Różności. Fraszki w szczególności - ebook
Różności. Fraszki w szczególności - ebook
Błyskotliwe i humorystyczne wierszyki oraz prozatorskie opowieści Andrzeja Wilbika w lekki sposób podejmują niełatwą tematykę skomplikowanych relacji damsko-męskich, codziennych rozterek oraz nałogów i słabości. Opisują to, co człowiekowi najbliższe – życiowe dylematy i problemy dnia codziennego.
Lekkie, zabawne utwory są doskonałą odskocznią od szarej rzeczywistości i nietuzinkowym sposobem na poprawę nastroju. Każda z fraszek zakończona jest trafną, często zaskakującą puentą. To wszystko sprawia, że publikacja „Różności. Fraszki w szczególności” jest doskonałą lekturą dla osób z dużym poczuciem humoru i z dystansem podchodzących do życia.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8119-281-1 |
Rozmiar pliku: | 884 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Urodziłem się w Białej Podlaskiej w 1952 roku (stare już chłopisko, ale może jeszcze wszystko…). Tutaj mieszkam (ostatnio duchem) i tutaj zakończyłem edukację na liceum ogólnokształcącym. Otarłem się, co prawda subtelnie, o historię na Uniwersytecie Katolickim w Lublinie, ale szybko wciągnęła mnie nauka życia, czyli najważniejszy fakultet… W ramach tej edukacji pracowałem jako magazynier, nauczyciel wiejski, górnik, drwal w Bieszczadach, stróż nocny, handlowiec bazarowy, turysta, wolny najmita…, rzucałem też mięsem w angielskiej masarni. Ostatnio również w Anglii...
Działam
W sortowni śmieci
Muszę przyznać –
Nieźle mi leci
Nawet teraz
Ostrożniej
Z nałogiem…
Bo to przecież misja –
Być ekologiem…
Już kiedy byłem dzieckiem, pisywałem wiersze, jednak dopiero w 1998 roku ujawniłem się i za sprawą prezesa Gromadzkiego dogromadziłem mu Klub Literacki „Maksyma”. Piszę fraszki, sporadycznie prozę, aforyzmy i liryki satyryczne. Byłem nagradzany na konkursach o charakterze ogólnopolskim, a i moja biblioteczka lokalnych nagród jest okazała. Tu i ówdzie mnie drukowano. Wiedzę na mój temat poszerza ten wierszyk:
Kim jestem?
Co raz się zadurzam
Zwykle nieszczęśliwie
Naiwniak ze mnie –
Oszustów żywię…
Czas mi się dłuży
Ból bytu przeżywam
Popularnego lekarstwa
Wtedy nadużywam
Innym razem
W zachwyt wpadam
Naturę wszechrzeczy
Podziwiam i badam
Lecz właśnie wtedy
Męczę własne ciemię
Że kropla rosy
Wsiąknie w ziemię
Że moje życie –
Kropli – krótkie
I… znowu muszę
Pić wódkę
Pewnie jestem poetą
PS A poeta to taki facet niedorobiony, bo inni to… się dorabiają.FRASZKI
Angielska ulica
Jeśli idzie
Baba wielka
To wiadomo
Że Angielka
Angielka zaprosiła na herbatkę
Falami sadła
Go dopadła
Ledwo się wyrwał
Z topieli…
Więcej nie zajdzie
Do wielkiej Andżeli
Współpracuje z Angielką
Ona mu
Angielski uzupełnia
On chociaż Polak
Po francusku
Odwzajemnia
Czuły SMS-ik
Nie przyjeżdżaj –
Napisała żona
Wystarczy jeśli
Dojedzie mamona
Na grobie szlachetnego
Jestem w niebie
Módl się za siebie
Biesiada w angielskiej poniewierce
Irek boskie
Jadło stworzył
Nakupili wódki
Jest harmonia środków
Żeby rozwiać smutki
Ale ktoś
Do kuchni wpadł
I beztrosko
Wszystko zjadł
Strasznie nerwy
Im naruszył
Jakoś wybaczyli
Bo… flaszki nie ruszył
Nasze czasy
Pieniędzy pieniędzy
A dusza w nędzy
Refleksja emigranta
Polski obornik –
Smrodzik specyficzny
Porównać z angielskim
Staje się liryczny
Niecierpliwa wódka
Miała czekać
By święto obchodzić
Lecz nie zdążyła
Nawet się schłodzić
Sprinter
Chwilę posapie
I… chrapie
Daremne starania
Nadzwyczajnie
Się zalecał
Ale tylko –
Czas przeleciał
Coś drażni
Cokolwiek zrobisz
Świnia narzeka
Może ją drażni
Zapach człowieka?!
Gorzej być nie może
Mało że
Grosza nie przynosi
To jeszcze
Mu się nie podnosi
Wita szefa
Zgina się w ukłonie
A myśli:
Ty kutafonie!
Pożytek z chlającego
Przez jego chuch
Padło parę much
Gościnni
Zapraszając
W uśmiechach kwitli
A w myślach –
Żeby choć nie przyszli
Elastyczny
Podwładnym – potworek
Szefowi – w otworek…
Bieszczadzkie wspomnienie
Wiosna szmer źródełka
Tylko ja i… Helka
Więzieniomator
Wypuścili z więzienia
Ale nie docenia
Tak się zasiedział –
Jeszcze by posiedział
Wytłumaczyła
Żona urodziła Murzynka
Mąż groźnie zdziwiony
Lecz ona uspokaja:
Pamiętasz – byłeś opalony
Powiedziała
Taki jakby w ogóle
Nie miał wprawy
Potrafi tylko wsadzić –
Nos w czyjeś sprawy
Wspomnienie rolnika
Leżał w szpitalu
Ja bardzo chory
A te lekarze –
Same indory
Za to siostrzyczka ładna
Przemiła
To pewnie ona
Mnie wyleczyła
Lustro
Wszystko przegrane
Wszystko przechlane
Spojrzał w lustro
I zamarł z wrażenia:
Zobaczył własny
Cień cienia
I wyszedł w biały dzień
Taki cienia cień
Uśmiechał się do dam
Usłyszał: „co za cham”
Ten cień niedobry
Mówi nam: „dzień dobry”
Więc wrócił w pokorze
Rzucił się na łoże
Umierać chciał
Lecz nagle wstał
I lustru
W mordę dał
Limeryk pokręcony
Pewna z Lubenki Iwona
Jest nieźle pokręcona
Bo wbrew postawie ciała
„Nie nie” szeptała
A może – taka roztargniona
Zwierzyła się
Miała we śnie
Niezwykłe doznanie –
Wieziona damką
Siedziała na ramie…
Pracowałem z kobietami
Co która się pochyli
To mi się wszystko myli
Chudziutka hrabina
Manierami
Męczy gości
A na męża
Ostrzy kości…
Listopadowa biesiada
Pijemy wódkę
Pod dachem nieba
Powietrze wilgotne –
Popitki nie trzeba
Ważni na wernisażu
Łaskawie rozmawiają
Tak też popijają
A że obraz wisi
To im wisi
Będzie dobrą żoną
Wczoraj mu szeptała
Że uwielbia jego
Dzisiaj ją zobaczył
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok