Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Plaża za szafą. Polska kryminalna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 stycznia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Plaża za szafą. Polska kryminalna - ebook

Marcin Kącki zabiera nas w kryminalną podróż po Polsce: do Wdzydzów, gdzie dwóch przyjaciół zaplanowało terrorystyczny atak na międzynarodowy koncern, do Konstancina, gdzie mieszkała przebiegła pogromczyni celebrytów, Sanoka, gdzie gangiem rządziła kobieta, i Poznania, gdzie złodziej za szafą urządził sobie muzeum jednego, za to wybitnego obrazu. Te historie mrożą krew w żyłach, a jeszcze bardziej zdumiewają. Bo Polska kryminalna to jedno z najdziwniejszych miejsc na światowej mapie zbrodni.

„Niewiele przeczytałem powieści kryminalnych, rzadko oglądałem filmy, a seriale kryminalne omijałem z daleka. Nudziły mnie, bo życie daje po mordzie najbardziej wymyślnym pomysłom literackim i scenariuszom. Poznałem to życie, gdy wpychałem się między zbrodnię i karę z notesem, ołówkiem i długim nosem – a ta książka to efekt 10 lat tej reporterskiej roboty” – Marcin Kącki

„W reportażu najlepsze jest to, że nie trzeba niczego wymyślać, a i tak działa jak kryminał. U Kąckiego tak właśnie jest. Najpierw jest mistrzowskie pierwsze zdanie («Po wypadku miała wpisać kwotę odszkodowania za utratę marzeń, ale zapomniała, o czym marzyła»), a potem mistrzowska historia. I tak w kółko, aż się wierzyć nie chce, a wierzyć trzeba, bo to dziennikarstwo w najlepszej postaci. Kącki ciągle gdzieś idzie, na kogoś czeka, próbuje złapać i zadać pytanie. Jest namolny, bezczelny i nigdy nie odpuszcza. Jeżeli Ryszard Kapuściński pisał z perspektywy lecącego ptaka, a Jacek Hugo-Bader z perspektywy wałęsającego się psa, to Marcin Kącki pisze z perspektywy natrętnej muchy” – Filip Springer

O Autorze”
Marcin Kącki (ur. 1976) – reporter, redaktor „Dużego Formatu”, laureat nagrody Grand Press Dziennikarz Roku 2007. Autor książek „Lepperiada”, „Maestro. Historia milczenia”, „Białystok. Biała siła, czarna pamięć”.

PATRONATY: lubimyczytać.pl i CJG24

Kategoria: Reportaże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-1948-3
Rozmiar pliku: 913 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autora

Niewiele przeczytałem powieści kryminalnych, rzadko oglądałem filmy, a seriale kryminalne omijałem z daleka. Nudziły mnie, bo życie daje po mordzie najbardziej wymyślnym pomysłom literackim i scenariuszom. Poznałem to życie, gdy wpychałem się między zbrodnię i karę z notesem, ołówkiem i długim nosem – a książka to efekt 10 lat tej reporterskiej roboty.

Szanowny Czytelniku, nie ma tu, jak w serialu, krwi o smaku syropu malinowego lub wydumanych, jak w powieści, psychopatów o nadludzkich umiejętnościach. Jest za to pytanie, którym reportaż się karmi, a którego boisz się bardziej niż filmowego suspensu – czy mógłbyś stać się jednym z bohaterów tej książki?CZĘŚĆ PIERWSZA

Medical thriller

Spokojny sen ratownika

Lekarka rzeszowskiego pogotowia wchodzi do domu Jacka przed świtem. – Próbowałeś żonę reanimować? – pyta. Jacek odpowiada, że nie było sensu. Dziwna śmierć, potrzebna byłaby sekcja, ale Jacek prosi, żeby nie, bo dzieci, bo idą święta. Lekarka zdumiona. – Nie chcesz wiedzieć? – pyta. Nie chce.

Kierowca, już w karetce, pyta lekarkę: – Na pewno umarła naturalnie?

I wyjawia plotkę krążącą po pogotowiu.

Lekarka się boi.

Potną jak świnię

Trzy godziny później, około 7.30, w telefonie Doroty wyświetla się numer jej siostry Elżbiety. Ale w słuchawce głos Jacka: – Ela nie żyje.

– Co ty mówisz?! – krzyczy Dorota.

– Obudziłem się i była zimna.

Dorota rzuca słuchawką. Ręce dygocą, ale oddzwania. – Coś ty jej zrobił? – krzyczy. Jacek spokojny: – Ciało zabrali, wszystko załatwione, pogrzeb w sobotę o 14.30. Przekaż swojej rodzinie.

Dorota dzwoni do mamy, Zofii. Gdy się rozłączą, kolana się pod matką uginają. Dwie godziny później stoją pod okienkiem komisariatu w Rzeszowie. – Mąż nie zgodził się na sekcję zwłok – mówi oficer dyżurny.

– Ale my chcemy, to nasza córka! – Zofia rozdygotana.

Dorota dzwoni do Jacka, pyta, gdzie ciało. Jacek wzburzony: – Zwariowałaś?! Potną ją jak świnię! Nie wiem, gdzie ciało, szukajcie.

Dorota, jej matka, ojciec spieszą do prosektorium szpitala w Rzeszowie. Elżbieta w piżamie, jakby spała, z półuśmiechem na twarzy. – Patrzcie! – mówi Dorota. – Ona ma kitkę.

Jacuś, co się dzieje?

– Elżbieta stoi pod swoim domem w dżinsach, bluzie, macha na pożegnanie. – Dorota przypomina sobie ostatni obraz żywej siostry, choć minęły cztery lata. Dziwnie długo trwało to machanie, tak ostatecznie. No i miała tę kitkę, z którą dzień później leżała w prosektorium.

– Elżbieta... – tłumaczy mi Dorota, ale tak, że to musi być oczywiste, a na pewno dla kobiety – przed snem myła i rozczesywała włosy.

Matka Doroty, ojciec, ich zięciowie kiwają głowami, gdy siedzę w mieszkaniu rodziców Elżbiety.

Przeglądam zdjęcia zmarłej, ładnej brunetki o wesołych oczach i pyzatej buzi.

17 grudnia 2008 roku. Atmosfera świąt. Elżbieta pomaga myć okna w domu Doroty, która później odwozi siostrę i jej dzieci. Jacek, mąż Elżbiety, jest w domu. Ela wychodzi, macha Dorocie. Chwilę po tym Elżbieta zabiera dziewięcioletnią Patrycję i o trzy lata młodszego Kubę do marketu. Kupuje małej rajstopki, bo nazajutrz szkolna próba wokalna. W domu Jacek będzie akompaniował córce na gitarze, by ten wokal wyćwiczyć. Ela, jak zezna Jacek, zamierza następnego dnia ubrać choinkę, popijają piwo. Kładą się spać około 22. Jacek przebudzi się około 4, do toalety. Dotknie żony. Zimna. Sprawdzi puls, zobaczy plamy opadowe krwi na skórze, objawy nieodwracalnego końca, i zadzwoni po pogotowie. Czytam stenogram z nagrania w aktach sprawy.

– Cześć, Grażynka, Jacek się kłania.

– Cześć, Jacuś, co się dzieje?

– Obudziłem się i żona nie żyje.

– Co?

– Obudziłem się i nie żyje.

– Na pewno?

– Tak.

– Jacek, może ja ci podeślę erkę?

– Nie, Grażyna, plamy są , tak że...

– Eeee... w czym ci mogę pomóc?

– No nie wiem, żeby mi wypisali...

– Jezu, Jacek, jaki tam jest adres? Jezu, co tam się stało? (...)

– Nie wiem, ją ostatnio często bolała głowa.

– Jezu. Dobra, Jacek, wysyłam ci, bo gdybym mogła w czymś pomóc, to... to... to... dzwoń.

– Nie, nie... nie, w sensie, Grażynka, plamy są już, sam bym podjął. Oni mi wypiszą kartę informacyjną?

– Kartę zgonu ci wypiszą.

– Tak?

– Tylko ja nie wiem, czy oni nie będą musieli policji zawiadomić, najwyżej odstąpi policja, bo to jest strasznie młody zgon, no wiesz, Jacku, jakie są procedury. Jest na dyżurze Joanna i Gosia , którą ci wysłać?

– Gosię.

– Dobra, no to cześć.

– No hej.

Wkłucie

Lekarka, Małgorzata, siedzi w karetce po wyjściu z domu Jacka. Obydwoje z kierowcą Januszem wiedzą, że to nie było normalne. Jacek bez emocji, nie chciał sekcji. Janusz do lekarki: – Wszyscy mówią, że Jacek ma kochankę. Nie chciałbym, byśmy mieli problemy.

Jacek jest ich kolegą, ratownikiem medycznym, pracują w jednym pogotowiu. Małgorzata konsultuje się z innym lekarzem, decyduje, by wezwać policję. Uprzedza o tym Jacka telefonicznie, więc on znów dzwoni do dyspozytorki.

– Grażynka

– Tak?

– Mam takie pytanko.

– Tak?

– Weź, zapytaj się na policji.

– No?

– Jak oni do tego podchodzą?

– Yhm... yhm...

– Ja w sumie to bym nie chciał sekcji.

– Yhm...

– Bo to i tak nic nie da. (...)

– Yhm.

– Jak policja? Jak się zapatrują?

Psycholog, który odsłucha nagrania, napisze, że jedynie w pierwszej części Jacek tłumi emocje, gdy głos mu drży. A potem jakby dystansował się od śmierci żony.

Lekarka pochyla się znów nad ciałem Elżbiety, ale nic, żadnych obrażeń. Widzi jeszcze jakąś kobietę kręcącą się po domu. Jacek mówi, że to siostrzenica pilnuje, by dzieci, jeśli się zbudzą, nie natknęły się na martwą matkę. Jacek błaga, zezna lekarka, że nie chce sekcji, ale ona jest stanowcza, czeka na policję. Przyjeżdżają też prokurator i lekarz sądowy, który na przedramieniu Elżbiety widzi wkłucie od igły. Jacek tłumaczy spokojnie, że żona miała niedawno pobieraną krew. Nie chcę sekcji, idą święta, dzieci.

Prokurator odstępuje. Jacek dzwoni do znajomego z firmy pogrzebowej, by zabrał ciało, a chwilę później do Doroty, że jej siostra nie żyje.

On by nie okłamał

Gosia, 28-letnia siostrzenica Jacka, ładna brunetka śpiewająca w zespole rockowym, siedzi ze mną w rzeszowskiej restauracji. To ją widziała lekarka, gdy badała ciało Elżbiety. – Tak, Jacek zadzwonił, że Ela nie żyje, pilnowałam dzieci, bo mieszkamy na jednym podwórzu. Wyprawiliśmy je do szkoły, poszliśmy załatwiać formalności pogrzebowe. Nie mówiliśmy wtedy, że ich mama nie żyje.

– Dlaczego? – pytam.

– Chcieliśmy po szkole – Gosia wyciera oczy serwetką.

Patrycja wraca ze szkoły szczęśliwa, chce się pochwalić mamie, że próba wokalna wypadła świetnie. Gosia robi obiad, zbiera się w sobie. – Kiedy będzie mama? – pyta Patrycja. – Mama nie żyje, zmarła we śnie – Gosia tuli dzieci.

– To było przykładne małżeństwo, wzorowałam się na nich – mówi mi Gosia i wyciera mokre oczy.

Matka Jacka zezna, że Elżbieta nigdy nie przyszła do niej zapłakana, a mieszkają tuż obok, na jednej działce.

– Przykładne małżeństwo?! – Dorota, siostra Elżbiety, wybucha ironicznym śmiechem. Jej mama, Zofia, wywraca oczami.

Elżbieta była najstarsza z piątki rodzeństwa. Brat i trzy siostry traktowali ją jak matkę. Dobrze się uczyła, spokojna, skromna, chciała studiować, ale poznała Jacka. Starszy o rok, w dzieciństwie ministrant, został ratownikiem medycznym. Ela pracowała w bufecie, potem zajęła się domem, urodziła dzieci. Przed śmiercią pracowała w magazynie ciastek, ale za ciężko, zrezygnowała.

Zofia: – W liceum, gdy byli parą, koleżanka powiedziała Eli, by na niego uważała.

Dorota: – Gdy mówiłam, że Jacek kłamie, wyciągała telefon, dzwoniła do niego, a potem mówiła mi: „No widzisz, on by mnie nie okłamał”.

Artur, brat Elżbiety: – Kilka miesięcy przed jej śmiercią śledziliśmy go. Nie pojechał do pracy, tylko na osiedle, tu niedaleko.

– Mówiliście o tym Elżbiecie? – pytam.

Dorota: – Tak, ale nie chciała dopuścić myśli, że mąż prowadzi drugie życie. Dałam spokój.

Przed pogrzebem Elżbiety, gdy na żądanie matki rusza śledztwo, a ciało córki czeka na sekcję, Jacek zaprasza teściów na modlitwę. Siedzą przy stole, mają w rękach różańce i patrzą na Jacka czujnie.

Na pogrzebie mdleje Magda, najmłodsza siostra Elżbiety. Jacek chce pomóc, drogę zagradza mu mąż Magdaleny. – Nie dotykaj jej! – syczy.

Kilka dni po pogrzebie, w Wigilię, Jacek z dziećmi przyjeżdża do teściów z opłatkiem. Zofia nie wytrzymuje, prosi we łzach: – Niech ta prawda będzie najgorsza, ale powiedz, Jacek, co się stało z Elą? – Nie wiem, spałem – odpowiada zięć.

Ojciec: – Dwa lata przed śmiercią zerwaliśmy kontakty z zięciem. Tydzień przed śmiercią chciałem wynająć detektywa, by go śledził. Nie wynająłem. Może, widząc dowody, przejrzałaby na oczy.

„Mąka” to nie „serce”

Pierwszy dowód tkwi w kartonie, który policja znajduje po śmierci Elżbiety. Jacek ma w piwnicy kroplówki, strzykawki, dwie kolorowe koperty. W pierwszej czerwona papeteria, w drugiej różowa. Ten sam charakter pisma, podobna treść. To z różowej:

Jesteś schronieniem mojego serca

Ucieczką przed burzą

Studnią w czasie suszy

Ogniem w zimie

Ciszą w zgiełku

Stałością w czasie zmian

Jak mogłam istnieć bez Ciebie

Tak bardzo Cię pokochałam Jacuś

Walentynka

Ojciec Elżbiety podczas przesłuchania powie, że to pismo córki, ale wróci z przepisem na ciasteczka, który zanotowała Ela. Słowa „mąka”, „ugnieść”, „upiec” pisała na pewno inna dłoń niż „ogniem”, „serca”, „Jacuś”.

Żona nie była zatem Walentynką, ale dla prokuratora to tylko poszlaka. Gdy sekcja potwierdzi, że we krwi zmarłej jest 0,2 promila alkoholu, to tylko uwiarygodni zeznania Jacka.

W kwietniu 2009 roku, cztery miesiące po śmierci Elżbiety, prokurator, ten sam, który odstąpił od sekcji zwłok, sprawę umarza. Choć nie wie jeszcze, co przyniosą badania innych próbek pobranych z ciała.

Tak, czułam się bezpieczna

– Jacek jest jednym z najlepszych ratowników, z jakimi pracowałem – zezna Krzysztof, kierowca karetki. – Miał podejście do pacjentów, zwłaszcza dzieci. Rodzice, którym poleciłem Jacka do robienia zastrzyków, nie chcieli nikogo innego.

Młody lekarz zezna, że to od Jacka uczył się robienia zastrzyków.

Stanisław Rybak, dyrektor pogotowia: – Oddany pracy. Profesjonalista, wielu ludziom życie uratował.

Ale ratownicy szepczą już podczas pogrzebu. Patrzą na kolegę, gdy odprowadza żonę do grobu. Niektórzy, jak przyznają później przed prokuratorem, nie podeszli, by złożyć kondolencje. Przed świętami dostają od Jacka SMS-y z życzeniami podpisane: „Jacek z dziećmi”. Za życia żony podpisywał: „Jacek z rodziną”.

– O czym rozmawialiście w pogotowiu? – pytam Szymona, 26-latka, ratownika medycznego.

– Wprost. Że ta sprawa śmierdzi – mówi.

Oglądam w aktach sprawy zdjęcia. Jacek: wysoki, przystojny, krótko ostrzyżony. W zielonej koszuli, pod krawatem. Stoi obok ładnej brunetki w sukience na ramiączkach. Wznoszą toast, siedzą przy stoliku. Jacek lekko uśmiechnięty. To z zabawy sylwestrowej, 12 dni po śmierci Elżbiety. Kim jest brunetka?

Szymon: – Pyta pan o Alicję? Widziałem ich niedługo po tym sylwestrze w restauracji, grali w bilard.

To pod mieszkanie Alicji zajechał Artur, brat Elżbiety, gdy śledził Jacka przed śmiercią siostry. Stoję pod tym blokiem, naciskam domofon. Alicja nie chce rozmawiać.

Poznała Jacka, jak czytam w aktach, na medycznych studiach licencjackich, około 2007 roku. Skręciła nogę na korytarzu uczelni, Jacek opatrzył ją, zawiózł na pogotowie. Tak, spotykali się, zezna Alicja, ale bez seksu. Byli na sylwestra razem, bo nie chciała, by Jacek czuł się samotny. Mieli spotkać się w tamten dzień, gdy zmarła mu żona, ale Jacek przysłał SMS-a: „Nie mogę przyjechać, zostałem wdowcem”. Tak, czułam się bezpieczna w jego towarzystwie, powie Alicja.

Michał, ratownik, zezna, że dwa miesiące po śmierci Elżbiety widział Jacka na obozie szkoleniowym organizowanym przez uczelnię. Z Alicją. Są jak zakochana para, śpią w jednym pokoju. Michał mówi Jackowi: „Nie wolno, żona ci zmarła”. Jacek odpowie przez łzy, że musi odreagować.

Barbara, nauczycielka, która pół roku przed śmiercią Elżbiety wynajęła Alicji mieszkanie w Rzeszowie, zezna, że kobieta przedstawiła jej Jacka jako swojego brata.

„Zabawy pozamałżeńskie”

– To pani pismo? – zapyta policjant Martę, 27-letnią studentkę.

Kobieta ogląda różową papeterię, walentynkę. – Moje.

W listopadzie 2007 roku potrącił ją autobus. Przyjechała karetka, wysiadł ratownik, opatrzył ją. W karetce, jadąc do szpitala, rozmawiali o życiu. Miły był, troskliwy. – Nie mam pracy – mówi mu Marta. Jacek bierze numer telefonu. Dzwoni, zaprasza na kurs agentów ubezpieczeniowych. Marta jedzie gdzieś w Polskę, ale szkoli się tylko Jacek, ona czeka w hotelowym pokoju. Rozkochał mnie w sobie, zezna, dawał prezenty, na przykład książkę Gry, zabawy małżeńskie i pozamałżeńskie. Marta nie wiedziała wtedy, że Jacek jest żonaty.

Agnieszka, 29-latka, agentka ubezpieczeniowa, zezna, że poznała Jacka w firmie ubezpieczeniowej. Romansowali podczas szkoleń. Jacek nie mówił jej o żonie.

Jeden z kierowców karetki powie, że do Jacka przychodziły na pogotowie młode, wydekoltowane kobiety. Jacek prosił wtedy kierowcę, by zwolnił pokój.

– Długo to trwało? – pyta policjant.

– Z kilka lat – odpowiada kierowca.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: