Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pora na miłość - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 maja 2018
Ebook
26,90 zł
Audiobook
29,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pora na miłość - ebook

Jest taki stan ducha, który nie ma ani wieku, ani odpowiednich miejsc czy pór roku. Pojawia się i sprawia, że nagle jesteś gotowa na wszystko. To właśnie miłość.

Zdawałoby się, że nic nie jest w stanie połączyć karierowiczki z banku ze starą panną z kotami, świeżo upieczoną maturzystką i gospodynią domową. Jednak życie pisze swoje przewrotne scenariusze.

Wśród urokliwych ulic Wrocławia coś burzy spokój czterech niezwykłych kobiet. Magda traci pracę, kończy czterdziestkę i kolejny słoik nutelli. Julia pnie się po szczeblach kariery, podczas gdy jej teściowa wznosi modły o wnuka. Kaśka podgląda wrocławian z parkowych drzew i uwiecznia ich na zdjęciach, a Aniela rozsiewa optymizm na prawo i lewo, doprowadzając tym do szału wszystkie sąsiadki.

Nieoczekiwany punkt zwrotny w życiu każdej z nich sprawia, że muszą zweryfikować swoje dotychczasowe życie. Bo gdy los mówi „sprawdzam”, przychodzi czas na decyzje, które będą mieć swoje konsekwencje.

Czy wybiorą słusznie? Czy wybrną z tego zwycięsko? Czy zdadzą egzamin?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8075-485-0
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

2.

– Nie jest dobrze, żeby piwo było samo – stwierdził filozoficznie Mateusz, a jego głos wręcz ociekał przekonaniem o słuszności wygłaszanych sądów. – Dlatego rzekł Pan: „Idźcie i łączcie się w grupy, a na piwo chodźcie wspólnie, będzie weselej”. Witam was serdecznie, bracia i siostry.

Odpowiedział mu chór prychnięć i parsknięć, dołączono szturchnięcia w ramię i śmiech. Pięć osób siedziało przy jednym ze stołów w zaimprowizowanym ogródku piwnym ulokowanym na Wyspie Słodowej.

Na wyspie w porze letniej wiecznie się coś działo, jak nie festyn, to koncert, jak nie koncert, to inna impreza, jak nie impreza, to festyn i tak w kółko. Nawet kiedy zupełnie wyjątkowo nie organizowano niczego, na wyspie zawsze był tłum ludzi w przeróżnym wieku, odwiedzających to miejsce w rozmaitym celu. Rodziny ciągnęły do ogromnego i świetnie wyposażonego placu zabaw, gdzie mogły uczciwie i po bożemu przeczołgać swoje dzieci, by przez chwilę mieć święty spokój, kiedy te padną wreszcie ze zmęczenia. Starsi ludzie przychodzili na spacery, zakochani umawiali się na randki, studenci dołączali z okazji i bez okazji, a nierzadkie były też sytuacje, kiedy ktoś zostawał do rana, o czym się sam przekonywał niezmiernie zdumiony, kiedy już spadł w końcu z ławki służącej mu za łóżko, najczęściej lżejszy o portfel i telefon.

Tym razem na wyspie trwał festyn rodzinny, ale ponieważ pora była już wieczorowa, rodziny przeprowadziły sprawną ewakuację, by zakończyć dzień kąpielą dzieci i zwyczajowym zaśnięciem na napisach początkowych przypadkowego filmu w telewizji. Pozostała reszta narodu albo dzieci jeszcze nie miała, albo owszem, miała, ale już na etapie całkowitej samoobsługi. Na niewielkiej scenie jakaś kapela cięła niezobowiązujący folk, niezbyt ambitnie, by nie przeszkadzać w degustacji płynów, a inni zajmowali się sobą, ot jak na przykład pięcioro maturzystów.

– Ty to, Mati, jednak pajac jesteś – prychnęła Aśka.

– Pajac, zaraz pajac! – oburzył się Mateusz. – Wskaż mi, gdzie błądzę. Czyżbym powiedział coś nieprawdziwego? Lepiej jest iść na piwo z paczką niż żłopać samemu, co nie?

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi – kontynuowała Aśka, ale już wyraźnie łagodniej.

– Oj, daj spokój, dziewczyno – wtrąciła się Ola. – Powiedział, jak powiedział. Jesteśmy tu razem, cieszmy się, potem nie będzie już tak wesoło. Zacznie się praca, studia i tak dalej.

– O właśnie, idzie Jej Wysokość Kasienda – zawołał Patryk, widząc zbliżającą się Katarzynę – która nam powie, czy złożyła papiery na ASP.

– Nie złożyła. Cześć wszystkim – powiedziała Kaśka i przysiadła się do stołu. – Po ile piwo?

– Po siedem.

– To nieźle. Idę kupić.

– Siedź, Gregorio pójdzie, potem się rozliczycie – powiedział Patryk, a Grzegorz zwany Gregoriem, nie odezwawszy się ani słowem, podniósł posłusznie swoje sporych rozmiarów ciało, które było niezwykle skutecznym argumentem, kiedy człowiek chciał się przepchać przez tłum i nieco prędzej niż inni uzyskać to, po co przyszedł. Gregorio po prostu szedł, a reszta albo się odsuwała, albo szybko żałowała, że tego nie zrobiła.

– Drodzy bracia i siostry, zebraliśmy się tutaj, żeby pogadać – zauważył Mateusz.

– O czym? – spytała Aśka.

– O wszystkim! Zawsze o czymś można. Na przykład Jej Wysokość Kasienda mogłaby nam zdradzić, gdzie zamierza się wybrać, skoro już tak pięknie zdała maturę w naszym liceum i nie rozproszył jej nawet Krzyś od historii.

– Krzysia to ty zostaw w spokoju – odezwała się Ola. – Swój chłop.

– No swój, swój, bardzo swój! – potwierdził gorliwie Mateusz. – Wszystkie na historii zawsze wyglądałyście tak, jakbyście były jednym wielkim, zbiorowym zaproszeniem do łóżka.

– Oj, nie przesadzaj – oburzyła się Asia. – Ładny pan i tyle.

– Żonaty – wtrąciła się Kaśka. – A poza swoją żoną świata nie widzi.

– A co to dla was za przeszkoda? – Mateusz uśmiechnął się szelmowsko. – Jedno drugiego nie wyklucza. Miłość znajduje różne drogi.

– Dla niego wyklucza – westchnęła Kaśka. – On ma jasno sprecyzowane poglądy.

– Pole-Katole – wtrącił Patryk.

– Przestań! – prychnęła Kaśka. – On ma koło czterdziestki! To staruch!

– Staruch, nie staruch, ale jakby chciał, tobyście za nim w ogień poszły. Wystarczyło na was popatrzeć.

– Nie to, co wy i wasza wuefistka – dogryzła mu Ola. – Nie, skąd, żaden się nie interesował i słodkich oczu nie robił. Takie dzielne te nasze chłopaki, takie grzeczne, takie odporne na wdzięki, ach, ach.

Wśród chłopców, do których dołączył z powrotem Gregorio, niosąc kufel piwa, zapanowało coś na kształt konsternacji. Wymienili szybkie spojrzenia i dziwnie zamilkli.

– Czekaj, czekaj. – Aśka trzymała rękę na pulsie i nie dała się wyprowadzić w pole. – Coś jest na rzeczy. Niech pomyślę… Sławek! Sławek z nią kręcił, wszyscy o tym wiedzą!

– Oj tam, zaraz kręcił – mruknął Gregorio.

– Kręcił, kręcił – upierała się Aśka. – Ty mi tu kitów nie wciskaj. Kręcił zupełnie na poważnie. Pojechała z nami na wycieczkę, pamiętacie? Ślepy by zauważył, że iskrzy.

– Iskrzy, zresztą, to mało powiedziane – wtrąciła się Ola. – Tam pioruny waliły aż miło.

– No i przywaliły… – odezwał się cicho Patryk.

Dziewczyny aż podskoczyły z podekscytowania i wymieniły gorączkowe spojrzenia.

– No dobra, co jest? Gadaj zaraz – rozkazała Aśka.

– A co ja wam będę mówił, ja nic nie wiem.

– Teraz to już nie ma sensu niczego ukrywać, szkoła się skończyła, a zaraz i tak wszyscy się dowiedzą – wtrącił Grzesiek.

– Gregorio nam powie, porządny kumpel. – Ola z nutką triumfu w głosie rozsiadła się wygodniej na ławce przy stole.

Grzegorz jeszcze trochę się krygował i zerkał małymi oczkami, jakby schowanymi w jego bardzo pulchnym obliczu, w stronę kolegów, ale nie odczytał ani sprzeciwu, ani zachęty, uznał więc, że musi sam zadecydować.

– I tak prędzej czy później będzie widać. Ona w ciąży jest.

– Kto? Wuefistka?! – wykrzyknęła Aśka.

– Nie, kuźwa, ja! – odparował Mateusz.

– Ze Sławkiem?!

– Nie, ze mną!

– Z tobą?!

– Nie udawaj głupszej, niż jesteś – zezłościł się Mateusz. – Oczywiście, że ze Sławkiem. Wuefistka będzie miała dzieciaka, a Sławuś będzie ojcem. Zresztą hajtają się niedługo.

– Poważnie?! – wykrzyknęła Ola, a oczy niemal wychodziły jej z orbit.

– Z wami to się czasem ciężko rozmawia – westchnął Patryk. – Tak, poważnie. Będzie dzieciak i będzie ślub.

– A co na to Sławek? – spytała Kaśka.

– A co on może mieć na to? – Mateusz wzruszył ramionami. – Przyjął do wiadomości i pogodził się z losem. Zresztą jego starzy im pomogą, chłopak ustawiony jest.

– No to grubo – stwierdziła Paulina, która do tej pory zajmowała się wyłącznie swoim nowym smartfonem.

– Grubo, grubo – obruszył się Patryk. – Wy to jednak jesteście hipokrytki. Monika przecież też jest w ciąży!

– Skąd wiesz? – zdziwiła się Aśka.

– Nieważne skąd, wiem i tyle.

– No tak, ale jej chłopak nie jest nauczycielem w tej samej szkole. Poza tym też niedługo ślub, czekała tylko, aż będzie po maturze, żeby się za dużo o tym nie mówiło.

– A Majka? – wtrącił Patryk.

– Jaka Majka?

– No ta z trzeciej de.

– No wiem która. I co z nią?

– Jak co z nią? Nic nie wiecie?

– Nie. Może nas uświadomisz?

– Ona też się hajta. Z księdzem.

– Nie no, teraz to przywaliłeś jak łysy grzywką. Zastanów się, co ty pieprzysz? Z jakim księdzem? – oburzyła się Aśka.

– Z tym, co ich uczył religii – wyjaśnił spokojnie Mateusz. – Miłość zakwita na rozmaitym gruncie, jak widzicie, drogie panie.

Przez chwilę panowała cisza, jeśli przez ciszę rozumieć brak wymiany zdań. Poza tym drobnym aspektem dookoła powietrze aż drgało od rytmicznej muzyki i widać było, że folkowa kapela mocno się rozkręca, czego przyczyną mogły być hektolitry płynu, jakie zapewniał sponsor. Głos wokalisty brzmiał więc znacznie śmielej i z dość nawet sympatyczną chrypką, a ten i ów siedzący przy stoliku rytmicznie tupał nogą, nie rejestrując nawet tego faktu swoim umysłem.

– Ja nie wiem – westchnęła Aśka. – Zawsze, jak wychodzimy na piwo, rozmawiamy o dupach. Może pogadajmy o czymś innym?

– No, ale jak mamy nie rozmawiać o dupach? – roześmiał się Mateusz. – Jest lato, jest gorąco, dziewic wśród nas nie ma, a prawiczków pewnie też nie. No, chyba że Gregorio. Gregorio, co ty na to?

– Weź ty ze mnie zejdź – odparł Grzegorz spokojnym basem.

Dziewczyny wybuchnęły śmiechem.

– A weź przestań, chłopie, ja na tobie nie mam zamiaru siadać. – Mateusz najwyraźniej coraz lepiej się bawił. – Ja nie wiem, co ty lubisz albo jak lubisz. No ale dobra, już dobra, zostawiamy Gregoria i zostawiamy dupy. Jej Wysokość Kasienda siedzi sobie cicho i nic nie mówi, więc nie powiedziała nam jeszcze, czy idzie na to ASP, czy nie.

– Już mówiłam, że nie – odezwała się Kaśka.

– No to gdzie idziesz?

Kaśka westchnęła i pociągnęła ze swojego kufla.

– Po wielu godzinach medytacji stwierdzam, że na dziennikarstwo.

– Na dziennikarstwo? – zdziwił się Patryk. – A co z twoją pasją do fotografii? Cykasz te ptaszyska, łazisz po drzewach...

– No właśnie, ale wiesz, to tylko hobby. Nie tworzę jakiejś sztuki, rozumiesz. To są fajne fotki i tyle. Przyroda jest super, ale jakoś nie widzę, żebym mogła na tym zarobić.

– Na dziennikarstwie zarobisz na pewno. – Ola nie mogła sobie odmówić nutki sarkazmu.

– Oj, nie wiadomo, czy na pewno, ale to zawsze jakiś konkret. Poza tym fotografia może mi się tam przydać. Reporterka i takie tam.

– Kasia mała reporterka. – Mateusz się uśmiechnął.

– Zgadza się, jest malutka – dodała Aśka.

– Jest naszym kochanym kurdupelkiem. – Spojrzenie Matiego zrobiło się jakby szkliste.

– Oj, temu panu już nie polewamy – zadecydował Patryk. – No to wiemy, na czym stoimy. Aśka idzie na prawo.

– Ola na lewo – odezwał się Mateusz i położył głowę na stole.

– Jemu naprawdę już wystarczy – stwierdziła Ola. – Ja już mówiłam, na studia się nie wybieram. Robię policealnie „kosmetyk” i ruszam we własny biznes.

– Bo rozkręcisz – powątpiewał Patryk.

– Wiesz, ty to jesteś malkontent, urodzony Polak normalnie. Oczywiście, że rozkręcę! A jak nie rozkręcę, to wtedy się będę martwić. Gregorio niech powie, gdzie idzie.

Grzegorz poruszył się na ławce, jakby pytanie skierowane do niego wyrwało go z letargu.

– Ja też już mówiłem wcześniej. Na polibudę. Robotyka.

– Ach, no tak, bo ty jesteś fanem tych mechanicznych bajerów, faktycznie. A Mati? Mateusz! Do ciebie mówię!

Chłopak powoli podniósł głowę ze stołu i wzrokiem lekko nieprzytomnym spojrzał na Olę.

– Ja też już mówiłem wielokrotnie i nieraz udowadniałem swój talent. Do PWST.

– A nie, no to spoko, pasujesz tam. Tam chyba wszyscy chleją. Twórcy reklam już na ciebie czekają. A Patryk?

– A Patryk jeszcze nie wie – odpowiedział zapytany.

– Jak to nie wie?! Musi wiedzieć! Już za moment lipiec!

– Nie wiem, bo może wyjadę do Anglii, tam sobie wszystko przemyślę i za rok zdecyduję. Brata tam mam, nie zapominaj.

– No tak. Dobra, ludzie – zadecydowała energicznie Ola. – Chodźcie w kierunku Hali Targowej, pójdziemy sobie na tarasy, siądziemy, a Mati w tym czasie ochłonie.

– Jak ma ochłonąć, dziewczyno, w tym upale? – powątpiewała Aśka.

– Zostać tu nie może.

– Ja go odwiozę do domu – zaoferował się Grzegorz. – A wy się przespacerujcie.

– No ale jak to? Dojedziesz do nas?

– No coś ty! Z Kozanowa? Nie, ale i tak miałem się zwijać.

– Dobra, to ja, Aśka, Patryk i Jej Wysokość Kasienda idziemy na tarasy, a ty spełniasz dobry uczynek względem bliźniego – podsumowała Ola. – Chodźcie, ludzie. Trzymaj się, Gregorio!

– On niech się lepiej trzyma – odparł Grzegorz i jego zwalista sylwetka zniknęła w tłumie.

Chociaż nie. Lepsze byłoby stwierdzenie, że zrobiła sobie w tłumie wyłom, weszła w niego jak w masło, przy czym tłum nie miał tu zbyt wiele do gadania. Potężny, otyły, młody chłopak, ważący na oko ze sto pięćdziesiąt kilo, podtrzymywał jakiegoś chuderlaka i po prostu szedł naprzód w kierunku przystanku tramwajowego. Nie musiał wypowiadać ani jednego słowa. Nikt nie zaprotestował.

Ciąg dalszy w wersji pełnej

Kufle były oczywiście plastikowymi, półlitrowymi pojemnikami, bo tylko skończony idiota wyposażyłby plenerową imprezę w elementy szklane. Nie będziemy się jednak nad tym faktem rozwodzić.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: