Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spotykając zło - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
21 kwietnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Spotykając zło - ebook

Anselm Grün wychodzi od ukazania istoty zła z punktu widzenia teologii, filozofii i psychologii, a następnie – opierając się na przykładach biblijnych – analizuje mechanizmy jego działania. Na tym tle wskazuje „postawy, jakie możemy w naszym konkretnym życiu przyjąć wobec zła, które nas dotyka z zewnątrz, a także zła, którego sprawcami jesteśmy my sami. Jeżeli chodzi o konfrontację ze złem, tradycja chrześcijańska jest dla nas wielką skarbnicą mądrości. Czerpiąc z niej, również dziś możemy się uczyć, co należy, robić, aby ani nie ignorować zła i go nie bagatelizować, ani się na nim nie skupiać, ani też go nie usprawiedliwiać i gloryfikować, lecz by je przezwyciężać w duchu zaufania, wolności i miłości” (A. Grün).

Autor jest świadomy tego, że zła nie da się całkowicie wykorzenić z otaczającego nas świata, jednak możemy dużo zrobić, by je ograniczyć. Kierowanie się miłością, umiejętność przebaczania, pokora, nieuleganie pokusom, przestrzeganie przykazań, modlitwa, sakrament pokuty, praca nad sobą, zdolność rozeznania zła – to wszystko daje nam nad nim przewagę. 

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7516-868-6
Rozmiar pliku: 616 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

JAK WY­GLĄ­DA ZŁO?

Od nie­pa­mięt­nych cza­sów lu­dzie, aby opi­sać zło, nie­ja­ko spra­wić, aby sta­ło się ono wi­dzial­ne, po­sługi­wa­li się ob­ra­za­mi. Czę­sto da­wa­li złu w swo­ich wy­obra­że­niach kon­kret­ną po­stać, uka­zując je jako oso­bę. Jest tak rów­nież w Bi­blii – gdy mówi ona o złu, opo­wia­da o dia­ble lub sza­ta­nie, któ­ry kusi i zwo­dzi lu­dzi. Mni­si pierw­szych wie­ków przed­sta­wia­li zma­ga­nia ze złem jako wal­kę z de­mo­na­mi.

Co Pi­smo Świę­te ro­zu­mie jed­nak pod po­ję­ciem dia­bła lub sza­ta­na? Sło­wo dia­beł po­cho­dzi od grec­kie­go dia­bo­los, a ono z ko­lei – od cza­sow­ni­ka dia­bal­le­in („wpro­wa­dzać nie­ład, od­dzie­lać, skłó­cać, lżyć, oskar­żać”). A za­tem dia­beł wpro­wa­dza nie­ład w na­sze myśli, dez­orien­tuje nas, za­ćmie­wa nam wzrok, skła­da nam fał­szywe obiet­ni­ce, oszukuje nas i wy­wo­dzi w pole. O dia­ble Je­zus mówi w Ewan­ge­lii Świę­te­go Jana: „Jest kłam­cą i oj­cem kłam­stwa” (J 8,44).

Dia­beł uka­zuje nam zło, wma­wia­jąc nam, że jest ono do­brem, i dez­orien­tując nas. Jak re­la­cjo­no­wa­li mni­si pierw­szych wie­ków, nasz prze­ciw­nik czę­sto uka­zuje się pod po­sta­cią anio­ła, aby oszukać lu­dzi. Wpro­wa­dza­jąc nie­ład w na­sze myśli, za­śle­pia nas we­wnętrz­nie.

Bar­dzo do­bit­nie mówi o tym jed­na z opo­wie­ści z życia oj­ców pustyni:

„Pe­wien abba rzekł: «Gdy za­wią­zuje się zwie­rzę­ciu oczy, cho­dzi ono w kie­ra­cie. Kie­dy na­to­miast nie ma za­wią­za­nych oczu, nie chce cho­dzić w kie­ra­cie. Po­dob­nie jest z dia­błem. Gdy zdo­ła za­sło­nić czło­wie­ko­wi oczy, po­grą­ża go we wszel­kim grze­chu. Kie­dy na­to­miast ludz­kie oczy nie są za­sło­nię­te, czło­wiek może ła­twiej uciec przed dia­błem»” (Apo10 1239).

Z tego wła­śnie po­wo­du mni­si na­po­mi­na­ją do czuj­no­ści. Po­win­ni­śmy sta­wać wo­bec zła z otwar­tymi ocza­mi, a wte­dy nie bę­dzie zdo­bywa­ło ono nad nami wła­dzy.

Jako „mą­ci­ciel” dia­beł wpro­wa­dza w nas we­wnętrz­ne roz­dwo­je­nie, do­ko­nuje w na­szej du­szy roz­ła­mu, od­dzie­la­jąc nas od naj­głęb­szej sfe­ry na­szej du­szy i na­sze­go ser­ca. Nasz prze­ciw­nik nas oskar­ża; mówi o nas złe rze­czy, abyśmy sami wi­dzie­li sie­bie w ne­ga­tyw­nym świe­tle. Za­ćmie­wa nam wzrok ob­ra­za­mi, któ­re są nie­ade­kwat­ne do na­szej na­tury i w związ­ku z tym dla nas szko­dli­we. Okła­mu­je nas, a po­nie­waż to czyni, jest „od po­cząt­ku za­bój­cą” (J 8,44), bo za­bi­ja na­sze czło­wie­czeń­stwo. Od­rywa nas od na­sze­go pier­wot­ne­go ob­ra­zu, na jaki każ­de­go z nas stwo­rzył Bóg.

Inne okre­śle­nie to sza­tan. Sło­wo to po­cho­dzi od he­braj­skie­go wy­ra­zu sa­ta­nas, ozna­cza­ją­ce­go prze­ciw­ni­ka, wro­ga, złe­go anio­ła. W Bi­blii znaj­du­je się pla­stycz­ny opis upad­ku anio­łów: ksią­żę anio­łów Lu­cyfer chciał być jak Bóg. Wraz ze swo­imi zwo­len­ni­ka­mi odłą­czył się za­tem od Boga i zo­stał strą­co­ny w ciem­ność. Sza­tan jest za­tem tak na­praw­dę złym, za­śle­pio­nym nie­na­wi­ścią anio­łem.

To samo moż­na po­wie­dzieć o de­mo­nach. Grec­ki źró­dło­słów, a tak­że sta­ro­żyt­na grec­ka fi­lo­zo­fia na­da­ją po­ję­ciu de­mo­na zna­cze­nie w za­sa­dzie po­zytyw­ne. Da­imon ozna­czał pier­wot­nie Boga, nad­przyro­dzo­ną moc lub los. De­mon był isto­tą okre­śla­ją­cą ludz­ki los i nim kie­rują­cą. So­kra­tes na­zywa de­mo­na to­wa­rzyszem du­szy, siłą, któ­ra po­zwa­la nam na­wią­zać kon­takt z na­szą du­szą. Do­pie­ro w tra­dycji chrze­ści­jań­skiej de­mo­ny sta­ły się upa­dłymi anio­ła­mi. Po­nie­waż zo­sta­ły one od­rzuco­ne z po­wo­du swe­go nie­po­słuszeń­stwa, usi­łują ode­rwać lu­dzi od Boga i do­pro­wa­dzić ich do zguby.

Wszyst­kie te trzy po­ję­cia – dia­bła, sza­ta­na i de­mo­nów – wy­ra­ża­ją rze­czywi­stość, któ­rą je­ste­śmy w sta­nie opi­sać je­dynie za po­mo­cą ob­ra­zów. Teo­lo­gia do­gma­tycz­na mówi, że od­no­szą się one do stwo­rzo­nych istot du­cho­wych i sił oso­bo­wych. Cóż jed­nak ozna­cza owo abs­trak­cyj­ne sfor­mu­ło­wa­nie?

Po pierw­sze, de­mo­ny czy też dia­beł są stwo­rzo­nymi isto­ta­mi du­cho­wymi, nie są za­tem czymś w ro­dza­ju anty-Boga. Nie znaj­du­ją się na tym sa­mym szcze­blu hie­rar­chii bytów, co Bóg, lecz po­cho­dzą od Nie­go, sta­no­wią – po­dob­nie jak wszyst­kie inne isto­ty – część Jego stwo­rze­nia. Są rów­nież si­ła­mi du­cho­wymi, czyli ta­ki­mi, któ­rych nie je­ste­śmy w sta­nie zo­ba­czyć, któ­re ukrywa­ją się za rze­czywi­sto­ścią wi­dzial­ną. Jako że są isto­ta­mi stwo­rzo­nymi, mo­że­my ich jed­nak do­świad­czyć. Zło jest w tym świe­cie do­strze­gal­ne i od­czuwal­ne.

Po drugie, de­mo­ny i dia­beł są si­ła­mi oso­bo­wymi, ale nie są oso­ba­mi. To waż­ne roz­róż­nie­nie. Dia­beł nie jest oso­bą, któ­rej moż­na by przy­pi­sać in­dywi­du­al­ne ce­chy tak, jak to ma miej­sce w jego ob­ra­zo­wych przed­sta­wie­niach w sztuce. Dia­beł czy de­mon jest tyl­ko siłą, któ­ra usi­łuje ne­ga­tyw­nie wpłynąć na na­szą oso­bę, od­dzie­la­jąc ją od na­sze­go praw­dzi­we­go „ja”. Siła ta może znaj­dywać swój wy­raz w tok­sycz­nych wzor­cach życio­wych, de­struk­cyj­nych fan­ta­zjach lub pod­świa­do­mych nie­upo­rząd­ko­wa­nych skłon­no­ściach, gro­żą­cych w kon­se­kwen­cji roz­pa­dem naj­głęb­szej cząst­ki ludz­kie­go „ja”. Ob­raz dia­bła wska­zuje na to, że źró­dłem owych obec­nych w ludz­kiej du­szy de­struk­cyj­nych ten­den­cji jest siła, któ­rą trud­no nam uchwycić.

De­mo­ny – siły z ze­wnątrz

O sile tej wciąż wie­le mogą nam po­wie­dzieć mni­si pierw­szych wie­ków. Po­sługują się oni po­ję­ciem wal­ki z de­mo­na­mi, w któ­rej musi wy­trwać każ­dy mnich. Oj­co­wie pustyni byli w mniej­szym stop­niu za­in­te­re­so­wa­ni zgłę­bia­niem ge­ne­zy zła – po pro­stu opi­sy­wa­li je ta­kim, ja­kim się im ono ja­wi­ło. Czyniąc, to, mó­wią cza­sem o de­mo­nach, a cza­sem o na­mięt­no­ściach, myślach lub lo­gi­smoi, któ­re to sło­wo moż­na prze­tłuma­czyć jako „emo­cjo­nal­ne myśli lub kon­struk­cje myślo­we”.

Owo po­wią­za­nie de­mo­nów i na­mięt­no­ści po­ka­zuje, że de­mo­ny nie są po pro­stu złe, po­dob­nie jak złe z na­tury nie są na­mięt­no­ści. Jed­nak czło­wiek, gdy na­mięt­no­ści zdo­bę­dą nad nim wła­dzę, sta­je się zły i za­czyna czynić zło. Pro­ces doj­rze­wa­nia mni­cha po­le­gał na tym, że po­zna­wał on mio­ta­ją­ce nim na­mięt­no­ści i wy­zna­czał im gra­ni­ce. W ten spo­sób sta­wał się on zdol­ny do wy­ko­rzysta­nia kryją­cej się w na­mięt­no­ściach siły na rzecz sie­bie sa­me­go i in­nych oraz swe­go wła­ści­we­go roz­wo­ju, nie na­ra­ża­jąc się na to, że na­mięt­no­ści nim za­wład­ną. Staw­ką jest we­wnętrz­na ludz­ka wol­ność, doj­rza­łe sa­mo­po­zna­nie, któ­re uświa­da­mia czło­wie­ko­wi, że jest nie­ustan­nie na­ra­żo­ny na ata­ki na­mięt­no­ści. Staw­ką jest wresz­cie stan, w któ­rym jed­nost­ka – jak to ujął pe­wien psy­cho­log – uwal­nia się od pa­to­lo­gicz­ne­go uwi­kła­nia w pa­the, czyli na­mięt­no­ści.

Mni­si, mó­wiąc o wal­czą­cych z nimi de­mo­nach, nie umiej­sca­wia­ją źró­dła zła w czło­wie­ku. Wska­zują, że po­cho­dzi ono z ze­wnątrz, ale nie ze świa­ta, lecz z myśli i na­mięt­no­ści, któ­re pró­bu­ją za­wład­nąć jed­nost­ką. Jak jed­nak do­da­ją, nie je­ste­śmy bez­bron­nie wy­da­ni na pa­stwę de­mo­nów, lecz mo­że­my to­czyć z nimi wal­kę. Zwra­ca­jąc się do nich po imie­niu, mo­że­my sta­nąć nie­ja­ko oko w oko z nimi i w ten spo­sób zdy­stan­so­wać się od nich. Gdyby całe zło znaj­do­wa­ło się w nas, nie byli­byśmy prze­cież w sta­nie się przed nim bro­nić.

U oj­ców pustyni zwra­ca uwa­gę ich wy­czule­nie na zło, ale za­ra­zem wol­ność od ja­kie­go­kol­wiek lęku przed nim. Mni­si pierw­szych wie­ków do­sko­na­le zda­wa­li so­bie spra­wę z siły zła, ale nie bali się go. Wręcz prze­ciw­nie, ata­ki zła mo­tywo­wa­ły ich do wal­ki i od­no­sze­nia zwycię­stwa. Swą wal­kę to­czyli w uf­no­ści, że moc Chrystusa, któ­rej Pan udzie­la im w Du­chu Świę­tym, oka­że się osta­tecz­nie i w każ­dym wy­pad­ku sil­niej­sza niż wszel­kie zło.

Gdy spo­glą­da­my na do­świad­cze­nia oj­ców pustyni, ude­rza nas jesz­cze je­den fakt: mni­si ro­zu­mie­li, że zło może wkraść się w na­sze myśli, uczucia i na­mięt­no­ści. Na­mięt­no­ści nie są z na­tury złe; sta­ją się ta­ki­mi, gdy nie je­ste­śmy w sta­nie ni­cze­go im prze­ciw­sta­wić, gdy się im bez­rad­nie pod­da­je­my. Za­uwa­ża­jąc tę praw­dę, oj­co­wie i mat­ki pustyni an­ty­cypo­wa­li od­krycia współ­cze­snej psy­cho­lo­gii, w któ­rych zło jawi się nie jako sa­mo­dziel­na siła, lecz rze­czywi­stość, któ­ra może za­gnieź­dzić się w struk­turach ludz­kiej du­szy, w jej wzor­cach życio­wych oraz w wy­par­tych po­trze­bach i zra­nie­niach.

Po­rów­nując ob­ra­zy dia­bła, sza­ta­na i de­mo­nów z po­glą­da­mi współ­cze­snej psy­cho­lo­gii, mo­że­my stwier­dzić, że sko­ro złe byty są stwo­rzo­nymi isto­ta­mi du­cho­wymi, to moż­na ich rów­nież do­świad­czyć – in­nymi sło­wy, ich dzia­ła­nie uka­zuje się w kom­plek­sach psy­chicz­nych, w wy­bu­chach nie­po­ha­mo­wa­nej agre­sji, w któ­rych od­re­ago­wuje­my wła­sne zra­nie­nia, w żą­dzy ze­msty za do­zna­ne krzyw­dy i w wie­lu in­nych ludz­kich za­cho­wa­niach.

Na­le­ży za­dać pyta­nie, czy de­mo­ny i dia­beł są tyl­ko ob­ra­za­mi, bez któ­rych mo­że­my się obyć, kie­dy się­ga­my po po­ję­cio­wy apa­rat psy­cho­lo­gii. We­dług mnie tak nie jest, po­nie­waż okre­śle­nia te uka­zują nam głę­bo­ki wy­miar zła i jego wiel­ką ta­jem­ni­cę.

Ist­nie­je po­kusa zbywa­nia zła za po­mo­cą słów: „Zło to nic in­ne­go jak ne­ga­tyw­ne myśli”. W ten jed­nak spo­sób ba­ga­te­li­zuje­my tę rze­czywi­stość. C.G. Jung za­dał kie­dyś pyta­nie, czy bar­dziej re­ali­stycz­ne jest stwier­dze­nie: „Nęka mnie dia­beł” czy też „Mam kom­pleks”. Myśli­ciel uwa­ża, że bar­dziej re­ali­stycz­ny jest ob­raz nę­ka­ją­ce­go czło­wie­ka dia­bła. Ob­raz ten po­ka­zuje nam bo­wiem, że zło może nami za­wład­nąć, że jest ono siłą, któ­ra ata­kuje nas z ze­wnątrz.

Za­rów­no do­bro, jak i zło Jung okre­śla mia­nem prin­ci­pium. „Po­ję­cie prin­ci­pium po­cho­dzi od prius i ozna­cza coś, co było wcze­śniej, co było na po­cząt­ku”11. Stwier­dza­jąc, że mam ja­kiś kom­pleks, prze­ko­nuję sie­bie nie­ja­ko, że mó­wię o czymś, nad czym spra­wuję kon­tro­lę. W rze­czywi­sto­ści jed­nak to mój kom­pleks spra­wuje kon­tro­lę nade mną, pa­nuje nade mną. W la­tach sie­dem­dzie­sią­tych XX wie­ku teo­log Her­bert Haag na­pi­sał książ­kę, za­tytuło­wa­ną Ab­schied vom Teu­fel („Po­że­gna­nie z dia­błem”), w re­ak­cji na któ­rą ate­istycz­ny fi­lo­zof Ernst Bloch za­rzucił mu na­iw­ność.

Sza­tan nie jest bytem, w któ­re­go ist­nie­nie trze­ba wie­rzyć lub nie. Praw­dę, któ­rą wy­ra­ża ob­raz dia­bła, od­naj­du­je­my bo­wiem po pro­stu w rze­czywi­sto­ści na­sze­go świa­ta. Ota­cza nas zło, któ­re­go ge­ne­zy nie je­ste­śmy w sta­nie po­jąć. „Po­że­gna­nie z dia­błem” jest na­iw­ne rów­nież z per­spek­tywy psy­cho­lo­gii. Rów­nież z punk­tu wi­dze­nia tej dys­cypli­ny war­to mó­wić o złu w spo­sób kon­kret­ny. Mni­si, na­zywa­jąc ne­ga­tyw­ne siły de­mo­na­mi, mo­gli pod­jąć z nimi wal­kę. Wie­dzie­li, z czym się zma­ga­ją. Kie­dy zło po­zo­sta­je czymś ano­ni­mo­wym, bar­dzo trud­no się przed nim bro­nić.

Oczywi­ście ob­raz dia­bła, jaki uka­zywa­no lu­dziom, był czę­sto psy­cho­lo­gicz­nie błęd­ny. Zda­rza­ło się tak wte­dy, gdy nie chcia­no się na­praw­dę zmie­rzyć ze złem i do­ko­nywa­no jego pro­jek­cji wy­łącz­nie na rze­czywi­stość ze­wnętrz­ną. Czę­sto to wła­śnie lu­dzie, któ­rzy są prze­ko­na­ni, że za­wład­nął nimi zły duch, ucie­ka­ją przed ana­li­zą wła­snej struk­tury psy­chicz­nej i cho­dzą od jed­ne­go księ­dza do drugie­go, pro­sząc o wy­pę­dze­nie z nich dia­bła, za­miast po­znać praw­dę o so­bie i od­dać ją Bogu.

Przy­szedł do mnie kie­dyś oj­ciec dwudzie­sto­let­niej dziew­czyny i oznaj­mił, że jego cór­ka jest opę­ta­na przez dia­bła. Za­pyta­łem męż­czyznę, na czym opie­ra ta­kie stwier­dze­nie. Po­wie­dział mi, że dziew­czyna za­cho­wuje się zwykle bar­dzo spo­koj­nie, ale od cza­su do cza­su za­czyna gwał­tow­nie bluź­nić i ubli­żać Bogu. Jak utrzymywał mój roz­mów­ca, to wła­śnie w ten spo­sób ma­ni­fe­stuje się dzia­ła­nie dia­bła, któ­ry zdo­bywa wła­dzę nad jego dziec­kiem i się w nim za­gnież­dża. Za każ­dym ra­zem, gdy dziew­czyna wpa­da­ła w furię, ro­dzi­ce za­bie­ra­li ją do jed­ne­go z sank­tua­riów – Lo­ur­des, Fa­ti­my lub Al­töt­ting. Po piel­grzym­ce mło­da ko­bie­ta – jak twier­dził jej oj­ciec – przez pe­wien czas znów za­cho­wywa­ła się nor­mal­nie.

Po­pro­si­łem męż­czyznę o umoż­li­wie­nie mi roz­mo­wy z jego cór­ką. W jej trak­cie za­pyta­łem dziew­czynę, jak się czuje w re­la­cji ze swo­imi ro­dzi­ca­mi. Oświad­czyła, że są oni praw­dzi­wymi ty­ra­na­mi. Byli prze­ko­na­ni, że za­wsze mają ra­cję; uwa­ża­li, że są do­brymi ludź­mi, a swą cór­kę uzna­wa­li za czar­ną owcę. Czyni­li ją od­po­wie­dzial­ną za wszel­kie zło, któ­re po­ja­wia­ło się w ro­dzi­nie. Przez pe­wien czas dziew­czyna ak­cep­to­wa­ła taką sy­tua­cję, ale w pew­nej chwi­li wy­bu­cha­ła, kie­rując swój gniew prze­ciw Bogu – temu Bogu, w imie­niu któ­re­go dzia­ła­li rze­ko­mo jej ro­dzi­ce.

Uświa­do­mi­łem so­bie, że mło­da ko­bie­ta nie była wca­le opę­ta­na. Jej bluź­nier­stwa sta­no­wi­ły po pro­stu for­mę bun­tu prze­ciw­ko au­to­rytar­nym za­pę­dom ojca. Obie stro­ny od­grywa­ły role, z któ­rych czer­pa­ły kon­kret­ne ko­rzy­ści. Ro­dzi­ców sa­tys­fak­cjo­no­wa­ło po­czucie wła­snej nie­omyl­no­ści i fakt, że cór­ka go nie pod­wa­ża­ła. Ją z ko­lei sa­tys­fak­cjo­no­wa­ło to, że mo­gła po­dró­żo­wać po ca­łej Eu­ro­pie i wzbu­dzać w mat­ce i ojcu lęk swo­imi bluź­nier­stwa­mi. W cza­sie ata­ków trzyma­ła w sza­chu swo­ich ro­dzi­ców, lu­dzi o cho­rej po­trze­bie spra­wo­wa­nia wła­dzy i cią­głe­go kon­tro­lo­wa­nia wła­sne­go dziec­ka.

Obie stro­ny czer­pa­ły ko­rzy­ści ze swej po­sta­wy. Te za­cho­wa­nia pro­wa­dzi­ły jed­nak w śle­pą ulicz­kę. Oj­ciec chciał zmie­nić swo­ją cór­kę, za­miast za­sta­no­wić się, czy jego po­stę­po­wa­nie jest wła­ści­we.

W opi­sa­nym wy­pad­ku nie dzia­łał za­tem bez­po­śred­nio sza­tan – przy­czyną cier­pień ro­dzi­ny było błęd­ne spoj­rze­nie na rze­czywi­stość. W nim rów­nież prze­ja­wia się jed­nak dzia­ła­nie dia­bła: dia­bo­los za­ćmie­wa nam wzrok i spra­wia, że błęd­nie po­strze­ga­my i oce­nia­my daną sy­tua­cję. Ro­dzi­ce, za­miast do­strzec u źró­dła swo­ich za­cho­wań po­czucie niż­szo­ści, uspra­wie­dli­wia­li ty­rań­skie skłon­no­ści na­ka­za­mi re­li­gij­nymi. Po­trze­bo­wa­li w od­nie­sie­niu do cór­ki ob­ra­zu dia­bła, aby mimo swych kom­plek­sów utwier­dzać się w prze­ko­na­niu o wła­snej do­sko­na­ło­ści.

Gdy ktoś utrzymu­je, że jest opę­ta­ny przez dia­bła lub prze­śla­du­je go zły duch, za­cho­wuję za­wsze ostroż­ność. Naj­pierw sta­ram się uważ­nie przyj­rzeć struk­turze psy­chicz­nej ta­kiej oso­by. Być może wzbra­nia się ona po pro­stu przed kon­fron­ta­cją z wła­snymi mrocz­nymi stro­na­mi. Od­dzie­la je od sie­bie, uzna­jąc je za rze­czywi­stość dia­bel­ską, za kon­se­kwen­cję dzia­ła­nia drę­czą­ce­go ją de­mo­na. W ten spo­sób czło­wiek sam po­zo­sta­je w swo­ich oczach nie­win­ny: prze­cież ma wy­łącz­nie do­bre in­ten­cje, a wszel­kie zło po­cho­dzi od dia­bła. Uwa­ża się za ofia­rę opę­ta­nia, od­ma­wia­jąc przyj­rze­nia się wła­snej du­szy i uzna­nia w niej obec­no­ści sfer mrocz­nych, peł­nych cha­osu i wy­ka­zują­cych ten­den­cje de­struk­cyj­ne. W osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku źró­dłem ta­kiej po­sta­wy jest po­gląd, że lu­dzie są na wskroś do­brzy, wy­łącz­nie po­boż­ni i życz­li­wi wo­bec sie­bie, a wszel­kie zło po­cho­dzi od dia­bła. Ktoś, kto re­pre­zen­tuje taką czar­no-bia­łą wi­zję świa­ta, nig­dy nie bę­dzie w sta­nie po­ko­nać zła.

Ta­kie oso­by po dziś dzień czę­sto szuka­ją po­mo­cy u eg­zor­cysty. Zgod­nie z moim do­świad­cze­niem, taka po­moc bywa wąt­pli­wa. Oso­ba ko­rzysta­ją­ca z niej kie­ruje się prze­ko­na­niem, że może do­stą­pić uzdro­wie­nia z ze­wnątrz za po­mo­cą swe­go ro­dza­ju cza­ro­dziej­skie­go za­klę­cia i nie musi wy­ko­nywać żmud­nej pra­cy nad swo­ją du­szą. Tym­cza­sem praw­dzi­we­go uzdro­wie­nia do­stę­puje­my wte­dy, gdy od­da­je­my wszyst­kie na­sze mrocz­ne stro­ny, de­struk­cyj­ne ten­den­cje i cały cha­os na­szej du­szy Bogu, po­zwa­la­jąc, aby On prze­nik­nął je swą mi­ło­ścią i za­po­cząt­ko­wał ich prze­mia­nę. Jed­no­ra­zo­wa in­ge­ren­cja z ze­wnątrz nie jest w sta­nie tego do­ko­nać.

Mni­si pierw­szych wie­ków, mó­wiąc o de­mo­nach, mają na myśli rze­czywi­stość, któ­ra do­tyka ich z ze­wnątrz. Jed­nak za­ra­zem mia­nem de­mo­nów okre­śla­ją swo­je na­mięt­no­ści. Wie­dzą za­tem – in­stynk­tow­nie i z wła­sne­go do­świad­cze­nia – że złe moce po­cho­dzą spo­za nich, ale po­zo­sta­ją jed­no­cze­śnie w związ­ku z ich wła­sną struk­turą psy­chicz­ną. Ob­raz de­mo­na po­ma­ga mni­cho­wi na­zwać zło po imie­niu i pod­jąć z nim wal­kę.

Mni­si nie mó­wią o opę­ta­niu, lecz o pró­bach i po­kusach, któ­rym czło­wiek pod­da­wa­ny jest przez de­mo­ny. Oj­co­wie pustyni wal­czą z de­mo­na­mi. Jest to coś in­ne­go niż sy­tua­cja opę­ta­nia, o któ­rej mó­wią dziś nie­któ­rzy lu­dzie, ma­jąc na myśli to, że ich du­sza jest nie­ska­zi­tel­na, a oni sta­li się wy­łącz­nie ofia­ra­mi dia­bel­skie­go opę­ta­nia. Nie­kie­dy ta­kie oso­by do­ko­nują pro­jek­cji idei de­mo­na na ne­ga­tyw­ne za­cho­wa­nia kon­kret­nych lu­dzi. Tak na przy­kład zło­śli­we po­stę­po­wa­nie są­sia­dów okre­śla­ją oni jako dia­bel­skie. W ten spo­sób prze­pro­wa­dza­ją li­nię po­dzia­łu po­mię­dzy wła­sną czystą du­szą a sza­tań­skim wpływem świa­ta ze­wnętrz­ne­go. Wzbra­nia­ją się w ten spo­sób przed przyj­rze­niem się struk­turze wła­snej du­szy, wła­snym mrocz­nym stro­nom oraz tłumio­nym we włas­nym wnę­trzu po­trze­bom i agre­syw­nym skłon­no­ściom. Jak­że by im od­po­wia­da­ło, gdyby z ze­wnątrz przy­szedł ktoś, kto prze­pę­dził­by de­mo­ny i uwol­nił ich od tego przy­gnia­ta­ją­ce­go cię­ża­ru bez ja­kie­go­kol­wiek wy­sił­ku z ich stro­ny.

Za­miesz­kują­cy na pustyni mnich od­wie­dzał swe­go mi­strza. Ten jed­nak nig­dy nie wy­pę­dzał z nie­go de­mo­nów, a za­miast tego udzie­lał pod­opiecz­ne­mu rad, w jaki spo­sób może so­bie po­ra­dzić ze złymi mo­ca­mi. Rady ta­kie za­wsze umoż­li­wia­ły za­ra­zem prze­mia­nę du­szy ucznia. Mni­si pierw­szych wie­ków trak­to­wa­li czło­wie­ka se­rio i wie­rzyli, że jest on w sta­nie pod­jąć pra­cę nad sobą, a w ten spo­sób bro­nić się przed pułap­ka­mi za­sta­wia­nymi przez de­mo­ny. Gdy ktoś mówi o opę­ta­niu, za­miast zmie­rzyć się z wła­snymi pro­ble­ma­mi du­cho­wymi, umiej­sca­wia zło na ze­wnątrz. W ten wła­śnie spo­sób daje mu jed­nak siłę, przed któ­rą nie bę­dzie się po­tra­fił obro­nić. Czło­wiek taki bę­dzie szukał po­mo­cy in­nych, któ­rzy uwol­nią go od zła, sam jed­nak nie spró­bu­je w so­bie cze­go­kol­wiek zmie­nić. Ta­kie bez­wol­ne pod­da­wa­nie się wpływom z ze­wnątrz sprze­ci­wia się ludz­kiej god­no­ści.

Ob­ra­zy sza­ta­na w sztuce

Dia­beł jest od nie­pa­mięt­nych cza­sów po­pular­nym mo­tywem w sztuce. Przed­sta­wia­no go za­rów­no pod po­sta­cią czło­wie­ka, jak i zwie­rzę­cia. W sce­nie kusze­nia Je­zusa uka­zywa­no sza­ta­na jako pięk­ne­go zwo­dzi­cie­la. W Ko­ście­le wschod­nim czę­sto przed­sta­wia się go w kon­tek­ście zstą­pie­nia Ukrzyżo­wa­ne­go do pie­kieł. Uo­sa­bia on nie­ja­ko Ha­des, kró­le­stwo pod­zie­mi, miej­sce, w któ­rym zmar­li cze­ka­ją na swe zmar­twych­wsta­nie. Chrystus zstę­puje tam i chwyta dło­nie Ada­ma i Ewy, aby wy­pro­wa­dzić ich z ot­chła­ni. Nie­kie­dy na ta­kich ob­ra­zach dia­beł leży zwią­za­ny na zie­mi – na Wscho­dzie ci­chy, po­go­dzo­ny z lo­sem, na Za­cho­dzie jako gniew­ny, usi­łują­cy się uwol­nić i gryzą­cy pęta sza­tan. In­nym te­ma­tem, w związ­ku z któ­rym przed­sta­wia się dia­bła, jest sąd osta­tecz­ny. Zły duch uka­zywa­ny jest jako gar­dziel pie­kieł, po­chła­nia­ją­ca du­sze po­tę­pio­ne. Cza­sem nie­szczę­śni­ków na miej­sce męki pę­dzą małe dia­bły peł­nią­ce rolę po­moc­ni­ków. Na ta­kich ob­ra­zach przed­sta­wia­no naj­okrop­niej­sze kary pie­kiel­ne nie tyl­ko w celu wy­wo­ła­nia lęku u ob­ser­wa­to­ra, lecz rów­nież zi­lu­stro­wa­nia wszel­kich form zła – aby nadać mu nie­ja­ko wy­miar fi­zycz­ny. W śre­dnio­wiecz­nych sce­nach uzdro­wień uka­zywa­no czę­sto ma­łe­go dia­bła, któ­ry opusz­czał du­szę ule­czo­ne­go. Na przed­sta­wie­niach wie­lu świę­tych u ich stóp leży zwią­za­ny sza­tan.

Ob­ra­zy te mają w sym­bo­licz­ny spo­sób uka­zywać zwycię­stwo nad złem. Wy­ra­ża­ją one praw­dę, że złe moce są już od daw­na bez­rad­ne i po­ko­na­ne. Na ob­ra­zach no­wo­żyt­nych znaj­du­je­my czę­sto po­sta­ci ryce­rza, śmier­ci i dia­bła. Wo­jow­nik musi zmie­rzyć się z dwie­ma rze­czywi­sto­ścia­mi: śmier­cią, ozna­cza­ją­cą jego skoń­czo­ność i kruchość, oraz sza­ta­nem, per­so­ni­fi­ka­cją zła do­tyka­ją­ce­go go z ze­wnątrz, ale rów­nież kryją­ce­go się w jego wła­snym ser­cu. Rycerz jest kimś, kto wal­czy za­rów­no ze śmier­cią, jak i z dia­błem.

Dia­beł w li­te­ra­turze

Li­te­ra­tura uwiel­bia po­stać dia­bła. W nie­zli­czo­nych dzie­łach spo­tyka­my mo­tyw kusi­cie­la, a tak­że pak­tu z sza­ta­nem. Przy­kła­dem może tu być po­wieść To­ma­sza Man­na Dok­tor Fau­stus. Ge­nial­ny mu­zyk, dok­tor Ad­rian Le­ver­kühn, sprzymie­rza się z dia­błem. Może dzię­ki temu kom­po­no­wać wspa­nia­łe utwo­ry, ale ceną jest nie­zdol­ność do od­czuwa­nia mi­ło­ści, brak kon­tak­tu z wła­snym ser­cem. W ten spo­sób au­tor na­wią­zuje do hi­sto­rii kusze­nia Je­zusa. Dia­beł ma dla czło­wie­ka atrak­cyj­ną ofer­tę: może dać mu wła­dzę i ge­niusz. Za­war­cie z nim pak­tu jest w każ­dym wy­pad­ku bar­dzo kosz­tow­ne.

Wi­dać to wy­raź­nie w ba­śniach, gdzie dia­beł cza­sem po­ma­ga czło­wie­ko­wi, ale żąda za to za­pła­ce­nia wy­so­kiej ceny. Jest tak na przy­kład w ba­śni bra­ci Grimm Dziew­czyna bez rąk. Zły obie­cu­je w niej ubo­gie­mu młyna­rzo­wi ma­ją­tek, je­że­li da on mu w za­mian coś, co stoi za jego młynem. Na­iw­ny, za­śle­pio­ny wi­zją bo­gac­twa bie­da­czyna jest prze­ko­na­ny, że cho­dzi o ja­błon­kę. Tym­cza­sem zdo­byczą, któ­rą upa­trzył so­bie kusi­ciel, jest jego cór­ka. Po­nie­waż jed­nak dziew­czyn­ka jest bar­dzo po­boż­na i wciąż ob­mywa so­bie ręce, dia­błu nie uda­je się zdo­być nad nią wła­dzy.

W dra­ma­cie Faust Go­ethe przed­sta­wia dia­bła jako Me­fi­sto­fe­le­sa, któ­ry, po­dob­nie jak sza­tan w bi­blij­nej Księ­dze Hio­ba, za­wie­ra swe­go ro­dza­ju za­kład z Bo­giem. Po­tem po­ja­wia się na zie­mi, aby kusić dok­to­ra Fau­sta, i uwo­dzi uczo­ne­go wspa­nia­łymi obiet­ni­ca­mi. Na pyta­nie Fau­sta, kim jest, od­po­wia­da: „Ja je­stem duch, co za­wsze mówi: nie. I słusz­nie, wszyst­ko bo­wiem, co po­wsta­je, do wy­tę­pie­nia tyl­ko się na­da­je, więc le­piej niech się nic już nie two­rzy w tym świe­cie. To­też to wszyst­ko ra­zem, co wy zwie­cie grze­chem, znisz­cze­niem, krót­ko – zła ze­spo­łem, naj­istot­niej­szym moim jest żywio­łem”12. Me­fi­sto­fe­le­so­wi uda­je się usi­dlić Fau­sta. Uka­zuje mu mło­dą ko­bie­tę, któ­ra ma za­spo­ko­ić wszyst­kie jego tę­sk­no­ty. Oma­mia­jąc dok­to­ra oraz dziew­czynę, dia­beł spro­wa­dza na nich nie­szczę­ście.

Pi­sarz epo­ki ro­man­tyzmu Ernst The­odor Ama­deus Hoff­mann na­pi­sał po­wieść za­tytuło­wa­ną Dia­ble elik­si­ry. Mnich Me­dard wy­pi­ja za­war­tość bu­tel­ki z dia­bel­skim trun­kiem, wskutek cze­go do­zna­je we­wnętrz­ne­go roz­dar­cia. Do­pie­ro skrucha i re­flek­sja, pod­ję­te po po­wro­cie do klasz­tor­ne­go za­ci­sza, oczysz­cza­ją jego zmą­co­ny umysł i umoż­li­wia­ją mu od­na­le­zie­nie we­wnętrz­ne­go po­ko­ju. W swo­im dzie­le nie­miec­ki pro­za­ik po­ka­zuje, z ja­kim nie­bez­pie­czeń­stwem wią­że się ule­ga­nie uro­ko­wi dia­bła. Zły duch wy­wo­łuje u czło­wie­ka roz­dar­cie i unie­moż­li­wia mu ja­sne myśle­nie. Dia­beł – dia­bo­los, a więc ten, któ­ry wszyst­ko mąci – wpro­wa­dza w na­szym umyśle cał­ko­wi­ty cha­os.

Ob­ra­zy współ­cze­sne

Do od­po­wie­dzi na pyta­nie o to, jak wy­glą­da zło, dziś być może wca­le nie są nam już po­trzeb­ne ob­ra­zy dia­bła i de­mo­nów. Żydow­ska myśli­ciel­ka Han­nah Arendt, któ­ra w okre­sie dyk­ta­tury na­zi­stow­skiej wy­emi­gro­wa­ła z Nie­miec, stwier­dzi­ła w roku 1961 przy oka­zji pro­ce­su Adol­fa Eich­man­na, że zło „nie jest bynajm­niej de­mo­nicz­ne. Współ­cze­sną po­stać zła ce­chu­je – jej zda­niem – płyt­kość i bez­myśl­ność”13. Arendt mówi o „ba­nal­no­ści zła”. Sie­dli­skiem zła – jak twier­dzi – jest „każ­da uciecz­ka od myśle­nia, każ­de nie­za­da­ne z wy­god­nic­twa pyta­nie, każ­da zi­gno­ro­wa­na wąt­pli­wość”14.

Ist­nie­je dziś wie­le róż­nych po­sta­ci zła – zło po­wierz­chow­ne, ba­nal­ne, oczywi­ste. Płat­ni za­bój­cy, dzia­ła­jąc na zle­ce­nie sze­fów gan­gów nar­ko­tyko­wych, mor­du­ją nie­zli­czo­nych lu­dzi i nie od­czuwa­ją z tego po­wo­du wy­rzutów su­mie­nia. Uwa­ża­ją, że jest to po pro­stu czę­ścią ich pra­cy. Ter­ro­ry­ści za­bi­ja­ją cywi­li i uwa­ża­ją, że czynią słusz­nie. Zło trak­tuje się jako oczywi­stość, a na­wet uka­zuje jako do­bro. Ta­kie dzia­ła­nie jest ty­po­we dla mą­ci­cie­la umysłów – dia­bła.

Zło jawi się nam w po­sta­ciach z na­szej epo­ki. Do­strze­ga­my zło w lu­dziach ta­kich, jak Hi­tler i Sta­lin, As­sad i Mi­lo­še­vić. Wi­dzi­my je w zor­ga­ni­zo­wa­nych gru­pach prze­stęp­czych, w ma­fii, obec­nej dziś już nie tyl­ko na te­re­nie Włoch, lecz roz­sze­rza­ją­cej swą dzia­łal­ność na cały świat. Mówi się o ma­fii ro­syj­skiej, chiń­skiej i wiet­nam­skiej – każ­da z nich jest jesz­cze bar­dziej brutal­na niż wło­ska. Do­strze­ga­my zło w kar­te­lach nar­ko­tyko­wych, któ­rych sze­fo­wie bez wa­ha­nia mor­du­ją każ­de­go, kto sta­nie im na dro­dze, i ter­ro­ryzują całe mia­sta Ame­ryki Po­łu­dnio­wej. Je­że­li po­sta­na­wia­ją oni ko­goś za­bić, to nie ma już dla nie­go ra­tun­ku. W ten spo­sób two­rzą kli­mat lęku, a at­mos­fe­ra zła ogar­nia całe mia­sto lub cały kraj.

Do­strze­ga­my zło w ter­ro­rystach, po­zba­wio­nych wszel­kiej wraż­li­wo­ści na ludz­kie cier­pie­nie i z nie­na­wi­ścią za­bi­ja­ją­cych każ­de­go, kogo ich fun­da­men­ta­li­stycz­na ide­olo­gia uzna­je za wro­ga. Wi­dzi­my je w sza­leń­cach, strze­la­ją­cych na oślep do nie­win­nych lu­dzi, aby ze­mścić się za do­zna­ne upo­ko­rze­nia.

Do­strze­ga­my jed­nak zło rów­nież w struk­turach świa­ta fi­nan­sów i eko­no­mii. Fir­my są nisz­czo­ne przez kon­kuren­cję, któ­ra je wy­kupuje lub znie­sła­wia. Gru­pa spe­kulan­tów dzia­ła­ją­cych w ban­kach in­we­stycyj­nych po­tra­fi zruj­no­wać cały kraj. Zwykli lu­dzie okra­da­ni są z za­in­we­sto­wa­nych pie­nię­dzy, bo za­chłan­ni oszu­ści za­spo­ka­ja­ją za ich po­mo­cą swo­je po­trze­by. Tak, zło obec­ne jest i w tych dzie­dzi­nach życia, choć czę­sto nie jest na pierw­szy rzut oka wi­docz­ne. Ukrywa się za po­dej­rza­nymi trans­ak­cja­mi fi­nan­so­wymi: do­pie­ro gdy go­spo­dar­ka da­ne­go kra­ju upa­da, za­uwa­ża się, że jej fun­da­men­ty pod­ko­pa­ne zo­sta­ły przez prze­stęp­cze ma­chi­na­cje bo­ga­czy, któ­rzy bez­wstyd­nie wy­pro­wa­dza­li pie­nią­dze za gra­ni­cę, aby ukryć je przed fi­skusem. Gdy kraj po­grą­ża się w nę­dzy, lu­dzie ci prze­no­szą się w bez­piecz­ne miej­sce, a za ich chci­wość mu­szą za­pła­cić bie­da­cy.

Zło prze­ja­wia się rów­nież w nie­spra­wie­dli­wych struk­turach spo­łecz­nych. Nisz­czy się śro­do­wi­sko życia tubyl­ców w Bra­zylii, aby przed­się­bior­stwa prze­mysło­we mo­gły zbu­do­wać za­po­rę wod­ną. Sil­ni bez­względ­nie prze­for­so­wują swo­je in­te­re­sy. Bo­ga­ci chcą mieć wciąż wię­cej i dla­te­go brutal­nie wy­ko­rzystują bied­nych, któ­rzy po­zba­wie­ni są wszel­kiej ochro­ny. Zło uo­bec­nia się w kon­cer­nach, bez­li­to­śnie eks­plo­atują­cych przy­ro­dę i nie­li­czą­cych się z pra­wa­mi lud­no­ści. Wciąż do­wia­du­je­my się o skan­da­lach eko­lo­gicz­nych. Aby za­ro­bić jesz­cze wię­cej, nisz­czy się na­tural­ne pod­sta­wy życia czło­wie­ka bez zwra­ca­nia uwa­gi na jego pra­wo do czyste­go śro­do­wi­ska. Zło prze­ja­wia się tu przede wszyst­kim w fak­cie igno­ro­wa­nia ludz­kich praw i ich brutal­ne­go dep­ta­nia.

Fa­scyna­cja złem

Zło ota­cza nas nie­ustan­nie – wy­star­czy obej­rzeć wia­do­mo­ści te­le­wi­zyj­ne albo po­czytać ga­ze­tę. Kro­ni­ki po­li­cyj­ne co­dzien­nie do­star­cza­ją wia­do­mo­ści o mor­der­stwach i za­bój­stwach, oszustwach i brutal­nych na­pa­ściach na nie­win­nych lu­dzi, na przy­kład ta­kich, któ­rzy na­po­tka­li w me­trze pi­ja­nych mło­do­cia­nych. Ga­ze­ty żyją z re­la­cji na te­mat prze­ja­wów zła, za­spo­ka­ja­jąc cie­ka­wość czytel­ni­ków. Do­bre wia­do­mo­ści nie wzbu­dza­ją tak du­że­go za­in­te­re­so­wa­nia jak te o prze­ra­ża­ją­cych wy­da­rze­niach lub bul­wer­sują­cych afe­rach.

Dla­cze­go tak wła­śnie jest? Naj­wyraź­niej zło jest dla nas w ja­kiś spo­sób atrak­cyj­ne. Z jed­nej stro­ny obu­rza­my się na jego prze­ja­wy; nasz gniew z po­wo­du tre­ści pra­so­wych re­la­cji od­wra­ca na­szą uwa­gę od zła kryją­ce­go się w na­szym ser­cu. Z drugiej stro­ny nie spo­sób za­prze­czyć, że ist­nie­je w świe­cie fa­scyna­cja złem. Myśl o tym, że są jed­nost­ki, któ­re lek­ce­wa­żą wszel­kie ludz­kie za­sa­dy i na­ka­zy, bu­dzi w nas ja­kąś tę­sk­no­tę. Ma ona zwią­zek z na­szym pra­gnie­niem wol­no­ści, swo­bo­dy, spraw­dza­nia wła­snych gra­nic. Re­la­cje na te­mat ma­sa­kry urzą­dzo­nej przez uzbro­jo­ne­go sza­leń­ca pro­wa­dzą do no­wych ma­sakr. Zło wy­raź­nie fa­scynuje lu­dzi i kusi ich do prze­kra­cza­nia norm mo­ral­nych w celu zdo­bycia rze­ko­mej wol­no­ści.

W te­le­wi­zji wiel­ką po­pular­no­ścią cie­szą się krymi­na­ły. W nie­któ­re wie­czo­ry na­wet sta­cje publicz­ne na­da­ją kil­ka fil­mów krymi­nal­nych pod rząd. Nie­dziel­ny Ta­tort15 sta­no­wi nie­od­łącz­ną część we­eken­do­we­go rytua­łu wie­lu Niem­ców. Wy­świe­tla­nie fil­mów o zbrod­niach za­pew­nia nadaw­com dużą oglą­dal­ność. W zwia­stunach tych pro­jek­cji wy­ko­rzystuje się każ­dą moż­li­wość, aby wzbu­dzić lęk przed złem.

Dla­cze­go pa­nuje tak do­bra ko­niunk­tura na brutal­ne fil­my? Co to mówi o na­szym spo­łe­czeń­stwie? Czy przy­czyną jest nie­zna­ją­ca żad­nych gra­nic fa­scyna­cja złem? Czy cho­dzi o urok prze­kra­cza­nia wszel­kich gra­nic i czynie­nia zła, choć­by sprze­ci­wia­ło się to ludz­kim od­ru­chom mo­ral­nym? A może naj­głęb­szą przy­czyną jest mimo wszyst­ko tę­sk­no­ta za tym, aby pier­wot­ny cha­os zo­stał w koń­cu upo­rząd­ko­wa­ny dzię­ki od­waż­ne­mu ko­mi­sa­rzo­wi, któ­ry zde­ma­skuje kno­wa­nia zła i wy­mie­rzy spra­wie­dli­wość win­nym? Tę­sk­no­ta, aby ktoś na­pra­wił wszyst­ko to, co ule­gło ze­psuciu w na­szym świe­cie?

Z pew­no­ścią po­pular­ność krymi­na­łów ma wie­le przy­czyn. Nie­któ­rzy twier­dzą, że oglą­da­jąc je, roz­luź­nia­ją się dzię­ki temu, że mogą za­po­mnieć o stre­sie prze­żywa­nym w pra­cy. Te­le­wi­zyj­na zbrod­nia sta­no­wi dla nich naj­wyraź­niej ob­raz zła, któ­re­go do­świad­cza­ją w fir­mie, a któ­re zo­sta­je w tym wy­pad­ku uka­za­ne tyl­ko bar­dziej brutal­nie, w spo­sób nie­za­wo­alo­wa­ny. W fil­mie po­ja­wia się za to ktoś, kto na­pra­wia świat. Być może mamy tu do czynie­nia z tę­sk­no­tą, aby ktoś za­pro­wa­dził po­rzą­dek rów­nież w miej­scu pra­cy, aby zło nie sze­rzyło się tam za spra­wą co­dzien­nych, wszech­ogar­nia­ją­cych in­tryg.

In­nym mo­tywem może być pra­gnie­nie za­po­mnie­nia o złu kryją­cym się we wła­snym ser­cu. Wo­li­my pa­trzeć na zło po­ka­zywa­ne w fil­mach. Wi­dzi­my w nich zły świat, zło, któ­re pa­no­szy się poza nami. Skupia­jąc się na nim, nie mu­si­my przy­zna­wać się przed sobą, że i w nas obec­ne jest zło. Oglą­da­nie lub lek­tura krymi­na­łów i thril­le­rów przy­no­si w związ­ku z tym ulgę na­szej du­szy i od­wra­ca uwa­gę od praw­dy o nas.

Nie jest to jed­nak praw­dzi­we roz­wią­za­nie. Je­że­li nie skon­fron­tuje­my się we­wnętrz­nie z drze­mią­cym w nas złem, nie ule­gnie ono prze­mia­nie. Taka „kon­sump­cja zła” może wręcz spra­wić, że zo­bo­jęt­nie­je­my na zło, że za­tra­ci­my na nie wraż­li­wość i że za­cznie­my ule­gać jego po­kusom.

Zło prze­ja­wia się rów­nież w na­szym życiu oso­bi­stym. Spo­tyka­my zło­śli­wych urzęd­ni­ków, któ­rzy „w swym upodo­ba­niu do szykan ska­zują na ocze­ki­wa­nie i upo­ko­rze­nia bez­rad­nych, po­trze­bu­ją­cych pe­ten­tów”16. Spo­tyka­my sze­fów firm, któ­rzy dys­kre­dytują kon­kuren­tów i za­rzuca­ją im nie­uczci­wość, chcąc im świa­do­mie za­szko­dzić. Spo­tyka­my wresz­cie lu­dzi roz­pusz­cza­ją­cych plot­ki na te­mat osób, któ­rych nie lu­bią lub wo­bec któ­rych od­czuwa­ją za­zdrość. Oszczer­stwa na­le­żą dziś do naj­pow­szech­niej­szych prze­ja­wów zła.

Zło może się w ta­kich wy­pad­kach skrywać pod ma­ską uczci­wo­ści. Do­pusz­cza­ją­cy się go mogą twier­dzić, że chcą tyl­ko zde­ma­sko­wać błę­dy, że cho­dzi im o oczysz­cze­nie da­nej spo­łecz­no­ści. Zło jest tak wy­ra­fi­no­wa­ne wła­śnie dla­te­go, że po­tra­fi do­sko­na­le uda­wać do­bro. Nie za­uwa­ża się czę­sto, że tym, co po­pycha ko­goś do tro­pie­nia błę­dów in­nych, jest zwykła zło­śli­wość. Zło prze­ja­wia się w upo­rczywym trzyma­niu się uprze­dzeń, któ­re przy­no­szą nam ko­rzyść. Za­miast przy­zna­wać się do wła­snych uprze­dzeń, skrywa się je za ra­cjo­nal­nie brzmią­cymi ar­gumen­ta­mi. Al­bert Gör­res mówi w tym kon­tek­ście o „upar­cie ma­sko­wa­nych sys­te­mach uprze­dzeń, któ­re mogą spra­wić, że kon­kret­ne zło roz­ra­sta się do prze­ra­ża­ją­cych roz­mia­rów, wy­da­jąc owo­ce w po­sta­ci pro­ce­sów cza­row­nic, obo­zów za­gła­dy i wo­jen ato­mo­wych”17.

Zło prze­ja­wia się rów­nież w nie­za­do­wo­le­niu ze świa­ta ze wszyst­ki­mi jego ogra­ni­cze­nia­mi, któ­re je­ste­śmy zmu­sze­ni uzna­wać. Zło pro­te­stuje prze­ciw temu świa­tu i chcia­ło­by zbu­do­wać inny – taki, w któ­rym w spo­sób nie­ogra­ni­czo­ny, bez oglą­da­nia się na in­nych, mo­gli­byśmy urze­czywist­niać za­chcian­ki na­sze­go ego. Czło­wiek pra­gnie mieć za­wsze wię­cej niż po­wi­nien. „Ludz­ka po­trze­ba ko­rzysta­nia w co­raz więk­szym stop­niu z ist­nie­nia, z peł­ni życia, owa po­wszech­na za­chłan­ność, jest źró­dłem wszel­kie­go nie­po­ko­ju ser­ca, du­cha i zmysłów”18. Zło w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku uo­bec­nia się za­tem w nie­umiar­ko­wa­niu, sta­no­wią­cym – jak to stwier­dzo­no już w daw­nym Ko­ście­le – je­den z grze­chów głów­nych.

Aby opi­sać obec­ne w świe­cie zło, moż­na się­gnąć po li­stę grze­chów głów­nych. Na­le­żą do nich:

- • chci­wość, przy­bie­ra­ją­ca rów­nież po­stać skąp­stwa;
- • nie­czystość, czyli fol­go­wa­nie bez umia­ru żą­dzom;
- • ła­kom­stwo, po­le­ga­ją­ce na prze­ko­na­niu, że szczę­ście moż­na osią­gnąć tyl­ko wte­dy, gdy kon­sumu­je się wszyst­ko, co wpad­nie czło­wie­ko­wi w ręce;
- • le­ni­stwo, czyli brak chę­ci do wzię­cia od­po­wie­dzial­no­ści za wła­sne życie;
- • gniew, wy­ra­ża­ją­cy się w zgorzk­nie­niu i pie­lę­gno­wa­niu w so­bie po­czucia krzyw­dy lub w wy­bu­chach nie­na­wi­ści i prze­mo­cy;
- • za­zdrość, utwier­dza­ją­ca nas w prze­ko­na­niu, że nie do­sta­je­my tego, co się nam na­le­ży;
- • pycha, skła­nia­ją­ca nas do wy­no­sze­nia się po­nad in­nych i wia­ry w to, że inni mają mniej­szą war­tość, a tym sa­mym i mniej praw niż my.

Sa­mot­ność z wy­bo­ru

In­nym prze­ja­wem zła jest „bier­ne nie­za­do­wo­le­nie, pod­po­wia­da­ją­ce nam, że – jak pi­sze Gör­res – na­le­żymy tyl­ko do sie­bie, że nie chce­my ni­ko­go ko­chać, ni­ko­mu po­ma­gać, ni­ko­mu służyć, ni­ko­mu ofe­ro­wać na­sze­go cza­su i dla ni­ko­go być”. Au­tor przy­pusz­cza, że „owa peł­na znie­chę­ce­nia re­zygna­cja z czynie­nia do­bra, wle­wa­ją­ca w ludz­kie ser­ca jad wro­go­ści do świa­ta ze­wnętrz­ne­go, jest po­sta­wą co­raz częst­szą”19.

Spo­krew­nio­na z ta­kim nie­za­do­wo­le­niem jest jesz­cze inna po­stać zła: po­le­ga ona na dą­że­niu do szczę­ścia bez oglą­da­nia się na in­nych, ogra­ni­cza­ją­cym się wy­łącz­nie do za­spo­ka­ja­nia wła­snych po­trzeb. Inni lu­dzie w ta­kiej per­spek­tywie się nie li­czą, są po­strze­ga­ni i trak­to­wa­ni wy­łącz­nie jako za­gro­że­nie dla nas. Taka po­sta­wa nisz­czy zdro­wy, dany czło­wie­ko­wi z na­tury sys­tem war­to­ści. Zyg­munt Freud okre­śla ją mia­nem Eigen­sucht, czyli do­słow­nie „uza­leż­nie­nia od sie­bie sa­me­go”. Re­pre­zen­tują­cy ją czło­wiek „pra­gnie sta­wiać się w cen­trum rze­czywi­sto­ści; wszyst­ko inne, nie tyl­ko rze­czy, lecz tak­że oso­by, a na­wet sam Bóg, mają być do jego dys­po­zycji i mu po­sługi­wać”20.

Ten typ ego­izmu ujaw­nia się czę­sto w re­la­cji mię­dzy męż­czyzną a ko­bie­tą. Ko­bie­ta czę­sto sta­je się za jego spra­wą je­dynie obiek­tem za­spo­ka­ja­nia po­pę­du sek­sual­ne­go, fol­go­wa­nia wła­snym za­chcian­kom. W ta­kich związ­kach do­cho­dzi do głę­bo­kich zra­nień. Sek­sual­ność sama w so­bie nie jest zła, lecz wręcz prze­ciw­nie – do­bra. Po­dob­nie jak wszyst­ko inne, na przy­kład sła­bość do je­dze­nia czy po­sia­da­nia, może ona jed­nak ulec za­fał­szo­wa­niu wskutek za­chwia­nia pro­por­cji. Trzy pod­sta­wo­we ludz­kie po­pę­dy – je­dze­nie, sek­sual­ność i dą­że­nie do po­sia­da­nia – mogą nas mo­tywo­wać do po­dej­mo­wa­nia w życiu wy­sił­ku, a na­wet kie­ro­wać ku Bogu. Mogą jed­nak tak­że, je­że­li służą tyl­ko na­sze­mu ego­izmo­wi, prze­ra­dzać się w uza­leż­nie­nia, ta­kie jak ano­rek­sja i bu­li­mia, sek­so­ho­lizm czy żą­dza po­sia­da­nia. Na­ło­gi owo­cu­ją zaś złymi czyna­mi – brutal­ną eks­plo­ata­cją śro­do­wi­ska na­tural­ne­go i in­nych lu­dzi, a tak­że bez­względ­nym za­spo­ka­ja­niem wła­snej żą­dzy wła­dzy i bo­gac­twa.

Ma­ski i prze­bra­nia

Bar­dzo czę­sto zło skrywa się pod róż­nymi ma­ska­mi. Może być to ma­ska pra­wo­ści, uspra­wie­dli­wia­ją­ca cią­głe tro­pie­nie cu­dzych błę­dów i obu­rza­nie się z ich po­wo­du. Może być to też wik­tymi­za­cja, przed któ­rą tak usil­nie ostrze­ga fran­cu­ski fi­lo­zof Pas­cal Bruck­ner. Cho­dzi o po­sta­wę ofia­ry, po­le­ga­ją­cą na utrzymywa­niu, że win­ni na­szym nie­po­wo­dze­niom są za­wsze inni lu­dzie, a my sami je­ste­śmy nie­ska­zi­tel­ni. Je­że­li nie po­wo­dzi się nam w życiu, winę za to po­no­szą na pew­no inni, a my mu­si­my po­cią­gnąć ich za to do od­po­wie­dzial­no­ści. Ma­ska ofia­ry uspra­wie­dli­wia w ta­kich wy­pad­kach nisz­cze­nie na­szych bliź­nich w imię spra­wie­dli­wo­ści.

Zło może się rów­nież cho­wać pod ma­ską pod­ło­ści. Oso­ba przyj­mu­ją­ca taką po­sta­wę nie jest w sta­nie znieść ist­nie­nia lu­dzi, któ­rych inni po­dzi­wia­ją, i uwa­ża, że trze­ba ścią­gnąć ich z pie­de­sta­łu i wy­ta­rzać w bło­cie, aby do­wie­dzie­li się oni, czym jest upo­ko­rze­nie.

Roz­bi­te ro­dzi­ny

Zło spo­tyka­my jed­nak nie tyl­ko w ota­cza­ją­cym świe­cie i środ­kach ma­so­we­go prze­ka­zu. Czę­sto sta­je­my oko w oko z nim w na­szej ro­dzi­nie, na przy­kład, gdy mąż zdra­dza żonę z wie­lo­let­nią ko­chan­ką. W in­dywi­du­al­nych roz­mo­wach do­wia­du­ję się, ja­kie spusto­sze­nia może siać zło w krę­gu naj­bliż­szej ro­dzi­ny. Pe­wien oj­ciec opo­wie­dział mi, że jego cór­kę za­mor­do­wał jego ko­le­ga z pra­cy. Ro­dzi­na do­świad­czyła na wła­snej skó­rze zła w po­sta­ci tra­gicz­nej stra­ty ro­dzo­nej cór­ki i sio­stry. Jej człon­ko­wie nie wie­dzą, jak po­stą­pić wo­bec tego do­świad­cze­nia. Pew­na ko­bie­ta zwie­rzyła mi się, że w okre­sie ist­nie­nia Nie­miec­kiej Re­publi­ki De­mo­kra­tycz­nej wskutek dzia­łań włas­nego ojca ona i jej chło­pak tra­fi­li do wię­zie­nia. Zdra­da, któ­rej do­pu­ścił się męż­czyzna, cał­ko­wi­cie zbu­rzyła ob­raz ojca mo­jej roz­mów­czyni. Od­kąd ko­bie­ta do­wie­dzia­ła się o niej, uwa­ża, że nie ma ojca. Zło w dal­szym cią­gu od­dzia­łuje jed­nak w jej ro­dzi­nie. Jej człon­ków nie in­te­re­suje praw­da, wręcz prze­ciw­nie – cór­ka, któ­ra ją ujaw­ni­ła, zo­sta­ła wy­klu­czo­na z ro­dzi­ny. Uzna­no ją za ko­goś, kto kala wła­sne gniaz­do. Ro­dzi­na wo­la­ła pod­trzymywać wy­ide­ali­zo­wa­ny ob­raz ojca, niż zmie­rzyć się ze złem, któ­re prze­nik­nę­ło do jej wnę­trza za spra­wą męż­czyzny.

Kie­dyś od­wie­dzi­li mnie mał­żon­ko­wie, któ­rzy ze łza­mi w oczach wy­zna­li mi, że ich syn za­bił sie­bie i swo­ją dziew­czynę. Jego czyn spra­wił, że ro­dzi­na roz­pa­dła się ni­czym do­mek z kart. Znisz­czyło ją zło; jej człon­ko­wie byli bez­rad­ni wo­bec strasz­ne­go do­świad­cze­nia.

Zło ujaw­nia się w ro­dzi­nie rów­nież w po­sta­ci za­go­rza­łej wro­go­ści, jaka wy­bu­cha nie­raz mię­dzy ro­dzeń­stwem po śmier­ci ro­dzi­ców. Obie stro­ny za­czyna­ją wte­dy myśleć tyl­ko o tym, jak so­bie wza­jem­nie za­szko­dzić, i wszyst­kie­go so­bie ża­łują. Wolą wszyst­ko znisz­czyć niż ustą­pić drugie­mu. W ser­cach ro­dzeń­stwa wzbie­ra na­gle fala nie­na­wi­ści i de­struk­cji, po­chła­nia­ją­ca wszyst­ko, co z ta­kim trudem zbu­do­wa­li ro­dzi­ce. Zło wca­le nie jest za­tem czymś da­le­kim. Moż­na go do­świad­czyć na­gle i w spo­sób bar­dzo kon­kret­ny w każ­dej ro­dzi­nie.

W cze­lu­ściach ludz­kiej du­szy

Zło jest rów­nież w nas sa­mych. Oto na­gle bu­dzą się w nas sa­dystycz­ne myśli. Chce­my znisz­czyć oso­bę, któ­ra nas zra­ni­ła, naj­le­piej za­da­jąc jej przed­tem nie­opi­sa­ny ból. W nas wszyst­kich drze­mią za­rów­no sa­dystycz­ne, jak i ma­so­chi­stycz­ne skłon­no­ści. W każ­dym bez wy­jąt­ku czło­wie­ku kryje się pra­gnie­nie nisz­cze­nia i za­da­wa­nia bólu. Jest w nas rów­nież pra­gnie­nie prze­kra­cza­nia gra­nic tego, co do­zwo­lo­ne, oraz czynie­nia po pro­stu rze­czy, któ­re za­spo­ka­ja­ją na­sze nar­cystycz­ne po­trze­by.

Ne­ga­tyw­ne fan­ta­zje o wła­snej wiel­ko­ści, któ­re pcha­ją sza­leń­ców do ich prze­ra­ża­ją­cych czynów, drze­mią rów­nież w na­szych umysłach. Nikt nie jest wol­ny od skłon­no­ści do czynie­nia zła, do znaj­do­wa­nia w nim przy­jem­no­ści, i nikt nie jest cał­ko­wi­cie od­por­ny na urok, jaki roz­ta­cza zło. Waż­ne jest jed­nak to, jak po­stę­puje­my wo­bec zła, któ­re jest w nas, na­szej ro­dzi­nie i na­szym spo­łe­czeń­stwie. Zaj­mę się tym ob­szer­nie w dal­szej czę­ści tej książ­ki.

10 Apo – apo­fteg­ma­ty oj­ców pustyni (przyp. tłum.).

11 C.G. Jung, Gut und Böse in der Ana­ly­ti­schen Psy­cho­lo­gie, w: Gut und Böse in der Psy­cho­the­ra­pie, Stut­t­gart 1959, s. 31.

12 J.W. Go­ethe, Faust, przeł. F. Ko­nop­ka, War­sza­wa 1977, s. 77 n.

13 M. Gro­ne­mey­er, Ge­nug ist ge­nug! Von der Kunst des Au­fhörens, Darm­stadt 2008, s. 112.

14 Tam­że, s. 113.

15 Ta­tort (dosł. „miej­sce zbrod­ni”) – emi­to­wa­ny od lat sie­dem­dzie­sią­tych XX wie­ku kul­to­wy nie­miec­ki se­rial krymi­nal­ny. Po­szcze­gól­ne od­cin­ki po­ka­zują pra­cę ko­mi­sa­rzy w kil­ku­na­stu róż­nych mia­stach kra­ju (przyp. tłum.).

16 A. Gör­res, K. Rah­ner, Das Böse. Wege zu se­iner Be­wäl­ti­gung in Psy­cho­the­ra­pie und Chri­sten­tum, Fre­iburg 1982, s. 71.

17 Tam­że, s. 70.

18 Tam­że, s. 89.

19 Tam­że, s. 90.

20 Tam­że, s. 112.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: