Plastusiowy pamiętnik - ebook
Plastusiowy pamiętnik - ebook
Plastuś to mały ludzik z plasteliny, bardzo popularny wśród dzieci. Doskonale przekazuje on pierwsze doświadczenia i wzruszenia ze szkolnego życia. Co więcej, Plastuś nie jest tylko obserwatorem przygód uczniowskich, ale sam bierze w nich udział. Dotrzymuje kroku małej Tosi i jej kolegom w dostosowywaniu się do obowiązków ucznia, zasad koleżeństwa, porządku i poszanowania cudzej własności. Trudno o lepszą lekturę dla pierwszoklasisty!
Polecamy to niezwykle kolorowe i nowatorskie pod względem edytorskim wydanie, które charakteryzuje i odróżnia od poprzednich zupełnie nowa aranżacja oraz nowoczesny projekt graficzny. Barwne i pełne życia ilustracje, jak również dynamiczny układ tekstu wydobywają z dobrze wszystkim znanego utworu nowe treści.
Spis treści
Jak powstał „Plastusiowy pamiętnik”
Dlaczego nazywam się Plastuś
O pamiętniku w czerwonym zeszyciku
O kleksiku z kałamarza, co na nikogo nie zważa
Żadna beksa nie pomoże na kleksa
Wiele krzyku o wycieraczkę w piórniku
O Tosi, o Bronku i o mysim ogonku
O moim biednym nosie i o szkaradnej Zosi
O Zosi niszczycielce historia smutna wielce
O tym, jak to z porządkiem było, ale dobrze się skończyło
O farbach i o kłopocie wielkim, czy można pisać pędzelkiem?
O chińskiej awanturze, o pędzelku i o piórze
Pudełeczko, podnieś wieczko!
Historia niewesoła wcale, jak do klasy przyszły lale
O Klarci ze szmatki i o sukience w kwiatki
O tym, co zrobił Jacek, i o nosie jak placek
O wyprawie cudnej na wyspy bezludne
O kwiatach w szkole i o kaktusie, co kole
Historia cała o porządku i o strzałach
O tym, jak kreda wytrzeć tablicy nie da
Jak się ze mną poznali ci, co w książkach mieszkali
O tym, jak od Lodzi dostałem samochodzik
Kogo się pantofel boi i o tym, co Fikuś nabroił
Bawimy się w chowanki – same niespodzianki
O tym, jak każdy spieszy naszą panią ucieszyć
O wydmuszkach, o placku, o Mruczku, Fikusiu i nieznośnym Jacku
O dzielnych ratownikach z Tosinego piórnika
O Jacku-Bazgrocie, aucie z babcinego kapcia i o piecuchu kocie
Tosiu, teraz zapamiętasz, jak szanować elementarz?!
O sreberku, o złocie i o wesołej robocie
Dobra nowinka – w szkole choinka
O tym, jak mnie szkaradnie łobuz z choinki kradnie
O mojej smutnej doli u Witka w niewoli
O Witku, o zbytku, o oparzeniu i o Tosi ogłoszeniu
O tym, jak to się staje, że mnie Witek Tosi oddaje
Dużo radości i krzyku, że znowu jestem w piórniku
Kategoria: | Podstawówka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7568-709-5 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Było to bardzo dawno temu. Wasze mamusie nosiły wówczas jeszcze krótkie sukienki, a czesały się w warkoczyki z kokardkami albo obcinały włosy „na poleczkę”.
Redaktorka „Płomyczka” umyśliła sobie wtedy, żebym koniecznie pisała opowiadanie o szkole, które ciągnęłoby się w pisemku przez cały rok, a bohaterem opowiadania miał być taki ludzik z drzewa czy też z gałganków.
A ja wcale nie miałam ochoty o tym pisać!
– To będzie bardzo nudne! – powiedziałam.
Ale jak redaktorka coś postanowi, to na to nie ma sposobu!…
Co tu począć?
Od czego jednak człowiek ma przyjaciół?!…
Miałam taką siedmioletnią przyjaciółkę, Krysię. Nie czesała się ani w warkoczyk z kokardkami, ani „na poleczkę”, tylko nosiła czuprynę jak chłopak i palce miała zawsze pomalowane atramentem, bo właśnie przestała pisać ołówkiem i zaczynała gryzmolić pierwsze kulfony – piórem! A oprócz tego opowiadała i ozdabiała wspaniałymi rysunkami dziwne i piękne historie. Nieraz naradzałyśmy się z Krysią, o czym by tu ciekawym do „Płomyczka” napisać.
Myślę więc sobie: „Pójdę do Krysi, ona na pewno poradzi!”.
Krysia wysłuchała mnie poważnie i mówi:
– Masz rację, jeżeli „on” będzie z drzewa albo z gałganków, to do niczego! Wyjdzie nudziarstwo!… Ale czekaj, siądziemy na ławce, może się coś wymyśli.
Więc usiedliśmy na ławce pod krzakiem jaśminu – miś Krysi, Krysia i ja. Popodpieraliśmy głowy – miś łapką, a my – rękami… Myślimy… Myślimy…
I nic… Nikt z nas jakoś ani rusz – nic nie możemy wymyślić…
Ale Krysia mnie pociesza:
– Czekaj, nic się nie martw, to się samo znajdzie!
I rzeczywiście. W dwa dni potem do moich drzwi – buch!… buch!… buch!… ktoś gwałtownie zakołatał. Biegnę co tchu otworzyć – we drzwiach stoi Krysia.
Oczy jej płoną, spod beretu wygląda wiecheć czupryny, tornister przerzucony przez jedno ramię.
– Już mam!… Już wiem!… – krzyczy od progu.
– Co masz, co wiesz, Krysiu?!…
– Wiem, z czego „on” będzie!…
I Krysia zdziera z pleców tornister, z tornistra wyjmuje piórnik, a z piórnika, moi kochani – tyciusieńkiego ludzika jak ziarnko fasoli, z perkatym nochalkiem i odstającymi uszami. Stawia go sobie na dłoni i woła:
– Widzisz!… Teraz rozumiesz, z c z e g o „o n” będzie?!…
Kiwnęłam głową w zachwycie.
– Rozumiem. Z p l a s t e l i n y!…
– A na imię będzie mu P l a s t u ś! Takeśmy sobie z Tosią umyśliły! Bo to Tosia go ulepiła na lekcji!
– A któż to jest ta Tosia?
– Tosia to moja koleżanka. Ona jest najlepsza ze wszystkich. Musisz koniecznie napisać o Tosi i o Plastusiu!… Rozumiesz, można mu będzie dolepić uszy, jakie się chce, rozwałkować nos jak trąbę słoniową, no i będzie mieszkał stale u Tosi w piórniku!
– A może i o tobie napisać?
– Nie, o mnie nie pisz, ja jestem zawsze rozczochrana i palce mam zawsze uwalane atramentem!
– To wiesz, może ten Plastuś będzie wojował z atramentem, żeby dzieciom palców nie brudził?
– Tak… tak… niech wojuje i niech ma tysiąc przygód! A o Tosi, jaka ona jest, to już ja ci opowiem i przyprowadzę ją do ciebie!
Odtąd Plastuś stał na moim stole, a pamiętnik jego pisało się tak łatwo, jakby naprawdę on sam opowiadał w nim swoje przygody.
A teraz… Powiem wam w sekrecie: Krysia teraz już jest dorosła, pracuje jako lekarz i nawet nosi okulary.
Otóż jeżeli kiedy będzie was prześwietlała pani doktor, która nosi biały fartuch i okulary, jeżeli z wami wesoło pożartuje, a na jej biurku, obok różnych mądrych przyrządów, będzie stał Plastuś – poznacie go zaraz po odstających uszach i perkatym nochalu! – to zapytajcie wtedy pani doktor, czy jej na imię K r y s t y n a…
To będzie na pewno ta właśnie Krysia, która wymyśliła Plastusia…
Od tego czasu minęło wiele lat.
„Plastusiowy pamiętnik” pierwszy raz ukazał się w „Płomyczku” 2 września 1931 roku, a w książce wyszedł po raz pierwszy w roku 1936.
„Plastusiowy pamiętnik” tłumaczony jest na wiele języków obcych i zdaje się, że wszędzie, gdzie się ukaże – jest bardzo lubiany przez dzieci. Nic dziwnego – przecież dzieci na całym świecie mają piórniki i wojują z atramentem!
MARIA KOWNACKA
To jest Plastuś – malutka pocieszka,
co w piórniku bardzo lubi mieszkać
i każdemu życzy jak najlepiej,
kto go tylko potrafi ulepić!
Dlaczego nazywam się Plastuś
Jestem malutki ludzik z plasteliny.
Dlatego na imię mi Plastuś.
Mam śliczne mieszkanie: oddzielny drewniany pokoik. Obok mnie, w drugim pokoju, mieszka tłuściutka, biała guma. Ta guma nazywa się „myszka”. A zaraz koło gumki mieszkają cztery błyszczące, ostre stalówki. A z drugiej strony, w długim korytarzu, mieszka pióro, ołówek i scyzoryk. Z początku nie wiedziałem, jak się nasz dom nazywa. Teraz już wiem: piórnik.
Naszą gospodynią jest mała Tosia.
Na lekcji rysunków siedziałem na ławce w rowku koło ołówka. Ołówek mi opowiedział, skąd się tu wziąłem.
To było tak:
Na pierwszej lekcji, zaraz po wakacjach, było lepienie z plasteliny. Pani rozdała dzieciom zieloną i czerwoną plastelinę i dzieci lepiły, co same chciały. Bronka ulepiła gniazdo z jajeczkami. Wicuś ulepił grzybki, chłopcy spod okna ulepili samoloty, a Tosia ulepiła mnie – takiego malutkiego ludzika.
Ja mam duży, czerwony nos, odstające uszy i zielone majteczki. Wszyscy powiedzieli w klasie, że jestem śliczny.
Tosia mi zrobiła ołówkiem oczy i zaraz zacząłem patrzeć na wszystkie strony. A jak Tosia przylepiła mi uszy, to zaraz zacząłem słuchać, co się w klasie dzieje.
I teraz wszystko widzę i słyszę, i mieszkam sobie w Tosinym piórniku.