Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944-2014 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 lipca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
42,60

Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944-2014 - ebook

Polską politykę pamięci zza grobu uprawiają upiory. To nie pomysł na nową powieść ani komiks, lecz wniosek płynący z zastosowania do naszej sytuacji współczesnych teorii z zakresu badań nad pamięcią zbiorową. Jeśli naukowcy zajmujący się tym zagadnieniem z perspektywy socjologii, antropologii i psychologii społecznej mają rację, to w Polsce wcale nie żywi „grają trumnami”, wykorzystując do swych celów zmarłych, lecz — przeciwnie — trumny wygrywają jednych żyjących przeciw innym, zaogniając konflikty społeczne i nie pozwalając na zabliźnianie się ran...
Powstanie warszawskie to dziś tatuaże, koszulki, nalepki na zderzakach, gry planszowe i najpopularniejsze w Warszawie muzeum, które przyciąga turystów, zapewnia edukację i rozrywkę. Powstanie to również tragedia łącząca w sobie sprzeczności: dumę i poczucie zagrożenia, tworzenie wspólnoty politycznej i niechęć do polityków, lokalny wymiar rodzinny i spoiwo narodowej pamięci.
Co to dla nas wszystkich znaczy? Czy naprawdę pochowaliśmy umarłych w powstaniu?

Można powiedzieć, że powstanie warszawskie dysponuje dziś olbrzymim potencjałem jako generator sensu – katalizator nastrojów, punkt orientacyjny, narzędzie zdolne zarówno do budowania wspólnoty, jak i wykluczania obcych. Skomplikowana historia pamięci przekuła powstanie w potężny mit, zdolny inspirować, porywać i napełniać dumą. Ta sama historia uczyniła je zarazem podatnym na polityczne zawłaszczenia i negatywne odczytania.

ze wstępu autora

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65369-33-8
Rozmiar pliku: 7,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PAMIĘĆ PAMIĘTA SAMĄ SIEBIE...

Szczególna rola, jaką powstanie warszawskie odgrywa dziś w polskiej kulturze, polityce czy przestrzeni publicznej, nie wynika jedynie z charakteru tego wydarzenia, lecz z oddziaływania kolejnych warstw interpretacji odkładających się przez siedem dekad politycznych, moralnych i estetycznych sporów. Współczesne odczytania powstania nawiązują w mniejszym stopniu do tego, co działo się w roku 1944, w znacznie większym zaś do skomplikowanej h i s t o r i i p a m i ę c i. Twórcy Muzeum Powstania Warszawskiego i młodzi ludzie noszący koszulki z kotwicą Polski Walczącej, demonstranci buczący na Cmentarzu Powązkowskim i ci, których buczenie i gwizdy dotykają – wszyscy oni w swoich działaniach przywołują nie tylko powstanie warszawskie, ale także, mniej lub bardziej świadomie, siedemdziesiąt lat dotychczasowych jego upamiętnień. Odwołują się więc w różny sposób do nieprzepracowanej żałoby z końca lat 40. i przymusowego zapomnienia doby stalinizmu, do opozycyjnych manifestacji z lat 80. lub okresu „zaniedbania pamięci” w latach 90. i „przegapionej” pięćdziesiątej rocznicy. Nasze dzisiejsze hołdy, nawiązania i spory nie odsyłają nigdy wprost do upamiętnianego wydarzenia, lecz zawsze wchodzą w skomplikowany dialog z tym, jak o powstaniu mówiło się, pisało czy milczało w poprzednich dekadach.

Mamy tu zatem do czynienia z sytuacją, w której pamięć zbiorowa nie tyle odwołuje się do jakiegoś wydarzenia historycznego, ile raczej p a m i ę t a s a m ą s i e b i e. Jak celnie ujmuje to amerykański socjolog Jeffrey Olick, „jest zależna od swojej historii” (path-dependent)¹. Dlatego właśnie dla zrozumienia złożonej roli, jaką powstanie warszawskie odgrywa we współczesnej polskiej kulturze, niezbędne jest poznanie historii pamięci o nim.

W książce tej przedstawiam historię pamięci o powstaniu warszawskim odtworzoną na podstawie szerokiego spektrum świadectw: materiałów prasowych, dokumentów archiwalnych, dzieł literackich i filmowych czy zgromadzonych w archiwach historii mówionej relacji świadków. Różnorodny charakter wykorzystanych źródeł pozwala śledzić powstanie ujmowane z odmiennych, często sprzecznych perspektyw – jako przedmiot komunistycznej propagandy i nielegalnych opozycyjnych ceremonii upamiętniających, oficjalnej polityki pamięci po roku 1989 (a zwłaszcza po roku 2004) i antysystemowej kontestacji, śmiałych artystycznych interpretacji i popkulturowych pastiszów.

Ujęcie powstania warszawskiego z takiej perspektywy nie przynosi jednoznacznego, spójnego obrazu. Pokazuje natomiast, jak w sporze, dyskusji czy dialogu rywalizujących ze sobą głosów rodzi się wielowątkowa i wielogłosowa opowieść o przeszłości i teraźniejszości. (Gdyby to określenie nie było już w słowniku „zajęte”, należałoby może powiedzieć, że nie jest to m o n o g r a f i a, lecz raczej p o l i g r a f i a pamięci o powstaniu).ZARYS HISTORII PAMIĘCI

Bezpośrednio po powstaniu oczywistą, najpierwotniejszą potrzebą pamięci było pogrzebanie dziesiątek tysięcy ciał zalegających ulice zburzonego miasta. Z powodu wypędzenia niemal całej ocalałej ludności wypełnienie tej powinności wobec zmarłych opóźniło się o pierwszych kilka miesięcy. Kiedy w styczniu 1945 roku do Warszawy, wraz z wkraczającą Armią Czerwoną i towarzyszącymi jej żołnierzami Berlinga, powrócili mieszkańcy, pogrzebanie zmarłych było już palącą kwestią moralną i logistyczną – z wszechobecnymi ciałami wiązało się wszak ryzyko epidemii i niemożliwość rozpoczęcia odbudowy. Wkrótce pochówki stały się także k w e s t i ą p o l i t y c z n ą. W oficjalnej wersji historii powstanie warszawskie było nieodpowiedzialną czy wręcz zbrodniczą ideą wąskiej grupy inspirowanych z Londynu szaleńców. Potwierdzać miał to fakt, jakoby jedynie niewielka część mieszkańców Warszawy walczyła w szeregach Armii Krajowej, podczas gdy znaczna większość pozostawała neutralna albo opowiadała się po stronie Armii Ludowej. Tymczasem setki ciał powstańców dowodziły czegoś wręcz przeciwnego. Chowanie ich w imiennych grobach, z dystynkcjami, i kształtowanie wokół poległych kultu bohaterskiego zadałoby więc poważny cios tezom oficjalnej propagandy. W ten sposób u źródła pamięć o powstaniu zyskała wymiar polityczny.

Już podczas pierwszych rocznic powstania język pamięci stał się szeroko podzielanym kodem dla wyrażania współczesnych treści politycznych. Biorąc udział w oficjalnych lub nieoficjalnych uroczystościach rocznicowych, wypowiadając się na temat zasadności powstania czy po prostu oddając hołd zmarłym, można było zademonstrować swój stosunek do nowego porządku. Opozycyjny charakter pamięci umacniał się jeszcze w miarę zaostrzania się stanowiska władzy wobec powstania w latach 1947–1948, a następnie objęcia go całkowitym zakazem pamięci w latach 1949–1954. Usunięte z pamięci oficjalnej, powstanie warszawskie stało się wyłączną własnością pamięci antysystemowej.

Z negatywnym stosunkiem do powstania w czasach stalinowskiego terroru łączyły się szykany zarówno wobec zmarłych (utrudnianie czy uniemożliwianie pochówków, zakaz dbania o mogiły), jak i wobec tych, którzy powstanie przeżyli i starali się kultywować jego pamięć. Byłych akowców piętnowano, oskarżając o kolaborację z faszystami, aktywnych członków wspólnot pamięci więziono, w wielu przypadkach torturowano, a nawet pozbawiano życia. W tej sytuacji pozostający na wolności, zwłaszcza przedstawiciele najmłodszego pokolenia weteranów, stanęli przed dramatycznym wyborem pomiędzy rozpoczęciem życia na nowo w socjalistycznej Polsce a wiernością poległym i więzionym towarzyszom broni. W pamięci wielu byłych akowców, ich rodzin, ale także w „pamięci zbiorowej” utrwalonej przez wyobrażeniowe klisze czy dzieła literackie i filmowe wszystkie te krzywdy doznane w okresie powojennym stały się nieodzownym elementem obrazu powstania, z czasem nierzadko wręcz wypierając czy przyćmiewając pamięć o dramatycznym wydarzeniu źródłowym. Po roku 1954 powstanie warszawskie już zawsze miało być pamiętane nie tylko jako tragedia, która pociągnęła za sobą dziesiątki tysięcy ofiar, lecz przede wszystkim jako wydarzenie nieobecne, zafałszowane, skazane na zapomnienie, o którego pamięć trzeba nieustannie dbać i walczyć.

Na fali odwilży 1956 roku złagodzono nieco zakaz, jakim wcześniej była objęta pamięć powstania warszawskiego. Wtedy też pojawił się kolejny ważny element zbiorowej pamięci o nim. Do dziedzictwa powstania zaczęli się odwoływać ludzie o dziesięć–piętnaście lat młodsi od jego uczestników. Dawni entuzjastyczni działacze socjalistyczni, rozczarowani po ujawnieniu zbrodni okresu stalinowskiego, w powstańcach warszawskich znajdowali tak potrzebny im wzorzec nieskażonego cynizmem bohaterstwa. Ta międzypokoleniowa więź młodych z młodymi miała się stać od tego czasu istotnym elementem kulturowego funkcjonowania powstania. Podobną duchową łączność z powstańcami odczuwała, jak się wydaje, manifestująca 1 sierpnia opozycyjna młodzież w latach 80. Wiele analogii można dostrzec także w odbiorze powstania przez pokolenie dzisiejszych nastolatków czy dwudziesto- i trzydziestolatków, którzy w bohaterach upamiętnianych w Muzeum Powstania Warszawskiego dostrzegają przede wszystkim swoich rówieśników.

Jeżeli okres stalinizmu był czasem wymazywania z pamięci zbiorowej wydarzeń niepasujących do oficjalnej narracji, to lata 60. jawią się jako czas konsolidacji polityki pamięci, w ramach której – za pośrednictwem instytucji takich jak ZBoWiD – naginano „nieprawomyślne” elementy przeszłości tak, by wpasowały się w dominujący dyskurs. W tym okresie na nowo odżywa więc problem wyboru między współpracą a marginalizacją, na jaką skazywało pozostawanie poza oficjalnymi strukturami upamiętniania. W tym czasie pamięć o powstaniu ulega także silnej maskulinizacji i militaryzacji – cywilne ofiary niepasujące do obrazu heroicznej walki z faszyzmem zostają zmarginalizowane, ich opowieść o warszawskim zrywie dotycząca kwestii strachu, braku poczucia sensu i pewności nie znajduje dla siebie środków wyrazu.

W latach 70. i 80. konsekwentne dążenie do zachowania państwowego monopolu na pamięć sprawiło, że odwoływanie się do wydarzeń historycznych stało się znów ważnym sposobem wypowiadania się na temat współczesności. Wobec niedostępności środków bardziej bezpośrednich praktyki pamięci stały się kluczowymi formami uczestnictwa w życiu politycznym. Od połowy lat 70. organizowanie alternatywnych obchodów wydarzeń historycznych było jedną z istotnych form działalności opozycji demokratycznej. Opozycyjny kalendarz pamięci obejmował między innymi upamiętnianie dziewiętnastowiecznych powstań, odzyskania niepodległości, wojny polsko-bolszewickiej, zbrodni katyńskiej, a także represji komunistycznych zarówno z czasów stalinowskich, jak i kolejnych pacyfikacji strajków. Wśród tych wszystkich wydarzeń powstanie warszawskie zajmowało miejsce szczególne, łącząc w sobie pamięć młodzieńczego heroizmu, bogatej tradycji walki z okupantem i „pamięci wyklętej”. W latach 80. dzień 1 sierpnia stał się prawdziwym świętem pamięci, gromadząc na Cmentarzu Powązkowskim setki demonstrantów otwarcie manifestujących sprzeciw wobec władzy. Sierpień 1944 roku zajął w kalendarzu upamiętnień miejsce obok listopada 1830 roku i stycznia 1863 roku, wpisując się tym samym w wieloletnią tradycję pamięci opozycyjnej, zwróconej przeciw obcej, narzucanej z góry polityce historycznej. Paradoksalnie marginalizacja powstania przez władzę i próba narzucenia jego propagandowej interpretacji przyczyniły się do podniesienia znaczenia tego wydarzenia, a także przetrwania i umocnienia dominującego dziś „antysystemowego” wzorca pamięci. Dla kolejnych pokoleń powstanie stawało się w ten sposób tożsame z szeroko rozumianym buntem, sprzeciwem wobec władzy, walką z fałszem i zakłamaniem. Kształtowany w tych okolicznościach wzorzec pamięci opierał się na silnym poczuciu zagrożenia tożsamości oraz podziale na „my” i „oni”, którego kryterium stała się ocena kluczowych wydarzeń z przeszłości, takich jak powstanie warszawskie czy zbrodnia katyńska.

Ponieważ formy upamiętniania charakteryzują się znaczną trwałością (znów: „pamięć pamięta samą siebie”), ten antagonistyczny rys nie zniknął nagle wraz z przełomem roku 1989. Wydaje się jednak, że przez pewien czas pozostawał ukryty. Po krótkim okresie „rewolucyjnym” (przełom 1989/1990), w którym polityka pamięci była skierowana przede wszystkim na przeprowadzenie zmiany systemowej i odcięcie się od czasów komunizmu, transformacja ustrojowa weszła w długą fazę „prospektywną”, w której problematyka pamięci i przeszłości wyraźnie ustąpiła w zbiorowej świadomości zagadnieniom teraźniejszości i przyszłości – kwestiom modernizacji ekonomicznej i politycznej, „gonienia” Zachodu itd. Rok 2004 przynosi przejście do trzeciej, „retrospektywnej” fazy transformacji, w ramach której stosunek do przeszłości jest kluczowym wymiarem autodefinicji wielu podmiotów politycznych. Przypadająca na ów rok sześćdziesiąta rocznica powstania warszawskiego nie przypadkiem stała się symbolicznym momentem pojawienia się w Polsce „nowej polityki pamięci” wraz ze spektakularnym muzeum, znacznym zainteresowaniem polityków i bogatym wachlarzem mniej lub bardziej oddolnych form celebracji (manifestacje kibiców, naklejki na zderzaki, patriotyczne koszulki...).

Z perspektywy roku 2004 cała przedstawiona tu historia pamięci jest już nieodłączną częścią mitu powstania warszawskiego. Represje, jakie dotknęły pamięci w czasach stalinowskich, spór o historię w latach 80., ale również – co szczególnie istotne – zaniedbanie, jakiego według niektórych środowisk powstanie doświadczyło w „prospektywnym” okresie transformacji, zostają włączone w obręb mitu na równi z bohaterstwem powstańców. Taką wizję dobrze ukazują słowa Lecha Kaczyńskiego, wówczas prezydenta Warszawy, wygłoszone w 2004 roku podczas otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego, na które to wydarzenie – według Kaczyńskiego – warszawiacy musieli czekać „o wiele za długo”². „Przez kilkadziesiąt lat – mówił prezydent – mimo nieustannych kampanii, wmawiania społeczeństwu bezsensu czy zgoła zbrodniczości powstania, 1 sierpnia był jedynym autentycznym świętem narodowym obchodzonym w Polsce. Tłumy na Cmentarzu Wojskowym, pomniki, msze, a w późniejszych latach także pochody, były wyrazem tego zrozumienia. I wyrazem tego, że narodowa świadomość Polaków trwa”. Walka o pamięć nie kończy się jednak na roku 1989. Kaczyński pyta wprost: „Dlaczego jednak to muzeum otwieramy dopiero w 60., a nie 50. rocznicę powstania?”.

Szczególny charakter 1989 roku i lat następnych spowodował, że w naszym życiu ciągle potężne są siły, dla których polska niepodległość, obecna w polskich sercach i umysłach, nie jest wartością, a zagrożeniem. Siły, dla których lepiej jest godzić w pamięć powstania niż walczyć o jego przypomnienie światu, o przypomnienie faktów dla każdego z nas oczywistych, ale wśród innych narodów nieznanych albo, co gorsza, całkowicie zafałszowanych.

Tak oto wraz z powrotem politycznego zainteresowania powstaniem znów daje o sobie znać antagonistyczny charakter pamięci ukształtowany przez jej historię. Gwizdy i buczenia na Cmentarzu Powązkowskim, tak gorszące opinię publiczną i komentatorów, okazują się z tej perspektywy zjawiskiem wcale nie nowym i szokującym, lecz raczej powrotem w to samo miejsce dobrze ugruntowanych form pamięci w nowym politycznym kontekście. Oczywiście powrót ten powinien nas zastanawiać! Mówi nam bowiem coś bardzo istotnego i niepokojącego o współczesnej Polsce i o przebiegu transformacji ustrojowej. Oto najwyraźniej znów pewna grupa ludzi nie utożsamia się z obowiązującym porządkiem politycznym. Powstanie warszawskie, które przez cały okres PRL było punktem odniesienia dla oporu przeciw systemowi wyobrażeń i wartości uznawanemu za obcy i narzucony z zewnątrz, piętnaście lat po transformacji znów służy za kamień probierczy i punkt orientacyjny w nowej rzeczywistości. Z tym że „oni”, przeciwko którym zwraca się gniew manifestujących, to już nie komuniści, lecz – często nie do końca określone – grupy tych, którzy po transformacji „zdradzili pamięć”. Zwolennicy „modernizacji”, oskarżani o nieoddawanie dotychczas przeszłości należytego szacunku, jawią się na rocznicowych uroczystościach jako uzurpatorzy.

Równolegle do ponownego odczytania politycznego współczesna pamięć zbiorowa przechodzi dogłębny proces transformacji związanej z podporządkowaniem jej w wielu obszarach wzorcom obiegów charakterystycznym dla ponowoczesnego, neoliberalnego kapitalizmu. Powstanie warszawskie materializuje się dziś w przestrzeni publicznej poprzez niezliczone, zróżnicowane nośniki, tworzące rozproszoną chmurę rzeczy, zdarzeń i wyobrażeń. W postaci tatuaży, koszulek czy nalepek na zderzakach powstanie wyróżnia pamiętających z tłumu, pozwalając na autoidentyfikację i wzajemne rozpoznanie; jako gra planszowa bawi, uczy i wychowuje do patriotyzmu młode pokolenie; jako muzeum przyciąga turystów, zapewnia edukację i rozrywkę. Odniesienia do powstania pojawiają się w książkach i filmach, na płytach i w komiksach; warszawski zryw jednoczy tysiące uczestników podczas masowych wydarzeń kulturalnych i ceremonii upamiętniających. Wreszcie, co jest wątkiem interesującym i dotychczas w ogóle w literaturze niezbadanym, podobnie jak największe franczyzy kulturowe (na przykład Gwiezdne wojny), powstanie warszawskie ma własną estetykę – system znaków rozpoznawczych obejmujących kolorystykę, dobór czcionek, a nawet specyficzne logo wydarzenia, jakim stały się kotwica Polski Walczącej i liczba 44.

Można więc powiedzieć, że obecność powstania warszawskiego w niektórych obiegach kultury przypomina dziś bardziej mechanizmy rządzące kulturową recepcją wielkich marek czy franczyz niż wydarzeń historycznych. I nie chodzi tu wcale o podważanie jego historycznej prawdziwości albo tylko o komiksową stylistykę, lecz o p r a k t y k i k u l t u r o w e, za których pośrednictwem do powstania odwołują się ci, którzy uczestniczą w jego zbiorowej pamięci. Tak rozumiany język „boomu pamięciowego” okazuje się więc zaskakująco kompatybilny z językiem współczesnego globalnego kapitalizmu, który dla coraz liczniejszych grup społecznych staje się oczywistym środowiskiem komunikacji. Zjawisko to nie jest w żadnym razie specyficzne dla Polski. Wręcz odwrotnie – do pamięciowych analogii przetłumaczonych na język gadżetów, logotypów czy seriali coraz chętniej odwołują się politycy, uliczni manifestanci i szerokie publiczności na całym świecie.

W Polsce dla wielu – szczególnie młodych – ludzi te nowe praktyki pamięci związane z powstaniem warszawskim jawią się jako atrakcyjny sposób afirmacji własnej tożsamości narodowej, pokoleniowej (kult młodości) czy wyrażenia postawy buntu. Symbole związane z Armią Krajową, powstaniem warszawskim, a coraz częściej także żołnierzami wyklętymi królują na patriotycznych koszulkach, w kibicowskich oprawach meczów, na szarych i pastelowych ścianach blokowisk, przebojem zdobywają media społecznościowe, przedostają się na transparenty protestujących przeciw ACTA i uczestników demonstracji związkowych. Czasem tego rodzaju odwołania do przeszłości nie mają wyraźnie określonego negatywnego punktu odniesienia. Innym znów razem – w zgodzie z przedstawionym wcześniej antysystemowym charakterem – pamięć powstania warszawskiego może mobilizować do walki z tym, co jest postrzegane jako zagrożenie dla polskości.

Można więc powiedzieć, że powstanie warszawskie dysponuje dziś olbrzymim potencjałem jako g e n e r a t o r s e n s u – katalizator nastrojów, punkt orientacyjny, narzędzie zdolne zarówno do budowania wspólnoty, jak i wykluczania obcych. Skomplikowana historia pamięci przekuła powstanie w potężny mit, zdolny inspirować, porywać i napełniać dumą. Ta sama historia uczyniła je zarazem podatnym na polityczne zawłaszczenia i negatywne odczytania.AFIRMATYWNY I REAKTYWNY CHARAKTER PAMIĘCI. „PAMIĘTANIE CZEGOŚ” A „PAMIĘTANIE PRZECIW KOMUŚ”

Ukształtowana przez naszkicowaną tu historię pamięć powstania warszawskiego obok p o z y t y w n e g o pierwiastka afirmacji wspólnotowych wartości i podziwu dla odwagi, ofiarności czy solidarności ma w pewnych aspektach charakter n e g a t y w n y czy wręcz oparty na resentymencie. W wielu tekstach założycielskich dla nowej fali pamięci o powstaniu pojawia się wyrażona explicite potrzeba „odcięcia się od czegoś”, „przezwyciężenia czegoś” czy „stawienia czemuś czoła”. W świetle analizowanych źródeł można postawić tezę, że kształtowanie się oddolnej pamięci powstania w kontekście ciągłej walki z obcą propagandą zaowocowało ograniczeniem wewnętrznego dialogu i tworzeniem wspólnoty opartej na poczuciu zagrożenia tożsamości i oblężenia przez przeważające siły. W tej sytuacji istnieje znaczne ryzyko zbudowania wspólnoty dyskursu, w ramach której wszelkie wątpliwości czy próby niuansowania obrazu są automatycznie odczytywane jako atak na najświętsze wartości wspólnoty.

Można więc powiedzieć, że kluczowym czynnikiem kształtującym pamięć o powstaniu wydaje się nie to lub inne jego odczytanie (pochwała bądź potępienie), lecz traktowanie go przez wiele lat jako przedmiotu nieustannych sporów³.

Nie znaczy to w żadnym razie, że nurt „dialogu i wątpliwości”, unikający jednoznacznych ocen, w ogóle w odniesieniu do powstania nie zaistniał! Przybierając często postać rozbudowanych polemik i nawiązań, prowadzi on do moralnej refleksji nad sensem warszawskiego zrywu, począwszy od pierwszych debat na łamach „Tygodnika Powszechnego”, przez słynny „spór o Conrada” (O laickim tragizmie Jana Kotta i Conradowskie pojęcie wierności Marii Dąbrowskiej z 1946 roku, Conrad mojego pokolenia Jana Józefa Szczepańskiego z 1957 roku), aż po Ani tryumf, ani zgon Tomasza Łubieńskiego (2004). Także Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego – choć z nieco innych względów – można zaliczyć do nurtu „wątpliwości”. A jednak intelektualna tradycja komplikowania obrazu i wyrzekania się prostych rozstrzygnięć kształtowała się zawsze niejako pod naporem owych dwóch postaw dominujących: bezwarunkowo afirmującej i bezwarunkowo potępiającej. Co ciekawe, stanowiska te – na pozór skrajnie odmienne – zaskakująco często znajdowały pojednanie właśnie w krytyce „zniuansowanego obrazu”. Na przykładzie Białoszewskiego widać to szczególnie wyraźnie – głosy potępienia, najdobitniej wyrażone w tekście Mironek w powstaniu Wojciecha Żukrowskiego⁴, odezwały się zgodnie z obydwu stron. Obojętna na ideologiczne spory postawa „afirmacji przeżycia” wydawała się równie nieakceptowalna dla komunistów i antykomunistycznej opozycji. Słusznie więc Stefan Chwin uznaje Pamiętnik z powstania warszawskiego za przykład złamania „tabu głosu cywilnego”, podważającego tezy o wyższości zbiorowości nad jednostką czy wartości patriotycznej ofiary⁵.

Opowieść o upamiętnianiu powstania jest więc częściej opowieścią o kolejnych polaryzacjach i budowaniu binarnych opozycji niż o próbach syntezy i pojednania. Bezkompromisowość w walce o prawdę była na przestrzeni siedemdziesięciu lat wielokrotnie podkreślana jako wartość przez zaskakująco różnych uczestników sporu, łącząc komunistów i antykomunistów, zwolenników politycznego „modernizmu” i „tradycjonalizmu”.

W historii pamięci o powstaniu warszawskim, nieustannie rozdartej między sprzecznymi interpretacjami, wyraźnie daje o sobie znać paradoksalny mechanizm „reakcji negatywnej” (backlash). W kolejnych okresach PRL pewne aspekty czy odczytania historii zostają wykluczone z pamięci oddolnej tylko dlatego, że pojawiają się w tekstach oficjalnej propagandy, i odwrotnie – znikają z pamięci oficjalnej, ponieważ stały się „własnością” opozycji. Z kolei po roku 1989 budowanie przez pewne środowiska albo nurty intelektualne swojej tożsamości w odniesieniu do pamięci powstania pozwalało ich ideowym przeciwnikom łatwo wyrazić swoją pozycję poprzez odcięcie się od tej pamięciowej tradycji.

Już w pierwszych latach po wojnie z powodu jednoznacznie potępiającej postawy rządzących pozytywny stosunek do powstania przyjęło wielu jego początkowych krytyków. Ich aprobata oznaczała jednak nie pochwałę zbrojnego czynu, o którego zasadności nie byli wcale przekonani, lecz służyła raczej wyrażeniu postawy solidarności i zwarcia szeregów przeciw wspólnemu wrogowi. Krytykując powstanie, nawet subtelnie, zbyt łatwo można było zostać zaliczonym w poczet apologetów nowej rzeczywistości. W ten sposób powstanie warszawskie stało się jednym ze źródeł tożsamości opozycji antykomunistycznej czy nawet – w skrajnej wersji – postawy antysystemowej, skierowanej przeciw „władzy” czy „politykom” w ogóle.

Wśród licznych ważnych przyczyn, dla których tak trudna jest dziś rzetelna dyskusja o stosunku Armii Krajowej w różnych częściach Polski do ludności żydowskiej, niewątpliwie istotną rolę odgrywa instrumentalne posługiwanie się tą kwestią przez propagandę komunistyczną pierwszych lat powojennych. Przykłady rzekomego lub prawdziwego antysemityzmu partyzantów lub nawet AK jako organizacji pojawiały się na łamach „Głosu Ludu” na tyle często, że nastąpiło ich utożsamienie z okresem najgorszych propagandowych kłamstw (zob. s. 106–107). Dlatego właśnie, zupełnie niezależnie od ewentualnych innych uprzedzeń czy interesów, dla wielu ludzi przywiązanych do pamięci Armii Krajowej i ukształtowanych przez wieloletnią walkę o jej dobre imię, każdy, kto podaje w wątpliwość czystość intencji i moralność czynów żołnierzy AK, przemawia głosem najohydniejszej komunistycznej propagandy⁶.

Warto też zauważyć, że ponieważ powstanie w getcie warszawskim upamiętniano także w latach, w których pamięć o powstaniu 1944 roku była zakazana⁷, pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami wytworzył się na wielu polach rodzaj specyficznej „konkurencji pamięci” czy „konkurencji ofiar”⁸. W sposób rzadko wypowiadany otwarcie, lecz wyraźnie wyczuwalny, dotyczy ona na przykład zagranicznej recepcji obydwu zrywów. Dla niektórych środowisk prawicowych słynne uklęknięcie Willy’ego Brandta odbyło się „pod niewłaściwym pomnikiem”⁹.

Podobnie fakt, że do dziś – mimo wspaniałej tradycji folklorystycznej czy socjologicznej – tak niewiele mówi się i pisze w Polsce o k l a s o w y m w y m i a r z e p a m i ę c i, w znacznej mierze można zapewne wytłumaczyć utożsamieniem, jakie w zbiorowej świadomości nastąpiło między próbami klasowej reinterpretacji historii a komunistyczną nowomową. Tymczasem akurat przypadek powstania warszawskiego wydaje się z klasowego punktu widzenia szczególnie interesujący! W jakim stopniu można by – przynajmniej niektóre toczące się w jego ramach działania – rozumieć jako p o w s t a n i e r o b o t n i c z e? Jakie znaczenie ma klasa społeczna w sytuacji konfliktu, w którym tak wiele zależało od dzielnicy zamieszkania? Jak przedstawiciele poszczególnych grup społecznych oceniali decyzję o jego wybuchu? Jak radzili sobie w sytuacjach skrajnej deprywacji? Jakie znaczenie miał podział klasowy w sytuacji, gdy zakłady pracy faktycznie nierzadko tworzyły instytucjonalne zręby samoorganizacji (dla cywilów i powstańców) oraz wyznaczały topograficzne ramy walk (zdobywano konkretne fabryki i ich broniono)?

Paradoksalnie ofiarą poczucia „semantycznego oblężenia” stała się także w znacznej mierze cywilna pamięć powstania. Wspominana już maskulinizacja i militaryzacja obrazu walki spowodowała wyparcie z wielu obszarów dyskursu cierpienia zwykłych ludzi, ich strachu, wątpliwości czy możliwego braku utożsamienia z ideą zbrojnej walki. (Choć trzeba też zauważyć, że ostatnimi czasy podjęto, zwłaszcza w Muzeum Powstania Warszawskiego, kilka inicjatyw mających na celu przywrócenie tego obszaru pamięci¹⁰). Do dziś obraz dziecka w powstaniu jest niemal tożsamy z Małym Powstańcem, a więc aktywnym i dobrowolnym (?) uczestnikiem walki zbrojnej. Krytyczna refleksja nad tą figurą zbiorowej wyobraźni właściwie dopiero się w Polsce rozpoczyna¹¹. Jeżeli tak się stało, to w pewnej mierze dlatego, że figury niewinnego dziecka, kobiety czy bezbronnego cywila eksploatowała po wojnie komunistyczna propaganda. Wszelkie próby niuansowania obrazu mogą więc zostać odebrane jako powrót do zapoczątkowanego przez „Głos Ludu” nurtu „epatowania cierpieniem bezbronnych” i wygrywania cywilów przeciwko powstańcom¹². Paradoksalnie, oficjalny nurt pamięci PRL uległ już od lat 60. trwałej militaryzacji i maskulinizacji, poddając się dyskursowi kombatanckiej „wspólnoty doświadczenia bojowego”, która wspaniałomyślnie przezwyciężała nawet podziały ideologiczne. Miejsca na alternatywne opowieści o doświadczeniu powstania już wtedy zabrakło więc w oficjalnym obiegu, a i obiegi nieoficjalne wcale nie były chętne do podtrzymywania bardziej zróżnicowanej wizji historii¹³.

Zaskakująco często pamięć powstania warszawskiego zwraca się także przeciw przebiegowi polskiej transformacji ustrojowej i naśladowaniu zachodnich wzorców. W publicystyce prawicowej politykę opartą na pamięci i szacunku dla przeszłości, której przykładem jest właśnie dokonujące się po roku 2004 przywrócenie pamięci powstania warszawskiego, chętnie przeciwstawia się dominującemu w latach 90. modelowi „patriotyzmu zapomnienia” (określenie Andrzeja Nowaka¹⁴) czy „pojednania poprzez zamazanie” (Dariusz Karłowicz¹⁵). Ten nurt refleksji przedstawia wizję świata opartego na wyraźnym wyborze, w ramach której pewne dobra czy atrakcje proponuje się Polakom z a m i a s t pamięci czy p r z e c i w n i e j. W skrajnej wersji jako „wymierzone w powstanie” odbiera się na przykład wszelkie niezwiązane z pamięcią imprezy kulturalne odbywające się w okolicach rocznicy, czego świadectwem były głośne protesty przeciw koncertowi Madonny na Stadionie Narodowym 1 sierpnia 2012 roku czy artykuł księdza Jerzego Bajdy, w którym pada między innymi pytanie, „dlaczego pewne imprezy Owsiakowe odznaczające się poziomem poniżej kultury i poniżej człowieczeństwa, odbywają się właśnie w czasie, kiedy żyje pamięć Powstania Warszawskiego”¹⁶. Na pierwszy rzut oka ten sposób myślenia może wydać się zaskakujący, a związek między powstaniem warszawskim a koncertem Madonny czy Przystankiem Woodstock bardzo odległy i naciągany. A jednak, jak postaram się pokazać, tego rodzaju moralna walka z zapomnieniem (w szczególności właśnie z rozrywką wypierającą pamięć) nabiera sensu wpisana w całościowy kontekst historii pamięci. Jest bowiem w zakresie retoryki, etyki czy form wyobraźni czytelną kontynuacją walki z lat 1945–1989.

Ważne wydaje mi się także podkreślenie, że ten „reaktywny” charakter pewnej części kulturowych praktyk upamiętniania dotyczy nie tylko tych, którzy walczą o pamięć powstania, lecz także ich współczesnych ideowych przeciwników. Można odnieść wrażenie, że niektóre środowiska lewicowe i liberalne budują dziś swoją tożsamość na „rytualnym” odcinaniu się od powstania warszawskiego, czyniąc z niego – w myśl zasady pars pro toto – synekdochę całej „narodowej” wizji historii. Dla badaczy i publicystów, którzy w każdej formie „kultu przeszłości” dostrzegają niebezpieczeństwo łatwego osunięcia się w ksenofobię czy nacjonalizm, „mit powstania” i związany z nim kult męczenników są przykładem szczególnie niepokojącej tendencji. W wielu tekstach należących do tego nurtu zwraca uwagę retoryczna strategia autorów, którzy patriotycznemu uniesieniu swych adwersarzy starają się przeciwstawić nie mniejszą gorliwość w wymyślaniu metafor i porównań negatywnych („nie tylko głupota, ale zbrodnia”, „samobójczy szał”, „autodestrukcja”). Oddzielną książkę można by napisać o tej walce o mit, która sama przybiera formę mitu: obraz za obraz, metafora za metaforę, koncept za koncept...¹⁷ Co interesujące, wobec wspomnianej wcześniej „konkurencji pamięci” odcięcie się od dziedzictwa powstania warszawskiego dokonuje się czasem właśnie poprzez nawiązywanie (być może w sposób nieświadomie instrumentalny) do pamięci o Zagładzie czy powstania w getcie jako elementów „globalnej wspólnoty pamięci”¹⁸. Tony Judt pisał w eseju o pamięci zamykającym słynne Powojnie, że uznanie Zagłady i własnej w niej roli to dziś dla narodów „bilet wstępu do Europy”¹⁹. Z kolei pamięć powstania warszawskiego, nawet jeśli marzymy o jej rozpowszechnieniu i europeizacji, ma być przede wszystkim gwarancją zachowania (i uznania w oczach Europejskiego Innego) o d r ę b n e j polskiej tożsamości²⁰. Takie „pamiętanie przeciw”, zawsze ustanawiające pewną symetrię (niechętnie dostrzeganą przez strony konfliktu), to fascynujące zagadnienie, do którego książka ta może być zaledwie drobnym przyczynkiem.

Skomplikowany charakter ma także w odniesieniu do powstania warszawskiego relacja między lokalnością a pamięcią narodową. Wydaje się, że w Polsce, w przeciwieństwie na przykład do Hiszpanii doby frankizmu, nie wytworzyło się wyraźne napięcie między narodową propagandą a regionalnymi formami pamięci opozycyjnej. Do narodu jako całości przed rokiem 1989 odwoływały się w swojej polityce pamięci zarówno władza, jak i opozycja. Niewątpliwie niektóre opisywane w tej książce wątki pozostają ściśle związane z tradycją warszawską, często dotycząc pamięci rodzinnej czy związku z konkretnymi miejscami. Zarazem jednak dokumenty archiwalne pokazują wyraźnie, że już w pierwszych latach po wojnie celebrowanie 1 sierpnia pamięci o powstaniu stało się w całej Polsce istotną formą manifestowania przywiązania do antysystemowej wizji historii. Znaczenie powstania jako elementu pamięci n a r o d o w e j wzrosło jeszcze po roku 1989, kiedy to na przykład wiele polskich miast zdecydowało się na uczczenie Godziny „W”, a decyzję władz często w sposób mniej lub bardziej zorganizowany wspierają mieszkańcy.

Widzimy więc, że powstanie warszawskie jako przedmiot współczesnych odczytań politycznych i kulturowych łączy w sobie często sprzeczne na pierwszy rzut oka cechy: dumę i poczucie zagrożenia, zdolność tworzenia wspólnoty politycznej i rolę katalizatora manifestacji zwróconych przeciw politykom, lokalny wymiar rodzinny i topograficzny oraz funkcję spoiwa narodowej kultury pamięci. W ten sposób atrakcyjność i pozytywna siła przyciągania, jaką ma dziś powstanie warszawskie, jest poprzez skomplikowaną historię upamiętnień spleciona także z formami pamięci o charakterze zamkniętym czy wręcz wykluczającym.DZIEDZICTWO PAMIĘCI, BRZEMIĘ PAMIĘCI

Omawiana tu zależność pamięci od własnej historii dotyczy nie tylko czasu po danym wydarzeniu, lecz rozciąga się także na jego „prehistorię”. Dlatego nasz dzisiejszy stosunek do powstania warszawskiego przedstawiałby się zapewne całkiem inaczej, gdyby sytuacja odcięcia od praktyk pamięci po roku 1945 miała charakter bezprecedensowy. Tymczasem w połowie XX wieku polska kultura publicznej żałoby miała już gotowy repertuar środków umożliwiających jej funkcjonowanie „w podziemiu”. Nasza pamięć zbiorowa od dawna była już ukształtowana jako opozycyjna „przeciw-pamięć”, stojąca w kontrze do oficjalnej wersji historii narzucanej z góry, przez obcą władzę. Wszak w czasie, gdy w Europie formowały się nowoczesne kultury narodowe, a w tyglu historii roztapiała się i wykuwała nowa tożsamość zjednoczonych Niemiec czy Włoch, Polska znajdowała się pod zaborami. Pogrzeby mężów stanu, które w XIX wieku jednoczyły Niemców albo Włochów we wspólnej tożsamości narodowej, w Polsce wprawdzie umacniały poczucie więzi, pozostawały jednak zawsze skierowane przeciw władzy państwowej i czynnikom oficjalnym. Pamięć powstania listopadowego czy styczniowego była więc radykalnie czymś innym niż wspólne opłakiwanie ofiar wojny francusko-pruskiej czy włosko-austriackiej. Dwudziestolecie międzywojenne to krótki okres gorączkowego nadrabiania zaległości i wynajdywania nowych form pamięci zbiorowej przystających do realiów XX wieku, opóźnienie było jednak zbyt wielkie, a czasu – jak się okazało – zbyt mało.

Pod hegemonię najpierw nazistowską, a później komunistyczną polskie społeczeństwo trafiło więc bez ukształtowanego repertuaru zbiorowych praktyk pamięci oficjalnej. Ta pozorna słabość, oglądana z innej perspektywy, mogła jednak okazać się siłą! Brakło wprawdzie w polskiej tradycji i kulturze utrwalonych ceremonii umacniających państwo, zarazem jednak w społeczeństwie wciąż jeszcze wspominającym stulecie zaborów było pod dostatkiem praktyk antysystemowych czy nawet wywrotowych. Można wręcz powiedzieć, że niemal mistyczne przyzywanie poległych bohaterów przeciw aktualnej władzy należało już do polskiej tradycji. Ilekroć Polacy spotykali się na tajnych kompletach, wychodzili na ulicę, by upamiętniać wydarzenia historyczne, czy sięgali po pióra i maszyny do pisania, zza grobu przywoływali swych zmarłych do walki z wrogiem.

Repertuar form pamięci skierowanej przeciw władzy i jej instytucjom stosowany podczas okupacji niemieckiej, a następnie w okresie PRL, opierał się na dobrze ugruntowanej tradycji. W ten sposób powstanie warszawskie odziedziczyło antysystemowe brzemię niepodległościowych manifestacji z XIX wieku. Dzięki temu służyło jako znak rozpoznawczy opozycji przez cztery dekady PRL i – jak łatwo zobaczyć, włączając telewizor 1 sierpnia – pozostaje ważnym środkiem wyrażania całkiem współczesnych sympatii politycznych.

Tu jednak następuje kolejny zwrot akcji. Opozycyjny, delegitymizujący władzę charakter zbiorowej pamięci Polaków okazywał się niezwykle przydatny w sytuacji ograniczonej suwerenności. Wiele wskazuje jednak na to, że po dwudziestu pięciu latach od obalenia komunizmu żałoba i pamięć nie zyskały wcale mocy umacniania władzy, jaką mają zazwyczaj w innych państwach europejskich. Przeciwnie! Niezdolni ani do odesłania zmarłych z powrotem do grobów, ani do zaprzęgnięcia ich w służbę państwu i władzy, jesteśmy skazani na przeżywanie wciąż od nowa nieprzepracowanej żałoby. Społeczeństwo Francji czy Anglii oskarża czasem rządzących o cyniczne wykorzystywanie zmarłych poprzez politykę pamięci. W Polsce też padają takie zarzuty. Sądzę jednak, że są do pewnego stopnia chybione. Trwałość form pamięci spowodowała u nas odwrócenie ról. W pewnym sensie to zmarli (mniej lub bardziej cynicznie) wykorzystują dziś żywych dla swych interesów.

Dlatego, w pewnym metaforycznym sensie, można powiedzieć, że p o l s k ą p o l i t y k ę p a m i ę c i z z a g r o b u u p r a w i a j ą u p i o r y. Na przykładzie powstania warszawskiego widać to szczególnie wyraźnie. Próba zrozumienia znaczenia, jakie powstanie warszawskie miało przez siedemdziesiąt lat funkcjonowania jako wydarzenie historyczne, wymaga więc refleksji nad śmiercią i narzędziami jej kulturowego oswajania.

Przeskoczenie czy ominięcie procesu dostrajania nowych form wojny (środki masowej zagłady), organizacji politycznej (obywatel państwa narodowego jako podmiot polityczny) i nowych środków wyrazu żałoby, jaki społeczeństwa zachodnie przechodziły na początku XX wieku, prowadzi do niedopasowania, w którym narzędzia żałoby nie nadążają za narzędziami zadawania śmierci. Niedopasowanie to – jak postaram się pokazać – wykracza dalece poza kwestię honorowania zmarłych, obejmując szeroko rozumiany wpływ pamięci zbiorowej na legitymizację i delegitymizację władzy.

W tym sensie Powstanie umarłych jest więc kolejną książką opowiadającą o zmaganiach Polski z nowoczesną formą i własną skomplikowaną przeszłością. Mam jednak nadzieję, że jej atutem może być konsekwentne skupienie na jednym tylko wydarzeniu i praca na szerokim, lecz wyraźnie ograniczonym materiale źródłowym.

Powstanie warszawskie jest tu, oczywiście, tylko przykładem. W żadnym wypadku nie twierdzę, że można je uznać za jedyny klucz do wyjaśnienia współczesnej Polski. Być może bardziej poprawne jest wręcz rozumowanie przeciwne, w ramach którego to współczesna polska kultura, będąca produktem skomplikowanych i wielopoziomowych procesów historycznych, pozwala nam zrozumieć powstanie warszawskie. Ostatecznie zyskuje ono sens dopiero wpisane w taką lub inną opowieść o Polsce.ZARYS STANU BADAŃ

Na gruncie zarówno historii, jak i socjologii powstało wiele opracowań na temat samego powstania warszawskiego, jego funkcjonowania w pamięci społecznej oraz problematyki polskiej pamięci zbiorowej w ogóle.

Najbliższym kontekstem dla proponowanej tu analizy jest niewątpliwie książka Jacka Zygmunta Sawickiego Bitwa o prawdę. Historia zmagań o pamięć Powstania Warszawskiego 1944–1989²¹. Przez drobiazgową analizę źródeł Sawicki krok po kroku ukazuje starcie między oficjalną propagandą a oddolnymi praktykami pamięci przez cały okres PRL. Wybór różnorodnych tekstów poruszających problematykę walki o pamięć powstania między władzą a opozycją w PRL przedstawia także wydany przez Muzeum Powstania Warszawskiego tom pokonferencyjny Walka o pamięć. Władze i społeczeństwo wobec Powstania Warszawskiego 1944–1989²². Z kolei Spór o Powstanie. Powstanie Warszawskie w powojennej publicystyce polskiej 1945–1981, opatrzony wstępem i komentarzem Dariusza Gawina, prezentuje w jednym miejscu „węzłowe” teksty publicystycznego sporu o powstanie²³. Już same tytuły tych trzech ważnych pozycji – „bitwa”, „walka” i „spór” – wiele mówią o podstawowej osi, wokół której zorganizowana jest dotychczasowa refleksja naukowa nad historią pamięci o powstaniu. Także dla proponowanej tu opowieści zagadnienie rywalizacji między pamięcią oddolną i oficjalną będzie miało znaczenie kluczowe, w swojej rekonstrukcji wykraczam jednak poza te ramy zarówno chronologicznie (poświęcając stosunkowo wiele miejsca dziejom pamięci po roku 1989), jak i problemowo (analizując także inne ważne „osie semantyczne”, takie jak choćby przepracowywanie traumatycznych doświadczeń, międzypokoleniowa solidarność młodych czy wpływ rozwoju nowych form i technik pamięci na obraz powstania).

Zagadnienie historii pamięci o powstaniu warszawskim wpisanej w rzeczywistość materialną powraca wielokrotnie w Nośnikach pamięci historycznej Marcina Kuli²⁴. Pamięciowe (i niepamięciowe) topografie Warszawy w odniesieniu do powstania kreśli Elżbieta Janicka w Festung Warschau. Obydwie te prace są istotnym punktem odniesienia w rozdziałach poświęconych przestrzeni i socjologii miasta.

Polska szkoła badań socjologicznych nad pamięcią zbiorową ma długą i bogatą tradycję²⁵. W ostatnim czasie na temat pamięciowego dziedzictwa PRL, roli pamięci w okresie transformacji ustrojowej, pamięci jako powodzie do wstydu i dumy oraz o roli konfliktów pamięci we współczesnej Polsce pisali między innymi Marian Golka, Piotr Tadeusz Kwiatkowski, Andrzej Szpociński i Bartosz Korzeniewski²⁶, naświetlając kluczowe dla przedstawianych tu rozważań konteksty. Powstanie warszawskie nieodmiennie zajmuje istotne miejsce na „mapie pamięci zbiorowej” ukazywanej w świetle ilościowych i jakościowych badań opinii publicznej, wymieniane przez respondentów jako jedno z kluczowych wydarzeń w historii polski²⁷. W swojej pracy wiele uwagi poświęca powstaniu także Barbara Szacka, analizując jego miejsce w świadomości Polaków narzędziami socjologicznymi. Jej wizja kształtowania się pamięciowych relacji między władzą a opozycją była dla mnie kluczowym punktem wyjścia w części poświęconej konfliktom pamięci²⁸. Funkcjonowanie ZBoWiD-u jako kluczowej instytucji „konsolidującej” pamięć zbiorową w czasach PRL opisywała w perspektywie badań nad pamięcią zbiorową Joanna Wawrzyniak²⁹. Z kolei pionierskie badania nad powstaniem warszawskim (i pamięcią o nim) z punktu widzenia płci kulturowej zapoczątkowała Płeć powstania warszawskiego Weroniki Grzebalskiej³⁰.

Wszystkie wspomniane prace były ważnym punktem odniesienia dla zaproponowanych tu interpretacji. Wydaje się jednak, że istnienie najbardziej nawet wyczerpujących opracowań historycznych i socjologicznych nie podważa sensowności podjęcia zagadnienia przez semiotyka kultury.

Książka ta, choć opiera się na chronologicznej rekapitulacji wydarzeń na podstawie materiału źródłowego, nie ma charakteru r e k o n s t r u k c j i f a k t ó w. Została natomiast pomyślana jako studium nad znaczeniami wyrażającymi się poprzez kulturowe praktyki pamięci. Uprawiając badania nad pamięcią kulturową, poruszamy się więc raczej w dziedzinie antropologii czy semiotyki niż klasycznie rozumianej historii. To nie przeszłość jest bowiem przedmiotem naszych dociekań, lecz jej żywa obecność w teraźniejszości (choćby nawet ta t e r a ź n i e j s z o ś ć rozgrywała się wczoraj, przed rokiem czy pięcioma dekadami). Badania nad pamięcią kulturową postrzegam jak zaproszenie, by w przeszłości dostrzec istotny komponent codzienności – zarówno w jej wymiarze powszednim, jak i świątecznym. Celem nie jest tu ostateczne wyjaśnienie jakichś zjawisk, lecz zrozumienie, w jaki sposób pamięć tego, co zdarzyło się wczoraj, leży u źródeł naszego postrzegania dnia dzisiejszego, a także wyznacza nasze spojrzenie ku jutru.

Codzienność jest zbudowana z przeszłości. To ona determinuje nasze cele i sposoby ich osiągania. W tym najszerszym sensie wszystkie praktyki kulturowe okazują się praktykami pamięci o tyle właśnie, o ile są kulturowe. Kulturowy może znaczyć też: ufundowany na pamięci. Na co dzień jednak – choć żyjemy pamięcią – nie poddajemy jej refleksji. Wszechobecność przeszłości w naszej codzienności pozostaje więc niewidoczna. Najbardziej charakterystyczną (i zaskakującą) cechą codzienności jest właśnie jej niezawodność – to, że rzeczywistość po prostu działa i tak rzadko nas zaskakuje. Proponowane tu rozumienie pamięci pozwala spojrzeć na przeszłość jak na maszynerię, która, pozostając ukryta za teraźniejszością, czasem umożliwia jej niezawodne działanie, czasem zaś – przeciwnie – nagle i nieoczekiwanie powoduje konflikty czy zgrzyty. Choć zatem w określeniu „historia pamięci” wydaje się kryć zdwojona niedzisiejszość, trudno o przedmiot badań bardziej a k t u a l n y.POLITYCZNE STRATEGIE ZAWŁASZCZANIA ZMARŁYCH

Oficjalna „polityka martwych ciał” pierwszych lat po II wojnie światowej opierała się na trzech głównych strategiach zawłaszczania zmarłych. K u l t p r a w o m y ś l n y c h b o h a t e r ó w tworzył miejsca i rytuały pamięci o tych, którzy właściwie wpisywali się w topos Pochodu (na przykład żołnierze AL); k u l t n i e w i n n y c h o f i a r (na przykład ludności cywilnej poległej podczas powstania) rozszerzał praktyki pamięci na „neutralnych” świadków i uczestników wydarzeń; podejmowano wreszcie p r ó b y z a w ł a s z c z e n i a w s z y s t k i c h z m a r ł y c h, w ramach których w logikę Pochodu próbowano wpisać także śmierć niektórych żołnierzy AK. Wszystkie te strategie prowadziły do silnej ideologizacji pochówków, towarzyszących im rytuałów (przemówień, oprawy) i miejsc pamięci. Powstawało w ten sposób ideologiczne tło, od którego starali się odciąć ci, którzy próbowali budować antysystemową pamięć o powstaniu warszawskim.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: