Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Plan - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 sierpnia 2020
Ebook
4,99 zł
Audiobook
7,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Plan - ebook

Valko jako piętnastolatek został przyprowadzony na teren Misji. Od dawna nie ma tam żołnierzy, lecz zostały po nich zabudowania, w których Federacja umieściła dzieci. Wcześniej zabiła ich rodziców, zburzyła domy i spaliła zboża. Teraz zapewnia im opiekę i pożywienie. Niespodziewanie po pięciu latach nieobecności, w Misji, pod osłoną nocy, pojawia się Chińczyk, który niegdyś sprowadził Valko. Wydawałoby się, że przez cały ten czas nie interesował się chłopcem. Dlaczego więc wrócił? Tajemnicza wizyta jest początkiem wielkich zmian…

Emma Popik – (ur. 1949) polska pisarka i dziennikarka, autorka opowiadań science-fiction oraz baśni dla dzieci. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Debiutowała pod pseudonimem Emma Popiss opowiadaniem „Mistrz” w magazynie „Fantastyka”. Wydała zbiory opowiadań: „Tylko Ziemia” (1986), „Raport” (1988) oraz „Bramy strachu” (1995). W 1994 roku opublikowała tom wierszy „Wrzące powietrze”, a w 1999 esej fantastyczno-paranaukowy „Genetyka bogów”. W ostatnich latach opublikowała powieści, m.in. „Złota ćma”, „Tysiąc dni”, „Zbrodnia w wyższych sferach” i „Salwator”. Popik jest także autorką wielu artykułów na temat UFO, publikowanych w prasie amerykańskiej, fińskiej, brytyjskiej i chińskiej. Jej opowiadanie „Nadejście Fortynbrasa” oraz baśń dla dzieci „Wejście do baśni” zostały przetłumaczone na język japoński.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-26-59981-7
Rozmiar pliku: 216 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Była noc i szalała burza. Niebo przecinały błyskawice, rozświetlając je na ułamek sekundy. Grzmiało. Zerwała się wichura, przyginająca palmy ku ziemi. Nadciągała tropikalna ulewa.

Ludzie pozamykali się w domach. Nikt nie miał odwagi wyjść na ulicę ani też położyć się spać. Słychać było, jak przesuwali ciężkie komody, barykadując drzwi. Inni bali się, że wichura porwie domy. Pakowali do skrzynek zapas wody, suchy prowiant i niezbędne lekarstwa.

Gdyby zbłąkany przechodzień był jeszcze na ulicy, dostrzegłby w ciemnych oknach domostw światełka latarek przesuwających się po pokojach i wymacujących drogę w dół po schodkach do piwnicy. Jakiś mieszkaniec New Hong City podszedł do okna i, starłszy parę z szyby palcami, wyjrzał z niepokojem na zewnątrz. Podniósł oczy w czarne niebo, lecz zacisnął powieki przestraszony zygzakiem białej błyskawicy. Zauważył jednak, że jej blask rzucił na ściany domów cień barczystego mężczyzny.

Gdy niebo ponownie pociemniało, a ukrywający się w piwnicy otworzył przerażone oczy, już go nie dostrzegł. Cień wtopił się w czarne tło nocy. Olbrzymi mężczyzna szedł bardzo szybko, długimi krokami. Nie zważał ani na grzmoty, ani na porywy wichury. Mokre już powietrze niosło w sobie zbliżający się deszcz. Czując zapach wody, jeszcze przyspieszył. Już biegł, uderzany w pochylone plecy porywami wichury. Spojrzał pospiesznie na potężne palmy, których czubki się wyginały, by odgadnąć siłę nadchodzącej burzy.

Zdążył dotrzeć do Misji, kiedy lunął deszcz.

Nie wiadomo, jak mu się udało przejść przez bramę chronioną zamkiem szyfrowym. Nie mógł przecież sforsować muru otaczającego teren Misji, chyba że dysponował sprawnością komandosa. Misja! Tak nadal nazywano to miejsce, chociaż żołnierze dawno już swoją misję ukończyli i odlecieli warczącymi maszynami po kolei, szwadron za szwadronem. Wtedy przez otwarte drzwi widać ich było siedzących rzędem i trzymających ręce na broni położonej płasko na kolanach. Patrzyli z góry na miasto, które prawie zrujnowali. Przyglądali się z pogardą skłóconym ludziom, których nie udało im się ucywilizować. Spoglądali na wąskie uliczki wśród wysokich domów, wiedząc, że pleniący się tam złoczyńcy tylko czekają, by ostatnia maszyna zniknęła za łańcuchem gór. Wtedy bandyci wypełzną niby szybkie skorpiony i będą kąsać wszystkich. Obejmą władzę, bo teraz ich kolej, i odegrają się na każdym, bez wyjątku. Żołnierze, trzymając spokojnie ręce na broni, byli jednak czujni i w napięciu obserwowali to miasto i jego ciemne, cuchnące uliczki, podobne do kolein wyżłobionych przez koła wozów historii. Nie byli bezpieczni, póki ich warczące maszyny nie przeleciały poza łańcuch gór. Wiedzieli, że potem nikt już nie będzie pewny swego życia. Ale to ich nie obchodziło.

Pozostały po nich na rozległym terytorium – równym dzielnicy w mieście – baraki, zabudowania dla oficerów i pomieszczenia wypakowane tysiącami skrzynek. W Misji litościwa Federacja umieściła dzieci. Dostawały jedzenie czerpane z puszek i paczek pozostawionych w skrzyniach wypełniających magazyny. Szczodra i łagodna ręka Federacji karmiła dzieci, ale wpierw jej wytknięty palec nakazał spalić zboże na polach. Zapewniła im dach nad głową, ale dopiero po zburzeniu ich domów. Jednak, co najważniejsze, zapewniła im opiekę, protekcję i bezpieczeństwo, zabiwszy przedtem rodziców i obaliwszy rząd. Ale Misja trwała. I, pomimo wszystko, to było dla dzieci największym, choć jedynym dobrodziejstwem.

Olbrzymi mężczyzna zatrzymał się na chwilę poza wysokim murem. W tym samym właśnie miejscu pięć lat temu stał razem z chłopcem. Od tamtego czasu nigdy więcej tu nie był. Być może nie interesował się piętnastolatkiem, którego przyprowadził za rękę i pozostawił na łasce Misji. W jakim więc celu przyszedł tej nocy? Jaka sprawa nie mogła poczekać do rana? I kim był dla niego ów młody człowiek, dla którego narażał się na niebezpieczeństwo?

Przybyły wszedł pomiędzy równo stojące baraki. Poruszał się tak, że ani razu nie oświetliła go błyskawica. Nigdy też jego olbrzymi cień nie pokazał się na ścianie. Stawiał stopy bez szmeru. Nie zachrzęścił żwir ani też nie zaszeleściły liście wydarte wiatrem z drzew palmowych i rzucone na ziemię. Kluczył pomiędzy budynkami, zmierzając do tego, który stał na krańcu terytorium.

Kiedy dotarł do baraku, przylgnął do ściany, stapiając się z jej ciemną barwą. Nasłuchiwał chwilę wśród świstów wichury koszącej strumienie wody. Ktoś inny nie usłyszałby rozmowy poprzez ścianę. Mężczyzna jednak pokiwał głową, rozpoznając znajome głosy. Wyciągnął ramię i dotknął ręką drzwi. Ukrytą w dłoni kartą rozkodował zamek. A kiedy tylko drzwi się uchyliły, wsunął swe olbrzymie ciało do wnętrza baraku. Zatrzymał się tuż za progiem.

- Valko – szepnął.

Młody mężczyzna, który tu przebywał, skoczył ku niemu. W połowie drogi się jednak zatrzymał. Spojrzał na olbrzyma, z którego ściekały strumienie wody. Zobaczył go po raz pierwszy od pięciu lat, kiedy to Chińczyk przyprowadził go tu, do Misji i kazał mu pozostać. Dlaczego odtąd nie dawał znaku życia?

Z sąsiedniego pokoju wyszła dziewczyna. Stąpała z dziwną w tym miejscu godnością. Pokazywała być może, że nie czuje się sierotą, pozbawioną ojczyzny. Stanęła naprzeciw Chińczyka, patrząc na niego bystro. Oczekiwała, że to on zacznie rozmowę. Przybyły jednak milczał. Błyskawica przecięła niebo. Uświadomili sobie nadzwyczajną powagę sytuacji. Skoro przeszedł przez miasto mimo burzy i wiatru, miał coś ważnego do zakomunikowania.

Valko lekko się pochylił i otworzył usta, by wyrzucić z siebie pytania, lecz dziewczyna zatrzymała go władczym gestem prawej ręki. Usłuchał jej nakazu. Wyprostował się i zamknąwszy usta, czekał na wyjaśnienia. Przybyły zauważył, że ochłonęli ze zdziwienia, więc już może im wyjawić cel swego przybycia.

-Musicie uciekać! Natychmiast! – powiedział.

Stali jednak nieporuszeni.

–Chodźcie ze mną – rzekł Chińczyk już w półobrocie ku drzwiom.

Dziewczyna się obejrzała naokoło, patrząc na osobiste przedmioty. Postawione pod łóżkiem buty, jeszcze wilgotne po spacerze na trawnikach, porzucony na poduszce e-czytnik z wyświetloną stronicą książki, wskazywały, czym się właśnie zajmowała, gdy niespodziewany posłaniec wkroczył wprost w ich spokojny wieczór, każąc porzucić wszystko, co było ich stabilizacją.

Chińczyk pokręcił przecząco głową, co znaczyło „niczego nie wolno zabierać”. Dziewczyna odczytała w geście zapewnienie: „wkrótce tu wrócimy”, a jej towarzysz pomyślał: „niczego nie musicie zabierać, gdyż nie będzie wam potrzebne, wszystko zostanie zapewnione”. Wyszli, osłonięci szerokimi plecami prowadzącego. Pochylając się przed wiatrem, zmierzali ku wznoszącej się nieopodal rozległej budowli. Wbudowano ją we wzniesienie, które nie było porośnięte drzewami jak inne.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: