Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przetrwać próbę czasu - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Przetrwać próbę czasu - ebook

Przepełniona emocjami powieść obyczajowa. Motywem przewodnim pozostaje uczucie wystawione na próbę czasu. Szaleńczą namiętność wielokrotnie przeniknie smutek.

Antonina jest piękną i niezależną panią architekt. Los nie był dla niej łaskawy. W wieku 19 lat została uwiedziona przez dużo starszego mężczyznę i pomimo sprzeciwu rodziców wyszła za niego za mąż. Ta historia nie mogła skończyć się szczęśliwie, ponieważ zaborczy mąż stopniowo ograniczał jej wolność. Zdecydowała się od niego odejść, gdy kazał jej usunąć ciążę.

Z pomocą przyjaciółek Antonina odzyska równowagę. Postanowi czerpać z życia garściami i spróbować znaleźć mężczyznę, z którym uda jej się założyć szczęśliwą rodzinę. Na jej drodze stanie wielu niewłaściwych mężczyzn, ale w końcu pojawi się przystojny Borys. Czyżby to ten jedyny?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8119-564-5
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Ninę obudził okropny ból głowy. Spojrzała na zegarek, docho­dziła dziewiąta. Powoli wstała z łóżka. Podeszła do okna i od­słoniła zasłony. Promienie czerwcowego słońca wpadające do sypialni zupełnie ją oślepiły. Łokciami oparła się o parapet i ob­serwowała mężczyznę ciągnącego na smyczy swojego pupila. Starał się jak najszybciej opuścić podwórko, na którym obowią­zywał całkowity zakaz wyprowadzania czworonogów. Odeszła od okna i usiadła na łóżku. Czuła, że za chwilę pęknie jej głowa. Brakowało jej powietrza. Widocznie wydarzenia wczorajszego wieczoru dawały o sobie znać. Wypiła sporo wina, ale to nie ono wpłynęło na jej samopoczucie. Ponownie podeszła do okna i za­częła głęboko oddychać.

Teraz miała ochotę wskoczyć pod strumień zimnej wody. Włą­czyła ekspres i pomaszerowała do łazienki. Spojrzała w lustro.

– Przesadziłam, kiepsko to wygląda – wykrzyknęła do swo­jego odbicia.

Po porannej toalecie wrzuciła na siebie bluzkę i krótkie spo­denki, sięgnęła po kubek z kawą, usiadła wygodnie w fotelu i wróciła do wczorajszych wydarzeń.

Trzydzieste urodziny postanowiła spędzić w babskim gronie. Nie spodziewała się, że ktoś postara się o zmianę jej planów. Dwa tygodnie wcześniej wybrała małą przytulną knajpkę. Była tam na lunchu z kolegą ze studiów i zauroczona stylowym ory­ginalnym wnętrzem, zarezerwowała sześcioosobowy stolik. Poza wystrojem, który zrobił na niej wrażenie, zadecydował zapach i smak serwowanych potraw. Nie miała wątpliwości, że to miejsce jest odpowiednie na imprezę wyłącznie w damskim towarzystwie. Kiedyś obiecała sobie, że jak urządzi mieszkanie, to pozwoli sobie na odrobinę szaleństwa, ale w końcu wycofała się z tego pomysłu.

Miała nadzieję, że dziewczyny będą zadowolone z jej wyboru. Oprócz przyjaciółek zaprosiła dwie koleżanki ze studiów. Jak znudzi im się kolacja przy akompaniamencie fortepianu, to mogą zmienić lokal i pozwolić sobie na małe szaleństwo na dyskotece. Była pewna, że to dobry sposób na uczczenie pierwszych uro­dzin, jako wolna kobieta. Trzydziestka minęła jak jedna chwila. Najlepszy okres życia straciła, tkwiąc u boku nieodpowiedniego mężczyzny. Najwyższy czas wyzerować dotychczasowe przykre wspomnienia. Wypiła kawę i wyszła na taras. Był ciepły po­ranek, spojrzała na termometr – dwadzieścia stopni w cieniu. Stała oparta o ścianę i delektowała się świeżym powietrzem. Dopiero teraz poczuła się głodna. Wróciła do kuchni, otworzyła lodówkę, ale na nic nie miała ochoty. Włożyła kromkę chleba do opiekacza, posmarowała ją masłem, nalała do szklanki wodę i ponownie pomaszerowała na taras. Usiadła wygodnie na leżaku. Choć próbowała odgonić wspomnienia, to i tak ciągle wracała do wczorajszych wydarzeń.

* * *

Tego dnia postanowiła urwać się wcześniej z pracy i uwijała się jak w ukropie, by móc o przyzwoitej porze wrócić do domu i spokojnie przygotować się na spotkanie.

Nikt nie wyrywał się z życzeniami. To upewniło ją, że pracow­nicy firmy nie wiedzą o jej urodzinach. Dochodziła piętnasta, kiedy zwróciła się do kolegi:

– Tom, wychodzę na lunch, już nie wrócę, do widzenia.

– Do zobaczenia – odezwał się Tom.

– Ja już nie wracam – powtórzyła zdecydowanym głosem.

– Zrozumiałem – odpowiedział z uśmiechem.

Opuściła firmę i zaczęła zastanawiać się, czy dobrze zrobiła, nie zapraszając nikogo z pracy. Miała wobec nich zobowiązania, pomogli jej przy remoncie mieszkania. Zaczęła wyrzucać sobie, że źle postąpiła. Wsiadła do samochodu – niech to diabli, już za późno na rozmyślania. Mimo początku weekendu, wyjątkowo nie było korków i dzięki temu szybko dotarła do domu. Była głodna, dlatego pierwsze co zrobiła, to zjadła przywiezione od babci pierogi i wypiła herbatę. W pracy była zajęta i nie miała wolnej chwili na posiłek. Na moment usiadła przy komputerze, sprawdziła pocztę, a następnie wskoczyła pod prysznic. Miała dużo czasu i mogła spokojnie przygotować się do wieczornego spotkania. Zaczęła od fryzury, powoli upinała włosy, a następnie zajęła się makijażem. Spojrzała na sukienkę, kupiła ją specjal­nie na tę okazję. Teraz zastanawiała się, po jaką cholerę wydała tyle pieniędzy. Wieczór w babskim towarzystwie nie wymaga takiej oprawy. Miała ochotę wskoczyć w dżinsy i jakiś T­shirt. Otworzyła szafę i zaczęła przeglądać jej zawartość. W końcu założyła sukienkę i gotowa do wyjścia czekała na SMS od radio taxi, informującego o numerze bocznym wcześniej zamówionej taksówki.

Gdy usłyszała sygnał komórki, nie sprawdziła wiadomości, tylko natychmiast opuściła mieszkanie. Ciekawski taksówkarz co rusz spoglądał w lusterko i w końcu ośmielił się wyrazić swoją opinię.

– Mężczyzna, który na panią czeka, zemdleje na pani widok. Przypuszczam, że to coś więcej niż zwykłe spotkanie.

Nina nie odezwała się. Uśmiechnęła się i pomyślała, że pozwoli facetowi snuć domysły. Odznaczała się wrodzonym wdziękiem; szczupła sylwetka, zgrabne nogi, talia osy, ciemnoblond wło­sy, czarne duże oczy, lekko zadarty nosek i czarujący uśmiech. Przykuwała uwagę niejednego mężczyzny. Uroda bezsprzecz­nie przyciąga, czego dowodem jest zainteresowanie całkiem przystojnego kierowcy taksówki. Ale czy pomaga w osiągnięciu szczęścia? Właściwie czym ono jest? Zamyśliła się i nie słuchała, o czym mówi mężczyzna.

– Jesteśmy na miejscu, gdzie mam się zatrzymać? – zapytał.

– Słucham? – powiedziała zamyślona.

Taksówkarz spojrzał w lusterko i powtórzył pytanie.

– Proszę skręcić w tę uliczkę.

Nie chciała wysiadać z samochodu przed restauracją. Kie­rowca zatrzymał się kilkanaście metrów od lokalu. Nie musiała się spieszyć, ponieważ do planowanego spotkania pozostało przeszło piętnaście minut. Kiedy dotarła na miejsce, drzwi wejściowe były zamknięte. Teraz dostrzegła dużą kartkę z in­formacją:

DZIŚ LOKAL NIECZYNNY!!!

Znieruchomiała. „Co się dzieje?” – pomyślała. Zaskoczona wyjęła z torebki telefon. Zaczęła się zastanawiać, czy na pewno podczas rezerwacji podała właściwą datę. Odnalazła wiadomość potwierdzającą. „Wszystko się zgadza”. Po bezskutecznych pró­bach skontaktowania się z właścicielem lokalu, zaczęła wydzwa­niać do koleżanek. Żadna z nich nie odbierała. „Co u diabła?” Stoję tu jak kretynka wystrojona jak stróż w Boże Ciało – po­wtarzała zdenerwowana.

Chodziła w tę i z powrotem, wypatrując koleżanek, mamrotała coś pod nosem. Kiedy stała wpatrzona w ekran komórki, usły­szała męski głos. Odwróciła się. Na widok młodego człowieka stojącego w otwartych drzwiach lokalu odetchnęła z ulgą.

– Co się stało? – zapytała.

– Zapraszam panią, mieliśmy chwilowy zastój z powodu braku prądu – tłumaczył mężczyzna. – Mam nadzieję, że duża ilość świec nie będzie przeszkodą.

Uśmiechnęła się i weszła do lokalu. Trudno jej było się od­naleźć, z jasnej o tej porze ulicy wkroczyła w półmrok. Zanie­pokoiło ją, że nie ma żadnej z dziewczyn, być może ulotniły się po przeczytaniu tej umieszczonej na drzwiach wejściowych informacji. Albo, co gorsze podała im zły adres. Zamyślona skupiła uwagę na wystroju lokalu. Ktoś dobrze urządził wnę­trze. Ciekawe ustawienie stolików oddzielonych od siebie nie­wysokimi półkami wypełnionymi prasą, książkami. Pluszowe bordowe sofy i fotele pozwalały na odpoczynek w kameralnych zakątkach. Widać, że właściciel zadbał o komfortowy i przytul­ny wystrój restauracji.

I, co najważniejsze, goście mogli delektować się wykwintny­mi posiłkami oferowanymi przez szefa kuchni. W głębi lokalu po lewej stronie na niewielkim podwyższeniu stał fortepian. Z prawej kominek, wyglądem zbliżony do tych, które spotka się w starych zamczyskach. Obok duży, masywny kredens w stylu Ludwika XIV. Na ścianach obrazy, głównie pejzaże, martwa natura i konie w galopie. Na szczególną uwagę zasłu­giwał jeden z nich, to widok klaczy galopującej wzdłuż płytkiej rzeki. Zachwycający widok, kiedy woda rozpryskująca się spod końskich kopyt tworzy niepowtarzalną fontannę utrwaloną przez artystę. Brakowało tu podkładu muzycznego imitujące­go dźwięk spadających kropli wody. Zauroczona tym dziełem sztuki, stała nieruchomo, wpatrując się w obraz. Odwróciła głowę i dopiero teraz zauważyła stół przygotowany na przyję­cie większej liczby gości. Pomyślała, że widocznie jeszcze ktoś inny zarezerwował ten lokal. Stojący stary zegar zaczął wybijać godzinę. Raz, dwa, trzy… osiem. Nagle rozbłysły światła i jak spod ziemi wyskoczyła hałaśliwa zgraja z okrzykiem: „niespo­dzianka!”. Zaskoczona bohaterka wieczoru znieruchomiała. Skąd oni się tu wzięli? Lokal już nie świecił pustką. Wśród go­ści, oprócz zaproszonych przez nią koleżanek, znaleźli się też pracownicy firmy.

Tom spojrzał na wzruszoną Ninę.

– Jak mogłaś pomyśleć, że pozwolimy ci świętować bez nas?

Mówiłem: do zobaczenia.

– Ale niespodzianka, nie wiem, co powiedzieć – odezwała się drżącym głosem.

– To lepiej nic nie mów, tylko słuchaj, co my, mamy ci do po­wiedzenia – zwróciła się do niej Daria. – W imieniu wszystkich uczestników imprezy życzę ci szczęścia, zdrowia, pieniędzy, udanego seksu itd… Chciałam dodać, że twój kolega Tom uparł się, że złoży ci życzenia osobiście.

Tom podszedł do jubilatki.

– Gotowa do odebrania całusów? – zapytał. Stanął przed nią z bukietem aksamitnych róż. – Wszystkiego, co najlepsze i naj­piękniejsze, i wielkiej miłości…

Składając życzenia, mocno ją przytulił. Gdy byli tak blisko, Nina poczuła lekki dreszczyk. Jakie to miłe być w objęciach przystojnego, pachnącego mężczyzny.

„Ale jestem głupia, to tylko kolega z pracy. Mam kiepski dzień i dlatego tak to przeżywam” – pomyślała. Jeszcze nie wiedziała, że pomysłodawcą zorganizowania takiej imprezy był Tom przy udziale jej przyjaciółki Darii. To ona nie mogła przeżyć, że wolna kobieta będzie bawić się w babskim towarzystwie. Pomyślała o wszystkim: szwedzki stół, napoje, alkohol, tort urodzinowy i dodatkowa atrakcja – niespodzianka.

Po części oficjalnej rozległy się brawa. Nina ze wzruszeniem podziękowała za życzenia i nie pozostawało jej nic więcej, jak tylko zaprosić gości do wspólnej zabawy.

Wydawało się, że spotkanie osób, które wcześniej się nie znały, nie będzie należało do zbyt zabawnych. Ale wystarczyło nieco alkoholu i dobrego humoru, żeby kilkunastoosobowa grupa za­częła nadawać na tych samych falach. Rewelacyjnym pomysłem było karaoke i wybór „najlepszego beztalencia”. Dobrze, że wśród gości nie było sztywniaków nieznających się na żartach. Po sce­nicznych popisach uczestników, tych, co podobno odznaczali się wrodzonym talentem, zaczęła się zabawa przy dyskotekowych utworach sprzyjających tanecznemu szaleństwu. Nina była pod wrażeniem. Kiedy do tańca porwał ją jeden z kolegów z pracy, próbowała uwolnić się z jego objęć.

– Marek, nie zrozum mnie źle, chciałbym, żeby wszyscy bawili się razem.

Po jednym utworze udało się jej zachęcić kolegę do wspólnej zabawy. Zwróciła uwagę na Toma. Siedział bez ruchu i cały czas gapił się na nią. Pomyślała, że być może wypił ciut za dużo i wodzi wzrokiem jak byk za płachtą, a w tym przypadku za jej czerwoną sukienką. Nina usiadła na krześle i skupiła uwagę na przystojniaku przy barze. Trudno było go nie zauważyć. Skąd on się tu znalazł? Dziwne, że jeszcze dziewczyny go nie obstąpiły. Ponownie spojrzała na Toma. Wstała i podeszła do niego.

– Wszystko w porządku? – zapytała.

– Jest rewelacyjne, ale muszę przystopować, najwyraźniej za dużo wypiłem.

Nina usiadła obok niego. Tom pocałował ją w rękę, objął ra­mieniem.

– Nina, powalasz wyglądem – powiedział spoglądając na nią pożądliwie.

– Nie przesadzaj – odpowiedziała zalotnie, wyzwoliła się z jego objęcia i ruszyła w kierunku rozbawionych gości.

Tom nie odpuszczał i cały czas podążał wzrokiem za nią. W każdym jej ruchu widział boginię, teraz zrobiłby wszystko, żeby choć przez chwilę być tylko z nią. Z drugiej strony był świa­domy, że nie może się do niej zbliżać, przecież nie jest wolny, ma żonę i córkę. W dodatku Nina to jego szefowa.

Nina zaniepokojona zachowaniem kolegi ponownie podeszła do niego.

– Tom, co z tobą? Jesteś jakiś dziwny, coś nie tak? – zapytała. Rozmowę przerwała Daria.

– Zaczynamy – powiedziała do Toma.

On zerwał się z miejsca i podszedł do chłopaków.

– Nina, mogę cię prosić na słówko? – zwróciła się do niej Da­ria. – Usiądź na tym fotelu.

Nina podejrzliwie spojrzała na przyjaciółki. Przeczuwała, że coś kombinują, ale nigdy by nie wpadła na to, co one wymyśliły.

– Daria, możesz mi wyjaśnić, o co chodzi?

– Siadaj i nie marudź – powiedziała stanowczo Daria. Pozostałe dziewczyny wymieniły spojrzenia.

– Ciekawa jestem, co wam strzeliło do głowy? – zapytała za­skoczona jubilatka.

Przeczucie jej nie myliło. Nagle na swych gołych plecach po­czuła delikatny dotyk. Spojrzała przez ramię. Mężczyzna siedzący przy barze, na którego wcześniej zwróciła uwagę, teraz stał tuż za nią. Nim się spostrzegła, obrócił ją z krzesłem i uklęknął, jak zakochany kawaler proszący swą wybrankę o rękę. Speszona, zamarła w bezruchu. Po chwili zaczęła nerwowo rozglądać się po lokalu, szukała wzrokiem chłopaków. Na szczęście panowie na polecenie Darii zniknęli w tajemniczych okolicznościach. Nina spojrzała na mężczyznę, niby taka odważna, a z wrażenia nie potrafiła wydusić ani słowa. Do jej uszu docierały dźwięki muzyki. Była tak zakręcona, że nie rozpoznała słynnego Je t’aime.

– Ale mnie wrobiłyście! – huknęła do przyjaciółek. – Odwdzię­czę się każdej z was – pogroziła.

Przystojniak powoli zdjął marynarkę, cisnął nią za siebie. Ze­wnętrzną częścią dłoni pogładził ją po policzku i w jednej chwili zrzucił z siebie ubranie. Nie mogła pojąć, jak on to zrobił. Stanął przed nią wspaniały mężczyzna, doskonały, posąg, wybraniec bogów. Z sali dobiegały piski i okrzyki radości rozbawionych dziewczyn. Ten wysoki o rewelacyjnych rysach twarzy, nieska­zitelnej budowie, powalającym spojrzeniu i oliwkowej gładkiej skórze mężczyzna podniósł ją z krzesła, przytulił do swego rozgrzanego ciała. Była tak skrępowana, że z pewnej siebie kobiety stała się zawstydzoną dziewczynką. Chciała zobaczyć, co ten ideał ma na sobie, ale krępowała się spojrzeć na niego. On nie wypuszczał jej ze swych objęć. Kiedy zaczął wodzić jej dłońmi po swoich pośladkach, czuła pod palcami gładkość jego skóry. Nic do niej nie docierało, tylko pojedyncze słowa i pisk podnieconych i rozbawionych dziewczyn, które podgrzewały atmosferę, zachęcając ją do wspólnej zabawy.

– Rusz się, Nina! – wrzeszczały.

W tej chwili superman unieruchomił ją, przyciskając do oparcia dużego fotela, włożył swoje kolano między jej uda. Rozgrzało ją to do czerwoności. Czuła, że kolor jej twarzy zlał się z kolorem kreacji. Kompletnie zakręcona nie umiała się odnaleźć. Zaschło jej w gardle, krew pulsowała w skroniach. Teraz czuła, jak bardzo brak jej partnera. Nie starszego, ale zdrowego, seksownego ró­wieśnika. Zamiast cieszyć się chwilą, ubolewała nad mijającym czasem. To, co teraz odczuwa, to tylko krótka przyjemna chwila, która zaraz się skończy i pozostanie tylko żal straconych lat.

Z trudem powstrzymywała łzy. „Co ja robię?” – pomyślała. Ciesz się kobieto tu i teraz, a nie wracaj do przeszłości, życie dopiero się zaczyna – mruczała pod nosem.

Młody mężczyzna ucałował wewnętrzną część jej dłoni, moc­no ją przytulił. Poruszał się z nią w rytm dobiegającej muzyki. Nie broniła się, wtuliła się w jego ramiona. Teraz pragnęła tylko jednego: przeżyć cudowne chwile z kimś takim jak on. Musnął ją delikatnie w szyję, to jeszcze bardziej ją podnieciło, zamknęła oczy i powtarzała sobie: „Chwilo, trwaj”. Delikatnie gładził jej gołe plecy, powoli uniósł i ucałował jej rękę i wyszeptał:

– Dziękuję.

Delikatnie pocałował ją w ucho.

Następnie posadził na obrotowym krześle. Uklęknął, spojrzał w jej rozmarzone, czarne oczy i męskim niskim głosem rzekł:

– Nina, życzę ci cudownego życia wypełnionego rozkoszą. Ujął w dłonie jej twarz i delikatnie pocałował w usta. Wręczył jej czerwoną różę, dodając:

– Bądź szczęśliwa.

Obrócił krzesło, na którym siedziała, i zniknął. Rozbawione dziewczyny nie przestawały szaleć, piały z zachwytu. Ich wrzaski dopiero teraz docierały do niej.

– Wracaj tu, my też chcemy! – krzyczały rozbawione.

Nina milczała, jej oczy wypełniły się łzami. Dłuższą chwilę czuła się jak w amoku, jak w innej czasoprzestrzeni. Nie mogła dojść do siebie, serce waliło jej jak młot, jednym haustem opróż­niła szklankę z wodą.

– Głupia babo, my stawałyśmy na głowie, żeby znaleźć odpo­wiedniego faceta, a ty płaczesz. Nie podobało ci się? – zapytała Daria.

Nina zebrała się w sobie i spojrzała na przyjaciółki.

– Nie umiem wyrazić tego, jak bardzo mi się podobało, tylko żal, że tak krótko.

Dziewczyny parsknęły śmiechem.

– Czy ten towar można zamówić? Właściwie to, co on miał na sobie? – zapytała tym razem z uśmiechem.

– Jak to, co nie widziałaś? Tylko pasek w dupie – odpowiedziała poważnym głosem Daria.

– Co ty wygadujesz? – poprawiła ją Majka. – Facet był bez niczego.

– Wygadujecie głupoty, on miał tylko muszkę – odezwała się do tej pory milcząca Ewa.

– Przestańcie, wariatki. Nie miał nic na sobie, tylko jego penis był ubrany w stringi – rzuciła któraś z uczestniczek imprezy. Śmiały się jak zwariowane.

– Gdzie chłopaki? – zapytała nieśmiało Nina.

– Zamknięci w klopie, ciekawe co tam robią? Może popiszą się i zrobią nam striptiz – wrzasnęła jedna z dziewczyn.

Ewa ruszyła niespiesznie w kierunku toalety.

– Zapraszamy – zaszczebiotała zalotnie do skupionych przy drzwiach facetów.

– Witamy męską część towarzystwa. Rozbierać się! – krzyczały rozbawione uczestniczki niezwykłego pokazu.

– Co on z wami robił, że tak szalejecie?

– Lepiej nie pytaj, Tom – rzuciła Majka.

Dopiero teraz zaczęła się zabawa, tańce i popisy. Szpagatu w wykonaniu Darii nikt nie zapomni. Z tej pozycji trudno było ją postawić do pionu. Nie wspominając o nieudanych pompkach, które doprowadziły do nadwyrężenia ręki przez Leszka, współ­pracownika Niny. Tuż przed dwudziestą drugą, Tom podszedł do kelnera. Wcześniej uzgodnili, że do tej godziny lokal będzie wyłącznie do ich dyspozycji. Ponieważ atrakcje mieli już za sobą, postanowili, że usiądą przy jednym stole i dokończą świętowanie urodzin koleżanki. Najzabawniejsze było to, że nikt nie pamiętał o torcie. Dopiero teraz Ewa weszła z urodzinowym ciastem, na którym trzy zapalone świeczki czekały na zdmuchnięcie. Im­preza dobiegła końca, rozbawieni goście powoli opuszczali lokal. Jubilatka czuła się lekko zamroczona, niekoniecznie nadmiarem wypitego wina. Była rozpromieniona, szumiało jej w głowie, ale dzielnie trzymała się na nogach. Tom trwał przy niej do końca imprezy, nie odstępował jej ani na krok i towarzyszył przy poże­gnaniu gości. Kiedy ostatnia osoba opuściła lokal, Nina poczuła zmęczenie i marzyła o jak najszybszym dotarciu do domu.

– Odwiozę cię, oczywiście taksówką – zaproponował Tom.

– Dobrze, wyrzucisz mnie po drodze – odpowiedziała z uśmie­chem.

– Jakbym śmiał… Odprowadzę cię pod same drzwi.

W taksówce kręciło się jej w głowie.

– Tom, dziękuję, że jesteś ze mną. – Pogłaskała go po ręce. – Jak dobrze mieć takiego wspaniałego kolegę.

Zachęcony zachowaniem koleżanki objął ją ramieniem i lekko musnął jej policzek. Siedzieli blisko siebie i obydwoje milczeli.

– Jesteśmy na miejscu – poinformował kierowca.

Nina wyskoczyła z samochodu, bo nie chciała, żeby Tom to­warzyszył jej w drodze do domu. Upierała się, że dotrze sama.

– Mam do pokonania tylko podwórko, dam radę – powtarzała. – Nie ma mowy, miałbym wyrzuty sumienia, że tak cię zo­stawiłem.

Szli powoli, trzymając się za ręce. Czuła mocny uścisk jego sil­nej męskiej dłoni. Gdy się potknęła, objął ją ramieniem. Zrobiło się jej gorąco, chciała jak najszybciej dotrzeć na miejsce. W ręku trzymała wcześniej przygotowane klucze. Chciała pożegnać kolegę, ale on upierał się, że jej nie zostawi. Wsiedli do windy, Nina spojrzała w lustro, Tom stał za nią. Miała ochotę odwrócić się i paść w jego ramiona. On czuł podobnie. Splótł dłonie, żeby przypadkiem nie zrobić nic, czego obydwoje mogliby żałować.

Kiedy winda zatrzymała się, Nina zwróciła się do kolegi.

– To moje piętro, Tom, dziękuję.

– To ja dziękuję.

W jednej chwili zbliżyli się do siebie, ich usta połączył na­miętny pocałunek. Początkowo Nina próbowała go odepchnąć, jednak pożądanie było silniejsze. Nagle odwróciła się i bez sło­wa wybiegła z windy. Wpadła do mieszkania, zamknęła za sobą drzwi. Stała bez ruchu oparta o ścianę.

„To nie powinno się wydarzyć, zupełnie oszalałam” – powta­rzała.

Dłuższy czas nie mogła dojść do siebie. Zrzuciła ubranie i pobiegła pod prysznic. Stała pod strumieniem prawie zimnej wody, próbując ochłodzić rozgrzane ciało. Rozpalona do granic nieprzyzwoitości, nie była w stanie przestać marzyć o łóżko­wych rozkoszach.Rozdział 2

Wspomnienia z wczorajszego dnia sprawiały, że ból głowy stawał się coraz silniejszy. Patrzyła na swoje odbicie w lustrze.

„Przesadziłam, kiepsko to wygląda. Jak spojrzę Tomowi w oczy?”.

Wyszła z łazienki, połknęła dwie tabletki i kręciła się, prze­mierzając mieszkanie od ściany do ściany.

„Dobrze, że przede mną weekend. Najgorszy będzie ponie­działek, a od wtorku Tom będzie na urlopie”.

Godzinę później zadzwoniła Daria.

– Jak dotarłaś do domu? Mam nadzieję, że ten twój z pracy sobie poszedł. Nawiasem mówiąc, facet jest całkiem niezły. Za­proś go kiedyś na imprezę, to może któraś z nas się nim pocieszy. Oczywiście, jeśli ty nie będziesz nim zainteresowana.

– Daj spokój, Daria. On ma rodzinę. Wpadnij do mnie, to po­gadamy. Mam nadzieję, że minie mi ból głowy.

Po rozmowie ogarnęła mieszkanie, usiadła w fotelu i zaczęła przeglądać zdjęcia z imprezy. Cały czas wracała myślami do po­całunku z Tomem. Wydawało się, że po wcześniejszych przeży­ciach kierowała się rozsądkiem, a tu taka wpadka. Nie mogła pojąć, dlaczego zrobiła coś tak głupiego.

„Jak mogłam aż tak się zatracić, zupełnie mi odbiło. Przez alkohol i przystojnego striptizera rozum mi odebrało. Z drugiej strony, to było coś wspaniałego, od dawna nie czułam takiego pożądania”.

Nie mogła przestać myśleć o tej niezręcznej sytuacji. Zaczę­ła wspominać, jak trzy lata wcześniej Tom zatrudnił się w fir­mie. To był strzał w dziesiątkę. Na płaszczyźnie zawodowej rozumieją się doskonale. Nina nie wyobraża sobie współpracy z innym partnerem. Tworzą zgrany, niepowtarzalny zespół. Od czasu do czasu wychodzą razem na lunch. Podczas posiłku Tom najczęściej opowiadał o swojej córce Klaudii. Natomiast o mał­żonce wspomniał tylko raz. Wygląda na to, że jego związek wisi na włosku. Jakby tego było mało, ich małolata spędza sen z oczu rodzicom – prawdopodobnie w grę wchodzi nieodpowiednie to­warzystwo. Wyraźnie widać, że młoda daje im popalić, szybko wkroczyła w dorosłe życie.

Dochodziła druga, gdy odgłos domofonu przestraszył zamy­śloną Ninę.

– Proszę otworzyć, przystojny dostawca pizzy poleca swoje usługi – produkowała się Majka.

W drzwiach stanęły jej niezawodne przyjaciółki: Ewa, Majka i Daria, z pudłami jeszcze ciepłej pizzy.

Nina ucieszyła się na widok koleżanek. Spodziewała się tylko Darii, a tu niespodzianka.

– Dobrze się składa, omówimy wczorajsze szaleństwo – zwró­ciła się do dziewczyn.

Samo słowo „impreza” wywołało u nich lawinę śmiechu. Nina spojrzała podejrzliwie na dziewczyny.

– Ciekawa jestem, która z was maczała w tym palce? Nie ukry­wam, że takiego szaleństwa w życiu się nie spodziewałam. Jesz­cze do tego zostałam odsunięta od uregulowania rachunku za tort i wino, głupio się z tym czuję. Przez was mam mętlik w głowie.

Z kim mam się rozliczyć?

– Jak masz problem, to pytaj Darię, to ona za tym stoi – rzuciła Ewa.

– Daria, kawa na ławę – strasznie mnie to męczy.

– Pamiętasz, Nina, jak odwiedziłam cię w pracy? Gdy wycho­dziłam, Tom mnie zaczepił i wspólnie wszystko zaplanowaliśmy.

A właściwie to ja podrzuciłam mu ten pomysł. Oczywiście nie dotyczyło to striptizera, to był prezent od nas. Przyznasz, że rewelacyjny. Towar był pierwsza klasa.

– Nie ukrywam, czułam się jak w siódmym niebie – powiedziała rozmarzonym głosem Nina. – Ale…

– Żadnego ale – mruknęła Ewa i dodała: – Zmieniamy temat. Szybko kończymy pizzę i na leżaki, szkoda dnia na marudze­nie – dodała.

Rozsiadły się na balkonie i wystawiły twarze do słońca. Przez jakiś czas milczały. Nierozłączne od prawie dwudziestu lat. Majka w stałym związku, Ewa wdowa, Daria panienka i Nina – od około dwóch lat rozwiedziona. Wyczerpane wszystkie dopuszczalne możliwości. Wiele je różniło, ale w każdej chwili były gotowe na wzajemną pomoc.

Majka – szczupła, wysoka, krótkie czarne włosy i blada cera. Trochę roztrzepana, zwariowana, ale z poczuciem humoru. Cza­sami, jak twierdzą dziewczyny, ma muchy w nosie, właściwie nie wiadomo z jakiego powodu. Obecnie pracuje w biurze nie­ruchomości. Ona jedyna tkwi w dziwnym związku małżeńskim. Częściowo zwolniona z opieki nad siedmioletnią córką, przez zaangażowanych w to zajęcie jej rodziców. Dzięki temu mogła swobodnie dysponować czasem. Zawsze otwarta na spotkania i nieszkodliwe plotki. Pogodziła się z faktem bycia żoną, do­brze wie, że nie podskoczy. Z nią też ciężko wytrzymać, chyba że są to przyjaciółki, które zniosą wszystko. Pięć lat wcześniej wydawało się, że jej związek nie przetrwa kryzysu. Jak się póź­niej okazało, to obydwoje wplątali się w romantyczną przygodą. Było to podczas urlopu, który spędzali na Wyspach Kanaryjskich. Razem ze znajomymi świętowali rocznicę ślubu. Majka nie ujawniła szczegółów tej dziwnej historii. Wygląda na to, że była to zamiana partnerów.

Ewa – średniego wzrostu, krótkie ciemnoblond włosy. Wdowa po panu doktorze, matka ośmioletnich bliźniaków. Ciągle szu­kająca nowego partnera, przez ostatni rok była w związku, ale nie wyszło. Teraz często spotyka się z przyjaciółkami i opowia­da o nowych internetowych znajomościach. Zapewnia, że nie chce układać sobie życia. Sama sobie zaprzecza. Ciągle grzebie w Internecie i umawia się, co rusz z innym facetem. Ostatnio zmieniła pracę. Jest szefową działu kredytów w banku, dobrze zarabia – łakomy kąsek dla mężczyzn, tylko jakoś się do niej nie garną. Żaden jej partner nie był w stanie zaakceptować jej rozwydrzonych dzieci. Po długich poszukiwaniach udało jej się znaleźć opiekunkę, która potrafi dotrzeć do bliźniaków.

Daria – piegowaty rudzielec, szalona, panienka od urodze­nia. Może pochwalić się dobrze prosperującym biurem ra­chunkowym i ładnie urządzonym mieszkaniem. Nie ukrywa, że ma wielką ochotę na zamążpójście. Tylko odpowiedniego kandydata brak.

– Dziewczyny, zrobię kawę i pogadamy.

Natychmiast podniosły głowy.

– Mów szybko, kawa poczeka – wyrwała się Ewa.

– Muszę się do czegoś przyznać – zwróciła się do nich Nina.

Spojrzały na nią, oczekując sensacyjnych wiadomości.

– Po imprezie Tom, w dbałości o moje bezpieczeństwo, upierał się, że odprowadzi mnie pod drzwi.

– I co, został u ciebie? – zapytała zniecierpliwiona Maja.

– Oszalałaś? Daj mi powiedzieć. Pocałował mnie w windzie.

Najgorsze jest to, że ja też tego chciałam i nie broniłam się. Żeby nie posunąć się za daleko, szybko uciekłam.

– I to wszystko? – zapytały zdziwione.

– Przestańcie żartować, źle się z tym czuję, zupełnie się po­gubiłam. Jak spojrzę mu w oczy?

– Ale masz problem – ciągnęła Majka. – Mogłaś zostać w win­dzie, ja bym nie uciekała. Plus dla niego, facet ma jaja. Nic dziw­nego, że tak zareagował, rewelacyjnie wyglądałaś. Gołe plecy, seksowny rozporek prawie do pasa i jeszcze do tego ta czerwień, działająca na facetów jak płachta na byka.

– Kompletne wariatki! Weźcie pod uwagę, że ja jestem jego szefową i tylko stosunki służbowe są do przyjęcia. A do tego on ma rodzinę.

Zamyślona Daria zerwała się z leżaka, spojrzała na Ninę.

– Ale jaja, zazdroszczę ci. Szkoda. Gdyby to mnie się przy­trafiło…

– Jeden pocałunek, wielka mi rzecz – ciągnęła dalej. Może on nawet tego nie pamięta. W poniedziałek przyjdę do ciebie do pracy, ucałuję mocno Toma i podziękuję mu za pomoc w zor­ganizowaniu imprezy. Gdyby nie on, to siedziałybyśmy jak stare ciotki na spotkaniu rodzinnym.

– Nina, dlaczego zwracasz się do swojego kolegi, Tom? – za­pytała Ewa. Podobno ma na imię Tadeusz. Tak się przedstawił – dodała.

Nina spojrzała na przyjaciółkę.

– Dokładnie nie pamiętam tej sytuacji. Tom, zamiast użyć powiedzenia „moja chata z kraja”, powiedział „chata wuja Toma” i od tego czasu został Tomem. On ma wyjątkowy dar do przekrę­cania powiedzeń. Koniec tematu Toma, imprezy i pocałunków w windzie.

Nina włączyła ekspres.

– Za chwilę podam kawę. Pomyślmy o jakimś wypadzie. Może do SPA. Za tydzień początek wakacji, warto gdzieś wyskoczyć. Co wy na to? – zwróciła się do przyjaciółek.Rozdział 3

Weekend minął błyskawicznie. Dla Niny powrót do pracy wydawał się trudniejszy niż kiedykolwiek. Otworzyła drzwi i czmychnęła do swojego biura. Nie czuła się zbyt komfortowo. Była niewyspana i obawiała się spotkania z Tomem. Chodziła nerwowo od okna do drzwi. Gdy zadzwonił telefon, mało się nie przewróciła, za­czepiając obcasem o krzesło. To Daria, z głupim pytaniem czy dałam buzi koledze. Nina szybko zakończyła rozmowę, tłumacząc się brakiem czasu, po czym usiadła i przeglądała terminarz. Była mocno zdenerwowana i nie mogła się skupić. Marzyła o tym, żeby spotkanie z Tomem mieć już za sobą. Drgnęła na dźwięk dochodzący z innego pokoju. W chwili gdy wstała zza biurka, w drzwiach pokazał się Tom.

– Dobrze, że jesteś – powiedziała stremowana. – Chciałam porozmawiać…

Przerwał jej i nie zdążyła dokończyć. Podszedł do niej, wziął ją za rękę.

– Dziękuję ci za tak wspaniały wieczór. Było super. Nawet nie wiem, jak dotarłem do domu. Czy mówiłem ci, że wyglądałaś przepięknie? Przyznam, że twoje przyjaciółki mają fantazję. Szczególnie Daria. Chyba nie muszę pytać, jak się czujesz po tych atrakcjach?

– Wspaniale, chciałam ci podziękować. W sobotę odwiedziły mnie dziewczyny i wspominałyśmy imprezę.

Zastanawiała się, czy Tom rzeczywiście nie pamięta, czy tyl­ko udaje.

„O czym myślał, mówiąc o atrakcjach – występ striptizera, czy to, co się wydarzyło w windzie? Lepiej nie będę drążyć tematu.

A może jest pewien, że byłam tak pijana, że to ja nic nie pa­miętam? Niech tak zostanie, nie będę go wyprowadzać z błędu. Kamień z serca” – pomyślała.

Zmieniła temat i zapytała: – Tom, kto będzie zajmował się nieruchomością na Mokoto­wie?

– Marta z Leszkiem już działają – odpowiedział.

– Nie jestem pewna, czy Marta sobie z tym poradzi. Zwrócę uwagę na to zadanie, najwyżej wciągniemy w to Agnieszkę.

Marzyła, żeby Tom zajął się swoją pracą. Wzięła do ręki telefon. – Przepraszam cię, muszę zadzwonić do banku. Odetchnęła z ulgą, gdy Tom opuścił jej pokój.

Tego dnia spieszyła się z powrotem do domu, wieczorem bę­dzie gościć swoich rodziców i ukochaną bratanicę Madzię.

Nie musiała się zbytnio starać, ponieważ mama obiecała, że przywiezie pieczone mięso. Ninie pozostało zrobienie sa­łatki warzywnej i deseru. Co jak nie lody mogło sprawić radość jej rodzinie, uzależnionej od tego rodzaju słodkości. Podczas szykowania czekoladowej polewy, wspominała swoje burzliwe życie. Jako dziewiętnastolatka zgłosiła się na kurs prawa jazdy. Zajęcia prowadził czterdziestosiedmioletni instruktor. Przystoj­ny, wysoki szatyn, okazywał wielkie zainteresowanie jej osobą. Zachowywał się w sposób niewskazujący na to, że ma na celu ją uwieść. Traktowała go jak opiekuna dbającego o swoją pod­opieczną. Troskliwość o młodą dziewczynę powoli zmieniła się w adorację. Doświadczony mężczyzna sprawił, że miała mętlik w głowie. On powoli posuwał się w jednym kierunku. Początko­wo broniła się przed zalotami faceta zaledwie o dwa lata młod­szego od jej ojca. W końcu w przeddzień matury uległa jego urokowi. Po zaliczeniu egzaminu dojrzałości rodzice zachwy­ceni świadectwem córki chcieli jej wynagrodzić trud włożony w osiągnięcie dobrych wyników w nauce. Sfinansowali jej wczasy we Włoszech i żyli w przekonaniu, że ich córka spędza wakacje z koleżankami. Wróciła szczęśliwa i, co najgorsze, zakochana w dużo starszym mężczyźnie. Obawiała się reakcji rodziców i przez jakiś czas ukrywała tę znajomość. Rozpoczęła pierwszy rok studiów. Codziennie po wykładach Franek czekał na Ninę i w jego mieszkaniu spędzali upojne chwile. Państwo Górowscy byli pewni, że późne powroty studentki związane były z dużą ilością zajęć. Mając takie alibi, mogła bez przeszkód spotykać się z ukochanym.

Z czasem Franek był zmęczony ciągłym ukrywaniem się i wy­raźnie niezadowolony z takiego układu. Powtarzał, że nie chce budzić się w pustym łóżku. Pragnie mieć obok siebie oblubie­nicę. Uparcie dążył do zalegalizowania ich związku. Najgorsze było to, że potrafił namieszać jej w głowie, nie dość, że namó­wił ją na ślub, to jeszcze usilnie próbował wpłynąć na nią, żeby zataiła to przed rodziną. Niespełna tydzień przed planowanym terminem zaślubin, Nina zdecydowała powiadomić rodziców. Nie pomogły protesty państwa Górowskich. Ich spotkanie z Fran­kiem zakończyło się potężną awanturą. Prośby i groźby rodziców okazały się nieskuteczne. Nic nie było w stanie powstrzymać ich córki od złożenia przysięgi małżeńskiej. Od momentu zawarcia związku, Franek stopniowo, ale skutecznie zaczął ją ograni­czać. Czuła się jak w domu wielkiego brata, który wyznaczył jej granice, w których mogła się poruszać. Robił wszystko, żeby zerwała kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Ciągle powtarzał: „Jesteś dorosła, matka nie ma prawa dyktować, ci jak masz żyć. Słuchając rodziców, nigdy nie będziesz szczęśliwa. Zapamiętaj, to ja otwieram przed tobą drzwi do szczęścia i dbam o ciebie”. Posunął się nawet do tego, że niby w trosce o nią próbował na­kłonić ją do przerwania studiów. Ciągle powtarzał: „Kochanie, nie ma potrzeby żebyś się męczyła. Moja śliczna, szkoda two­jej urody”. Twierdził, że nie chce wracać do domu, w którym zastanie zmęczoną małżonkę. Wiadomo, o co mu chodziło, nie po to się żenił, żeby jeść odgrzewany obiad. Dla młodej dziew­czyny nauka i obowiązki związane z zaspokojeniem potrzeb wymagającego partnera były ponad jej siły. Na szczęście była na tyle rozsądna, że nie zrezygnowała z nauki. Po niespełna trzech latach zauroczenie topniało z dnia na dzień. Dokładnie pamięta, jak w przeddzień zaliczeń na trzecim roku studiów przygotowywała się do egzaminów, a Franek podszedł do niej i z hukiem zamknął jej laptopa. „Co, zapomniałaś, że masz obo­wiązki wobec męża?”. Spojrzała na niego wystraszona. Facet pokazał, kto tu rządzi. Następnego dnia z pękiem róż czekał na nią przed uczelnią. Kochający małżonek zaprosił ją do re­stauracji. Podczas kolacji Nina zasłabła. Początkowo myślała, że to skutek stresu związanego z wczorajszymi wydarzeniami i następstwo nieprzespanej nocy. Okazało się, że zupełnie coś innego było powodem złego samopoczucia. Gdy upewniła się, że jest w ciąży, początkowo przeraziła się, by za chwilę poczuć nieopisaną radość. W tamtym czasie gotowa była rzucić studia i zająć się dzieckiem. Natychmiast chciała podzielić się tą nowi­ną z Frankiem. Myślała, że ta wiadomość sprawi radość przy­szłemu ojcu. Myliła się. Takiej reakcji się nie spodziewała. Jego słowa pamięta do dziś. Usiadł naprzeciw niej, wziął ją za ręce. „Nina, wiesz, jak bardzo cię kocham, jesteś dla mnie wszystkim. Pamiętaj, że miłość kończy się, jak zaczynają się obowiązki. Po­myśl o nieprzespanych nocach, chorobach. Chyba nie tego nam trzeba. Mamy siebie i to nam w zupełności wystarczy. Zastanów się. Dla mnie ty jesteś dzieckiem. Proszę cię, kochanie, przemyśl to. Prześpij się z tym problemem i jutro spokojnie porozmawia­my”. Następnego dnia z pękiem róż stał przed zaparkowanym samochodem. Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Ocze­kiwała przeprosin za jego wcześniejsze wypowiedzi. Pojechali prosto do domu. Franek odgrzał obiad i po posiłku ponownie usiadł naprzeciw niej. „Kochanie, przemyślałaś? Pamiętaj, tego nie było w planie i nie oczekuj ode mnie pomocy, bo jej nie dostaniesz. Miałaś się zabezpieczać, oszukałaś mnie. Takie de­cyzje podejmuje się wspólnie. A ty sama postanowiłaś zadbać o powiększenie rodziny. Zapamiętaj, jak nic z tym nie zrobisz, będziesz zdana wyłącznie na siebie. Rozumiesz to? Wyłącznie na siebie” – powtórzył. Cały czas trzymał ją za ręce i mówił bar­dzo spokojnie. „Kochanie, ja się nie piszę na słuchanie wrzasku dzieciaków. Dla mnie ty jesteś jeszcze moją małą dziewczynką.

Zamiast zająć się nauką będziesz przewijać niemowlaka. Tego chcesz od życia?”. Oburzona wyrwała mu ręce. On nie przerywał wykładu o trudach posiadania potomstwa. Mówił coraz głośniej. „Dociera to do ciebie? Nawet nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, ile kosztuje utrzymanie dziecka. Kto na to zarobi? Już mi wystar­czy, że ciebie mam na utrzymaniu. Jeszcze potrzebny mi twój dzieciak. Tego nie było w scenariuszu”.

Nie takiej reakcji się spodziewała. W jednej chwili zawalił się jej świat. Jak mężczyzna, przez którego skłóciła się z ro­dzicami, odwróciła się od koleżanek, dla którego była gotowa zrobić wszystko, mógł ją tak zawieść? Była załamana. Jak on mógł tak się zachować? Nie była w stanie przyznać się rodzi­nie. Co im powie, że jej ślubny nie chce własnego dziecka? Przez kolejne kilka dni jak mantrę powtarzał swój wykład, dokładając teksty o nieapetycznym wyglądzie ciężarnych kobiet. Niespełna miesiąc później poczuła ból brzucha. Zanie­pokojona usiadła, zrobiło jej się niedobrze. Myliła się, myśląc, że być może jednodniowy sok był powodem jej dolegliwości. Po kilku minutach nie miała wątpliwości, plama krwi na fotelu była odpowiedzią. Na wiadomość o poronieniu, jej małżonek powiedział tylko trzy słowa: „Tak musiało być”. Przy tym nie ukrywał, że ten stan rzeczy wcale go nie martwi. Oznajmił, że on już jest ojcem, ma dwie córki z poprzedniego związku. Zarówno jego była żona, jak i dziewczynki przebywały za gra­nicą. To niewątpliwie traumatyczne wydarzenie sprawiło, że Nina zaczęła poważnie zastanawiać się nad związkiem z mężczyzną, z którym nie ma szans na stworzenie rodziny. To on ją oszukał, nie ujawniając, że jest ojcem. Po kilku wizy­tach w rodzinnym domu, podczas których Górowscy nie usta­wali w próbach namówienia jej do zakończenia tego chorego związku, postanowiła uniezależnić się od faceta, który dążył do całkowitego zawładnięcia jej życiem. Usilnie poszukiwała odpowiedniej pracy i w końcu przyjęła oferowane przez wy­kładowcę zatrudnienie.

Z chwilą otrzymania pierwszych poborów, Franek natychmiast zobowiązał ją do ponoszenia kosztów utrzymania mieszkania. Pochłonięta nauką i pracą, nie miała czasu analizować swojego związku z facetem, który traktował ją jak własność, a dom jak hotel. Wychodził, kiedy chciał, wracał o różnych porach dnia i nocy. Tłumaczył, że jego zawód tego wymaga. Jeszcze do tego bez powodu ciągle robił sceny zazdrości. Zupełnie nie dbał o ich związek, przy tym nie ustawał w próbach skłócenia jej z przyja­ciółkami. W pewnym okresie życia została zupełnie sama. Przez podły charakter Franka traciła znajomych, a z koleżankami uma­wiała się w tajemnicy. Czasami dla świętego spokoju rezygnowała ze spotkań, tłumacząc się brakiem czasu. Nikomu nie zwierza­ła się ze swojego życia. Zastraszona bała się zrobić cokolwiek, co mogło wyprowadzić z równowagi jej małżonka. Wielka miłość zmieniała się w jeszcze większy koszmar. Nadszedł moment, kiedy coś w niej pękło, przelała się czara goryczy. Tego dnia była ósma rocznica ich ślubu. Wróciła zmęczona do domu, miała za sobą ciężki dzień, dodatkowo dobiła ją informacja o chorobie ukochanego dziadka. Wydawało się jej, że jest sama w domu. Weszła do pokoju i włączyła światło. Wystraszyła się na widok Franka siedzącego w fotelu. Na ławie leżał bukiet kwiatów, obok którego stała do połowy opróżniona butelka wódki. Nie zdążyła się odezwać, kiedy to pan i władca podpitym głosem zapytał:

– Gdzie byłaś?

– Miałam dzisiaj dużo pracy – odpowiedziała. – Mówiłam ci wczoraj, kończyliśmy projekt dla ważnego klienta.

– W nocy? – ciągnął dalej.

– Jutro mamy z nim spotkanie.

– Ile razy się z nim przespałaś? – spytał z ironią w głosie. Ze­rwał się z fotela, chwycił kwiaty i rzucił w twarz roztrzęsionej dziewczynie. Następnie sięgnął po butelkę i wlał w siebie jeszcze trochę alkoholu, po czym padł na fotel.

Nina z przerażenia nie odezwała się ani słowem, nie chciała prowokować pijanego faceta. Po tym incydencie przepłakała pół nocy. Stwierdziła, że tak dalej nie może być. Takiego cięża­ru już nie jest w stanie udźwignąć. Miałkość tego związku stała się faktem.

Zadzwoniła do adwokata i umówiła się na spotkanie. To jest ten moment, nie może się wycofać, nie może pozwolić sobie na marnowanie życia. Następnego dnia Franek czekał na nią z kwiatami, robił to po każdej awanturze. Tym razem nie przyjęła jego przeprosin. Drżącym głosem oznajmiła, że podjęła decyzję o rozwodzie. Spojrzał na nią i ironicznie zaśmiał się jej w twarz.

– Niech cię szlag trafi – huknął. – Chyba nie wiesz, co mówisz. W tym domu tylko ja mam prawo do podejmowania decyzji, dociera?! – wrzasnął.

Miesiąc później Franek odebrał zawiadomienie o rozprawie rozwodowej. Natychmiast zadzwonił do niej z pytaniem, kiedy wróci do domu. Nie zdradzał powodu. Powiedział tylko, że ma dla niej niespodziankę. Był nad wyraz miły, nie zadawał pytań gdzie i z kim jest. Grzecznie prosił ją, żeby postarała się jak najszybciej przyjechać do domu. Jego zachowanie było niepokojące. Kiedy wróciła, jej męża nie było w mieszkaniu. Godzinę później wpadł jak oszalały, jeszcze nie zdążył zamknąć drzwi, gdy wściekły za­czął wrzeszczeć. Dopadł do niej i złapał ją za ramiona.

– Posłuchaj, mówię do ciebie! W tym domu od podejmowania decyzji jestem ja. Daję ci ostatnią szansę. Krótkie pytanie. Wy­cofujesz pozew? Czekam na odpowiedź.

– Nie – odparła niepewnie.

– Powtarzam. To twoja ostatnia szansa na zmianę, zastanów się. Jak będziesz upierać się przy swoim, to nie myśl, że zosta­niesz w tym mieszkaniu. Wylądujesz na ulicy – warknął roz­złoszczony. – Beze mnie będziesz zerem.

Nina ponownie powtórzyła:

– Nie wycofam, to już koniec.

Franek złapał ją za ramiona i z całą siłą pchnął na ścianę. Przez chwilę nie mogła złapać powietrza. Czuła, jak opada z sił. Nogi zrobiły się jak z waty i w końcu osunęła się na podłogę. On stał nieruchomo, po czym wyciągnął do niej rękę. Nie chciała od niego pomocy.

– Zostaw mnie – powiedziała drżącym głosem.

On odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu. To, co jej zrobił, upewniło ją, że podjęła trafną decyzję. Bez wahania wykreśliła go ze swojego życia. Z trudem podniosła się z podłogi. Począt­kowo chciała wsiąść do samochodu i pojechać do rodziców, ale nie była w stanie. Czuła się słabo i bała się, że zemdleje. Powoli dotarła do łazienki, obmyła twarz zimną wodą, spojrzała w lu­stro. Białko w prawym oku było czerwone. Widoczny wylew, prawdopodobnie z powodu silnego stresu i uderzenia głową o ścianę. To jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że po­winna zrobić wszystko, żeby uwolnić się od takiego bydlaka. Tym razem zwierzyła się przyjaciółkom i za ich namową zrobiła obdukcję. Dwa tygodnie później wynajęła mieszkanie. Czekała na odpowiedni moment do wyprowadzki, stopniowo wynosiła swoje rzeczy. Franek zorientował się, że jego małżonka powoli opróżnia szafę i natychmiast zmienił zamki. Nastąpiło to trzy tygodnie przed rozprawą sądową. Tego dnia wyszła z pracy wcześniej niż zwykle. On już na nią czekał. Kiedy próbowała otworzyć drzwi, wyskoczył z mieszkania.

– Nie masz tu wstępu! – krzyczał jak furiat. – Co, myślałaś, że tu zostaniesz? Mecz dopiero się zaczął. Na razie jest remis, ale to ja dyktuję warunki. Jak mnie poprosisz, to zastanowię się, czy wynajmę ci pokój. Chyba że zmądrzejesz i posłusznie pobie­gniesz do sądu, i tak szybko jak złożyłaś pozew, tak go wycofasz.

Trzeba było widzieć jego minę w chwili, gdy Nina odeszła bez słowa. Nie słuchała jego wrzasków i gróźb, że nie da jej rozwo­du. Dla niej ten etap życia był już zamknięty. Jednak myliła się, myśląc, że to koniec znoszenia chamskiego zachowania Fran­ka. Nie wzięła pod uwagę, jak daleko jest w stanie posunąć się odrzucony mężczyzna. Trzy tygodnie oczekiwania na rozprawę sądową były dla niej koszmarem. Franek nękał ją telefonami, wy­syłał obraźliwe listy do pracy. Odwiedził jej koleżanki, próbując wyciągnąć od nich adres Niny. Ciągłymi telefonami niepokoił jej rodziców. Wszystko przez to, że zbyt długo czekała z podję­ciem decyzji o rozstaniu, a skutki wcześniej popełnionego błę­du teraz boleśnie odczuła. Obawiała się rozprawy rozwodowej, spodziewała się wszystkiego co najgorsze. Franek nie wziął pod uwagę tego, że Nina udostępni wyniki obdukcji, obraźliwe listy i SMS­y. Była pewna, że on rozpocznie niekończącą się batalię. Dowodziło tego jego zachowanie przed salą rozpraw. Rżnął bo­hatera do momentu, kiedy na salę weszła pani sędzia. Okazało się, że dziesięć lat wcześniej prowadziła rozprawę dotyczącą rozwodu z orzeczeniem o winie Franka, który dopuszczał się przemocy wobec byłej żony.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: