Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Palimpsest - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 maja 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Palimpsest - ebook

Palimpsest stanowi przewodnik po najwybitniejszych i najbardziej interesujących ideach filozoficznych, zebranych w cztery kolejne wywody „nadpisane” jeden na drugim na wzór średniowiecznych pergaminów.

Każdy z nich jest odrębny, a zarazem wszystkie się uzupełniają. Czytelnik może więc prześledzić tok rozumowania w każdej części lub czytać cztery wywody równolegle. Co więcej, całość nie ma struktury liniowej – autor wielokrotnie wraca do wcześniejszych założeń i wniosków, aby podkreślić, że nie istnieją twierdzenia absolutne i fundamentalne, a każdy filozoficzny pogląd jest relatywny.

Traktat pod względem formy przypomina „Etykę” Spinozy, lecz jest od niej całkowicie odmienny w treści, ponieważ odrzuca założenie, że istnieje prawda absolutna.

Spośród współczesnych książek traktujących o filozofii Palimpsest wyróżnia wielość zaprezentowanych poglądów filozoficznych oraz przyjęta w nim nietypowa forma dyskursu, czyniące z książki pozycję atrakcyjną dla szerokiego grona czytelników.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-780-2
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prologos

Brat Seraphinos spędził sześć lat w codziennym trudzie, pisząc dzieło, którego przeznaczeniem było objąć całą wiedzę świata i które miało stać się kluczem do mądrości najwyższej, jaka nie przemija. Dzień po dniu, od jutrzni, którą słyszał przez okno swojej celi, aż do północy, kiedy zmęczone oczy odmawiały mu posłuszeństwa, kolejne karty zapełniał drobnym, równym pismem tak cenionym przez jego współbraci. Przez sześć lat dzień po dniu realizował to, co zostało mu nakazane, a praca pochłaniała go tak bardzo, że już nie zastanawiał się nad jej sensem. Pisał, dopóki zmorzony kamiennym snem, nie padał na swój siennik, a następnego ranka znów stawał przy pulpicie, aby zmagać się z niemal nadludzkim zadaniem. Drzwi celi otwierały się tylko po to, by milczący mnich mógł wnieść kolejny posiłek i zabrać naczynia z wczoraj. Widoczny przez niewielkie okno skrawek nieba zmieniał kolory, chmurzył się lub uśmiechał słonecznym światłem, a on pisał. W pisaniu zawierało się i okno, i niebo, i te skromne posiłki. Świat zewnętrzny nie istniał. Zresztą, cóż mogło być w nim interesującego, jeśli wszystko i tak zostanie zawarte w księdze? Czuł, że obejmuje cały świat, bierze go w siebie i przetwarza w potęgę uczuć, które otwierają drogę ku temu, co najwyższe i najwspanialsze. Trzeba jedynie z ufnością poddać się napływającym falom Bożej miłości.

Ostatniego dnia kwietnia roku Pańskiego 1523 brat Seraphinos obudził się w dość dziwnym nastroju. Zeszłej nocy postawił kropkę, która wszystko zakończyła. Oto powstała „Summa”, jakiej jeszcze nie było. Zadanie zostało wykonane, a on był nareszcie wolny i miał wyjść na zewnątrz. Przez okno słyszał odgłosy nadchodzącej wiosny, oznaki wracającego życia, jakby na jego przywitanie: przecież miał wrócić tam, skąd odszedł sześć lat temu.

A jednak właśnie teraz odczuł całym sobą, że wcale nie chce wychodzić ze swojej celi. Znów pojawiły się dawne wątpliwości. Nie wiedzieć czemu, nagle wróciły palące pytania, czy on, brat Seraphinos, był właściwą osobą. A może źle zrozumiał znaki? To prawda, że jego imię zdaje się być drogą od pierwszej, jeszcze dziecięcej analizy w początkowej literze do analizy ostatecznej, wszechogarniającej, nicującej świat na drugą stronę i pokazującej jego sens na końcu. Seraphinos to wędrówka od S, które wielkim hakiem jest wczepione w początek świata do S ostatecznie spinającego rozdartą zasłonę rzeczywistości w Miejscu Najświętszym ze Świętych.

Co jednak, jeśli wszystkie te znaki to tylko złudzenie podsunięte przez odwiecznego wroga, który teraz złośliwie naigrywa się z jego łatwowierności? Gdyby tak było, brat Seraphinos naraziłby na zgubę nie tylko samego siebie, lecz także opata, ponieważ ten surowy i jakże mądry człowiek sześć lat temu uznał jego szczególne posłannictwo i pozwolił wykonać, a przynajmniej rozpocząć, tytaniczną pracę, właściwie nie mając większych nadziei, że kiedykolwiek zostanie ukończona. Nie sprzyjały temu ani nastroje panujące w świecie, ani też nadchodzące zmiany. Nikt poza opatem nie miał dość odwagi, by uwierzyć.

Seraphinos. Imię oznaczające spalanie lub ognistego anioła z sześcioma skrzydłami, strażnika światłości i posłańca, który niesie światłość. Seraphinos to inaczej siódemka, siedem niebiańskich stopni jako podstawa dla boskiego tronu, siedem sfer niebieskich, gdzie po kryształowych torach krążą anioły, a siedem dźwięków składa się na harmonię wszechświata. Opat nie mógł się mylić. Wszak siedem to zajin, strzała mknąca do celu, niechybna i prosta, która pokazuje właściwy kierunek. Siedem to suma świętej trójki, która uwrażliwia serca na dobro, oraz czwórki otwierającej umysły na obfitą mądrość. Seraphinos znaczy zatem bogactwo płomiennych uczuć i jasnego umysłu zespolonych ze sobą w niezwykłej harmonii.

Z drugiej jednak strony cztery nie jest tak niewinne i czyste jak trzy. Czwórka to liczba ziemi i materii, ziarno zwątpienia zasiane przez zadufany w sobie umysł, który w zaślepieniu podąża błędną drogą od trójzębnego szin na początku imienia brata Seraphinosa do trójzębnego szin na końcu. Seraphinos to imię dziwaczne, jakby zawieszone między dwoma piekielnymi narzędziami. Być może jest to imię anioła zbuntowanego, który co prawda nie przestał być aniołem, lecz nie jest też przypisany niebu?

Gdyby jednak on, brat Seraphinos, stworzył dzieło doskonałe, odzwierciedlające Absolut w najczystszej postaci, dzieło pełne Bożej dobroci i piękna, mógłby przełamać tę niepewność i przekonać się, że prawidłowo rozpoznał znaki. Że opat nie mylił się. Co więcej, gdyby nawet okazało się, że to samo Zło podsunęło mu szaleńczy plan, żeby go oszukać i ośmieszyć, on swoją wytrwałością pokonałby siły mroku, tworząc dzieło, które obraca wszystko ku światłu. Trzeba tylko przezwyciężyć własną słabość i usilnie, niestrudzenie pracować, wytężając jakże słaby i zarazem jakże potężny umysł, aby zrozumieć przedwieczną Bożą mądrość.

Tego dnia samotny pisarz zażądał większej ilości wody i aż do pierwszych promieni wschodzącego nazajutrz słońca starannie zmywał słowa zapisane na kolejnych kartach. Po kamiennej posadzce celi rozlała się brudna woda, w której została zawarta cała „Summa”, dzieło jego życia, lecz on nie czuł żalu. Następny dzień spędził, nanosząc na pergamin nowe linie i ostrząc kilkanaście nowych piór. Nagle zniknął gdzieś jego niepokój. Smutna cela znów nabrała sensu, a on zapadł wieczorem w głęboki sen, szczęśliwy, że miał przed sobą jeszcze wiele lat pracy.

Kiedy minęło następne sześciolecie, nowa, doskonalsza „Summa” ujrzała światło dzienne, lecz i tym razem Seraphinos nie zaakceptował swego dzieła. Opat, który tuż przed śmiercią zapragnął dotknąć najwspanialszej z ksiąg napisanych kiedykolwiek przez człowieka, usłyszał, że nie jest jeszcze gotowa. Umarł zatem, nie wiedząc, że tak blisko, w zamkniętej celi, litery wymarzonej „Summy” spływają właśnie na podłogę.

Seraphinos nie miał już wątpliwości co do swego wybraństwa. Pogodził się z tym, że on jest najmądrzejszym, a przez to najnieszczęśliwszym z ludzi i jego zadaniem jest stworzenie księgi niedościgłej, która pozostanie wzorcem dla wszystkich myślicieli aż do końca świata. Księgi, która zatrzyma i rzuci na kolana nawet najzacieklejszych wrogów prawdy. To jednak oznaczało, że brat Seraphinos musi jeszcze raz przystąpić do pisania. Powinien stworzyć drzewo mądrości samech, gdzie sześćdziesiąt gałęzi jak sześćdziesiąt szczebli wiedzy nieomylnie poprowadzi innych ku najwyższej i jedynej prawdzie.

Seraphinos odkrył, że nie wystarczy rozum pojedynczego człowieka, żmudnie podążający w ślad za Rozumem Najwyższym. Trzeba przezwyciężyć własną słabość i pracować bez wytchnienia w imię ludzi, być mądrym mądrością innych, bo tylko poprzez innych można dotrzeć do szczytu. Praca dla współbraci jest pracą dla Najwyższego.

Sześć kolejnych lat upłynęło Seraphinosowi dokładnie tak samo jak poprzednich dwanaście. Z tą jedynie różnicą, że współbracia niemal zapomnieli już o istnieniu natchnionego samotnika, który wciąż pisał w zamkniętej celi. Zwłaszcza że wielu z nich zdążyło umrzeć, a młodsi nigdy nie mieli okazji spotkać brata Seraphinosa. Zdarzało się nawet, że zapominano o przyniesieniu mu codziennego posiłku.

W dodatku nowy opat nie był szczególnie zainteresowany powstającą księgą, ponieważ pochłaniały go sprawy dużo bardziej przyziemne, związane z coraz trudniejszym utrzymaniem klasztoru i obroną przed wrogami. Jednak z drugiej strony opat postanowił nie przeszkadzać dziwakowi, który dzięki temu, zupełnie nieświadomy wydarzeń w zewnętrznym świecie, mógł nadal pracować nad doskonałym zapisem Absolutu. Temu celowi postanowił poświęcić wszystko, całego siebie, aby odczuć, że to właśnie on został wybrany jako narzędzie niosące światło. Sam siebie nazywał w myślach Lucifero – Gwiazda Zaranna zapowiadająca jasność zbliżającego się dnia. Pragnął zrozumieć zamysł Boga i swoją w nim rolę. Chciał wreszcie udowodnić innym, że Brat Seraphinos nie marnuje czasu, lecz robi coś, co będzie służyło wszystkim niezależnie od zewnętrznej cielesności mnicha, który powoli blaknął i pleśniał w ciągłym półmroku celi. Czuł, jak jego nogi przemieniają się w korzenie, a te wnikają w kamienie pod spodem i już nigdy go stąd nie wypuszczą. Ale po cóż miałby wychodzić, skoro właśnie tutaj ma do spełnienia swoją misję?

Tym bardziej był więc przerażony i rozczarowany, kiedy kolejnej wiosny roku Pańskiego 1535 uświadomił sobie, że dopiero co ukończona trzecia „Summa” wcale nie jest doskonalsza od dwóch poprzednich. Jest zaledwie inna, chociaż w jakiś sposób do tamtych podobna. To jednak nie może wystarczyć, bo bycie innym lub bycie podobnym to nie jest bycie samodzielne, a jedynie bycie wobec czegoś. „Summa” zaś może być tylko samodzielnie.

W końcu więc ona też została zmyta z cierpliwego pergaminu, a brudna woda zapadła gdzieś pomiędzy kamienne płyty posadzki, aby użyźnić ziemię, z której wyrośnie kiedyś kwiat najwyższej mądrości.

Seraphinos doceniał trwałość pergaminowych kart, które mogły wydawać się czymś staroświeckim w porównaniu z dużo tańszym papierem, ale uznał, że wielka „Summa” zostanie spisana na szlachetnym pergaminie. Dzieło ma trwać na materiale, który jest niemal niezniszczalny, bo zdarty z istoty, która oddała swoje życie, żeby „Summa” mogła powstać.

O ile w ogóle powstanie.

Nieszczęsny mnich zaczął bowiem podejrzewać, że niebo mu nie sprzyja. A przecież bez błogosławieństwa niebios niczego nie mógł dokonać. Nie można wymusić ani wybłagać łaski nieba, tak samo jak nie ma kogo zapytać, czy łaska została nam dana. Jedynie ciężka praca zakończona sukcesem jest nieomylnym znakiem błogosławieństwa. Trzeba więc przezwyciężyć własną słabość i pracować, aby po latach wysiłków odkryć poszukiwaną prawdę. Nie narzucać jej, lecz potwierdzać przez pracę.

Pracować bowiem w imię Prawdy, która przerasta wszystko, to przeznaczenie niewielu. Przerasta ona nie tylko Seraphinosa i jego współbraci w klasztorze, ale nawet całą ludzkość, dla której uparty mnich zapragnął niegdyś napisać swoją księgę. Teraz jednak zrozumiał, że prawdziwych ksiąg nigdy nie tworzy się dla czegoś lub kogoś, ale wyłącznie dla siebie i dla wszystkiego.

Nigdzie nie odnotowano, kiedy brat Seraphinos umarł ani na co, chociaż głucha plotka głosi, że w ataku szaleństwa rzekomo powiesił się na kracie w oknie swojej celi 30 kwietnia, równo rok po zakończeniu tytanicznej pracy. Według szeptanych opowieści na jego twarzy zastygł dziwaczny, tajemniczy grymas, jakby pomieszanie strachu i szyderstwa. A może to był tylko zawód albo ból płuc złaknionych powietrza?

Kości samotnika spoczęły w podziemnym ossuarium obok kości setek innych mnichów, którzy w ciągu wieków przewinęli się przez mury klasztoru, i podobnie jak on nieodwołalnie odeszli w anonimową wieczność.

Czwarta wersja dzieła znaleziona w celi zaskoczyła zakonników przede wszystkim swoim tytułem; zamiast zamierzonej wielkiej „Summy” stała się skromnym „Prologosem”, czyli zapowiedzią, a nie podsumowaniem.

Na ostatniej zaś stronie u dołu widniały dziwaczne równania w żaden sposób niezwiązane z dziełem, chociaż bez wątpienia skreślone ręką Seraphinosa:

7

3 + 4 = 7

300 + 5 + 200 + 1 + 80 + 8 + 10 + 50 + 70 + 300 = 1024 = 7

1 + 60 + 1 + 60 + 1 + 60 + 1 + 30 = 214 = 7

6 + 6 + 6 + 6 + 1 = 25 = 7

30 + 04 = 7

7

Zapis w katalogu klasztornej biblioteki dokonany 25 maja w roku 1543 głosi, że rękopis Seraphinosa spoczął na półce w dziale prohibitów dostępnych tylko dla wybranych, ponieważ mógł wzbudzać zgorszenie w duszach chwiejnych lub mało wprawnych na polu rozważań metafizycznych.

Dopiero w maju roku 2009, kiedy przeprowadzano inwentaryzację klasztornej biblioteki, dziwaczny tekst został ponownie odkryty i stał się przedmiotem badań. Wykazały one, że pod literami widocznymi nieuzbrojonym okiem kryją się inne, kilkakrotnie zmywane lub ścierane z powierzchni pergaminowych kart. Było to o tyle ciekawe, że w XVI wieku triumfował już papier i druk, a więc znany w średniowieczu zwyczaj ponownego użycia starych pergaminów przestał mieć sens.

Zespół mnichów przez dwa lata przygotowywał komentarz do „Prologosu”, a na jednym z roboczych tekstów któryś z badaczy dopisał kolejne dziwaczne równanie, które jednak nie znalazło się w wersji wydanej drukiem:

finis et summa: 25 + 05 + 2011 = 05 + 2009 = 466 = 25 + 05 + 1543 = 7.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: