Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Rewolucja 1905. Przewodnik Krytyki politycznej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
0,00

Rewolucja 1905. Przewodnik Krytyki politycznej - ebook

Tym, którzy przerazili się czerwonej od promieni namiętnych twarzy ludu, zdawało się, że pryskają wszystkie wiązadła bytu naszego i dobrobytu, a to pryskały jedynie kajdany – lud stawał się obywatelem i ujmował w ręce swoje ster rządów nad krajem. Tak, zamęt zapanował. Błogosławiony wszechmocny zamęt” – tymi słowami Ludwik Krzywicki witał manifest konstytucyjny ogłoszony przez przerażonego rozmiarem strajków i protestów cara. Wydawało się wówczas, że rewolucja jest o krok od zwycięstwa, a po upragnioną wolność, w imię której wybuchnął ten „błogosławiony wszechmocny zamęt”, wystarczy sięgnąć ręką...

 

Carskie obietnice okazały się jednak niewiele warte. Dla swoich „poddanych” zamiast wolności car miał raczej nahajki, bagnety i sądy doraźne. I choć rewolucję można było stłumić represjami i przemocą, to uruchomionych przez nią procesów nie dało się już zatrzymać. To właśnie wtedy na ziemiach Kongresówki narodziła się nowoczesna, masowa polityka i kształtowały się ideowe podziały determinujące polskie życie publiczne w kolejnych dekadach. Rewolucja była też lekcją społecznej samoorganizacji i potężnym impulsem emancypacyjnym. Bez wiedzy o tym, czym była ta rewolucja, nie sposób zrozumieć historii Polski.

 

Publikacja jest bezpłatna.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-63855-83-3
Rozmiar pliku: 6,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Klub Kry­ty­ki Po­li­tyczn­wej w Łodzi

POZA „HI­STO­RIĘ 1 PRO­CEN­TA”

W PO­SZU­KI­WA­NIU IN­NEJ HI­STO­RII

Pra­ca nad ni­niejszą książką była dla nas, członków i członkiń łódzkie­go Klu­bu Kry­ty­ki Po­li­tycz­nej, ważnym doświad­cze­niem. Po­mysł jej na­pi­sa­nia zro­dził się kil­ka lat temu. Po­sta­no­wi­liśmy wówczas przy­po­mnieć o ro­bot­ni­czej tożsamości na­sze­go mia­sta i tra­dy­cjach to­czo­nych tu­taj przez de­ka­dy walk społecz­nych. To, co przez wie­lu łodzian jest trak­to­wa­ne jako zbędny ba­last i nie­wy­god­ne dzie­dzic­two (rze­ko­mo nie­pa­sujące do dzi­siej­szych wy­zwań), uzna­liśmy za szczególnie cen­ne i war­te po­now­ne­go prze­myśle­nia.

Roz­po­czy­nając pracę nad książką, większość z nas wie­działa o re­wo­lu­cji 1905 roku nie­wie­le albo pra­wie nic. Nie ma w tym nic dziw­ne­go, po­nie­waż w po­wszech­nej świa­do­mości Łódź jest mia­stem „bez hi­sto­rii”. Wie­dza łodzian ogra­ni­cza się za­zwy­czaj do tego, że od połowy XIX wie­ku ich mia­sto dy­na­micz­nie się roz­wi­jało za sprawą fa­bry­kantów, o których pamięć szczególnie się dziś pielęgnu­je. Po prze­mysłowcach zo­stały w za­sa­dzie tyl­ko pałacy­ki, kil­ka cie­ka­wych ar­chi­tek­to­nicz­nie fa­bryk, gdzie­nieg­dzie se­ce­syj­ny de­tal. Mimo to od początku in­tu­icyj­nie wy­czu­wa­liśmy, że hi­sto­ria Łodzi jest o wie­le bo­gat­sza, niż się zwy­kle uważa. Im głębiej się w nią za­nu­rza­liśmy, tym oka­zy­wała się bar­dziej fa­scy­nująca i nie­ba­nal­na.

Dzięki pra­cy na tą książką wie­lu i wie­le spośród nas wy­le­czyło się z na­by­tej jesz­cze w szko­le niechęci do hi­sto­rii, utożsa­mia­nej z se­kwen­cja­mi dat, kon­cen­tracją na wspólno­cie na­ro­do­wej i po­li­tyką przez wiel­kie „P”. Na­uczy­liśmy się le­piej ro­zu­mieć przeszłość, do­strze­gać, jak bar­dzo jest skom­pli­ko­wa­na i nie­jed­no­znacz­na, jak trud­no o sta­now­cze sądy i pro­ste wyjaśnie­nia, w których tak lu­bują się ro­dzi­mi orędo­wni­cy „po­li­tyki hi­sto­rycz­nej”. Od­kry­wając hi­sto­rię na­sze­go mia­sta, od­kry­wa­liśmy równo­cześnie inny sposób myśle­nia i mówie­nia o przeszłości, całkiem różny od do­mi­nującej w de­ba­cie pu­blicz­nej czy szkol­nych podręczni­kach kon­ser­wa­tyw­nej nar­ra­cji. Ta sku­pio­na jest na woj­nach, dy­plo­ma­cji i czy­nach „wiel­kich jed­no­stek”, a jej główny pod­miot sta­no­wi – przed­sta­wia­na jako wol­na od kon­fliktów kla­so­wych – wspólno­ta na­ro­do­wa.

Tym­cza­sem hi­sto­rii nie da się pisać jed­no­wy­mia­ro­wo, bez uwzględnie­nia glo­bal­nych i re­gio­nal­nych kon­tekstów, bez uważnego przyj­rze­nia się wie­lości kul­tur i et­nosów. Nie da się też zro­zu­mieć przeszłości, oglądając ją przez pry­zmat losów uprzy­wi­le­jo­wa­nych grup i warstw społecz­nych. Hi­sto­ria społeczeństwa nie jest hi­sto­rią elit. Nie to­czy się tyl­ko na tro­nach i sa­lo­nach, ale również na uli­cach, w chłopskich za­gro­dach i fa­bry­kach. Taką hi­sto­rię ma przy­bliżać na­sza książka i ta­kiej hi­sto­rii – je­steśmy o tym prze­ko­na­ni – po­trze­ba dziś co­raz bar­dziej. Pro­te­stujący na uli­cach i pla­cach całego świa­ta do­ma­ga­li się nie­daw­no społecz­ne­go upodmio­to­wie­nia i ukie­run­ko­wa­nia po­li­ty­ki na ich re­al­ne po­trze­by, kreśląc na trans­pa­ren­tach hasło „To my je­steśmy 99 pro­cen­ta­mi”. Wołali: to nie ban­ki i eli­ty fi­nan­so­we po­win­ny być tymi, wo­bec których orien­tują się po­li­tycz­ne de­cy­zje i eko­no­micz­ne stra­te­gie. Idąc ich śla­dem, mówimy dzi­siaj: nie chce­my hi­sto­rii 1 pro­cen­ta. Nie o nie­go cho­dzi, choć często to on de­cy­do­wał i wciąż de­cy­du­je o po­zo­stałych 99. W tej książce sta­ra­my się oddać głos właśnie 99 pro­cen­tom, czy­li tym, o których często za­po­mi­na ofi­cjal­na hi­sto­riografia, tym, których nikt nie chce słuchać. Pra­cując nad tym prze­wod­ni­kiem, uświa­do­mi­liśmy so­bie, że właśnie ta­kiej hi­sto­rii – zwykłych lu­dzi, toczących na co dzień walkę o swą god­ność – chcie­li­byśmy uczyć się w szkołach i na uni­wer­sy­te­tach.

Po­ka­zu­je­my, że choć lu­dzie ci nie byli po­li­tycz­ny­mi przywódca­mi ani zwy­cięski­mi wo­dza­mi, a ich imion dziś już nie­mal nikt nie pamięta, po­tra­fi­li do­ko­ny­wać czynów he­ro­icz­nych i god­nych sza­cun­ku. Pierw­szym z brze­gu przykładem może być po­sta­wa ro­bot­ników i ro­bot­nic Łodzi, którzy w trak­cie re­wo­lu­cji prze­ciw­sta­wi­li się pro­wo­ka­to­rom nakłaniającym do an­ty­se­mic­kich burd, które miały ska­na­li­zo­wać ro­bot­niczą złość wy­mie­rzoną w ca­rat i prze­mysłowców. To wte­dy car­ski dy­gni­tarz z za­dzi­wie­niem no­to­wał: „Gdy gi­nie w wy­ni­ku roz­ruchów chrześci­ja­nin, Żydzi przy­chodzą na jego po­grzeb i niosą sztan­da­ry z na­pi­sa­mi w języku żydow­skim. Agi­ta­to­rzy wygłaszający przemówie­nia też w dużej części są Żyda­mi. Gdy gi­nie Żyd, sy­tu­acja jest od­wza­jem­nio­na”. Opo­wie­dze­nie o ta­kich wy­da­rze­niach jest jed­nym z celów tej książki.

Ko­lej­nym jest pod­kreśle­nie po­czu­cia ciągłości tra­dy­cji walk o pro­gre­syw­ne zmia­ny społecz­ne. To bo­wiem, kim je­steśmy dziś i co mamy, jest owo­cem dzie­siątek i se­tek lat walk. Wszel­kie­go ro­dza­ju eman­cy­pa­cje, pra­wa pra­cow­ni­cze, spra­wie­dliw­sze niż kie­dyś re­la­cje między płcia­mi, bar­dziej równo­mier­ny po­dział efektów społecz­nej pro­duk­cji czy pra­wo do inności nie wzięły się znikąd. Świat nie sta­wał się nig­dy bar­dziej spra­wie­dli­wy sam z sie­bie; to lu­dzie i ich opór czy­niły go lep­szym. Gdy ten opór zo­sta­nie za­nie­cha­ny, nie tyl­ko nie będzie nam le­piej, ale już wy­wal­czo­ne zdo­by­cze szyb­ko zo­staną nam ode­bra­ne. Hi­sto­ria re­wo­lu­cji 1905 roku jest częścią tra­dy­cji walk lu­do­wych, a jej kul­ty­wo­wa­nie i kon­ty­nu­owa­nie po­win­no stać się ważnym ele­men­tem le­wi­co­we­go działania po­li­tycz­ne­go dzi­siaj.

DLA KOGO PI­SZE­MY?

Od początku chcie­liśmy, aby ni­niej­sza książka była przystępnie na­pi­sa­nym, po­pu­lar­nym wpro­wa­dze­niem w pro­ble­ma­tykę re­wo­lu­cji 1905 roku. Na­szym ce­lem nie było stwo­rze­nie opar­tej na sze­ro­kiej kwe­ren­dzie źródłowej kla­sycz­nej mo­no­gra­fii hi­sto­rycz­nej – ta­kich prac (choć za­zwy­czaj star­szej daty) za­in­te­re­so­wa­ny czy­tel­nik znaj­dzie spo­ro na bi­blio­tecz­nych półkach. Pu­bli­ko­wa­ne tu ar­ty­kuły i wy­wia­dy mają w zde­cy­do­wa­nej większości syn­te­tycz­ny cha­rak­ter; dba­liśmy również o to, aby były na­pi­sa­ne w sposób ja­sny, a za­ra­zem cie­ka­wy i wciągający. Z tego też względu do niezbędne­go mi­ni­mum zo­stały ogra­ni­czo­ne przy­pi­sy i odsyłacze.

Ni­niej­sza książka po­wsta­wała z myślą przede wszyst­kim o czy­tel­ni­kach i czy­tel­nicz­kach, którzy do­tych­czas nie in­te­re­so­wa­li się szczególnie hi­sto­rią Pol­ski u pro­gu XX stu­le­cia. To właśnie z tego względu wy­da­rze­nia lat 1905-1907 sta­ra­my się oma­wiać na możli­wie sze­ro­kim tle, uka­zy­wać źródła prze­mian społecz­nych i go­spo­dar­czych za­chodzących w tym okre­sie, a także objaśniać me­cha­ni­zmy rządzące ówcze­snym życiem po­li­tycz­nym.

Wie­rzy­my, że książka wzbu­dzi za­in­te­re­so­wa­nie pa­sjo­natów i pa­sjo­natek hi­sto­rii, a także osób za­an­gażowa­nych w przy­po­mi­na­nie hi­sto­rycz­ne­go dzie­dzic­twa Łodzi, bo­wiem to właśnie „pol­skie­mu Man­che­ste­ro­wi”, co zro­zu­miałe, poświęciliśmy zde­cy­do­wa­nie naj­więcej uwa­gi. Chcie­li­byśmy też, aby książka, tra­fiw­szy do rąk uczniów i uczen­nic, stu­dentów i stu­dentek, przy­czy­niła się do wzro­stu ich za­in­te­re­so­wa­nia hi­sto­rią i sta­no­wiła pewną prze­ciw­wagę dla do­mi­nującej, kon­ser­wa­tyw­no-na­ro­do­wej nar­ra­cji o przeszłości. Mamy również na­dzieję, że wśród czy­tel­ników książki Re­wo­lu­cja 1905. Prze­wod­nik Kry­ty­ki Po­li­tycz­nej znajdą się na­uczy­cie­le i na­uczy­ciel­ki – to z myślą o ich po­trze­bach za­mieściliśmy dwa sce­na­riu­sze lek­cyj­ne.

W większości tekstów sta­ra­liśmy się przy­ta­czać możli­wie dużo cy­tatów z ówcze­snej pra­sy, odezw i ulo­tek, spra­woz­dań władz car­skich czy wspo­mnień. Chce­my w ten sposób oddać głos uczest­ni­kom tam­tych wy­da­rzeń. I choć w tym chórze sto­sun­ko­wo najsłabiej słychać będzie słowa ro­bot­ników i ro­bot­nic – naj­ważniej­szych ak­torów re­wo­lu­cji 1905 roku, nie­ste­ty bar­dzo rzad­ko chwy­tających za pióro, aby opi­sać swo­je doświad­cze­nia – to jed­nak wie­rzy­my, że za­bieg ten po­zwo­li le­piej zro­zu­mieć at­mos­ferę tam­tych nie­zwykłych dni. Jak każdemu wiel­kie­mu zry­wo­wi społecz­ne­mu, re­wo­lu­cji 1905 roku to­wa­rzy­szyły pa­tos, wia­ra w moc zbio­ro­we­go opo­ru i au­ten­tycz­na na­dzie­ja na lep­szy świat. Mamy na­dzieję, że ta książka będzie w ja­kimś stop­niu świa­dec­twem tam­tych ma­rzeń.Z Fe­lik­sem Ty­chem roz­ma­wia Ka­mil Pi­skała

TO PIERW­SZY ZRYW WOL­NOŚCIO­WY, KTÓREGO ZAKOŃCZE­NIE NIE OZNA­CZAŁO PO­GOR­SZE­NIA SY­TU­ACJI PO­LAKÓW…

Jak wyglądała sy­tu­acja w Króle­stwie Pol­skim w przeded­niu re­wo­lu­cji? Jak kształtowały się na­stro­je społecz­ne? Ro­sja była wte­dy kra­jem au­to­ry­tar­nym, którego de­mo­kra­ty­za­cja była ra­czej nie do pomyśle­nia. Czy mogło ko­mu­kol­wiek przyjść do głowy, że nastąpi tak wiel­ki wy­buch niezadowole­nia społecz­nego?

Wstępem do re­wo­lu­cji była woj­na ro­syj­sko-japońska. To zresztą po­wszech­nie wia­do­mo. Co bar­dziej prze­ni­kli­wi ob­ser­wa­to­rzy wska­zy­wa­li, że w ob­li­czu kon­flik­tu z mo­der­ni­zującą się Ja­po­nią państwo carów może mieć pro­ble­my. Ale wy­da­je się, że do stycz­nia 1905 roku nikt nie wy­obrażał so­bie, aby mogło dojść do wy­da­rzeń na taką skalę. Oczy­wiście emo­cjo­no­wa­no się ro­syj­ski­mi stra­ta­mi, oma­wia­no roz­mia­ry klęsk po­no­szo­nych na fron­cie. Do­ty­czyło to także Króle­stwa Pol­skie­go, którego miesz­kańcy – też prze­cież oby­wa­te­le Ce­sar­stwa – pod­le­ga­li mo­bi­li­za­cji i znaj­do­wa­li się w sze­re­gach walczących. Mimo że cie­szo­no się po­wszech­nie z nie­po­wo­dzeń ar­mii ro­syj­skiej, na­stro­je społecz­ne nie uległy znaczącej zmia­nie. Krążyły ra­czej ja­kieś pokątne ko­men­ta­rze. Pra­sa była oczy­wiście cen­zu­ro­wa­na, więc nie można było otwar­cie pisać o wie­lu spra­wach.

Kie­dy więc nastąpił przełom? W którym mo­men­cie wy­buchły długo skry­wa­ne an­ta­go­ni­zmy kla­so­we i niechęć do ca­ra­tu?

Właściwe po­ru­sze­nie w Króle­stwie nastąpiło do­pie­ro po 22 stycz­nia 1905 roku, kie­dy zaczęły napływać in­for­ma­cje o ma­sa­krze ma­ni­fe­sta­cji ro­bot­ni­czej w Pe­ters­bur­gu. Wia­do­mości o krwa­wej nie­dzie­li błyska­wicz­nie do­tarły do Pol­ski i ro­bot­ni­cy od razu, spon­ta­nicz­nie, przystąpili do straj­ku. To był zresztą niesłycha­nie cie­ka­wy epi­zod, pierw­szy strajk na taką skalę, angażujący tak wie­le osób we wszyst­kich większych ośrod­kach prze­mysłowych.

Jak za­re­ago­wały na te wystąpie­nia władze?

Początko­wo były zupełnie zdez­o­rien­to­wa­ne. Nie spo­dzie­wa­no się, że może dojść do cze­goś ta­kie­go – do długo­tr­wałych, ma­so­wych pro­testów właści­wie we wszyst­kich większych ośrod­kach prze­mysłowych Ce­sar­stwa. Można przy­pusz­czać, że władze chciały prze­cze­kać naj­gor­sze i uniknąć da­le­ko idących de­kla­ra­cji. Później, je­sie­nią, a na­wet już la­tem, za­czy­nało być co­raz bar­dziej oczy­wi­ste, że ca­rat w ob­li­czu ta­kiej ska­li pro­testów będzie mu­siał pójść na ja­kieś ustępstwa. Z pol­skie­go punk­tu wi­dze­nia sierp­nio­wa pro­po­zy­cja powołania Dumy Bułygi­now­skiej nie­wie­le zmie­niała – miało to być tyl­ko ciało do­rad­cze, bez większych kom­pe­ten­cji, spra­wa pol­ska zaś w tym kon­tekście w ogóle nie była pod­no­szo­na. Kie­dy jed­nak te obiet­ni­ce nie zdołały uspo­koić na­strojów społecz­nych, a przez państwo ro­syj­skie zaczęła prze­ta­czać się fala ma­so­wych, wie­lo­ty­sięcznych strajków, szczególnie zresztą in­ten­syw­nych i ra­dy­kal­nych w swych żąda­niach w Pol­sce, stało się ja­sne, że ca­rat zaczął chwiać się w po­sa­dach. Oczy­wiście nie wszy­scy się z tego cie­szy­li. Ist­niały koła po­li­tycz­ne, w niektórych war­stwach całkiem wpływo­we, które po­zo­stały lo­jal­ne wo­bec ca­ratu i w imię po­li­tycz­nego re­ali­zmu zrze­kały się po­stu­lo­wa­nia nie­pod­ległej Pol­ski.

Po ma­ni­feście paździer­ni­ko­wym Mikołaja II, który za­po­wia­dał de­mo­kra­ty­zację ro­syj­skie­go sys­te­mu po­li­tycz­ne­go, utwo­rze­nie Dumy i li­kwi­dację wie­lu ogra­ni­czeń w życiu społecz­nym, po­li­cja i woj­sko całko­wi­cie prze­stały pa­no­wać nad na­stro­ja­mi społecz­nymi. W Króle­stwie sta­cjo­no­wało dużo ro­syj­skich od­działów woj­skowych. Początko­wo to one zo­stały rzu­co­ne prze­ciw­ko de­mon­stra­cjom i straj­kującym ro­bot­ni­kom. Próbo­wa­no w ten sposób za­stra­szyć, stłamsić i spa­cy­fi­ko­wać ten ruch. Często zresztą działo się to przy użyciu bru­tal­nych środków. Pa­da­li za­bi­ci, w efek­cie ta­kich starć set­ki osób ra­nio­no. Na dobrą sprawę w 1905 roku pierw­szy raz doszło do wystąpień społecz­nych na taką skalę. Przede wszyst­kim miały miej­sce straj­ki ro­bot­ników prze­mysłowych – to były set­ki tysięcy lu­dzi! – a nie jak do­tych­czas jakiś po­je­dyn­czy strajk w za­trud­niającej kil­ka­dzie­siąt osób fa­bry­ce.

A jak wyglądała sy­tu­acja na wsi? Czy chłopi, sta­no­wiący prze­cież zde­cy­do­waną większość miesz­kańców Króle­stwa, za­re­ago­wa­li jakoś na te nie­zwykłe wy­da­rze­nia, które miały miej­sce w ośrod­kach prze­mysłowych?

Pod wpływem wy­da­rzeń re­wo­lu­cyj­nych, może nie od razu, ale jed­nak, zaczął się także ruch na wsi. Wie­le, wie­le lat temu, wspólnie z moim przy­ja­cie­lem, pro­fe­so­rem Sta­nisławem Ka­la­bińskim, wy­da­liśmy trzy­to­mo­wy zbiór źródeł po­ka­zujących wie­lo­aspek­to­wy prze­bieg re­wo­lu­cji na wsi króle­wiac­kiej¹³. Pamiętam, że w jed­nej z ówcze­snych dys­ku­sji pro­fe­sor Ste­fan Kie­nie­wicz, wy­bit­ny ba­dacz dziejów XIX wie­ku, po­wie­dział, że jest to pierw­sza tego typu „fo­to­gra­fia” kon­dy­cji pol­skie­go chłopstwa na prze­strze­ni dziejów. Chcie­liśmy przez pry­zmat źródeł po­ka­zać różne for­my ak­tyw­ności chłopów w la­tach 1905-1907, a także dy­na­mikę wy­da­rzeń w różnych częściach kra­ju. A mo­gliśmy tego do­ko­nać właśnie dzięki ogrom­nej ska­li tego ru­chu, obej­mującego w za­sa­dzie wszyst­kie gu­ber­nie Króle­stwa.

Wyjątko­we w tej re­wo­lu­cji jest właśnie to, że tym ra­zem ru­szyła się też wieś. Pro­ble­my i po­stu­la­ty były oczy­wiście inne niż w mieście. Cho­dziło przede wszyst­kim o sprawę na­ucza­nia w języku pol­skim, bo, jak wia­do­mo, po upad­ku po­wsta­nia stycz­nio­we­go szkoła była pod­da­wa­na stop­nio­wej ru­sy­fi­ka­cji. Sy­tu­acja szkół wiej­skich była pa­ra­dok­sal­na. Na wsi, za­zwy­czaj w bar­dzo złych wa­run­kach, część dzie­ci cho­dziła kil­ka lat do szkoły. Wie­lu oso­bom na­su­wało się jed­nak py­ta­nie: po co? Na­uka od­by­wała się w nie­zna­nym im języku ro­syj­skim i w efek­cie dzie­ci te za­zwy­czaj nie uczyły się ni­cze­go ani po pol­sku, ani tym bar­dziej po ro­syj­sku.

Jak mo­gli­byśmy oce­nić re­wo­lucję na tle po­wstań na­ro­do­wych, or­ga­ni­zujących na­sze wy­obrażenia o cza­sach za­borów?

Tym, co należy wy­sunąć na pierw­szy plan w wy­da­rze­niach 1905 roku, czymś szczególnym, była ak­ty­wi­za­cja sze­ro­kich mas społecz­nych, na skalę nie­znaną wcześniej w hi­sto­rii Pol­ski. Bo gdy­by ze­sta­wić liczbę uczest­ników wystąpień an­ty­car­skich w cza­sie re­wo­lu­cji 1905 roku z liczbą walczących w cza­sie po­wsta­nia li­sto­pa­do­we­go czy stycz­nio­we­go, to różnica między nimi jest ogrom­na. Licz­ba lu­dzi za­an­gażowa­nych w walkę w 1905 roku, w ten czy w inny sposób, wie­lo­krot­nie prze­wyższa liczbę uczest­ników po­wstań. Nie była to za­zwy­czaj wal­ka zbroj­na, cho­ciaż i ta­kie przy­pad­ki się zda­rzały, zwłasz­cza ze stro­ny PPS, po­dej­mującej ata­ki na trans­por­ty pie­niędzy (tak zwa­ne eks­pro­pria­cje) czy na ro­syj­skich żołnie­rzy i funk­cjo­na­riu­szy Ochra­ny. Szczególnie ważne były te ak­cje, które służyły zdo­by­ciu pie­niędzy – chcia­no je spożyt­ko­wać na za­kup bro­ni dla ro­bot­ników, by mo­gli wal­czyć nie­mal jak równy z równym z ro­syj­ski­mi żołnie­rza­mi. SDK­PiL nie po­pie­rała ta­kich ak­cji, ale to nie zna­czy, że jej działacze nie kon­fron­to­wa­li się zbroj­nie z władzą. Oprócz tego miały miej­sce także spon­ta­nicz­ne od­ru­chy bun­tu prze­ra­dzające się w walkę zbrojną. Naj­większym tego typu wy­da­rze­niem były krwa­we wal­ki ba­ry­ka­do­we w Łodzi w czerw­cu 1905 roku.

Mo­bi­li­za­cja, ak­ty­wi­za­cja pol­skie­go społeczeństwa odbyła się na nie­znaną dotąd skalę. Tyle warstw społecz­nych włączyło się w ten ruch, oczy­wiście każda ze swo­imi po­stu­la­ta­mi, że trud­no szu­kać pre­ce­den­su w po­prze­dzającej tę re­wo­lucję hi­sto­rii. Poza tym był to pierw­szy zryw wol­nościo­wy w po­roz­bio­ro­wej Pol­sce, którego zakończe­nie nie ozna­czało po­gor­sze­nia sy­tu­acji Po­laków. Wręcz prze­ciw­nie, do­pro­wa­dzo­no prze­cież na przykład do tego, że w pry­wat­nych szkołach można było na­uczać w języku pol­skim, w Du­mie za­sie­dli pol­scy posłowie, po­ja­wiły się możliwości two­rze­nia or­ga­ni­za­cji społecz­nych i zelżała cen­zu­ra. To były na­prawdę duże i od­czu­wal­ne zmia­ny.

Początek no­wo­cze­snej po­li­ty­ki?

Tak, to do­bre określe­nie. Według mnie re­wo­lu­cja 1905 roku za­początko­wała nowożytne prądy po­li­tycz­no-społecz­ne już na sze­roką, ma­sową skalę. Skalę, ja­kiej Pol­ska nig­dy wcześniej nie znała. W tym sen­sie był to przełom.

Ulot­ka z tek­stem ode­zwy do ro­bot­ników za­ty­tułowa­nej „Pod rządem strycz­ka i kuli!”, ogłoązo­nej w kwiet­niu 1905 roku przez Zarząd Główny SDK­PiL. Ze zbiorów Mu­zeum Tra­dy­cji Nie­pod­ległościo­wych w Łodzi

No właśnie – przełom, ale jak­by, nie­zau­ważony?

Nie­ste­ty, w Pol­sce często nar­ra­cja hi­sto­rycz­na jest trak­to­wa­na jak coś na kształt szwedz­kie­go stołu. Każdy pod­cho­dzi, ogląda i bie­rze z nie­go, co mu się po­do­ba. Hi­sto­ria jest jed­nak bar­dzo złożona i rzad­ko zda­rza się, że in­ter­pre­ta­cja, którą pro­po­nu­je rze­tel­ny hi­sto­ryk, za­spo­ka­ja ocze­ki­wa­nia ja­kiejś gru­py po­li­tycz­nej czy lu­dzi stojących u władzy. Z per­spek­ty­wy hi­sto­ryka trze­ba po­wie­dzieć, że to niesłycha­nie ważne wy­da­rze­nie, pierw­szy w hi­sto­rii Pol­ski zwrot w stronę no­wo­cze­snej po­li­ty­ki, w stronę ma­so­we­go za­an­gażowa­nia społecz­ne­go, jest w do­mi­nującej nar­ra­cji mar­gi­na­li­zo­wa­ne. Po re­wo­lu­cji 1905 roku nie ma pra­wie w ogóle śladu w świa­do­mości hi­sto­rycz­nej społeczeństwa! Przy­wiązu­je­my wagę do drob­nych, nie­istot­nych epi­zodów, a po­mi­ja­my całko­wi­cie sprawę re­wo­lu­cji 1905 roku, która miała ogrom­ne zna­cze­nie dla społeczeństwa jako całości. Bo pamiętaj­my, że doświad­cze­nie re­wo­lu­cji było wspólne, choć oczy­wiście nie ta­kie samo, zarówno dla in­te­li­gen­cji, jak i dla ro­bot­ników, chłopów, ale też dla burżuazji i zie­mian.

Sko­ro więc re­wo­lu­cja 1905 roku to wy­da­rze­nie klu­czo­we dla zro­zu­mie­nia całej pol­skiej hi­sto­rii XX wie­ku, to co ta­kie­go się stało, że pamięć o niej zo­stała zupełnie za­tar­ta, a to wy­da­rze­nie nie­mal zupełnie nie funk­cjo­nu­je w świa­do­mości społeczeństwa?

Myślę, że re­wo­lucję 1905 roku wy­pchnięto z pamięci społecz­nej w dużej mie­rze dla­te­go, że był to splot wy­da­rzeń nie­zwy­kle skom­pli­ko­wa­nych i trud­nych do jed­no­znacz­nej in­ter­pre­ta­cji. W od­nie­sie­niu do tej re­wo­lucji wca­le niełatwo fe­ro­wać wy­ro­ki; jest w niej dużo więcej barw, nie tyl­ko czerń i biel. Starły się wte­dy różne siły, różne gru­py i różne po­stu­la­ty, których nie da się oce­nić krótkim stwier­dze­niem, że jed­ni mie­li całko­witą rację, a resz­ta po pro­stu się myliła. Sądzę także, że do zbio­ro­wej amne­zji w od­nie­sie­niu do 1905 roku przy­czy­niło się i to, że w tym roz­kołysa­niu pol­skie­go społeczeństwa naj­większy udział miała le­wi­ca. To jest fakt bez­spor­ny. Tym­cza­sem wie­my, w jaki sposób mówi się obec­nie o hi­sto­rii pol­skiej le­wi­cy: albo pre­zen­tu­je się ją w sposób skraj­nie uprosz­czo­ny, cza­sa­mi wręcz gro­te­sko­wy i nie­spełniający stan­dardów zwy­czaj­nej uczci­wości, albo też się na jej te­mat mil­czy. Oczy­wiście trochę prze­ja­skra­wiłem, cho­dzi mi jed­nak o to, żeby moc­no tu­taj wy­ar­ty­kułować pro­blem z pre­zen­to­wa­niem skom­pli­ko­wa­nych dziejów pol­skiej le­wi­cy.

Bez re­wo­lu­cji 1905 roku ob­raz pol­skiej hi­sto­rii jest nie­pełny.

Krótko mówiąc, sądzę, że po­mi­nięcie re­wo­lu­cji 1905 roku i jej roli w uno­wo­cześnie­niu pol­skie­go życia po­li­tycz­ne­go jest właści­wie ro­dza­jem kłam­stwa hi­sto­rycz­ne­go. To cie­ka­we, że naj­większe kłam­stwa są efek­tem mil­cze­nia. Taka me­to­da była w na­szych pol­skich dzie­jach dość po­pu­lar­na, przykładów można by wska­zać spo­ro; spra­wa re­wo­lu­cji 1905 roku jest jed­nym z nich.

Widać to zresztą do­brze po licz­bie pu­bli­ka­cji, zarówno na­uko­wych, jak i po­pu­la­ry­za­tor­skich, poświęco­nych re­wo­lu­cji. W 1990 roku uka­zał się ze­szyt, którego byłem au­to­rem, ale to był tyl­ko po­pu­lar­ny za­rys¹⁴. A na ko­lej­ne po­zy­cje, nie licząc drob­nych ar­ty­kułów, mu­sie­liśmy cze­kać kil­ka­naście lat! Do­pie­ro nie­daw­no uka­zało się kil­ka prac, zresztą bar­dzo cie­ka­wych. To też świad­czy o tym, że o tej re­wo­lu­cji trochę za­po­mnia­no. Na­wet za­wo­do­wi hi­sto­ry­cy, lu­dzie, którzy muszą so­bie zda­wać sprawę ze zna­cze­nia re­wo­lu­cji 1905 roku, długi czas zupełnie nie in­te­re­so­wa­li się tym te­ma­tem.

Brak za­in­te­re­so­wa­nia dzi­siej­szej hi­sto­rio­gra­fii 1905 ro­kiem jest rze­czy­wiście wi­docz­ny. A jak ta sy­tu­acja wyglądała w PRL? Re­wo­lu­cyj­ny zryw, od­po­wied­nio zin­ter­pre­to­wa­ny, mu­siał do­brze wpi­sy­wać się w nar­rację, za której po­mocą władza lu­do­wa chciała uwia­ry­god­nić swo­je rządy. Czy wy­wie­ra­no jakiś na­cisk na ba­da­czy? Su­ge­ro­wa­no kon­klu­zje, do ja­kich po­win­ni do­cho­dzić?

Muszę po­wie­dzieć, że w tym przy­pad­ku nie spo­tkałem się z żad­nym, pod­kreślam, żad­nym na­ci­skiem. Wie­le lat pro­wa­dziłem ba­da­nia nad tym za­gad­nie­niem i za­wsze sta­rałem się pisać zgod­nie z tym, co wy­ni­kało z pro­wa­dzo­nej prze­ze mnie ana­li­zy źródeł. Przy opra­co­wy­wa­niu wspo­mnia­nych już do­ku­mentów do dziejów re­wo­lu­cji na wsi wy­da­rzył się cie­ka­wy epi­zod. Wspólnie z pro­fe­so­rem Ka­la­bińskim zwróciliśmy uwagę na północ­no-wschod­nie krańce Króle­stwa Pol­skie­go, czy­li te­re­ny gu­ber­ni su­wal­skiej. To był te­ren, gdzie miesz­kało wie­lu Li­twinów. Wy­da­rze­nia 1905 roku od­cisnęły swo­je piętno w za­sa­dzie na wszyst­kich re­gio­nach Ce­sar­stwa i na wszyst­kich za­miesz­kujących je na­ro­do­wościach. Nie in­a­czej było z Li­twinami, dla których 1905 rok ozna­czał znaczną ak­ty­wi­zację in­te­li­gen­cji i przełom w roz­wo­ju ru­chu na­ro­do­we­go. Kie­dy przy oka­zji ja­kie­goś spo­tkania po­ka­załem mo­je­mu li­tew­skie­mu ko­le­dze po fa­chu naszą pracę i zwróciłem jego uwagę na prze­dru­ko­wa­ne przez nas do­ku­menty do­tyczące właśnie ru­chu li­tew­skie­go, był bar­dzo za­sko­czo­ny, że mo­gliśmy coś ta­kie­go wy­dru kowa ć. Do­py­ty­wał się, jak to było możliwe, ja­kie­go for­te­lu użyliśmy. Był jesz­cze bar­dziej za­sko­czo­ny, gdy po­wie­działem, że wszyst­ko od­by­wało się bez przeszkód i nie mie­liśmy żad­nych pro­blemów ze stro­ny cen­zu­ry. Stwier­dził, że w Związku Ra­dziec­kim, którego częścią była wówczas Li­twa, nie mógłby so­bie na coś ta­kie­go po­zwo­lić. A my ta­kie rze­czy ro­bi­liśmy i ni­ko­mu na­wet do głowy nie przy­cho­dziło, żeby w ja­ki­kol­wiek sposób tor­pe­do­wać ta­kie ini­cja­ty­wy.

Wróćmy jed­nak jesz­cze do 1905 roku i do en­de­cji, która po wspo­mnia­nym ma­ni­feście paździer­ni­ko­wym zajęła bar­dzo cie­kawą po­zycję. To spra­wa nie do końca zro­zu­miała, ale chy­ba naj­ważniej­sza dla zro­zu­mie­nia losów na­ro­do­wej de­mo­kra­cji co naj­mniej do 1939 roku.

Ro­man Dmow­ski, bo to zde­cy­do­wa­nie on nada­wał ton po­li­ty­ce en­de­cji, miał wówczas wie­lu zwo­len­ników. Ota­cza­li go lu­dzie po­dzie­lający jego poglądy, moc­no za­an­gażowa­ni w ich roz­po­wszech­nia­nie. W początko­wym okre­sie re­wo­lu­cji en­de­cja ode­grała pewną rolę, na­zwij­my ją, po­zy­tywną. Tak się złożyło, że le­wi­ca nie miała żad­nych kon­taktów z Kościołem, z kle­rem. To było istot­ne szczególnie na te­re­nach wiej­skich. Tym­cza­sem en­de­cy w okre­sie re­wo­lu­cji bar­dzo bli­sko współpra­co­wa­li z kle­rem. To też cha­rak­te­ry­stycz­ne: w la­tach re­wo­lu­cji en­de­cja nie­sa­mo­wi­cie się umoc­niła, a niektóre ówcze­sne wy­bo­ry rzu­to­wały na po­li­tykę tej for­ma­cji przez długie lata. Początko­wo en­de­cja zna­lazła so­bie miej­sce w tym ogrom­nym, sze­ro­kim ru­chu, który wy­buchł w stycz­niu 1905 roku. Z cza­sem jed­nak en­de­cy przełożyli to po­wo­dze­nie na język ostrej wal­ki po­li­tycz­nej, przede wszyst­kim wal­ki z le­wicą i wal­ki z Żyda­mi. Trze­ba po­wie­dzieć, że po­zy­cja en­de­cji nie była sta­tycz­na. Ich po­sta­wa ule­gała ewo­lu­cji, często wy­mu­szo­nej sy­tu­acją.

W 1905 roku en­de­cja uzy­skała – i to jest rzecz bar­dzo ważna – mimo wszyst­ko większą klien­telę po­li­tyczną niż par­tie so­cja­li­stycz­ne. Ułatwił to także nierówny rozkład re­pre­sji. Oczy­wiście zda­rzały się też aresz­to­wa­nia na­ro­dowców, ale główny na­cisk kładzio­no na zwal­cza­nie le­wi­cy. To było na­tu­ral­ne, po­nie­waż Ro­sja­nie wie­dzie­li, że ta le­wi­ca – a szczególnie naj­bar­dziej ra­dy­kal­na SDK­PiL – jest na­sta­wio­na na współpracę z ro­syj­ski­mi re­wo­lu­cjo­ni­sta­mi.

Ale re­wo­lu­cja to prze­cież nie tyl­ko en­de­cja. Wręcz prze­ciw­nie. W 1905 roku po raz pierw­szy na szerszą skalę wystąpiły or­ga­ni­za­cje ro­bot­ni­cze. Tego zresztą na­ro­dow­cy szczególnie się bali. Przed­tem ro­bot­ni­cy two­rzy­li kółka, nie­licz­ne gru­py, a na­gle, w ciągu kil­ku mie­sięcy, li­czeb­ność tych or­ga­ni­za­cji zaczęła iść w tysiące. Nie­ste­ty, oka­zało się, że była to dosyć kru­cha kon­struk­cja. Re­pre­sje po­re­wo­lu­cyj­ne podjęte ener­gicz­nie przez władze car­skie do­pro­wa­dziły do tego, że przy par­tiach so­cja­li­stycz­nych, czy­li oby­dwu frak­cjach PPS, SDK­PiL i Bun­dzie, zo­stało bar­dzo nie­wie­le osób. Ten ruch zo­stał przez ca­rat z całą bez­względnością spa­cy­fi­ko­wa­ny. Udało się jed­nak za­cho­wać, jak mówio­no wówczas, le­gendę, a także, co szczególnie ważne, pew­ne struk­tu­ry i sie­ci kon­taktów, które prze­trwały aż do czasów między­wo­jen­nych i ode­grały wte­dy nie­małą rolę.

Jak re­wo­lu­cja odbiła się na pol­skim życiu kul­tu­ral­nym? Wie­lu znawców dziejów li­te­ra­tu­ry twier­dzi na przykład, że rok 1905 był tak samo ważny jak od­zy­ska­nie nie­pod­ległości w 1918 roku, a może na­wet ważniej­szy.

Często za­po­mi­na się, że w trak­cie re­wo­lu­cji, a także w jej wy­ni­ku, nastąpiło ogrom­ne ożywie­nie życia kul­tu­ral­ne­go w Pol­sce. Z jed­nej stro­ny był to ruch od­dol­ny, spon­ta­nicz­ny, z dru­giej zaś postępująca li­be­ra­li­za­cja życia społecz­ne­go i po­li­tycz­ne­go w Ce­sar­stwie stwa­rzała więcej możliwości niż do­tych­czas. Przykładem może być, choć wy­da­wało się, że to rzecz nie do pomyśle­nia, otwar­cie Te­atru Pol­skie­go, który zresztą do dziś stoi w War­sza­wie. Oczy­wiście nie były to zmia­ny, które wzięły się znikąd. Bo na­wet w państwie carów, państwie niesłycha­nie re­pre­syj­nym, kul­tu­ra pol­ska ist­niała i się roz­wi­jała. Mało tego, dzie­siątki książek tłuma­czo­no z pol­skie­go na ro­syj­ski. W tym jed­nak mo­men­cie po­ja­wił się w pol­skiej kul­tu­rze cały nurt, który nawiązywał do eto­su re­wo­lu­cyj­ne­go. Po­wsta­wały książki i pra­ce pla­stycz­ne, które odwoływały się wprost do tych wy­da­rzeń, i to najczęściej w po­zy­tyw­ny sposób. Weźmy choćby Żerom­skie­go czy in­nych au­torów.

Jed­nym ze spo­sobów dzie­le­nia po­ru­szo­ne­go przez re­wo­lucję społeczeństwa, po który sięgała władza car­ska, była fi­gu­ra Żyda-re­wo­lucjonisty. Próbo­wa­no do­wieść, że winę za wszel­kie zło po­noszą Żydzi, którzy opa­no­wa­li kie­row­nic­twa par­tii so­cja­li­stycz­nych i próbują bu­rzyć spokój społecz­ny, aby osiągnąć swo­je cele. Pod tym względem ca­rat zna­lazł so­jusz­ni­ka w en­de­cji. Czy możemy dziś oce­nić, ja­kie zna­cze­nie w tłumie­niu re­wo­lucji miał ten odgórny, sty­mu­lo­wa­ny przez władze an­ty­se­mi­tyzm?

Pro­ble­ma­ty­ka żydow­ska już przed re­wo­lucją miała duże zna­cze­nie w życiu Ro­sji i była jed­nym z pro­blemów, któremu poświęcano wie­le uwa­gi w pu­bli­cy­sty­ce. Żydzi od­gry­wa­li znaczną rolę w różnych pod­ziem­nych or­ga­ni­za­cjach an­ty­car­skich, o czym za­wsze przy­po­mi­na­li an­ty­se­mi­ci różnego au­to­ra­men­tu. Ob­se­sja antyżydow­ska królowała też na dwo­rze car­skim. W Króle­stwie było jed­nak nie­co in­a­czej. An­ty­se­mi­tyzm nie po­ja­wił się w 1905 roku, ale właśnie wte­dy, za sprawą en­de­cji, stał się jed­nym z istot­nych ele­mentów dzielących społeczeństwo pod względem po­li­tycz­nym. Po raz pierw­szy an­ty­se­mi­tyzm zo­stał wy­ko­rzy­sta­ny na taką skalę jako je­den z klu­czo­wych ele­mentów pro­gra­mu liczącego się stron­nic­twa i narzędzie w wal­ce o przy­chyl­ność klien­te­li po­li­tycz­nej. W 1905 roku en­de­cja po­ka­zała swoją an­ty­se­micką twarz i nie ma sen­su uda­wać, że było in­a­czej, pu­dro­wać rze­czy­wi­stości. Trze­ba to po­wie­dzieć krótko i sta­now­czo.

Na­to­miast Ro­sja­nie w Króle­stwie znacz­nie mniej in­te­re­so­wa­li się spra­wa­mi żydow­ski­mi. Nie czu­li się nimi za­grożeni, i choć co jakiś czas w mia­stach po­ja­wiały się pogłoski o zbliżającym się po­gro­mie czar­nej sot­ni, to an­ty­se­mic­kie roz­ru­chy nie przyjęły ta­kich form i roz­miarów, jak w rdzen­nie ro­syj­skich gu­ber­niach Ce­sar­stwa.

W Króle­stwie można było roz­po­znać dwa ro­dza­je an­ty­se­mi­ty­zmu. Pierw­szy był opar­ty o ele­men­ty re­li­gij­ne: „bo Żydzi są in­nej wia­ry i za­mor­do­wa­li Je­zu­sa”. Taka mniej więcej byłaby li­nia ar­gu­men­ta­cji. Dru­gi, zde­cy­do­wa­nie wte­dy słab­szy i w za­sa­dzie do­pie­ro w Pol­sce między­wo­jen­nej zy­skujący większe zna­cze­nie, to an­ty­se­mi­tyzm o podłożu ra­so­wym, którego naj­skraj­niejszą formą na grun­cie nie­miec­kim był na­zizm. Ale to, jak po­wie­działem, w 1905 roku nie było szczególnie wi­docz­ne. W Pol­sce do­pie­ro w dwu­dzie­sto­le­ciu między­wo­jen­nym część skraj­nej pra­wi­cy pójdzie w tę stronę.

W 1905 roku Na­ro­do­wa De­mo­kra­cja uka­zała się w zupełnie in­nym świe­tle niż przed re­wo­lucją. Jej an­ty­se­mi­tyzm stał się bar­dzo wyraźnie wi­docz­ny i… oka­zał się też jed­nym z ele­mentów ce­men­tujących jej przy­mie­rze z kle­rem. Taki stan utrzy­my­wał się bar­dzo długo; żadna inna par­tia nie po­sia­dała przy­wi­le­ju otrzy­my­wa­nia po­chwał z am­bo­ny.

W 1905 roku ukształtował się po­dział pol­skiej sce­ny po­li­tycz­nej, który po­zo­stał ak­tu­al­ny w za­sa­dzie do 1939 roku, a może na­wet dłużej. Mam wrażenie, że chy­ba w tym ob­sza­rze trze­ba by szu­kać jed­nej z głównych przy­czyn słabości for­ma­cji li­be­ral­nych w pol­skiej po­li­ty­ce w pierw­szej połowie ubiegłego wie­ku. Bo postępowa de­mo­kra­cja, jak określali się wte­dy króle­wiac­cy li­be­rałowie, mimo obie­cujących początków osta­tecz­nie tę re­wo­lucję prze­grała. Tym sa­mym moc­no ogra­ni­czyła swo­je szan­se na zajęcie trwałej po­zy­cji w pol­skim życiu po­li­tycz­nym. Co za­de­cy­do­wało o tej klęsce?

Mówiąc naj­prościej, było ich po pro­stu za mało! Było ich za mało i mie­li zbyt małe wpływy w społeczeństwie. Z jed­nej stro­ny było to ugru­po­wa­nie o dość eli­tar­nym cha­rak­te­rze, sil­ne dzięki po­je­dyn­czym oso­bo­wościom, zna­nym na­zwi­skom i świet­nym piórom. Dla­te­go w mo­men­cie gwałtow­ne­go uma­so­wie­nia po­li­ty­ki stało ra­czej na stra­co­nej po­zy­cji. Z dru­giej zaś stro­ny, na co też trze­ba zwrócić uwagę, postępowa de­mo­kra­cja nie miała w za­sa­dzie żad­ne­go dostępu do rządu. Mo­no­pol na to mie­li en­de­cy, i choć często iro­ni­zo­wa­no, że „wy­cie­rają mi­ni­ste­rial­ne przed­po­ko­je”, to jed­nak czer­pa­li z tych kon­taktów pew­ne ko­rzyści. Na­to­miast postępowa de­mo­kra­cja była sto­sun­ko­wo nie­liczną grupą in­te­li­gencką szla­chet­nych często lu­dzi, która nie bar­dzo umiała zna­leźć for­mułę działania w tych wa­run­kach. Inna spra­wa, czy w ogóle było to możliwe, czy z tego tor­tu, którym po­dzie­liły się en­de­cja i par­tie so­cja­li­stycz­ne, można było jesz­cze uszczknąć coś dla sie­bie.

Ogrom­ne zagęszcze­nie do­niosłych wy­da­rzeń po­li­tycz­nych, uma­so­wie­nie po­li­ty­ki (o którym już mówiliśmy), a także nie­zwykłe zróżni­co­wa­nie walk i kon­fliktów – wszyst­ko to spra­wiło, że rok 1905 przy­niósł też ogrom­ne zmia­ny w sfe­rze kul­tu­ry po­li­tycz­nej. Które z nich można byłoby uznać za naj­ważniej­sze i jak one wyglądają w od­nie­sie­niu do 1918 roku i pierw­szych lat nie­pod­ległej Pol­ski?

Na pew­no bru­ta­li­za­cja po­li­ty­ki. Życie po­li­tycz­ne prze­niosło się z sa­lonów, re­dak­cji ga­zet i ka­me­ral­nych ze­brań dys­ku­syj­nych na ulicę. Często zresztą bar­dzo gorącą jeśli cho­dzi o emo­cje i na­stro­je. To mu­siało pociągnąć za sobą oczy­wi­ste zmia­ny w spo­so­bie upra­wia­nia po­li­ty­ki.

Zmia­ny te w 1905 roku miały cha­rak­ter w dużej mie­rze postępowy, ale po li­sto­pa­dzie 1918 roku sy­tu­acja go­spo­dar­czo– po­li­tycz­na ułatwiła pe­ne­trację społeczeństwa przez ana­chro­nicz­ne ru­chy i idee. Przy­czyną była głęboka de­pre­sja, w której pogrążyła się pol­ska go­spo­dar­ka po I woj­nie świa­to­wej. Zabór pru­ski był w naj­lep­szej kon­dy­cji, ale z wyjątkiem Górne­go Śląska były to głównie te­re­ny rol­ni­cze. Zabór au­striac­ki był za­co­fa­ny i bied­ny. Rząd w Wied­niu nie miał w zwy­cza­ju sty­mu­lo­wać roz­wo­ju przez duże in­we­sty­cje, po­zo­sta­wiał to ra­czej w rękach ini­cja­ty­wy pry­wat­nej, co w Ga­li­cji nie przy­niosło do­brych efektów. Na­to­miast Króle­stwo Pol­skie po­sia­dało potężny jak na tam­te cza­sy prze­mysł, pra­cujący zresztą, jak pisała Róża Luk­sem­burg, głównie na po­trze­by rynków ro­syj­skich. Kie­dy ryn­ki te zo­stały stra­co­ne, na­tych­miast od­czuły to inne ważne gałęzie prze­mysłu, jak włókien­nic­two czy prze­mysł ma­szy­no­wy. I właśnie ten kry­zys po­wo­jen­ny, a później jesz­cze ten z początku lat 30., sprzy­jały sze­rze­niu się różnych ana­chro­nicz­nych ruchów, opar­tych za­zwy­czaj na lęku i ba­zujących na naj­prost­szych od­ru­chach. Złe cza­sy nie sprzy­jają za­zwy­czaj pod­no­sze­niu mo­ral­ności społeczeństwa i po­pra­wia­niu stan­dar­du życia pu­blicz­ne­go.

Nie­pod­legła Pol­ska wie­le re­wo­lu­cji za­wdzięczała.

Tak, zde­cy­do­wa­nie, pod wie­lo­ma względami. Wy­da­je mi się, że re­wo­lu­cja 1905 roku w ja­kimś sen­sie przy­go­to­wała społeczeństwo do po­wsta­nia nie­pod­ległego państwa pol­skie­go. Państwa, pod­kreślmy to, de­mo­kra­tycz­ne­go i pod tym względem będącego prze­ci­wieństwem ca­ra­tu, prze­ciw­ko któremu w 1905 roku tak ma­so­wo wystąpio­no. Oczy­wiście wte­dy nikt tak tego nie po­strze­gał. Kto mógł przy­pusz­czać, że za nie­spełna de­kadę wy­buch­nie woj­na, w której naprze­ciw­ko sie­bie staną za­bor­cy i… wszy­scy trzej po­niosą klęskę? Zaczęła się jed­nak kształtować, i to w przy­spie­szo­nym tem­pie, kul­tu­ra po­li­tycz­na, która później po­ma­gała two­rzyć in­fra­struk­turę po­li­tyczną nie­pod­ległej Pol­ski. To wówczas na­ro­dziły się i umoc­niły w Króle­stwie ma­so­we ru­chy społecz­ne, na których ba­zie po­wstaną później ogólno­pol­skie par­tie po­li­tyczne. Po­ja­wiła się też gru­pa li­derów po­li­tycznych, zarówno na naj­wyższym szcze­blu, jak i tych lo­kal­nych, w po­szczególnych ośrod­kach. Co równie ważne, do­pie­ro po powołaniu Dumy (na mocy ma­ni­fe­stu paździer­ni­ko­we­go) Po­la­cy za­miesz­kujący naj­większy zabór – ro­syj­ski – mie­li okazję zna­leźć się w par­la­men­cie. W za­sa­dzie pseudopar­la­men­cie. Ale jed­nak była to ważna lek­cja, zarówno dla tych wy­bra­nych, jak i wy­bie­rających. W in­nych za­bo­rach, jak wie­my, było pod tym względem le­piej – w par­la­men­cie wie­deńskim Po­la­cy nie­jed­no­krot­nie od­gry­wa­li ważne role, w ber­lińskim już może mniej, ale ich pra­wa do pełnie­nia man­datów nikt nie kwe­stio­no­wał. Wy­da­je się więc, że do między­wo­jen­ne­go par­la­men­ta­ry­zmu, do wy­borów 1919 roku, zabór ro­syj­ski bez re­wo­lu­cji i jej owoców nie byłby po pro­stu przy­go­to­wany. Mu­si­my so­bie uzmysłowić, że od końca re­wo­lu­cji do po­wsta­nia nie­pod­ległej Pol­ski, jak by nie li­czyć, upłynęło tyl­ko kil­ka­naście lat. Często nie do­ce­nia się ogrom­ne­go zna­cze­nia tam­tych wy­da­rzeń. Jeśli szu­ka się ge­ne­zy II Rze­czy­po­spo­li­tej, to po pro­stu nie można przejść do porządku dzien­ne­go nad re­wo­lucją 1905 roku. W Pol­sce między­wo­jen­nej te spra­wy były ciągle przy­po­mi­na­ne. Spo­ry z okre­su re­wo­lu­cji wca­le nie wy­gasły, wciąż dys­ku­to­wa­no, i to bar­dzo zażar­cie, nad po­stawą i wy­borami po­szczególnych osób i grup w gorących dniach 1905 roku.

Jedną z naj­bar­dziej prze­ni­kli­wych ob­ser­wa­to­rek re­wo­lu­cji 1905 roku była bez wątpie­nia Róża Luk­sem­burg. Jej pu­bli­cy­sty­ka po­chodząca z tam­te­go okre­su, a jest to pokaźna spuści­zna, do dziś za­cho­wu­je świeżość i jest zna­ko­mi­tym ko­men­ta­rzem, który war­to czy­tać równo­le­gle z pra­ca­mi współcze­snych hi­sto­ryków. Gdzie była Róża Luk­sem­burg w 1905 roku? I, co ważniej­sze, jak doświad­cze­nia tej re­wo­lu­cji wpłynęły na jej sta­no­wi­ska i wy­bo­ry po­li­tycz­ne?

To bar­dzo do­bre py­ta­nie. Przede wszyst­kim Róża Luk­sem­burg była uro­dzoną re­wo­lu­cjo­nistką. Za­wsze nie­po­kor­na, za­wsze sko­ra do działania, pełna ener­gii i we­rwy, której mogłaby jej po­zaz­drościć większość ówcze­snych przywódców eu­ro­pej­skich par­tii so­cjal­de­mo­kra­tycz­nych. Na wieść o wy­bu­chu re­wo­lu­cji zaczęła się sta­rać o możliwość po­wro­tu do Króle­stwa, prze­by­wała bo­wiem wte­dy w Niem­czech. Osta­tecz­nie na wia­do­mość o gru­dnio­wym po­wsta­niu w Mo­skwie przy­je­chała z fałszy­wym pasz­por­tem do War­sza­wy, uważała bo­wiem, że to może być początek końca ca­ra­tu. Od razu włączyła się też w działalność or­ga­ni­za­cji SDK­PiL. Nie trwało to jed­nak długo, wkrótce Ochra­na tra­fiła na trop Luk­sem­burg i aresz­to­wała ją w jej po­ko­ju ho­te­lo­wym. Stało się tak, mimo że działacz­ka była do­brze za­kon­spi­ro­wa­na i podjęto wszel­kie możliwe środ­ki bez­pie­czeństwa. Nie­ste­ty, wśród członków kie­row­nic­twa war­szaw­skiej SDK­PiL był agent Ochra­ny, który za­de­nun­cjo­wał Luk­sem­burg. Całą tę sprawę, zresztą bar­dzo po­wikłaną, opi­sałem w ar­ty­ku­le Ostat­ni po­byt Róży Luk­sem­burg w War­sza­wie¹⁵. Na szczęście obyło się bez poważnych kon­se­kwen­cji i w schyłko­wej fa­zie re­wo­lu­cji Róża Luk­sem­burg wróciła do Nie­miec. Doświad­cze­nia re­wo­lu­cji od­cisnęły jed­nak sil­ne piętno na jej twórczości. Przede wszyst­kim trze­ba po­wie­dzieć, że jako jed­na z pierw­szych do­strzegła ogrom­ny po­ten­cjał tego ru­chu, który z cza­sem ogarnął całe Ce­sar­stwo. Tym, co robiło na niej naj­większe wrażenie, były spon­ta­nicz­ne wystąpie­nia kla­sy ro­bot­ni­czej, ich zasięg, en­tu­zjazm ich uczest­ników i oka­zy­wa­ny przez nich, jak się wte­dy mówiło, in­stynkt kla­so­wy. Doświad­cze­nia 1905 roku po­ka­zały, że pro­le­ta­ria­tu nie trze­ba wca­le or­ga­ni­zo­wać i brać za wszelką cenę w kar­by żela­znej dys­cy­pli­ny. Według Róży Luk­sem­burg gro­ziło to za­wsze jakąś dyk­ta­turą, wy­pa­cze­niem od­dol­ne­go, au­ten­tycz­ne­go ru­chu. W 1905 roku widać było, że par­tia za­zwy­czaj podąża za za­an­gażowa­nym w re­wo­lucję pro­le­ta­ria­tem, a nie od­wrot­nie. Taka sy­tu­acja wy­da­wała się Luk­sem­burg opty­mal­na: w wal­ce to ro­bot­nik sam de­cy­do­wał o tym, cze­go żądać, ja­kie for­my po­win­no przyjąć jego działanie, ja­kich po­wi­nien zna­leźć so­jusz­ników. Róża Luk­sem­burg w dużym stop­niu prze­niosła doświad­cze­nia zdo­by­te na pol­skim i ro­syj­skim grun­cie do wiel­kiej de­ba­ty to­czo­nej w łonie nie­miec­kiej so­cjal­de­mo­kra­cji, naj­potężniej­szej wówczas par­tii ro­bot­ni­czej w Eu­ro­pie.

Ca­rat się chwiał, tysiące ro­bot­ników ma­ni­fe­sto­wały pod czer­wo­ny­mi sztan­da­ra­mi na uli­cach. Czy nie po­ja­wiła się wte­dy po­ku­sa, żeby podjąć roz­ważania, jak będzie wyglądało przyszłe społeczeństwo so­cja­li­stycz­ne?

Róża Luk­sem­burg nig­dy nie próbowała prze­wi­dy­wać, jak będzie wyglądało społeczeństwo przyszłości. W jej licz­nych dziełach nie znaj­dzie­my ani jed­nej uto­pii społecz­nej. To bar­dzo cie­ka­we, bo wie­lu so­cja­listów, czy w ogóle myśli­cie­li społecz­nych, two­rzyło pew­ne pro­jek­cje przyszłego ładu. W 1905 roku Róży Luk­sem­burg cho­dziło na­to­miast o zupełnie inne spra­wy. Przede wszyst­kim za­sta­na­wiała się, co zro­bić, żeby prze­pro­wa­dzić de­mo­kra­ty­zację Ro­sji; co zro­bić, żeby ro­bot­ni­cy mo­gli mieć swo­ich re­pre­zen­tantów w sa­morządzie i w par­la­men­cie i własny­mi głosa­mi for­so­wać postępowe zmia­ny praw­ne. Po­mysły, jak wal­czyć o zupełnie nowy ład, po­ja­wiają się w myśli Róży Luk­sem­burg i jej naj­bliższych to­wa­rzy­szy do­pie­ro w la­tach 1917-1918. Ale to też nie miał być ko­mu­nizm w ta­kiej wer­sji, jaką za­ser­wo­wa­li Ro­sji bol­sze­wi­cy. To żadna ta­jem­ni­ca – po­wszech­nie dostępne są jej ówcze­sne pra­ce, pod wie­lo­ma względami bar­dzo kry­tycz­ne wo­bec zmian za­chodzących pod rządami bol­sze­wików.

Wspo­mi­na­liśmy już o tym, że na doświad­cze­nie re­wo­lu­cji 1 905 roku Róża Luk­sem­burg powoływała się pod­czas ówcze­snych dys­ku­sji to­czo­nych w łonie za­chod­niej so­cjal­de­mo­kra­cji. Tym, co sta­no­wiło oś jej roz­ważań, była ana­li­za re­la­cji pomiędzy par­tią po­li­tyczną a za­an­gażowa­ny­mi w re­wo­lucję ma­sa­mi społecz­ny­mi. Co było w tych jej dy­wa­ga­cjach ta­kie­go wyjątko­we­go, że jej tek­sty z tam­te­go okre­su wciąż uważane są przez wie­lu ba­da­czy za in­spi­rujące i za­ska­kująco ak­tu­al­ne?

Róża Luk­sem­burg uważała, że par­tie są na usługach ro­bot­ników, że po­win­ny służyć im po­mocą, opi­sy­wać i wyjaśniać sy­tu­ację, nie po­win­ny jed­nak aspi­ro­wać do całko­wi­te­go za­gar­nięcia prze­wod­nic­twa w ru­chu. Dla niej naj­większą war­tość miało to, co spon­ta­nicz­ne, od­dol­ne i nie­pod­porządko­wa­ne ściśle dy­rek­ty­wom ja­kich­kol­wiek par­tyj­nych in­stan­cji. Spon­ta­nicz­ność dawała gwa­rancję au­ten­tycz­ności ru­chu i jego, po­wiedz­my, etycz­ności. Jeśli ruch jest rze­czy­wiście spon­ta­nicz­ny, to zna­czy, że przywódcy czy działacze par­tyj­ni nim nie ma­ni­pu­lują. Wi­zja kie­ro­wa­nia re­wo­lucją była jej całko­wi­cie obca. Pod­kreślam, całko­wi­cie obca. Prze­bieg wy­da­rzeń w la­tach 1905-1907 w Króle­stwie i w Ro­sji umoc­nił poglądy Róży Luk­sem­burg. Na gorąco, jesz­cze w Fin­lan­dii (tamtędy bo­wiem wra­cała do Nie­miec), na­pi­sała dużą i ważną pracę o straj­ku ma­so­wym i związkach za­wo­do­wych¹⁶. Przy­je­chała z tym ma­te­riałem do Nie­miec i – w za­sa­dzie to właśnie za jej sprawą – roz­poczęła się w łonie nie­miec­kiej so­cjal­de­mo­kra­cji wiel­ka de­ba­ta o tak­ty­ce i roli strajków ma­so­wych jako oręża w rękach kla­sy ro­bot­ni­czej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: