Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sanatorium pod klepsydrą - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 października 2013
Ebook
21,25 zł
Audiobook
29,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sanatorium pod klepsydrą - ebook

Druga, po Sklepach cynamonowych, książka Bruno Schulza, wydawana przez wydawnictwo MG w serii – wydania ilustrowane. Geniusz Schulza objawiał się zarówno w pisaniu, jak i w sztuce rysowania. Połączenie genialnego tekstu z niezwykłym rysunkiem nadaje publikacji szczególną wartość.

Sanatorium pod klepsydrą to cykl opowieści snutych przez Józefa alter ego pisarza który był też głównym bohaterem Sklepów... Teraz jednak Józef bywa dzieckiem, ale też młodzieńcem i dorosłym mężczyzną. Schulz kreuje świat pełen barw, dźwięków, zapachów, tworząc rozmaite wariacje na temat domu rodzinnego, sklepów w miasteczku, jego mieszkańców, przeżywanej przez nich pracy i świąt. Mistrzostwo Schulza polega na powiązaniu życia bohatera ze światem mitów antycznych, biblijnych, zakorzenionych w kulturze od zawsze. Rzeczywistość swobodnie miesza się ze światem fantazji. Przedmioty nabierają właściwości istot żywych, a zwierzęta uzyskują cechy ludzkie. Opoką trwałości świata jest dom rodzinny i sklep prowadzony przez ojca – postaci niezwykle ważnej dla Schulza.

 

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7779-161-5
Rozmiar pliku: 15 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Na­zy­wam ją po pro­stu Księ­gą, bez żad­nych okre­śleń i epi­te­tów, i jest w tej abs­ty­nen­cji i ogra­ni­cze­niu bez­rad­ne wes­tchnie­nie, ci­cha ka­pi­tu­la­cja przed nie­ob­ję­to­ścią trans­cen­den­tu, gdyż żad­ne sło­wo, żad­na alu­zja nie po­tra­fi za­lśnić, za­pach­nieć, spły­nąć tym dresz­czem prze­stra­chu, prze­czu­ciem tej rze­czy bez na­zwy, któ­rej sam pierw­szy po­smak na koń­cu ję­zy­ka prze­kra­cza po­jem­ność na­sze­go za­chwy­tu. Cóż po­mógł­by pa­tos przy­miot­ni­ków i na­pu­szy­stość epi­te­tów wo­bec tej rze­czy bez mia­ry, wo­bec tej świet­no­ści bez ra­chu­by. Czy­tel­nik zresz­tą, czy­tel­nik praw­dzi­wy, na ja­kie­go li­czy ta po­wieść, zro­zu­mie i tak, gdy mu spoj­rzę głę­bo­ko w oczy i na dnie sa­mym za­lśnię tym bla­skiem. W tym krót­kim a moc­nym spoj­rze­niu, w prze­lot­nym ści­śnię­ciu ręki po­chwy­ci on, przej­mie, od­po­zna – i przy­mknie oczy z za­chwy­tu nad tą re­cep­cją głę­bo­ką. Bo czyż pod sto­łem, któ­ry nas dzie­li, nie trzy­ma­my się wszy­scy taj­nie za ręce?

Księ­ga... Gdzieś w za­ra­niu dzie­ciń­stwa, o pierw­szym świ­cie ży­cia ja­śniał ho­ry­zont od jej ła­god­ne­go świa­tła. Le­ża­ła peł­na chwa­ły na biur­ku ojca, a oj­ciec, po­grą­żo­ny w niej ci­cho, po­cie­rał po­śli­nio­nym pal­cem cier­pli­wie grzbiet tych od­bi­ja­nek, aż śle­py pa­pier za­czy­nał mglić się, męt­nieć, ma­ja­czyć bło­gim prze­czu­ciem i z na­gła złusz­czał się kła­ka­mi bi­bu­ły i od­sła­niał rą­bek pa­wio­oki i urzę­sio­ny, a wzrok scho­dził, mdle­jąc, w dzie­wi­czy świt bo­żych ko­lo­rów, w cu­dow­ną mo­krość naj­czyst­szych la­zu­rów.

O, to prze­tar­cie się biel­ma, o, ta in­wa­zja bla­sku, o, bło­ga wio­sno, o, oj­cze...

Cza­sem oj­ciec wsta­wał od Księ­gi i od­cho­dził. Wów­czas zo­sta­wa­łem z nią sam na sam i wiatr szedł przez jej stro­ni­ce, i ob­ra­zy wsta­wa­ły. I gdy tak wiatr ci­cho kart­ko­wał te ar­ku­sze, wy­wie­wa­jąc ko­lo­ry i fi­gu­ry, spły­wał dreszcz przez ko­lum­ny jej tek­stu, wy­pusz­cza­jąc spo­mię­dzy li­ter klu­cze ja­skó­łek i skow­ron­ków. Tak ula­ty­wa­ła, roz­sy­pu­jąc się, stro­ni­ca za stro­ni­cą i wsią­ka­ła ła­god­nie w kra­jo­braz, któ­ry sy­ci­ła barw­no­ścią. Cza­sa­mi spa­ła i wiatr roz­dmu­chi­wał ją ci­cho jak różę stu­list­ną, i otwie­ra­ła list­ki, pła­tek za płat­kiem, po­wie­ka za po­wie­ką, wszyst­kie śle­pe, ak­sa­mit­ne i uśpio­ne, kry­jąc w sed­nie swym na dnie la­zu­ro­wą źre­ni­cę, pawi rdzeń, krzy­czą­ce gniaz­do ko­li­brów.

To było bar­dzo daw­no. Mat­ki jesz­cze wów­czas nie było. Spę­dza­łem dni sam na sam z oj­cem w na­szym, wiel­kim wów­czas jak świat, po­ko­ju.

Pry­zma­tycz­ne krysz­tał­ki zwi­sa­ją­ce z lam­py na­peł­nia­ły po­kój roz­pro­szo­ny­mi ko­lo­ra­mi, roz­pry­ska­ną po wszyst­kich ką­tach tę­czą, i gdy lam­pa ob­ra­ca­ła się na swych łań­cu­chach, wę­dro­wał cały po­kój frag­men­ta­mi tę­czy, jak gdy­by sfe­ry sied­miu pla­net prze­su­wa­ły się, krę­cąc przez sie­bie. Lu­bi­łem sta­wać mię­dzy no­ga­mi ojca, obej­mu­jąc je z obu stron, jak ko­lum­ny. Cza­sa­mi pi­sał li­sty. Sie­dzia­łem na biur­ku i śle­dzi­łem z za­chwy­tem za­krę­ta­sy pod­pi­su, za­wi­łe i wi­ru­ją­ce jak tre­le ko­lo­ra­tu­ro­we­go śpie­wa­ka. W ta­pe­tach pącz­ko­wa­ły uśmie­chy, wy­klu­wa­ły się oczy, ko­zioł­ko­wa­ły fi­gle. Aby mnie uba­wić, oj­ciec wy­pusz­czał w tę­czo­wą prze­strzeń bań­ki my­dla­ne z dłu­giej słom­ki. Obi­ja­ły się o ścia­ny i pę­ka­ły, zo­sta­wia­jąc w po­wie­trzu swe ko­lo­ry.

Po­tem przy­szła mat­ka i wcze­sna ta, ja­sna idyl­la skoń­czy­ła się. Uwie­dzio­ny piesz­czo­ta­mi mat­ki za­po­mnia­łem o ojcu, ży­cie moje po­to­czy­ło się no­wym, od­mien­nym to­rem, bez świąt i bez cu­dów, i był­bym może na za­wsze za­po­mniał o Księ­dze, gdy­by nie ta noc i ten sen.

II

Obu­dzi­łem się raz w ciem­ny świt zi­mo­wy – pod zwa­ła­mi ciem­no­ści pa­li­ła się, głę­bo­ko w dole, po­nu­ra zo­rza – i ma­jąc jesz­cze pod po­wie­ka­mi mro­wie mgli­stych fi­gur i zna­ków, za­czą­łem ma­ja­czyć nie­ja­sno i za­wi­le, wśród udrę­ki i póź­ne­go żalu, o sta­rej, za­gi­nio­nej Księ­dze.

Nikt mnie nie ro­zu­miał i roz­draż­nio­ny tą tę­po­tą za­czą­łem na­tar­czy­wiej na­przy­krzać się i mo­le­sto­wać ro­dzi­ców w nie­cier­pli­wo­ści i go­rącz­ce.

Bosy i w ko­szu­li tyl­ko prze­rzu­ci­łem, drżąc z pod­nie­ce­nia, bi­blio­te­kę ojca i roz­cza­ro­wa­ny, gniew­ny opi­sy­wa­łem bez­rad­nie przed osłu­pia­łym au­dy­to­rium tę rzecz nie do opi­sa­nia, któ­rej żad­ne sło­wo, ża­den ob­raz, na­kre­ślo­ny drżą­cym i wy­dłu­żo­nym mym pal­cem, nie mógł do­rów­nać. Wy­czer­py­wa­łem się bez koń­ca w re­la­cjach peł­nych splą­ta­nia i sprzecz­no­ści i pła­ka­łem z bez­sil­nej roz­pa­czy.

Sta­li nade mną bez­rad­ni i zmie­sza­ni, wsty­dząc się swej bez­sil­no­ści. W głę­bi du­szy nie byli bez winy. Moja gwał­tow­ność, ton żą­da­nia nie­cier­pli­wy i pe­łen gnie­wu da­wał mi po­zór słusz­no­ści, prze­wa­gę do­brze uza­sad­nio­nej pre­ten­sji. Przy­bie­ga­li z róż­ny­mi książ­ka­mi i wci­ska­li mi je w ręce. Od­rzu­ca­łem je z obu­rze­niem.

Jed­ną z nich, gru­by i cięż­ki fo­liant, oj­ciec mój wciąż na nowo pod­su­wał mi z nie­śmia­łą za­chę­tą. Otwo­rzy­łem ją. Była to Bi­blia. Uj­rza­łem na jej kar­tach wiel­ką wę­drów­kę zwie­rząt, pły­ną­cą go­ściń­ca­mi, roz­ga­łę­zio­ną po­cho­da­mi po kra­ju da­le­kim, uj­rza­łem nie­bo w klu­czach całe i w ło­po­tach, ogrom­ną od­wró­co­ną pi­ra­mi­dę, któ­rej da­le­ki wierz­cho­łek do­ty­kał Arki.

Pod­nio­słem oczy na ojca, peł­ne wy­rzu­tu: – Ty wiesz, oj­cze – wo­ła­łem – ty wiesz do­brze, nie ukry­waj się, nie wy­krę­caj! Ta książ­ka cię zdra­dzi­ła. Dla­cze­go da­jesz mi ten ska­żo­ny apo­kryf, ty­sięcz­ną ko­pię, nie­udol­ny fal­sy­fi­kat? Gdzie po­dzia­łeś Księ­gę?

Oj­ciec od­wró­cił oczy.

III
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: