Pedofilia. Geneza i mechanizm zaburzenia - ebook
Pedofilia. Geneza i mechanizm zaburzenia - ebook
Książka ta stanowi przede wszystkim owoc badań naukowych nad etiologią niezwykle złożonego zjawiska pedofilii. Z otrzymanych wyników – wpisanych w kontekst zarówno własnej społeczno-rozwojowej koncepcji rozwoju zaburzenia, jak i licznych teorii i ustaleń wypracowanych w ostatnich latach przez specjalistów na całym świecie – wyłaniają się dwa nowe modele, przydatne zwłaszcza w pracy terapeutycznej: wyjaśniają one etiologię pedofilii rodzinnej i pozarodzinnej będącej skutkiem współdziałania szeregu czynników biologicznych, psychologicznych i środowiskowych, które występują w wielu różnych konfiguracjach.
Ponadto niniejsza książka stanowi ważny głos w debacie społecznej o pedofilii – jest wyrazem sprzeciwu wobec tolerowania patologii, przez którą cierpią wszyscy, zwłaszcza zaś ofiara i sprawca, oraz wobec promowania niedobrej, choć nierzadko „atrakcyjnej”, wizji ludzkiej seksualności w dobie zmian, które dotyczą pozycji kobiet, mężczyzn i dzieci we współczesnym świecie.
Kategoria: | Socjologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7489-458-6 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słowa, które kieruję do Czytelnika we Wstępie, stanowią refleksję osobistą, skonstruowaną na odrębnych zasadach niż tekst naukowy. Są bowiem okazją do przedstawienia źródeł inspiracji i przyczyn powstania niniejszej książki, zasad jej konstrukcji oraz sposobu jej ewentualnego wykorzystania.
Decyzja o poświęceniu kilku lat pracy zjawisku należącemu do kręgu patologii społecznej wynikła z chęci wzięcia udziału w społecznym dyskursie na temat jego źródeł, rozpowszechnienia i skutków oraz z chęci przeciwstawienia się niedobrej wizji ludzkiej seksualności, jakąkolwiek atrakcyjną postać by przybrała. Zdrowie seksualne traktuję jako ważną wartość osobistą i społeczną, dla której ochrony potrzebne są scalone, trwałe i pozbawione populistycznych posunięć wysiłki. Pedofilia jest zjawiskiem nienowym, różnie na przestrzeni czasu waloryzowanym, o falowym rozpowszechnieniu i narażonym na niespójną społeczną reakcję. Trudno poddaje się badaniom, ponieważ motywację do ukrywania prawdziwych rozmiarów przejawiają wszyscy: przestępcy, którzy zainteresowani są jej marginalizowaniem, oraz ci, którzy – ogarnięci obsesją walki z demonem seksualności – stosują szacunki nadmiarowe. Na przeszkodzie wyważonemu dyskursowi stoi ponadto rozbieżność między wiedzą profesjonalną a potoczną oraz między ochroną ważnych zasad a zyskiem liczonym w pieniądzu, wskaźniku oglądalności czy poczytności.
O tych kilku zagadnieniach zamierzam wspomnieć we Wstępie.
Pedofilia wywołuje dyskusje i polaryzuje postawy społeczne. W sytuacjach publicznych pozornie wszyscy są przeciw pedofilom i wyrażają oburzenie przy okazji wywoływania tematu. Faktycznie społeczeństwo – nie wyłączając profesjonalistów – dzieli się, jak już wspomniałam, dość wyraźnie na dwie różnorodne grupy. Czy wobec tego istnieje możliwość poszukiwania stanowiska wyważonego, które pozwala precyzyjnie – wyłączając lęki i uprzedzenia – zdiagnozować, czym pedofilia jest, a za co jej uznać nie można? Wysiłki te podejmują z dobrym skutkiem organizacje naukowe i społeczne, ustawo dawcy, osoby powszechnie uznane za autorytety. Stąd też wynika pierwsza naczelna zasada traktowania pedofilii, jaką przyjęłam w tej książce – pedofilia należy do patologii seksualnej. Jest zjawiskiem ocenianym negatywnie, ponieważ szkodzi zdrowiu i narusza dobrostan osób – wszystkich uczestników kontaktu seksualnego. Podkreślam to wyraźnie: szkodzi wszystkim, czyli i dziecku – co oczywiste – i dorosłemu – co oczywiste również, choć dla niektórych pedofilów trudne do zaakceptowania i uznania. Naczelną wartością, która służy jednocześnie jako kryterium oceny kontaktu seksualnego, jest równość obu partnerów sprawiająca, że interakcja ta jest pozbawiona (a przynajmniej ma na to szansę) eksploatacji i przemocy. Jeśli pozycja jednej ze stron – jakkolwiek wykorzystana – daje jej przewagę intelektualną, emocjonalną czy fizyczną, kontakt traci cechy kontaktu równych. Dorosłego uczy traktować dziecko jak obiekt służący zaspokojeniu potrzeby seksualnej osoby dorosłej, bez zwracania uwagi na to, że stadium rozwoju seksualnego dziecka znacznie różni się od momentu, który w rozwoju osiągnął dorosły. Ta rozbieżność, ta różnica – poza niebezpieczeństwem manipulacji – uniemożliwia dziecku realizowanie potrzeby seksualnej zgodnie z rytmem rozwojowym. Opisany skutek – istniejący niezależnie od innych konsekwencji kontaktu z dorosłym – stanowi o negatywnej naturze kontaktów seksualnych dziecko – dorosły. Wkroczenie dorosłego z wszystkimi atrybutami, które niesie dorosłość, w linię rozwoju seksualnego dziecka stanowi o jej zakłóceniu. Gotowość rozwojowa dziecka na realizację seksualną zgodną z jego wiekiem obejmuje, obok odpowiedniego dla wieku repertuaru zachowań, również odpowiedni, czyli zbliżony wiekowo, obiekt. Daje to szansę na rzeczywiste zaspokojenie potrzeb obu uczestników tej interakcji – zaspokojenie, które zgodne jest z etapem rozwoju obojga dzieci czy dorastających. Stąd konstruując normy rozwojowe pozwalające ocenić naturę zachowań seksualnych dziecka, zwraca się uwagę na zbliżony wiek ich uczestników jako na ważny wskaźnik zgodności z normą. Celowo abstrahuję tutaj od omawiania możliwych bliskich i dalekich negatywnych skutków kontaktu seksualnego dziecka z dorosłym. Konsekwencje te bowiem mogą, ale nie muszą, wystąpić. Dla argumentowania szkodliwości tego kontaktu ich pojawienie się ma jedynie status argumentu uzupełniającego, podkreślającego dodatkową szkodliwość zachowań pedofilnych. Dyskusja związana z naturą, rodzajem i warunkami wystąpienia tych konsekwencji odwołuje się jedynie do cechy podstawowej, decydującej o samej negatywnej naturze pedofilii, czyli do zakłócenia linii rozwoju seksualnego dziecka przez obecność dorosłego.
Z podobną uwagą traktuję szkodliwość kontaktów pedofilnych dla osób dorosłych. Także im, podobnie jak dzieciom, kontakty te nie pozwalają dojrzeć. Podejmując aktywność z kimś z definicji słabszym, dorosły – poza tym, że ex defmitione czyni krzywdę dziecku – nie pozwala sobie na kontakt oparty na wzajemności. Kontakt, w którym wymagania obu stron dają okazję do bycia zaspokojonym i do zaspokajania w konfrontacji z wymaganiami kogoś równego sobie. Te dwa elementy – krzywda czyniona słabszemu i szkoda czyniona sobie – decydują o niemożności zaliczenia pedofilii do normy. Budowanie własnego zaspokojenia seksualnego na odbieraniu takiej możliwości partnerowi nie może być uznane za osiąganie dobrostanu i zdrowia w szerokim tego słowa znaczeniu. Zagadnienia szczegółowe, definicyjne, wskazujące na różnicę między przeżywanymi przez pedofilów stanami i ich zachowaniami omówiłam w rozdziale 1, poświęconym im w całości. W tym miejscu jedynie sygnalizuję jednoznacznie, na jakiej zasadzie naczelnej oparłam swoje opracowanie, gdyż jej przyjęcie determinuje sposób tworzenia projektu badawczego i opracowywanie danych.
Drugą istotną kwestię, która nurtuje społeczeństwo w związku z pedofilią, stanowi poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o przyczyny jej powstania. Wielość opcji oscylujących między esencjalizmem biologicznym a konstruktywizmem społecznym prowadzi jedynie do wniosku o niejednorodnej naturze zjawiska i braku prostych rozstrzygnięć. Tymczasem ani pytanie nie jest błahe, ani odpowiedź nie jest pozbawiona konsekwencji. Jeśli bowiem istnieje dostateczna liczba dowodów na wrodzony charakter zaburzeń preferencji seksualnych (do których należy pedofilia), to odpowiedzi dotyczących sposobu traktowania osób nią dotkniętych i ich leczenia należy szukać w obszarze nauk medycznych. Jeśli jednak się okazuje, że za powstanie i rozwój pedofilii odpowiada szeroko ujęta socjalizacja, to proces oceny zjawiska i jego traktowanie pozostaje domeną nauk społecznych. Z braku wystarczających dowodów na wyższość którejkolwiek z opcji większość badaczy przyjmuje za punkt wyjścia podejście mieszane. Zakłada ono, że pedofilia jest zjawiskiem o naturze złożonej, niejednolitej, a wielość możliwych mechanizmów jej powstania raczej czyni bezowocnymi wysiłki wyjaśniania jej za pomocą teorii jednoczynnikowych – tym bardziej że kolejne pytanie dotyczące pedofilii, wiążące się z jej występowaniem i rozpowszechnieniem, nie dostarcza danych rozstrzygających, a raczej odpowiedź komplikuje.
W publicznych dyskusjach podnoszona jest często sprawa tak zwanej medialnej natury pedofilii. W prostszym wydaniu kwestia sprowadza się do pytania o to, czy pedofilia istniała zawsze i czy towarzyszące jej na przełomie wieku XX i XXI zainteresowanie jest spowodowane nagłym jej wzrostem, czy też stanowi efekt mody, a w tym wypadku tendencji do bezkrytycznej amerykanizacji życia społecznego w Polsce. Częstość podejmowania tematu pedofilii ma swoje powody, a częstość jej występowania – swoje. Do tych ostatnich należą: zmiana pozycji kobiet i mężczyzn we współczesnym świecie, przyznanie dziecku praw do specjalnej ochrony oraz brak spójności polityki społecznej.
Radykalna zmiana pozycji mężczyzny w Europie Zachodniej u schyłku XX wieku spowodowała konieczność nowego jej określania w przestrzeni publicznej i w przestrzeni intymnej. Sam fakt przynależności do płci męskiej nie stanowi już elementu przewagi i nie jest powodem do zajmowania uprzywilejowanej pozycji. Zmusza tym samym do jej poszukiwania. Linia życia mężczyzny i linia życia kobiety zaczynają się opierać na autokreacji w wyższym stopniu niż w tradycyjnych społecznościach patriarchalnych, w których były wyznaczane przez płeć biologiczną. Zmiana ta wywołuje również ewolucję w sposobie ujmowania seksualności kobiety i mężczyzny, podkreślając ich odrębność i równoważność. Odejście od androcentryzmu skutkuje pytaniem o to, kto znajduje się w centrum zainteresowania społeczeństwa, lub inaczej: gdzie, skoro nie w centrum uwagi, znajduje się mężczyzna. Z osoby o niepodważalnej przewadze, też doświadczanej w trakcie kontaktu seksualnego, mężczyzna ma szansę stać się partnerem w relacji seksualnej i pozaseksualnej, z całym dobrodziejstwem i ciężarem tego układu. Partnerstwo oznacza konfrontację z potrzebą seksualną kobiety oraz utratę pozycji decydenta. Oznacza też możliwość bycia zaspokojonym, uzyskania zainteresowania i wsparcia, dzielenia odpowiedzialności za jakość współżycia. Zmiana nie jest łatwa ani dla kobiet, ani dla mężczyzn. Stąd niechęć, niemożność lub opór przed jej dokonaniem może skutkować poszukiwaniem kontaktów seksualnych z osobami, których pozycja jest porównywalna z podporządkowaną dotychczas pozycją kobiety – czyli z osobami uległymi, zależnymi, nieświadomymi swoich potrzeb, niedysponującymi prawem do obrony. W ten sposób wyzwania współczesności w połączeniu z niemożnością porzucenia poglądu o związku płci męskiej z uprzywilejowaniem mogą prowadzić mężczyznę do włączania się w aktywność seksualną z dzieckiem.
Czynnikiem przeciwdziałającym z kolei opisanym wyżej trendom jest zmiana pozycji dziecka. Kiedy pedagogika wieku XX zaczęła spostrzegać dziecko jako pełnoprawną jednostkę, jego prawa, inne niż prawa człowieka dorosłego, zaczęły podlegać specyficznej ochronie. Z osób bliskich – najczęściej rodziców – obowiązek dbania o dobro dziecka rozszerzono na wszystkich dorosłych, a nawet na specjalnie powołane w tym celu instytucje. Wiedza o rozwoju seksualnym człowieka, przyznając dziecku prawo do odrębnego niż u dorosłego doświadczania i przejawiania seksualności, odkryła również jego prawo do rozwoju niezakłóconego niewłaściwą ingerencją dorosłych. Większa chęć ochraniania dzieci wynikła także ze znajomości znaczenia dzieciństwa i jego wpływu na przyszłe życie człowieka. Wszystkie te czynniki łącznie spowodowały, że zdarzenia krzywdzące dziecko – a za takie uznaje się aktywność seksualną z dorosłym – spotykają się obecnie w większości wypadków z negatywną oceną oraz powodują skuteczną interwencję. Podnosi ona i liczbę ujawnionych przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci, i liczbę ujawnionych przypadków pedofilii.
Trudno określić proporcję, z jaką wymienione tu czynniki odpowiadaj ą za ro snący wskaźnik zachowań pedofilnych. Trudno – tym bardziej że w grę wchodzi powód kolejny, a mianowicie: niespójność polityki społecznej uprawianej w stosunku do pedofilii, a właściwie w stosunku do wszystkich członków społeczeństwa. Jest to czynnik istotny, ponieważ stwarza granice dla obywateli, którzy muszą kontrolować swoje zachowania seksualne i poddawać je restrykcyjnym ograniczeniom. Z punktu widzenia instytucji społecznych ważny element odpowiedzialny za skuteczność norm stanowi spójność tworzących ich podstawę zasad i wartości. W sytuacji wysyłania komunikatów sprzecznych (jednoczesnej zachęty do ochrony i naruszania tych samych wartości) nie można oczekiwać, że osoby, do których te komunikaty są skierowane, sprzeczność zauważą, zinterpretują i podejmą działania zgodne z jednym typem komunikatów, ignorując drugi. A taką tendencję do promowania niespójności rozpoznaję we współczesnej polityce społecznej w Polsce. Z jednej strony społeczeństwo dzięki uczonym, dziennikarzom, a w końcu ustawodawcy dowiaduje się, że istnieją pewne powszechnie cenione wartości, w których ochronę angażują się instytucje i jednostki. Należą do nich prawo do rozwoju wolnego od deprawacji i demoralizacji, obyczajowość płciowa, obyczajność społeczna, dobro moralne dziecka, jego wolność, w tym wolność seksualna. Na ich straży stoi system prawny razem ze środkami przymusu. Z drugiej strony media, propagując respektowanie wymienionych tu wartości, dopuszczają się zjawiska określanego mianem seksualizacji życia społecznego, a w omawianym obszarze – seksualizacji osoby dziecka. American Psychological Association (2010) opracowało wskaźniki seksualizacji jednostki, do których należą: uzależnianie wartości jednostki od tego, na ile jej osoba stanowi bodziec seksualny, utożsamianie atrakcyjności fizycznej z atrakcyjnością seksualną, instrumentalizacja (spostrzeganie osoby wyłącznie jako narzędzia zaspokajania potrzeb seksualnych), narzucanie seksualności oraz – co istotne w przypadku dziecka – przypisywanie mu cech seksualnych właściwych dla osób na wyższym poziomie rozwoju seksualnego. Wymienione wskaźniki seksualizacji osoby dziecka widoczne są w jego medialnych wizerunkach, co według niektórych badaczy (Bartlett, 2008) może prowadzić do nieświadomego spostrzegania go jako obiektu seksualnego. Dodatkowe niebezpieczeństwo wynika z komercyjnego podłoża tego procesu. Wizerunki seksualizowanych dzieci są dostarczane społeczeństwu w pierwszej kolejności przez reklamy określonych produktów skierowane do wybranych grup wiekowych. W związku z komercyjnym charakterem tego procesu część badaczy (Egan i Hawkes, 2008) określa go mianem pedofilii korporacyjnej.
Odczytywanie podwójnych i sprzecznych sygnałów płynących z mediów stwarza sytuację niebezpieczną. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo akcentowania tylko jednej grupy danych i ryzyko interpretowania ich w kategoriach przyzwolenia na uznanie dziecka za obiekt zaspokajania potrzeby seksualnej dorosłych. Kolizja dwóch typów wartości (ochrona zdrowia i podniesienie zysku) wynika wyraźnie z braku spójności w polityce społecznej. Czynnik ten – mimo że nie potrafię przytoczyć polskich wyników badań nad wpływem seksualizacji wizerunku dziecka na wzrost zachowań pedofilnych, a dysponuję jedynie informacjami klinicznymi – waży w sytuacji niskiej kontroli wewnętrznej czy w sytuacji przeżywania sprzecznych motywów przez potencjalnego sprawcę. Uważam, że należy brać go poważnie pod uwagę przy analizie czynników ryzyka pedofilii.
Można więc podsumować, że przemiany w postawach wobec seksualności człowieka i ukryte w nich ryzyko patologii stanowiły moje źródło inspiracji. Głównie jednak przeprowadziłam badania po to, by wyrazić niezgodę na tolerowanie patologii i wziąć udział w procesie zmiany. Nie uważam, że wykorzystywanie pedofilii dla celów medialnych czy politycznych zmniejszy cierpienie ofiar i sprawców. Najlepiej obu stronom służy zwykła, rzetelna wiedza, na której można budować programy leczenia.
Konstrukcję książki oparłam na dwóch prostych zasadach: użyteczności i zrozumiałości. Podzieliłam jej treść na osiem rozdziałów, które czytane kolejno powinny doprowadzić do uzyskania odpowiedzi na pytanie o mechanizm powstania i rozwoju pedofilii – zjawiska złożonego, spowodowanego licznymi uwarunkowaniami. Dlatego dwa pierwsze rozdziały ogólne i rozdział ostatni – podsumowujący – stanowią swoistą ramę teoretyczną dla rozdziałów szczegółowych. Poza tym każdy stanowi zamkniętą i odrębną całość, skoncentrowaną na uzyskaniu odpowiedzi na konkretne pytanie, głównie na pytanie o związek między wybranym typem uwarunkowań a pedofilią. Ilustruje to krótki przegląd zawartości treściowej.
Rozdział i zawiera ustalenia definicyjne: wskazuje na istnienie różnic między odmiennymi sposobami (klinicznymi, prawniczymi, społecznymi) definiowania pedofilii oraz przedstawia wyjaśnienie, skąd różnice te pochodzą i do czego prowadzą. Tendencja do poszerzania definicji pedofilii – główny kierunek działań ustawodawcy i klinicystów – powoduje penalizację coraz większej grupy zachowań, zwiększając jednocześnie ochronę osób dotkniętych skutkami patologii.
Rozdział 2 zbiera w jeden uporządkowany system teorie wyjaśniające genezę pedofilii: opiera się na formalnej trójpoziomowej klasyfikacji teorii, dzielącej sposoby wyjaśniania zjawiska na wieloczynnikowe (poziom I), jednoczynnikowe (poziom II) i szczegółowe (poziom III), a także zawiera dokładne omówienie najważniejszych czterech teorii zintegrowanych oraz wielu teorii jednoczynnikowych, przydatnych jako uzupełnienie i konkretyzacja tych pierwszych. Podkreśla mnogość istniejących wyjaśnień oraz zwraca uwagę na różną ich przydatność w pro ce sie ba dania przyczyn pedofilii i w procesie opracowywania skutecznej terapii.
Rozdział 3 przedstawia założenia projektu badań nad etiologią pedofilii. Otwiera go krótki opis własnej, społeczno-rozwojowej koncepcji powstania pedofilii, stanowiącej podstawę formułowania hipotez badawczych. Znajduje się w nim także charakterystyka grupy badawczej, złożonej z 248 mężczyzn osadzonych w zakładach karnych za przestępstwa z art. 200 kodeksu karnego oraz/lub z innych artykułów, głównie art. 197 oraz art. 201, wraz z opisem procedury badawczej i listą zastosowanych w badaniach własnych narzędzi.
Rozdział 4, zaliczany – wraz z trzema następnymi – do rozdziałów szczegółowych, poświęcony jest wrodzonym uwarunkowaniom pedofilii, mającym źródło w teoriach biologicznych. Zgromadzono tam informacje o wynikach badań nad neurohormonalnymi korelatami zaburzeń seksualnych, które stały się podstawą do formułowania hipotez na temat związków aktywności seksualnej sprawców z funkcjonowaniem ich układu dopaminergicznego, serotoninergicznego i noradrenergicznego. Omówiono w nim i zinterpretowano relacje między wybranymi cechami temperamentu i charakteru sprawców a ich zachowaniami seksualnymi, ze szczególnym podkreśleniem znaczenia dopaminy dla ich przebiegu.
Rozdział 5 prezentuje treści związane z wpływem socjalizacji dokonującej się w rodzinie na kształtowanie się seksualności człowieka. Przedstawione tam tezy wywodzą się z teorii rozwojowych (przywiązania) i społecznego uczenia, podkreślających znaczenie środowiska w powstaniu pedofilii. Omowiono także dowody empiryczne popierające zaprezentowane tezy oraz wyniki badań własnych nad znaczeniem przywiązania i postaw rodzicielskich w etiologii pedofilii. Okazało się, że wczesne relacje z opiekunem rozwijane poprzez późniejsze jego postawy wiążą się z typem relacji seksualnych podejmowanych przez dziecko w dorosłości.
Rozdział 6 zajmuje się wpływem kompetencji społecznych na kształtowanie się zaburzonych wzorców zachowań seksualnych. Podstawą stały się tutaj twierdzenia teorii uczenia i teorii stresu, zakładające, że aktywność seksualna dorosłego z dzieckiem jest efektem deficytu ważnych kompetencji społecznych – deficytu mającego pierwotne źródło w zaburzonych relacjach rodzinnych (omówionych w rozdziale poprzednim). Rozdział 6 zawiera wyniki badań nad niskim poziomem umiejętności społecznych sprawców, takich jak empatia, asertywność, intymność, style radzenia sobie ze stresem, i nad znaczeniem tych umiejętności w powstaniu pedofilii.
Rozdział 7 opisuje przebieg rozwoju seksualnego mężczyzn podejmujących zachowania seksualne z dzieckiem. Jego treścią jest próba odpowiedzi na pytanie, czy mężczyźni ci rozwijają się inaczej, a w szczególności: czy krzywdzą innych, ponieważ sami kiedyś byli krzywdzeni. Wyniki badań własnych, skoncentrowanych najpierw na weryfikacji hipotezy abused abuser, dowiodły, że 48% skazanych było wykorzystywanych seksualnie w dzieciństwie, lecz nie dostarczyły jednocześnie przekonującego wyjaśnienia związku tego faktu z obecnym sprawstwem. Wyniki dalsze jednak wskazały, że wczesny rozwój seksualny sprawców miał zaburzony charakter i że zaburzenia te wiążą się z aktywnością seksualną sprawców w życiu dorosłym.
Rozdział 8 stanowi podsumowanie badań: opisuje ogólne mechanizmy powstania pedofilii oraz zbiera informacje przydatne dla tworzenia metod leczenia pedofilów. Przeprowadzone badania wykazały bowiem, że tradycyjne programy, zwłaszcza wywodzące się z paradygmatu behawioralno-poznawczego, mogą w sposób nieprzewidziany uczyć kompetencji społecznych, które zwrotnie podnoszą niebezpieczeństwo zastosowania przez skazanych przemocy seksualnej w przyszłości. Rozdział 8 zamyka książkę wnioskiem o niejednorodnej naturze pedofilii i o konieczności traktowania jej jako zjawiska rozwijającego się według schematu różnych ścieżek. Pozwala to zrozumieć, że w grupie pedofilów mieszczą się osoby o różnych cechach osobowości, różnym sposobie działania i różnej zdolności sterowania swoją seksualnością.
Książka ta jest wynikiem zjednoczonego wysiłku wielu osób. W zakładach karnych badania przeprowadzali następujący studenci Instytutu Psychologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu – uczestnicy mojego seminarium magisterskiego w latach 2008-2010: Agnieszka Basińska, Marta Bladosz, Marta Błachut, Katarzyna Bogusiewicz, Anna Droś, Blandyna Gałła, Anna Grabińska, Martyna Janicka, Hanna Kasperek, Agata Kaźmierska, Artur Król, Marta Lasocka, Magdalena Leśnierowska, Justyna Litke, Maria Małkiewicz, Justyna Miter, Judyta Młynarczyk, Paulina Musielak, Aleksandra Nosek, Katarzyna Peichert, Agata Petrych, Małgorzata Ratajczyk, Iga Smektała, Justyna Straszewska, Filip Szumski, Daria Tomaszewska, Łukasz Wański, Aleksandra Wenne, Marcelina Westphall, Oktawia Weydmann, Adriana Wit, Anna Zawistowska, Elwira Żurkiewicz. Większość z nich pracowała z ogromnym zapałem, nie tylko wypełniając obowiązki studenta, ale angażując się po stronie tych, którzy chcą zrozumieć i zmienić świat. Dziękuję im tą drogą raz jeszcze.
Moją wdzięczność i uznanie wyrażam przede wszystkim kolegom i współpracownikom psychologom, którzy żadnych formalnych zobowiązań względem badanych ani względem mnie nie mieli. Ich nieoceniona pomoc i chęć uczestniczenia w ciekawym zadaniu pozwoliła zrealizować ten projekt przy bardzo skromnych funduszach. Do grupy tej należeli: Karolina Halemba, Alicja Kapała, Joanna Kempka, Magdalena Kobyłecka, Edyta Laurman-Jarząbek, Przemysław Marcinek, Marika Nowicka, Anna Roszyk, Rafał Rutkowski, Sylwia Sawczuk-Słabińska, Wojciech Sroka i Krzysztof Tryksza.
Dziękuję również za pomoc wszystkim pracownikom zakładów karnych wymienionych w rozdziale 3, a Centralnemu Zarządowi Służby Więziennej – za zezwolenie na przeprowadzenie badań i udział w sporządzaniu ewidencji skazanych.
Liczne trudności merytoryczne i organizacyjne zmogłam dzięki, najpierw moim studentom, a teraz nieocenionym doktorantom, Annie Roszyk i Filipowi Szumskiemu – współpracownikom młodym, zdolnym i cierpliwym, którzy służyli mi fachową pomocą zawsze, gdy była taka potrzeba. Ich – nie waham się powiedzieć – rzetelna wiedza i zaangażowanie znacznie podniosły jakość tej pracy. Dlatego chcę swojej wdzięczności nadać pisemny kształt. Dr Marzenie Zakrzewskiej wyrażam nieustanny podziw za zaangażowanie w poszukiwanie nowych rozwiązań starych metodologicznych problemów i ciągłą gotowość do metodologicznych konsultacji. Tradycyjnie dodam, że udział wszystkich wymienionych osób w powstaniu książki nie obejmuje zawartych w niej błędów, ograniczeń i uchybień, za które zawsze odpowiadam sama.