Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Po prostu Marta - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 kwietnia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Po prostu Marta - ebook

Jak rodzinne tajemnice wpływają na to, kim stajemy się w dorosłym życiu?

Marta to młoda i zepsuta Meksykanka, która pochodzi z bogatej i wpływowej rodziny. Dobre nazwisko i zamożni rodzice sprawiły, że przyzwyczaiła się zawsze dostawać to, czego chce.

Wszystko się zmienia, kiedy jej macocha, którą bardzo kocha, zapada na śmiertelną chorobę. Marta nie może wybaczyć ojcu, że w ostatnich chwilach zostawił umierającą żonę dla innej kobiety.

Wkrótce dziewczyna dziedziczy pokaźny majątek i po raz pierwszy ma szansę odciąć się od rodziny. Pogrążona w gniewie i smutku postanawia odkryć to, co najbliżsi starali się przed nią ukryć najbardziej. Czy poznanie prawdy o swoim pochodzeniu odmieni jej życie na zawsze?

__

Marta jest taka młoda, szczęśliwa i buntownicza, że aż boję się o nią. Podobnie jak Marta, pozostałe postacie także są żywe i zabawne. Budują swoje nadzieje i łamią serce, dając ci prawdziwe spojrzenie na Meksyk i jego elitarny tłum.– Camille Martindale, Goodreads.com

__

O autorce

Lorea Canales – jest prawniczką, dziennikarzem, tłumaczem i pisarką meksykańskiego pochodzenia. Jej powieści: Apenas Marta (2011) i Los Perros (2013), zostały bardzo dobrze przyjęte i wyróżnione na Międzynarodowych Targach Książki Monterrey, Guadalajara oraz w Instituto de Cervantes w Nowym Jorku. Lorea Canales jest uważana za reprezentantkę współczesnej światowej literatury. Recenzenci cenią jej pióro za bogactwo szczegółów oraz wiarygodność bohaterów.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66074-53-8
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

+-------------------------------------+---------------------------------------+
| SPRING BLOSSOM | WIOSENNY KWIAT |
| | |
| Ser | Być |
| | |
| Devenir | Stawać się |
| | |
| Become | Stawać się |
| | |
| What kind of woman | Jakiego rodzaju kobietą |
| | |
| are you? | jesteś? |
| | |
| what will you be when you grow up? | kim będziesz, gdy dorośniesz? |
| | |
| wait… aren’t you, already? | zaczekaj… chyba już nią jesteś? |
| | |
| Yes, yes… I am | Tak, tak… Jestem |
| | |
| and yet | ale dotąd |
| | |
| I do not know | nie wiem, |
| | |
| what I will become. | kim się stanę. |
| | |
| Do flowers find becoming hard | Czy kwiaty cierpią, kiedy rozkwitają, |
| | |
| or do they bloom effortlessly? | czy kwitną bez wysiłku? |
| | |
| Maybe I already bloomed, | A może już rozkwitłam, |
| | |
| it was a great day. | już był ten wielki dzień? |
| | |
| The problem then, consists in decay | Teraz powstaje problem gnicia, |
| | |
| or is it decaying? | może ja już gniję? |
+-------------------------------------+---------------------------------------+1

DZIEWCZYNA

Po nagim ciele Marty spływały krople wody. Przyglądała się swoim stopom na posadzce z wapiennej skały. Były za duże i kościste. Zadrżała. Miała gęsią skórkę. Wyciągnęła rękę po ręcznik, narzuciła go sobie na plecy i przygarbiła się jak staruszka, chłonąc ciepło bawełny.

Patrzyła na swój wklęsły brzuch, wygolone łono, na wystające kości bioder. Od kiedy była dzieckiem, matka nazywała je „jej pistoletami”.

Rozciągnęła ręcznik, jakby to były anielskie skrzydła, żeby obejrzeć dokładniej swoje piersi – białe i nieduże. Rozluźniła palce, ręcznik cicho i ciężko opadł na ziemię za jej plecami. Podsunęła rękę pod pierś i ją zważyła; uniosła nieco, patrząc w lustro. Czy będzie jej potrzebna operacja? Czy gdyby były trochę pełniejsze, wyglądałyby lepiej? A może dodać im jeden lub dwa centymetry? Sto gramów? Nie więcej, inaczej stracą elegancki obły kształt. Widziała już niejedną ze swoich przyjaciółek zmienioną w nadmuchiwaną lalkę i uznała to za bardzo wulgarne. Otoczka sutka ma mieć średnicę mniej więcej pięciu centymetrów. Sutek w stanie podniecenia ma przypominać gumkę do wycierania.

Obejrzała swoje ciało, szukając niedoskonałości. Zauważyła wystające obojczyki, ramiona i brzuch, na których znać było godziny ćwiczeń… Czuła, jak woda z mokrych włosów spływa jej na plecy. Pomyślała, że pewnie powinna więcej ćwiczyć.

„Przypominasz wieszak na ubrania. Jak modelka. Wszystko na tobie dobrze wygląda”.

Ale ona nie przyjmowała żadnego z tych komplementów. Przeciwnie, denerwowały ją. Przypatrywała się każdemu wybrzuszeniu spowodowanemu gęsią skórką, obserwowała każdą żyłkę, każdy włosek, każde wygięcie brwi, wszelkie niedoskonałości, które należało poprawić.

Sięgnęła do kosmetyczki po pincetkę. Przez długą chwilę oglądała się szczegółowo.

Krem, żel, anti-frizz… Otworzyła i zaaplikowała sobie sześć smarowideł. W ten sposób przedłużyła opaleniznę, zabezpieczyła się przed zmarszczkami, wybieliła zęby, ujarzmiła włosy i ujednoliciła powierzchnię skóry.

Palcami przeczesała czuprynę – tak, jak poradził jej stylista. Nabrała do ust wody z butelki i wypluła ją do umywalki. Jej zęby – duma ortodonty – sztucznie wybielone, lśniły białością, jaką widuje się jedynie w telewizji i u bogaczy.

Kopnęła ręcznik w kąt i okryła się haftowanym szlafrokiem, wiszącym na ścianie. Następnie podkręciła i wydłużyła rzęsy oraz podkreśliła oczy czarną kreską. Bronzerem dotknęła kości policzkowych, które następnie pokryła półprzezroczystym pudrem. Na wydatne z natury wargi nałożyła błyszczyk.

Wyjęła z szuflady stringi i stanik z czarnej koronki. Wróciła przed lustro; zauważyła, że jej oczy są trochę zaczerwienione. Wiedziała, że może sobie zniszczyć makijaż, wpuściła jednak krople zwężające naczyńka. Z szafy wydobyła pięć sukienek. Rozłożyła je na łóżku i wybrała tę z czarnego jedwabiu z żółtym wzorem. Zerwała z niej metkę. Materiał ześlizgnął się po jej ciele, ledwo, ledwo je muskając. Miękkość sukni sprawiła jej przyjemność równie miłą, co niespodziewaną. Z sejfu wyjęła hinduskie kolczyki ze złota i szmaragdów. Dla równowagi włożyła też na szyję dwa złote łańcuszki. Sukienka nie wymagała ozdób, ona jednak się uparła. Wyjęła dodatkowo dwa naszyjniki, jeden z pereł, który należał jeszcze do jej babki, drugi z bursztynu.

Taaa… Nie czuła się doskonale; wyglądała na zanadto wystrojoną. Zwracała uwagę…

Czegoś jeszcze brakowało.

Marta usiadła na łóżku i bardzo ostrożnie pomalowała sobie paznokcie na czarno.

Tak, teraz dobrze.

Przed wyjściem wróciła przed lustro, aby ostatni raz spojrzeć na siebie. Skropiła się perfumami z nutą kwiatu pomarańczy, cytryny i gardenii, które sama dla siebie stworzyła w jednym z butików Palais Royal w Paryżu. Była bosa. Wzięła sandałki na wysokich obcasach i otworzyła drzwi.

Na zewnątrz panował oszałamiający upał. Wbiegła po schodach pod palapę, gdzie gromadzili się już zaproszeni goście. Znała wszystkich, może z wyjątkiem dwóch osób. Usiadła na najwyższym stopniu, włożyła sandałki i – już na obcasach – znalazła się wśród świętujących gości.

Palapa (z języka Majów) – charakterystyczny dla Meksyku rodzaj otwartej altany z dachem z grubych liści, znajdującej się zwykle na plażach.2

DOM

Palapa wznosiła się jak gigantyczny parasol, przesłaniała gwiazdy na nocnym niebie. Była zbudowana z pni ośmiu bardzo wysokich drzew, miała dach z liści palmowych, które trzeba było zmieniać co trzy lata, ponieważ niszczyły je deszcze, a środki owadobójcze, którymi je zabezpieczano, traciły skuteczność. Palmy zazwyczaj są gniazdami wszelkiego rodzaju insektów: skorpionów, os, pająków, chrząszczy i mrówek.

Marta szybkim spojrzeniem obrzuciła gości Gaby, nowej żony swojego ojca. Przykuwała nieznajome spojrzenia i przetwarzała je we własną nienawiść, którą wchłaniała w siebie jak dym z papierosa.

Zatrzymała się przed sadzawką, świadoma, że światło przesącza się pomiędzy jej nogami i sprawia, że jej sylwetka jest widoczna w całości i dla wszystkich. Większość z gości już ją widywała w bikini – więc co z tego? Jej mama powiedziałaby w takim wypadku: „Zsuń nogi! Wynoś się stąd! Zachowuj się!”.

– Poproszę Białego Gołębia – powiedziała w powietrze, ufając, że lokaj jej posłucha. I rzeczywiście, w jej dłoniach natychmiast znalazła się szklanka z mieszaniną tequili i sprite’a.

Poczuła gorąco. Przysunęła usta do szklanki pełnej kostek lodu. Od razu dopadły ją natrętne myśli. Wypiła szybko, by ugasić pragnienie, a razem z nim ciepło, a także wspomnienia. Jedwab kleił się do jej ciała.

Ponownie spojrzała na gości. Znajdował się między nimi Juan Estrada. Przypomniała sobie ostatni raz, kiedy z nim była. Jego żona wyjechała do Valle de Bravo, a wtedy on zadzwonił do Marty. Poszli na kolację, potem wrócili do jego domu. Zaczął ją całować, ściągać z niej ubranie… Nagle przerwał, usiadł na łóżku – z kalesonami wokół kolan – zakrył twarz rękoma i zaczął płakać.

Cierpienie, wynikłe z ujawnienia impotencji, przerodziło się w nim nagle w dziką wściekłość.

– Wynoś się! – ryknął chrapliwie, głosem jakby wychodzącym z brzucha. – Nie widzisz? Nie masz tu nic do roboty!

Marta przez chwilę rozważała, czy zbliżyć się do niego i go objąć. W końcu po to tu przecież przyszła, po tę przelotną chwilę przyjemności, kiedy nie czuła się pożądana, ale kochana. Udało jej się jednak pohamować ten impuls. Zebrała swoje rzeczy i wychodząc, trzasnęła drzwiami.

„Dobrze ci tak” – powiedziała w duchu, nie precyzując, czy odnosiło się to do niej czy do niego.

Morze, niebo – wszystko było czarne, czarne żałobną ciemnością, która wszystko pochłania.

Nad morzem – urwisty brzeg, nad brzegiem – wzgórze, na wzgórzu – dom.

By go zbudować, trzeba było zniszczyć wzgórze. Zwieziono tu całe tony czerwonych cegieł i drzew, poukładano je, poustawiano, wygładzono… Którejś nocy przyszła potężna burza. Trzykrotnie zrzuciła do morza potężne sterty ziemi. Przez kilka dni pod urwiskiem widać było wielką plamę barwy kawy z mlekiem. Później morze zmyło to błoto. Konstruktor zwrócił uwagę na ten proces; obliczał koszty i oszczędności. Odtąd zamiast wywozić ziemię daleko, wrzucano ją po prostu do morza.

Architekt dobrze wiedział, jak niedorzeczni są jego klienci. Życzyli sobie, by ich dom był wyjątkowy jak pałac, w którym nie oszczędza się na luksusach, równocześnie jednak szukali prostoty i skromności. Rezydencja nie powinna demonstrować próżności jej mieszkańców, dlatego dom został ukryty za bogato ulistnionymi trzema ogrodami. Duże drzewa przesadzono tu z resztek pozostałego lasu. Posiano też wiele młodych palm, gdyż w tym miejscu wszystko błyskawicznie kiełkowało i rosło. Kiedy sadzono królewskie palmy, które otoczyły podjazd dla samochodów, miały one zaledwie metr wysokości. Teraz były wysokie na ponad trzy metry! Pięknie wyglądały ze swoimi szerokimi, gęstymi liśćmi i gładkimi, wytwornymi pniami.

Marta przypominała sobie, jak kiedyś podobał się jej ten dom, jak wychwalała pod niebo jego zalety. Była z niego wręcz dumna. Znalazł się nawet na okładce jednej z książek o domach na plaży!

Teraz jednak jej ciążył. Widok taty razem z Gaby, przebywających w tym domu, budził w niej coś w rodzaju odrazy. Robiło jej się niedobrze na myśl, że oboje śpią teraz na tych samych prześcieradłach, które kupiła jej mama, że używają tych samych talerzy…

Ten dom powinien zniknąć.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: