Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ranking Pierwszych Dam Ameryki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ranking Pierwszych Dam Ameryki - ebook

Nieznane biografie wszystkich żon amerykańskich prezydentów według skali wpływu, jaki wywarły na politykę.
Jasna i ciemna legenda kobiet, które choć nie były wybierane przez naród, posiadały prawdziwą władzę.
Wydawnictwo AMBER proponuje pasjonującą książkę, która przedstawia prywatne i polityczne portrety trzydziestu siedmiu pierwszych dam oraz ranking Siena College Research Institute według ich wpływu na politykę.

  • Mary Lincoln wydawała wojsku rozkazy podczas wojny secesyjnej, podpisując je „Mrs. President”.
  • Łagodny wygląd Barbary Bush skrywał twardego polityka.
  • Edith Wilson nie interesowała się sprawami publicznymi, zanim nie wyszła za owdowiałego Woodrowa Wilsona, a wtedy została jego najbliższym doradcą.
  • Eleanor Roosevelt, największa pierwsza dama Ameryki, była biseksualistką.
  • Jackie Kennedy, jedna z najbardziej fascynujących pierwszych dam w historii Stanów Zjednoczonych, uosabiała marzenia milionów Amerykanek o karierze i już za życia stała się legendą…

Od czasów Marthy Waszyngton pierwsze damy Ameryki były nie tylko gospodyniami pierwszego domu. Towarzyszyły mężom podczas najważniejszych
wydarzeń politycznych i same brały w nich udział. Wywierały wpływ na politykę zewnętrzną i wewnętrzną, powoływały i zwalniały członków administracji. Były cenione i szanowane, ale i zamieszane w polityczne skandale, przyjmowały łapówki, nadużywały władzy.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-6265-9
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Postać Eleanor Roosevelt stanowi kamień milowy w historii pierwszych dam. Wcześniej ich obecność publiczna wzrastała, choć powoli i stopniowo, lecz rola nadal ograniczona była do obowiązków towarzyskich gospodyni Białego Domu. Potem nastąpiła gwałtowna zmiana. Ocena działalności prezydenta zależy od tego, jak zachowa się on w przełomowych momentach w dziejach narodu – to stwierdzenie odnosi się także do Eleanor Roosevelt, która potrafiła „dojrzewać” wraz z narodem i stawić czoło Wielkiemu Kryzysowi. Pogrążeni w rozpaczy Amerykanie z wdzięcznością powitali jej zaangażowanie w tworzenie reguł Nowego Ładu oraz aktywność na arenie politycznej. W warunkach innych niż atmosfera kryzysu żona Roosevelta z pewnością doczekałaby się krytyki za sięganie po nienależną jej władzę. A jednak po Eleanor Roosevelt pierwsze damy cieszyły się już swobodą realizowania swej roli w taki sposób, jaki pragnęły, i osiągania swoich celów. Jedyne ograniczenie było wspólne dla wszystkich polityków: musiały zdobyć i utrzymać społeczne oraz polityczne poparcie dla swoich wysiłków.

Zadania pierwszej damy nie zostały określone w konstytucji. Jej rola kształtowała się w sposób nieoficjalny: pozycja każdej pierwszej damy wyrastała na osiągnięciach tej, którą zastąpiła, lub – odwrotnie – polityczne błędy poprzedniczki osłabiały znaczenie następczyni.

W początkach republiki rola pierwszej damy nie była jeszcze zdefiniowana, nie tylko formalnie, ale nawet zwyczajowo. Należało ją dopiero stworzyć i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Przed rokiem 1789 na świecie istniało niewiele demokratycznych państw, z których politycznych, społecznych i dyplomatycznych doświadczeń mogłoby czerpać wzór młode państwo, jakim były wówczas Stany Zjednoczone. Rozwijająca się republika powinna być traktowana jako pełnoprawny, choć nowy członek rodziny narodów. Najprostszym sposobem realizacji tego celu było naśladowanie zwyczajów istniejących od wieków mocarstw, co jednak oznaczałoby ukształtowanie pozycji pierwszej damy na wzór królowej lub księżnej na europejskich dworach. Zdecydowanie trudniejszym rozwiązaniem było stworzenie protokołu, który oddawałby wyjątkowy, rewolucyjny charakter państwa – etykiety przedkładającej równość nad arystokratyczną hierarchię i podkreślającej demokratyczne cnoty, nie zaś naśladującej dworskie maniery królów i królowych.

Rozdarcie między chęcią naśladowania zwyczaju funkcjonującego na europejskich dworach a zamiarem tworzenia zupełnie nowych amerykańskich wzorców wywierało – od początku dziejów republiki – piętno na oczekiwaniach stawianych pierwszym damom. W XIX wieku pierwszym damom – na przykład Elizabeth Monroe i Louisie Adams – wytykano, że Biały Dom zbytnio przypominał dwór królewski. Ponad 100 lat później pod ogniem publicznej krytyki znalazła się Nancy Reagan, która poleciła odnowić wystrój prezydenckiej siedziby oraz zorganizowała ceremonie inauguracyjne w stylu zbyt „królewskim” dla gustu przeciętnych obywateli. Jednak innym pierwszym damom, jak Jane Pierce i Sarah Polk, wytykano, że Biały Dom wydawał się za ich czasów miejscem niemal zwyczajnym, a imprezy towarzyskie – nieciekawe. Nie każda pierwsza dama, która poświęcała swój czas i wysiłek wyłącznie publicznym występom i urządzaniu rezydencji, była krytykowana. Jacqueline Kennedy, choć realizowała swą rolę w bardzo tradycyjny sposób, otaczały powszechny szacunek i uznanie.

Również pełna sprzeczności była społeczna ocena otwartego zaangażowania pierwszych dam w politykę, przy czym granice akceptacji wydają się jeszcze bardziej nieostre. Większość pierwszych dam brała aktywny udział w politycznych karierach mężów. Używały swych wpływów, by wspierać różne inicjatywy, kształtować ogólną politykę, przyspieszać wypowiedzenie wojny, zatrudniać i zwalniać prezydenckich doradców. Często działania te nie wykraczały poza sferę prywatną.

W czasach, które nastąpiły po zakończeniu wojny o niepodległość, pierwsze damy były silnymi kobietami, którym nieobce były gorzkie doświadczenia wojenne, miały też zdecydowane poglądy na polityczną przyszłość kraju. Abigail Adams pragnęła otwarcie występować w roli polityka, jednak społeczne konwenanse nie pozwalały kobietom na takie postępowanie. W miarę jak kraj rósł w siłę, pierwsze damy nabierały wiktoriańskiej dystynkcji. W XX wieku, gdy kobiety uzyskały prawo głosu, pierwsze damy zaczęły pełnić coraz bardziej aktywną rolę w polityce, zwłaszcza podczas kampanii przedwyborczych. Wydaje się naturalne, że kobieta – zaangażowana w kampanię prezentującą koncepcję polityczną kandydata na prezydenta – po jego elekcji bierze udział we wprowadzaniu w życie prezentowanych wcześniej planów. Jednak ten ostatni krok na drodze do podziału władzy między prezydenta i pierwszą damę okazał się niełatwy do realizacji. Dwudziestowieczne pierwsze damy, jak Edith Galt Wilson i Lady Bird Johnson, prowadziły publiczne działania zarówno podczas kampanii, jak i w okresie realizacji programu politycznego mężów. Nancy Reagan była aktywną siłą w kształtowaniu politycznego oblicza Białego Domu i pomagała małżonkowi w osiąganiu jego celów, lecz spotkała się z ostrą krytyką za przekroczenie granic roli pierwszej damy. Hillary Clinton w początkach kadencji posiadała pozycję bliską pozycji męża, zbliżając się do funkcji współprezydenta, lecz niepowodzenie jej ambitnej inicjatywy przebudowy systemu ubezpieczeń w ramach narodowej opieki zdrowotnej wpłynęło bardzo niekorzystnie na jej pozycję pierwszej damy. Musiała ograniczyć się do bardziej tradycyjnie pojmowanych zadań, choć nieoficjalnie wciąż wywierała wpływ na realizację politycznych planów męża.

W mojej książce oceniam pierwsze damy z perspektywy człowieka pozostającego w nurcie spraw politycznych. Szczególną uwagę poświęcam ich zaangażowaniu w najważniejsze problemy prezydentury, oczywiście w takim zakresie, w jakim je znamy. Prezydentura to polityczne partnerstwo, choć nie zawsze zachowana jest równość stron. Obiektem mojego zainteresowania są więc pierwsze damy jako polityczne partnerki małżonków.

Wynoszenie pierwszych dam na piedestał źle służy naszemu rozumieniu ich roli w politycznych działaniach prezydentów oraz postrzeganiu ich samych jako jednostek ludzkich. Julia Grant nie tylko wydawała składające się z 25 dań przyjęcia w Białym Domu, ale także w tajemnicy pobierała pieniądze, by opłacić swą rozrzutność, a następnie użyła swoich wpływów, aby zablokować śledztwo w sprawie korupcji. Jane Pierce urządzała w Białym Domu seanse spirytystyczne, by skomunikować się z nieżyjącym synem Bennym. Mary Lincoln kupowała rękawiczki z tą samą chorobliwą gorliwością, z jaką Imelda Marcos kolekcjonowała buty, i posunęła się nawet do wydawania rozkazów na papierze Departamentu Wojny, podpisanych „Pani Prezydent”. Każda z tych kobiet dysponowała mniejszym lub większym politycznym wpływem na swego małżonka.

Największa pierwsza dama Ameryki była biseksualistką, a jej kochanka mieszkała wraz z nią w Białym Domu. We Franklin D. Roosevelt Presidential Library (bibliotece prezydenckiej Franklina D. Roosevelta) znajduje się 18 pudeł z osobistymi papierami Loreny Hickok, dokumentującymi jej romans z Eleanor Roosevelt. Zawartość tego archiwum nie tylko poszerza perspektywę, z jakiej patrzymy na tę niezwykłą postać, która zawsze zajmuje pierwsze miejsce we wszystkich dotychczasowych rankingach, lecz także – jako że Eleanor Roosevelt wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością, a jej zasługi dla kształtowania nowoczesnego oblicza Ameryki są powszechnie znane – powinna przyczynić się do wzrostu tolerancji. Wydawałoby się, że odkrycie tych świadectw stanie się niezwykle cennym przyczynkiem do naszej wiedzy. Jednak kiedy Doris Faber, była reporterka „New York Timesa”, zbierająca materiały do biografii pierwszej damy, natrafiła na archiwum Loreny Hickok, podjęła akcję lobbingową, w której efekcie materiały te pozostały utajnione aż do roku 2000! Faber, która w latach 40. publikowała w „Timesie” artykuły na temat Eleanor Roosevelt, sądziła, że ukrywając prawdę, ochroni dziedzictwo Eleanor jako pierwszej damy.

„Doniesienia spod piedestału” to relikt XIX wieku, który jednak przetrwał do dziś. Od czasów Marthy Waszyngton prasa i opinia publiczna interesują się życiem żony prezydenta. Gdy gazety stały się medium obejmującym swym zasięgiem cały kraj, stroje i fryzury pierwszych dam zaczęły kształtować modę kobiecą w Ameryce. Kiedy zaś wydawcy gazet i pism zrozumieli rozległość wpływu, jaki obraz pierwszych dam wywierał na czytelniczki, obowiązek pisania o gospodyniach Białego Domu przypadł reporterkom. W tyle nie pozostali specjaliści od reklamy, za których sprawą pierwsze damy zachwalały wiele produktów, od mydła i perfum w XIX wieku po farby i samochody w wieku XX. Społeczne wpływy pierwszych dam uznawano na długo przed tym, nim ktokolwiek zdał sobie sprawę z ogromnej roli, jaką odgrywają w polityce.

Znaczną część naszej wiedzy o pierwszych damach zawdzięczamy dziennikarkom, które jako pierwsze zaczęły o nich pisać. Niestety, jako że w XIX wieku kobiety nie posiadały prawa głosu, materiały prasowe dotyczące pierwszych dam ograniczają się do nowinek towarzyskich. Wyjątkiem były okresy kampanii przedwyborczych, gdy na temat wzbudzających kontrowersje małżonek kandydatów publikowano niepochlebne artykuły. Podobno Rachel Jackson zmarła z rozpaczy po tym, jak podczas kampanii w 1828 roku prasa zarzuciła jej bigamię. Jej przypadek był jednak nietypowy. Zazwyczaj w gazetach można było przeczytać o ustawieniu stołów podczas przyjęć w Białym Domu lub kreacji, w której gospodyni witała gości.

Pierwsza obszerna książka o żonach prezydentów, autorstwa Laury Holloway, ukazała się w 1880 roku pod tytułem The Ladies of the White House (Damy Białego Domu). Składały się na nią szczegółowe biografie pierwszych dam od Marthy Waszyngton do Lucretii Garfield. Książka ta, dokumentująca pierwszy poważny wysiłek spisania zasług pierwszych dam, wciąż pozostaje pozycją klasyczną.

Jeszcze długo po tym, jak kobiety uzyskały prawo głosu i stały się istotną siłą polityczną, pisanie o pierwszych damach pozostawało domeną dziennikarek. Pierwsza reporterka przydzielona przez jedną z ogólnokrajowych gazet do pisania relacji z Białego Domu zwierzyła mi się – pod warunkiem że nie podam jej nazwiska – że buntowała się przeciwko obowiązkowi pisania o pierwszej damie, ponieważ nie chciała, by zaszufladkowano ją jako „dziennikarkę od babskich spraw”. Działo się to w połowie lat 80. XX wieku.

Spektakularne działania należały do prezydentów, ceremoniał był polem do popisu dla pierwszych dam. Nawet o Eleanor Roosevelt, która regularnie urządzała konferencje prasowe dla dziennikarek, które nazywała „swoimi dziewczynkami”, pisały przede wszystkim kobiety, jak Doris Faber z „New York Timesa”. Gdy stało się oczywiste, że Eleanor nie jest przeciętną pierwszą damą, o prawo wstępu na jej konferencje zaczęli się ubiegać także dziennikarze. Odmówiono im jednak tego przywileju. Wschodnie skrzydło było dla dziewcząt, zachodnie – dla chłopców.

Oczywiście w rzeczywistości nigdy nie istniał tak ścisły podział według płci. Kobiety Białego Domu zawsze dysponowały możliwościami wpływania na sprawy państwowe, kampanie polityczne i obsadę stanowisk. „Doniesienia spod piedestału” ukrywały ten stan rzeczy, gdyż zakładano, że amerykańska opinia publiczna nie jest gotowa, by zaakceptować pierwszą damę jako siłę mającą znaczący udział w rządach. Pierwsze damy, które stanowiły realną siłę polityczną – od Edith Galton po Nancy Reagan – stawały się obiektem krytyki. Wiele z nich wyciągnęło z tego wniosek, że publiczną działalność wykraczającą poza oficjalny ceremoniał najbezpieczniej ograniczyć do spraw niebudzących kontrowersji, które obejmowały między innymi tradycyjną dobroczynność, upiększanie autostrad, zapobieganie narkomanii i walkę z analfabetyzmem. W efekcie publiczny wizerunek pierwszej damy XXI wieku stanowi specyficzne połączenie obrazu gospodyni Białego Domu z okresu, gdy udział kobiet w życiu społecznym i politycznym był ograniczony, i wizerunku kobiety zaangażowanej jedynie w zakulisowe działania polityczne, tak stosowane, by zrażały jak najmniejszą liczbę wyborców. Pierwsze damy piszą książki o psach i dzieciach w Białym Domu, a także wygłaszają publicznie niewiarygodne stwierdzenia, jak Barbara Bush, która powiedziała: „On się nie miesza do gospodarstwa, a ja się nie mieszam do państwa”.

Czytając powyższe słowa, pamiętajmy, że kobiety mają w Stanach Zjednoczonych prawo głosu od 80 lat, stanowią większość w college’ach, na uniwersytetach, a także wśród absolwentów w dziedzinach od medycyny po weterynarię i prawo. Żaden Amerykanin nie uwierzy, że współmałżonek polityka nie angażuje się w znaczącym stopniu w jego działania związane ze sprawowaniem władzy. W mojej książce nie zajmuję się publicznym wizerunkiem pierwszych dam, piszę raczej o kobietach, które dzieliły Biały Dom z prezydentami.

KTO JEST PIERWSZĄ DAMĄ?

Definicja pojęcia „pierwszej damy” nie jest jasna. W niektórych publikacjach jako pierwsze damy wymienia się wyłącznie żony prezydentów. Prowadzi to do takich absurdów, jak uwzględnienie w szeregu pierwszych dam małżonki Andrew Jacksona, Rachel, która zmarła między wybraniem go na prezydenta w 1828 roku a inauguracją w następnym roku, co oznacza, że nigdy nie pełniła ona obowiązków pierwszej damy! Takie ograniczenie rozumienia tego pojęcia powoduje pominięcie innych kobiet, które brały na siebie obowiązki pierwszej damy, np. niezwykle popularnej Harriet Lane czy Marthy Randolph Jefferson. Dla mnie ta sprawa jest oczywista: pierwszą damą możemy nazwać każdą kobietę, która podczas kadencji prezydenta wypełnia zadania pierwszej damy.

Jakie są jednak te zadania? Także i na to pytanie przez cały okres istnienia Stanów Zjednoczonych nie sformułowano jasnej odpowiedzi. Termin first lady jest w powszechnym użyciu dopiero od XX wieku. Dawniej kobiety Białego Domu nazywano równie często Mrs President, Lady Presidentress, Madame President lub po prostu „panią” – na przykład Lady Washington. Jeszcze w początkach XX wieku Marian West zatytułowała swój artykuł o pierwszych damach: Nasze królowe na cztery lata.

James Rosebush, przez cztery lata pełniący obowiązki szefa personelu Białego Domu za czasów Nancy Reagan, opisuje pierwszą damę jako polityczną partnerkę prezydenta. „To praca dla dwojga – mówi. – Potrzeba dwóch osób, żeby ją wykonać”. Susan Porter Rose, która pracowała dla Pat Nixon, Betty Ford i Barbary Bush, potwierdza, że oficjalne i polityczne obowiązki prezydentury są w dzisiejszych czasach tak wielkie, że muszą być realizowane przez parę małżeńską.

Nawet najmniej aktywne politycznie spośród pierwszych dam angażowały się w politykę. Każdy, kto próbował zaplanować usadzenie gości przy weselnym stole, zrozumie trud podejmowania w jednej sali Białego Domu politycznych rywali, sojuszników i potencjalnych popleczników. A spróbujmy sobie wyobrazić planowanie przyjęcia w przededniu wojny secesyjnej albo kryzysu impeachmentowego! Pierwsza dama nie musi wygłaszać przemówień ani walczyć o realizację celów politycznych, aby być partnerką prezydenta. Wszystkie jej działania – jak prawie wszystko, co dzieje się w Białym Domu – są natury politycznej.

Niektórzy prezydenci sprzeciwiali się udziałowi pierwszej damy w sprawach polityki, inni w znacznej mierze polegali na pomocy małżonki. Wszyscy jednak – z wyjątkiem Chestera Artura – mieli u swego boku kobiety, które wspierały ich w realizacji obowiązków prezydenta.

W mojej książce nie ma szczegółowych biografii, nie uwzględniłem też każdego aspektu roli pełnionych przez pierwsze damy. Skupiłem się na ich działalności politycznej: wspieraniu prezydenta w jego poczynaniach, wykorzystywaniu swoich talentów dyplomatycznych, wreszcie zaangażowaniu podczas kampanii i wyborów. Nie każda pierwsza dama kochała politykę, ale wszystkie były politycznymi partnerkami, czy tego chciały, czy nie.

RANKING PIERWSZYCH DAM

Eleanor Smeal z Feminist Majority Fund (Fundacji Większości Feministycznej) zauważa, że te pierwsze damy, które wykorzystywały swoje wpływy w obronie praw kobiet, znajdują się na czołowych miejscach rankingu. W wywiadzie, którego udzieliła mi na potrzeby niniejszej książki, stwierdziła, że eksponowana pozycja pierwszej damy daje jej „wielką okazję niesienia pomocy”. Kobiety, które skorzystały z tej okazji, cieszą się najwyższą popularnością. Smeal radzi pierwszym damom, by starały się „być kimś, kto czegoś dokonał!”

Pomysł tworzenia rankingu pierwszych dam nie spodobał się Susan Porter Rose, zwłaszcza że ocen mieli dokonać wykładowcy college’u. „Muszę przyznać, że pomysł rankingu naprawdę mnie poruszył – powiedziała w wywiadzie. – Prawie zaczęłam się śmiać na myśl, że mają je oceniać naukowcy. Oni są tak daleko od prawdziwego życia. Opisywać pierwsze damy, tworzyć ich historię – to jedno, ale nie widzę sensu w ich klasyfikowaniu”.

Ludzie związani z polityką lubią mawiać, że „percepcja to prawda”, innymi słowy, że w polityce liczy się najbardziej to, co ludzie uważają za prawdę. Ranking jest tylko jedną z form postrzegania. A nasz ogląd pierwszych dam to rzecz skomplikowana.

Pierwsze damy, podobnie jak prezydentów, postrzegano w rozmaity sposób w różnych momentach. Pierwsze wrażenie oddaje ich wizerunek w oczach współczesnych, których opinię poznajemy dzięki relacjom ze znanych im wydarzeń. Wszyscy lokatorzy Białego Domu starali się świadomie kształtować swój wizerunek, jak również wpływać na społeczny obraz prezydentury, choć nie wszystkim udawało się to z równym powodzeniem. Wizerunek Florence Harding, która rozumiejąc potęgę mediów, zaangażowała się w ważną za prezydentury jej męża sprawę weteranów I wojny światowej, był w oczach Amerykanów niezwykle korzystny. Postępowanie Florence przyniosło jej ogromną popularność. Gdyby to, jak wywiązywała się z obowiązków pierwszej damy, oceniano za prezydentury Hardinga, dostałaby najwyższe noty. Jednak działania kształtujące wizerunek, choć na krótką metę mogą być bardzo efektywne, rzadko mają trwałe skutki, jeśli nie oddają politycznej rzeczywistości. Po śmierci Hardinga opinią publiczną wstrząsnęła seria skandali korupcyjnych. Choć Florence, pozostając w niemal całkowitym odosobnieniu, przez miesiąc paliła obciążające ją i męża dokumenty, twierdząc, że wyjęte z kontekstu mogłyby zostać źle zrozumiane, wizerunku Hardinga nic już nie było w stanie uratować. Dzisiaj Florence Harding zajmuje miejsce w dalekiej końcówce rankingu. Natomiast kiedy Bess Truman opuszczała Biały Dom, jej mąż cieszył się niezwykle małą popularnością. Dziś zupełnie inaczej ocenia się jego ogromną rolę w ostatecznym zwycięstwie w zimnowojennej konfrontacji. Przed śmiercią w 1982 roku Bess Truman oraz jej mąż zostali zrehabilitowani w oczach społeczeństwa.

Do ostatecznej weryfikacji dochodzi późno, zazwyczaj długo po tym, jak prezydent i pierwsza dama opuścili Biały Dom. W ciągu kilku pierwszych lat po zakończeniu prezydentury ukazują się wspomnienia osób związanych z Białym Domem i pracowników administracji prezydenckiej. Mogą jednak minąć dziesiątki lat, zanim szczere relacje zostaną upublicznione, a na jaw wyjdą takie tajemnice jak tożsamość Deep Throat^(). Eleanor Roosevelt nie żyła już od prawie 20 lat, gdy badaczom udostępniono dokumenty Loreny Hickok. Nigdy się nie dowiemy, jaki był stan wiedzy George’a i Barbary Bushów o aferze Iran-contras, dopóki ich potomkowie będą robić kariery w polityce. Dla ludzi związanych z polityką ochrona dostępu do władzy jest sprawą najwyższej wagi. Świadectwa czasem wychodzą na jaw i pomagają wyjaśnić sekrety historii, równie często jednak bywają niszczone. Niejedna z XIX-wiecznych pierwszych dam spaliła swoją polityczną korespondencję. Edith Roosevelt, która prowadziła wymagające niezwykłego wyczucia i dyplomacji sprawy swego męża, miała zwyczaj niszczyć swoje papiery. Z powyższych powodów historyczna ocena pierwszych dam, jaką próbowałem przeprowadzić, nigdy nie może być tak pełna, jak byśmy sobie tego życzyli.

W ocenie działalności pierwszych dam nie sposób uniknąć subiektywizmu. Perspektywę obserwacji najbardziej zniekształcają polityczne uprzedzenia. Demokraci przychylniej oceniają wybranki prezydentów reprezentujących ich partię, analogicznie ich polityczni adwersarze. Zwolennicy jakiejś sprawy pochwalą te pierwsze damy, które także jej broniły. Ci, którzy uważają, że pierwsze damy powinny trzymać się z daleka od rządów, najwyżej ocenią kobiety, które w swej publicznej działalności były apolityczne i poświęcały się raczej urządzaniu przyjęć w Białym Domu i tworzeniu kanonów mody.

Ja sam, jako że kiedyś zajmowałem się tworzeniem strategii politycznych i byłem blisko związany z Białym Domem, mam skłonność oceniać przede wszystkim skuteczność pierwszej damy i ostateczny efekt jej działań. Jeśli prezydent nie został ponownie wybrany, nie mogę uznać, że jego żona dobrze wywiązała się ze swych obowiązków, choć być może cieszyła się dużą popularnością. Z drugiej strony, osoba pierwszej damy może budzić wiele kontrowersji, lecz jeśli pomogła ona mężowi przetrwać kryzys impeachmentu lub osiągnąć cele, jakie zakładał w swym programie, zasługuje na uznanie. Czytelnicy zauważą, że moja ocena dokonań pierwszych dam pozostaje czasem w sprzeczności z wynikami badań naukowców ze Siena College; jako człowiek związany osobiście z polityką patrzę na nie z perspektywy innej niż przyjęta przez badaczy.

Istotą badań opinii publicznej jest ich nieustanna zmienność, zaś rankingi akceptacji polityka bardzo szybko tracą aktualność. Uważam je za pozbawione znaczenia, jeżeli nie rozpatruje się ich w związku z użytkiem, jaki polityk czynił ze swojej władzy. Istotne jest więc, czy popularny prezydent lub popularna pierwsza dama wykorzystali swe wpływy, aby dokonać czegoś ważnego. Wysoka pozycja w rankingu, która nie idzie w parze z wynikami, znaczy tyle co nic, chyba że rozpatrujemy popularność jako osiągnięcie samo w sobie. Betty Ford zajmuje wysoką pozycję w rankingach, lecz prezydentura Forda była zaledwie przeciętna, a jemu samemu nie udało się ponownie wygrać wyborów. Po wojnie w Zatoce Perskiej George H.W. Bush miał bardzo wysokie notowania, których jednak nie udało mu się zdyskontować, jego kampania, która miała mu zapewnić drugą kadencję w Białym Domu, zakończyła się niepowodzeniem. W polityce liczy się efekt, zarówno prezydenta, jak i jego żonę musimy oceniać z perspektywy ostatecznego wyniku ich działań. Co osiągnęli? Czy odnieśli sukces polityczny? Czy zrealizowali cele, które uważali za najważniejsze? Dokonując oceny roli kolejnych pierwszych dam, starałem się odpowiedzieć na te pytania.

Ja sam poważnie podchodzę do zjawiska zaangażowania kobiet w politykę. W 1994 roku miałem zaszczyt prowadzić kampanię Bernadette Castro, pragnącej zdobyć ten sam fotel w Senacie, na którym udało się w 2000 roku zasiąść Hillary Clinton. Lubię myśleć, że Bernadette przetarła szlaki i dzięki niej nowojorczycy zaakceptowali kobietę senatora.

RANKING SIENA COLLEGE RESEARCH INSTITUTE

Z pomysłem przeprowadzenia wśród naukowców ankiety na temat roli i znaczenia pierwszych dam wystąpiła kobieta. Profesorowie Doug Lonnstrom i Tom Kelly ze Siena College Research Institute w Nowym Jorku wykonali już kilka podobnych badań dotyczących prezydentów, gdy żona Lonnstroma zasugerowała, by objęli nimi także pierwsze damy. Efektem tych starań jest ranking pierwszych dam przeprowadzony w 1982 roku. Badanie powtórzono w 1993 roku, aby objąć nim żony ostatnich prezydentów i uzyskać materiał do oceny zmian w stosunku do pierwszych dam.

Badanie ukazuje opinie pracowników akademickich. Na jego potrzeby stworzono kwestionariusz, który został rozesłany do reprezentatywnej grupy kierowników wydziałów historycznych college’ów oraz uniwersytetów. Zostali oni poproszeni o przekazanie kwestionariusza osobom, które uważają za najbardziej kompetentne w kwestii pierwszych dam.

Kwestionariusz obejmuje 10 kluczowych kryteriów, które Lonnstrom i Kelly uznali za charakteryzujące pierwsze damy w każdym okresie historycznym. Te czynniki to umysłowość pierwszej damy, jej przygotowanie do pełnienia obowiązków małżonki prezydenta, wartość jej dokonań dla kraju, znaczenie dla prezydentury, niezależność, uczciwość, osiągnięcia, zdolności przywódcze, odwaga oraz publiczny wizerunek. Akademiccy eksperci przyznawali każdej z pierwszych dam punkty w powyższych kategoriach. Zsumowane wyniki pozwoliły określić pozycję każdej z ocenianych kobiet w stosunku do innych pierwszych dam.

Najlepszy wynik to oczywiście 100 punktów, lecz średnia wynosi 60. Trzeba podkreślić, że pierwsza dama, która w rankingu z 1993 roku zajmuje ostatnie, 37. miejsce, zdobyła w sumie 52,62 punktu, podczas gdy sklasyfikowana na miejscu ósmym – 69,61 punktu. Oznacza to, że 28 pierwszych dam, które znajdują się na miejscach poniżej pierwszej dziesiątki aż do końca tabeli, osiągnęło wyniki różniące się maksymalnie o 15 punktów. Co to oznacza?

Ostateczny wynik badania pokazuje trudności w ocenie, których nie potrafią uniknąć nawet specjaliści. Znaczna część pierwszych dam otrzymała bardzo zbliżoną punktację. Różnice są relatywnie niewielkie. Wyjątek stanowi zajmująca pierwsze miejsce Eleanor Roosevelt, której wynik o 16 punktów przewyższa ocenę notowanej na piątym miejscu Rosalynn Carter, a o prawie 10 punktów ocenę Abigail Adams (miejsce trzecie).

Kelly podkreśla, że oceny dokonywane przez naukowców akademickich są obarczone pewnym błędem. Respondenci, wykładowcy wyższych uczelni, zazwyczaj wyznają poglądy bardziej liberalne i demokratyczne niż przeciętny Amerykanin. Według Kelly’ego na wynik badania wpływa także „czynnik współczesności”. Im bliżej naszych czasów, tym wyższa ocena pierwszych dam, które są obecne we wspomnieniach respondentów. Pierwsze damy pełniące tę funkcję w ostatnich latach wypadają w rankingu zdecydowanie najlepiej. W pierwszej dziesiątce rankingu trzy kobiety żyły w wiekach XVIII i XIX, jedna pełniła swe obowiązki w początkach XX wieku, zaś sześć – w okresie od Wielkiego Kryzysu do dziś. „Wynik badania mówi więcej o respondentach niż o pierwszych damach” – zauważa Kelly.

W 1993 roku kwestionariusz wypełniło 125 specjalistów. Można przypuszczać, że w miarę jak wzrastać będzie zainteresowanie pierwszymi damami oraz wysokość przyznawanych na badania funduszy, powiększy się także grono respondentów. Podczas pracy nad moją książką Siena College Research Institute przygotowywał się do przeprowadzenia trzeciego rankingu.

PIERWSZA DAMA PRZYSZŁOŚCI

Pisząca dla „Newsweeka” Eleanor Clift sądzi, że XXI wiek nada nowe znaczenie roli pierwszej damy. „W przyszłości pierwsze damy będą przypominać raczej Hillary Clinton niż Barbarę czy Laurę Bush – powiedziała podczas wywiadu – ponieważ więcej kobiet pracuje zawodowo. Pierwsze damy w stylu Hillary będą szczególnie popularne”. Hillary Clinton jako pierwsza małżonka prezydenta nie porzuciła pracy w swoim zawodzie, lecz mało prawdopodobne, by była ostatnią. W przyszłości żona prezydenta może zechcieć kontynuować karierę zawodową. „Żona jednego z potencjalnych demokratycznych kandydatów na fotel prezydencki jest lekarką – powiedziała Clift – zasugerował on, że jeśli zwycięży w wyborach, ona będzie prowadziła praktykę w Waszyngtonie”. Szef personelu Białego Domu za czasów Nancy Reagan, James Rosebush, w pewnym stopniu zgadza się z Eleanor Clift. „Rzeczywiście, stanowi to do pewnego stopnia odbicie roli kobiet w amerykańskim społeczeństwie”. Rosebush zauważył jednak, że każda kobieta wykonuje swoje obowiązki w sobie tylko właściwy sposób.

Rola małżonka głowy państwa musi się zmienić, kiedy po raz pierwszy na stanowisko prezydenta zostanie wybrana kobieta, zwłaszcza jeśli jej mąż będzie robił niezależną karierę. Czy będziemy oczekiwać, że ograniczy się do organizowania imprez towarzyskich w Białym Domu? Czy żona będzie mogła swobodnie zasięgać jego porady w sprawach realizowania swojego programu politycznego? Czy będzie musiał znaleźć sobie neutralne pole do działania, czy też będzie brał udział w politycznej działalności żony, jak w 1993 roku próbowała to uczynić Hillary Clinton w przypadku reformy systemu opieki zdrowotnej? I wreszcie, jeżeli Amerykanie zaakceptują męża kobiety prezydenta jako posiadającego równe jej prawa partnera, czy pierwsza dama, która zajmie jego miejsce, będzie się cieszyła taką samą wolnością?

Miejmy nadzieję, że już niebawem poznamy odpowiedź na te pytania. Trzeba zauważyć, że udział kobiet w polityce zwiększa się, choć bardzo powoli. Pewnego dnia prezydentem zostanie kobieta, a wtedy pojawi się jeszcze jedno niezwykle istotne pytanie: Jakim słowem będziemy określać jej męża?RANKING PIERWSZYCH DAM AMERYKI opracowany w 1993 roku przez SIENA COLLEGE RESEARCH INSTITUTE

1. Eleanor Roosevelt

2. Hillary Clinton

3. Abigail Adams

4. Dolley Madison

5. Rosalynn Carter

6. Lady Bird Johnson

7. Jacqueline Kennedy

8. Barbara Bush

9. Betty Ford

10. Edith Wilson

11. Bess Truman

12. Martha Waszyngton

13. Lou Hoover

14. Edith Roosevelt

15. Lucy Hayes

16. Louisa Adams

17. Mamie Eisenhower

18. Pat Nixon

19. Grace Coolidge

20. Sarah Polk

21. Ellen Wilson

22. Frances Cleveland

23. Elizabeth Monroe

24. Eliza Johnson

25. Helen Taft

26. Julia Grant

27. Julia Tyler

28. Lucretia Garfield

29. Caroline Harrison

30. Letitia Tyler

31. Abigail Fillmore

32. Ida McKinley

33. Margaret Smith Taylor

34. Jane Pierce

35. Florence Harding

36. Nancy Reagan

37. Mary LincolnMartha Dandridge Custis Waszyngton

12. w rankingu Siena College Research Institute

Pierwsza dama u boku 1. prezydenta
w latach 1789–1797

Nasze szczęście lub nieszczęście zależy w większej mierze od naszych decyzji niż od okoliczności.

#Po spotkaniu z oddziałami pospolitego ruszenia na łąkach pod Lexington brytyjscy żołnierze zostali zmuszeni do odwrotu. W niebo biły kłęby dymu z płonących domostw. Brytyjczycy, przywykli do walki w XVIII-wiecznym stylu, gdzie żołnierze stali w szeregu naprzeciw wojsk wroga, strzelając do nieprzyjaciół, byli przerażeni nieustającą kanonadą i ostrzeliwaniem zza murów, drzew i budynków.

Porucznik John Barker z Regimentu Królowej napisał:

Ostrzeliwano nas ze wszystkich stron, a zwłaszcza z tyłu, ludzie kryli się w domach, czekali, aż przejdziemy i wtedy strzelali. Okolica była pełna wzgórz, lasów, kamiennych murów, z których rebelianci nie omieszkali korzystać, wszystkie te miejsca gęsto obsadzali ludzie, którzy bez ustanku zasypywali nas kulami. (…) Maszerowaliśmy około dziewięciu lub dziesięciu mil; ich liczba wciąż wzrastała, a naszych coraz więcej padało martwych, rannych lub wycieńczonych, byliśmy całkowicie otoczeni ogniem tak nieprzerwanym, że nie sposób sobie tego wyobrazić.

Od pierwszego dnia wojny także kobiety stanęły w szeregach rewolucjonistów. „Nawet kobiety miały rusznice – napisał anonimowy brytyjski obserwator – widziano, jak jedna, stojąc między ojcem i mężem w oknie domu, strzela z rusznicy. Tam to wszyscy troje, wraz z maleńkim dzieckiem, poznali niebawem całą grozę tego dnia”.

Kobiety stawały się także ofiarami przemocy. Hannah Adams leżała w połogu, gdy wycofujący się brytyjscy żołnierze wdarli się do jej domu.

(…) Trzech żołnierzy wpadło do pokoju, w którym leżałam w łożu, zdolna z trudem przejść do kominka, od chwili powicia dziecka nie byłam nawet u drzwi. Jeden z żołnierzy natychmiast rozsunął zasłony wokół łóżka za pomocą bagnetu i wymierzył go w moją pierś. Krzyknęłam natychmiast: „Na miłosierdzie boże, nie zabijaj mnie!” „Niech cię diabli” – odrzekł. Inny, który stał obok, powiedział: „Nie skrzywdzimy kobiety, jeśli opuści dom, ale dom na pewno spalimy”. Natychmiast wstałam, zarzuciłam na siebie pled, wyszłam i z dzieckiem w ramionach wczołgałam się do stojącego nieopodal spichlerza na kukurydzę. (…) Natychmiast podpalili dom, w którym pozostawiłam pięcioro dzieci i nikogo poza nimi, dom był w największym niebezpieczeństwie i groziło mu całkowite spalenie.

Pennsylvania County of Safety (rada bezpieczeństwa w Pensylwanii) donosił po przejściu brytyjskich oddziałów pod dowództwem lorda Cornwallisa przez Pennytown o następujących wydarzeniach:

Poza tym, że 16 młodych kobiet, które uciekły do lasów, aby uniknąć żołnierskiej brutalności, zostało schwytanych i uprowadzonych, pewien mężczyzna przeżył hańbę, gdy zgwałcono jego żonę i jedyną córkę (10-letnie dziecko). (…) Inna 13-letnia dziewczynka została zabrana z domu ojca, zaprowadzona do stodoły, następnie zgwałcona, potem zaś użyło sobie na niej jeszcze pięć tych zwierząt.

Rewolucja była – aż do wojny w Wietnamie – najdłuższym konfliktem zbrojnym w amerykańskiej historii. Jej okrutne dziedzictwo wywarło niezatarte piętno na krajobrazie Ameryki i zbiorowej psychice jej mieszkańców. W roku 1789, gdy Martha Waszyngton została pierwszą damą, wspomnienia wojny o niepodległość były świeże i żywe. To właśnie one obudziły w Marcie poczucie społecznego posłannictwa i potrzebę pełnienia patriotycznych obowiązków. W pierwszej kolejności realizacja obietnic rewolucji – oto, jak rozumiała zadania żony prezydenta.

Martha była pierwszą małżonką prezydenta, która zastąpiła męża podczas publicznych uroczystości. Ponieważ Jerzy Waszyngton czuł się na tyle chory, że uniemożliwiało mu to wzięcie udziału w nabożeństwie poświęconym pamięci generała Nathanaela Greene’a, bohatera rewolucji, żona zajęła jego miejsce wśród dygnitarzy i członków Kongresu.

Większość historyków opisuje Marthę Waszyngton jako niechętną swoim obowiązkom pierwszą damę, która uważała zadania małżonki prezydenta za obciążające i męczące. Jednak badacze ci źle zinterpretowali źródła historyczne. Martha z radością spełniała większość powinności pierwszej damy – lecz nie te, które wiązały się z podejmowaniem gości, wydawaniem przyjęć i innymi wydarzeniami publicznymi, które w późniejszym czasie uznano za domenę gospodyń Białego Domu. Pociągało ją za to wszystko, co miało związek z walką zbrojną w okresie wojny o niepodległość.

Jej wnuk Custis Waszyngton wspominał, że weterani, których odsyłano od drzwi gabinetu generała Waszyngtona, z radością spotykali się z panią Waszyngton. Często wręczała im niewielkie kwoty w formie podarunków i uwielbiała słuchać ich wojennych opowieści, rewanżować się także swoimi wspomnieniami. Czasem wstawiała się za weteranami, którzy mieli jakieś zatargi z prawem i nalegała, by mąż skorzystał dla nich z prawa łaski.

Troska Marthy Waszyngton o los weteranów rewolucji stanowi dowód społecznej świadomości znacznie szerszej niż ta, która cechowała damy równe jej pozycją, zamknięte w tradycyjnych rolach wyznaczonych przez płeć i ograniczone do towarzyskiego życia w salonach. Ale Martha była zupełnie inną kobietą.

Urodziła się w 1731 roku w możnej i znanej rodzinie z Wirginii jako najstarsza córka Johna i Frances Dandridge’ów, właścicieli plantacji w okolicy Williamsburga, który był siedzibą brytyjskiego gubernatora. Podobnie jak wiele kobiet w jej czasach, Martha rozwijała swoje talenty towarzyskie, lecz nie otrzymała znaczącej edukacji. Jej utrapieniem pozostała słaba znajomość gramatyki i pisowni, ale potrafiła sobie z tym problemem poradzić. Kiedy jako młoda wdowa musiała zająć się prowadzeniem interesów, zatrudniła sekretarza, któremu dyktowała listy, a następnie przepisywała je własną ręką. Jako pierwsza dama każdego dnia czytała kilka różnych gazet. Wytrwałość w dążeniu do celu była cechą wyraźnie się ujawniającą w charakterze Marthy już wtedy, gdy liczyła sobie ona kilkanaście lat.

Jako śmiała 17-latka zdobyła serce Daniela Parke’a Custisa, ponaddwukrotnie starszego od niej, będącego doskonałą partią kawalera. Została jego żoną rok później, a w ciągu kolejnych ośmiu lat powiła czworo dzieci. Dwoje zmarło w wieku niemowlęcym, zaś dwoje – Patsy i Jack – zaledwie wyrosło z powijaków, gdy Daniel Custis w 1757 roku zakończył życie. Martha została nagle bogatą wdową. Spadek po mężu obejmował setki niewolników i 17 000 akrów upraw tytoniu. Sama zajęła się prowadzeniem interesów i mimo braków w wykształceniu korespondowała z partnerami handlowymi w odległym Londynie. Wiele lat później, udzielając rad swej siostrzenicy, mówiła jakby o sobie:

Pragnęłabym szczeże (sic!), abyś nie szczędziła trudów, by zajmować się swoimi sprawami, nie polegając na innych, jako że jedynie to daje szczęście – kierować swoim życiem własnymi rękami, nie zawierzając innym (…). Chciałabym, żebyś była tak niezależna, jak pozwolą okoliczności, a w tym celu musisz dołożyć starań, by sama zarządzać swoim majątkiem. Jeśli ty tego nie uczynisz, nikt inny cię nie zastąpi.

Martha Dandridge Custis niedługo pozostała we wdowieństwie. W 1759 roku poślubiła Jerzego Waszyngtona. Przez następne 25 lat cieszyli się domowym szczęściem, doglądając plantacji i biorąc udział w towarzyskim życiu Fredericksburga, Alexandrii i Williamsburga.

Aż do rewolucji.

Jeśli można w kilku słowach opisać życie Jerzego i Marthy Waszyngtonów, najlepszym określeniem będzie „pełniona z niechęcią służba”. Zarówno poczucie obowiązku, jak i niechętny do niego stosunek możemy wyczytać z listu, który Jerzy wysłał do Marthy z Filadelfii, gdzie II Kongres Kontynentalny powołał go na naczelnego dowódcę amerykańskich wojsk.

Moja Najdroższa,

Pragnę Ci napisać o sprawie, która napełnia mnie trudną do wyrażenia troską, tym głębszą i większą, gdy pomyślę, jaki niepokój przyniesie Tobie. Kongres zdecydował, że cała armia, która powstała, by bronić amerykańskiej sprawy, zostanie oddana w moje ręce i że natychmiast mam ruszać do Bostonu, by przejąć dowództwo.

Możesz mi wierzyć, moja droga Patsy, a zapewniam Cię o tym z największą powagą, że, tak daleki będąc od starań o to stanowisko, czyniłem ogromne wysiłki, by go uniknąć, nie tylko dlatego, że nie chcę opuszczać Ciebie i rodziny, ale i dlatego, że jestem świadom, iż owo zadanie przerasta moje możliwości i że więcej prawdziwego szczęścia dałby mi czas spędzony z Tobą w domu (…). Lecz skoro przeznaczenie nałożyło na mnie ten obowiązek, będę żywił nadzieję, że podejmując się go, przysłużę się jakiemuś dobremu celowi.

Gdy wybuchła wojna, Martha nie oczekiwała bezczynnie w Mount Vernon. Mimo obaw męża, dołączyła do niego na froncie. Podobno chwaliła się, że słyszała huk działa, który rozpoczął walki i była dość blisko, by usłyszeć, jak cichnie artyleria – a przechwałki te nie odbiegały zbyt daleko od prawdy.

Zachował się w źródłach opis osoby Marthy Waszyngton, w 1777 roku towarzyszącej wojskom, którego autorką była odwiedzająca ją Martha Dangerfield Bland. Pisała do swej szwagierki:

Ta zacna dama wydaje się być niezmiernie szczęśliwa, gdy przebywa u boku swego „Staruszka”, jak go nazywa. Często urządzamy konne przejażdżki – generał, jego pani, panna Livingston i jego adiutanci (…). Generał wówczas zrzuca maskę bohatera i zmienia się w miłego, skorego do pogawędki kompana. Czasem okazuje ogromny tupet – w sposób, jaki Ty, Fanny i ja tak lubimy.U boku swego „Staruszka” Martha pomagała przepisywać wojskową korespondencję, co w czasach przed wynalezieniem kserokopiarek i Internetu było ciężką i niewdzięczną pracą. Dzięki temu poznała sekrety wojskowego wywiadu i strategii, warunki życia w armii i sposoby zapewniania jej zaopatrzenia – a raczej walki z brakami w zaopatrzeniu – w broń, mundury, amunicję i żywność.

Martha całą duszą była oddana sprawom wojny. Tworzyła organizacje kobiet, które miały wspomagać walczących. Ich członkinie spotykały się między innymi w Kennmore Inn we Fredericksburgu, wzniesionym w 1752 roku początkowo jako miejska rezydencja siostry Jerzego, Betty. Kobiety pomagały przygotowywać bandaże, pakować odmierzone porcje prochu, by żołnierze w ogniu bitwy mogli szybko nabić karabin lub muszkiet, zajmowały się rannymi w szpitalach. Starały się też ulżyć rodzinom walczących oraz tym, którym Brytyjczycy spalili domostwa, wybili żywy inwentarz czy zniszczyli plony. Wysiłki lady Waszyngton ściągnęły na nią wrogość Brytyjczyków, którzy w pewnej chwili zagrozili nawet, że wezmą ją do niewoli.

Czy może więc dziwić, że ta kobieta czynu uważała towarzyskie obowiązki pierwszej damy za nużące? Za czasów Waszyngtona Dom Prezydenta został przeniesiony z Nowego Jorku do Filadelfii. W obu tych miastach Martha nie tylko musiała sprostać obowiązkom żony prezydenta, lecz wraz z mężem tworzyła też zwyczaje odpowiadające wizerunkowi nowej republiki.

Najłatwiejsze byłoby naśladowanie protokołu europejskich dworów z ich – tak często spotykanymi – zmanierowaniem, przerostem form i sztywną etykietą. Dzieciństwo i młodość spędzone w pobliżu kolonialnego Williamsburga z pewnością przyzwyczaiły Marthę do takiego modelu życia towarzyskiego. Jednak generał i jego małżonka nadali rozrywkom w Białym Domu inny wyraz.

Ich głównym celem była legitymizacja młodej republiki. Starali się zrealizować ten cel poprzez sformułowanie protokołu, który stanowił niełatwe połączenie zasad plebejskiej równości i arystokratycznego poważania hierarchii. Pierwszą tendencję wyrażało otwarcie Domu Prezydenta dla obywateli w dzień Nowego Roku. Tradycja ta, która przetrwała aż do 1930 roku, była dowodem gotowości do spotkania się ze zwykłymi ludźmi. Zgodnie z drugą tendencją w każdy piątek w Białym Domu odbywały się formalne przyjęcia gości. Przybywający – wyłącznie za zaproszeniami – byli anonsowani w wejściu i sadzani według godności. Do siedzących podchodził prezydent, by zamienić z nimi kilka słów. Kobiety przechodziły do osobnej sali, gdzie znajdował się bufet, podczas gdy mężczyźni rozmawiali o polityce. Panowała – zamierzona – atmosfera skromności i pewnej surowości. Inaczej niż na europejskich dworach, nie przewidywano żadnych rozrywek. Pełne godności piątkowe przyjęcia u prezydenta miały wzbudzić w ambasadorach z Europy podziw dla powagi młodej republiki. Przyjęcia kończyły się punktualnie o 21.00.

Martha ubierała się prosto, lekceważąc panującą modę. Ulubionym jej środkiem lokomocji był jednak złocony powóz, którego używała codziennie, udając się z wizytą. Niebawem gazety zaczęły krytykować pierwszą damę, że zachowuje się jak królowa. Inni natomiast narzekali, że protokołowi Białego Domu brakuje dworskiej elegancji, a europejska monarchini z pewnością potrafiłaby zgromadzić wokół siebie królewską świtę, która robiłaby lepsze wrażenie. Po raz pierwszy, a przecież nie ostatni, prasa wysuwała zarzuty pod adresem pierwszej damy.

Martha podobno wyrażała opinie na temat polityki prezydenta, zwłaszcza zagranicznej. Okres prezydentury Waszyngtona charakteryzuje obawa przed „uwikłaniem w problemy międzynarodowe”, którą obecnie nazwalibyśmy izolacjonizmem. Waszyngton zawarł oficjalny pokój z Anglią na mocy traktatu Jaya, podpisał proklamację neutralności, aby uniknąć wciągnięcia Stanów w europejskie wojny i sygnował traktat Pinckneya, który porządkował relacje z Hiszpanią. W swoich listach Martha wyrażała pogląd, że czas uciszyć animozje czasów rewolucji i przywrócić dobre układy z Anglią.

Zdecydowany czuwać nad zachowaniem status quo w kwestii władzy wykonawczej leżącej w rękach prezydenta, podczas dwóch kadencji Waszyngton nie rozszerzał jej ani nie pozwalał na jej uszczuplanie. Miał świadomość, że Kongres próbuje zmniejszyć prerogatywy prezydenta, zwłaszcza w sprawach polityki zagranicznej. Musiał także dbać, by wszystkie stany uznawały władzę rządu federalnego. Wysłał do Pensylwanii wojska z rozkazem stłumienia „buntu whisky”^(), poddając tym samym siłę administracji federalnej pierwszej poważnej próbie. Po ośmiu latach prezydentury pozostawił solidną konstrukcję, której działanie było dowodem, że nowa konstytucja funkcjonuje tak jak zakładali jej twórcy; stanowiło to jaskrawy kontrast z losem większości rewolucyjnych rządów.

Dla Jerzego i Marthy rewolucja i prezydentura były powinnościami, poważnymi zobowiązaniami. Dla nich koncepcja wolności i samostanowienia Ameryki okazała się więcej niż marzeniem. Nigdy się nie dowiemy, do jakiego stopnia poglądy Marthy wpłynęły na politykę Waszyngtona. Udzielane przez nią rady pozostały w sferze prywatnej, niewiele z nich zatem znalazło odbicie w zachowanej korespondencji. Jest rzeczą trudną, o ile nie niemożliwą, nie traktować jej jak oddanej partnerki w kwestiach polityki. Obraz Marthy, w najtrudniejszym okresie rewolucji kopiującej przy blasku świecy rozkazy i listy wojskowe czy u boku generała galopującej przez smagane wiatrem równiny, jest zbyt żywy. Po śmierci Jerzego w 1799 roku zniszczyła całą prywatną korespondencję, którą prowadzili przez 20 burzliwych lat publicznego życia. Gdyby listy te przetrwały do naszych czasów, moglibyśmy lepiej zrozumieć wyjątkowy związek partnerski Marthy i Jerzego Waszyngtonów. Ale nawet bez nich wydaje się oczywiste, że Martha dobrze wykorzystała dary, które otrzymała od losu.

Słowa tej rzekomo niewykształconej kobiety zdają się powtarzać wiersze z Szekspirowskiego Hamleta. „Nie mogę obwiniać go za to, że działał zgodnie ze swym rozumieniem obowiązku wobec kraju – pisała do przyjaciółki. – Nadal mocno pragnę być radosna i szczęśliwa, w jakiejkolwiek znajdę się sytuacji”.

Martha zmarła 22 maja 1802 roku, pozostawiając niewiele dowodów politycznej działalności. Nie będąc już pierwszą damą, otwarcie wyrażała swoje polityczne zapatrywania, dzieląc się nimi z przyjaciółmi, którzy odwiedzali ją w Mount Vernon. Możemy jedynie zgadywać, o czym rozmawiała z prezydentem jako jego małżonka.

Dziś, kiedy przekształcenie się Stanów Zjednoczonych z potęgi kolonialnej w supermocarstwo przyjmujemy jako oczywistość, nie doceniamy ogromu i powagi wyzwań, przed którymi stanęli założyciele państwa. Gdyby współcześni historycy właściwie oceniali skalę trudności zwycięstwa rewolucyjnej wojny i stworzenia nowego systemu rządów, Martha Waszyngton znalazłaby się w pierwszej dziesiątce rankingu pierwszych dam. Gdy rodził się naród, ta kobieta nie stała z boku.Przypisy

^() Głębokie Gardło – pseudonim tajemniczego informatora ze sfer rządowych, który przekazywał wiadomości na temat afery Watergate w 1972 roku (przyp. tłum.).

^() W 1794 roku w Pensylwanii wybuchła rebelia, której bezpośrednią przyczyną było wprowadzenie federalnego podatku od alkoholu (przyp. tłum.).

^() Quakers, dosłownie „drżący (z bojaźni bożej)”, popularna nazwa ugrupowania religijnego, które powstało w XVII wieku w Anglii. Jego główny ośrodek stanowił amerykański stan Pensylwania. Kwakrzy odrzucają sakramenty, obrzędy, kapłaństwo, twierdząc, że postępowaniem każdego człowieka rządzi wewnętrzne światło Ducha Świętego; nie uznają różnicy stanów, służby wojskowej, wymyślnych strojów ani rozrywek (przyp. tłum.).

^() Chodzi o wydarzenia z 16 grudnia 1773 roku, kiedy bostończycy przebrani za Indian wdarli się na pokład okrętów wypełnionych należącą do Kompanii Wschodnioindyjskiej herbatą i zatopili cały ładunek, była to reakcja na uchwalenie przez brytyjski parlament Ustawy o herbacie, zgodnie z którą Kompania mogła ją sprzedawać w koloniach bez pośrednictwa lokalnych kupców. Amerykanie obawiali się, by nie stało się to precedensem (przyp. tłum.).

^() Nazwa, jaką swoje ugrupowanie określali sami kwakrzy, inna nazwa to Wyznawcy Światła (przyp. tłum.).

^() Dosłownie „poranne przyjęcie u króla lub królowej” (przyp. tłum.).

^() Dosłownie: tłumy, tłoki, ściski (przyp. tłum.).

^() Zawarty w 1820 roku kompromisowy układ, na którego podstawie terytorium Missouri weszło do Unii jako stan niewolniczy, a równoleżnik 36°30’ miał stanowić granicę pracy wolnej i niewolniczej na pozostałym obszarze dawnej Luizjany (przyp. tłum.).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: