Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Recepta na życie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Grudzień 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Recepta na życie - ebook

Doktor Libby Hamilton zostaje wspólnikiem w przychodni w miasteczku Swallowbrook. Jest przekonana, że spełniły się jej ambicje i marzenia. Radość nie trwa jednak długo. Okazuje się, że będzie musiała współpracować z doktorem Nathanem Gallagherem, mężczyzną, o którym od wielu lat stara się zapomnieć, choć nigdy nie przestała go kochać...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-9212-0
Rozmiar pliku: 556 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Libby Hamilton spędziła w Hiszpanii wspaniałe dwa tygodnie ze swoją najserdeczniejszą przyjaciółką. Ale kiedy zbliżała się do miasteczka Swallowbrook, leżącego nad jeziorem w dolinie otoczonej wzgórzami, była zadowolona, że wraca do swojego miejsca na ziemi.

Miesiąc wcześniej spotkała się z Melissą Lombard na lunchu w Manchesterze. Była to jedyna osoba, której wyznała, że jej krótkotrwałe małżeństwo okazało się okropną pomyłką. A Melissa, widząc bladą i wymizerowaną twarz przyjaciółki, uśmiechnęła się smętnie, a potem przyszedł jej do głowy pewien pomysł.

– Wiesz, Libby, wybieram się na dwa tygodnie do naszego letniego domku w Hiszpanii – oznajmiła. – Mój mąż nie może tam ze mną pojechać, bo ma w biurze kontrolę finansową. Więc może przyłączyłabyś się do mnie, co? Gdybyś mogła, byłoby wspaniale.

Libby wahała się przez dłuższą chwilę.

– Na pewno dadzą sobie bez ciebie radę w przychodni w Swallowbrook – dodała Melissa prowokacyjnie. – A jeśli nie, to mogą znaleźć zastępstwo. Wprawdzie nie jestem lekarzem, ale myślę, że spokojnie mogę ci zalecić dwa tygodnie wylegiwania się na słońcu, żebyś odzyskała rumieńce na policzkach.

– Chyba masz rację – przyznała Libby tęsknie. – Od czasu tego fatalnego wypadku Iana nie miałam ani jednego wolnego dnia. To tak, jakbym nie była w stanie przestać o nim myśleć. Wydaje mi się, że przez tych kilka ostatnich miesięcy traktowałam pracę jak... usprawiedliwienie.

Melissa z powagą pokiwała głową.

– Więc czy jest jakiś lepszy powód, żeby pojechać ze mną? Przecież spędziłaś wiele miesięcy na ciężkiej harówce bez chwili wytchnienia – zauważyła życzliwie.

Libby uśmiechnęła się pogodnie.

– Przed chwilą namawiałaś mnie do spędzenia z tobą dwóch tygodni w Hiszpanii, Mel, ale... ani dnia dużej. Nasz starszy wspólnik, John Gallagher, przechodzi z końcem miesiąca na emeryturę, a ja mam przejąć po nim obowiązki. On w zasadzie już ustąpił ze stanowiska, ale wiem, że jeśli go poproszę, to znów przejmie władzę w swoje ręce i przez dwa tygodnie zajmie się prowadzeniem przychodni.

Jadąc do domu drogą wijącą się przez wzgórza, przy pełni księżyca, Libby czuła się znakomicie. Otrzymała zastrzyk w postaci zdrowej dawki promieni słonecznych, morskich kąpieli i pełnego wypoczynku.

Choć niezbyt często wyjeżdżała ze Swallowbrook, to powrót do domu położonego naprzeciwko przychodni za każdym razem podnosił ją na duchu...

Teraz też tak było.

Budynek przychodni był kiedyś domem jej dzieciństwa. Nie miała jeszcze dwudziestu lat, gdy ojciec wystawił go na sprzedaż, ponieważ po śmierci jej matki przestał się nim interesować. Teraz mieściła się w nim przychodnia położona w pięknym miejscu nad jeziorem.

Kiedy umowa najmu poprzedniej przychodni wygasła i trzeba było znaleźć nowe pomieszczenie, przestronny budynek ich gospodarstwa okazał się idealnym wyborem. Na zewnątrz pozostał prawie niezmieniony, ale wnętrze zmodernizowano i teraz służyło mieszkańcom Swallowbrook i okolic.

Gdy otwarto przychodnię sześć lat temu, John Gallagher został starszym wspólnikiem, a jego syn, Nathan, również lekarz, podjął pracę u boku ojca. Dwa lata później Libby, która ukończyła studia medyczne, przyłączyła się do nich jako najmłodszy członek trzyosobowego zespołu.

Okazało się, że jedno z nich nie może usiedzieć na miejscu i podczas gdy ona była zadowolona, że pracuje tu, gdzie najbardziej lubi, Nathan Gallagher miał inne pomysły. Był od niej o trzy lata starszy, a ona, odkąd stała się nastolatką, uwielbiała ciemnowłosego, czarnookiego i dynamicznego lekarza. Ale wówczas była dla niego tylko dziewczynką z aparatem korekcyjnym na zębach.

Choć nigdy nie przyznała się do tego, jednym z powodów, dla których podjęła pracę w tej przychodni, było to, że mogła spędzać tam z nim czas. Że mogła być blisko niego. A drugim to, że ten budynek był kiedyś jej domem rodzinnym. Ponieważ pragnęła mieszkać niedaleko, kupiła dom po drugiej stronie ulicy.

Kiedy zaczęła pracę, Nathan zauważył, że z dziewczyny, która kiedyś zawsze kręciła się w jego pobliżu, wyrosła szczupła jasnowłosa kobieta o aksamitnych piwnych oczach i najmilszym uśmiechu, jaki kiedykolwiek widział. Przelotnie z sobą flirtowali, ale Nathan miał świadomość, że minęło sporo lat od czasu, kiedy Libby była w nim zadurzona, i nie chciał jej prowokować.

Poza tym miał pełne ręce roboty. Musiał zajmować się narzeczoną, która pragnęła mieć na palcu złotą obrączkę ślubną obok pierścionka z brylantem, a on coraz częściej miał wrażenie, że ich zaręczyny były pomyłką, bo nie podzielał jej zapału do zawarcia związku.

Libby załamała się, gdy jej powiedział, że rezygnuje z ich przychodni i wyjeżdża do pracy za granicę.

– Zerwałem zaręczyny... – ta wiadomość powinna była ucieszyć Libby, gdyby nie dalszy ciąg jego wypowiedzi: – więc jestem wolny i mogę pracować w Afryce, o czym zawsze marzyłem. Zgodziłem się przyjąć ofertę szpitala w małym miasteczku, tam, gdzie lekarze są bardzo potrzebni.

– Jak długo cię nie będzie? – zapytała, czując, że krew odpływa z jej twarzy.

– Myślę, że tak długo, jak będę potrzebny. Ale umowę podpisałem na trzy lata – odparł, spoglądając na nią i dostrzegając skutki, jakie wywarła na niej wiadomość o jego wyjeździe. – A może pojechałabyś ze mną? – zaproponował mimochodem. – Na pewno znajdzie się tam miejsce dla jeszcze jednego lekarza.

– Nie, dziękuję – odrzekła pospiesznie, a potem dodała: – To nie byłoby fair wobec twojego ojca, gdybyśmy we dwoje równocześnie stąd odeszli. Nie zapominaj też, że mój ojciec jest tutaj i że dalej nękają go wyrzuty sumienia, że pozbył się naszego domu. Poza tym zawsze marzyłam, żeby praktykować jako lekarz w miejscu, z którym czuję się związana. Mam wrażenie, że jestem to winna naszej społeczności.

Była już niemalże na miejscu. Kiedy pokonała kolejny zakręt, znalazła się w Swallowbrook, które w blasku księżyca wyglądało pięknie. Dostrzegła dobrze sobie znane domy zbudowane z miejscowych kamieni, a między nimi pub Pod Dziką Kaczką i mieszkańców miasteczka siedzących na drewnianych ławkach i pijących piwo.

Niedaleko znajdowała się przychodnia, a naprzeciwko niej, po drugiej stronie ulicy, Domek Lawendowy, w którym ostatnio Libby spędzała o wiele za dużo samotnych nocy po długich pracowitych dniach.

Mieszkała w bliźniaku, którego druga część od pewnego czasu była wystawiona na sprzedaż. Kiedy skręciła w prowadzący do jej domu podjazd, ze zdziwieniem dostrzegła odjeżdżającą spod sąsiedniego budynku furgonetkę dużego sklepu meblowego, znajdującego się w pobliskim mieście.

Spojrzała na nią szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Dochodziła dziesiąta wieczorem, a ona doskonale wiedziała, że o tak późnej porze firmy zwykle nie dostarczają zamówień. Sądząc po ilości świateł, które paliły się w oknach, rozjaśniając szarość otoczenia, doszła do wniosku, że Bóg obdarzył ją nowymi sąsiadami.

Ale miała też inne sprawy na głowie. Marzyła o tym, by po wypiciu filiżanki herbaty znaleźć się we własnym łóżku. Lot powrotny do Anglii nie trwał przesadnie długo, ale formalności na lotnisku zabrały sporo czasu. Potem musiała odebrać samochód z miejsca, w którym go zostawiła na okres wyjazdu, a następnie przejechać około pięćdziesięciu kilometrów do Swallowbrook, nic więc dziwnego, że była zmęczona.

Miała nadzieję, że ludzie, którzy zamieszkali obok niej, okażą się towarzyscy, sympatyczni i z łatwością nawiąże z nimi przyjacielskie stosunki. Zaczęła się zastanawiać, czy nie jest przypadkiem ostatnią osobą, która powinna mieć obawy co do życia towarzyskiego. Z trudem przypominała sobie, jakie to jest uczucie przyjemnie spędzać czas i dobrze się bawić w towarzystwie koleżanek i kolegów.

Po stracie Iana, który zginął w wypadku, jadąc konno, ich skądinąd nieudane małżeństwo dobiegło końca. Od tamtej pory Libby traktowała pracę w przychodni jak jedyną rzecz w życiu, która zapewniała jej komfort psychiczny i stabilność. Doszła do wniosku, że dopóki nowi sąsiedzi nie będą jej tego zakłócać, da sobie radę.

Kiedy wyjrzała przez okno, stwierdziła, że przychodnia jest pogrążona w mroku, co wcale jej nie zaskoczyło, bo przecież był już późny wieczór.

– Poza tym, skoro dziś jest piątek, to przychodnia będzie zamknięta przez cały weekend – mruknęła do siebie.

Wiedziała, że jako szefowa musi stawić się tam w dobrym humorze w poniedziałek rano. Może w czasie weekendu pozna swoich nowych sąsiadów, ale teraz najważniejszą sprawą, jaka zaprzątała jej uwagę, było łóżko. Marzyła o tym, by spokojnie zasnąć.

Po wypiciu herbaty, o której myślała przez całą drogę w samochodzie, weszła na piętro i ruszyła do sypialni. Po chwili leżała już pod kołdrą gotowa zapaść w sen, gdy nagle usłyszała dobiegający z dołu dzwonek do drzwi.

Cicho jęknęła, ale się nie poruszyła. Kiedy ktoś zadzwonił po raz drugi, zarzuciła na koszulę nocną szlafrok i pospiesznie zbiegła na dół. Zanim otworzyła drzwi, wyjrzała na ganek i zauważyła w poświacie księżyca barczyste ramiona mężczyzny, który trzymał za rączkę małe dziecko w piżamce.

Nie wyglądają groźnie, pomyślała. Na pewno należą do rodziny, która wprowadziła się do sąsiedniego bliźniaka.

Bez wahania otworzyła drzwi.

– Witaj, Libby – zaczął Nathan Gallagher tak swobodnym tonem, jakby wczoraj widział ją po raz ostatni. – Zauważyliśmy, że przed chwilą zaparkowałaś samochód na podjeździe. Nie mieliśmy zamiaru ci przeszkadzać, ale Toby lubi wypić przed snem kubek mleka, bo bez niego nie zaśnie, a ja, robiąc po południu zakupy, kompletnie o tym zapomniałem. Widziałem, że ktoś dostarczył ci dzisiaj kilka półlitrowych kartonów, więc przyszliśmy cię zapytać, czy nie mogłabyś nam jednego pożyczyć.

Libby była tak wstrząśnięta jego widokiem, że ugięły się pod nią nogi.

– Chodźcie, proszę – powiedziała zmienionym głosem, szeroko otwierając drzwi, a kiedy weszli do środka, dodała: – Dam wam opakowanie z lodówki. – Zerknęła na zmierzwione włosy chłopca i przystanęła w progu kuchni, mówiąc: – Więc to ty i twoja rodzina wprowadziliście się do sąsiedniego domu, tak? Znalazłeś sobie żonę podczas pobytu w Afryce? Wydaje mi się dość dziwne, że twój ojciec nigdy nie wspomniał o tym ani słowem!

– To niezupełnie tak – mruknął Nathan z cierpkim uśmiechem, a Libby zaczęła się zastanawiać, co to może znaczyć.

Najwyraźniej jednak Nathan nie przyszedł do niej na miłą pogawędkę o tym, co robił przez ostatnie lata. Libby wyjęła z lodówki karton mleka, wręczyła go Nathanowi i postanowiła zapytać o bardziej zasadnicze kwestie.

– Czy przygotowaliście już łóżka? Powiedz matce tego chłopca, że mogę pożyczyć wam prześcieradła i powłoczki, jeśli nie mieliście czasu ich wypakować.

– Dziękuję, ale wszystko jest w porządku – odparł Nathan. – Przyjechaliśmy tutaj wcześnie rano, a kiedy Toby dostanie swoje mleko, położę go spać w małym łóżeczku stojącym obok mojego. To był męczący dzień, więc chyba żaden z nas nie będzie potrzebował, żeby ukołysano go do snu.

– Od dawna jesteś w Anglii? – zapytała, kiedy już zamierzał wyjść, i zauważyła, że chłopiec nie przestaje ściskać go za rękę.

– Od miesiąca. Do tej pory byliśmy w Londynie. Załatwialiśmy tam różne sprawy, ale zależało mi na tym, żeby uciec od tych tłumów, od tego ścisku... Chcę, żeby Toby dorastał w Swallowbrook, tak jak my. A ten wolny dom, sąsiadujący z twoim, wydał nam się idealnym rozwiązaniem.

Rozwiązaniem czego? – zadała sobie pytanie. W każdym razie nie ma to nic wspólnego ze mną. Wprawdzie przed wyjazdem do Afryki Nathan zapytał mnie, czy nie zechciałabym mu towarzyszyć, ale zrobił to tylko dlatego, że brakowało tam lekarzy, a nie dlatego, że pragnął jej bliskości. Zresztą wtedy znalazła kilka powodów, by mu odmówić. Ale kiedy ujrzała go z synkiem, poczuła się tak, jakby ktoś wbił jej nóż w serce.

To oznaczało, że znalazł sobie kogoś, a ona straciła zdrowy rozsądek, zgadzając się wyjść za Iana, którego interesowały wyłącznie konie i rozrywki. Który, zamiast doceniać jej pracę zawodową, uważał, że przeszkadza mu prowadzić taki tryb życia, jaki chciał.

Nie zamierzając przypominać sobie, jak to wszystko się skończyło, skupiła myśli na matce dziecka, które Nathan do niej przyprowadził. Zaczęła się zastanawiać, gdzie ta kobieta może być. Zapewne po przeprowadzce ma ręce pełne roboty. Ale Libby za żadne skarby nie zamierzała pytać go, dlaczego jego opis miejsc do spania nie uwzględniał łóżka dla matki Toby’ego.

Kiedy wróciła do sypialni i położyła się do łóżka, zmęczenie zastąpiły uczucia zdumienia i zaskoczenia na wspomnienie Nathana oraz milczącego dziecka. Szeroko otwartymi oczami spojrzała z niedowierzaniem na mur oddzielający dwie posesje.

Ciekawe, czy doktor Gallagher wie, że jego syn wrócił do Anglii i od miesiąca jest w Londynie? A jeśli tak, to dlaczego nic mi o tym nie powiedział? – pytała się w duchu. Jeśli tak było, to z pewnością na polecenie Nathana. John nigdy nie postąpiłby wobec mnie w ten sposób.

– Muszę przygotować się na jutrzejsze spotkanie z matką chłopca – mruknęła do siebie. – Muszę ją ciepło powitać w Swallowbrook – dodała, mając nadzieję, że uda jej się ukryć swoje prawdziwe uczucia.

Z tymi myślami wstała, zeszła do kuchni i po raz drugi włączyła czajnik.

Za murem dzielącym posesje leżał w łóżku Nathan, patrząc na Toby’ego, który wypił szklankę mleka, zwinął się w kłębek i natychmiast zasnął. Kiedy tak się w niego wpatrywał, miał wrażenie, że uczucia napięcia, smutku i rozgoryczenia, które dręczyły go przez ostatnie miesiące, zaczynają ustępować. Znalazł się z powrotem w domu. W Swallobrook.

Po raz ostatni widział Libby Hamilton, stojąc w zacienionym kamiennym przedsionku miejscowego kościoła. Wyskoczył wtedy z taksówki, którą przyjechał z lotniska w nadziei, że zdoła z nią porozmawiać, zanim zostanie żoną Iana Jeffersona. Pragnął dowiedzieć się, czy Libby wychodzi za mąż za lubiącego przyjemności właściciela lokalnych stajni dlatego, że on, Nathan, jej nie chciał i wyjechał, czy też dlatego, że uczucia, które do niego żywiła, były przelotne i wobec tego on nie musi dłużej czuć się winny za to, że ją zostawił...

Opóźniony przylot samolotu pozbawił go szansy oczyszczenia atmosfery między nimi. Zjawił się w kościele w chwili, gdy pastor ogłosił Libby oraz Iana mężem i żoną. Widząc, jak Libby uśmiecha się do swojego świeżo poślubionego męża, doszedł do wniosku, że ma już odpowiedź na dręczące go pytania, toteż wybiegł z kościoła najszybciej, jak mógł.

Na ulicy wskoczył do autobusu, który właśnie zatrzymał się na przystanku, nie zważając, dokąd jedzie. Zrobił to w pośpiechu, chcąc uciec, zanim ktoś go zobaczy.

Przypomniał sobie, jak Libby pojawiła się na lotnisku tego poranka, gdy wyjeżdżał do Afryki. Była jedyną osobą, która przyszła na lotnisko. Z ojcem pożegnał się poprzedniego wieczoru, a wszystkim innym powiedział, że nie chce, aby go odprowadzali. Musiał przyznać, że jej widok sprawił mu przyjemną niespodziankę.

Lada chwila miał przejść przez odprawę celną. W ciągu tych kilku ostatnich minut Libby zaczęła go błagać, by jej nie opuszczał.

– Kocham cię, Nathan – wyjąkała. – Zawsze cię kochałam. Dopiero dzisiaj rano, kiedy się obudziłam, zdałam sobie sprawę, że nie chcę, abyś zniknął. Nagle uświadomiłam sobie, że muszę cię jeszcze raz zobaczyć. Doskonale wiem, jak ważna jest twoja praca w Afryce, ale na to znajdzie się czas, kiedy przeżyjemy chwile szczęścia i zadowolenia, a może też... powiększymy rodzinę.

Wybrała najbardziej nieodpowiedni moment na to wyznanie, bo za kilka minut Nathan miał wejść na pokład samolotu. Poza tym przeżywał wewnętrzne rozdarcie z powodu niefortunnych zaręczyn, które na pewno nie przyniosły zaszczytu ani jemu, ani jego narzeczonej.

Dostrzegł w oczach Libby łzy, ale zamiast ją pocieszyć, zareagował w sposób dość opryskliwy i bezceremonialny.

– Jak możesz proponować mi coś takiego w takiej chwili, Libby? – zapytał. – Przecież za kilka minut mam odlecieć do Afryki. Po prostu zapomnij o mnie. Nie czekaj na mnie... Teraz nie myślę o żadnych związkach.

Potem, zawstydzony swoją nieuprzejmością, pochylił głowę, chcąc cmoknąć ją w policzek. Niespodziewanie ich usta spotkały się i w ciągu ułamka sekundy wszystko uległo zmianie. Zaczął całować Libby namiętnie i nie miał ochoty tego kończyć. Nagle usłyszeli płynący z mikrofonu głos, który zapowiadał, że samolot Nathana jest gotów na przyjęcie pasażerów. Oboje odzyskali zdrowy rozsądek.

– Nie czekaj na mnie, Libby – powtórzył Nathan.

Zanim skończył mówić, ona ruszyła biegiem w kierunku wyjścia. Zdał sobie sprawę, że jego zachowanie pozostawiało wiele do życzenia i przeklinał się za podeptanie tego, co zostało z dziewczęcego zauroczenia Libby. Poprzysiągł sobie, że zatelefonuje do niej po dotarciu do celu i przeprosi za swoją nonszalancję, ale w chaosie, jaki zastał na miejscu, jego prywatne życie praktycznie przestało istnieć. Dopiero kilka miesięcy później zadzwonił do niego ojciec i powiedział, że w najbliższą sobotę Libby wychodzi za mąż.

Wtedy powróciły wszystkie wspomnienia: jej łzy, urok osobisty i jego arogancja, kiedy zignorował jej uczucia, mówiąc, by na niego nie czekała. W bezceremonialny sposób dał jej do zrozumienia, że ona wcale go nie interesuje.

Ale, oczywiście, było już za późno. Wiedział, że nigdy nie zapomni malującego się na jej twarzy wyrazu szczęścia, kiedy pastor ogłosił Iana i ją mężem i żoną. Doszedł do wniosku, że bardzo się mylił, uważając, że Libby poślubiła Jeffersona dlatego, że on jej nie chciał.

Teraz, patrząc na małego bezbronnego Toby’ego, który słodko spał, zdał sobie sprawę, że w nadchodzących miesiącach będzie musiał obalić bariery i zbudować mosty, czyli przeorganizować całe swoje życie, bo kontrakt w Afryce już wygasł. Wrócił na stałe do domu, a powrót do Swallowbrook to jego pierwszy krok na drodze do normalności.

Dowiedziawszy się o śmierci Iana Jeffersona, nie zrobił nic. Nie chciał zjawiać się w takiej chwili, bo mogłoby to wyglądać tak, jakby na to czekał. Ale teraz nie miał już wyboru. Wrócił do Anglii, ponieważ jego najlepszy przyjaciel z żoną zatonęli wraz z innymi turystami, płynąc promem. Ta tragedia na zawsze zmieniła życie jego i śpiącego obok dziecka.

Libby siedziała pochylona nad dzbankiem z herbatą i rozmyślała o tym, jaki bałagan zapanował w jej życiu od czasu wyjazdu Nathana. Pragnęła udowodnić całemu światu, ale przede wszystkim samej sobie, że jej uczucia do niego dawno wygasły i że teraz pokochała Iana Jeffersona, mężczyznę, który dwukrotnie prosił ją o rękę, a ona mu odmawiała.

Sześć miesięcy później, po niemiłym dla niej spotkaniu z Nathanem na lotnisku, które wciąż wspominała z bólem serca, zgodziła się wyjść za Iana, kiedy poprosił ją o rękę po raz trzeci.

Początkowo byli dość szczęśliwi, mieszkali w Domku Lawendowym naprzeciwko przychodni, ale z upływem czasu Libby odkryła, że Ian potrzebuje żony jedynie po to, aby zapewnić sobie pozycję w miasteczku. Okazało się, że jasnowłosą lekarkę uznał na najlepszą kandydatkę do odegrania tej roli.

Małżeństwo nie zmniejszyło jego zapału do spędzania niekończących się godzin na polu golfowym, na żeglowaniu po miejscowym jeziorze i konnym objeżdżaniu okolicy. Nie zostawało mu dużo czasu na zrozumienie związanych z pracą Libby obowiązków, które kosztowały ją wiele wysiłku.

Pewnego wieczoru narowista klacz zrzuciła go z siodła. Ian doznał poważnych obrażeń, które okazały się śmiertelne. Po jego śmierci Libby musiała stawić czoło swojej samotności, która była smutna i bolesna, ale nie tak szokująca jak jej rozstanie z Nathanem.

Kiedy wypiła całą herbatę, ponownie wróciła do łóżka. Przez większą część nocy przewracała się z boku na bok, zasnęła dopiero o świcie. Gdy pierwsze promienie słońca wyłoniły się zza wzgórz, usłyszała na swoim podjeździe jakieś głosy. Podeszła do okna i zobaczyła Nathana, który pertraktował z obwoźnym dostawcą mleka.

Nie chcąc, by zauważył, że go obserwuje, powoli cofnęła się w głąb pokoju. Była zadowolona, że jest sobota, więc nie musi się nigdzie spieszyć. Znów położyła się i obserwowała migoczące na suficie blade promienie słońca, wspominając zdumiewające wydarzenia, do których doszło poprzedniego wieczoru.

– Nathan wrócił do Swallowbrook – wyszeptała – ale nie z twojego powodu. On ma rodzinę. Dokonał wyboru, który z pewnością okaże się lepszy niż twój.

Wstała w porze lunchu. Opuściły ją już przykre myśli i była w lepszym nastroju. Włożyła spodnie oraz elegancki sweter i wyruszyła do miasteczka, by kupić coś do jedzenia i parę innych rzeczy, których jej brakowało.

Gdy wychodziła z domu, nic nie wskazywało na to, by w sąsiednim budynku ktoś był, choć samochód Nathana stał na podjeździe. Doszła do wniosku, że albo wszyscy są w środku i zachowują się bardzo cicho, albo Nathan zabrał chłopca, chcąc pokazać mu okolicę. Pewnie sam zamierzał odświeżyć znajomość ze Swallowbrook, gdzie dorastał wśród ludzi, którzy potem zostali jego pacjentami i przyjaciółmi.

Wracając do domu, musiała przejść przez park obok szkoły. Zdziwiło ją, że w sobotę nie było w nim spacerowiczów ani bawiących się dzieci. Nagle dostrzegła Nathana i chłopca, którzy samotnie oglądali kolejne atrakcje na placu zabaw.

– Nie zatrzymuj się – mruknęła do siebie zdecydowanym tonem. – Gdyby Nathan chciał cię zobaczyć, miał na to całe przedpołudnie. Nie dawaj mu powodu do satysfakcji... nie pozwól mu myśleć, że go śledziłaś.

Obaj wyglądali na zagubionych w tym opustoszałym parku. Toby usiadł na huśtawce, a Nathan pochylił się i zaczął go bujać. Kiedy zauważył przechodzącą obok Libby, wyprostował się, pomógł chłopcu zeskoczyć z krzesełka i obaj ruszyli w jej kierunku. Teraz mogła mu się przyjrzeć lepiej niż poprzedniego dnia.

Zauważyła, że czas spędzony w Afryce zostawił na nim wyraźne ślady. Był szczuplejszy i mniej dynamiczny niż kiedyś, ale włosy miał takie jak dawniej, a oczy wciąż orzechowe.

– Nie mogę uwierzyć, że zamierzałaś przejść koło nas bez słowa – zaczął, podchodząc do niej.

– Dlaczego? – zapytała opanowanym głosem. – A o czym tu mówić?

– Ja chciałbym powiedzieć, że... zmartwiła mnie wiadomość o śmiertelnym wypadku Iana Jeffersona, a jeśli chodzi o... – Urwał, bo stojący obok niego chłopczyk pociągnął go za rękę.

– Czy mogę pójść na zjeżdżalnię, wujku? – zapytał.

– Oczywiście, idź – odparł Nathan. – Za chwilę przyjdę do ciebie. – Libby patrzyła na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi, więc wyjaśnił: – Właśnie jestem w trakcie załatwiania adopcji Toby’ego. Jego rodzice nie żyją. Zginęli w czasie podróży po Europie. Zatonął prom, którym płynęli. Na szczęście mały ocalał. Jego ojciec był moim najlepszym przyjacielem. Poza tym jestem ojcem chrzestnym tego chłopca. Po wypadku wziąłem go do siebie i wystąpiłem o prawo do adopcji, bo żaden z jego krewnych nie wysunął roszczeń do opieki nad nim. Sprawa jest teraz w toku i niebawem mały będzie moim prawnym synem.

– Jak dajesz sobie radę? – zapytała, kiedy ból wywołany świadomością, że Nathan ma własną rodzinę, zaczął ustępować.

– Początkowo było dość ciężko, bo choć Toby znał mnie dość dobrze, ciągle odczuwał brak rodziców. Powoli przyzwyczaja się do obecnej sytuacji i teraz ani na chwilę nie spuszcza mnie z oka.

Biedny malec, biedny ojciec chrzestny, pomyślała. I ja też... Jak dam sobie radę, mając go za sąsiada i doskonale pamiętając to, co powiedział mi wtedy na lotnisku? Od tej pory nigdy nie był w Swallowbrook. A teraz jeszcze zamieszkał w sąsiednim domu, tak jakby wtedy nic się nie stało, jakby w ogóle mnie nie zranił.

Nathan patrzył na nią pytającym wzrokiem.

– Ile lat ma Toby? – zapytała, chcąc odwrócić jego uwagę od siebie.

– Zaledwie pięć, a do tej katastrofy promu doszło trzy miesiące temu. Pewnie czytałaś o tym w prasie albo oglądałaś relacje w telewizji.

Libby lekko kiwnęła głową.

– Co zamierzasz zrobić? – zapytała, siląc się na neutralny ton. – Czy chcesz zapisać Toby’ego do miejscowej szkoły?

– Już to zrobiłem. Nie jestem pewny, jak mały zareaguje na kolejną zmianę. Muszę postępować z nim ostrożnie i delikatnie. Niebawem zacznie się denerwować, czego, oczywiście, można oczekiwać.

Libby poczuła napływające do oczu łzy. Zrobiło jej się smutno, że Nathan musiał wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności za takie małe dziecko. Doszła do wniosku, że wrócił do Swallowbrook tylko ze względu na Toby’ego.

Kiedy czekali na chłopca, stojąc obok niewielkiej zjeżdżalni, Libby zauważyła, że Nathan się uśmiecha, co ją nieco zdziwiło, bo biorąc pod uwagę to, co przed chwilą powiedział, nie miał zbyt wielu powodów do radości.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: