcją mającą zastąpić utracony sprzęt;

2) niedobór wyszkolonych uzupełnień, w wyniku czego oddziały miesiącami pozostawały niekompletne;

3) brak amunicji, bez której nie da się przecież odnieść sukcesu.

W ten sposób bez broni, bez ludzi i bez amunicji Naczelne Dowództwo zamierzało przeprowadzić operację, która w przypadku sukcesu mogłaby skrócić wojnę, stawiając Niemcy w krytycznym położeniu kraju atakowanego jednocześnie z dwóch stron. Z tego co powiedziano wyżej wynika jednak, że do czasu likwidacji wszystkich widocznych już braków w zaopatrzeniu armii w broń, amunicję i ludzi, kształtująca się sytuacja nie pozwalała na wykonanie tak poważnego przedsięwzięcia. Mimo to, w związku z prośbami wyrażanymi przez wojskowych przedstawicieli Anglików i Francuzów, Naczelne Dowództwo spieszyło się z przeprowadzeniem działań, planując ich początek już na 11, najpóźniej 12 listopada (29 i 30 października). Tymczasem ze swojej strony Austriacy i Niemcy liczyli na zakończenie do wieczora 16 (3) listopada swoich przygotowań związanych z przegrupowaniem wojsk, a więc mogli rozpoczynać operację nie wcześniej niż 17 (4) listopada, tym samym jakby zostawiali Rosjanom kilka dni na działania, mogące całkowicie ujawnić ich plany. Niemcy zresztą mogli sobie w pełni pozwolić na taką zwłokę, ponieważ podczas swojego odwrotu gruntownie zniszczyli zarówno linie kolejowe, jak i szosy i tym samym skazali nacierające armie, nazywane „walcem parowym”, na borykanie się z wielkimi trudnościami w przesuwaniu wojsk i w ich zaopatrywaniu na przestrzeni ponad 130-140 km od stacji wyładunkowych. Z drugiej strony dążenie rosyjskiego Naczelnego Dowództwa do jak najszybszego rozpoczęcia operacji tłumaczono obawą o możliwość zmiany korzystnej sytuacji, gdyż Niemcy i Austriacy, opierając się na dobrze rozwiniętej sieci linii kolejowych, mogli szybko się przegrupować i stworzyć warunki pomyślne dla siebie, a niekorzystne dla Rosjan.

Takie były przesłanki towarzyszące przygotowywaniu nowej operacji. Austriacy i Niemcy zamierzali powstrzymać ofensywę rosyjskich mas od czoła i wykonać silne uderzenie ze skrzydła, a Rosjanie liczyli, że wraz z wdarciem się w granice Niemiec postawią ich w ciężkim położeniu i w ten sposób przyspieszą zakończenie wojny.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: