Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Powrót na Paros - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 czerwca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Powrót na Paros - ebook

Pełna brytyjskiego humoru i greckiego słońca powieść o sile kobiecej przyjaźni. Najnowsza książka autorki bestsellerowego "Klubu Porcelanowej Filiżanki".

Rosa i Bee z rozrzewnieniem wspominają wakacyjny wyjazd na piękną wyspę Paros; piaszczyste zatoczki, szafirowe niebo i urokliwy pensjonat, w którym się zatrzymały razem ze swoją przyjaciółką Ioną. Były wtedy beztroskimi nastolatkami. Od tego czasu wiele się w ich życiu zmieniło. Bee pochłaniają przygotowania do ślubu, Rosę – kariera, a Ionę… No właśnie. Żadna z nich nie ma pojęcia, co u niej słychać.

Kiedy Rosa dowiaduje się, że pensjonat został wystawiony na sprzedaż, postanawia go kupić i przywrócić do dawnej świetności, oczywiście z pomocą Bee. Tak zaczyna się podróż, która odmieni życie przyjaciółek. Prowadzenie własnego biznesu i spełnianie młodzieńczych marzeń okazuje się bowiem trudniejsze niż mogłoby się wydawać.

Pełna romantyzmu opowieść o miłości, przyjaźni i życiu. Zabawna i wzruszająca, podnosząca na duchu powieść o magii rozpoczynania wszystkiego na nowo z niezawodnymi przyjaciółkami u boku.

Vanessa Greene wychowała się w Północnym Londynie, gdzie obecnie mieszka wraz ze swoim mężem i synem. Idealny weekend oznacza dla niej jedzenie czekoladowych muffinek w towarzystwie przyjaciółek i filiżanki perfekcyjnie zaparzonej herbaty. Jej pierwsza powieść, Klub Porcelanowej Filiżanki, zebrała entuzjastyczne recenzje czytelniczek i błyskawicznie skradła im serca. Autorka uwielbia czytać ich opinie; można się z nią skontaktować za pośrednictwem Twittera (@VanessaGBooks) lub Facebooka (www. facebook.com/VanessaGreeneBooks).

Pyszna mieszanka miłości i przyjaźni

- Trisha Ashley o Klubie Porcelanowej Filiżanki

Klasycznie brytyjska powieść, od której cieplej się robi na sercu

„Stylist”

Wzruszający hołd oddany damskiej przyjaźni / Wzruszająca pochwała damskiej przyjaźni

„Candis”

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8031-602-7
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Lipiec 2003, Ateny

To Rosa wpadła na pomysł, żeby tu przyjechać. Ale gdy już dotarły we trzy do portu w Atenach i uderzyła je fala gorącego, ciężkiego od smogu powietrza, Bee zaczęła się zastanawiać, czy dobrze zrobiły z Ioną, że jej posłuchały. Miała osiemnaście lat i pierwszy raz wyruszyła w tak daleką podróż. Drażnił ją obcy język, nieznane zapachy i dźwięki. Rosa rozumiała kilka słów po grecku i sprawiała wrażenie odprężonej. Dzięki ciemnym oczom i włosom oraz oliwkowej cerze można ją było wziąć za miejscową. Za to Bee do tej pory prawie nie wyściubiała nosa z ich rodzinnego Penzance. Klify i piaski kornwalijskiego wybrzeża były jedynymi krajobrazami, które dotąd oglądała na własne oczy. Wszystkie inne znała wyłącznie z książek, telewizji, zdjęć w internecie. I teraz wcale nie była pewna, czy lubi podróże.

– Najbliższy prom odpływa o… – zaczęła Rosa, wodząc palcem po rozkładzie – …trzynastej. – Wsunęła okulary przeciwsłoneczne z powrotem na oczy. – Została nam godzina czekania. Macie karty?

Bee wyjęła z torby talię. Usiadły na plecakach, rozbijając miniobóz tuż przy budynku terminalu. Promienie lipcowego słońca grzały Bee w kark. Nie zdążyła się jeszcze przyzwyczaić do tego uczucia, gdyż dopiero na początku lata ostrzygła swoje blond włosy na pazia.

Iona miała na sobie jeansy i bluzkę z odkrytymi plecami, a włosy – ufarbowane na czarno, z jednym tlenionym pasemkiem – spadały jej luźno na ramiona. W ich niewielkiej, trzyosobowej paczce to ona mogła się poszczycić olśniewającą urodą. Wszystkie właśnie zdały maturę i miały przed sobą długie, cudowne lato z dala od domu, lecz na nią czekało coś jeszcze wspanialszego. Tej wiosny, kiedy reszta zakuwała do egzaminów, Iona występowała w miejscowych pubach, śpiewając piosenki, które sama napisała; tylko ona i jej gitara. Pewnego wieczoru wypatrzyła ją łowczyni talentów, która akurat spędzała wakacje w Kornwalii, i teraz Iona była o krok od podpisania kontraktu z poważną wytwórnią. Gdy tak siedziały w porcie, grając w blackjacka, Bee rozkoszowała się chwilą; miała mglistą świadomość, że po powrocie do domu czekają je zmiany – i to nie tylko Ionę, lecz każdą z nich.

Na razie jednak były na wakacjach z portfelami wypchanymi euro i przewodnikiem o greckich wyspach w kieszeni. Nie zabukowały sobie noclegów, nie miały żadnych planów, co przyprawiało Bee o lekkie zawroty głowy.

Rosa najwyraźniej to zauważyła.

– Wszystko będzie okej, Bee – powiedziała pogodnie. – Jesteśmy na wakacjach, każdego dnia ktoś się na nie wybiera. Powinnyśmy się dobrze bawić.

– Wiem o tym – odparła szybko Bee. – Wcale się nie martwię. Po prostu… dziwnie jest się znaleźć w nowym miejscu. Rozmawiałam ze Stuartem; podobno trzeba bardzo uważać na…

– Znowu to samo. – Rosa przewróciła oczami. – Ten koleś od lat łazi za tobą jak zbity pies i nagle zaczęłaś słuchać jego rad?

– Wcale nie. Po prostu rozmawialiśmy i… – urwała.

Próbowała bronić Stuarta, ale Rosa miała po części rację. Szczerze mówiąc, Stuart rzadko podróżował, jednak przez ostatnich kilka miesięcy Bee nauczyła się bardziej cenić jego opinie. Siedział z nią w świetlicy, przeglądali razem przewodnik i robili notatki, przygotowując Bee do wyjazdu. Dzień przed wylotem podrzucił jej latarkę, tak na wszelki wypadek, i sfatygowany egzemplarz Buszującego w zbożu. Stuart wyglądał dużo lepiej, odkąd zgolił brodę, która jakoś nigdy nie chciała porządnie urosnąć, i od wielu miesięcy nie zaprosił Bee na randkę. Kiedy wreszcie dał jej nieco więcej przestrzeni, zaczęła się do niego przekonywać.

– Macie ochotę na cytrynową fantę? – spytała Iona, by rozładować napiętą atmosferę.

– Poproszę.

– Ja też.

– Za minutę będę z powrotem.

Iona odeszła w kierunku kawiarni, a Bee patrzyła z zazdrością, jak dwóch stojących nieopodal facetów odprowadza ją wzrokiem.

– Wybieracie się na Paros?

Bee wychwyciła w głosie chłopaka ślad australijskiego akcentu. Był chyba koło dwudziestki, nosił wojskowe szorty i biały podkoszulek. Jego włosy miały piaskowy kolor, a orzechowe oczy, przenikliwe i jasne na tle opalenizny, mieniły się zielonkawo. Dwaj stojący za nim koledzy układali bagaże pod ścianą budynku, tuż obok torby i futerału na gitarę Iony.

– Owszem – odparła Bee.

– Fajnie, my też. Tak w ogóle mam na imię Ethan – powiedział miękko. – A to Ali i Sam. – Wskazał na kolegów.

Iona wróciła z napojami. Ethan jednak wcale się nią nie zainteresował, tylko skinął głową na powitanie i ponownie zwrócił się do Bee:

– Możemy się do was przyłączyć? – zapytał.

Zawahała się; nie była pewna, czy to dobry pomysł.

– Zapraszamy – odezwała się po chwili Iona. – Dlaczego nie? Pomożecie nam się rozkręcić.Rozdział 1

Październik 2014

– Jesteś gotowa, Bee? – zawołał z kuchni Stuart.

– Tak, prawie skończyłam.

Bee Harrison pochyliła się nad laptopem leżącym na kuchennym stole. Wpisywała adresy mejlowe Rosy i Annie, dawnej koleżanki z pracy, do wiadomości, którą zamierzała wysłać siostrze.

– Wysyłam Kate listę osób, które powinna zaprosić.

– Fajnie. Za pięć minut będzie kolacja.

Stuart nakrył do stołu i zaczął nosić naczynia z jedzeniem. Bee poczuła przyjemny aromat tajskiego curry. Zamknęła laptop i odłożyła go na bok. W bliźniaku w Buckinghamshire, który wspólnie kupili rok wcześniej, oboje czuli się już jak w domu. Kuchnia była co prawda maleńka, ale przez ostatnie miesiące nauczyli się żyć pod jednym dachem.

– Plany wieczoru panieńskiego nabierają kształtów? – zagadnął narzeczoną Stuart.

– Tak – odparła. – Kate chce urządzić go w listopadzie, czyli już za miesiąc. Nie mogę uwierzyć, jak niewiele czasu zostało do naszego ślubu, Stu. Zanim się obejrzymy, będzie grudzień, a ja mam wrażenie, że mamy jeszcze mnóstwo rzeczy do załatwienia.

– Moim zdaniem radzimy sobie całkiem nieźle – zauważył Stuart. – Organizujemy nasz ślub już od ponad roku. To znacznie dłużej niż niektórzy.

– Z pewnością – zgodziła się.

Bee pracowała w sklepie meblowym swojej przyjaciółki i przez ostatnie miesiące w każdej wolnej chwili obmyślała dekoracje ślubne, dzięki czemu projekt wystroju mieli prawie gotowy.

– Wszystko się jakoś ułoży – powiedział z przekonaniem Stuart. – Czy Rosa przyjedzie na twój wieczór panieński?

– Mam nadzieję. Jest na liście gości, ale wiem, że często wyjeżdża służbowo za granicę. Bardzo bym chciała ją znowu zobaczyć, nie widziałyśmy się całe wieki.

W tym momencie przypomniała sobie jedno imię, którego zabrakło na liście, i przed oczami stanęła jej Iona. Przepełniło ją uczucie pustki.

– Wszystko okej? – zaniepokoił się Stuart. – Wyglądasz, jakbyś myślami była daleko stąd.

– Tak. Po prostu nie mogę się już doczekać naszego ślubu.

– A ja nie mogę się doczekać, aż zostanę twoim mężem – wyznał Stuart, wyciągając do niej rękę. – Piętnaście lat temu, na lekcji fizyki, po raz pierwszy zaprosiłem cię na randkę, a ty mnie pogoniłaś… Gdybym tylko wtedy wiedział, że pewnego dnia znajdę się tu z tobą, Rebecco Harrison. Nie mogę uwierzyć, że w Boże Narodzenie będziemy już małżeństwem.Rozdział 2

Rosa da Silva wracała pociągiem z Gatwick do swojego domu w północnym Londynie i przeglądała służbowe mejle. Przez ostatnie dni nadzorowała w Brazylii projekty prowadzone przez organizację charytatywną, dla której pracowała, i nie miała dostępu do internetu. Pascale, dziewczyna świeżo po studiach, jako asystentka odpowiadała w jej imieniu na wszystkie wiadomości. Wyglądało na to, że Ian, szef Rosy, się nie mylił: wprawdzie Pascale miała tę przewagę nad innymi kandydatami, że była jego córką, ale niewątpliwie szybko się uczyła. Dzięki pantoflom kupionym na Sloane Square i wykształceniu na prywatnej uczelni bez problemu dogadywała się z wieloma ważnymi darczyńcami fundacji. Szczerość i niesforna fryzura Rosy nie zawsze wzbudzały podobny entuzjazm. W każdym razie pod jej nieobecność Pascale wykonała kawał dobrej roboty, za co Rosa była jej wdzięczna.

Pośród służbowych mejli znalazła wiadomość od Kate, zatytułowaną „Wieczór panieński mojej siostry”. Cieszyła się, że znowu zobaczy przyjaciółkę. Rosa wiedziała, że kiepsko sobie radzi z podtrzymywaniem kontaktów. Przez cały ostatni rok pochłaniała ją praca, poza tym mieszkała w Londynie, a Bee w Buckinghamshire; dość blisko i jednocześnie na tyle daleko, żeby wpływało to na częstotliwość ich spotkań. Zamiast, jak dawniej, wyskoczyć na drinka, pisały do siebie mejle i esemesy. Rosę ogarnęły wyrzuty sumienia, że nie zaprosiła jej w końcu na obiecanego drinka z okazji zaręczyn. Postanowiła to wynagrodzić Bee podczas wieczoru panieńskiego.

Rosa przeczytała wszystkie wiadomości dotyczące tego tematu. Najwyraźniej każda z przyjaciółek Bee miała własny pomysł na to, jak powinien wyglądać jej wieczór panieński; odpowiedzi było mnóstwo. Może to, że Rosa nie miała dostępu do skrzynki, nie było wcale takie złe. Postanowiła nie dorzucać swoich pomysłów do puli. Wysłała tylko krótką wiadomość, podając odpowiadające jej terminy. Z przyzwyczajenia rzuciła okiem na listę osób, do których rozesłano zaproszenie, chociaż w gruncie rzeczy wcale się nie spodziewała, że znajdzie wśród nich Ionę.

Wspomnienie o niej nadal było bolesne. Dawniej dzieliły się z Ioną wszystkim: notatkami, kasetami, sekretami i radościami. Jednak od dwóch lat nie zamieniły słowa. Miejsce głosu Iony – zachrypniętego, melodyjnego, pełnego dobrej energii – zastąpiła cisza.

*

– Przyniosłam ci kawę – powiedziała Pascale, stawiając na biurku szefowej napój na wynos. – Przepraszam, że w jednorazowym kubku, ale przynajmniej z fair trade.

– Dzięki – odparła Rosa. – Również za dopilnowanie wszystkiego pod moją nieobecność. Doceniam twoją pracę.

– Nie ma za co. Notatki ze spotkań schowałam do teczki z dokumentami.

Rosa wyjęła plik z budżetem projektu, nad którym właśnie pracowała. W biurze było gwarno jak w ulu; ludzie nosili kubki z kawą do sali konferencyjnej, gdzie miało się odbyć spotkanie, z którego się wymiksowała. Potrzebowała godziny świętego spokoju, żeby uporać się z kosztorysem. Przypomniała sobie gorące, parne dni spędzone wraz z grupą wolontariuszy w Salwadorze, podczas których realizowali projekty społeczne w fawelach. Otwierając plik w Excelu, poczuła się jak w innym świecie, a jednocześnie wiedziała, że bez jej pracy w Wielkiej Brytanii projekt nigdy by się nie powiódł.

Kwadrans później rozbolała ją głowa. Ponownie przebiegła wzrokiem kolumnę cyfr, usiłując je zrozumieć. W ubiegłym roku fundacji udało się zebrać ponad dwadzieścia tysięcy funtów – i nic dziwnego, pilnowała każdej zbiórki i wolontariusza, ciężko pracowała przy organizowaniu większości tych wydarzeń. Jednak suma pieniędzy, które już wydali, i tych, które dopiero miały zostać przelane na konto brazylijskiego projektu, była dużo niższa – różnica wynosiła ponad siedem tysięcy funtów.

Rosa popełniała błędy, jak wszyscy, ale nie tego rodzaju.

*

– Oto kilka najlepszych ujęć Bee – powiedziała Kate, wskazując na wielki ekran w prywatnej części baru znajdującego się w pobliżu domu jej siostry.

Najwcześniejsze fotografie musiała pożyczyć z rodzinnych albumów: były to słodkie zdjęcia Bee z czasów niemowlęctwa i pierwszych dni szkoły, na których stanowiła uosobienie niewinności. Jakimś cudem w wieku dwudziestu dziewięciu lat wyglądała tak nadal. Wielkie ciemnoniebieskie oczy i cienkie brwi o idealnym kształcie upodabniały ją do porcelanowej lalki. Spośród nich trzech to właśnie Bee najłatwiej było pokochać. Uwielbiali ją wszyscy – chłopcy, dziewczynki, nauczyciele. Śmiejąc się z wyświetlanych na ekranie zdjęć, Rosa doszła do wniosku, że od tamtego czasu nic się nie zmieniło.

– To twoja sprawka, prawda? – Głos Bee wyrwał ją z rozmyślań i Rosa popatrzyła na ekran. Oto one, Bee, Rosa i Iona, rozciągnięte leniwie na plaży w Paros, z nogami przysypanymi piaskiem. Wszystkie trzy sączyły colę ze szklanych butelek przez pasiaste, czerwono-białe słomki. – Tylko ty byłaś na tyle miła, żeby przynieść zdjęcie, na którym wyglądam w miarę seksownie.

– Zaczekaj, aż zobaczysz kolejne – powiedziała ze śmiechem Rosa. I rzeczywiście, na ekranie pojawiła się seria zdjęć, na których tańczyły, upojone tequilą. Makijaż spływał z opalonej twarzy Bee.

– O Boże, przypominam straszydło – zauważyła, śmiejąc się. Po chwili dodała ciszej: – Dobrze się bawiłyśmy w tamtym pensjonacie, prawda, Roso?

Popatrzyły na siebie. Słowa Bee zbliżyły je do siebie, jakby znowu miały osiemnaście lat.

– Nigdy go nie zapomnę – powiedziała Bee.

– Ach, ten wiatrak na kamienistej ścieżce, z widokiem na ocean. Najpiękniejsze miejsce na świecie.

– Pamiętasz arbuza, który wypełniłyśmy wódką na tarasie? – przypomniała jej Bee. – Nie miałam pojęcia, że aż tak nam uderzy do głów.

– I to jeszcze przed wyjściem do miasta…

– Piękne czasy.

– O tak.

– Chociaż nie wróciłabym do nich – zastrzegła szybko Bee – nawet za całe ouzo na Cykladach. – Prosimy o następny slajd, Kate! – zawołała do siostry.

Kiedy z ekranu zniknęły zdjęcia z greckich wakacji i pojawiło się na nim zdjęcie z pierwszego tygodnia studiów, Bee wyraźnie się odprężyła.

*

Następnego ranka Rosa przetarła oczy i rozejrzała się po obcym pokoju. Na podłodze leżały poduszki z literami, które zrzuciła poprzedniego wieczoru, ścieląc kanapę w salonie Bee. Litery nadal układały się w słowo D-O-M. Przez bladoniebieskie zasłony sączyły się promienie zimowego słońca. Pewnie właśnie one ją obudziły, bo czuła się rozbita i niewyspana.

– Herbaty?

Rosa spojrzała w stronę, z której dobiegał głos.

– Bardzo chętnie – powiedziała z wdzięcznością.

Bee wróciła z dwoma kubkami i usiadła obok niej na kanapie. Rosa uniosła kołdrę, a Bee się nią przykryła.

– Jak za dawnych czasów – zauważyła.

– Dobrze się wczoraj bawiłaś? – zapytała Rosa.

– Było genialnie, prawda? – Bee aż promieniała.

– Wszyscy świetnie się bawili. Myślę, że będziesz miała co wspominać jako mężatka.

– Nadal nie mogę uwierzyć, że to już tak niedługo. Chociaż mam przeczucie, że wszystko się uda.

– No jasne, że tak. A gdzie Stuart? Jeszcze w łóżku?

– Nie. – Bee się roześmiała. – Wstał bladym świtem i pojechał na golfa.

– Gra w golfa? – zdziwiła się Rosa.

– Tak.

Rosa znacząco uniosła brwi.

– No co?! – Bee trzepnęła ją poduszką. – Uważasz, że dziadziejemy, tak?

Rosa wzruszyła ramionami.

– A kim ja jestem, żeby to oceniać? – zapytała zażenowana. – Z żadnym facetem nie wytrzymałam dłużej niż rok, a wy najwyraźniej macie wszystko pod kontrolą. Podziwiam was.

– Jakoś sobie radzimy – odparła Bee. – A ty na pewno kogoś spotkasz.

– Przestało mi na tym zależeć. Przyzwyczaiłam się do niezależności i wcale nie jestem pewna, czy chciałabym z niej rezygnować.

– Nie dla byle kogo, ale gdybyś spotkała kogoś wyjątkowego?

– Chyba nigdy nie będę taką romantyczką jak ty. Ale miło widzieć, że doczekałaś się swojego „i żyli długo i szczęśliwie” – powiedziała Rosa.

– I pomyśleć, że przez cały ten czas nabijałyśmy się z łażącego za mną Stuarta, a teraz wychodzę za niego za mąż.

– Myślę, że byłyśmy dla niego trochę zbyt surowe. Brakowało nam dojrzałości.

Bee przypomniała sobie, jak przyjemnie było zobaczyć Stuarta po powrocie z Paros. Zrozumiała wtedy, że w związku zawsze lepiej wiedzieć, na czym się stoi.

– Fajnie było nadrobić zaległości – odezwała się Rosa. – Tęskniłam za tobą.

– To tak jak ja. Mam wrażenie, że zostało nam jeszcze wiele tematów.

– Nie da się ukryć. Ledwie zaczęłyśmy, a ja rozgadałam się o Stuarcie i weselu – przyznała Bee. – Wiem, że ogarnęła mnie przedślubna gorączka, ale za dwa tygodnie jadę do Londynu na targi antyków. Może miałabyś ochotę się ze mną wybrać?

– Jasne, że tak! – Ucieszyła się Rosa.

– W takim razie jesteśmy umówione – odparła Bee uszczęśliwiona.

Uścisnęły się, a Bee poczuła, że jakaś jej cząstka trafiła z powrotem na swoje miejsce.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.Podziękowania

Dziękuję mojej utalentowanej redaktorce, Manpreet Grewal, która od początku do końca wspierała mnie przy pisaniu tej powieści i podsunęła mi wiele ciekawych rozwiązań.

Dziękuję całemu zespołowi wydawnictwa Sphere; jesteście genialni. Thalii Proctor za wnikliwe redaktorskie oko, Stephanie Melrose i Sarah Shea za pomysły i entuzjazm oraz Kate Hibbert i Andy’emu Hine’owi, którzy pomogli moim książkom dotrzeć w tak odległe miejsca. Ogromne podziękowania dla działów sprzedaży Little, Brown i Hachette Australia za całą ich ciężką pracę.

Dziękuję mojej agentce, Caroline Hardman, za zjadliwe uwagi na temat pierwszej wersji powieści i za to, że zawsze znajdowała czas, żeby mnie wysłuchać.

I mojej rodzinie: Jamesowi, Finnowi, mamie, Kim, Alexowi i wszystkim Pooleyom.

Wreszcie dziękuję Nicky, Kat, Jodie, Ellie i pozostałym dziewczynom, które pojechały na wakacje do Grecji, bo to na podstawie ich wspomnień powstała ta książka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: