Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Skrzydlaci ludzie - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2000
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
5,21

Skrzydlaci ludzie - ebook

Podróż szlakiem narkotykowych gangów oraz opis rodzinnej wioski Gabriela Garcii Marqueza. Autorem książki jest dziennikarz, pisarz i podróżnik Roman Warszewski, autor wielu bestsellerów, pasjonujący się w szczególności Ameryką Południową. Jest to zbiór rozmaitych reportaży na temat np. niewyjaśnionych zagadek Indian południowoamerykańskich czy działalności tamtejszych organizacji terrorystycznych (Świetlisty Szlak z Peru). Szczególnie interesujący wydaje się być rozdział opisujący proces powstawania powieści „Sto lat samotności” Marqueza pod tytułem „Gdzie mieszka pułkownik Buendia”. Odwiedzamy w nim miejscowość Aracataca, w której wychował się pisarz.
Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 83-87342-21-1
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Niech nikogo nie zmyli tytuł książki Romana Warszewskiego, którą właśnie bierze do ręki. Dziesięć reportaży, jakie składają się na Skrzydlatych ludzi z Nazcatworzy bowiem – śmiem twierdzić – jedną z najważniejszych współcześnie książek faktologicznych dotyczących Ameryki Południowej: jej historii i obecnego oblicza, tajemnic przeszłości i dzisiejszych konfliktów, dramatycznych zdarzeń, jakie często wyznaczają rytm życia tego ciągle mało poznanego regionu świata – i spowijającej go od tysięcy lat magii. Tak, właśnie magii, gdyż nie ma bodaj drugiego kontynentu, z którym wiązałaby się tak wielka liczba zagadek oraz pytań bez odpowiedzi.

Zmierzenie się reporterskim piórem z fenomenologią tego pod każdym względem szczególnego miejsca na Ziemi było możliwe jedynie przy spełnieniu dwóch warunków: dogłębnej znajomości jego realiów oraz biegłego posługiwania się jednym z lokalnych języków. W przeciwnym bowiem razie można tam w mgnieniu oka stracić nie tylko orientację i pieniądze, lecz nierzadko również – i to bynajmniej nie w symbolicznym, a dosłownym znaczeniu – głowę.

Roman Warszewski obu warunkom sprostał. Amerykę Południową, a zwłaszcza Peru i Boliwię penetruje nieustannie już od 17 lat, znając zaś hiszpański oraz indiański język keczua – zyskał niepowtarzalną szansę samodzielnego wynajdywania klucza do zdarzeń, jakie go frapują. Kluczem tym okazało się także cechujące go „od zawsze” zainteresowanie historią starych kultur Ameryki Łacińskiej oraz konfliktami społecznymi i politycznymi, które nią raz po raz wstrząsają.

Pierwszym dojrzałym owocem tych poszukiwań była wydana przez R. Warszewskiego w połowie lat osiemdziesiątych książka Pokażcie mi brzuch terrorystki,stanowiąca chłodny, ale i zdumiewająco dogłębny zapis ówczesnych zmagań władz Peru z lewackimi ruchami zbrojnymi, co chwilami przybierało postać regularnej wojny domowej. Echa tamtych doświadczeń i wędrówek odnajdujemy zresztą również w obecnym tomie, towarzysząc np. autorowi w jego po stokroć niebezpiecznej – i podjętej wyłącznie na własne ryzyko – eskapadzie do zapadłej wioski w peruwiańskim departamencie Ayacucho, gdzie, jak sam pisze, niczym wkropli wody odbijał się cały wszechświat szalejący dookoła terrorystycznej przemocy i gdzie niedługo wcześniej doszło do masakry grupy dziennikarzy.

Nie inaczej jest, gdy reporter podąża śladami straceńczej marszruty Ernesto Che Guevary, na zabiciu którego – od początku drąży go takie podejrzenie – zależało nie tylko boliwijskim wojskowym i przekupionym przez nich chłopom, lecz także hawańskim towarzyszom legendarnego rewolucjonisty, obawiającym się, że mit Che niepostrzeżenie przyćmi ich własny wizerunek i zachwieje dyktaturą, za pomocą której Castro i jego ludzie od 40 już lat rządzą niepodzielnie Kubą. Bliższe zainteresowanie tym właśnie wątkiem spowoduje zresztą, iż Warszewski zostanie uznany na Kubie za persona non grata, a zdenerwowanie miejscowej bezpieki sprawi, że przez pomyłkę zostanie przymusowo wydalony samolotem lecącym nie do Europy, lecz Kolumbii. To z kolei umożliwi mu bliższe przyjrzenie się problemowi tamtejszej długoletniej Wojny o kokainę, uwikłanej – o czym nieczęsto się wspomina – w niezwykle skomplikowane konteksty ekonomiczne i społeczne (to jeden z najlepszych reportaży na ten temat, jakie kiedykolwiek czytałem).

Konsekwentne podążanie przez autora własnymi ścieżkami, wyznaczanymi często przez granicę śmiertelnego ryzyka, w ostatecznym rozrachunku zaowocowało tak drapieżnymi, a w pewnym sensie – nie waham się użyć tego określenia – olśniewającymi reportażami, jak obecne w tej książce Osiem tez, osiem gwoździ, Zakątek śmierci oraz Czy przechodził tędy Che.I nawet, kiedy Warszewski drąży zagadki zamierzchłej historii, nieodmiennie splatające się z problemami współczesnymi regionu – nigdy nie podąża utartymi szlakami. Do obleganego przez turystów z całego świata Machu Picchu – jednego z najbardziej magicznych miejsc na świecie, nie pojedzie, jak inni, wygodnym pociągiem, lecz przywędruje tam na własnych nogach, przemierzając kilkadziesiąt kilometrów przez góry. Od siebie dodam, że zapis wysiłku towarzyszącego pokonywaniu tej drogi to jedna z najlepszych sekwencji pisarskich wieńczących mękę górskich wypraw, o jakich można przeczytać w licznych pamiętnikach. Podobnie będzie wówczas, gdy w 1998 roku pod patronatem miesięcznika „Nieznany Świat” Roman zorganizuje ekspedycję na tajemniczy peruwiański płaskowyż Marcahuasi, o czym opowiada już inna jego książka oraz nakręcony przezeń (razem ze Stanisławą Grzelczak) w tej – wręcz buzującej niepowszednią magią strefie – film.

W gruncie rzeczy nie ma więc większego znaczenia, czy autor odbywa swoje peregrynacje w strefie jeziora Titicaca, po wypalonej słońcem pustyni Nazca czy boliwijskich bezdrożach, w których błocie pogrzebane zostały ideały jeszcze jednej niechcianej rewolucji z importu; rewolucji jaka miała uszczęśliwić miliony ludzi, a w rzeczywistości zgotowała śmierć jej posłańcom. Odwiedzając kolumbijską wioskę Aracataca – miejsce urodzin noblisty Gabriela Garcii Marqueza opisane przezeń w słynnych na cały świat Stu latach samotności – autor dokona zarazem rzeczy zdałoby się niemożliwej, ukazując, iż niczym w Kischowskim lustrze na społecznym gościńcuodbijają się tam historyczne i współczesne dylematy Ameryki Południowej oraz zamieszkujących ją ludzi. A wszystko to zostało zakomponowane w formie zdumiewająco klarownej, dojrzałej pisarsko opowieści, w której odkrywczość wielu spostrzeżeń i refleksji stanowi konsekwencję dogłębnej znajomości tematów oraz spraw penetrowanych reporterskim piórem.

Nigdy nie ukrywałem, że uważam Romana Warszewskiego za jednego z najwybitniejszych współcześnie polskich reporterów. Byłem o tym przekonany na długo przedtem, nim (razem z Grzegorzem Rybińskim) wydał on swoją głośną Vilcacorę, która leczy raka i jej późniejszą kontynuację „Bóg nam zesłał vilcacorę”.Jestem również szczególnie rad, że wiele południowoamerykańskich reportaży tego autora miało swoją premierę w miesięczniku „Nieznany Świat”, którym kieruję i który od lat, dzięki Romanowi, najśmielej spośród wszystkich polskich czasopism uchyla zasłonę spowijającą nieprzeliczone tajemnice Ameryki Południowej. Skrzydlaci ludzie z Nazcato, w moim przekonaniu, najważniejsza polska książka reporterska, próbująca opisać i zarazem zrozumieć tamtejszy ciągle tak jeszcze mało znany, a pod wieloma względami również zaginiony świat. Mottem dla niej mogłyby być słowa Krishnamurtiego, który powiedział kiedyś, że Prawda jest bezdrożem bez map i przewodników.

Marek Rymuszko

Autor przedmowy jest wielokrotnie nagradzanym reporterem i prezesem Stowarzyszenia Krajowy Klub Reportażu.

Wstęp

Jak to nazwać?

Pechem?

Nadmiarem pośpiechu?

Złośliwością rzeczy martwych?

Naprawdę – w gorszym momencie stać się TO nie mogło!

Jak zwykle przed wyjazdem, wszystko się nagle spiętrzyło. Pełno spraw, które należało pozałatwiać (każda z nich oczywiście nie cierpi zwłoki!); cala kartka z numerami telefonów, które koniecznie – jeszcze przed odlotem – trzeba wykonać. Jakieś niedokończone zakupy. Notatki, które należy poukładać w odpowiedniej kolejności (bo mogą przydać się w drodze). A ekwipunek nie do końca skompletowany. A nie wiadomo, czy są spakowane wszystkie mapy, szkice, plany, lekarstwa, śledzie do namiotów, zapasowe guziki, moskitiery, palniki, butle gazowe, fińskie noże, maczety (choć te zawsze najlepiej kupić na miejscu), haczyki na ryby…

Co jeszcze?

A latarki i baterie? A sztućce? Żywność liofilizowana?

A kremy chroniące przed słońcem i mrozem? Fotochro-mowe okulary?

Godzina wyjazdu się zbliża. My – zanim dotrzemy w gąszcz dżungli – najpierw stoimy po kolana w gąszczu nieskończonych spraw i niedopakowanych rzeczy. A czasu już naprawdę na nic nie ma. Nawet minuty! Tam, gdzieś daleko, za domami, nasz samolot już grzeje silniki. A my? My tkwimy w tym najgorszym z gąszczów i tylko taksówka, wezwana przed momentem, która ma nas zawieźć na terminal, czeka przed domem i z niedowierzaniem, że jeszcze jesteśmy niegotowi, od czasu do czasu niecierpliwi się klaksonem.

Właśnie wtedy TO się stało! W takim momencie!

Trzask, prask, łubudu!!!!!

CO TO TAKIEGO?!

Jeden fałszywy ruch, jedno zbyt mocne pociągnięcie! Bo właśnie miałem po raz ostatni zaciągnąć rzemienie plecaka…

Najpierw nie wiem, co się dzieje – jakiś kataklizm, jakieś trzęsienie ziemi?, a potem już wszystko jasne: popchnięta moim łokciem, na podłogę, na to wszystko, co na niej stało, jak długa, jak ciężka, jak przeładowana, spadła półka z rekwizytami przywiezionymi z blisko pół setki podróży…

Półka jeszcze przed chwilą zawieszona na ścianie!

Teraz na podłodze!

Tu jakieś książki, tam czasopisma z reportażami, tu znów skrawki tkanin odwinięte z podniebnych mumii; czapka pasamontana^(\ 1), której używają terroryści; jakaś czara, jakaś maska, indiańska dmuchawka ze strzałami unu-rzanymi w kurarze, terakotowe figurki przedstawiające skrzydlatych ludzi z Nazca…

Jak to teraz z sensem w takim pośpiechu poukładać?

1 pasamontana – (hiszp.) czapka kominiarka.

SKRZYDLACI LUDZIE Z NAZCA

– Zobacz – mówi Jorge i pokazuje przed siebie. W pierwszym momencie nie wiem, o czym mówi, niczego nie dostrzegam. Mój wzrok najpierw musi się przyzwyczaić do otwierającej się przede mną panoramy. Dopiero po chwili, na ciemnym, lekko fioletowym tle, zaczynam rozróżniać nieco jaśniejsze, geometryczne kształty. Nie mogę mieć już wątpliwości. Ależ tak – to ONE! Słynne, rozsławione na całym świecie przez Ericha von Danikena linie z Nazca!

Nazca to niewielkie miasteczko, leżące 400 kilometrów na południe od Limy, na przedpolu peruwiańskich Andów. Gdyby nie niezwykłe odkrycie – którego w 1939 roku z samolotu dokonał Paul Kosok – nikt poza Peru pewnie by o nim nie słyszał. Bo Nazca na dobrą sprawę to dwie większe ulice, od których – niczym od głównych rzek – odchodzą mniejsze uliczne odpływy; duże targowisko, gdzie można zaopatrzyć się w świeże owoce, oraz kilkanaście hoteli – od luksusowych po takie na każdą kieszeń.

W przeszłości Nazca było centrum wydobycia złota. Cenny kruszec nie występuje tu jednak w postaci samorodków - nuggetów, lecz jest bardzo przemieszany z kamieniami. Właśnie dlatego miejscowi opracowali dość oryginalny sposób jego wydobycia – zaczęli rozkruszaćokoliczne skały i powstający w ten sposób piasek, jęli przepłukiwać wodą. Następnie mieszaninę wody i piasku odparowywali. Błyszczący nalot, jaki po tym pozostał, to był właśnie żółty metal – złoto.

Obecnie jednak tym tak bardzo pracochłonnym procederem trudni się tu niewielu. Prawdziwa żyła złota znajduje się dziś w Nazca całkiem gdzie indziej. Tutejsze współczesne złoto ma postać szeleszczących dolarów, które ze wszystkich stron świata przywożą do Nazca turyści. Przywożą i zostawiają. Bo Nazca – obok Cuzco, Cajamarki i jeziora Titicaca – mimo swych niepozornych rozmiarów – stało się jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc prekolumbijskiej Ameryki.

Paul Kosok, który na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych wykonywał zdjęcia lotnicze nadbrzeżnych rejonów Peru, twierdzi, że swego wiekopomnego odkrycia nigdy by nie dokonał, gdyby nie tutejsze… soczyste owoce. Oznaczają one przepiękną, słoneczną pogodę, która w Nazca panuje przez 350 dni w roku. To natomiast wiąże się z bardzo małą ilością chmur, czyli wspaniałą widocznością i diamentową przejrzystością powietrza. To zaś – z kolei – znaczy, że Amerykanin z lotu ptaka mógł zobaczyć to, co zobaczył.

- To był jeden z rutynowych lotów- opowiadał później Kosok w wywiadzie, którego w 1939 roku udzielił dziennikarzowi „The Washington Post”. - Nic nie zapowiadało, że tego dnia może zdarzyć się coś nadzwyczajnego. Wykonywałem normalne pomiary, a jedyna różnica polegała na tym, że nalotu na interesującą mnie strefę dokonywałem trasą położoną nieco dalej w głębi lądu. Gdyby nie to, spiralnie zwinięty małpi ogon na pewno nie znalazłby się wzasięgu mego wzroku…

Małpa musiała być ogromna, inaczej z wysokości 2000 metrów nie byłoby jej widać. Jej wizerunek wyryto w ciemnofioletowym podłożu równiny rozciągającej się między miejscowościami Nazca i Palpa; kształty były tak regularne i tak wyraźne, że żadna pomyłka nie wchodziła w rachubę. Nie mógł to być tylko przypadek ani naturalne odkształcenie terenu. To „coś” musiało zostać wykonane ludzką ręką.

Czyją?

W jaki sposób?

W jakim celu?

- Po chwili okazało się jednak, że tam w dole jest nie tylko małpa – kontynuował Kosok. - Nieopodal ujrzałem ogromnego kolibra, którego długość dochodziła do stu, a może nawet dwustu jardów. Obie figury zatopione były w gąszczu linii prostych o różnej szerokości, długości i kącie nachylenia. Niektóre z nich były tak długie, że sięgały poza horyzont.

- Jaka była twoja pierwsza reakcja? – pytał prowadzący wywiad dziennikarz.

- Zawróciłem maszynę - opowiadał Kosok. - Mogło się przecież tak zdarzyć, że padłem ofiarą jakiegoś złudzenia. Ale przy drugim nawrocie nad równinę zobaczyłem to samo, a właściwie jeszcze więcej. Moje oczy już się przyzwyczaiły i stopniowo dostrzegałem teraz jeszcze więcej figur, linii, wzorów, deseni. Wciąż ich przybywało, było coraz więcej i więcej… Wiedziałem, że mam oto przed sobą gigantyczną, prehistoryczną galerię rysunków, w której jeszcze nigdy nie było żadnego Białego…

W ten sposób odkryto największy archeologiczny zabytek świata.

Jego powierzchnia wynosi ponad czterysta kilometrów kwadratowych i jest większa od łącznej powierzchni, którą zajmuje słynny Mur Chiński. Gdyby nie wojna światowa, która wkrótce potem wybuchła i pochłonęła uwagę wszystkich na kilka następnych lat, pewnie już wtedy płaskowyż, a właściwie równinę Nazca, określono by jako ósmy cud świata.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: