Scooby-Doo! I Szaleńcze rodeo - ebook
Scooby-Doo! I Szaleńcze rodeo - ebook
Ujeżdżanie dzikich koni, łapanie cielaka na lasso, mocowanie się z bykiem to fascynujące konkurencje sportowe, zwłaszcza widziane na żywo! Nie ma się co dziwić, że Tajemnicza Spółka wybrała się rodeo. I to w najlepszym wykonaniu, u sławnego w całej Ameryce kowboja Bucky'ego McCoya. Ale co wśród wierzgających koni wyprawia klaun? Miał zabawiać widzów, a tymczasem jego błazeńskie sztuczki paraliżują całe zawody! W oczach bezsilnego Bucky'ego McCoya stanęła wizja bankructwa. Na szczęście spieszą mu na ratunek detektywi z Tajemniczej Spółki.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66620-71-1 |
Rozmiar pliku: | 4,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wehikuł Tajemnic jechał autostradą na południe. Za kierownicą siedział Fred, a obok niego na przednim siedzeniu jechały Daphne i Velma. Kudłaty i Scooby tradycyjnie zajmowali miejsca z tyłu. Studiowali mapę drogową.
– No nie, Scooby, trzymasz ją do góry nogami – tłumaczył przyjacielowi Kudłaty. – Jezioro jest tu, w górze, a góry tam dalej.
– A w życiu! – protestował Scooby. – Patrz. – Pokazał łapą na przednią szybę. Przed nimi widać było jakieś góry. Popatrzył z powrotem na mapę.
– Poddaję się! – ogłosił Kudłaty. – Właściwie dlaczego nam nie powiecie, dokąd jedziemy?
– Bo nie chcemy, żebyście przez całą drogę marudzili o tym, czy będzie tam coś do jedzenia – odparowała Daphne. – I zajęcie was mapą to był bardzo dobry pomysł. Dzięki temu zapomnieliście o jedzeniu.
– I byliście bardzo cicho – dorzuciła Velma.
– Hej, przecież my nie zawsze marudzimy o jedzeniu! – oburzył się Kudłaty. – Prawda, Scooby?
– Jasne – warknął Scooby.
– Jeżeli rzeczywiście chcecie wiedzieć, dokąd jedziemy, to dam wam małą podpowiedź – zaproponowała Daphne. – To ma coś wspólnego z jodłowaniem.
– Jodłowanie? – zdziwił się Scooby. – Czy chodzi o drzewa?
– Nie, to taki rodzaj śpiewu, w którym ciągle zmienia się wysokie i niskie tony – wyjaśniła Velma.
– Kudłaty, a może byś zademonstrował koledze próbkę jodłowania? – zaproponował Fred.
– Nie mam pojęcia o jodłowaniu – bronił się Kudłaty.
– Ależ na pewno masz – powiedziała z uśmiechem Daphne. – I zaraz ci to udowodnię. Puk, puk.
– Kto tam? – spytał Kudłaty.
– Lale małej Joli – odpowiedział Daphne.
– Lale małej Joli?! – spytał Kudłaty.
Fred, Velma i Daphne zaczęli się śmiać.
– No widzisz. Dałeś radę, Kudłaty, to było właśnie jodłowanie.
– Nie naśmiewacie się? Faktycznie dałem radę? – dziwił się Kudłaty.
– Powiedz to jeszcze raz – zachęcała go Daphne. – Tylko teraz zacznij niskim głosem, potem przejdź na wysoki, i tak na przemian.
– Lale małej Joli – śpiewał Kudłaty, zmieniając głos co sylabę.
– Widzisz, Scooby, to jest jodłowanie – wyjaśniła Daphne.
– Czy tak? – spytał Scooby, chrząknął potężnie, by oczyścić gardło, a potem odchylił mocno głowę do tyłu i zawył donośnie: – La-le ma-łej Jo-li!
– Byłeś wielki! Absolutna rewelacja! – pochwalił występ Fred. – Bucky raczej zwątpi!
– Chwila, chwila! Kto to jest Bucky i co jodłowanie ma wspólnego z miejscem, do którego jedziemy? – przerwał Kudłaty.
– No już dobrze, powiemy wam – ustąpiła Daphne. – Jedziemy na Rodeo Bucky’ego McCoya.
– Przed laty Bucky McCoy był gwiazdorem filmowym – kontynuowała Velma. – Nazywano go Jodłującym Kowbojem.
– Nosiłem jeszcze koszulę w zębach, gdy ciągle oglądałem jego filmy – dodał Fred. – Potem byłem nawet przewodniczącym jego fanklubu.
Kudłaty i Scooby popatrzyli z powrotem na mapę.
– Nie mogę znaleźć na mapie niczego z „McCoy” w nazwie – powiedział Kudłaty. – Musimy być na jakimś wygwizdowie…
– Rancza zazwyczaj są na odludziu – wyjaśniła Velma.
– E tam, to zresztą nie ma większego znaczenia – zauważył Kudłaty. – O ile, rzecz jasna, jest tam coś do…
– O to możesz być spokojny, będą tam tony jedzenia – zapewnił go Fred. Skierował Wehikuł Tajemnic na zakurzony parking i znalazł wolne miejsce.
– W takiej sytuacji – zawołał Kudłaty – wio, na ranczo!