SOS! Zabija się życie... ale ŻYCIE zwycięży! - ebook
SOS! Zabija się życie... ale ŻYCIE zwycięży! - ebook
Ojciec Daniel-Ange (znany francuski benedyktyn, ewangelizator) żarliwie nawołuje do przeciwstawienia się wszelkim przejawom niszczenia ludzkiego życia, życia, które dał nam Bóg. Dokonując wieloaspektowej analizy i powołując się na nauczanie i dokumenty Kościoła, pokazuje m.in. zło aborcji, eutanazji, wspomaganego samobójstwa, metody in vitro, stosowania tzw. „pigułki po”, zjawiska rodzin jednopłciowych. Jego rzeczowa argumentacja poparta licznymi przykładami powinna poruszyć każdego. Jak sam pisze: „ta szczerość może niektórych szokować. Ale czy to oznacza, że przez wzgląd na tych niektórych mam zamilknąć?”.
Kategoria: | Duchowość |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7516-880-8 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W swej ostatniej książce Daniel-Ange porusza kwestię najistotniejszą: Czy w dzisiejszych czasach można w ogóle zabierać głos w obronie poszanowania ludzkiego życia? Niekiedy można by odnieść wrażenie, że to niemożliwe, że ideologiczny terroryzm knebluje ludziom usta. Ale zamilknąć, oznaczałoby pogodzić się z triumfem śmierci. Non possumus!
Mnie osobiście najbardziej poruszyła forma tej książki. Daniel-Ange zdecydował się na jedyną konwencję, która może się sprawdzić w naszych czasach: proroctwo. Formę najbardziej odważną, najbardziej niebezpieczną dla autora, najbardziej wystawiającą go na cios, ale też najbardziej natchnioną i najskuteczniejszą, dlatego że tylko proroctwo jest jeszcze w stanie trafić do tego, co ostatkiem sił kołacze się w sumieniach ludzi. Ostatni błysk nadziei…
Bo jaką mamy alternatywę? W naszej epoce szalonego racjonalizmu antykultura śmierci miażdży wszystko swoją własną logiką niczym walcem. Od trzydziestu pięciu lat dla wszystkich, bez wyjątku, nieprawości punktem odniesienia i probierzem stało się kryterium aborcji. Dlaczego? Bo jeśli społeczeństwo godzi się na aborcję, to znaczy, że a fortiori ostatecznie zgodzi się na… wszystko!
To dialektyczna pułapka nie do przejścia, chyba że ma się odwagę publicznie uderzyć w jej podbudowę – czego jednak nie zrobili ci, których takie działanie było najświętszym obowiązkiem.
Jak więc odpowiedzieć? Nie lękajcie się! Trzeba rozbroić tykającą bombę, przeciąć zaciskającą się pętlę, przerwać zaklęty krąg kłamstwa, współudziału, fałszywego współczucia, tchórzostwa… Ale jak? Na początek trzeba mocno zakorzenić się w prawdzie. Nie można uciekać od obowiązku uświadamiania ludziom, że przerwanie ciąży jest zabójstwem żywej istoty ludzkiej, zabójstwem dziecka. Że aborcja to rzeź niewiniątek, powielana przez stulecia. Większość przyjmie te słowa z ogromnym zaskoczeniem… przerażeniem…, bo wielu nie wie, co czyni!
Jednak bez tej terapii szokowej teraz nie będzie możliwa późniejsza przemiana – osobista lub zbiorowa. Zadowalać się stwierdzeniami, że aborcja jest delikatną kwestią, bolesną decyzją, koniecznym złem, powtarzać, że należy uszanować osobisty wybór każdej kobiety – to tkwić w kłamstwie, które nie pozwoli zrobić kroku w przód. Tylko prawda wyzwala i uzdrawia…
Oto dlaczego Daniel-Ange wyrywa nas ze snu, potrząsa nami z całej siły: aby obudzić to, co być może jeszcze w nas się tli. I jest to łaska. Tym, którzy uważają, że w tej książce nie dochodzi do głosu „dobroć, która nie osądza”, odpowiemy, że chęć spuszczenia zasłony milczenia na kłamstwo, które zabija, jest dziwnym sposobem pojmowania dobroci… Czyż głosem miłości nie jest przede wszystkim powiedzenie drugiemu: „Nie chcę, abyś umierał”?
Drugim czynnikiem, który porusza mnie do głębi, jest zachwyt Daniela-Ange’a nad rozwijającym się w łonie matki embrionem ludzkim. I w tym zachwycie Daniel-Ange bije na głowę wszelkie wykłady z embriogenezy razem wzięte. Nie żeby lekceważył świat nauki. Przeciwnie. Z tym jednak, że embriogenezę ogranicza dzisiejszy stan wiedzy. Zachwycać się nad cudem stworzenia, to powiedzieć ludzkiemu rozumowi: dużo już zrozumiałeś, ale przeczuwam, że wiele jeszcze masz do odkrycia! Rozum, który nie może iść dalej, więdnie. Zdolność do zachwytu, do zauroczenia, do zadziwienia jest przedłużeniem intuicji, daje jej nową przestrzeń, poszerza ją i rozwija – dając możność połączenia się z nieskończonością, która nas przerasta. Smutek inteligencji pogłębia smutek, ale radość inteligencji rozwija inteligencję. Oto, co przynosi nam Daniel-Ange: inteligencję ludzkiego embrionu, który rozwija się w tajemnicy naszego wcielenia. Tylko psalmista jest w stanie opiewać piękno tej tajemnicy:
(…) a duszę moją znasz dogłębnie.
Moje kości nie były zakryte przed Tobą,
choć byłem stworzony w ukryciu,
ukształtowany w głębokościach ziemi.
Twoje oczy widziały moje uczynki,
wszystkie były zapisane w Twej księdze (…).
(Ps 139,14-16)
Jak jednak mamy mówić o naszym wcieleniu, nie wspominając o Wcieleniu, z którego wypływa wszystko? Daniel-Ange przestrzega przed wielką pokusą czyhającą na dzisiejszych chrześcijan: „Jak głosić Boga, który jest Miłością, i który stał się zygotą, embrionem, płodem, a jednocześnie nie chronić wszystkich tych, którym zagraża współczesna wersja rzezi niewiniątek? Jak uczyć miłości do Boga, który z miłości, w swoim Ciele Eucharystycznym stanowiącym Serce Jego Ciała-Kościoła, daje życie – i to swoje życie, a jednocześnie nie robić wszystkiego, co w naszej mocy, aby wyrwać seksualność z okowów autodestrukcji?”.
Nie godzien jestem odwiązać rzemyka u sandałów proroka Daniela-Ange’a. Ale przynajmniej niech mi będzie wolno wraz z nim wyrazić mój zachwyt dla spotkania in utero, które miało miejsce podczas Nawiedzenia: płód zapowiedział zbawienie, które przyniósł Embrion!
Jean-Marie Le Méné
Prezes Fundacji Jérôme’a Lejeune’a
Członek Papieskiej Akademii „Pro Vita”Przedmowa
W trzech skromnych tomach zebrałem około czterdziestu artykułów, jakie ostatnio ukazały się w rozmaitych czasopismach i witrynach internetowych.
Wiele z nich wywołało szeroki oddźwięk, owocując setkami sms-ów, e-maili i postów na Facebooku. Oto niektóre tytuły1:
– Dans le dialogue avec l’islam: le tabou levé ou le silence récidivé („W dialogu z islamem: zniesienie tabu albo recydywa milczenia”)
– Quand le virtuel se rebelle contre le réel, l’irrationnel détruit l’humanité („Kiedy rzeczywistość wirtualna staje w sprzeczności z «realem», irracjonalizm niszczy ludzkość”)
– Gender: imposture? Escroquerie? Manipulation? Supercherie? („Gender: kłamstwo? Oszustwo? Manipulacja? Blaga?”)
– Devant le Christ outragé, les larmes d’un seul enfant sont plus désarmantes que les armes de mille manifestants. Lettre ouverte aux auteurs, acteurs et promoteurs de Golgotha Picnic („Wobec znieważonego Chrystusa łzy jednego dziecka są bardziej rozbrajające niż tysiąc manifestantów. List otwarty do autorów, aktorów i promotorów Golgotha Picnic”)
– L’euthanasie ou la mort proposée („Eutanazja, czyli propozycja śmierci”)
– Homoparentalité et Djihad islamiste („Rodziny jednopłciowe a dżihad”).
Pisane na gorąco, w ogniu polemiki, wszystkie niestety okazały się aktualne także teraz, ponieważ od chwili ich powstania raczej nie było zmian na lepsze. Odpowiadając na prośby pewnych osób, postanowiłem wydać te artykuły drukiem, aby stały się dostępne dla szerszego grona odbiorców. W tym celu pogrupowałem je tematycznie, bowiem wiele z nich uzupełnia się wzajemnie lub stanowi logiczną kontynuację.
Musiałem więc wpierw dokonać wyboru artykułów, a następnie ich aktualizacji (choćby dla wprowadzenia bieżących danych statystycznych2). Oczywiście zachowałem oryginalną treść, aby wykazać, że te tak bardzo palące dziś kwestie nie wzięły się znikąd, że problem narastał, nabrzmiewał od dawna. Że można było okazać więcej przezorności i reagować zawczasu.
Artykuły te zebrałem w trzech tomach, tematycznie:
– życie: aborcja, eutanazja, manipulacje genetyczne;
– miłość: seksualność i jej wypaczenia, rodzina i sposoby wynaturzenia rodziny;
– Kościół: walczący z pełzającym antychrystianizmem, z ukrytą lub jawną przemocą, z ezoteryzmem i islamskim fundamentalizmem.
Dlaczego ja?
Pojawia się pytanie: dlaczego kapłan, w dodatku kapłan, który złożył profesję zakonną, wtrąca się w aktualne sprawy polityczne i społeczne? Primo, jestem kapłanem – to znaczy ambasadorem Chrystusa – i jest to mój najbardziej palący obowiązek. Czyż każdy kapłan nie jest pasterzem ludu, który mu powierzono? A zatem uważam, że wszystkie teksty proroków i ojców Kościoła, które cytuję w niniejszej książce, odnoszą się do mnie osobiście.
Secundo, od trzydziestu lat nie wiodę życia monastycznego (z wyjątkiem sześciu tygodni pustyni latem). Po trzydziestu latach życia kontemplacyjnego – w wielkiej wspólnocie, w małym zgromadzeniu i w pustelni – zostałem wyrwany przez Pana z mojej słodkiej pustyni z Nim i rzucony na duchową pustynię świata młodych. To właśnie młodych powierzyli mojej posłudze i mojemu sercu moi kolejni biskupi, a za ich pośrednictwem uczynił to mój Pan.
W samotni – a ja naprawdę jej zaznałem – nic, co się dzieje za murami klasztoru, nie pozostaje dla mnicha obojętne3. Słyszymy, jak w Sercu Jezusa rozbrzmiewa rozpaczliwe SOS ludzkości. Słyszymy tak, jak Mojżesz na pustyni słyszał skargi Bożego ludu rozbrzmiewające w sercu Boga. I niektórzy z nas wracają do swego ludu, aby wyprowadzić go z niewoli (Wj 3,1).
Dlatego też od trzydziestu już lat przemierzam świat w służbie młodym, próbując sprowadzić strumień życia, światła, miłości, piękna i prawdy „z ołtarza do burdelu”. Z miejsca, w którym Miłość wcielona bezgranicznie daje nam siebie, do miejsc, w których miłość cielesna zabija samą siebie. A właśnie ogromna planeta młodych cierpi najbardziej z powodu sztormu, który wstrząsa statkiem naszej zachodniej cywilizacji. To młodzi są pierwszymi ofiarami szalonej autodestrukcji, której oddaje się nasze społeczeństwo. Ofiarami upadku drogowskazów i punktów odniesienia.
Tematy, które tu poruszam, są politycznie – a nawet w pewnym wymiarze eklezjalnie – niepoprawne. Nawet stanowią tabu. Ale właśnie dlatego, że się je systematycznie przemilcza, należy mówić o nich. Szczerze. Bez ogródek. Żarliwie. Nie wolno nam chować głowy w piasek, mówić, że wszystko jest w porządku – skoro wszystko się wali. Mówić, że panuje pokój, skoro jesteśmy w stanie wojny.
Zdaję sobie sprawę, że ta szczerość może niektórych szokować. Ale czy to oznacza, że przez wzgląd na tych niektórych mam zamilknąć?
Tego lata, 2012 roku, po raz kolejny zaangażowałem się w bardzo konkretny sposób. Pośród ogromnych, wielotysięcznych tłumów: w Brnie, podczas czeskiego zgromadzenia Odnowy, via spotkanie w Linzu (w Austrii), następnie w bazylice Koekelberg w Brukseli, podczas modlitewnego spotkania Odnowy Belgii Frankofońskiej. Wreszcie w bazylice narodowej w Harissie w Libanie, podczas spotkania z młodymi w ramach przygotowań do wizyty papieża w Bejrucie. Wszędzie czułem się w obowiązku mówić wprost o trwającej aktualnie bitwie na dwa fronty: o konieczności uratowania przed śmiercią życia i miłości.
Oczywiście za każdym razem ten czy ów poczuł się obrażony, ale wszędzie dostawałem owacje na stojąco, stanowiące wyraz wdzięczności za to, że – wreszcie! wreszcie! – powiedziałem prawdę prosto z mostu.
Bo jak wyrwać naród z letargu, jeśli najpierw nie wyleje się mu kubła zimnej wody na głowę? Jak porwać go do walki z tymi wszystkimi okropieństwami, jeśli najpierw nie nazwie się rzeczy po imieniu? Jak organizować masowe „białe marsze”, jeśli nie wykaże się, że są niezbędnie konieczne?
A skoro nie reagują tysiące żarliwych chrześcijan – zbierające się na rozmaitych spotkaniach modlitewnych – to kto ma zareagować? Jeśli oni zamilkną, będą musiały krzyczeć kamienie. Jeśli oni pozostają bezczynni, kto się ruszy? Ale żeby ich zmotywować, najpierw trzeba ich uwrażliwić.
W stanie wojny, analizując możliwości przywrócenia pokoju, nie można mówić ogólnikami tylko dlatego, że w tłumie mogą się znajdować matki, których synowie zginęli w boju.
Nie można owijać w bawełnę, używać eufemizmów, działać w białych rękawiczkach, rozmywać prawdę – bo to nie przynosi pożądanych skutków.
Inni tak postępują? Nie tędy droga. Chociaż to nic przyjemnego. Dla lekarza też nie jest niczym przyjemnym powiadomienie rodziny o nadchodzącej śmierci kogoś z bliskich.
Wolałbym w swoich naukach – i w swoich książkach – poruszać tylko piękne tematy z zakresu teologii duchowości (co skądinąd, Bogu niech będą dzięki, było mi dane!)4.
Jednak nie mógłbym wówczas spać z czystym sumieniem. Czułbym się tak, jakbym sam miał krew na rękach. A już wkrótce Pan zażąda ode mnie, abym zdał Mu sprawę ze swej kapłańskiej posługi, tu na ziemi. Wiedziałeś i nic nie powiedziałeś. Dlaczego? Dlaczego?
1 Cytowane artykuły znajdują się na blogu: www.daniel-ange.eklablog.com.
2 Jeśli chodzi o dane statystyczne, wiele zawdzięczam dokumentom i artykułom opublikowanym przez Tugduala Derville’a z Alliance VITA, biuletynowi „Gènéthique” wydawanemu przez Fundację Jérôme’a Lejeune’a, Pierre’owi-Olivierowi Arduinowi („Observatoire pour la vie du diocèse de Toulon” ) z witryny internetowej „La Nef”, a także profesorowi Michelowi Schooyansowi i jego rozlicznym dziełom, wywiadom i artykułom.
3 „Stopniowo jednak zrozumiałam, że na tym świecie żąda się od nas czegoś innego; nawet wiodąc życie kontemplacyjne, nie wolno zrywać kontaktu ze światem. Sądzę nawet, że im głębiej ktoś zanurzył się w Bogu, tym więcej, w tym samym duchu, musi «wyjść z siebie», tj. wchodzić w świat, by nieść życie Boże”, Edyta Stein, Teresa Benedykta od Krzyża, List do siostry Kalisty Kopf, 12 lutego 1928, w: Autoportret z listów, cz. 1, 1916–1933, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2003, s. 126.
4 W Polsce ukazały się m.in.: Niech Słowo płonie w twym sercu, przeł. Agnieszka Kuryś; Eucharystia: miłość wcielona, przeł. Gustaw Kania; Modlitwa oddech życia, przeł. Aleksandra Frej; Wszechświat: arcydzieło stworzone do miłości, przeł. Aleksandra Frey, Stworzenie: olśniewająca symfonia, przeł. Anna Leszczyńska-Wojno – wszystkie nakładem Wydawnictwa Księży Marianów Promic (przyp. tłum.).Ludzie są twardzi i bezwzględny jest czas. Przecieka przez palce. Miłości nie ma w nas. Czas walki, zmagań czas.
Jan Paweł II do środowisk uniwersyteckich Turynu: „Walka między królestwem złego ducha a królestwem Bożym weszła w nową fazę, fazę ostateczną. Ta walka trwa także w naszych czasach, a wręcz przybiera na sile w miarę trwania dziejów ludzkości, w ludziach i narodach” (marzec 1981)5.
Słowa prorocze, które siedemdziesiąt dni później papież przypieczętował własną krwią.
W tę walkę życia ze śmiercią wplątani jesteśmy my wszyscy. Wszyscy jesteśmy wezwani do tego, by bić na trwogę i wziąć udział w krwawej walce pomiędzy Prawdą a tysiącami parodiami Prawdy. Pomiędzy Miłością a tysiącami jej karykatur. Pomiędzy Życiem a tym, co je hańbi. Pomiędzy Pięknem a tysiącami wypaczeń Piękna.
Mówił o tym już Sobór Watykański II, którego pięćdziesięciolecie właśnie obchodzimy:
Całej historii ludzkości towarzyszy bowiem ostra walka przeciw mocom ciemności, która rozpocząwszy się na początku świata, będzie trwała, jak mówi Pan, aż po dzień ostatni. Wplątany w nią człowiek powinien stale walczyć o wytrwanie w dobru. (GS 37,26)
Mówił o tym także Jan Paweł II, który precyzyjnie trafił w samo sedno:
Nasz wspaniały świat (…) jest teatrem niekończących się zmagań o naszą godność i tożsamość istot wolnych i duchowych. To zmaganie dorównuje ogromem apokaliptycznej walce opisanej w pierwszym czytaniu dzisiejszej Mszy św. Śmierć walczy przeciw Życiu: „kultura śmierci” próbuje zapanować nad naszym pragnieniem życia, życia w pełni7.
I jeszcze:
Dojrzewanie człowieka w tym życiu jest utrudnione przez uwarunkowania i naciski otwierane przez układy i mechanizmy panujące w różnych strukturach społecznych. (…) te czynniki społeczne (…) ostateczne odrywają go od całej prawdy jego bytu i życia, (…) a podporządkowują go „władcy tego świata”. (Dominum et vivificantem, 60)
Stan wojny
Wstańcie i uchodźcie, bo nie tu jest wasze miejsce spoczynku. (Mi 2,10)
Ale dlaczego mamy wstępować na wyłom? Walczyć, bronić się, przejść do kontrataku? Dlaczego w ogóle chwytać za broń – nieważne czy ofensywną, czy defensywną?
Aby zwyciężyć zło, trzeba odważnie spojrzeć mu w twarz. Mieć w sobie dość lojalności, aby rozpoznać zło i nazwać je po imieniu. Zachować przenikliwość ludzi prostych i odwagę ubogich.
Odrzucimy politykę umywania rąk. Tchórzostwu powiemy nie. Nie chcemy być tchórzami – a już na pewno nie współwinnymi zbrodni.
Jakże proroczo brzmią ostre słowa bł. Fryderyka Ozanama: „Niech nikt, przez swoje osobiste winy, nie przyniesie ujmy sprawie Kościoła i niech Niebo uchowa nas od dwóch rodzajów ludzi, przez których przegrywa się wojny: od tchórzy i zdrajców” (17 czerwca 1845). „Zanosi się na straszliwą bitwę: z jednej strony – moc złota, z drugiej – moc rozpaczy” (13 listopada 1836).
Nie uciekniemy przed rzeczywistością do mętnego świata pozorów. Naiwnemu optymizmowi przeciwstawimy realizm Ośmiu błogosławieństw.
Jest w nich mowa o ubóstwie, nędzy, łzach, wojnie, niezgodzie, prześladowaniach, urąganiu. Ale wszystkie te stany nieuchronnie prowadzą do dziecięctwa Bożego, do pocieszenia, do nagrody w niebie, do miłosierdzia. Do królestwa. I to już dziś. Czy będziemy mniejszymi realistami, niż jest Bóg? A kto jest szczęśliwy z Bogiem – a nade wszystko szczęśliwy w Bogu – nie może przed ludźmi być tchórzem.
Naiwny optymizm zabija prawdziwą nadzieję. Pesymizm uruchamia przemoc. Z realizmu rodzi się ufność.
Zatem autentycznie jesteśmy w stanie wojny. W niniejszej książce przyjrzymy się wielu polom bitew. Walka trwa nieustannie, na wszystkich frontach. I na wszystkich frontach musimy stanąć do boju8.
Czuwać, stać na straży, ostrzegać
Gdy ujrzy miecz nadciągający na kraj, zadmie w róg i ostrzeże lud, a ktoś usłyszawszy głos rogu, nie usłucha ostrzeżenia, a miecz przyjdzie i zabierze go, krew jego spadnie na jego głowę. Głos rogu słyszał i nie usłuchał ostrzeżenia, dlatego krew jego spadnie na niego, a ten, który go ostrzegł, ocalił swoje życie. Gdyby stróż zobaczył, że nadchodzi miecz, i nie zadął w róg i nie ostrzegł narodu, a przyszedłby miecz i zabrał spośród niego czyjeś życie (…), jego krwi będę się domagał z ręki stróża. Ciebie właśnie, synu człowieczy, ustanowiłem stróżem dla Domu Izraela. (Ez 33,3-7)
Kiedy widzimy, że „miecz” zabiera nie jedną, lecz miliony ofiar. Kiedy widzimy, że nieprzyjaciel człowieka wyjaławia całą populację, niszczy ogniska domowe, deprawuje najmłodszych, sprowadza na złą drogę młodzież, zakaża ludzi wirusem rozpaczy, która prowadzi do obsesyjnej – i urzeczywistnionej! – woli śmierci!
Kiedy widzimy, że tak wielu młodych śmierć zabiera w kwiecie wieku, że nikogo – lub prawie nikogo! – to nie niepokoi, że nikt nie krzyczy w ich imieniu…
Gorzej: kiedy nawet dzieciom, bez zgody rodziców (lub odwrotnie) – proponuje się pomoc w popełnieniu samobójstwa. Kiedy zmusza się dziecko, aby mówiło „mamo” do brodatego mężczyzny. Kiedy uczy się dzieci, że można urodzić się chłopcem, ale być dziewczynką. Kiedy legalizuje się zabójstwo narodzonego dziecka. Kiedy po cichu morduje się osobę nierentowną ekonomicznie. Kiedy ustanawia się poligamię i poliandrię. Kiedy relatywizuje się pedofilię i kazirodztwo. Kiedy… kiedy… kiedy…
Kiedy widzi się to wszystko na własne oczy, czy można milczeć, nie obawiając się, że będzie się miało krew na rękach?
Skutki zaniechania, konsekwencje uśpienia, następstwa ślepoty będą tragiczne!
Czuwać! Mieć oczy i uszy szeroko otwarte, umysł w pogotowiu, duszę w gotowości. Serce, które bije na trwogę.
Kto ochroni przed upadkiem? Czujny stróż stojący na warcie
Stupor czy strach? Uśpienie czy utrata świadomości? Kto wyrwie mnie z mojej tragicznej ignorancji? Kto wyrwie nasz naród ze śmiertelnego letargu? Kto w Zgromadzeniu Narodowym, Kancelarii Premiera lub Kancelarii Prezydenta, w Konferencji Episkopatu, bodaj przez pół minuty wołał, płakał, rozdzierał szaty?
Kto przez te pół minuty pokazał, że sam Bóg krzyczy, płacze, umiera…
Kto w kanale France 2, TF1 albo Canal Plus ostrzegł naród, kazał mu opłakiwać to, co go czeka? Opłakiwać to, co już się dzieje w jego domu?
Gdzie są prorocy? Czy oni także zamilkli? Czy oni także się boją?
Prorokami się gardzi. Bo przeszkadzają. Bo wyrywają człowieka z codziennej rutyny. Najchętniej naród by ich zakneblował – zresztą niekiedy mu się to udaje. Bo gdyby naród słuchał, musiałby wraz z prorokami chwytać za broń, rzucać się w wir walki. A przecież o ile przyjemniej jest siedzieć w domu przed telewizorem, w wygodnym fotelu, z drinkiem w dłoni9.
Kto posłucha rady:
Niszczyciel ruszył przeciwko tobie. Strzeż wałów! Bacz pilnie na drogi! Przepasz swe biodra! Zbierz wszystkie swe siły! (Na 2,2)
Kto mężnie odpowie:
Stanę na warcie, udam się na strażnicę i będę się pilnie wpatrywał, żeby zobaczyć, co do mnie będzie mówił i jaką da odpowiedź na moją skargę. (Ha 2,1)
Posnęli twoi pasterze, możni twoi już spoczywają! Ludność twoja rozproszyła się po górach, a nie ma nikogo, kto by ją zgromadził. (Na 3,18)
No dobrze, stróże stróżami, ale co mówi sam Pasterz?
A najemnik, który nie jest pasterzem i do którego owce nie należą, widząc skradającego się wilka, porzuca owce i ucieka, a wilk porywa je i rozprasza. (J 10,12).
Pan skarży się na złych pasterzy, mówiąc: Nie wstąpiliście na wyłom, ani nie budowaliście murów wokół domu Izraela, abyście się ostali w walce w dzień Pana (Ez 13,5). Wstąpić na wyłom to znaczy w obronie stada przeciwstawić się wolnym słowem potęgom tego świata. Ostać się w walce w dniu Pana to przez umiłowanie sprawiedliwości opierać się atakom złego10.
Główny cel nowej ewangelizacji
Ja przyszedłem, aby owce miały życie, i to w całej pełni. (J 10,10)
Nowa ewangelizacja stała się synonimem walki dla życia. Bo jak głosić Tego, który jest ŻYCIEM, i prowadzić ludzi do Niego, a jednocześnie nie robić nic, aby przeciwstawić się tej wszechobecnej ofensywie śmierci?
Jak głosić Boga, który jest Miłością i który stał się zygotą, embrionem, płodem, a jednocześnie nie chronić wszystkich tych, którym zagraża współczesna wersja rzezi niewiniątek?
Jak uczyć miłości do Boga, który z miłości w swoim Ciele Eucharystycznym stanowiącym Serce Jego Ciała – Kościoła, daje życie – i to swoje życie, a jednocześnie nie robić wszystkiego, co w naszej mocy, aby wyrwać seksualność z okowów autodestrukcji? Choć powyższe pytania równie dobrze można postawić odwrotnie. Czy mogę walczyć z kulturą śmierci, nie mówiąc o Życiu i Miłości u ich źródła, o ich Stwórcy? O Tym, który jako jedyny może nadać sens życiu i miłości. A zatem – rodzinie.
Jan Paweł II nawoływał niestrudzenie, na wiele sposobów:
Wszyscy razem poczuwamy się do obowiązku głoszenia Ewangelii życia, celebrowania jej w liturgii i w całym życiu oraz służenia jej poprzez różne inicjatywy i za pośrednictwem struktur, które mają być dla niej oparciem i narzędziem promocji. (EV 7911)
Właśnie głoszenie Jezusa jest głoszeniem życia. On bowiem jest „Słowem życia”. W Nim życie „objawiło się”. (…) Oświeceni przez tę Ewangelię życia, odczuwamy potrzebę głoszenia jej i świadczenia o jej niezwykłej nowości: ponieważ jest ona tożsama z Jezusem, który przynosi wszelką nowość i przezwycięża to, co „stare”, a co bierze się z grzechu i prowadzi do śmierci. (…) Trzeba dotrzeć z Ewangelią życia do serca każdego człowieka i wprowadzić ją do samego wnętrza ludzkiego społeczeństwa. (EV 80)
Nawet my sami nie moglibyśmy zaznać pełnej radości, gdybyśmy nie głosili tej Ewangelii innym, ale zachowali ją tylko dla siebie. Ewangelia życia nie jest przeznaczona jedynie dla wierzących: jest dla wszystkich. Sprawa życia oraz jego obrony i promocji nie jest wyłączną prerogatywą chrześcijan (…) należy do każdego ludzkiego sumienia, które dąży do Prawdy i któremu nie są obojętne losy ludzkości. (EV 101)
Podczas spotkania z kardynałami z całego świata: „Nowa ewangelizacja nie może być oddzielona od nienaruszalnego prawa do życia” (22 czerwca 1991)12.
W Ameryce Łacińskiej: „Głosić Ewangelię, to głosić życie, które zwyciężyło śmierć!”13.
I na naszym kontynencie: Posynodalna adhortacja apostolska «Ecclesia in Europa».
W tej gigantycznej, tytanicznej walce o to, aby wyrwać życie spod panowania tego, co je zabija, aby wyrwać miłość spod panowania tego, co ją sprzeniewierza, aby wyrwać rodzinę spod panowania tego, co ją niszczy, Kościół staje w pierwszej linii14. Bo czyż nie jest on „ludem życia i dla życia”? Jak nigdy dotąd – właśnie dziś. Dlatego że dziś, jak nigdy dotąd, życie i miłość – a zatem rodzina – są zagrożone. Co im zagraża? Destrukcja. Ni mniej, ni więcej.
Ludzkość dysponuje dziś niesłychanie skutecznymi środkami, którymi może zamienić świat w kwitnący ogród albo obrócić go w ruinę. Posiadła niezwykłe możliwości oddziaływania na same źródła życia: może je wykorzystywać ku dobru, w granicach zakreślonych przez prawo moralne, ale może też iść za głosem krótkowzrocznej pychy, która każe nauce odrzucać wszelkie ograniczenia i prowadzi ją nawet do podeptania szacunku należnego każdej istocie ludzkiej15.
Te trzy filary: życie, miłość, rodzina są ściśle z sobą powiązane, wzajemnie połączone – a zatem, nierozerwalne. Co więcej, tworzą jedność16. Dlatego że Bóg nie daje życia inaczej niż z nadmiaru miłości. Miłości, która ze swej istoty jest płodna.
5 Tłum. moje (S.F.).
6 Por. KKK 672 i 675. Ten temat podejmę w trzecim tomie.
.
7 Homilia podczas Mszy św. kończącej VIII ŚDM, Denver, 15 sierpnia 1993.
8 Zob. rozdz.VI: Czy słyszysz krzyk Abla? Twoje milczenie przyzwoleniem?
9 „Naszą naglącą i dramatyczną powinnością jest stanąć do walki. Będzie to walka nierówna. Nie tylko dlatego, że embrion nie jest «medialny», że się nie skarży, nie głosuje i nie bierze udziału w manifestacjach… Ale także dlatego, że skłonni jesteśmy myśleć, że nie dysponujemy wystarczającą wiedzą, aby działać skutecznie. Może myślimy, że kwestia losu embrionu ludzkiego już dawno została rozstrzygnięta, że już nas nie dotyczy i w związku z tym – nie obchodzi… Może mamy poczucie, że wszystko jest przesądzone, że politycy nad niczym już nie panują, że całą kontrolę przejęła bioinżynieria… A może wydaje się nam, że są sprawy ważniejsze, jak choćby przeciwstawianie się eutanazji lub małżeństwom homoseksualnym… I wreszcie, być może, boimy się zostać sami na placu boju, groteskowi i śmieszni” (Jean-Marie Le Méné, „Gènéthique”, lipiec 2012).
10 Św. Grzegorz Wielki, Księga reguły pasterskiej, przeł. Ewa Szwarcenberg-Czerny, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2008, II, 4, s. 77-78.
11 EV – Jan Paweł II, Encyklika «Evangelium vitae».
12 Tłum. moje (S.F.).
13 Jw.
14 Zob. najbardziej żarliwe dokumenty Kościoła: Familiaris consortio, Donum vitae i nade wszystko Evangelium vitae – bez wątpienia najmocniejsza, najbardziej ekspresywna, najbardziej donośna ze wszystkich czternastu encyklik Jana Pawła II. Bardziej aktualna w roku 2013 niż 1995. Por. inne teksty w rozdz. X.
15 Jan Paweł II, Modlitwa zawierzenia świata Niepokalanemu Sercu NMP, 8 października 2000.
16 Na samym początku mojej posługi młodym – trwającej już od dobrych trzydziestu lat – uzmysłowiłem sobie, że bezwzględnie należy o tym mówić i poruszałem ten temat we wszystkich swoich naukach i pismach. Pomijanie tego milczeniem oznaczałoby sprowadzenie młodych na manowce. Jak wołał prorok Izajasz, byłoby wtrąceniem młodych do podziemnego lochu (por. Iz 51,14).