Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

PAX. Tom 3. Myling - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
PAX
Data wydania:
22 września 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

PAX. Tom 3. Myling - ebook

Trzeci tom przygód Alrika i Vigga walczących z ciemnymi siłami, które zakłócają spokój w Mariefred. Jest Halloween. W szkole chłopców mrowi się od potworów i zombie. Wieczorem zorganizowano zabawę i pochód duchów. Ale wśród przebierańców jest też myling. Wypatrzył swoje ofiary i chce dokonać zemsty. Jak Alrik i Viggo mogą go powstrzymać? Gdy próbują dotrzeć do prawdy, wpadają na trop przerażającej tajemnicy.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8008-133-8
Rozmiar pliku: 4,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 51

Stanę się niebezpieczny bardziej…

ESTRID PRZYKŁADA UCHO do drzwi i nasłuchuje. Bez-domny pies bezwładnie zwisa jej z ramienia.

– Słyszycie? – szepce.

Magnar, Viggo i Damir słuchają. Magnar trzyma na rękach niedającego oznak życia Alrika. Viggo stoi tuż przy Magnarze i ściska rękaw bluzy brata.

– Alriku – szepce. – Alriku.

Ale głowa Alrika zwisa tylko bezwładnie jak u szmacianej lalki. Zakrwawiona twarz jest zupełnie blada, usta sine. Został pogryziony przez grima kościelnego, a od tego się umiera.

– Ktoś jest w domu – mówi Estrid szeptem. – Ciii!

– I tak musimy wejść do środka – szepce Damir. – Tylko magia może uratować Alrika, jeśli nie jest jeszcze za późno. Jakie masz w domu zioła lecznicze, Magnarze?

– Mam koniczynę Odyna, pajęczy korzeń i elfi złocieniec – odpowiada Magnar. – Ale wszystko znajduje się w bibliotece.

Viggo spogląda na Damira. Czy potrafi uratować Alrika? I czy to w ogóle jest Damir? No bo tak zupełnie serio, ten Damir, którego poznali Viggo i Alrik, miał dużo włosów, był wysoki i silny. Ale po założeniu na szyję pęt Gleipnir całkowicie się zmienił. Głowę ma zupełnie łysą, a brwi tak jasne, że prawie niewidoczne. Wygląda na słabego.

Magnar przykłada dwa palce do szyi Alrika.

– Ma tętno, lecz ledwo wyczuwalne.

– Czy moglibyście być cicho? – syczy Estrid, ostrożnie kładąc bezwładne ciało psa na ganku.

Mocniej chwyta swój kij i pomału naciska klamkę. Drzwi otwierają się z lekkim skrzypieniem.

– Co tu się na miłość boską stało? – mówi.

W kuchni panuje chaos. Drzwi szaf w korytarzu są pootwierane, a buty i ubrania leżą na podłodze, jedne na drugich. Estrid ostrożnie robi krok do środka.

Inni idą za nią. Na podłodze w kuchni leży potłuczone szkło i porcelana, wszystko wymieszane z mlekiem i sokiem. Krzesła są poprzewracane, potłuczone jajka spływają ze ścian. Ale teraz panuje cisza. Złowroga cisza.

Spod buta Estrid słychać „plask”. Nadepnęła na jeden z nadziewanych pączków Magnara i wytrysnął z niego mus jabłkowy.

W następnej sekundzie słychać przeraźliwy krzyk.

– Umrzeć śmieeeeercią!

Na szafie siedzą dwa impy. Jeden ma na głowie czapkę zrobioną z kociej głowy. Zapierają się o ścianę, by przewrócić ciężką szafę.

– Uwaga! – woła Viggo.

Magnarowi udaje się odskoczyć w ostatniej chwili, gdy szafa z wielkim hałasem leci w jego stronę. Mocno przyciska do siebie Alrika. Impy podbiegają do znajdującej się nad zlewem półki z talerzami.

– Zmiażdżyć! – krzyczy imp z kocią czapką, wskazując na Magnara. – Naleśnik z ciebie zrobić!

– Uciekaj! – woła Estrid do Magnara. – Chroń Alrika!

Magnar szybko wycofuje się na korytarz. Imp rzuca za nim wazą na zupę, ale Estrid uderza w lecące naczynie kijem, tak że rozpada się ono na tysiące kawałków.

Drugi imp zrzuca na kuchenkę książkę kucharską i przekręca kurek od gazu. Pojawia się niebieski płomyk, książka kucharska zaczyna się palić. Impy ciskają w Estrid, Damira i Vigga słoiczkami z przyprawami, butelkami i nożami kuchennymi.

Estrid próbuje parować. Ale impy są szybkie, przeskakują między szafami, chwytają się lampy kuchennej, wspinają na karnisz od firanki i rzucają różnymi przedmiotami. W powietrzu świstają czajniczki do herbaty, wałki do ciasta i świeczniki. Damir i Viggo zasłaniają się deskami do krojenia jak tarczami i próbują przejść przez kuchnię.

W końcu Estrid udaje się wymierzyć celne uderzenie. Pac! Imp bez czapki na głowie uderza o kafelki nad kuchenką i nieprzytomny spada na palącą się książkę kucharską. Płomienie pełzają po jego bezwłosym ciele, skóra pęka jak na grillowanym kurczaku, skwierczy i się dymi.

– Alrik! – woła Magnar z korytarza. – Alrik… on nie oddycha!

Gdy Viggo słyszy słowa Magnara, chce pobiec z powrotem do Alrika, ale Damir chwyta go za rękaw.

– Musimy się dostać do biblioteki – mówi Damir. – To jedyny sposób na uratowanie twojego brata.

Ale gdy odwracają się w stronę drzwi do piwnicy, nadlatuje stamtąd gruby odłamek szkła. Słyszą podniecone głosy impów. Bardzo dużo głosów.

– Zabijać! Teraz!

– Dużo! Być nas!

Grad dużych odłamków szkła leci w stronę Vigga i Damira.

– Cała piwnica pełna jest impów! – krzyczy Estrid. – Musiały porozbijać wszystkie słoiki z przetworami! Uważajcie! Te odłamki mogą was pozabijać.

Estrid stoi w kuchni i paruje garnki rzucane przez impa z kocią czapką. Wydaje się, że kij w jej rękach sam się porusza. Szybkie trafienia. Kręci się i uderza. Estrid koncentruje całą uwagę na tym, by go nie upuścić.

Viggo i Damir podnoszą deski do krojenia, by osłonić się przed nadlatującymi z piwnicy odłamkami. Viggo czuje, jak strach ściska mu żołądek. Alrik nie może umrzeć. Po prostu nie może.

Na kuchence pali się martwy imp. Czarny, tłusty dym wypełnia kuchnię.

– Damirze, ty dałbyś radę zabić impy! – wykrzykuje Viggo. – Prawda? Jeśli tylko zdejmiesz z siebie pęta Gleipnir!

– Wówczas znów stanę się w jednej trzeciej wilkiem! – odpowiada Damir. – A za każdym razem gdy się przemieniam, dostaję nową wilczą osobowość. Okiełznanie ostatniej zajęło mi siedem lat. Podczas pierwszych lat moi bracia czarownicy trzymali mnie nocami w klatce.

– Ale musisz to zrobić! – krzyczy Viggo.

– Stanę się bardziej niebezpieczny, niż możesz to sobie wyobrazić – ostrzega Damir. – Również dla was.

– No jasne, wiem – odpowiada Viggo. – Zapomniałeś, jak goniłeś mnie w bibliotece?

Viggo chwyta za pęta Gleipnir, które wiszą dookoła szyi Damira jak szmata.

– Mimo wszystko zrób to – mówi zdecydowanym głosem. – Obiecuję, że potem założę ci pęta z powrotem.

Damir kiwa głową, lecz oczy ma wielkie ze strachu.

– Na trzy – mówi Viggo. – Pomyśl teraz, jak miło będzie zagryźć kilka impów. Raz… dwa… TRZY!

Szarpnięciem ściąga pęta Gleipnir z szyi Damira.Rozdział 52

Dooobry piesek!

DAMIR Z RYKIEM RZUCA się schodami w dół i grad szkieł z piwnicy natychmiast ustaje. Viggo słyszy, jak szczekanie i wycie Damira miesza się z krzykami umierających impów i prośbami o litość.

– Dooobry piesek!

– Łaaadnie siad!

– Podać łapkę!

Krzyki cichną jeden po drugim. Gdy imp z kocią czapką słyszy dochodzące z piwnicy głosy swoich kolegów, ucieka. Jednym skokiem wydostaje się na korytarz, przelatuje obok Magnara i Alrika i wypada przez drzwi wyjściowe.

– Co się dzieje? – woła Magnar.

Ale Viggo nie odpowiada, nie ma czasu do stracenia. Podnosi z podłogi słoiczek z cynamonem. On i Alrik zrobili pęta Gleipnir z jedwabnych szali, które ukradli Layli, więc bardziej przypominają one długi szal niż sznur. Teraz Viggo przywiązuje słoiczek z cynamonem do jednego końca, aby pęta stały się lassem.

Viggo słyszy jeszcze jeden krzyk impa dobiegający z piwnicy. I dźwięk, jakby ktoś rozerwał ciało na pół. Potem robi się cicho jak makiem zasiał.

To był ostatni imp, myśli Viggo, a wtedy do jego uszu dobiega gardłowe warczenie.

To Damir. Wilk Damir. Który chce dalej zabijać.

Tylko spokojnie, Viggo próbuje uspokoić samego siebie. Dasz radę! Zaczyna kręcić pętami. Jest cały spocony.

W następnej sekundzie ze schodów piwnicznych wypada Damir.

Zupełnie nowy Damir. Jest teraz stworzeniem o wilczej głowie, z ogonem i palcami zakończonymi ostrymi jak brzytwa pazurami.

Żółte oczy są utkwione w Estrid, paszcza szeroko rozwarta, gotowa do ugryzienia. Estrid unosi swój kij, lecz równie dobrze mogłaby próbować obronić się wykałaczką.

Mam tylko jedną szansę, myśli Viggo, kręcąc nad głową pętami Gleipnir. To moja jedyna szansa.

Wypuszcza koniec sznura ze słoikiem z cynamonem. Pęta zataczają perfekcyjny łuk i owijają się dookoła szyi wilka. Zanim Damir dociera na ostatni stopień schodów, upada na kolana.

Z powrotem staje się wątłym, nieowłosionym mężczyzną.

Spogląda na Vigga. Ręka wędruje do oplatających mu szyję pęt Gleipnir.

– Dziękuję – mamrocze.

Potem wstaje na chwiejnych nogach.

– Do biblioteki – zarządza. – Szybko! Może uda się nam uratować Alrika.Rozdział 53

Damirze, czy chciałeś mnie zabić?

ALRIK OTWIERA OCZY. Leży w bibliotece na kamiennym stole. Tynk z sufitu obsypuje mu się na twarz, jest miałki jak piasek.

Viggo stoi koło niego i mocno trzyma go za rękę.

– Uff – pojękuje Alrik, siadając.

Przy każdym najmniejszym ruchu ma wrażenie, że głowa zaraz rozpadnie mu się na kawałki.

Magnar i Estrid też tam są. Na ich twarzach maluje się uczucie ulgi zmieszane z niepokojem.

Blady, szczupły mężczyzna przyciska klejące się, brązowe liście do jego brzucha i mruczy słowa w jakimś niezrozumiałym języku. Pęta Gleipnir zwisają dookoła szyi mężczyzny.

– Podnieś ręce do góry – nakazuje Alrikowi.

Razem z Magnarem zaczyna owiązywać bandażem klatkę piersiową i brzuch chłopca.

Alrik dotyka ręką bolącej głowy. U podstawy włosów ma coś klejącego. Spogląda na palce. Wygląda to jak zielony śluz.

– Dziś w nocy masz z tym spać – oznajmia blady mężczyzna. – Ale już jutro rano możesz umyć włosy. Wtedy rany po ugryzieniach będą zaleczone.

– Kim jesteś? – pyta Alrik.

– Nie rozpoznajesz mnie? – pyta blady mężczyzna, obdarzając Alrika krzywym uśmiechem.

Alrik spogląda mu w oczy.

– Damir?

Viggo zaczyna gadać. Mówi tak głośno i szybko, że Alrik czuje, jakby zaraz miała mu pęknąć głowa. Dziwne, że Viggo tak długo był cicho. Z pewnością co najmniej minutę.

– Miałem rację! – woła. – Damir jest zmiennokształtnym, to znaczy wilkołakiem. Walczył z grimem. To Otto był grimem! Mały kudłaty piesek Migrenowej Maggi!

– Odebrałeś telefon Magnara – mówi Alrik do Damira. – A potem się rozłączyłeś.

– Nie rozłączyłem się – tłumaczy Damir. – Bateria się rozładowała. Potem odszukałem Magnara i Estrid, aby im powiedzieć, że muszą jak najszybciej udać się do ruin, by wam pomóc. Ja zostałem tutaj, mam przecież swoją walkę do stoczenia.

– Z twoim smokiem – wtrąca Viggo.

– Tak. Nie chciałem mieszać się do waszej potyczki. Ale chodziłem tu w tę i z powrotem, martwiąc się o was, i w końcu byłem zmuszony pójść wam pomóc.

– W Mariefred jest czarna czarownica – kontynuuje Viggo. – Tak powiedział Damir. To ona obudziła grima i ukradła twoją bluzę, a potem dała grimowi, aby mógł cię odnaleźć! Czego ta czarownica tak naprawdę chce? I dlaczego chce się dostać do biblioteki?

– Czarne wiedźmy, czy też czarne czarownice, pożądają przede wszystkim sławy i bogactwa – odpowiada Damir, zanurzając pędzel w przezroczystej, dymiącej cieczy, którą Magnar trzyma w malusieńkiej porcelanowej miseczce. – Poza tym chcą władzy. Ale w sercu mają czarną dziurę, która nieustannie się powiększa i stopniowo czarne czarownice zaczynają tęsknić za ciemnymi rzeczami. Za wojną i przemocą. Za dawnymi bogami.

Damir za pomocą pędzla smaruje cieczą ranę na twarzy Alrika. Alrik pojękuje, rana piecze go jak ogień. Magnar przykleja plaster.

– I jeszcze jedno – mówi Viggo. – Damirze, czy wtedy w bibliotece próbowałeś mnie zabić?

– Viggo! – odzywa się surowym głosem Estrid. – Przestań wygadywać bzdury i podnieś sweter, by Damir mógł posmarować też twoje rany. Dzięki Bogu nie zostałeś pogryziony.

Ale Damir kiwa potakująco głową.

– Tak – mówi. – Może bym cię zabił. Cieszę się, że potrafisz tak szybko biegać. Wszystkie czarownice i czarownicy z mojego bractwa są bardzo silni. Nie jesteśmy zwykłymi wiejskimi czarownikami, którzy gotują wywary miłosne i wypowiadają wyuczone formułki przeciw bólowi pleców. Gdy stałem tutaj, przy zakazanej półce…

Damir stara się nie spoglądać w stronę półki, na której stoją niebezpieczne książki.

– Nigdy nie brakowało mi tak niewiele, żeby stać się czarnym czarownikiem – kontynuuje. – Nigdy wcześniej nie czułem takiej tęsknoty za władzą i bogactwem. Wilk we mnie wziął górę.

– Czy to dlatego nic nie posiadacie? – pyta Viggo, pozwalając Magnarowi, by podniósł mu sweter. – Aby was nie kusiło? Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, powiedziałeś, że należysz do… do… Bractwa Ubogich Wojowników. Aj! Aj!

Damir smaruje rany Vigga. Mocno piecze.

– Tak – mówi Damir. – Poza moim motorem mogę posiadać tylko to, co sam potrafię unieść. Książkę i trochę ubrań.

– Jak alkoholicy – stwierdza Alrik. – Nie mogą wypić nawet odrobiny alkoholu, bo wtedy nie potrafią przestać.

Alrik spogląda na Vigga. Wie, że on też myśli o mamie.

– Właśnie tak – potwierdza Damir.

– Teraz musicie wracać do domu – zarządza Estrid. – Magnar zostanie tutaj, a ja muszę zrobić coś, w czym jestem bardzo dobra, a z czym Magnar zupełnie sobie nie radzi.

– Z czym to? – zaciekawia się Viggo.

– Z kłamaniem – mówi Magnar i uśmiecha się z dumą, patrząc na Estrid.

Magnar zamyka drzwi za chłopcami i Estrid, po czym odwraca się do Damira. Damir opadł na fotel, wygląda na wykończonego.

– Co sądzisz o tej biednej psinie? – pyta Magnar.

– Była dzielna i lojalna – mówi Damir, poprawiając się w fotelu. – Zasłużyła na to, byśmy choć spróbowali.

Alrik, Viggo i Estrid idą długim podziemnym korytarzem, a potem w górę trzynastoma stopniami, które prowadzą do tajemnych drzwi w piwnicy. Gdy wchodzą do domu Magnara i Estrid, Alrik nie wierzy własnym oczom. Kuchnia wygląda, jakby wybuchła tam bomba. Martwe impy, potłuczone szkło, poprzewracane meble.

Na ganku przed drzwiami leży nieżywy, bezpański pies.

Gdy mijają psa, Estrid kładzie rękę na ramieniu Alrika.

To nawet dobrze, że tak mnie boli całe ciało i głowa, myśli Alrik, idąc do domu Andersa i Layli. Przyćmiewa nieco ból, który czuję w sercu.

– Strasznie się niepokoiliśmy – mówi Layla, gdy chłopcy wchodzą do domu.

Oboje z Andersem obejmują ich.

– A niech to licho! – wykrzykuje Anders. – Mieliśmy właśnie dzwonić na policję!

Potem Estrid wygłasza swoje perfekcyjne kłamstwo. Opowiada, jak kilku starszych chłopców wyzwało Alrika i Vigga na próbę: mieli się wspiąć na ruiny kościelne i zagrozili, że im wleją, jeśli nie podejmą wyzwania. Mogło się skończyć nieszczęściem, obaj spadli i się potłukli, najbardziej Alrik.

– Nie gniewajcie się na Alrika i Vigga – kończy Estrid.

Viggo przeprasza, jest w tym specjalistą. Alrik wie, że tak naprawdę wcale tego nie myśli, po prostu samo mu się tak mówi, z rozpędu. Czasem Viggo przeprasza przez sen. Alrik milczy. Chciałby ich przeprosić, tak na serio, ale słowa utkwiły mu w gardle.

Layla obejmuje chłopców jeszcze raz.

– Całe szczęście wszystko dobrze się skończyło – mówi.

– Teraz musicie szybko iść do łóżek – oznajmia Anders. – Jutro macie szkołę.

Dwadzieścia minut później leżą już w łóżkach z umytymi zębami. Viggo skulił się koło Alrika i położył głowę na jego ramieniu. Alrik czasem mu na to pozwala, choć zawsze kończy się tym, że Viggo ściąga mu kołdrę przez sen, a Alrik budzi się z zimna i idzie spać do łóżka Vigga.

– Shit, ale wieczór – gada Viggo. – To był dopiero N.U.Ż. Najstraszniejszy Ułamek Życia.

Alrik wolną ręką tarmosi Viggowi włosy. Kiedyś już bawili się w tę zabawę. Chodzi o to, by wymyślać własne głupkowate skróty. B.O.B. Brat w Oparach Bąków. Albo gdy ktoś zachowywał się jak idiota, mówili po prostu N.A.D. Niestety Arcytrudne Dzieciństwo.

Viggo nagle milknie. Alrik przysłuchuje się jego oddechowi, który staje się spokojny i miarowy. Wydaje mu się, że on sam nigdy nie zaśnie. Tak wiele myśli kłębi mu się w głowie. Lecz po kilku minutach on również zasypia. I śni. O wystraszonym psie, który pomału do niego podchodzi i odważa się zjeść kanapkę z jego dłoni.Rozdział 54

I kto teraz beczy?

NASTĘPNY DZIEŃ TO poniedziałek. Alrik stoi w stołówce z tacką i szuka wolnego miejsca. Dziś nie wygląda tu tak jak zawsze. Stoły są przyozdobione plastikowymi dyniami, z sufitu zwisają girlandy pajęczyn, a na ścianach wiszą plakaty zawiadamiające o halloweenowej dyskotece, która ma odbyć się dziś wieczorem. Niektórzy są już przebrani, dookoła mrowi się od duchów, potworów i mumii.

Alrik siada przy pustym stole, nie ma ochoty na rozmowy. Rany na głowie i na twarzy pieką i ciągną, czoło pod plastrem swędzi. Rano Anders pytał go, czy chce zostać w domu, ale Alrik powiedział, że nie. Nie chciał sprawiać nowych kłopotów. To i tak był cud, że Anders i Layla uwierzyli w kłamstwo o tym, co się wydarzyło wczoraj wieczorem.

Alrik zaczyna zajadać stojącą przed nim zupę. Dziś na obiad jest zupa warzywna i naleśniki. Kucharka zarządziła, że jeśli ktoś chce dostać naleśniki, musi najpierw zjeść trochę zupy. I można wziąć najwyżej trzy naleśniki. Kucharka nadzoruje wydawanie jedzenia niczym żandarm. Większość osób bierze tylko trochę zupy, tak dla oka, i potem zjada jedynie naleśniki. Niektórzy sprzedają swoje naleśniki za dziesięć koron albo za więcej. Ale nie Alrik. On jest zawsze głodny, a poza tym lubi większość podawanych w stołówce dań. Ciepłe jedzenie, którym można się najeść.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: