Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Płomień pod lodem - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 czerwca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Płomień pod lodem - ebook

Owego fatalnego dnia, gdy Attua po śmierci ojca musiał zająć jego miejsce, pojął, że obiecująca przyszłość legła w gruzach. Spadło na niego zarządzanie termami, które stanowiły utrzymanie całej rodziny, w odległym, przygranicznym regionie, do którego nie zamierzał powracać. Wraz z jego marzeniami przepadły marzenia Cristeli, spragnionej wyrwać się z nieznośnej rutyny i nieprzyjaznego otoczenia. Miłość, jaka nierozerwalnie łączy dwoje bohaterów, zostaje wystawiona na ciężką próbę. Z nieporozumień i codziennych obowiązków, postanowień i obsesji, zdrad i lojalnych wyborów Luz Gabás splata piękną opowieść o miłości, honorze i przezwyciężaniu losu.

Niespokojne lata połowy XIX wieku, rewolucje i wojny karlistowskie; realizacja marzeń w niedostępnych Pirenejach i miłość zdolna przekraczać wszelkie bariery. Kolejna pasjonująca powieść autorki Palm na śniegu.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0973-7
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Sierpień 1843

– Jeszcze masz czas, żeby znaleźć jakieś pokojowe rozwiązanie…

Attua nie miał pojęcia, w jaki jeszcze sposób mógłby przekonać Matíasa, że to istne szaleństwo. Przez ostatnie minuty powtarzał mu to samo dziesiątki razy, starając się zyskać na czasie, licząc na to, że opary alkoholu się ulotnią i że przyjaciel podejdzie do sprawy, jak należy. Sam był zdenerwowany i oszołomiony. Zaledwie kilka godzin temu zaśmiewał się w tawernie, a teraz, w letnią noc, tuż przed świtem, był oto sekundantem w sprowokowanym pojedynku, w którym mógł stracić najbliższego przyjaciela.

– Nie zamierzam się wycofywać! – powtórzył Matías nieco łagodniejszym tonem. Choć pragnął, aby zabrzmiało to stanowczo, nie udało mu się ukryć strachu. – I nie jestem tchórzem! Co on niby sobie myślał?

– Sprawa jest poważna – tłumaczył rozwścieczony Attua. – To nie żarty. To nie to samo co obrzucanie księdza baranimi flakami napompowanymi wodą…

Matías uśmiechnął się na myśl o ulubionej, najbardziej znanej rozrywce z dzieciństwa, za którą wciąż karał go ojciec. Wydawało mu się, że słyszy suchy, tępy dźwięk pękania flaków, po którym głęboką ciszę ciemnego kościoła wypełniały krzyki i wymyślania. Potem czuł na sobie pełne wyrzutu, a zarazem rozbawione spojrzenie Attui, a w jego duszy pojawiała się skrucha. Kulił się w ławce, udając, że nie ma nic wspólnego z tym, co zaszło, i ze wzrokiem wbitym w ziemię ściskał w rękach miękki i bezkształtny woreczek. Wargi mu drżały, bo wiedział, że śmiały czyn zazwyczaj oznaczał brak rozwagi. Rozgniewany ojciec chwytał go potem za ucho i wyprowadzał z kościoła. Nie mógł znieść, że jego syn łamie wyraźny zakaz burmistrza, jasno stanowiący, że zabrania się rozrzucania wnętrzności w świątyni.

Znów ogarnęła go wściekłość.

– Ale przecież byłeś przy tym, Attua! – krzyknął oburzony. – Jak się dowiedział, że jestem z północy, wyzwał mnie od bandytów i karlistów^()! Co byś zrobił, gdyby to przytrafiło się tobie?

Attua nie odpowiedział od razu. Mieli z Matíasem wspólne wspomnienia, upodobania, sekrety i marzenia, chociaż byli tak różni. Obaj byli młodzi i pełni życia, przy czym roztropny Attua zazwyczaj umiał przywołać niepokornego Matíasa do porządku, gdy tylko czuł, że przyjaciel może przekroczyć granice rozsądku. Jednakże teraz ani spokój, ani głos rozsądku nie przynosiły efektu. Uciekł się więc do ostatniego argumentu.

– Warto ginąć za chwilę uniesienia, Matías? Co jest ważniejsze: życie czy honor? Nawet honor zbrukany słowami, które rzucił ktoś pijany?

Skonsternowany Matías spojrzał na przyjaciela.

– I ty masz być wojskowym? – wybuchnął. – Obraza to obraza, czy dotyczy ojczyzny, czy ciebie samego.

Przymknął oczy i ciągnął:

– Przecież cię znam. Kłamiesz, żeby mnie przekonać, ale ci się nie uda. Będziesz stał obojętnie, gdy ktoś obrazi kobietę, na której ci zależy?

Zmieniony wyraz twarzy przyjaciela świadczył, że trafił celnie.

– To nie to samo – odparł jednak Attua, zmieszany, ale wciąż pewny swego. Nie zamierzał ugiąć się przed argumentami Matíasa, jedynej osoby, która znała jego sekret. – Ty nie jesteś ani bandytą, ani karlistą. A twoja ostra reakcja wskazuje, że poczułeś się urażony słowami, które w ogóle ciebie nie dotyczą!

Matías zacisnął zęby.

– Zapewniam cię, przyjacielu, że kiedy mam do czynienia z ludźmi takimi jak Juan de Moles, mam ochotę stanąć w obronie własnej ziemi przed fircykami ze stolicy.

– Nie gadaj głupot… – Attua wiedział, że przyjaciel jest liberałem, progresistą^(), przez co często popada w konflikty z ojcem, „umiarkowanym” w każdym aspekcie, także politycznym. Matías nigdy nie poparłby sprawy tych, których uważał za niedzisiejszych reakcjonistów.

Rozmowę przerwało im wezwanie sędziego pojedynku. Przeciwnicy i sekundanci ruszyli w jego kierunku. Attua odczuwał całą śmieszność sytuacji. Nie znał się na pojedynkach i miał wrażenie, że bierze udział w jakiejś farsie. Bolało go, że Matías tak łatwo dał się sprowokować, i wyrzucał sobie, że nie potrafił go zniechęcić do odwiedzenia mało atrakcyjnych okolic Venta del Espíritu Santo, dokąd pojechali konno i gdzie natknęli się na tę nieszczęsną dwukółkę. Obecny przeciwnik Matíasa ewidentnie szukał zaczepki, powodowany czy to próżnością, czy chełpliwością, czy też może z przyzwyczajenia, a Matías okazał się łatwym łupem. Juan de Moles obrzucił ich obraźliwymi słowami, a Matías odpowiedział na zaczepkę. W rezultacie stali teraz przy pniu topoli, na którym leżało drewniane pudło. Skąd się tu wzięło? Zapewne z powozu rywala.

Naprędce wyznaczony sędzia, chłopak o okrągłych oczach, którego wymuszona powaga nie była w stanie ukryć, że wciąż jeszcze nie wytrzeźwiał, otworzył pudło i zademonstrował sekundantom broń: dwa pistolety. Obok nich w pudle, ułożone starannie w przegródkach, znajdowały się wszystkie akcesoria niezbędne do ładowania broni, posługiwania się nią i czyszczenia. Sekundant Juana, chudy nieogolony młody chłopak, wybrał jeden z pistoletów, nałożył gwintowaną lufę na płaską zakrzywioną rękojeść, a potem wpasował spłonkę, wsunął stemplem ołowianą kulę i nasypał na panewkę prochu z prochownicy. Wszystko to zrobił tak szybko, że Attua nie miał najmniejszych wątpliwości, iż zna on doskonale ten pistolet, to zaś stanowiło dowód, że cała kompania jest bardziej niż przyzwyczajona do prowokowania pojedynków.

Widząc, że Attua nie zamierza powtórzyć czynności drugiego sekundanta, Juan, wyprostowany na ile tylko pozwalał mu kręgosłup, by w ten sposób ukryć niski wzrost, zauważył ironicznie:

– Trzeba mu przygotować broń?

Attua nie dał się sprowokować, aczkolwiek chwilowa wściekłość, jaka go ogarnęła, pozwoliła mu zrozumieć, w jaki sposób Matías dał się wplątać w gwałtowną dyskusję z tym niskim człowieczkiem o okrągłej twarzy i wyzywającym spojrzeniu. Miał ochotę, celowo w bardzo wolnym tempie, powtórzyć wszystkie czynności nieogolonego sekundanta, ale uznał, że wówczas pozostali zwątpią w jego umiejętności, i postanowił naładować broń szybko. Nigdy nie miał w rękach tego modelu – sygnowanego „Ulrich in Stuttgart” – z 1828 roku, ale w obsłudze nie różnił się on od innych pistoletów, które tak dobrze poznał w szkole.

– Do pierwszej krwi… – powiedział sędzia, starając się udawać zawodowca. – Dopóki jeden z przeciwników nie zostanie ranny w taki sposób, że nie będzie w stanie nadal stawiać czoła rywalowi. Zajmijcie pozycje.

Attua po raz ostatni stanął naprzeciwko Matíasa i nachylił się ku niemu, aby zmniejszyć różnicę wzrostu między nimi. Matías był średniego wzrostu i silnej budowy, miał jasnobrązowe włosy i zielone oczy, takie same jak jego siostra Davina. Attua zasępił się na myśl, że za chwilę w tych wyrazistych oczach może zgasnąć życie. Jak wówczas wytłumaczy całą tę absurdalną sytuację jego rodzinie? Czy on sam nie będzie współwinny, że do tego dopuścił?

– Odpuść sobie to szaleństwo – szepnął mu do ucha, równocześnie podnosząc mu nerwowym, ochronnym gestem kołnierz okrycia, żeby ukryć biel koszuli. Wiedział, że to znakomity cel dla każdego strzelca. – Zrób cokolwiek. Strzel w powietrze… Może tym dasz mu satysfakcję…

– Ależ mnie sobie wtedy popamięta! – odparł Matías ironicznie. Odetchnął głęboko i odezwał się już poważnym tonem: – Wiem, że strzelasz lepiej ode mnie, ale ja też nie najgorzej sobie radzę. Chyba zabiłem w życiu tyle samo kozic co ty. Będę sobie wyobrażał, że to jedna z nich…

Oparł lewą rękę na ramieniu Attui i spojrzał mu prosto w oczy.

– To moja decyzja i jako mój przyjaciel musisz ją uszanować. No i sam słyszałeś: to nie jest pojedynek na śmierć i życie. Wszystko się skończy przy najlżejszej ranie któregoś z nas. Na ile znam tego człowieka, uwielbia pchać się w pojedynki, ale bez trupów. Nie zamierzam strzelać mu w serce. Mam nadzieję, że on także.

– Na stanowiska – powtórzył sędzia. – Sekundanci się wycofują.

Obojętny na zagrożenie Juan de Moles zaczekał, aż Matías, zgodnie z zasadami, stanie plecy w plecy z nim.

Następnie sekundanci zaczęli odliczać dwadzieścia kroków, jak wcześniej ustalili.

Dwadzieścia kroków.

Dwadzieścia sekund, które dla Attui były istną udręką. Pragnął, by wszystko jak najszybciej się zakończyło, a zarazem by nigdy się nie zaczynało.

Jak gdyby to on sam stawał twarzą w twarz ze śmiercią, przez głowę przeleciały mu tysiące scen z własnego życia: obrazy z dzieciństwa, rodzice, siostra Belisa i przyjaciele; wspomnienia z pierwszych podróży do miasta; przytulone do niego nagie ciało Cristeli w ich sekretnej kryjówce, w tym tajemniczym źródle z gorącą wodą, skrytym głęboko w zimnym lesie w jego rodzinnych stronach, gdzie między pocałunkami i pieszczotami snuli marzenia o wspólnej przyszłości.

Ogarnęło go straszliwe uczucie przemijania i ulotności życia; przymknął oczy.

Padło pytanie:

– Gotowi?

Dwaj mężczyźni potwierdzili i myśli Attui przeszył trzask odbezpieczanego pistoletu.

Usłyszał klaśnięcie w dłonie i okrzyk:

– Baczność!

Kolejne klaśnięcie:

– Celuj!

Otworzył oczy i patrzył z podziwem, jak Matías spokojnie trzyma pistolet. Ustawił się nieco bokiem, by utrzymać się w wygodnej pozycji i nie stać się zbyt łatwym celem dla przeciwnika. Na jego twarzy nie było śladu strachu. Attua zacisnął pięści i błagał Boga, by przyjacielowi nic się nie stało.

Wtedy zabrzmiała trzecia komenda:

– Ognia!

Padł strzał i przerażony Attua domyślił się, że Juan de Moles był szybszy. Po chwili rozległ się jednak drugi wystrzał i obaj przeciwnicy upadli na ziemię. Attua podbiegł do Matíasa i dostrzegł z ulgą, że jest on jedynie ranny w lewe ramię, choć mocno krwawi. Zaczął szybko podciągać rękaw jego koszuli i uciskać mu ramię chusteczką.

– Już po wszystkim, koniec… – powtarzał zdenerwowany Matías. – Poczułem straszny ból w ramieniu i trochę się zachwiałem, ale udało mi się strzelić, prawda? Widziałeś, jak padał?

Attua przytaknął.

– Pójdę się dowiedzieć, co z nim. Dla ciebie, przy takiej ranie, pojedynek jest skończony.

Skierował kroki ku leżącemu nieruchomo Juanowi. Jego sekundant i sędzia klęczeli obok. Zaskoczony Attua skonstatował, że Juan jeszcze nie doszedł do siebie. Młodzieniec z okrągłymi oczami podniósł się i poważnym głosem oznajmił:

– Nie żyje.

Attua nie krył zaskoczenia. Podszedł bliżej, żeby samemu sprawdzić, i to, co ujrzał, dosłownie go zmroziło. Kula ugodziła Juana w oko. Śmierć była natychmiastowa. Prawdopodobnie, jak przed chwilą wyjaśnił mu Matías, otrzymawszy postrzał w ramię, jego przyjaciel zachwiał się, przez co trajektoria kuli zmieniła się i pocisk na nieszczęście trafił rywala prosto w głowę.

Attua, choć się cieszył, że Matías żyje, zaniepokoił się nie na żarty. Udział w pojedynku był przestępstwem. Jeżeli wszystko sprowadzało się do dwóch rannych, nikt o niczym nie wiedział, kiedy jednak – jak w tym wypadku – ktoś ginął, sytuacja nie mogła być gorsza.

Miał świadomość, że muszą jak najszybciej zniknąć z tego miejsca.

Wrócił do Matíasa, pomógł mu stanąć na nogi i dosiąść konia, nie wdając się w rozmowę. Jeszcze będzie czas na zastanowienie się, jak tę sprawę rozwiązać, na razie ból nie pozwala mu myśleć i musi dojść do siebie po utracie krwi.

Świtało, kiedy przejeżdżali przez miasto. Śmieciarka kończyła oczyszczać ulice: deska ciągnięta przez dwa muły zdrapywała brud minionego dnia; niebawem bruk pokryje się nowymi śmieciami. W ciszy rozpoczynającego się dnia rozlegało się pianie kogutów, gęganie i świergot, pochrząkiwanie prosiąt, szczekanie, beczenie i rżenie. Do życia budził się Madryt pełen wąskich, krętych uliczek, brudnych za dnia i grząskich w padającym deszczu, który tak bardzo przypominał Attui rodzinne strony, a zarazem był od nich tak odmienny. Przy głównych ulicach wznosiły się pyszne gmachy z marmuru, szlachetnego drewna, żelaza, szkła i stiuków, pełne eleganckich kawiarni i sklepów, które tak bardzo podobałyby się Cristeli – cukierni, księgarni, zakładów kapeluszniczych i krawieckich, sklepów z materiałami i pasmanterią, koronkami i piórami.

Tak. Cristela uwielbiałaby przejażdżki powozem po Paseo del Prado.

Niebawem miasto zaroi się od mieszkańców. Teraz jednak natknęli się tylko na dwóch młodych ludzi, którzy najwyraźniej zamierzali udać się na spoczynek po nocnej zabawie, na co wskazywały ich rozwiązane fulary i przekrzywione kapelusze. Towarzyszyły im strojne w biżuterię kobiety w miękkich pantofelkach w stylu angielskim; starały się utrzymać równowagę na wybrukowanych ostrymi kamieniami ulicach.

Attua przez całą drogę klął pod nosem.

Strach, jaki czuł na myśl o możliwej śmierci Matíasa, sprawiał, że w ogóle nie brał pod uwagę sytuacji, w jakiej się właśnie znaleźli. Jego przyjaciel stał się zabójcą. Albo się myli, albo jego najbliższe plany, by wrócić do domu, właśnie zostały zburzone.

Jedyną osobą, która może pomóc, jest stryj.2

W kuchni domu, w którym mieszkał stryj, Attua obmył ranę Matíasa. Nic mu nie powiedział, ale obawiał się, że nie jest ona tak czysta, jak mu się wcześniej wydawało. Zabandażował mu ramię i zaprowadził go do swojej sypialni, aby chwilę odpoczął, sam zaś zastanawiał się, co robić dalej. Matías szybko zapadł w głęboki sen.

Attua oparł się o odlane z brązu nogi łóżka. Powinien wezwać lekarza, ale nie mają chwili do stracenia, nie mogą też ściągnąć na siebie niczyich podejrzeń. Lekarz czyszczący o tej porze ranę postrzałową u młodego człowieka natychmiast by się domyślił, że może mieć on coś wspólnego ze śmiercią Juana de Molesa.

Obejrzał swoje ubranie. Było poplamione krwią. Otworzył wielką szafę z orzechowego drewna i wyjął czyste spodnie, bawełnianą koszulę, kamizelkę i fular. Przebrał się i przyczesał ręką zmierzwione ciemne włosy przed lustrem skromnej toaletki, w którym odbijała się jego twarz, niespokojna i zmęczona.

Z powodu braku snu i napięcia bolały go wszystkie mięśnie. A teraz jeszcze czekało go nieprzyjemne zadanie zrelacjonowania wszystkiego stryjowi.

Ktoś delikatnie zastukał w drzwi i kobiecy głos zapytał:

– Dobrze się pan czuje?

Attua uchylił drzwi i ujrzał zaspaną jeszcze twarz drobnej siwej gospodyni.

– Tak, dziękuję, Bruno.

– Zobaczyłam ślady krwi w kuchni i uprzedziłam pana. Czeka w gabinecie. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłam, zdenerwowałam się.

– W porządku, Bruno. Powiedz panu, że zaraz przyjdę.

Attua z wyrzutem popatrzył na Matíasa. Gdybyż go tylko posłuchał i nie zwracał uwagi na prowokację syna hrabiego! Odpoczywaliby teraz obaj spokojnie po nocnej zabawie, a on nie musiałby przechodzić przez ciężkie doświadczenie, jakie go czekało.

Wyszedł na korytarz. Gdy przechodził przez kolejne pomieszczenia wiodące z sypialni do gabinetu stryja, udało mu się jakoś zawiązać fular na szyi. Mieszkał w tym domu dwa tygodnie, ale nadal nie zdołał przywyknąć do pełnych mebli i ozdób pokoi w amfiladzie. W niezbyt przestronnym mieszkaniu nie było skrawka ściany, kąta czy kawałka podłogi bez jakiegoś obrazu, mahoniowego krzesła czy dywanu.

Surowy zegar wybił gdzieś w pobliżu godzinę siódmą.

Przed drzwiami gabinetu stryja Attua wziął głęboki oddech i zapukał. Niemal natychmiast usłyszał, że ma wejść.

Ricardo stał z rękami splecionymi na plecach pośrodku surowego ciemnego salonu; wyglądał, jakby od pewnego czasu przechadzał się po nim w zamyśleniu albo jakby spieszył się do wyjścia. Po raz kolejny ciężkie meble o krzywych nóżkach i wyrafinowanych kształtach, gęste aksamitne kotary i przygaszone obrazy ze scenami wojennymi wywarły na Attui ten sam onieśmielający efekt co obecność człowieka średniego wzrostu i średniej tuszy, który pewnym krokiem skierował się ku niemu. Stryj, ranny ptaszek, mimo wczesnej pory ubrany był bez zarzutu. Attua podszedł spiesznie i z szacunkiem, pragnąc, by jego wzrost i budowa mogły choć trochę zrównoważyć znakomity wygląd wojskowego w pełnym rynsztunku. Stryj miał na sobie mundur z szerokimi, szamerowanymi złotem klapami dobranymi do mankietów, na piersi złoto-czerwoną wstęgę, która częściowo przesłaniała liczne odznaczenia i złote guziki, oraz wąską bordową szarfę i szablę u pasa. „Albo się wybiera na jakieś ważne spotkanie”, pomyślał Attua, „albo ma tego dnia pozować do portretu w generalskim mundurze, jaki sobie obstalował”. Jak zawsze powitali się krótkim, lecz serdecznym uściskiem dłoni, choć Attua zauważył na twarzy stryja wyraz zatroskania; palce jego lewej ręki poruszały się nieustannie, nieświadomie mnąc nieskazitelnie białe rękawiczki.

– Słyszałem, jak przyszedłeś. Przypuszczam, że zabawa była znakomita, skoro trwała aż do rana.

Ton Ricarda znamionował człowieka przywykłego do wydawania rozkazów.

– Nie budziłbym cię, gdyby Bruna nie zaalarmowała mnie informacją o śladach krwi w kuchni… – Ricardo otaksował wzrokiem Attuę, jakby szukał rany. – Wszystko w porządku?

Attua skinął głową.

– Właściwie to mnie nie obudziła.

Ricardo wskazał mu jedno ze stojących przed biurkiem lekkich mahoniowych krzeseł, wyściełanych adamaszkiem w kolorze czerwonego wina. Siadając, Attua zauważył obraz umieszczony na stojących przy oknie sztalugach, tym razem niezasłonięty tkaniną. Stwierdził w duchu, że musi to być dzieło naprawdę świetnego malarza. Wyjaśnił ze szczegółami, co się wydarzyło, odnosząc wrażenie, że namalowany portret przysłuchuje się jego relacji tak samo uważnie jak model: pragmatyczny, zahartowany w setkach bitew, przechadzający się w milczeniu po gabinecie. Kiedy bratanek skończył, Ricardo stanął tuż przed nim i zapytał:

– Co o was wiedzą?

Attua nie zauważył cienia dezaprobaty, za co był stryjowi wdzięczny.

– Tylko tyle, że jesteśmy studentami z północy, jak sądzę… Nie jestem pewien. W oberży rozmawialiśmy dużo i o wszystkim.

Ricardo w zamyśleniu gładził długie i szerokie bokobrody biegnące od skroni do żuchwy.

– Jako że nie przestrzegaliście żadnego kodeksu honorowego, który reguluje zasady pojedynku, i nie istnieje żaden jego zapis, nie jest nigdzie powiedziane, że byłeś sekundantem, i nie mogą przyjść po ciebie. Jednakże w przypadku Matíasa sytuacja jest inna. Jeśli go aresztują, grozi mu ciężkie więzienie, ale, znając hrabiego, wątpię, by go to usatysfakcjonowało jako kara za zabicie syna. Wydostanie go choćby spod ziemi i zabije.

Attua się zasępił. Wbił wzrok w intarsję zdobiącą dziurki na klucze mahoniowego mebla. Nie wiedział, co powiedzieć. Nieodpowiedzialne zachowanie przyniosło przyjacielowi konsekwencje nie do naprawienia i mogło zrujnować także jego własne życie.

– Gdyby nie płynęła w tobie moja krew, chłopcze… – ciągnął Ricardo – a Matías nie byłby synem przyjaciela, bądź pewny, że nie poświęciłbym ani sekundy mego czasu i nie zaryzykowałbym własnej reputacji, czyniąc to, co właśnie czynię.

Odsunął szablę na bok, usiadł, po czym otworzył jedną z szuflad biurka i wyciągnął kopertę, niewielki pistolet, skórzaną sakiewkę oraz papier, na którym przez chwilę coś pisał. Potem złożył go we czworo i wręczył Attui wraz z pozostałymi przedmiotami.

– Moja rada to powrót na północ. Tu masz listy uwierzytelniające, pozwolą wam przekroczyć granicę. Powiedz Matíasowi, żeby się nie spieszył z powrotem. Czym się będzie zajmował za granicą, to już jego sprawa. Pistolet to prezent ode mnie za ukończenie studiów. Mam nadzieję, że nie będziesz musiał go używać. W sakiewce są naboje. – Rzucił okiem na stojący na biurku zegar. – Dobrze by było, żebyście wyruszyli jeszcze dzisiaj… W kopercie są pieniądze na dyliżans. Podróż innym środkiem, jakim zwykle jeździcie wy, studenci, zajęłaby zbyt wiele czasu, a Matías nie da rady jechać konno. Zakładam, że odwieziesz go przynajmniej do Saragossy. I tak zapewne już myślałeś o powrocie do domu, prawda?

– Tak, stryju. Bardzo dziękuję – odparł Attua, pełen uznania dla determinacji generała. Zrozumiał w lot ich problem i pośpiech, więc zaoferował im pomoc. – Nie zostawię go, dopóki nie będę pewny, że nic mu nie grozi.

Ricardo lekko uniósł brew.

– Nie wiem, czy to najwłaściwsze. W końcu sam sobie narobił kłopotów.

– Ale to mój najlepszy przyjaciel, stryju – odparł stanowczo Attua. – I jest ranny.

– Jak uważasz. Jesteś już dorosły i możesz podejmować własne decyzje. Ale miej świadomość, że w obecnej sytuacji nie będę mógł ponownie używać swojej pozycji, żeby pomagać. Ani tobie, ani nikomu innemu. Te przeklęte czasy wykończą wszystkich.

Attuę zdziwiło pobrzmiewające w głosie stryja zniechęcenie. W jego stronach nikt nigdy nie doszedł tak wysoko w hiszpańskiej hierarchii społecznej i nikt w rodzinie nie wiódł tak intensywnego życia jak Ricardo. Brat ojca w wieku lat piętnastu jako kadet wstąpił do Pułku Kawalerii Królewskich Dragonów. Walczył w wojnie o niepodległość przeciwko Francuzom, dostał się do niewoli i z niej uciekł. Odznaczono go Krzyżem Świętego Ferdynanda z Wawrzynem za udział w bitwie pod Arequipą, gdzie starł się z kawalerią walczącą o niepodległość Peru. Jako pułkownik dragonów został oddelegowany na Filipiny. Dosłużył się stopnia generała lejtnanta, pełnił w życiu urząd deputowanego, senatora, generalnego inspektora broni Kawalerii, ministra obrony, a przez pewien czas nawet Przewodniczącego Rady Ministrów, przed wygnaniem królowej Marii Krystyny^(). Attua wątpił, żeby osoba z takim życiorysem jak Ricardo mogła kiedykolwiek w życiu mieć kłopoty.

Dla niego stryj był wzorem.

Pewnego dnia sam będzie szanowanym i posażnym człowiekiem; pewnego dnia sam będzie miał dom, taki jak ten.

– Proszę mi wybaczyć śmiałość, stryju – odezwał się. – Dawniej czasy były przecież trudniejsze, a stryj zawsze okazywał odwagę.

Ricardo już miał parsknąć, ale opanował się i popatrzył na bratanka z powagą. Jak mu wytłumaczyć młodzieńcowi w kwiecie wieku przytłaczające go poczucie końca? Całe życie poświęcił własnemu krajowi, z powodów, które uznawał za szlachetny obowiązek. Mając zaledwie pięćdziesiąt lat, czuł się staro; jego ciało nie reagowało już z tą samą szybkością, a duszę niepokoił strach, którego nie odczuwał nawet podczas najkrwawszej z bitew. Ale gorsza niż lęk przed śmiercią była dla niego obawa przed zestarzeniem się, którą zidentyfikował, gdy tylko zaczął z nostalgią wspominać czasy młodości. To mogło zwiastować jedynie, że nie jest już gotowy, by przyjmować wszelkie nowości, jakie niesie życie. Tęsknił intensywnie do czasów wojny o niepodległość przeciwko Francji, kiedy to świadomość walki z najeźdźcą zjednoczyła wszystkie głosy we wspólny krzyk. Od czasów klęski Napoleona i powrotu pokonanego wcześniej monarchy Ferdynanda VII kraj, któremu poświęcił życie, stał się istną wylęgarnią rewolucji i kontrrewolucji, ze zmianami konstytucji, naprzemiennymi rządami różnych opcji politycznych, rządami tymczasowymi i, co najgorsze, nieustannymi wojnami, w które została uwikłana Hiszpania wewnątrz swoich granic i poza nimi. Był już zmęczony walkami pomiędzy karlistami – zwolennikami objęcia tronu przez Don Carlosa, brata Ferdynanda, a zwolennikami wstąpienia na tron Izabeli^(), córki Ferdynanda i Marii Krystyny. Był także zmęczony niekończącymi się od dziesięcioleci utarczkami i dyskusjami między absolutystami (nieprzejednanymi i umiarkowanymi) a liberałami (konserwatystami lub umiarkowanymi) oraz radykałami lub progresistami. Pomysł okresowego pokojowego sprawowania władzy na przemian przez umiarkowanych i progresistów okazał się złudzeniem. A on sam, który uważał się raczej za umiarkowanego, który przedkładał poczucie obowiązku nad polityczne spory, teraz czuł się bardziej zaniepokojony sytuacją niż kiedykolwiek przedtem. Wątpił, by poważanie, o jakim mówił bratanek, na wiele mu się zdało w nowych okolicznościach. Nie wiedział nawet, jak zdołał aż do tej chwili odsuwać od siebie wszystkie burze. W jednym Attua miał rację: udało mu się zrobić karierę. Jednakże kosztem strasznych wyrzeczeń.

– Chłopcze, parę tygodni później już nie zdołałbym wam pomóc. Czasy się zmieniają. Tym, którzy wcześniej popierali Espartera^(), człowieka zaprawionego w bojach z Francuzami i w wojnie o niepodległość Peru, podziwianego za zakończenie wojny karlistowskiej^(), teraz udało się go zesłać na wygnanie. Jeszcze niedawno był przywódcą progresistów, liderem tych, którzy buntowali się przeciwko tyranii regentki Krystyny i jej zwolenników; teraz, w oczach progresistów czystej krwi, a nawet demokratów-republikanów i samych umiarkowanych, to on jest tyranem. A ci, którzy jeszcze wczoraj byli buntownikami, teraz twierdzą, że bronią praworządności. Kto jest w stanie to zrozumieć? Świat się wywraca do góry nogami…

Attua milczał, marszcząc brwi. Znał te nowiny, bo w całym mieście o niczym innym nie mówiono. W owym czasie nie dało się trwać na marginesie wydarzeń politycznych. Ale dotychczas nie postało mu w głowie, że przyjaźń, jaka łączyła stryja z Esparterem, mogła mieć wpływ na niego samego. Stryj twierdził przecież, że gdyby regent Espartero upadł, jego własna kariera ległaby w gruzach. I choć wciąż powtarzał, że jego zasłużone awanse są konsekwencją ścisłego wypełniania obowiązków, to z całą pewnością w ostatnich latach cieszył się licznymi przywilejami dzięki temu, że należał do kręgu bliskich przyjaciół Espartera.

Attua spojrzał na zegar.

Czas płynął.

Powinien odjechać jak najszybciej, ale coś mu mówiło, że sprawa Matíasa nie jest już jego jedynym problemem.

– Mogę zapytać, jak to wszystko odbije się na stryju? – zaczął ostrożnie.

– Złożyłem dymisję z urzędu generalnego inspektora broni Kawalerii i Milicji Narodowej Królestwa – odparł Ricardo bez ogródek. – Od tej pory wycofuję się z aktywności politycznej i zostaję w sztabie, czekając na nowe rozkazy. Mocno się obawiam, że będą próbowali zmieść wszystkich ayacuchos… – wymówił z pogardą słowo, jakim wielu określało członków wojskowej kamaryli Espartera podczas wojen o niepodległość w Ameryce Południowej. – Nie uważam się ani za liberała, ani za progresistę, ani za umiarkowanego, ani za kogokolwiek; pracowałem dla kraju, ale obecnie etykietki znaczą zbyt wiele. Proszę cię, żebyś na razie nic nie mówił w domu. Nie chcę, żeby się o mnie martwili. W odpowiedniej chwili napiszę do braci i wyjaśnię im to, co uznam za stosowne.

Zawahał się chwilę, a potem dodał:

– Tak naprawdę to nie chcę, żeby złe języki wyciągały pospieszne wnioski. Pamiętaj, chłopcze, że świat pełen jest zawistnych ignorantów i niejeden ucieszyłby się z moich kłopotów.

Ricardo podniósł się i w milczeniu zrobił parę kroków, z rękami splecionymi na plecach. Attua wbił wzrok w papier, który został mu wręczony. Wiedział, że musi opuścić gabinet i obudzić Matíasa, aby zorganizować ucieczkę, lecz intuicja podpowiadała co innego. Jego niepokój narastał. W jakiej sytuacji się znajdzie, jeżeli stryj wróci do sztabu?

Ricardo, jak gdyby czytał w jego myślach, nachylił się ku niemu i oznajmił:

– Oczywiście kiedy wrócisz jesienią, będziesz mógł mieszkać w tym domu, chociaż z żalem ci powiem, że będziesz musiał liczyć się z kosztami, przynajmniej przez jakiś czas. Winni są mi sporo zaległych pieniędzy, ale w nowych okolicznościach… Wszystko jedno. Ufam, że zrozumiałeś lekcję i nie będziesz się mieszał w takie kłopoty, jak dzisiejszej nocy, które bynajmniej nie służą twojej karierze. – Urwał, a potem odchrząknął. – Będziesz wybitnym wojskowym. Mimo że moja obecna sytuacja pozostawia zbyt wiele do życzenia, bym mógł służyć radą przyszłym wojskowym, fortuna kołem się toczy i ogólnie rzecz biorąc, powiedziałbym, że środki, jakie twoi rodzice zainwestowali w twoją edukację, dobrze się zwrócą…

Nie mając własnych dzieci, Ricardo cieszył się, że jeden z bratanków pójdzie w jego ślady i że będzie to właśnie Attua: odpowiedzialny, stanowczy, uczciwy i przedsiębiorczy.

Attua przyjął pochwałę z wymuszonym uśmiechem. Gdzieś w zakątku serca zaczynał kiełkować niepokój o finanse. Pamiętał doskonale radość rodziców, kiedy w wieku szesnastu lat zdał egzamin wstępny na Hiszpańską Akademię Inżynierską w Guadalajarze, i dumę, jaką odczuwali na wieść o sukcesach syna w mieście. Jego ojciec Custodio pragnął, by syn poszedł w ślady generała lejtnanta, może po to, żeby pokazać, iż jego zawarte z miłości małżeństwo z Celsą, nigdy niezaakceptowane przez pozostałych braci, jako że pochodziła z uboższej rodziny, przyniosło owoc godny szacunku i podziwu. Ricardo, człowiek niechętny osądzaniu decyzji bliźnich, był jedynym bratem, który wspierał małżeństwo Custodia i Celsy. Do tego dochodziła jeszcze jedna kwestia, dla której Attua czuł wobec stryja ogromną wdzięczność. Wydatki ponoszone przez rodziców na jego edukację bez pomocy Ricarda byłyby niewystarczające. Teraz, gdy ukończył czteroletnie studia i zdał egzamin końcowy, możliwość zamieszkiwania u stryja pozwalała mu na dalszą naukę.

Latem postanowił opóźnić powrót do domu o kilka tygodni, aby nacieszyć się Madrytem wraz z kolegami ze studiów, których miał nie zobaczyć przez dłuższy czas, a może nawet już nigdy. Po czterech latach zamieszkiwania w koszarach w Guadalajarze w trakcie roku szkolnego i odbywania kolejnych podróży na północ na letni wypoczynek u rodziny, na koniec studiów przyznał sobie tę niewielką nagrodę. We wrześniu miał rozpocząć dalszą naukę w nowym madryckim Kolegium Ogólnoobronnym, aby uzupełnić studia z zakresu inżynierii w ramach swojej kariery wojskowej. Przy odrobinie szczęścia, o ile na przeszkodzie jego planom nie stanie niestabilna sytuacja polityczna, spodziewał się, że zdoła również odbyć Wyższy Kurs Praktyczny, polegający na wizytacji wielkich obiektów cywilnych i wojskowych, który uzupełni jego wykształcenie. Interesowało go wszystko, co wiązało się z obiektami, topografią, planami i budownictwem. De facto przedmioty, w których był najlepszy, to obróbka kamienia i jego zastosowanie oraz skrawanie i obróbka drewna.

Takie były jego marzenia: pójść w ślady stryja i znaleźć dobrą pracę, pozwalającą na utrzymanie domu takiego jak ten oraz założenie rodziny z Cristelą, za którą potwornie tęsknił.

Na samą myśl o niej ogarnęła go fala gorąca. Wyobraził sobie przez moment dołeczki, jakie pojawiały się na jej policzkach, gdy się uśmiechała, długie niesforne brązowe włosy, ramiona, na których lubił opierać głowę, kiedy trzymał Cristelę w objęciach; jej wyraziste oczy w kolorze migdałów, z których emanowały zaraźliwa energia i zdecydowanie…

Tkwiła w jego pamięci i sercu, dodając mu z milczącej oddali sił, aby czynił postępy dla siebie, dla niej, dla obojga.

Aż do tej chwili wszystko układało się zgodnie z planem. Jednakże fakt, że zmuszony byłby prosić rodziców o więcej pieniędzy, żeby pokryć koszty mieszkania, wzbudzał w nim pewien niepokój. Miał pewność, że byliby gotowi utrzymywać go jeszcze przez kilka lat studiów, zdawał sobie jednak sprawę, że dla rodziny stanowiłoby to nie lada obciążenie. Uznał, że najrozsądniej będzie poszukać po powrocie do Madrytu jakiejś pracy, która nie zajmie mu wiele czasu przeznaczonego na naukę. Każdy wysiłek, żeby tylko udało mu się zrealizować plany, ma sens.

Zauważył, że Ricardo kieruje się w stronę drzwi, co oznaczało, że rozmowa dobiegła końca. Ruszył w jego ślady.

– Będziesz tak uprzejmy i przekażesz to mojemu bratu Damianowi? – spytał Ricardo, wręczając mu drugą kopertę. – Wiem, że zbiory w tym roku były jeszcze gorsze niż w ubiegłym i że musiał sprzedać część owiec, bo przynoszą jedynie straty. Przyda mu się jakaś pomoc, a nie wiem, kiedy znowu będę mógł go wesprzeć.

Attua wziął kopertę i schował ją do wewnętrznej kieszeni kamizelki.

– Stryj jest niezwykle szczodry.

Ricardo wzruszył ramionami.

– Po prostu spełniam coś, co uważam za swój obowiązek. Gdybym miał dzieci, inaczej by to wyglądało.

Ilekroć Attua jechał na wieś na wakacje, Ricardo korzystał z okazji, by przekazać przez niego pieniądze starszemu bratu, który odziedziczył rodzinne gospodarstwo. Młody człowiek doceniał ten gest, choć był nim też zdziwiony. Mimo swojego stanowiska, znajomości połowy świata i uczestnictwa w dziesiątkach bitew Ricardo czuł się w obowiązku współuczestniczyć w utrzymaniu rodzinnego domu, choć nie miał do niego żadnych praw. Attua był pewny, że za tym wsparciem finansowym w rzeczywistości kryła się przemożna potrzeba podtrzymania przez tego niezależnego, twardego i samotnego człowieka związków z jedyną rodziną, jaką posiadał, i przywiązanie do własnych korzeni. „Jak gdyby całkowite oderwanie się od przeszłości w ogóle było możliwe”, myślał Attua, którego w życiu najbardziej motywowało właśnie pragnienie oddalenia się na zawsze od tego dalekiego i zimnego miejsca noszącego nazwę Albort, miejsca, do którego chciał pojechać latem tylko dlatego, że lato oznaczało Cristelę, rodziców, siostrę i niewiele więcej.

Rzucił ostatnie spojrzenie na obraz. Zastanawiał się, jakie wrażenie odniosą ci, którzy w przyszłości będą oglądali ten doskonały portret, czy w ogóle będą w stanie wyczuć, jaki naprawdę był sportretowany człowiek, tutaj tak poważny i formalny.

– Dobrej drogi, chłopcze – rzekł Ricardo. – Uważaj na siebie… I pozdrów ode mnie rodzinę.

Pożegnali się serdecznym uściskiem dłoni i Attua miał przeczucie, że kiedy znowu się zobaczą, nic już nie będzie takie samo. Albo może tak sobie tłumaczył dreszcz, który, nie wiadomo czemu, przebiegł mu po plecach.Przypisy końcowe

Karliści – zwolennicy infanta Carlosa Maríi Isidro (zwanego Don Carlosem), brata króla Ferdynanda VII, który uznawszy, że król nie miał prawa znieść prawa salickiego i przyznać prawa sukcesji córce, ogłosił się królem Hiszpanii jako Karol V. Dawni rojaliści, występujący przeciwko jakimkolwiek liberalnym reformom społecznym i prawnym. Uznawali się za żarliwych katolików i opowiadali za jak najszerszym wpływem Kościoła na sprawy publiczne. Sprzeciwiali się liberalizacji produkcji, wszelkim formom wywłaszczenia, wolnemu handlowi, sekularyzacji życia, zasadzie równości wszystkich wobec prawa. Głosili alternatywny program oparty na tradycyjnym modelu społeczeństwa rolniczego i zhierarchizowanego. Po stronie karlistów walczyło niewielu zawodowych żołnierzy, a ci nieliczni pochodzili z szeregów „ochotników królewskich” lub rekrutowali się z ludzi odsuniętych od służby wojskowej w poprzednich latach. Nie mogli liczyć na poparcie wysokich dygnitarzy kościelnych. Otwarcie poparł ich tylko kler z północy Hiszpanii (Nawarra, Katalonia, prowincje baskijskie) oraz zakonnicy. Do obozu karlistowskiego napływali ochotnicy ze środowisk wiejskich, silnie przywiązanych do struktur starego porządku.
Wynikiem konfliktu była pierwsza wojna karlistowska (1837–1839) pomiędzy karlistami, zwolennikami Don Carlosa, a krystynistami – zwolennikami regentki Marii Krystyny i małoletniej królowej Izabeli II.
Tu: ktoś o wstecznych, reakcyjnych poglądach.

Liberałowie progresistas (postępowi, radykalni, progresiści) i moderados (umiarkowani). Umiarkowani nie tworzyli konkretnego ugrupowania politycznego, wywodzili się z różnych klas społecznych, w większości z klas średnich. Ich ideologia zasadzała się na swobodnie traktowanych hasłach francuskich doktrynerów i na zasadzie „zachowania porządku”, czyli struktur własności i dobrych warunków do robienia interesów. Starali się też utrzymywać przyjazne stosunki z Kościołem. Partia progresistów była nie mniej heterogeniczna (należeli do niej głównie przedstawiciele klas średnich i rzemieślniczych miast), lecz w kwestiach zasadniczych stanowiła jedność. Wspólnym wyróżnikiem obu ugrupowań było dążenie do reform i bezwzględne przywiązanie do zasady suwerenności narodu; progresiści dążyli także do wzmocnienia i demokratyzacji władzy lokalnej. Jedni i drudzy liberałowie różnili się w kwestiach zasad ustrojowych państwa oraz m.in. wyprzedaży dóbr kościelnych – patrz przyp. 14, tzw. dezamortyzacji (rządy umiarkowanych ją wstrzymywały, progresistów zaś przywracały). Posługując się współczesną terminologią, można określić umiarkowanych terminem prawicy, a progresistów – lewicy.

María Cristina Fernanda de Borbón-Dos Sicilias y Borbón – Maria Krystyna Ferdynanda Burbon-Sycylijska (27.04.1806–
–22.08.1878) – księżniczka Obojga Sycylii.
W 1829 r. poślubiła swojego wuja króla Hiszpanii Ferdynanda VII (jako jego czwarta żona). Owocem małżeństwa były dwie córki: Izabela (późniejsza królowa Izabela II) i María Luisa Fernanda.
Po śmierci Ferdynanda (29.09.1833) Maria Krystyna została regentką (1833–1840) w imieniu starszej córki. Regencję uznały jedynie Francja i Anglia. Prawa do tronu małoletniej Izabeli zakwestionował młodszy brat Ferdynanda – infant Carlos María Isidro (przyp. 1).
28.12.1833 r. Maria Krystyna w sekrecie poślubiła byłego sierżanta straży królewskiej Augustyna Ferdynanda Muñoza, mianowanego księciem Riansares (1808–1873).
Gdy drugie małżeństwo królowej z niskim rangą żołnierzem wyszło na jaw, Maria Krystyna stała się niepopularna. Okres jej regencji to nieustanne konfrontacje pomiędzy karlistami a popierającymi królową liberałami. W 1840 r. w wyniku buntu liberałów z frakcji progresistów pod dowództwem generała Baldomero Espartero została zmuszona do rezygnacji i emigracji do Francji. Powróciła do Hiszpanii w 1843 r., po upadku rządów Espartera, i przez następną dekadę, jako królowa matka, wywierała duży wpływ na córkę, uznaną za pełnoletnią w wieku lat 13, włącznie z wyborem jej męża. Rewolucja liberalna rozpoczęta w 1854 r. skazała ją na definitywne wygnanie.

Isabel II – Izabela II (10.10.1830–9.04.1904), królowa Hiszpanii w latach 1833–1868. Ze względu na jej małoletniość regencję w jej imieniu w latach 1833–1843 sprawowała jej matka Maria Krystyna. Prawo Izabeli do tronu podważył młodszy brat Ferdynanda – infant Don Carlos, hrabia Molina. Izabelę II poparli konserwatywni liberałowie, którzy w latach 1833–1839 pokonali karlistów i objęli rządy w kraju. Wojnę karlistowską zakończył traktat z Vegara, podpisany w sierpniu 1839 r. Mimo że traktat ogłosił zwycięstwo obozu królowej Izabeli II, w 1840 r. doszło do przewrotu, w wyniku którego władzę przejął generał Baldomero Espartero. W 1843 r. w wyniku zamachu stanu Espartero został obalony. 8.11.1843 trzynastoletnią Izabelę uznano za pełnoletnią i ogłoszono królową. W wieku lat 16 została wydana za mąż za Francisca de Asís de Borbón, hrabiego Kadyksu, człowieka słabego charakteru, bez ambicji mieszania się w politykę. Okres rządów Izabeli naznaczony był stopniowym zwiększaniem roli parlamentu. To także okres nieustannych pałacowych intryg, spisków i manipulacji, przez które królowa dążyła do uzyskania jak największego wpływu swojej dworskiej kamaryli na rządy i obsadę najważniejszych stanowisk w państwie. Ograniczona intelektualnie Izabela II nie była zdolna do postrzegania problemów w kraju w perspektywie szerszej niż własny doraźny interes. Nie cieszyła się poparciem żadnego ugrupowania politycznego, poza najbardziej konserwatywnymi kręgami umiarkowanych. Królewski majestat nadszarpnęła też przez swój styl życia: bigoterię w dość niecodzienny sposób łączyła z niezwykłą erotyczną aktywnością, w ciągu jej panowania przez madrycki dwór przesunął się długi rząd – na ogół publicznie znanych – faworytów. Jednocześnie za jej rządów doszło do znaczącej modernizacji i industrializacji Hiszpanii (budowa sieci dróg, mostów, kolei żelaznej i kanalizacji). W 1868 r. rewolucyjna junta proklamowała w Madrycie podstawowe wolności i ogłosiła detronizację Izabeli II, która udała się na wygnanie do Francji.

Wojny karlistowskie – nazwa określająca trzy hiszpańskie konflikty wewnętrzne w XIX wieku. Konflikt o podłożu ideologicznym i sukcesyjnym nastąpił pod koniec panowania króla Ferdynanda VII pomiędzy tzw. karlistami, zwolennikami królewskiego brata infanta Don Carlosa, a liberałami, zwolennikami córki Ferdynanda VII małoletniej Izabeli II i regentki Marii Krystyny. I wojna karlistowska, mająca charakter wojny domowej, toczyła się w latach 1833–1840. II wojna karlistowska (1846–1849) była bardziej powstaniem wywołanym w okresie „dziesięciolecia umiarkowanych”. Karliści, zmierzając do odtworzenia mocarstwowej Hiszpanii poprzez reformy konserwatywne, prokatolickie, decentralizacyjne, antydemokratyczne i antyliberalne, stanowili opozycję wobec rządów liberałów. Skupiali wokół siebie środowiska tradycjonalistyczne, które sprzeciwiały się przekształceniu Hiszpanii w monarchię konstytucyjną, a następnie w republikę. Przyjmuje się, że początkiem II wojny karlistowskiej było niepowodzenie pomysłu wydania za mąż Izabeli II za proponowanego przez karlistów Carlosa Luisa de Borbón, tudzież niestabilność polityczna państwa i brak rozwiązań dla konfliktów w sferze politycznej, gospodarczej i społecznej.

Baldomero Espartero, właśc. Joaquín Baldomero Fernández Espartero Álvarez, od 1839 r. książę de la Victoria (27.10.1793–8.01.1879). W latach 1815–1824 walczył w Ameryce Południowej przeciwko ruchom niepodległościowym, a w latach 1833–1840 w I wojnie karlistowskiej po stronie regentki Marii Krystyny i liberałów, odnosząc wiele sukcesów wojskowych. W 1837 r. bronił Madrytu przed armią Don Carlosa. W 1839 r. zawarł układ w Vergarze, który był faktyczną kapitulacją karlistów. Jako popularny polityk zaczął odgrywać coraz większą rolę polityczną; w latach 1841–1843 był regentem w imieniu królowej Izabeli II. Realizując program postępowych liberałów (progresistów), wznowił wyprzedaż majątków kościelnych (dezamortyzacja – patrz przyp. 14) oraz ograniczył przywileje i odrębności prawnej prowincji. Rządził autorytarnie, co nie przysporzyło mu sympatii nawet wśród dawnych zwolenników. Nieustanny konflikt w łonie samych progresistów został wykorzystany przez umiarkowanych. W 1841 r. doszło do buntu pod wodzą O’Donnella, a następnie do zamieszek w Barcelonie wskutek kryzysu w przemyśle tekstylnym, krwawo stłumionych przez ludzi Espartera, i do kolejnych buntów w Madrycie, Sewilli i Granadzie. W 1843 r. został zmuszony do rozwiązania Kortezów (hiszpańskiego parlamentu), a następnie, po przejęciu władzy przez umiarkowaną część progresistów, do opuszczenia kraju. W 1843 r. udał się na emigrację do Anglii, gdzie został przyjęty jak bohater. Do Hiszpanii powrócił w 1849 r. na prośbę Izabeli II, która potrzebowała człowieka o dużej popularności i wpływach. W latach 1854–1856 (tzw. postępowe dwulecie, Bienio Progresista) był premierem rządu liberałów.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: