Poza wszelkimi kategoriami - ebook
Poza wszelkimi kategoriami - ebook
„Włoski na klacie tworzą trójkąt, który przechodzi w cienki pasek mijający pępek i znikający w spodniach. Powoli ściąga mi bluzkę. Podnoszę ręce do góry. Zanim całkiem się jej pozbędzie, zatrzymuje się na chwilę, pochyla do przodu i całuje mnie po sutkach. Wszystko we mnie świergocze. Czuję, jak robię się wilgotna”.
Przez trzy szczęśliwe miesiące w roku mieszkam na Majorce. Przynajmniej raz w tygodniu chodzę do małej kawiarni w wiosce, w której roi się od rowerzystów. Kocham ich gibkie, mocne i smukłe ciała. Na miejscu zawsze staram się przekonać któregoś z rowerzystów, żeby poszedł ze mną do domu i jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam. Tego wieczoru miało być podobnie.
To erotyczne opowiadanie pochodzi ze zbioru opowiadań „Czysta przyjemność”.
Veronica Must to pseudonim duńskiego pisarza Hansa-Henrika Eknera (ur. 1949). Z wykształcenia Ekner jest magistrem filologii duńskiej i geografii. Zadebiutował w 2008 roku zbiorem opowiadań „Av ren lust” (Czysta przyjemność). Ponadto Ekner ma za sobą długą karierę wykładowcy.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-26-20990-7 |
Rozmiar pliku: | 178 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Majorka jest całkiem fajną wyspą, ja z kolei jestem osobą poza wszelkimi kategoriami. Należę do tej samy grupy ludzi, co zwyczajni Duńczycy z ikeowskimi marzeniami o tym, by nigdy się nie wyróżniać. Mam czarnego boba, który nie blaknie i mimo, że moje oczy są zielone, nie jestem zielona. Na imię mi Wicky.
Po sumiennym dbaniu o zadowolenie bliźnich, podążam teraz za własnymi pragnieniami i bardzo mi się to podoba. Nie potrzebuję stałego związku, ale lubię kochać się ze stabilnymi mężczyznami o stabilnym ciele.
Przez trzy miesiące w roku mieszkam na Majorce. Mam tam małe mieszkanie z widokiem na Morze Śródziemne. Uwielbiam moją nadmorską wioskę Banyalbufar. Znajduje się tam niewielka kawiarnia, w której codziennie roi się od rowerzystów. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w sezonie na drogach jest nawet sto tysięcy kolarzówek. To chyba prawda, bo w porze obiadowej wzdłuż barierki przy drodze i po obydwóch stronach mojej ulubionej kawiarni, ciągną się kilkuset metrowe rzędy rowerów. Kawiarnia należy do tych nieco droższych, ale jedzenie i wypieki są najwyższej klasy, mają też dużą, skąpaną w słońcu werandę wychodzącą na morze. Co najmniej raz w tygodniu chodzę tam, żeby odnaleźć własnego rowerzystę. Nie wiem, czy w moim wyglądzie jest coś szczególnego, ale mężczyźni nie mogą oderwać ode mnie wzroku, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek poszła tam na marne. Właściciel kawiarni i jego żona myślą pewnie swoje, ale mam to naprawdę gdzieś, poza tym, zawsze się do mnie miło uśmiechają.