Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Podwójna gra - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Kwiecień 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Podwójna gra - ebook

 

 

Gdy Sara wróciła z Francji, Reynard uznał, że bardzo się zmieniła. Wyglądała tak samo, mówiła tak samo, a jednak coś ją różniło od dziewczyny, z którą się zaręczył. Za to, gdy jej dotknął, spodobała mu się o wiele bardziej, ale wtedy już miał pewność, że to nie jest Sara…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-3041-4
Rozmiar pliku: 611 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Rina! Tutaj!

Sarina Woodville odwróciła głowę, słysząc głos siostry bliźniaczki. Gdy tylko w tłumie w hali przylotów wypatrzyła rudowłosą kobietę, jej zmęczoną twarz przeciął uśmiech.

Odprawa poszła sprawnie, dzięki Bogu. Ciągnąc walizkę, Rina pokonała niewielką odległość i wpadła w ramiona siostry.

– Tak się cieszę, że cię widzę – powiedziała Rina.

– Jak podróż? Założę się, że koszmarna. Strasznie długa, co? – paplała Sara, nie słuchając odpowiedzi.

Prócz oczywistej radości Rina dojrzała na twarzy Sary oznaki wyczerpania.

– Wszystko w porządku? Nie będę ci przeszkadzać?

Miała wielką nadzieję, że Sara nie zmieniła zdania. W minionym tygodniu narzeczony Riny niespodziewanie zerwał zaręczyny. Kiedy Sara zaproponowała jej, by przyleciała na Isla Sagrado, Rina z chęcią skorzystała z okazji. Chciała choć na chwilę oderwać się od codzienności. Teraz przestraszyła się, że będzie zawalidrogą. Sara niedawno zaręczyła się z niejakim Reynardem del Castillem. Nazwisko brzmiało dość pretensjonalnie, lecz sądząc z tego, co Rina słyszała od siostry, na tej maleńkiej śródziemnomorskiej wyspie del Castillowie byli niczym ród królewski.

Sponsorowali między innymi doroczne zawody jeździeckie, w których po sukcesach we Francji uczestniczyła Sara. W mejlach Sara zachwycała się urodą wyspy oraz jej mieszkańców. I coraz częściej wspominała o Reynardzie. Pospieszne zaręczyny były jednak dla Riny ogromnym zaskoczeniem. Ten Reynard to musi być nie byle kto, myślała, skoro tak szybko zdobył siostrę.

Sara lekko się uśmiechnęła.

– Usiądźmy w kawiarni i pogadajmy.

– Nie mogłybyśmy porozmawiać po drodze? – spytała Rina. Marzyła o prysznicu, gorącej herbacie i dwunastu godzinach nieprzerwanego snu. Jutro znów będzie sobą.

Podróż z Nowej Zelandii, z koniecznymi uciążliwymi przesiadkami, trwała niemal trzydzieści siedem godzin. Rina padała z nóg.

– To skomplikowane, nie mam wiele czasu. Naprawdę mi przykro. Później ci wszystko wyjaśnię, obiecuję, ale teraz muszę wracać do Francji – oznajmiła Sara.

Sara odwiedziła przyjaciół na południu Francji. W dniu przyjazdu siostry miała być z powrotem na wyspie.

– Do Francji? Dopiero co przyleciałaś.

Sara kiwnęła głową, nie patrząc Rinie w oczy. Spojrzała za to na tablicę odlotów.

– Tak, ale potrzebuję więcej czasu. – Sięgnęła do torebki, wyjęła z niej kopertę i położyła ją na stoliku przed siostrą. – Napisałam list na wypadek, gdybyśmy się minęły. Naprawdę mi przykro. Żałuję, że mam dla ciebie tak mało czasu. Wiem, że oczekujesz pocieszenia, ale ja z kolei naprawdę potrzebuję twojej pomocy. Wszystko ci napisałam w liście. Przyrzekam, że wrócę, kiedy wszystko załatwię. Jedź do domu, włożyłam ci tam klucz. – Poklepała kopertę. – Rozgość się, a potem, kiedy przyjadę, pogadamy jak za dawnych czasów.

Głośniki z trzaskiem obudziły się do życia. Wezwano pasażerów lecących do Perpignan.

– Mój samolot. Przepraszam, siostrzyczko. – Sara zwróciła się do Riny zdrobnieniem, jakiego używała, gdy chciała ją udobruchać . – Wiem, obiecałam, że będziemy razem. – Podniosła się i uściskała siostrę. – Zrekompensuję ci to. Kocham cię.

Po tych słowach oddaliła się szybkim krokiem. Rina siedziała osłupiała przy stoliku, odprowadzając wzrokiem siostrę, która kierowała się w stronę bramki. Kiedy do jej niewyspanej, wymęczonej podróżą i zmianą czasu głowy dotarło, że Sara naprawdę ją zostawiła, zacisnęła palce na kopercie. Szelest papieru uświadomił jej, że tam właśnie znajdzie wytłumaczenie zachowania siostry.

Rina otworzyła kopertę i wyjęła list i klucz. Coś jeszcze wypadło na blat ze śladami kubków do kawy, odbijając światło. Rina sięgnęła po to szybko, hamując westchnienie. Trzymała w ręce platynowy pierścionek z dużym brylantem.

To typowe dla Sary, że tak cenną rzecz włożyła do czegoś tak zwyczajnego jak koperta. Rina zdusiła irytację i rozłożyła kartkę. Odcyfrowując pełne zawijasów pismo, ściskała pierścionek. Wreszcie głośno westchnęła. Nie mogła w to uwierzyć. Sara nigdy tak się nie zachowywała. Nic dziwnego, że nie chciała się do tego przyznać, rozmawiając z nią w cztery oczy. Rina jeszcze raz przejrzała list z nadzieją, że może coś ominęła. Niestety tylko się łudziła.

Kochana Rino, bardzo Cię przepraszam, ale muszę Cię tutaj zostawić. Wiem, że to dla Ciebie trudny okres, ale przynajmniej będziesz z dala od tego człowieka i wyleczysz rany. Chyba popełniłam wielki błąd i potrzebuję trochę czasu, żeby to przemyśleć. Czy mogłabyś przez parę dni udawać, że jesteś mną, dopóki ja nie dojdę z tym do ładu? Reynard o niczym się nie dowie. Włóż mój pierścionek zaręczynowy i noś moje ciuchy, tak jak robiłyśmy kiedyś, zanim dorosłyśmy. A w każdym razie, zanim ty dorosłaś. Bo ja chyba wciąż jeszcze jestem dzieckiem.

Rina czytała dalej, zapoznając się z niezbędnymi informacjami na temat Reynarda, na przykład, gdzie się poznali, jaki jest jego ulubiony napój, gdzie razem bywali.

Wyczerpana podróżą i zszokowana prośbą siostry, czuła rosnącą złość. Jak Sara śmie ją o to prosić? Czy nie ma współczucia dla nikogo oprócz siebie? Jak może oczekiwać, że zbolała po zerwanych zaręczynach siostra bez trudu wejdzie w jej rolę? To nie w porządku. Również wobec Reynarda del Castilla.

Rina zgniotła kartkę. Słowa Sary nie dawały jej spokoju. „Chyba popełniłam wielki błąd”.

W głowie słyszała podobne słowa wypowiedziane tak niedawno, lecz nie przez Sarę, a przez byłego narzeczonego, Jacoba. Riną wstrząsnęły dreszcze. Znów była w tamtej restauracji, ich ulubionej. Siedziała naprzeciw mężczyzny, z którym zamierzała spędzić resztę życia, a on oznajmił, że zakochał się w innej. Od paru miesięcy chciał jej o tym powiedzieć i wciąż to odkładał, ale skoro data ślubu zbliża się z każdym dniem, dłużej nie może zwlekać.

Rina potrząsnęła głową. Zdradzona przez Jacoba, na samą myśl, że miałaby kogoś oszukiwać, poczuła się chora. Za nic tego nie zrobi. Nawet dla siostry.

Wrzuciła do koperty list, klucz i pierścionek, po czym schowała ją głęboko do torebki, którą zarzuciła na ramię. Wstała od stolika i chwyciła rączkę walizki na kółkach. Znajdzie taksówkę, pojedzie do domu, gdzie mieszka Sara, weźmie prysznic, przebierze się i odnajdzie Reynarda del Castilla. Powie mu to, co siostra bała się powiedzieć. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie.

Reynard del Castillo studiował protokół sądowy, który od pół roku leżał na jego biurku. Trzymał go jako przypomnienie, by stale mieć się na baczności przed oszustami zagrażającymi jego rodzinie.

Spojrzał na imię i nazwisko wydrukowane tłustym drukiem. Estella Martinez pracowała w jego biurze. Piękna, inteligentna, pełna energii – miał ochotę nawiązać z nią romans. Szczęśliwie instynkt ostrzegł go, by tego nie robił. Estelli na tym właśnie zależało. Próbowała zainscenizować sytuację, w której zostaje jego ofiarą. Jej oskarżenia o seksualne molestowanie i propozycja wyciszenia sprawy – ukrycia jej przed rodziną Reynarda i tabloidami za cenę kilkuset tysięcy euro – spotkały się z jego ostrą i stanowczą reakcją.

Żałosne próby Estelli, by zdobyć sławę i wyłudzić pieniądze, zostały jasno przedstawione podczas rozprawy sądowej. Reynard wykorzystał wszystkie kontakty, a także nazwisko i pozycję rodziny, by proces był zamknięty, a wyrok utajniony.

By uniknąć kary więzienia, Estella zgodziła się na ograniczenie swobody wypowiedzi, sprytnie sformułowane przez adwokatów Reynarda. Otrzymała też nakaz zamieszkania z dala od wyspy i trzymania się z daleka od członków rodziny del Castillów.

Reynard wsunął zwięźle napisany dokument do koperty i włożył ją do niszczarki. Protokół zniknął raz na zawsze, podobnie jak odprowadzona na lotnisko Estella.

Tamto doświadczenie pozostawiło po sobie niesmak. Niedawne zaręczyny z Sarą Woodville wręcz przeciwnie. Sara nie stawiała mu żadnych warunków, zgodnie z tym, czego oczekiwał, za to pomogła mu uspokoić dziadka, przejętego klątwą guwernantki. Historia klątwy sięgała czasów, gdy wierzono w bajki i przesądy. Zdaniem Reynarda należała do tej właśnie kategorii. Za to dziadek od pewnego czasu zbytnio się nią przejmował. Reynard wraz z braćmi podjęli odpowiednie kroki, by go zapewnić, że klątwa nie działa i nie będą ostatnim pokoleniem rodu.

Niestety w minionym miesiącu te absurdalne troski doprowadziły dziadka do kolejnego udaru. Dzięki sprawnej interwencji służącego szybko znalazł się pod opieką medyczną, która zapewniała mu powrót do zdrowia. Wnukowie nie chcieli jednak więcej tego przeżywać. Postanowili, że zrobią wszystko, by senior rodu spędził resztę życia w spokoju.

Alex wybrał się do Nowej Zelandii, gdzie mieszkała kobieta, z którą został zaręczony, gdy był chłopcem, a ona niemowlęciem. Rey uśmiechnął się na myśl o szwagierce Loren. Kiedy wróciła na Isla Sagrado, by poślubić Alexa, wyglądała na kruchą i delikatną. Kto by pomyślał, że ta drobna istota ma tak silny charakter?

Ciężko walczyła o małżeństwo i odniosła zwycięstwo. O dziwo, ani ona, ani Alex nie szydzili już z klątwy. Stworzyli szczęśliwy związek i gorąco namawiali Reya i Benedicta, by poszli w ich ślady.

Reynard nie czuł się gotowy. Na razie zaręczyny z Sarą spełniły swoją rolę, jeśli chodzi o dziadka. To było najważniejsze. Trzeba zrobić wszystko, by chronić rodzinę, rozwiać wszelkie lęki i raz na zawsze wyeliminować możliwe zagrożenia. Kobiety w rodzaju Estelli Martinez dostaną dokładnie to, na co zasługują.

Sarina wyszła z hali lotniska i uniosła twarz w stronę nieba. Kontrast między ciepłym śródziemnomorskim słońcem a lodowatym deszczem i śniegiem w domu, w Nowej Zelandii, był niewiarygodny. Nic dziwnego, że Sara wolała tu zostać, niż wracać na południową półkulę.

Gdyby wszystko ułożyło się zgodnie z planem, Rina byłaby teraz niedaleko stąd, na greckiej wyspie, w podróży poślubnej. Razem z Jacobem wybrali się do biura podróży i studiowali foldery, porównując uroki rozmaitych zakątków, by znaleźć idealne miejsce na świętowanie początku wspólnego życia.

Mimowolnie potarła palec serdeczny lewej ręki, na którym nosiła pierścionek. Musi pozbyć się tego zwyczaju. Lekko przekrzywiła głowę i przymrużyła oczy w ostrym słońcu.

Co z tego, że Jacob zapragnął kobiety bardziej spontanicznej, która nie boi się pikanterii? Rina powstrzymała łzy cisnące się jej do oczu. Myślała, że wybrała pewnego partnera życiowego, z którym stworzy związek będący całkowitym przeciwieństwem tego, w jakim żyli jej rodzice, czyli gwałtownego, pełnego rywalizacji, a często także walki. Jak bardzo można się pomylić! Czułaby się lepiej, gdyby kłócili się z Jacobem, gdyby jej powiedział, że nie spełnia jego oczekiwań, zamiast tyle czasu ją oszukiwać, gdy już dawno przestał ją kochać.

Obiecała sobie, że nie wyleje z jego powodu ani jednej łzy więcej. Ani jednej. Czuła, że ma ściśnięte gardło. Dlaczego tak trudno jest dotrzymać niektórych obietnic?

Tłum podróżnych, z którymi przyleciała, rozpierzchł się, chodniki na zewnątrz terminalu opustoszały. Co gorsza, na postojach nie było też taksówek. Pół godziny później, gdy popołudniowy upał dawał się jej we znaki, Rina zaczęła opadać z sił. A ponieważ miała jasną karnację – przekleństwo rudzielców – szukała cienia z boku budynku lotniska.

Strużka potu spłynęła jej po plecach, gdy po raz kolejny zerknęła na zegarek, prezent od Sary, z ozdobioną kryształkami ramką szkiełka i paskiem w stylu bransoletki. Wreszcie pojawiła się zielono-biała taksówka. Przyciskając do boku torebkę, Rina pociągnęła walizkę w stronę krawężnika.

– Do Domu Guwernantki proszę – powiedziała przez otwarte okno od strony pasażera.

Czy jej się wydawało, czy taksówkarz ukradkiem się przeżegnał, kiedy wysiadł, by włożyć walizkę do bagażnika? Tak czy owak była zbyt zmęczona, by się tym przejmować. W głowie miała tylko jedno. Musi uporządkować sprawy siostry.

Przez parę minut Rina odprowadzała wzrokiem oddalającą się taksówkę, zdumiona pośpiechem kierowcy. Bóg jeden wie, dlaczego tak się spieszył.

Po raz ostatni, miała nadzieję, chwyciła rączkę walizki i minęła żelazną bramę w otaczającym dom kamiennym murze. Dom był staroświecki i czarujący, stwierdziła, idąc ścieżką w stronę małych drzwi, do których prowadziło kilka wytartych kamiennych schodków.

Odpadający tynk w kolorze bladej ochry odsłaniał starą cegłę. Dach pokrywały ciemnopomarańczowe dachówki. Przypominało to pejzaż ze starej akwareli. Głęboko osadzone okna z drewnianymi ramami w kolorze wyblakłego błękitu pozwalały zajrzeć do skąpo umeblowanego wnętrza. Nie był to typowo hiszpański styl, ale też nie całkiem francuski. Dom reprezentował uroczą mieszankę ich obu.

Rinie zdawało się, że słyszy dzwoniący wewnątrz telefon, który nagle umilkł, po czym znów się rozdzwonił.

Sięgnęła do torebki po kopertę. Ciężki duży klucz pasował do starego zamka, toteż bez problemu otworzyła drzwi. Telefon ucichł po raz kolejny, gdy tylko przestąpiła próg. Ledwie rzuciła okiem na belki na suficie głównego pomieszczenia i nieskazitelnie czystą łazienkę z biało-niebieskimi kaflami. Pozwoliła sobie tylko spojrzeć z tęsknotą na kuszące łóżko w pokoju, gdzie zostawiła walizkę. Ma do spełnienia misję. Musi powiadomić narzeczonego Sary o jej poczynaniach.

Ten Reynard na pewno wykaże się rozsądkiem. W końcu zaręczyli się po bardzo krótkim okresie znajomości. Musiało dojść do tego, że któreś z nich zaczęło się nad tym zastanawiać.

Rina wzięła prysznic, wyjęła pierwszą lepszą rzecz z wierzchu walizki i włożyła ją na wilgotne ciało, po czym ruszyła do bawialni w poszukiwaniu telefonu.

Dziesięć minut później, dzięki wielojęzyczności Isla Sagrado i temu, że rodzina del Castillów była tutaj znana, nie wspominając o życzliwości telefonistki, posiadała już wszystkie niezbędne informacje. Zamówiła taksówkę, która miała ją zawieźć do biura Reynarda w Puerto Seguro.

Kiedy dotarła przed elegancki wieżowiec w centrum miasta, była zdenerwowana. Sama niedawno przeżyła zerwanie zaręczyn, więc podchodziła do swojej misji z ostrożnością. Jak ma powiedzieć komuś, kogo nie zna, że jego związek stoi pod znakiem zapytania?

Wytarła drżące dłonie o jedwabną beżową suknię bez rękawów. Prosty kok z tyłu głowy przypięła spinkami w kolorze topazu, które Sara swoim zwyczajem rozrzuciła na toaletce.

Szybko przejrzała tablicę informacyjną, po czym wsiadła do windy i nacisnęła przycisk dwudziestego pierwszego piętra. Kiedy ruszyła do góry, rozbolał ją żołądek. Na wszelki wypadek powtórzyła sobie w myślach przygotowane wcześniej słowa.

Wysiadła z windy, mając przed sobą szeroki pusty korytarz. Przez umieszczone na suficie głośniki płynęła cicho spokojna melodia. Na wprost niej znajdowały się podwójne drewniane drzwi, ozdobione herbem rodziny del Castillów. Rina dotknęła brzegów stylizowanej trójdzielnej tarczy. W jednej części widniały wyrzeźbione finezyjnie słowa, w drugiej zwój pergaminu, na samym dole zaś bogato zdobione serce. Kiepska znajomość hiszpańskiego pozwoliła jej jednak przetłumaczyć trzy słowa.

Honor. Prawda. Miłość.

Jeżeli mężczyzna, do którego przyjechała, kieruje się w życiu tym rodzinnym mottem, to postąpiła słusznie, zjawiając się tutaj, by powiedzieć mu prawdę. Inaczej zresztą nie mogła się zachować.

Gdy nacisnęła klamkę, drzwi gwałtownie się otworzyły. Energicznie ruszyła naprzód, potknęła się i wpadła na stojącego mężczyznę w czarnym garniturze, szytym zapewne przez najlepszego krawca.

Duże ciepłe dłonie natychmiast chwyciły ją za łokcie. Odzyskawszy równowagę Rina zdobyła się na uśmiech i podniosła wzrok. Jej serce zabiło mocniej, gdy tylko ujrzała przystojną twarz nieznajomego.

Opalone czoło, ciemne gęste brwi i orzechowe oczy osłonięte ciemnymi rzęsami. Idealnie symetryczna twarz, prosty nos. Subtelne wargi uniosły się w kącikach, układając się w uśmiech będący dziwną kombinacją wyrazu ulgi i rozpoznania.

– Dzięki Bogu, że jesteś – rzekł mężczyzna aksamitnym głosem.

– Panie del Castillo, pana brat mówi, że spotka się z panem w szpitalu – odezwała się recepcjonistka siedząca przy dużym nowoczesnym biurku za jego plecami.

Słowa młodej kobiety powoli docierały do Riny. Panie del Castillo? Ten niesamowicie przystojny człowiek to narzeczony siostry, Reynard del Castillo?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: