Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90
Najniższa cena z 30 dni: 22,90 zł

Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy - ebook

Pierwszy tom Historii III RP. Ważna książka dla każdego, kto chce zrozumieć najnowszą historię Polski. Autor, uważany za najbardziej wnikliwego obserwatora życia publicznego, zbadał kulisy polityki po 1989 roku i dowodzi, że przebiegała ona inaczej, niż sądzimy. Mazowiecki czy Geremek okazują się marnymi politykami. Kwaśniewski i Miller dużo lepszymi. Wybitny jest tylko Wałęsa. Najciekawszy zaś Kaczyński, przedstawiony jako mistrz politycznej intrygi.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7700-045-8
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autora

Ta książka zaskoczy Czytelnika, bo opowiada historię odmienną od tej, którą zapamiętał. Może to zrodzić nieufność wobec autora, ale zapewniam, że ten problem był również moim udziałem. Mnie także w pamięci pozostał obraz epoki inny niż ten, który wyłonił się w trakcie pracy nad książką. Ale przyjrzawszy się dokładnie zebranym materiałom, uznałem, że myliłem się wtedy, a nie teraz. Że myliłem się, kiedy na gorąco budowałem swoje opinie, a nie teraz, kiedy je spokojnie weryfikowałem.

Po raz kolejny przekonałem się, że nawet uważnie obserwując politykę, na bieżąco niewiele z niej rozumiemy. Oczywiście ta pesymistyczna teza stoi w całkowitej sprzeczności z naszym codziennym doświadczeniem. Przecież dzięki telewizji polityka dzieje się niemal na naszych oczach. Jej bohaterów widzimy tak często, że zrodziło to w nas przekonanie, iż poznaliśmy nie tylko ich poglądy, lecz nawet intencje. Ale to nieprawda. Polityki nie można zrozumieć w czasie realnym. Podlega ona tym samym prawidłom co cała historia, jej sens ujawnia się dopiero po latach, gdy poznajemy skutki wydarzeń. Oraz gdy sami stajemy wobec niej w chłodnej roli historyka.

Ta książka jest owocem tego chłodu. Postanowiłem zapomnieć wszystko, co widziałem, myślałem i pisałem. Postanowiłem przemyśleć politykę na nowo. Zrobiłem to, aby się wyrwać z emocji politycznych tamtej epoki. Także ze swoich własnych emocji. Chciałem sprawdzić, jak było naprawdę.

Nie wiem, w jakim stopniu to się udało. Muszę jednak przestrzec Czytelnika, że jeśli pójdzie tą drogą, jeśli na nowo przemyśli politykę w III RP, czeka go niemiłe zaskoczenie. Nie tylko dlatego, że jego dawni bohaterowie okażą się mniejsi, zaś wrogowie godni szacunku. Przede wszystkim straci zaufanie do samego siebie, do swoich poznawczych kompetencji. Zobaczy, że były wydarzenia, których sensu w ogóle nie zrozumiał. Na przykład wszyscy myślimy, że wojnę na górze wywołał Wałęsa, tymczasem było odwrotnie – Wałęsa był ofiarą napaści, a całość winy spoczywa na Mazowieckim. I nie jest to hipoteza badawcza, którą Czytelnik może odrzucić, ale historyczna oczywistość, którą po latach potwierdzają nawet politycy z otoczenia Mazowieckiego.

Mechanizm większości błędów jest ten sam. W naszej pamięci pozostaje diagnoza sformułowana na bieżąco, gdy wydarzenia właśnie się toczyły. Kłopot w tym, że kiedy trwa polityczna walka, nigdy nie wiemy, jak jest naprawdę. Znamy tylko relacje obu stron. Politycy przedstawiają nam swoje wersje wydarzeń, a my z tej talii wybieramy jedną z opowieści. Tę, która wydaje się najbardziej przekonująca. Nie mając żadnej pewności, czy to, co przekonujące, jest jednocześnie prawdziwe.

Po latach okazuje się, że w wielu przekonujących historiach nie było nawet grama prawdy. Opowieści o szkodach wyrządzonych przez grubą kreskę są w całości zmyślone. Opowieści o radykalizmie Olszewskiego również. Podobnie nieprawdziwe są relacje o politycznym cynizmie SLD, o zachłanności na władzę Geremka, o demoniczności Wachowskiego, o brutalnym dyktacie „Gazety Wyborczej”, o sympatii UW do postkomunistów. To są jedynie produkty politycznej propagandy. Nasza wiedza o historii najnowszej polityki przypomina muzeum czarnego piaru.

Największą mistyfikacją jest jednak seria opowieści o Lechu Wałęsie. Jego prezydentura została zapamiętana jako wielka klęska. Kolejne czarne legendy zbudowały obraz polityka, który zupełnie się pogubił. Otoczony podejrzanymi ludźmi, uwikłany w nieczyste układy, zamiast liderem rodzącej się demokracji stał się dla niej największym zagrożeniem. Tymczasem kiedy pochylimy się nad tamtą epoką, zobaczymy, że mimo licznych wad był Wałęsa najbardziej wartościowym ogniwem polskiej polityki. Jako jedyny próbował zapanować na rzeczywistością i jako jedyny dostrzegł realne słabości polskiej demokracji. To brzmi jak paradoks, ale najbardziej wnikliwe tezy metapolityczne sformułował nie Kaczyński, nie Geremek, nie Michnik, nie politologowie i publicyści, lecz prosty elektryk.

Obawiam się, że ocena Wałęsy wywoła w Czytelniku największy opór. Opowiem więc historię, która pokazuje, że dobrze go rozumiem. Otóż w dwudziestą rocznicę 4 Czerwca napisałem tekst podsumowujący tamte wydarzenia. Z tezą, że o ile Wałęsa okazał się fatalnym prezydentem, to w 1989 roku był politykiem ewidentnie wybitnym. Dzień później Wałęsa zadzwonił do mnie, dziękując za ciepłe słowa. Ale zaraz potem skupił się na diagnozie, że jego prezydentura była porażką. Wywiązała się dyskusja, ja mówiłem swoje, Wałęsa swoje. Aż wreszcie Wałęsa uciął dyskusję puentą, że jak kiedyś znajdę czas, niech to sobie raz jeszcze przemyślę.

Kiedy zdecydowałem się napisać historię polskiej polityki, przypomniałem sobie tamtą dyskusję. Siadłem do pracy z planem, że krok po kroku opiszę Wałęsę jako głównego winowajcę upadku obozu solidarnościowego. Jako człowieka, który najpierw zbudował coś wielkiego, a potem bezmyślnie to zniszczył. Jednak przyjrzawszy się faktom, musiałem zmienić zdanie. Nie było obozu solidarnościowego, był tylko Wałęsa. Jeden wielki polityk i tłum politycznych amatorów.

Przedmowa

Aby się nie zagubić w mnogości wydarzeń, opisując historię polityczną III RP, trzeba odnaleźć jej główny nurt. Każda epoka ma taki nurt, choć nie zawsze rzuca się on w oczy. W politycznych dziejach III RP za osnowę wydarzeń uznaje się zwykle transformację, wielką podróż z komunistycznego Wschodu na Zachód – ku wolności, demokracji, rynkowi, ku NATO i Unii. W ten sposób opowiadają o epoce politycy: bili się o prywatyzację, o wejście do NATO, zmagali się z hiperinflacją, z populistami, modernizowali wieś, naprawiali przemysł. Każdy z premierów miał poczucie, że siłą własnej woli przesuwał Polskę w rozwoju o całe dekady. W istocie skala zmian była wielka, różnica między Polską z 1989 roku a dzisiejszą pozwala mówić o cywilizacyjnej rewolucji. Ale czy aby na pewno przemierzanie tej drogi stanowiło główny nurt politycznych wydarzeń? Czy jest to prawdziwy opis polskiej polityki? Zwłaszcza że taka sama rewolucja dokonała się u blisko tuzina naszych sąsiadów. Oni również wprowadzili rynek i demokrację, weszli do Unii i do NATO. Im także się udało.

Szukając głównego nurtu polskiej polityki, trzeba ustalić, co naprawdę było dziełem polityków. Jeśli przeprowadzenie polskiej rewolucji uznamy za owoc politycznych talentów, w czynach naszych sąsiadów musimy szukać podobnej wielkości. Stajemy się wówczas świadkami panregionalnej eksplozji politycznego geniuszu: w tym samym momencie w Estonii i w Bułgarii, na Węgrzech i na Słowacji, w Rumunii i w Słowenii doszli do władzy politycy wielcy, o talentach na miarę swoich narodowych historii. A zatem jeśli uznamy, że Tadeusz Mazowiecki był politycznym wirtuozem, gdzie indziej winniśmy szukać równie wielkich wirtuozów. Chyba że się wycofamy z tego założenia i uznamy, że to, co wydawało się wirtuozerią Mazowieckiego, było transformacyjną rutyną. Rutyną nie w tym sensie, że Mazowiecki nic nie zrobił, ale że nie zostawił po sobie indywidualnego śladu, okazał się ciężko pracującym trybikiem historii, a nie jej korbką.

Czy Tadeusz Mazowiecki był jedynie trybikiem? Ten problem łatwo rozstrzygnąć; wystarczy się zastanowić, czy los Polski potoczyłby się inaczej, gdyby 24 sierpnia 1989 roku władzę objął inny z trzech zgłoszonych przez Lecha Wałęsę kandydatów – Bronisław Geremek albo Jacek Kuroń. Czy nie byłoby wówczas tych wszystkich zmian, które przeprowadził Mazowiecki? Otóż byłyby, bo z punktu widzenia projektu politycznego, o którym mowa, Mazowiecki nie miał ani wyjątkowych poglądów, ani wyjątkowych predyspozycji.

Pewne rzeczy łatwiej zobaczyć na cudzym podwórku. Nie mówmy zatem o Mazowieckim, ale na przykład o premierze Rumunii, o nikomu w Polsce nieznanym Adrianie Năstase, który głęboko wierzy, że wywalczył wejście swojego kraju do NATO. Słysząc jego deklarację, uważamy, że przecenia swoje znaczenie; przecież nie on podyktował Amerykanom warunki, nie on zmusił Rosję do ich akceptacji. Jako premier słabego państwa jedynie poszedł drogą, którą mu otworzyły procesy daleko głębsze niż te pozostające w zasięgu jego możliwości. Jednak wielu Rumunów przyjęło wersję swojego premiera. Narodom potrzebna jest wiara w to, że same panują nad swoim losem, dlatego Rumuni dowodzą, że znaleźli się w NATO dzięki swojej woli i zręczności. My jednak nie damy im tej satysfakcji, możliwości rumuńskiej polityki oceniamy nie miarą jej potrzeb, lecz jej możliwości. Ale podobnie na polską politykę patrzą zapewne Rumuni. Oceniają ją nie za to, czego polscy politycy chcieli, ale za to, co własnym wysiłkiem osiągnęli.

Pokomunistyczna rewolucja zastawiła na nasze poznanie intelektualną pułapkę. Jej skala nadała politykom format bogów, utrudniając ich racjonalną ocenę. Błąd jest tym większy, że motorem tej rewolucji nie byli przecież ci lokalni politycy. Wszyscy pamiętamy te malutkie koterie zwane partiami i ich dziwacznych liderów, którzy zostawali premierami i ministrami. To byli polityczni amatorzy. Rzadko wiedzieli, czego chcą, a niemal nigdy, jak to osiągnąć. W całym regionie transformacja udała się tylko dlatego, że to nie oni nią kierowali. Transformacja powiodła się dlatego, że była procesem wspomaganym z zewnątrz. Jej prawdziwym podmiotem był Zachód: Waszyngton, Berlin, Paryż, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Kierując się po części ideami, po części geostrategicznym interesem, Zachód wytyczył kierunek reform, potem go wymusił i w dużym stopniu sfinansował. To Zachód sprawił, że cała dziesiątka państw pomaszerowała ku Waszyngtonowi i Brukseli tą samą drogą.

Rolą lokalnej polityki – rumuńskiej czy czeskiej – nie było wytyczanie modernizacyjnej drogi, ale zręczność w jej przemierzaniu, umiejętność łagodzenia społecznych cierpień i dawania ludziom satysfakcji z odzyskanej wolności. Kolejne rządy nie obalały komunizmu, nie wywalczały demokracji, nie budowały kapitalizmu. One w tych procesach jedynie brały udział, zazwyczaj bierny, a bardzo rzadko inteligentny i aktywny. Sami politycy szybko dowiedli swojej skromnej roli. U nich pierwszych pojawiło się poczucie, że transformacja dokonuje się sama przez się, na drodze administracyjnej rutyny, że lokalna polityka może się skupić na klasycznej walce o władzę.

Na wielkiej transformacyjnej szachownicy również polska polityka nie odegrała podmiotowej roli. Kraj o największym w regionie potencjale nie zaszedł dalej niż inni. Choć pojawiło się wielu zręcznych polityków, potężna grawitacja, która ściągała Polskę w stronę zachodniego świata, nie znalazła swojego lidera. Polityka, który swoim formatem coś by Polsce dodał. Wszystko, co się działo po 1989 roku, nie wyszło poza codzienną krzątaninę.

Co było główną osią tej krzątaniny? Otóż główny nurt polskiej polityki nie był próbą kształtowania rzeczywistości, ale próbą zorganizowania samej siebie. Polityka polska skoncentrowała się na budowie sceny politycznej. Bo ta wyglądała dramatycznie – zamiast silnych struktur była magma rozpadających się partyjek, zamiast kilku przywódców było kilkudziesięciu pomniejszych pretendentów, zamiast kilku wyraźnych sztandarów było morze dziwacznych programów. Rządy budowane na tym anarchicznym podłożu padały po kilku, kilkunastu miesiącach. Treścią polityki stało się oczyszczenie tego pola, zbudowanie kilku partii mających stabilne przywództwo, zdolnych potem budować skuteczną władzę. Jakkolwiek by to protekcjonalnie brzmiało, głównym nurtem polityki było polityczne dojrzewanie.

Demokracja była nowością, więc politycy musieli się uczyć wszystkiego. Jak budować partie, jak nimi kierować, jak zachować jedność, jak zmienić szefa, nie niszcząc formacji, jak komunikować się z elektoratem, jak prowadzić kampanię wyborczą, jak mówić w telewizji. Gdy nauczono się politycznego elementarza, zaczęły się trudniejsze lekcje. Uczono się agresywnej opozycyjności, gry mediami, spinu, niszczenia konkurentów, gaszenia politycznych kryzysów. Na koniec przyszedł czas na lekcje niezależności, które pozwoliły wyrwać się polityce spod wpływu związków zawodowych, Kościoła, wielkiego biznesu, opiniotwórczych elit.

Mimo że politycy uczyli się szybko, nauka zajęła im dwadzieścia lat. Dopiero po dwóch dekadach pojawiły się silne i stabilne partie. Dopiero po dwóch dekadach partia rządząca potrafiła utrzymać władzę na drugą kadencję. Owszem, w tym czasie politycy również administrowali państwem, ale tej aktywności poświęcili znacznie mniej swojego czasu i uwagi. Stąd też historia polskiej polityki jest opowieścią o politycznej kuchni, o partyjnych przepychankach, o zakulisowych walkach. Mało w tej historii było zmagań z rzeczywistością. Bo z realiami mierzyło się jedynie społeczeństwo.

* * *

Tyle o temacie książki. Co do metody opisu autor uznał, że nie ma sensu, by udawał akademickiego historyka, którym nie jest. Nie ma więc w tej książce rozważań metodologicznych, nie ma odniesień do innych prac, nie ma przypisów wskazujących źródła informacji. Dla zachowania minimalnego porządku na końcu tomu wymienione są publikacje, z których zostały zaczerpnięte cytaty.

Materiał opisujący dwie dekady dziejów III RP nie zmieścił się w jednej książce. Został więc podzielony na trzy tomy. Pierwszy opowiada o epoce solidarnościowych rządów, która skończyła się wraz z przegraną Lecha Wałęsy w 1995 roku. Drugi o narodzinach i upadku imperium SLD w 2005 roku. Trzeci o powrocie do władzy solidarnościowej prawicy. Ten podział sprawił, że w pierwszym tomie SLD został potraktowany skrótowo, szerzej zostanie opisany w tomie drugim. Z tego samego powodu do drugiej części przesunięta została wielka solidarnościowa dyskusja na temat postkomunistów, która przerodziła się w walkę o rząd dusz między Adamem Michnikiem a Jarosławem Kaczyńskim. Z kolei dopiero w tomie trzecim znajdą się generalne uwagi na temat polskiej demokracji, polskiego państwa oraz pełna ocena przeprowadzonej nad Wisłą transformacji.

I ostatnia rzecz. To nie jest podręcznik. Czytelnik nie znajdzie tu opisu wydarzeń, które z czasem okazały się nie mieć politycznego znaczenia. Nie znajdzie nazwisk większości głośnych kiedyś polityków. Rodząca się demokracja zbyt hojnie obdarowała sławą i urzędami przypadkowych ludzi. Z tego tłumu ministrów, marszałków, wicepremierów na pamięć zasługuje nie więcej niż dwudziestu. I to o nich, o prawdziwych graczach polskiej polityki, jest w tej książce mowa.

Bibliografia tytułów, z których zostały zaczerpnięte cytaty:

Andrzej Celiński, Jan Walc, Ja już wygrałem; Ludwik Dorn, Amelia Łukasiak, Agnieszka Rybak, Rozrachunki i wyzwania; Aleksander Kwaśniewski, Jerzy Machejek, Jan Olczyk, Andrzej Machejek, Nie lubię tracić czasu; Lech Wałęsa, Droga do prawdy. Autobiografia; Jan Rokita, Michał Karnowski, Piotr Zaremba, Alfabet Rokity; Leszek Balcerowicz, Jerzy Baczyński, 800 dni. Szok kontrolowany; Jarosław Kaczyński, Michał Bichniewicz, Piotr M. Rudnicki, Czas na zmiany; Jarosław Kaczyński, Teresa Bochwic, Odwrotna strona medalu; Michał Karnowski, Piotr Zaremba, O dwóch takich… Alfabet braci Kaczyńskich; Bronisław Geremek, Jacek Żakowski, Rok 1989; Waldemar Kuczyński, Zwierzenia zausznika; Waldemar Kuczyński, Solidarność u władzy; Jacek Kuroń, Moja zupa; Jacek Kuroń, Spoko! Czyli kwadratura koła; Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1987-90; Mieczysław Rakowski, Jak to się stało; Zdzisław Najder, Jaka Polska. Co i komu doradzałem; Jan Olszewski, Radosław Januszewski, Jerzy Kłosiński, Jan Strękowski, Przerwana premiera; Zbigniew Bujak, Janusz Rolicki, Przepraszam za „Solidarność”; Aleksander Hall, Ewa Polak, Mariusz Kobzdej, Spór o Polskę; Michał Strąk, Miałem rację. Kulisy wygranej, przyczyny klęski; Janina Paradowska, Jerzy Baczyński, Teczki liberałów; Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja; Antoni Dudek, Historia polityczna Polski; Witold Gadomski, Leszek Balcerowicz; Teresa Torańska, My; Katarzyna Chimiak, ROAD. Polityka czasu przełomu; Jan Skórzyński, Zadra. Biografia Lecha Wałęsy; Paweł Rabiej, Inga Rosińska, Kim pan jest, panie Wachowski; Jarosław Kurski, Wódz; Jacek Kurski, Piotr Semka, Lewy czerwcowy. Oraz tytuły prasowe: „Gazeta Wyborcza”, „Rzeczpospolita”, „Polityka”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: