Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sieć - ostatni bastion SS - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 maja 2012
Ebook
35,86 zł
Audiobook
33,30 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,86
Najniższa cena z 30 dni: 26,90 zł

Sieć - ostatni bastion SS - ebook

Oparta na faktach powieść Bogusława Wołoszańskiego odkrywa mroczny świat walki wywiadów o hitlerowskie tajemnice ukrywane w podziemiach zamków i betonowych sztolniach. Ci, którzy te tajemnice posiedli, zatarli ślady i zniszczyli dokumenty uznając, że prawda może być zbyt szokująca.

Ostatnie dni wojny. Oficer polskiego wywiadu, Jan Tarnowski, który przez lata działał jako oficer Abwehry Martin Jorg, otrzymuje rozkaz przedostania się na Dolny Śląsk. Stamtąd napływają informacje o tajemniczych działaniach organizacji „Der Spinne” („Pająk”), którą z rozkazu Heinricha Himmlera, szefa SS utworzył Otto Skorzeny. Do akcji przystępuje również wywiad radziecki, który ma swój cel w penetrowaniu hitlerowskiego podziemia. Co będzie najwyższą wygraną dla zwycięzcy tej walki: gigantyczne zasoby złota czy nieznana broń, a może…?

Czterdzieści pięć lat później, w marcu 1990 roku kanadyjski naukowiec Gerald Bull, konstruktor super działa, zostaje zamordowany pięcioma strzałami w kark. Co łączy te odległe wydarzenia?

Kategoria: Naukowe i akademickie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61232-14-8
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

12 kwietnia 1945 r., przełęcz Brenner

– Tędy, mister, tędy. – Włoski żołnierz, który zapewne znał tylko te dwa słowa po angielsku, wskazywał na wąską ścieżkę biegnącą stromo pod górę. Dwaj mężczyźni, który wysiedli z zabłoconego samochodu, posłusznie skierowali się w tę stronę. Najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy, jak śnieżna i sroga może być wiosna w górach, gdyż mieli na sobie jesionki i półbuty, już przemoczone, zanim wsiedli do samochodu, który przywiózł ich na przełęcz Brenner. Skórzane zelówki ślizgały się po ubitym śniegu, więc posuwali się ostrożnie, zapierając się bokami podeszew, co zwiększało przyczepność, ale wymagało sporo wysiłku, podobnie jak chwytanie gałęzi drzew rosnących po bokach. Z wyraźną ulgą stanęli na niewielkiej polanie, jaka powstała po wycięciu drzew, których poobcinane pnie leżały w sągach z boku.

– Kontrwywiad to psia służba – mruknął starszy, otrzepując zmarznięte ręce ze śniegu.

– Będzie jeszcze gorsza, gdy zaczniemy schodzić – drugi mężczyzna rozejrzał się wokół.

Trzej włoscy żołnierze przeszukiwali teren, ale bez większego entuzjazmu. Oficer siedzący na sągu drzew na widok przybyłych zeskoczył na śnieg i podszedł szybko.

– Major Mario Sebastriani – przedstawił się. Mówił płynnie po angielsku. – Oficer łącznikowy wywiadu.

– Major Felix Cowgill, kontrwywiad... – starszy wyciągnął rękę na powitanie – a to... – Nazwisko wypowiedział bardzo niewyraźnie. Włoch nie powinien wiedzieć, że stojący obok niego to James Jesus Angelton, który przyjechał do Włoch, aby działać tam jako oficer amerykańskiego kontrwywiadu. – Kiedy to się stało?

– Dziś o świcie. Szli stamtąd – Sebastriani wskazał na górę. – Przeszli przez przełęcz Brenner. Niedaleko stąd znaleźliśmy obozowisko, w którym spędzili noc. O świcie podjęli wędrówkę. Zeszli na szosę i zmierzali prawdopodobnie do Trentino. Ale mieli pecha. Zauważył ich patrol. Nie chcieli się zatrzymać i zaczęli uciekać. Jeden został ranny, zanim dotarli do lasu. Zwieźliśmy go do szpitala. Drugi zginął – tutaj...

Obrócił się i podszedł do zwłok przykrytych zielonym brezentem. Odchylił róg. Cowgill też podszedł blisko i pochylił się, aby przyjrzeć się twarzy zabitego. Po chwili wyprostował się i spojrzał porozumiewawczo na towarzysza. Można było odnieść wrażenie, że rozpoznał zabitego, ale nic nie powiedział na ten temat.

– Znaleziono przy nim to. – Sebastriani sięgnął do kieszeni i wyciągnął niewielkie pudełko obszyte płótnem. Cowgill rozdarł nitki szwu i wyciągnął plik kartek staranie złożonych we czworo. Były zaszyfrowane, ale na jednej znajdowało się kilka zdań po niemiecku.

„Przekazujący te dokumenty ma wszelkie pełnomocnictwa do rozmów w sprawie «Brennstoff B»”.

Podpis był nieczytelny, ale zapewne dla człowieka, który odebrałby ten plik, stanowił wystarczający dowód autentyczności. Cowgill schował starannie papiery do wewnętrznej kieszeni.

– Ilu ich było? – zapytał majora.

– Pięciu. Na dole został ranny przewodnik – powiedział Sebastriani. – Znam go, bo wykonywał niektóre prace dla mnie, jak byłem w partyzantce. Nazywa się Roberto Guliano. Miał dobre kontakty z Niemcami. Nie wiedziałem, że teraz zajął się bardziej dochodowym interesem.

– Jak bardzo?

– W plecaku miał czternaście złotych dwudziestodolarówek. Zakładam, że to zaliczka za przeprowadzenie tych ludzi przez góry i dalej do Trentino. Tam zapewne przejęliby ich inni. A tego – wskazał na zwłoki – nie znam.

– To znaczy, że trzech uciekło.

– Tak, poszli w góry, ale bez przewodnika daleko nie zajdą. Zabłądzą i zamarzną albo ich złapiemy.

– Wolałbym, żebyście ich złapali. – Cowgill odwrócił się do Angeltona.

– Nic tu po nas, zjedziemy na dół, do szpitala, pogadać z tym rannym – powiedział tamten, co Cowgill przyjął z ulgą. Cienkie podeszwy jego półbutów nie dawały żadnej ochrony przed zimnem. Przestępowanie z nogi na nogę niewiele pomagało i zaczynał się obawiać, że odmrozi stopy.

– Zna pan wygodniejszą drogę na dół? – Cowgill zwrócił się do Sebastrianiego, który pokręcił głową, nieudolnie usiłując nadać swojej twarzy wyraz współczucia i przejęcia losem oficerów, którzy mieli pokonać pięćdziesięciometrowy odcinek stromej ścieżki.

Pierwszy przewrócił się kapitan, a tuż za nim poleciał Cowgill, co okazało się rozwiązaniem praktycznym, gdyż już bez większych sensacji pokonali pozostałą drogę na jesionkach.

– Od razu tak trzeba było. – Cowgill wstał i otrzepał płaszcz ze śniegu.

Angelton podniósł się z trudem. Dla niego upadek okazał się dość bolesny.

Z wyraźną ulgą doszli do samochodu, dużego humbera snipe’a pomalowanego w ochronne wojskowe barwy. Kierowca najwidoczniej przewidując, że wrócą zziębnięci, nie wyłączał silnika, więc z radością zanurzyli się w ciepłym wnętrzu.

– James, ja go rozpoznałem – pierwszy odezwał się Cowgill, który zzuł przemoczone buty i pochylony masował zziębnięte stopy. Siedzący obok niego Angelton znajdował się w nieco lepszej sytuacji, gdyż najwyraźniej skóra jego butów była lepiej zabezpieczona przed wodą. Czując, jak napływa ciepło, oparł się wygodnie i zapalił papierosa. Od 1943 roku służył w amerykańskim kontrwywiadzie, a oddelegowany do Londynu poznał tam Feliksa Cowgilla. Spotkali się ponownie we Włoszech, dokąd Angelton został skierowany na wiosnę 1945 roku.

– Ktoś ciekawy? – zapytał.

– Bardzo. – Cowgill też rozparł się wygodnie.

– Jedziemy do szpitala w Mezzolombardo. Wiesz, gdzie to jest? – zapytał kierowcy, który skinął głową i wrzucił bieg. Manewrując ostrożnie na ośnieżonej drodze, zawrócił w stronę miasta. Najchętniej wróciliby do niewielkiego hotelu na przedmieściach Trentino, gdzie zatrzymali się poprzedniego wieczoru, ale zdawali sobie sprawę, że rozmowa z rannym przewodnikiem może dać wiele ciekawych informacji.

– To niski rangą, ale ogromnie ważny gość od Kaltenbrunnera, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy – powiedział Cowgill. – Już to oznacza, że mamy do czynienia z bardzo ważną sprawą. Nazywał się Eibistahl.

Zerknął na Angeltona i widząc, że ten zmarszczył brwi, jakby poszukiwał w pamięci informacji na temat tego człowieka, dodał szybko tonem, w którym zabrzmiała nuta wyższości:

– Nic ci to nie powie. – Bez wątpienia kontrwywiad amerykański musiał jeszcze dużo nauczyć się o Europie. – To facet od specjalnych zadań, pozostający w cieniu. Dzięki temu żył. Do dzisiaj. Chcieliśmy go zlikwidować wcześniej. Przygotowaliśmy dwa zamachy w Warszawie, ale zawsze uchodził cało. Aż trafiła go zabłąkana kula.

– Tak mu było pisane...

Zamilkli obaj, rozumiejąc, że doszli do tematu, o którym włoski kierowca nie powinien wiedzieć. Z zadowoleniem dostrzegli pierwsze zbudowane z szarego kamienia domy Mezzolombardo. Cowgill obiecał sobie, że znajdzie czas, żeby zwiedzić to urokliwe miasteczko, ale po porannej wyprawie w góry uznał, że najpierw musi kupić wygodne buty.

Szary budynek szpitala oznaczony wielką białą flagą z czerwonym krzyżem mieścił się w samym centrum miasta, dokąd dojechali po kilkunastu minutach. Bez kłopotów dowiedzieli się, gdzie leży ranny przewodnik, ale opatrywano mu ranę, więc usiedli na twardych krzesłach na korytarzu.

– Powiesz mi więcej o tym Eibistahlu? – Angelton znowu sięgnął po papierosa. Zdawał sobie sprawę, że informacje od Cowgilla mogą mieć duże znaczenie dla jego kariery w kontrwywiadzie. Wojna dobiegała końca, acz Niemcy mocno trzymali alpejskie pogranicze Bawarii i Włoch. Wielu amerykańskich generałów nazywało je Alpejską Redutą, gdzie rzekomo resztki SS i Wehrmachtu przygotowywały się do długiej obrony. Angelton nie wierzył w istnienie tej twierdzy. Bliższy był przekonaniu, że utrzymywanie pogranicznego rejonu ma na celu ułatwienie ucieczki dziesiątkom tysięcy ludzi, którzy nie powinni dostać się w ręce aliantów, oraz wywóz tysięcy ton dokumentów i urządzeń technicznych. Uznawał też, że poznanie tras przerzutowych i kryjówek na terenie Włoch będzie jego głównym wyzwaniem, jako szefa miejscowego oddziału kontrwywiadu. Jeszcze niewiele wiedział na ten temat.

– Uważam, że był człowiekiem do specjalnych poruczeń Kaltenbrunnera, a może nawet samego Himmlera. Takim, którego nie widać, nie słychać, a jest piekielnie skuteczny – zaczął Cowgill. – Zwróciłem na niego uwagę w 1943 roku i udało mi się zgromadzić wiele ciekawych informacji. Tylko nie pytaj, w jaki sposób.

– Właśnie to mnie interesuje – mruknął Angelton. – Może dobijemy jakiegoś handlu?

– To już lepiej. To powiem ci: kochanka, sposób stary jak świat. Ale wiele nas kosztowała.

– Opłaciło się?

– Tak – skinął Cowgill. – Od niej wiem, że Eibistahl przed oblężeniem Breslau przyjechał tam z polecenia Himmlera. Gdy Rosjanie podeszli do miasta, przeniósł się do Hirschbergu^(). Działał bardzo intensywnie.

– Wiesz, nad czym tak pracował?

– Nie. Ale powiem ci tak: droga prowadząca przez góry zaczyna się nie w Alpejskiej Reducie, gdyż obydwaj w nią nie wierzymy, lecz na Dolnym Śląsku. To jest wyzwanie!

– Mamy z tym pewne doświadczenia. – Angelton uznał, że też może przedstawić osiągnięcia wywiadu amerykańskiego. – Specjalna grupa TICOM dowodzona przez komandora Compaigne’a dotarła tam w poszukiwaniu maszyny deszyfrującej „Ryba miecz” i ostatecznie ją zdobyła. Za dwa lata ta maszyna wstrząśnie światem!

– Ciekawe – mruknął Cowgill. Nie zdradził, że wiele wie o tej akcji, a słowa Amerykanina nasunęły mu projekt, który postanowił starannie przemyśleć.

– Wiem, że działał tam polski agent o pseudonimie „Granit”. Był dobrze umieszczony w najtajniejszym ośrodku... – Angelton przerwał, zerkając spod oka na Cowgilla. Sprawdzał, jakie wrażenie zrobiły jego słowa na Angliku. Ten musiał przyznać, że nie doceniał kolegi. Jak na kilkanaście miesięcy spędzonych w Europie wiedział bardzo dużo.

Przerwali rozmowę, bo z pokoju zabiegowego dwaj sanitariusze wynieśli nosze z rannym. Po chwili w drzwiach stanął lekarz uprzedzony już o wizycie dwóch facetów z kontrwywiadu.

– Możecie z nim porozmawiać – powiedział niechętnie. – Nie dłużej niż parę minut. Ma paskudną ranę nogi. Chyba ją amputujemy.

Odwrócił się na pięcie i odszedł szybko w głąb korytarza.

Guliano leżał już w separatce pilnowany przez amerykańskiego żołnierza, który na widok legitymacji Angeltona wstał i wyszedł z pokoju.

– Jesteśmy z kontrwywiadu. Musimy zadać ci kilka pytań – zaczął Cowgill.

– Nic nie wiem. Nic nie powiem. Jestem ranny. – Roberto odwrócił głowę do ściany. – Dajcie mi spokój!

– Posłuchaj, Roberto. – Cowgill pochylił się nad nim. – Lekarz powiedział, że amputują ci nogę. W tym szpitalu na pewno to zrobią. Ale my możemy przenieść cię do amerykańskiego szpitala w Rzymie. Tam mogą uratować twoją nogę. No jak? Mamy wyjść?

Roberto uniósł głowę.

– Poczekajcie! – zawołał szybko. – Co chcecie wiedzieć?

– Na pewno słyszałeś rozmowy ludzi, których prowadziłeś. O czym rozmawiali?

– Wystrzegali się mnie, ale słyszałem, że rozmawiają o specjalnym transporcie. Coś, co pozostało w jakimś zamku. Nie pamiętam nazwy.

– Tzschocha? – podsunął Cowgill.

Roberto pokręcił głową.

– Fürstenberg?

– Być może. Brzmiało podobnie.

– Co to za transport?

– Nie wiem, nie wiem. Prawdę mówię...

– Słyszałeś coś o „Brennstoff B”?

Roberto po chwili zastanowienia pokręcił przecząco głową.

– Dokąd ten transport miał trafić?

– Spieszyli się, bo przerzut miał nastąpić przez przełęcz Brenner. Do Wenecji.

Zamknął oczy. Widać było, że rozmowa go wyczerpuje.

– Dziękuję ci, Roberto – powiedział Angelton. – Idę teraz zadzwonić w sprawie przewiezienia cię do amerykańskiego szpitala.

Wyszli po cichu, dając znać żołnierzowi, który czekał na korytarzu, że może wrócić do pilnowania rannego więźnia.

– Potwierdzają się moje przewidywania – odezwał się Cowgill, stając przy oknie.

– Mówisz o Dolnym Śląsku?

– Tak. Tam jest początek drogi, która, jak słyszałeś, biegnie do Wenecji. Tylko nie wiemy, co tą drogą ma zostać przewiezione.

– Masz pomysł? – Angelton znowu wyjął papierosa.

– Za dużo palisz. – Cowgill spojrzał na niego z wyrzutem, ale ten nie dał się odwieść od przyjemności wciągnięcia dymu. – Pomysł? Mam – dodał po chwili Cowgill. – Jest człowiek, który tam działał.

– „Granit”? – Angelton wypuścił kłąb dymu, co spotkało się z wyraźną dezaprobatą lekarza idącego do izolatki rannego.

– Tak. Nazywa się Jorg, Martin Jorg. Polski szpieg, doskonale zakamuflowany jako oficer Abwehry, kryptolog. Rozpracował „Rybę miecz” i oddał w nasze ręce.

– To nie ma nad czym się zastanawiać.

– Jest nad czym. Poza mną nikt mu nie wierzy. Działał poza strukturami.

– Co to znaczy?

– Tuż przed wojną, gdy nasz dzielny premier Chamberlain trząsł portkami na myśl, że można narazić się Hitlerowi, i blokował wszelkie inicjatywy, utworzyliśmy, poza wiedzą rządu, tajną organizację. Na jej czele stanęła bardzo dzielna kobieta.

– Joanna – dodał Angelton, co nie wywołało zdziwienia Cowgilla. Zdawał sobie sprawę, że wiedza amerykańskiego kolegi pochodzi od Compaigne’a.

– Tak. Ona utrzymywała bezpośrednią łączność z „Granitem”.

– To masz gotowy projekt.

– Tak.

– Przyznasz, że przyczyniłem się do jego powstania?

– W jaki sposób? – Cowgill był wyraźnie zdziwiony.

– Podsunąłem ci pomysł.

– Ach tak, oczywiście, drogi Jamesie – przytaknął Cowgill.

– No właśnie. To znaczy, że zakończyliśmy nasz układ handlowy.

Cowgill spojrzał na niego pytająco.

– Ty mi powiedziałeś o kochance Eibistahla, a ja ci podsunąłem projekt wykorzystania Jorga. Czyli jesteśmy kwita.

Cowgill uśmiechnął się. Stanowczo nie doceniał Amerykanina.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: