Osobliwość a przedsiębiorczość - ebook
Osobliwość a przedsiębiorczość - ebook
To nowy projekt, nawiązujący do działalności edukacyjnej jego pomysłodawców: Roberta Kroola i Jarosława Sikory, skierowany do licealistów i studentów.
Twórcy są przekonani, że oprócz wiedzy i sprawności merytorycznej obecnie coraz większe znaczenie odgrywają umiejętności praktyczne.Dlatego projekt LifeSkills to nie tylko seria książek, ale i intensywny program szkoleniowy.
Projekt LifeSkills kształtuje u przyszłych liderów społeczności cztery grupy kompetencji:
1. Pomysłowość, a twórczość i przedsiębiorczość,
2. Logika, a przenikliwość i czujność,
3. Samodzielność, a współdziałanie,
4. Komunikacja a erystyka, dialektyka i retoryka.
W prestiżowych rankingach magazynu „ThinkTank” (badania wsparte danymi z Instytutu Monitorowania Mediów oraz firmy Google) od lat uznawany za jednego z najbardziej cenionych doradców biznesowych w Polsce. Biegły sądowy z zakresu reorganizacji i restrukturyzacji oraz strategii i oceny ryzyk prowadzenia przedsiębiorstw.
Autor siedmiu książek, w tym bestsellerów Wolni i zniewoleni oraz Standardy Kierowania Zespołem Handlowym.
Ma za sobą 25 lat doświadczeń w prowadzeniu własnych firm oraz coachingu, przeszkolił ponad 500 tysięcy specjalistów i menedżerów. Pomysłodawca opartej na wolontariacie, ogólnopolskiej akcji społecznej skierowanej do młodzieży, promującej wiedzę o przedsiębiorczości – Projekt 21; współtwórca programu rozwoju talentów High Flyer. Od wielu lat związany z edukacją profesjonalną młodzieży i rodziców; jako tutor wskazuje obszary wspólne dla działalności rodzicielskiej i menedżerskiej. Autor szeregu programów edukacyjnych. www.krool.org
U jednych Robert Krool budzi niepokój, a innych budzi ze snu. Należy do najbardziej wpływowych doradców biznesowych w Polsce, co potwierdzają nie tylko rankingi, ale i jego „osobliwe” publikacje, które biją po oczach logiką, rzadko współcześnie spotykaną. – dr Adam Mokrysz, członek zarządu Grupy Mokate
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63773-82-3 |
Rozmiar pliku: | 603 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Entuzjastyczne przyjęcie Projektu 21 (www.projekt21.eu) wymyślonego przez Roberta Kroola uzmysłowiło nam wszystkim, że wiedza na temat przedsiębiorczości jest dobrem deficytowym. Początkujący przedsiębiorca czy student koncentruje się głównie na naśladowaniu znanych przedsiębiorców. Lub gorzej, koncentruje się na ich dorobku. To prowadzi donikąd. Osobowości nie można naśladować. Inspirowanie się czyjąś przedsiębiorczością oznacza zupełnie coś innego. Przedsiębiorczość zdaniem Kroola zakłada testowanie własnych pomysłów, ich różnych wariantów, a nawet modeli biznesowych. To wnioski zdobyte na drodze do osiągania własnych efektów, ale też i doznawanych porażek. Prawdziwie autorskiej drogi. Naśladowanie innych w biznesie sprawdza się… rzadko.
W książce tej czytelnika z pewnością zaintrygują kwestie osobliwości i przedsiębiorczości. Jeśli chodzi o pierwsze pojęcie Robert Krool nie odwołuje się do dziedziny współczesnych mediów, gdzie ta czy inna osoba stanowi medialną osobliwość (rozumianą jako dziwactwo). Przywołując je na karty swej książki nawiązuje do astronomii, gdzie osobliwość oznacza obszar, w którym przyspieszenie grawitacyjne lub gęstość materii osiągają nieskończone wartości. Według fizyków osobliwość powinna istnieć na początku Wielkiego Wybuchu, który najpewniej dał początek Wszechświatowi, jaki dziś znamy. To właśnie nas interesuje: Co było na początku?, Co musi się stać, jakie muszą zostać spełnione warunki, aby nastąpił wielki wybuch w naszym życiu?, Co musi się stać, aby wszystko mogło się zmienić?, Aby wszystko mogło się stać na nowo? Odpowiedzi będą zaskakujące. Gdyż wiele z tych spraw oscyluje wokół realnych w naszym społeczeństwie „czarnych dziur” na tle wiedzy. Zdaniem autora dziś ludzie zamiast wiedzy wybierają opinie i poglądy.
Druga kwestia to przedsiębiorczość. Robert Krool interpretuję ją w sposób najszerszy z możliwych: jako otwartą postawę wobec życia. Przyjąwszy takie podejście możemy odnosić sukcesy na wszelkich polach, a biznes jest tylko jednym z nich. W jaki sposób pobudzać w sobie przenikliwość? Jak cieszyć się pomysłowością? Czy warto czujność uczynić swoim celem i dlaczego należy unikać uśpienia? Robert twierdzi, że warto na takie pytania odpowiadać. Bo przedsiębiorczość to sensowna droga do samorealizacji.
Niniejsza książka jest zbiorem intelektualnych inspiracji skierowanych przede wszystkim do tych, którzy się zastanawiają. Do tych, którzy nie zdecydowali jeszcze czy rozpocząć samodzielną działalność gospodarczą, czy nie, i nadal tkwią w korporacjach lub na uczelniach. Zawarte w niej przemyślenia mogą być przydatne również tym, którzy decyzję już podjęli, ale dopiero rozpoczęli wędrówkę na drodze do samorealizacji w biznesie, sporcie, edukacji, opiece zdrowotnej lub w wolnych zawodach.
Zapraszam czytelników do krainy prawdziwego rozwoju. Znajdziecie tu wiele praktycznych pomysłów, nadających się do natychmiastowego zastosowania. Ale jeszcze istotniejsze jest, że książka pomaga w zrozumieniu zasad rządzących światem przedsiębiorczości i w nim obowiązujących oraz nieoczywistych relacji międzyludzkich. Dzięki doświadczeniu autora (Robert jest w przededniu jubileuszu 25 lat działalności na własny rachunek) będziecie lepiej przygotowani do starcia z rzeczywistością.
dr n. med. Jarosław Sikora
lekarz i przedsiębiorca,
twórca Kursu Sikory
– Matura Wysokich Lotów
Warszawa, listopad 2012Od autora
Wielu z nas prowadzi ograniczone życie
nie dlatego, że musimy, ale dlatego,
iż wydaje nam się, że nie mamy
innego wyjścia…
Wolfgang Amadeusz Mozart całe życie uciekał przed wierzycielami. Grisza Perelman rozwiązał hipotezę Poincarégo, jedno z większych wyzwań matematycznych. I tyle. Poza tym jest odludkiem. Nie pracuje, mieszka z matką w klitce w Petersburgu i podobno z nikim się nie kontaktuje. Nie chce nawet przyjąć miliona dolarów nagrody za swoje dokonanie. Nie odpowiada na oferty pracy z całego świata. Wielu wybitnych sportowców nie jest w stanie sklecić jednego zdania, i gdyby nie sport zostaliby uznani za lokalnych półgłówków. Poznałem setki pracowników naukowych, akademickich, którzy szczycili się bardzo wysokim wynikiem w testach na inteligencję (przynależnością do Mensy itp.) lub ogromną wiedzą w obranej dziedzinie akademickiej, jednak okazali się ludźmi całkowicie bezradnymi zawodowo, a nierzadko i życiowo. Wielu z nich pozostaje zupełnie ślepymi na nadarzające się okazje, dające możliwość rzeczywistego wykorzystania lub zagospodarowania wiedzy, jaką dysponują. Że o zrealizowaniu marzeń nie wspomnę…
A przedsiębiorca? To nie asekurant i miłośnik ciepłych posadek, pozbawiony młodzieńczego entuzjazmu. To godny uwagi człowiek z pasją, niestandardowy oryginał, chodzący po swojemu i dopinający swego. Jak pionier, który nie zamierza iść wydeptanym szlakiem i przeciera zupełnie nową, lepszą drogę! Stereotyp przedsiębiorcy-dziadka leśnego, zgodnie z którym ma on tylko cele i pasje ekonomiczne, przypomina nieodparcie tragikomiczną postać Charlesa Duella. Ów słynny szef Biura Patentów i Znaków Towarowych USA w 1899 roku złożył wniosek o likwidację swojego urzędu i uzasadnił to stwierdzeniem: „Wszystko, co można wynaleźć, jest już wynalezione”.
Teoria, że przedsiębiorczość to domena ekonomii i biznesu jest tak samo błędna, jak – nie tak odległa – wiara obywateli Świętego Cesarstwa Rzymskiego, że Ziemia jest płaska. Zakładanie własnego biznesu, działalność gospodarcza to po prostu pewne formy prawne, narzędzia podatkowe, którym trzeba sprostać, by realizować cele zawodowe i wykonywać pracę. Dziś cele zawodowe wyznacza sobie prawie każdy – to już powszechny standard. Czego brakuje ludziom zastanawiającym się nad swoją pracą i życiem? Długofalowego stawiania sobie celów osobistych, rodzinnych (inwestycje w siebie, otoczenie, dzieci itd.), a także planowania spraw związanych z pragnieniami serca, duszy oraz potrzebami intelektu i ciała.
Wskazując na „przedsiębiorczość”, mówiąc i pisząc na ten temat zachęcam do czegoś większego, szerszego i głębszego! Do bycia sobą, a nie człowiekiem, jakiego chcą z nas zrobić inni, lub już zrobili, za naszym cichym przyzwoleniem. Wskazuję: zrób ze swego życia dzieło sztuki! Uczyń to jednak po swojemu: jako specjalistka, ogrodniczka, czy mistrzyni kuchni, menedżer, naukowiec, społecznik, artysta, budowlaniec, pisarka, polityk, wykładowca, hydraulik lub sportowiec. Jako biznesmen też, niekoniecznie ograniczając się do celów ekonomicznych! Bycie dobrym w tym, co się czyni, cokolwiek by to było, jest kluczowe. I jednocześnie bardzo dalekie od stania się ekonomicznym klonem przedsiębiorczych teorii rodem z lamusa.
Jeśli jednak jesteś przekonany, że geny kontrolują twoje życie i myślisz, że nie masz wpływu na to, jakimi genami obdarzono cię przy poczęciu, masz niezłą wymówkę, by uważać się za ofiarę dziedziczności. Status ofiary, to superpozycja dla wielu z nas. Jeśli zaś nie genetyka jest przyczyną marnego losu, to można sięgnąć po religię, twierdząc: „Wszystko w rękach Boga” albo: „Będzie, jak Bóg da”! Tudzież ewentualnie: „Ja łażę, jak Jezus każe…”. Świat jest przepełniony ludźmi żyjącymi w ciągłym strachu, iż pewnego niespodziewanego dnia ich własne geny lub ich dobrotliwy ojciec Bóg, zwrócą się przeciwko nim. Wielu wierzy, że są zegarowymi bombami lub grzesznikami przez urodzenie. Pełni niepewności czekają aż zostaną pokarani nowotworem lub inną chorobą, podobnie jak zdarzyło się to ich matkom, ojcom, braciom czy siostrom. Do tego dochodzi jeszcze wiara w przeznaczenie i przypisywanie minionym zdarzeniom jedynej słusznej strategii – z góry ustalonego ich sensu i porządku. Czy próbują zrobić to samo wobec przyszłych wydarzeń? No właśnie…. A nieporozumienie z korelacją i przyczynowością zaczyna się już podczas debaty o faktycznej przyczynie, która spowodowała na przykład chorobę, jakieś zdarzenie lub wypadek. Bo zupełnie czym innym jest korelacja zdarzenia z innym zdarzeniem. W tym drugim przypadku nie ma mowy o sile kontrolującej. Tylko o sprawie skorelowanej! Zastanów się więc dobrze: kogo słuchasz? I odpowiedz sobie szczerze. Wiedz przy tym, że wylądujesz nie gdzie indziej, ale blisko tego, kogo słuchasz. Jeśli jest to ofiara lub fanatyk jakiejś ideologii, upodobnisz się do niego. Staniesz się taki jak on. Zadaj sobie więc pytania: „Gdzie chcę być? Jakim człowiekiem chcę być? Jakim fachowcem w przyszłości?”. I podkreślam: możesz BYĆ, chciej BYĆ i już startuj w upragnionym kierunku, by rozwinąć się w pełni i iść swoją drogą.
Przyznaję otwarcie, że jestem bardzo wyczulony na stwierdzenia typu: „To jest niemożliwe!”. Historia naszej cywilizacji potwierdza, że zwolennicy „niemożliwego”, ci sprzed 100, 15, a nawet pięciu lat, współcześnie mogliby obchodzić święto swej ignorancji czy raczej arogancji. Przypomnijmy lorda Kelvina. Ten bardzo mądry, znany i poważany fizyk, matematyk, przyrodnik, był przyzwyczajony do autorytatywnego informowania otoczenia o swoim geniuszu. Pod koniec XIX wieku stwierdził w sposób bardzo jasny: „Maszyny latające cięższe od powietrza są po prostu niemożliwe do skonstruowania”. Nie minęło nawet 10 lat i poważany naukowiec zobaczył na własne oczy całkowitą klęskę swoich poglądów, którą zafundowali mu bracia Wright. Czy to koniec kompromitacji Kelvina? Nie. Niezrażony jedną porażką, w dalszym ciągu histerycznie informował wszystkich o swoich mądrościach. Stwierdził między innymi, że „promienie Roentgena jakoby prześwietlające ciało są najzwyklejszą mistyfikacją”. Finał sprawy znacie. Nigdy zatem nie mów „nigdy”; nigdy nie mów „niemożliwe”. Inaczej zbudujesz tylko żałosny pomnik własnej arogancji.
Ta ostatnia, jak sam zaobserwowałem, maleje nie wraz z wiekiem, ale z doświadczeniem i rozwojem człowieka. Na ten przykład w szkole nauczono nas niewielu potrzebnych rzeczy. Natomiast wielu niepotrzebnych, które potem w dalszym życiu stają się balastem. Wpajano w nas między innymi, że dzięki ciężkiej pracy można zajść daleko, stać się niezależnym, mądrym oraz bogatym. Wynikałoby z tego, że najbogatsi i najszczęśliwsi ludzie to górnicy, hutnicy, strażacy i policjanci…
W naszych, obowiązkowych, szkołach uczy się wszystkiego tego, co tak naprawdę w ogóle nie przydaje się w życiu. Czy przydaje się biegła znajomość anatomii pantofelka? Czy potrzebna jest znajomość budowy morszczynu pęcherzykowatego? A może świat zbawi nasza wiedza na temat chełbi modrej? Dla niewtajemniczonych, chełbia to krążkopław z typu parzydełkowców. Tego można się dowiedzieć w polskiej szkole i wielu innych rzeczy.
Jednocześnie w szkole boleśnie brakuje przedmiotów, dzięki którym można byłoby uczyć się podstawowych umiejętności: psychologii sukcesu i porażki, budowania szczęśliwych duchowo związków, planowania dobrobytu w życiu i osiągnięcia pomyślności w pracy zawodowej. Dlatego wielu dorosłym brakuje przedsiębiorczości i przenikliwości w myśleniu o swoim życiu. Zaś cwaniactwo i podejrzliwość, w niektórych środowiskach powszechne, to kiepskie substytuty tych cech. Natomiast obwoływanie inteligencji, w tym wskaźnika IQ, wszechmogącym sprawcą sukcesu, należy do najbardziej głupich przekonań, z jakimi się spotkałem. Świat zachodni ma już za sobą epokę bezkrytycznego zaufania do testów IQ i wiary w to, że wartość umysłu człowieka da się ustalić tak samo łatwo, jak obwód w pasie, wagę ciała lub jego temperaturę. W naszej części UE jednak przeciętny obywatel dalej uważa, że dobre stopnie (potwierdzające wysoki IQ!) oraz wzorowe zachowanie, w tym poddaństwo wobec kieratu pedagogów, stanowią szansę na udane życie. Ale czy zdobycie wiedzy z jakiegoś zakresu, zdanie egzaminów jest równorzędne z umiejętnością wymyślenia i wykonania czegoś samemu?
Właśnie to pytanie zadaję sobie od blisko 30 lat. Moje obserwacje, refleksje i wnioski mogą czasami wydawać się dziwne. Wynika to z faktu, że orędowane przez wielu „podążanie do źródła” rozumiem konkretnie jako: podążanie pod prąd! To przeświadczenie nie opuszcza mnie od lat. Patrzę dookoła i co widzę? Że, za wspólne pieniądze, kształcimy i certyfikujemy ludzi, którzy potem (często do końca życia) drepczą w miejscu. Wreszcie wydeptują sobie w ziemi dziurę, z której nawet nie widać ich głów. Z takiej perspektywy nigdy nie zobaczą słońca, ale ciągle widzą dno. Zgodnie z zasadami komuny i biedy, nie działa się systemowo na korzyść ludzi ambitnych i pełnych inicjatywy. Przeciwnie, wychowuje się stada przeciętniaków, myślących zgodnie z uczelnianą lub kulturową doktryną, a nierzadko i nieudaczników, którzy jak lemingi mają w sobie instynkt samobójstwa. Lub zwyczajnie autodestrukcji. Zamiast budować, ciągle burzą. Dzieło innych? Czasem tak, ale przede wszystkim kastrują samych siebie… A to z radości tworzenia, a to z satysfakcji życiowej. Jak im się to udaje? To proste. Są w tym kierunku wyszkoleni!
Jednak jeśli jesteś tego wszystkiego świadom, możesz zacząć się realizować. Nieważne ile masz lat. W każdym okresie życia możesz rozpocząć swoją drogę osobistej przedsiębiorczości, określić swój styl życia i znaleźć pomysł na siebie. Początkiem tej drogi są zawsze zwykłe marzenia. Reszta to już ich konsekwencje… Może nie zdążysz zrobić wszystkiego, ważne, że zaczniesz robić to, czego nie będziesz później żałował.
Jest to twoja podróż ku osobistej satysfakcji i własnym korzyściom, która nigdy się nie kończy. Bo prawdziwym celem jest podróż, a nie jej finał.
Nie warto łudzić się, że na swojej drodze napotkamy człowieka, który da nam wszystko, co jest nam potrzebne i czego pragniemy. Takich osób nie ma. A właściwie jest jedna – każdy z nas może być dla siebie takim człowiekiem. Nie oszukujmy się jednak – nie ma to nic wspólnego z czarami, którymi można naprawić świat. Współcześnie wiara w możliwości człowieka została zastąpiona tzw. wiarą w absolut. Jednak, w dużym uproszczeniu, Wszechmogący i Wolność to dwa przeciwstawne sobie pojęcia. To Wolność – a nie co innego lub ktoś inny – jest najwyższą wartością dla człowieka. I przyznaję, że nie podziwiam przedsiębiorczości ideologów, kapłanów oraz innych oszołomów kreujących intelektualnie mocno podejrzane wizje i wartości.
Jak zresztą można im uwierzyć? Wszelkie wierzenia tego rodzaju oparte są na szczuciu jednych ludzi przeciwko drugim. Tak rzadko zdarzają się myśliciele, których stać na takie stwierdzenia, jak Grahama Greene’a: „Jako katolik dziękuję Bogu za heretyków. Herezja to tylko inne określenie wolności myśli”. Tak naprawdę herezja jest tępiona przez wszystkich dzierżycieli władzy objawionej. Według nich jest tylko jeden Bóg i tylko jedna słuszna do niego droga, nie ma więc mowy o jakichkolwiek negocjacjach. Jako wyznawca nie jesteś upoważniony, żeby myśleć, ani, tym bardziej, żeby wątpić! Postawa niewiernego Tomasza jest przecież dla chrześcijan synonimem niewłaściwego sceptycyzmu – wobec sprawy, w którą należy uwierzyć bez zastrzeżeń. A powinno być zgoła odwrotnie! Przecież ten facet chciał twardych dowodów, myślał racjonalnie, tak jak obecnie myślimy niemalże wszyscy. Tak myślą również ci, którzy mienią się największymi bożymi sługami. Na ile więc wyobraźnia pozwala nam wykorzystać otrzymane informacje od innych? Zawsze przecież każda osoba, która ośmieli się głosić, że miała lub ma z Bogiem czy innym bóstwem kontakt, którego instytucje kościelne nie są w stanie kontrolować, jest przez nie traktowana jak zwykły oszust. Racjonalnie i podejrzliwie badają każdy aspekt objawienia/widzenia. Jak więc można wierzyć ludziom, którzy jedno mówią, a drugie robią? Tu upatruję fenomenu Karola Wojtyły, który niezmiennie twierdził, że „wszystkie drogi prowadzą w tym samym kierunku”.
Pierwszym krokiem jest więc uświadomienie sobie, że przyszłość zależy przede wszystkim od nas. A kluczową sprawą jest teraźniejszość. To tu musimy być obecni. To tu musimy być przebudzeni i wolni. Tylko my sami możemy sobie pomóc, musimy więc zmieniać siebie, a nie innych i cały świat. My sami powinniśmy być sobie przychylni, na innych nie ma co liczyć. Na tym zasadza się obecność w rzeczywistości.
Obowiązek szkolny, jaki wprowadzono pod koniec XIX wieku, był wynikiem rewolucji przemysłowej, a nie filantropii. Zaistniała potrzeba masowego zatrudniania do obsługi maszyn w miarę wykształconych robotników, a nie geniuszy. Ta sama potrzeba stała się impulsem do powstania pierwszego testu na inteligencję typu IQ. Podobno na prośbę władz Paryża psycholog Alfred Binet i lekarz Theodore Simon opracowali w 1905 roku test diagnozujący dzieci opóźnione w rozwoju. Otrzeźwienie przyszło po wielu, wielu latach testomanii, ale jak widać nie wszędzie. Od lat obserwuję ludzi, którzy nic nie wiedzą o tych testach, a nawet o związanych z nimi wymogach, lecz swoją wiarą w nie biją na głowę samych ich twórców i liczny personel obsługujący „biznes testów na inteligencję”. I temu personelowi udało się przekonać miliony ludzi, że sukces życiowy zależy od wysokości IQ! Faktem jest jednak, że nie stałoby się to bez udziału samych zainteresowanych. Bo jeśli ktoś nie uwierzyłby, to ten cud nie miałby miejsca. Jako ludzie „idący pod prąd” pamiętajmy, że tylko kłamstwo wymaga ofiary z „wiary”, bo prawda jest prosta i oczywista…
Nie możesz zatem dobijać sam siebie takimi zabobonami. Wiara w IQ może cię zdołować, podobnie jak wiara w przeznaczenie. A jeżeli nie będziesz w dobrym stanie psychofizycznym, to nie ruszysz z miejsca. Więc jeśli nie zadbasz o własne dobre samopoczucie, to nie pomożesz ani bliskim, ani twojej karierze, ani całemu światu. A już na pewno nie pomożesz swojemu szczęściu. Uważam, że jednym z największych odkryć jakie uczynił człowiek, i jedną z największych dla niego niespodzianek, jest unaocznienie, że może on uczynić to, o czym ze strachem sądził, że nie potrafi uczynić.
Robert Krool
PS Żeby ułatwić czytelnikom wypracowanie własnego poglądu na temat poruszanych spraw, na początku każdego rozdziału przytaczam autentyczną rozmowę, która jest przyczynkiem do dalszych rozważań. Są to rozmowy z ekspertami, przedsiębiorcami, czytelnikami moich książek, korespondentami lub po prostu znajomymi. Ze względu na ich szczery charakter, dane rozmówców i omawianych zdarzeń zostały zmienione, natomiast treść rozmowy zawsze jest autentyczna.
Musimy dopiero nauczyć się sztuki życia w świecie przesyconym nadmiarem informacji.
A także, jeszcze trudniejszej, sztuki przyuczania innych do życia w takich warunkach.