Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sekrety letniej nocy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 kwietnia 2016
Ebook
28,00 zł
Audiobook
42,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Sekrety letniej nocy - ebook

Pierwsza część z bestsellerowego cyklu Wallflowers.

Cztery młode damy z londyńskiego towarzystwa łączy jeden cel: wykorzystać kobiecy spryt i sztuczki, aby znaleźć męża. Rozpoczyna się sezon śmiałych polowań.

Annabelle Peyton zrobi wszystko, aby ocalić rodzinę przed finansową katastrofą. Postanawia wykorzystać swoją urodę i rozum, aby nakłonić odpowiedniego arystokratę do oświadczyn. Annabelle ma już intrygującego – i nieustępliwego – zamożnego, potężnego wielbiciela, Simona Hunta, który jasno dał jej do zrozumienia, że z radością stanie się jej przewodnikiem po świecie cielesnych rozkoszy i wybawi jej rodzinę od finansowych kłopotów. Annabelle jednak odrzuca jego szokującą propozycję, gdyż Simon Hunt nie spełnia jej podstawowego warunku – nie należy do świata arystokracji.

I choć przyjaciółki spieszą Annabelle z pomocą, a odpowiedni kandydat jest o krok od oświadczyn, okazuje się, że ona sama ma kłopot z rozeznaniem się we własnych pragnieniach… Pewnej letniej nocy ulega namiętnemu uściskowi Simona i jego kuszącym pocałunkom i odkrywa, że miłość to najbardziej niebezpieczna ze wszystkich gier.

W nowym cyklu Lisy Kleypas ukażą się:

„Jesienne zauroczenie”

„Zimowy ślub”

„Wiosna pełna tajemnic”

Kleypas zręcznie opisuje romantyczne napięcie między bohaterami, jak również konflikty i problemy w erze wiktoriańskiej. To wspaniały romans.

„Publishers Weekly”

Lisa Kleypas (ur. 1964) – bestsellerowa amerykańska pisarka, laureatka nagrody RITA, autorka licznych współczesnych i historycznych romansów, które mają swoje wierne czytelniczki na całym świecie. Autorka mieszka w stanie Waszyngton wraz z mężem i dwójką dzieci.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-499-9
Rozmiar pliku: 573 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

LONDYN, ROK 1841

Choć Annabelle Peyton przez całe życie słyszała ostrzeżenia, aby nigdy nie brać pieniędzy od obcych, tego dnia uczyniła wyjątek… i szybko zrozumiała, dlaczego należy słuchać rad matki.

Był to jeden z tych rzadkich dni, kiedy jej brat Jeremy nie musiał iść do szkoły i jak to mieli w zwyczaju, wybrali się razem obejrzeć najnowszą panoramę pokazywaną na Leicester Square. Musieli oszczędzać przez dwa tygodnie, aby mieć pieniądze na zakup biletów. Jako jedyne dzieci rodziny Peytonów, które dożyły wieku nastoletniego, i mimo dziesięcioletniej różnicy wieku Annabelle i jej młodszy brat byli sobie wyjątkowo bliscy. Choroby zabrały dwa niemowlęta, które przyszły na świat po Annabelle – żadne z nich nie dożyło pierwszych urodzin.

– Annabelle, masz jeszcze jakieś pieniądze? – zapytał Jeremy, wracając z budki z biletami.

Pokręciła głową, posławszy mu zdumione spojrzenie.

– Obawiam się, że nie. Dlaczego pytasz?

Jeremy westchnął lekko, po czym odsunął z czoła pasmo włosów w kolorze miodu.

– Podwoili opłatę za wstęp… Podobno pokaz okazał się o wiele kosztowniejszy niż ich typowe produkcje.

– W ogłoszeniu w gazecie nie było nic na temat wyższych cen – odparła Annabelle zapalczywie i zniżywszy głos, wymamrotała: – Niech to szlag. – Po czym otworzyła torebkę w nadziei, że znajdzie w niej jakieś monety.

Dwunastoletni Jeremy spojrzał ponuro na ogromną płachtę zawieszoną między kolumnami nad wejściem do teatru… „UPADEK IMPERIUM RZYMSKIEGO: POKAZ ILUZJONISTYCZNY Z WIDOKAMI DIORAMICZNYMI”. Od premiery przed dwoma tygodniami pokaz był oblegany przez widzów, którzy pragnęli zobaczyć cuda Imperium Rzymskiego i jego tragiczny upadek. „To jak podróż w czasie”, zachwycali się wszyscy po wyjściu. Zazwyczaj panorama składała się z płótna rozwieszonego w okrągłym pokoju, które otaczało widzów misternie namalowaną sceną. Czasami wykorzystywano muzykę i specjalne oświetlenie, aby jeszcze wzbogacić pokaz, podczas gdy lektor poruszał się wokół, opisując odległe miejsce lub też słynne bitwy. Według „Timesa” nowa ekspozycja miała jeszcze dodatkowo dioramiczny widok, co oznaczało, że obraz był wykonany na przejrzystym olejowanym kretonie, rozjaśnianym od frontu i gdzieniegdzie z tyłu przez specjalne filtrowane światła. Trzysta pięćdziesiąt osób stało na karuzeli w środku, którą obsługiwało dwóch mężczyzn, i powoli kręciło się podczas pokazu. Światło, błyski srebrzystego szkła i aktorzy zatrudnieni do odgrywania ról obleganych Rzymian – wszystko to tworzyło rezultat okreś­lany jako „żywa wystawa”. Annabelle czytała, że finałowe symulowane erupcje wulkanów były tak realistyczne, iż niektóre kobiety krzyczały i mdlały.

Jeremy wyjął torebkę z nerwowych dłoni siostry, zaciągnął sznurki i oddał ją Annabelle.

– Wystarczy nam na jeden bilet – oświadczył rzeczowym tonem. – Ty idź. Ja wcale nie chcę tego oglądać.

Wiedząc, że brat kłamie, Annabelle pokręciła głową.

– Nie ma mowy. Ty idź. Ja mogę obejrzeć panoramę, kiedy tylko zechcę… a ty zawsze jesteś w szkole. A poza tym pokaz trwa tylko piętnaście minut. Odwiedzę jeden z pobliskich sklepów, gdy ty będziesz w środku.

– Będziesz robiła zakupy bez pieniędzy? – zapytał Jeremy, mierząc siostrę sceptycznym spojrzeniem błękitnych oczu. – O tak, to świetna zabawa.

– Cały sens tej zabawy polega na oglądaniu rzeczy, a nie ich kupowaniu.

Jeremy prychnął.

– Tak mawiają biedni ludzie, aby się pocieszyć, gdy spacerują po Bond Street. Nie pozwolę ci nigdzie iść samej… Zaraz zlecą się do ciebie wszyscy mężczyźni z okolicy.

– Nie bądź śmieszny – wymamrotała Annabelle.

Brat nagle się uśmiechnął. Powiódł wzrokiem po jej idealnej twarzy, niebieskich oczach, burzy podpiętych loków, które lśniły brązem i złotem pod schludnym rondem kapelusza.

– Nie kłopocz się tą fałszywą skromnością. Dobrze wiesz, jakie wrażenie wywierasz na mężczyznach, i według mojej wiedzy nie zawahasz się, aby zrobić z niego użytek.

Annabelle zareagowała na jego kpinę udawanym zmarszczeniem brwi.

– Według twojej wiedzy? Ha! A co ty wiesz o moich relacjach z mężczyznami, skoro cały czas jesteś w szkole?

Jeremy spoważniał.

– To się zmieni – zadeklarował. – Tym razem nie wracam tam… Pomogę tobie i mamie o wiele bardziej, jeśli znajdę pracę.

Annabelle szeroko otworzyła oczy.

– Jeremy, nie zrobisz tego. To by złamało mamie serce. A gdyby papa żył…

– Annabelle – przerwał jej cicho – nie mamy pieniędzy. Nie stać nas nawet na kilka dodatkowych szylingów na bilet na panoramę…

– A gdzie znajdziesz pracę bez wykształcenia i bez odpowiednich koneksji? – zapytała ironicznie. – Jeśli nie marzysz o karierze zamiatacza ulic albo chłopca na posyłki, lepiej zostań w szkole, aż zdobędziesz wykształcenie, które zapewni ci przyzwoitą posadę. Tymczasem ja poszukam jakiegoś bogatego dżentelmena, którego poślubię, i wszystko się ułoży.

– A gdzie znajdziesz męża, nie mając posagu? – zripostował Jeremy.

Przez chwilę mierzyli się gniewnymi spojrzeniami, gdy nagle drzwi się otworzyły, a tłum popchnął ich ku wejściu do rotundy. Jeremy otoczył siostrę opiekuńczym ramieniem, chroniąc ją przed zmiażdżeniem.

– Zapomnijmy o panoramie – mruknął obojętnym tonem. – Zrobimy zamiast tego coś innego… coś zabawnego, co nic nie kosztuje.

– To znaczy?

Upłynęła chwila namysłu. Gdy stało się oczywiste, że żadnemu z nich nie przychodzi do głowy nic takiego, oboje wybuchnęli śmiechem.

– Panicz Jeremy... – Tuż za nimi rozległ się głęboki głos.

Jeremy odwrócił się z uśmiechem.

– Pan Hunt – powitał serdecznie mężczyznę, wyciągając rękę. – Jestem zdziwiony, że mnie pan pamięta.

– Ja również… Jesteś o głowę wyższy, niż gdy cię po raz ostatni widziałem. – Pan Hunt uścisnął jego dłoń. – Przerwa szkolna, jak mniemam?

– Tak, panie Hunt.

Na widok konsternacji Annabelle Jeremy mruknął jej do ucha, gdy wysoki nieznajomy dał ręką znak swoim towarzyszom, aby weszli do rotundy bez niego:

– Pan Hunt… Syn rzeźnika. Poznałem go w sklepie, gdy mama posłała mnie po odbiór zamówienia. Bądź dla niego miła… To kapitalny jegomość.

Zdeprymowana Annabelle mogła myśleć tylko o tym, że pan Hunt jest zaskakująco dobrze ubrany jak na syna rzeźnika. Miał na sobie elegancki czarny surdut i spodnie o nowym, nieco luźniejszym kroju, które podkreślały szczupłe, mocne linie jego ciała. Tak jak większość mężczyzn wchodzących do teatru zdjął już kapelusz, odsłaniając ciemne, lekko kręcone włosy. Był wysokim, potężnym mężczyzną, na oko trzydziestoletnim, o wyrazistych rysach twarzy, długim nosie, szerokich ustach i oczach tak czarnych, że tęczówki zlewały się ze źrenicami. W jego oczach błyskał humor, a usta nie zdradzały żadnej frywolności. Nawet niewprawny obserwator musiał dostrzec, że ten mężczyzna rzadko bywa bezczynny – jego ciało i jego natura zostały ukształtowane przez ciężką pracę i ogromną ambicję.

– Moja siostra, panna Annabelle Peyton – powiedział Jeremy. – To jest pan Simon Hunt.

– Miło mi – mruknął Hunt, kłaniając się.

Zachowywał się bez zarzutu, lecz błysk w jego oku obudził osobliwy dreszcz tuż pod żebrami Annabelle. Nie wiedząc dlaczego, skryła się w cieniu młodszego brata, odpowiadając dygnięciem na pozdrowienie. Ku własnemu zawstydzeniu nie mogła oderwać wzroku od nieznajomego. Pomiędzy nimi zdawał się przepływać jakiś subtelny prąd... Nie spotkali się wcześniej, lecz miała wrażenie, jakby kilka razy byli tego bliscy, aż w końcu niecierpliwy Los sprawił, że ich ścieżki się skrzyżowały. Osobliwe doznanie, z którego nie potrafiła się otrząsnąć. Trwała niczym bezradna ofiara jego intensywnego spojrzenia, aż jej policzki oblały się gorącym, niemile widzianym rumieńcem.

– Mogę towarzyszyć wam do rotundy? – Hunt zwrócił się do Jeremy’ego, choć nie odrywał wzroku do Annabelle.

Zapadła niezręczna cisza, zanim Jeremy odparł w końcu z wystudiowaną nonszalancją:

– Dziękujemy, lecz postanowiliśmy zrezygnować z pokazu.

Hunt uniósł ciemną brew.

– Na pewno? Podobno to doskonała rozrywka.

Przeniósł domyślne spojrzenie z twarzy Annabelle na Jeremy’ego, odczytując znaki, które zdradzały skrępowanie młodzieńca. Jego głos złagodniał, gdy znów przemówił:

– Bez wątpienia są sprawy, których nie należy omawiać w obecności damy. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu… Czy to możliwe, młody Jeremy, że nie byłeś przygotowany na podniesione ceny? Jeśli tak, z radością posłużę kilkoma dodatkowymi monetami…

– Nie, dziękujemy – wtrąciła Annabelle szybko, wciskając łokieć w żebra brata.

Jeremy skrzywił się z bólu, po czym spojrzał na nieodgadnioną twarz mężczyzny.

– Doceniam tę ofertę, panie Hunt, lecz moja siostra nie…

– Nie chcę oglądać pokazu – oświadczyła Annabelle chłodno. – Słyszałam, że niektóre sceny są dość okrutne i przygnębiające dla kobiet. Wolałabym spokojny spacer w parku.

Hunt spojrzał na nią, a w jego głęboko osadzonych oczach rozbłysła kpina.

– Jest pani taka bojaźliwa, panno Peyton?

Poirytowana tym zawoalowanym wyzwaniem Annabelle ujęła Jeremy’ego pod ramię i pociągnęła go za sobą nagląco.

– Czas na nas, Jeremy. Nie będziemy dłużej zatrzymywać pana Hunta, który bez wątpienia pragnie zobaczyć pokaz…

– Obawiam się, że nie będę się dobrze bawił – zapewnił ich Hunt ponuro – jeśli wy również nie wejdziecie do środka. – Spojrzał na Jeremy’ego zachęcająco. – Nie chciałbym, aby kilka szylingów pozbawiło pana i siostrę popołudniowej rozrywki.

Widząc, że brat słabnie, Annabelle szepnęła ostro do jego ucha:

– Nie waż się pozwolić, by zapłacił za nasze bilety, Jeremy!

Jeremy zignorował ją i zwrócił się szczerze do Hunta:

– Panie Hunt, jeśli przyjąłbym pańską propozycję pożyczki, nie jestem pewien, kiedy zdołałbym zwrócić panu pieniądze.

Annabelle zamknęła oczy i cicho jęknęła z przerażenia. Tak rozpaczliwie starała się nie pokazywać nikomu, w jakiej kłopotliwej sytuacji się znajdują… a świadomość, że ten mężczyzna wie teraz, jaki drogi jest im każdy szyling, była niemal nie do zniesienia.

– Nie ma pośpiechu – odparł Hunt swobodnie. – Może pan przyjść do sklepu mojego ojca podczas następnej przerwy szkolnej i jemu zostawić pieniądze.

– W takim razie dobrze – zawyrokował Jeremy z wyraźną satysfakcją. Uścisnął dłoń Hunta, by przypieczętować umowę. – Dziękuję, panie Hunt.

– Jeremy… – wtrąciła Annabelle łagodnym, acz morderczym tonem.

– Proszę tutaj zaczekać – rzucił Hunt przez ramię, idąc do kasy po bilety.

– Jeremy, wiesz, że nie powinieneś brać od niego pieniędzy! – Annabelle zmierzyła gniewnym spojrzeniem nieskruszoną twarz brata. – Och, jak mogłeś? To niestosowne… a myśl o długu u tego rodzaju człowieka jest po prostu nie do zniesienia!

– Tego rodzaju człowieka? – powtórzył brat niewinnie. – Przecież ci mówiłem, że to kapitalny… Och, chodziło ci o to, że należy do niższej klasy. – Jego wargi wykrzywił smutny uśmieszek. – Trudno o tym pamiętać, biorąc pod uwagę, jaki jest potwornie bogaty. A poza tym ani ty, ani ja nie należymy do arystokracji. Wisimy na niższych gałęziach tego drzewa, co oznacza…

– Jak syn rzeźnika może być potwornie bogaty? – zapytała Annabelle.

– Nigdy nie mówiłem, że on pracuje w sklepie ojca – poinformował ją Jeremy z wyższością. – Powiedziałem tylko, że tam go poznałem. To przedsiębiorca.

– Masz na myśli spekulanta finansowego? – Annabelle zmarszczyła brwi. W społeczeństwie, które nawet rozmowy i myśli o sprawach doczesnych uważało za wulgarne, nie mogło się przytrafić nic gorszego niż mężczyzna, który zrobił karierę na inwestowaniu.

– Znacznie więcej – odparł jej brat. – Podejrzewam jednak, że to bez znaczenia, co robi czy ile ma, skoro urodził się jako prostak.

Słysząc ironię w głosie brata, Annabelle gniewnie zmrużyła powieki.

– Wyrażasz bardzo demokratyczne opinie, Jeremy – mruknęła sucho. – I nie zachowuj się tak, jakbym była snobką… Zaprotestowałabym równie mocno, gdyby to książę dał nam pieniądze na bilety, a nie człowiek parający się pracą.

– Na pewno nie tak mocno – zripostował Jeremy, po czym wybuchnął śmiechem na widok jej miny.

Powrót Simona Hunta powstrzymał wybuch kłótni. Zmierzył ich oboje czujnymi oczami w kolorze kawy i uśmiechnął się lekko.

– Wszystko gotowe. Wchodzimy?

Annabelle postąpiła nerwowo do przodu w odpowiedzi na dyskretny kuksaniec brata.

– Proszę nie czuć się zobligowanym do towarzyszenia nam, panie Hunt – oświadczyła. Wiedziała, że zachowuje się nieuprzejmie, lecz w tym mężczyźnie było coś, co wzniecało iskry w jej zakończeniach nerwowych. Nie wydawał się jej godny zaufania… w zasadzie pomimo eleganckiego ubrania i eleganckich manier nie wydawał się nawet cywilizowany. Należał do tych mężczyzn, z którymi dobrze wychowana młoda dama nie powinna się zadawać. I jej opinia nie miała nic wspólnego z jego statusem społecznym… To głęboka świadomość jego pełnokrwistej fizyczności i męskiego temperamentu uderzała ją swoją obcością. – Jestem przekonana – kontynuowała niespokojnie – że pragnie pan dołączyć do swoich towarzyszy.

Na jej słowa wzruszył leniwie szerokimi ramionami.

– W tym tłumie w życiu ich nie znajdę.

Annabelle była gotowa się sprzeczać, wytykając mu, że jest jednym z najwyższych mężczyzn na widowni i w związku z tym bez kłopotów mógłby zlokalizować swoich przyjaciół. Jej sprzeciw jednak byłby bezcelowy. Będzie musiała obejrzeć panoramę z Simonem Huntem u boku… Nie miała wyboru. Na widok podniecenia Jeremy’ego jej niechęć nieco osłabła, a głos złagodniał, gdy znów przemówiła do Hunta:

– Proszę mi wybaczyć. Nie chciałam wydać się zbyt ostra. Po prostu nie lubię zaciągać długów u nieznajomych.

Hunt spojrzał na nią z przenikliwością, która okazała się niepokojąca pomimo swojej przelotności.

– Doskonale to rozumiem – odparł, prowadząc ją przez tłum. – W tym wypadku jednak nie ma mowy o żadnym długu. A my nie jesteśmy sobie obcy… Pani rodzina od wielu lat zaopatruje się w sklepie mojej rodziny.

Weszli do dużej owalnej sali i wsiedli do ogromnej karuzeli otoczonej żelaznymi poręczami i bramkami. Wokół siebie mieli pieczołowicie odmalowany krajobraz starożytnego Rzymu. Brzegi karuzeli dzieliło od płótna jedenaście metrów, które wypełniała skomplikowana maszyneria, wywołująca podekscytowane komentarze u widzów. Gdy wszyscy zajęli miejsca, w pomieszczeniu zapadł teatralny półmrok, prowokując okrzyki podniecenia i zniecierpliwienia. Maszyneria zaczęła powoli się obracać, a na tył płótna padło niebieskawe światło, krajobraz nabrał trójwymiarowości i realizmu, który zdumiał Annabelle. Niemal dała się zwieść wrażeniu, że znaleźli się w Rzymie w środku dnia. Pojawiło się kilkoro aktorów odzianych w togi i sandały, a narrator zaczął opowiadać historię starożytnego Rzymu.

Diorama okazała się jeszcze bardziej zachwycająca, niż zakładała Annabelle. Nie była jednak w stanie zatracić się w toczącym się wokół niej przedstawieniu – była zbyt świadoma obecności stojącego obok mężczyzny. Nie pomagał też fakt, że od czasu do czasu mężczyzna pochylał się, aby szepnąć jakiś niestosowny komentarz do jej ucha, wykpiwając jej wyraźne zainteresowanie dżentelmenami odzianymi w poszwy na pościel. Choć starała się powstrzymywać rozbawienie, kilkakrotnie doprowadził ją do śmiechu, czym ściągnęła pełne dezaprobaty spojrzenia ludzi wokół nich. W rezultacie, rzecz jasna, Hunt zbeształ ją żartobliwie za to, że śmieje się podczas tak istotnego wykładu, przez co zaczęła chichotać jeszcze głośniej. Jeremy wydawał się zbyt zaabsorbowany pokazem, aby zauważyć wygłupy Hunta. Wyciągał szyję z przejęciem, aby określić, które elementy maszynerii odpowiadają za te cudowne efekty.

Hunt jednak zamilkł, gdy niespodziewane szarpnięcie karuzeli nieco zatrzęsło podestem. Kilka osób straciło równowagę i zostało podtrzymanych przez sąsiadów. Zaskoczona gwałtownym poruszeniem Annabelle zachwiała się i nagle znalazła się w lekkim, lecz bezpiecznym uścisku Hunta. Uwolnił ją natychmiast, gdy tylko odzyskała równowagę, i pochylił głowę, aby zapytać cicho, czy nic jej nie jest.

– Och, nie – odparła bez tchu. – Przepraszam. Nie, wszystko jest…

Nie zdołała dokończyć zdania. Głos uwiązł jej w gardle w nieoczekiwanej ciszy, gdy napłynęła świadomość. Nigdy jeszcze nie doświadczyła takiej reakcji na mężczyznę. Jej ograniczona wiedza nie pozwalała na określenie, czym jest to pragnienie domagające się natychmiastowego zaspokojenia ani jak je zaspokoić. Wiedziała tylko, że w tej właśnie chwili rozpaczliwie pragnie wciąż się na nim opierać, tulić do jego ciała, tak silnego i stanowczego, że aż niewzruszonego, które zapewniło jej bezpieczną przystań, gdy podłoga poruszyła się pod jej stopami. Jego zapach – czystego męskiego ciała, wypolerowanej skóry i krochmalonego płótna – pobudził wszystkie jej zmysły w rozkosznym oczekiwaniu. Szalenie różnił się od wyfiokowanych i wypomadowanych arystokratów, na których polowała od dwóch sezonów.

Przejęta do głębi utkwiła wzrok w płótnie, nie dostrzegając nawet zmienności światła i koloru, które miały wywołać wrażenie zapadającego zmroku… zmierzchu Imperium Rzymskiego. Hunt wydawał się równie obojętny na pokaz. Pochylał ku niej głowę, nie odrywając wzroku od jej twarzy. Jego oddech pozostał lekki i zdyscyplinowany, lecz usłyszała, że jego rytm nieznacznie się zmienił.

Oblizała suche wargi.

– Nie… nie powinien pan tak na mnie patrzeć – usłyszał jej ulotny szept.

– W pani obecności nic innego nie jest warte spojrzenia.

Nie poruszyła się ani nie odpowiedziała, udając, że nie usłyszała tego łagodnego diabolicznego szeptu, podczas gdy jej serce kołatało dziko, a palce podwinęły się w bucikach. Jak to możliwe w teatrze pełnym ludzi, z jej bratem tuż obok? Zamknęła oczy, gdy zakręciło się jej w głowie, lecz nie przez ruch karuzeli.

– Patrz! – mruknął Jeremy, szturchając ją łokciem. – Zaraz będą wulkany.

Nagle w teatrze zapadła nieprzenikniona ciemność, a pod podestem rozległo się złowrogie dudnienie. Niektórzy pisnęli cicho, inni wybuchnęli śmiechem i wydali okrzyki zniecierpliwienia. Kręgosłup Annabelle zesztywniał, gdy poczuła muśnięcie ręki na plecach. Jego dłoń pięła się leniwie po jej plecach… jego zapach, świeży i kuszący, wypełniał jej nozdrza… Zanim zdołała wydać z siebie dźwięk, jego wargi skradły jej ciepły, zachwycająco łagodny pocałunek. Była zbyt oszołomiona, by się poruszyć. Jej dłonie trzepotały w powietrzu niczym motyle pochwycone w locie. Unieruchomił jej chwiejące się ciało, obejmując ją lekko w talii jedną dłonią, a drugą położył na jej karku.

Była już wcześniej całowana przez śmiałych młodych mężczyzn, którzy kradli szybki uścisk podczas spaceru w ogrodzie lub w kącie salonu, gdy nikt nie patrzył. Ale żaden z tych przelotnych, uwodzicielskich kontaktów nie przypominał tego… pocałunku, tak leniwego i oszałamiającego, że poczuła się jak w delirium. Rozszalały się w niej uczucia zbyt intensywne, aby nad nimi zapanować. Zadrżała bezradnie w jego uścisku. Powodowana instynktem, uniosła się na oślep ku czułej, nieustępliwej pieszczocie jego ust. Ich nacisk zwiększył się, gdy zażądał więcej, nagradzając jej bezradną odpowiedź zmysłową eksploracją, która ją rozpaliła.

Gdy całkiem zaczęła tracić rozum, uwolnił ją ze zdumiewającą nagłością, pozostawiając w oszołomieniu. Podtrzymał dłonią jej kark i pochylił głowę, aż przygnębiony szept połaskotał ją w ucho.

– Wybacz. Nie zdołałem się oprzeć.

Cofnął dłonie, a gdy czerwone światło w końcu wypełniło salę, zniknął.

– Widziałaś? – zachwycał się Jeremy, wskazując z przejęciem symulację wulkanu przed nimi z błyszczącą roztopioną lawą spływającą ze zboczy. – Niewiarygodne! – Gdy zauważył nieobecność Hunta, zmarszczył brwi pytająco. – Dokąd poszedł pan Hunt? Zapewne postanowił odnaleźć swoich przyjaciół. – Wzruszywszy ramionami, powrócił do obserwacji wulkanów, wydając okrzyki, którymi zarażał oniemiałą z wrażenia publiczność.

Annabelle nie znajdowała słów. Z ogromnymi oczami zastanawiała się, czy to wszystko naprawdę się wydarzyło. Przecież to niemożliwe, by nieznajomy pocałował ją akurat na środku teatru. I to w taki sposób…

Cóż, to jest właśnie rezultat zgody na to, by nieznajomi dżentelmeni płacili za różne rzeczy – ich zdaniem równało się to przyzwoleniu na wykorzystanie. Co do jej zachowania… Zawstydzona i zdumiona próbowała zrozumieć, dlaczego pozwoliła, by pan Hunt ją pocałował. Mogła zaprotestować i go odepchnąć. Zamiast tego trwała w tym bezmyślnym oszołomieniu, podczas gdy on… Och, na samą myśl skrzywiła wargi. Nieważne, w jaki sposób ani dlaczego Simon Hunt zdołał pokonać jej wszystkie pieczołowicie budowane bariery. Fakty były takie, że to zrobił… i dlatego też należało go od teraz za wszelką cenę unikać.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: