Spotykając zło - ebook
Spotykając zło - ebook
Anselm Grün wychodzi od ukazania istoty zła z punktu widzenia teologii, filozofii i psychologii, a następnie – opierając się na przykładach biblijnych – analizuje mechanizmy jego działania. Na tym tle wskazuje „postawy, jakie możemy w naszym konkretnym życiu przyjąć wobec zła, które nas dotyka z zewnątrz, a także zła, którego sprawcami jesteśmy my sami. Jeżeli chodzi o konfrontację ze złem, tradycja chrześcijańska jest dla nas wielką skarbnicą mądrości. Czerpiąc z niej, również dziś możemy się uczyć, co należy, robić, aby ani nie ignorować zła i go nie bagatelizować, ani się na nim nie skupiać, ani też go nie usprawiedliwiać i gloryfikować, lecz by je przezwyciężać w duchu zaufania, wolności i miłości” (A. Grün).
Autor jest świadomy tego, że zła nie da się całkowicie wykorzenić z otaczającego nas świata, jednak możemy dużo zrobić, by je ograniczyć. Kierowanie się miłością, umiejętność przebaczania, pokora, nieuleganie pokusom, przestrzeganie przykazań, modlitwa, sakrament pokuty, praca nad sobą, zdolność rozeznania zła – to wszystko daje nam nad nim przewagę.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7516-868-6 |
Rozmiar pliku: | 616 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od niepamiętnych czasów ludzie, aby opisać zło, niejako sprawić, aby stało się ono widzialne, posługiwali się obrazami. Często dawali złu w swoich wyobrażeniach konkretną postać, ukazując je jako osobę. Jest tak również w Biblii – gdy mówi ona o złu, opowiada o diable lub szatanie, który kusi i zwodzi ludzi. Mnisi pierwszych wieków przedstawiali zmagania ze złem jako walkę z demonami.
Co Pismo Święte rozumie jednak pod pojęciem diabła lub szatana? Słowo diabeł pochodzi od greckiego diabolos, a ono z kolei – od czasownika diaballein („wprowadzać nieład, oddzielać, skłócać, lżyć, oskarżać”). A zatem diabeł wprowadza nieład w nasze myśli, dezorientuje nas, zaćmiewa nam wzrok, składa nam fałszywe obietnice, oszukuje nas i wywodzi w pole. O diable Jezus mówi w Ewangelii Świętego Jana: „Jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44).
Diabeł ukazuje nam zło, wmawiając nam, że jest ono dobrem, i dezorientując nas. Jak relacjonowali mnisi pierwszych wieków, nasz przeciwnik często ukazuje się pod postacią anioła, aby oszukać ludzi. Wprowadzając nieład w nasze myśli, zaślepia nas wewnętrznie.
Bardzo dobitnie mówi o tym jedna z opowieści z życia ojców pustyni:
„Pewien abba rzekł: «Gdy zawiązuje się zwierzęciu oczy, chodzi ono w kieracie. Kiedy natomiast nie ma zawiązanych oczu, nie chce chodzić w kieracie. Podobnie jest z diabłem. Gdy zdoła zasłonić człowiekowi oczy, pogrąża go we wszelkim grzechu. Kiedy natomiast ludzkie oczy nie są zasłonięte, człowiek może łatwiej uciec przed diabłem»” (Apo10 1239).
Z tego właśnie powodu mnisi napominają do czujności. Powinniśmy stawać wobec zła z otwartymi oczami, a wtedy nie będzie zdobywało ono nad nami władzy.
Jako „mąciciel” diabeł wprowadza w nas wewnętrzne rozdwojenie, dokonuje w naszej duszy rozłamu, oddzielając nas od najgłębszej sfery naszej duszy i naszego serca. Nasz przeciwnik nas oskarża; mówi o nas złe rzeczy, abyśmy sami widzieli siebie w negatywnym świetle. Zaćmiewa nam wzrok obrazami, które są nieadekwatne do naszej natury i w związku z tym dla nas szkodliwe. Okłamuje nas, a ponieważ to czyni, jest „od początku zabójcą” (J 8,44), bo zabija nasze człowieczeństwo. Odrywa nas od naszego pierwotnego obrazu, na jaki każdego z nas stworzył Bóg.
Inne określenie to szatan. Słowo to pochodzi od hebrajskiego wyrazu satanas, oznaczającego przeciwnika, wroga, złego anioła. W Biblii znajduje się plastyczny opis upadku aniołów: książę aniołów Lucyfer chciał być jak Bóg. Wraz ze swoimi zwolennikami odłączył się zatem od Boga i został strącony w ciemność. Szatan jest zatem tak naprawdę złym, zaślepionym nienawiścią aniołem.
To samo można powiedzieć o demonach. Grecki źródłosłów, a także starożytna grecka filozofia nadają pojęciu demona znaczenie w zasadzie pozytywne. Daimon oznaczał pierwotnie Boga, nadprzyrodzoną moc lub los. Demon był istotą określającą ludzki los i nim kierującą. Sokrates nazywa demona towarzyszem duszy, siłą, która pozwala nam nawiązać kontakt z naszą duszą. Dopiero w tradycji chrześcijańskiej demony stały się upadłymi aniołami. Ponieważ zostały one odrzucone z powodu swego nieposłuszeństwa, usiłują oderwać ludzi od Boga i doprowadzić ich do zguby.
Wszystkie te trzy pojęcia – diabła, szatana i demonów – wyrażają rzeczywistość, którą jesteśmy w stanie opisać jedynie za pomocą obrazów. Teologia dogmatyczna mówi, że odnoszą się one do stworzonych istot duchowych i sił osobowych. Cóż jednak oznacza owo abstrakcyjne sformułowanie?
Po pierwsze, demony czy też diabeł są stworzonymi istotami duchowymi, nie są zatem czymś w rodzaju anty-Boga. Nie znajdują się na tym samym szczeblu hierarchii bytów, co Bóg, lecz pochodzą od Niego, stanowią – podobnie jak wszystkie inne istoty – część Jego stworzenia. Są również siłami duchowymi, czyli takimi, których nie jesteśmy w stanie zobaczyć, które ukrywają się za rzeczywistością widzialną. Jako że są istotami stworzonymi, możemy ich jednak doświadczyć. Zło jest w tym świecie dostrzegalne i odczuwalne.
Po drugie, demony i diabeł są siłami osobowymi, ale nie są osobami. To ważne rozróżnienie. Diabeł nie jest osobą, której można by przypisać indywidualne cechy tak, jak to ma miejsce w jego obrazowych przedstawieniach w sztuce. Diabeł czy demon jest tylko siłą, która usiłuje negatywnie wpłynąć na naszą osobę, oddzielając ją od naszego prawdziwego „ja”. Siła ta może znajdywać swój wyraz w toksycznych wzorcach życiowych, destrukcyjnych fantazjach lub podświadomych nieuporządkowanych skłonnościach, grożących w konsekwencji rozpadem najgłębszej cząstki ludzkiego „ja”. Obraz diabła wskazuje na to, że źródłem owych obecnych w ludzkiej duszy destrukcyjnych tendencji jest siła, którą trudno nam uchwycić.
Demony – siły z zewnątrz
O sile tej wciąż wiele mogą nam powiedzieć mnisi pierwszych wieków. Posługują się oni pojęciem walki z demonami, w której musi wytrwać każdy mnich. Ojcowie pustyni byli w mniejszym stopniu zainteresowani zgłębianiem genezy zła – po prostu opisywali je takim, jakim się im ono jawiło. Czyniąc, to, mówią czasem o demonach, a czasem o namiętnościach, myślach lub logismoi, które to słowo można przetłumaczyć jako „emocjonalne myśli lub konstrukcje myślowe”.
Owo powiązanie demonów i namiętności pokazuje, że demony nie są po prostu złe, podobnie jak złe z natury nie są namiętności. Jednak człowiek, gdy namiętności zdobędą nad nim władzę, staje się zły i zaczyna czynić zło. Proces dojrzewania mnicha polegał na tym, że poznawał on miotające nim namiętności i wyznaczał im granice. W ten sposób stawał się on zdolny do wykorzystania kryjącej się w namiętnościach siły na rzecz siebie samego i innych oraz swego właściwego rozwoju, nie narażając się na to, że namiętności nim zawładną. Stawką jest wewnętrzna ludzka wolność, dojrzałe samopoznanie, które uświadamia człowiekowi, że jest nieustannie narażony na ataki namiętności. Stawką jest wreszcie stan, w którym jednostka – jak to ujął pewien psycholog – uwalnia się od patologicznego uwikłania w pathe, czyli namiętności.
Mnisi, mówiąc o walczących z nimi demonach, nie umiejscawiają źródła zła w człowieku. Wskazują, że pochodzi ono z zewnątrz, ale nie ze świata, lecz z myśli i namiętności, które próbują zawładnąć jednostką. Jak jednak dodają, nie jesteśmy bezbronnie wydani na pastwę demonów, lecz możemy toczyć z nimi walkę. Zwracając się do nich po imieniu, możemy stanąć niejako oko w oko z nimi i w ten sposób zdystansować się od nich. Gdyby całe zło znajdowało się w nas, nie bylibyśmy przecież w stanie się przed nim bronić.
U ojców pustyni zwraca uwagę ich wyczulenie na zło, ale zarazem wolność od jakiegokolwiek lęku przed nim. Mnisi pierwszych wieków doskonale zdawali sobie sprawę z siły zła, ale nie bali się go. Wręcz przeciwnie, ataki zła motywowały ich do walki i odnoszenia zwycięstwa. Swą walkę toczyli w ufności, że moc Chrystusa, której Pan udziela im w Duchu Świętym, okaże się ostatecznie i w każdym wypadku silniejsza niż wszelkie zło.
Gdy spoglądamy na doświadczenia ojców pustyni, uderza nas jeszcze jeden fakt: mnisi rozumieli, że zło może wkraść się w nasze myśli, uczucia i namiętności. Namiętności nie są z natury złe; stają się takimi, gdy nie jesteśmy w stanie niczego im przeciwstawić, gdy się im bezradnie poddajemy. Zauważając tę prawdę, ojcowie i matki pustyni antycypowali odkrycia współczesnej psychologii, w których zło jawi się nie jako samodzielna siła, lecz rzeczywistość, która może zagnieździć się w strukturach ludzkiej duszy, w jej wzorcach życiowych oraz w wypartych potrzebach i zranieniach.
Porównując obrazy diabła, szatana i demonów z poglądami współczesnej psychologii, możemy stwierdzić, że skoro złe byty są stworzonymi istotami duchowymi, to można ich również doświadczyć – innymi słowy, ich działanie ukazuje się w kompleksach psychicznych, w wybuchach niepohamowanej agresji, w których odreagowujemy własne zranienia, w żądzy zemsty za doznane krzywdy i w wielu innych ludzkich zachowaniach.
Należy zadać pytanie, czy demony i diabeł są tylko obrazami, bez których możemy się obyć, kiedy sięgamy po pojęciowy aparat psychologii. Według mnie tak nie jest, ponieważ określenia te ukazują nam głęboki wymiar zła i jego wielką tajemnicę.
Istnieje pokusa zbywania zła za pomocą słów: „Zło to nic innego jak negatywne myśli”. W ten jednak sposób bagatelizujemy tę rzeczywistość. C.G. Jung zadał kiedyś pytanie, czy bardziej realistyczne jest stwierdzenie: „Nęka mnie diabeł” czy też „Mam kompleks”. Myśliciel uważa, że bardziej realistyczny jest obraz nękającego człowieka diabła. Obraz ten pokazuje nam bowiem, że zło może nami zawładnąć, że jest ono siłą, która atakuje nas z zewnątrz.
Zarówno dobro, jak i zło Jung określa mianem principium. „Pojęcie principium pochodzi od prius i oznacza coś, co było wcześniej, co było na początku”11. Stwierdzając, że mam jakiś kompleks, przekonuję siebie niejako, że mówię o czymś, nad czym sprawuję kontrolę. W rzeczywistości jednak to mój kompleks sprawuje kontrolę nade mną, panuje nade mną. W latach siedemdziesiątych XX wieku teolog Herbert Haag napisał książkę, zatytułowaną Abschied vom Teufel („Pożegnanie z diabłem”), w reakcji na którą ateistyczny filozof Ernst Bloch zarzucił mu naiwność.
Szatan nie jest bytem, w którego istnienie trzeba wierzyć lub nie. Prawdę, którą wyraża obraz diabła, odnajdujemy bowiem po prostu w rzeczywistości naszego świata. Otacza nas zło, którego genezy nie jesteśmy w stanie pojąć. „Pożegnanie z diabłem” jest naiwne również z perspektywy psychologii. Również z punktu widzenia tej dyscypliny warto mówić o złu w sposób konkretny. Mnisi, nazywając negatywne siły demonami, mogli podjąć z nimi walkę. Wiedzieli, z czym się zmagają. Kiedy zło pozostaje czymś anonimowym, bardzo trudno się przed nim bronić.
Oczywiście obraz diabła, jaki ukazywano ludziom, był często psychologicznie błędny. Zdarzało się tak wtedy, gdy nie chciano się naprawdę zmierzyć ze złem i dokonywano jego projekcji wyłącznie na rzeczywistość zewnętrzną. Często to właśnie ludzie, którzy są przekonani, że zawładnął nimi zły duch, uciekają przed analizą własnej struktury psychicznej i chodzą od jednego księdza do drugiego, prosząc o wypędzenie z nich diabła, zamiast poznać prawdę o sobie i oddać ją Bogu.
Przyszedł do mnie kiedyś ojciec dwudziestoletniej dziewczyny i oznajmił, że jego córka jest opętana przez diabła. Zapytałem mężczyznę, na czym opiera takie stwierdzenie. Powiedział mi, że dziewczyna zachowuje się zwykle bardzo spokojnie, ale od czasu do czasu zaczyna gwałtownie bluźnić i ubliżać Bogu. Jak utrzymywał mój rozmówca, to właśnie w ten sposób manifestuje się działanie diabła, który zdobywa władzę nad jego dzieckiem i się w nim zagnieżdża. Za każdym razem, gdy dziewczyna wpadała w furię, rodzice zabierali ją do jednego z sanktuariów – Lourdes, Fatimy lub Altötting. Po pielgrzymce młoda kobieta – jak twierdził jej ojciec – przez pewien czas znów zachowywała się normalnie.
Poprosiłem mężczyznę o umożliwienie mi rozmowy z jego córką. W jej trakcie zapytałem dziewczynę, jak się czuje w relacji ze swoimi rodzicami. Oświadczyła, że są oni prawdziwymi tyranami. Byli przekonani, że zawsze mają rację; uważali, że są dobrymi ludźmi, a swą córkę uznawali za czarną owcę. Czynili ją odpowiedzialną za wszelkie zło, które pojawiało się w rodzinie. Przez pewien czas dziewczyna akceptowała taką sytuację, ale w pewnej chwili wybuchała, kierując swój gniew przeciw Bogu – temu Bogu, w imieniu którego działali rzekomo jej rodzice.
Uświadomiłem sobie, że młoda kobieta nie była wcale opętana. Jej bluźnierstwa stanowiły po prostu formę buntu przeciwko autorytarnym zapędom ojca. Obie strony odgrywały role, z których czerpały konkretne korzyści. Rodziców satysfakcjonowało poczucie własnej nieomylności i fakt, że córka go nie podważała. Ją z kolei satysfakcjonowało to, że mogła podróżować po całej Europie i wzbudzać w matce i ojcu lęk swoimi bluźnierstwami. W czasie ataków trzymała w szachu swoich rodziców, ludzi o chorej potrzebie sprawowania władzy i ciągłego kontrolowania własnego dziecka.
Obie strony czerpały korzyści ze swej postawy. Te zachowania prowadziły jednak w ślepą uliczkę. Ojciec chciał zmienić swoją córkę, zamiast zastanowić się, czy jego postępowanie jest właściwe.
W opisanym wypadku nie działał zatem bezpośrednio szatan – przyczyną cierpień rodziny było błędne spojrzenie na rzeczywistość. W nim również przejawia się jednak działanie diabła: diabolos zaćmiewa nam wzrok i sprawia, że błędnie postrzegamy i oceniamy daną sytuację. Rodzice, zamiast dostrzec u źródła swoich zachowań poczucie niższości, usprawiedliwiali tyrańskie skłonności nakazami religijnymi. Potrzebowali w odniesieniu do córki obrazu diabła, aby mimo swych kompleksów utwierdzać się w przekonaniu o własnej doskonałości.
Gdy ktoś utrzymuje, że jest opętany przez diabła lub prześladuje go zły duch, zachowuję zawsze ostrożność. Najpierw staram się uważnie przyjrzeć strukturze psychicznej takiej osoby. Być może wzbrania się ona po prostu przed konfrontacją z własnymi mrocznymi stronami. Oddziela je od siebie, uznając je za rzeczywistość diabelską, za konsekwencję działania dręczącego ją demona. W ten sposób człowiek sam pozostaje w swoich oczach niewinny: przecież ma wyłącznie dobre intencje, a wszelkie zło pochodzi od diabła. Uważa się za ofiarę opętania, odmawiając przyjrzenia się własnej duszy i uznania w niej obecności sfer mrocznych, pełnych chaosu i wykazujących tendencje destrukcyjne. W ostatecznym rozrachunku źródłem takiej postawy jest pogląd, że ludzie są na wskroś dobrzy, wyłącznie pobożni i życzliwi wobec siebie, a wszelkie zło pochodzi od diabła. Ktoś, kto reprezentuje taką czarno-białą wizję świata, nigdy nie będzie w stanie pokonać zła.
Takie osoby po dziś dzień często szukają pomocy u egzorcysty. Zgodnie z moim doświadczeniem, taka pomoc bywa wątpliwa. Osoba korzystająca z niej kieruje się przekonaniem, że może dostąpić uzdrowienia z zewnątrz za pomocą swego rodzaju czarodziejskiego zaklęcia i nie musi wykonywać żmudnej pracy nad swoją duszą. Tymczasem prawdziwego uzdrowienia dostępujemy wtedy, gdy oddajemy wszystkie nasze mroczne strony, destrukcyjne tendencje i cały chaos naszej duszy Bogu, pozwalając, aby On przeniknął je swą miłością i zapoczątkował ich przemianę. Jednorazowa ingerencja z zewnątrz nie jest w stanie tego dokonać.
Mnisi pierwszych wieków, mówiąc o demonach, mają na myśli rzeczywistość, która dotyka ich z zewnątrz. Jednak zarazem mianem demonów określają swoje namiętności. Wiedzą zatem – instynktownie i z własnego doświadczenia – że złe moce pochodzą spoza nich, ale pozostają jednocześnie w związku z ich własną strukturą psychiczną. Obraz demona pomaga mnichowi nazwać zło po imieniu i podjąć z nim walkę.
Mnisi nie mówią o opętaniu, lecz o próbach i pokusach, którym człowiek poddawany jest przez demony. Ojcowie pustyni walczą z demonami. Jest to coś innego niż sytuacja opętania, o której mówią dziś niektórzy ludzie, mając na myśli to, że ich dusza jest nieskazitelna, a oni stali się wyłącznie ofiarami diabelskiego opętania. Niekiedy takie osoby dokonują projekcji idei demona na negatywne zachowania konkretnych ludzi. Tak na przykład złośliwe postępowanie sąsiadów określają oni jako diabelskie. W ten sposób przeprowadzają linię podziału pomiędzy własną czystą duszą a szatańskim wpływem świata zewnętrznego. Wzbraniają się w ten sposób przed przyjrzeniem się strukturze własnej duszy, własnym mrocznym stronom oraz tłumionym we własnym wnętrzu potrzebom i agresywnym skłonnościom. Jakże by im odpowiadało, gdyby z zewnątrz przyszedł ktoś, kto przepędziłby demony i uwolnił ich od tego przygniatającego ciężaru bez jakiegokolwiek wysiłku z ich strony.
Zamieszkujący na pustyni mnich odwiedzał swego mistrza. Ten jednak nigdy nie wypędzał z niego demonów, a zamiast tego udzielał podopiecznemu rad, w jaki sposób może sobie poradzić ze złymi mocami. Rady takie zawsze umożliwiały zarazem przemianę duszy ucznia. Mnisi pierwszych wieków traktowali człowieka serio i wierzyli, że jest on w stanie podjąć pracę nad sobą, a w ten sposób bronić się przed pułapkami zastawianymi przez demony. Gdy ktoś mówi o opętaniu, zamiast zmierzyć się z własnymi problemami duchowymi, umiejscawia zło na zewnątrz. W ten właśnie sposób daje mu jednak siłę, przed którą nie będzie się potrafił obronić. Człowiek taki będzie szukał pomocy innych, którzy uwolnią go od zła, sam jednak nie spróbuje w sobie czegokolwiek zmienić. Takie bezwolne poddawanie się wpływom z zewnątrz sprzeciwia się ludzkiej godności.
Obrazy szatana w sztuce
Diabeł jest od niepamiętnych czasów popularnym motywem w sztuce. Przedstawiano go zarówno pod postacią człowieka, jak i zwierzęcia. W scenie kuszenia Jezusa ukazywano szatana jako pięknego zwodziciela. W Kościele wschodnim często przedstawia się go w kontekście zstąpienia Ukrzyżowanego do piekieł. Uosabia on niejako Hades, królestwo podziemi, miejsce, w którym zmarli czekają na swe zmartwychwstanie. Chrystus zstępuje tam i chwyta dłonie Adama i Ewy, aby wyprowadzić ich z otchłani. Niekiedy na takich obrazach diabeł leży związany na ziemi – na Wschodzie cichy, pogodzony z losem, na Zachodzie jako gniewny, usiłujący się uwolnić i gryzący pęta szatan. Innym tematem, w związku z którym przedstawia się diabła, jest sąd ostateczny. Zły duch ukazywany jest jako gardziel piekieł, pochłaniająca dusze potępione. Czasem nieszczęśników na miejsce męki pędzą małe diabły pełniące rolę pomocników. Na takich obrazach przedstawiano najokropniejsze kary piekielne nie tylko w celu wywołania lęku u obserwatora, lecz również zilustrowania wszelkich form zła – aby nadać mu niejako wymiar fizyczny. W średniowiecznych scenach uzdrowień ukazywano często małego diabła, który opuszczał duszę uleczonego. Na przedstawieniach wielu świętych u ich stóp leży związany szatan.
Obrazy te mają w symboliczny sposób ukazywać zwycięstwo nad złem. Wyrażają one prawdę, że złe moce są już od dawna bezradne i pokonane. Na obrazach nowożytnych znajdujemy często postaci rycerza, śmierci i diabła. Wojownik musi zmierzyć się z dwiema rzeczywistościami: śmiercią, oznaczającą jego skończoność i kruchość, oraz szatanem, personifikacją zła dotykającego go z zewnątrz, ale również kryjącego się w jego własnym sercu. Rycerz jest kimś, kto walczy zarówno ze śmiercią, jak i z diabłem.
Diabeł w literaturze
Literatura uwielbia postać diabła. W niezliczonych dziełach spotykamy motyw kusiciela, a także paktu z szatanem. Przykładem może tu być powieść Tomasza Manna Doktor Faustus. Genialny muzyk, doktor Adrian Leverkühn, sprzymierza się z diabłem. Może dzięki temu komponować wspaniałe utwory, ale ceną jest niezdolność do odczuwania miłości, brak kontaktu z własnym sercem. W ten sposób autor nawiązuje do historii kuszenia Jezusa. Diabeł ma dla człowieka atrakcyjną ofertę: może dać mu władzę i geniusz. Zawarcie z nim paktu jest w każdym wypadku bardzo kosztowne.
Widać to wyraźnie w baśniach, gdzie diabeł czasem pomaga człowiekowi, ale żąda za to zapłacenia wysokiej ceny. Jest tak na przykład w baśni braci Grimm Dziewczyna bez rąk. Zły obiecuje w niej ubogiemu młynarzowi majątek, jeżeli da on mu w zamian coś, co stoi za jego młynem. Naiwny, zaślepiony wizją bogactwa biedaczyna jest przekonany, że chodzi o jabłonkę. Tymczasem zdobyczą, którą upatrzył sobie kusiciel, jest jego córka. Ponieważ jednak dziewczynka jest bardzo pobożna i wciąż obmywa sobie ręce, diabłu nie udaje się zdobyć nad nią władzy.
W dramacie Faust Goethe przedstawia diabła jako Mefistofelesa, który, podobnie jak szatan w biblijnej Księdze Hioba, zawiera swego rodzaju zakład z Bogiem. Potem pojawia się na ziemi, aby kusić doktora Fausta, i uwodzi uczonego wspaniałymi obietnicami. Na pytanie Fausta, kim jest, odpowiada: „Ja jestem duch, co zawsze mówi: nie. I słusznie, wszystko bowiem, co powstaje, do wytępienia tylko się nadaje, więc lepiej niech się nic już nie tworzy w tym świecie. Toteż to wszystko razem, co wy zwiecie grzechem, zniszczeniem, krótko – zła zespołem, najistotniejszym moim jest żywiołem”12. Mefistofelesowi udaje się usidlić Fausta. Ukazuje mu młodą kobietę, która ma zaspokoić wszystkie jego tęsknoty. Omamiając doktora oraz dziewczynę, diabeł sprowadza na nich nieszczęście.
Pisarz epoki romantyzmu Ernst Theodor Amadeus Hoffmann napisał powieść zatytułowaną Diable eliksiry. Mnich Medard wypija zawartość butelki z diabelskim trunkiem, wskutek czego doznaje wewnętrznego rozdarcia. Dopiero skrucha i refleksja, podjęte po powrocie do klasztornego zacisza, oczyszczają jego zmącony umysł i umożliwiają mu odnalezienie wewnętrznego pokoju. W swoim dziele niemiecki prozaik pokazuje, z jakim niebezpieczeństwem wiąże się uleganie urokowi diabła. Zły duch wywołuje u człowieka rozdarcie i uniemożliwia mu jasne myślenie. Diabeł – diabolos, a więc ten, który wszystko mąci – wprowadza w naszym umyśle całkowity chaos.
Obrazy współczesne
Do odpowiedzi na pytanie o to, jak wygląda zło, dziś być może wcale nie są nam już potrzebne obrazy diabła i demonów. Żydowska myślicielka Hannah Arendt, która w okresie dyktatury nazistowskiej wyemigrowała z Niemiec, stwierdziła w roku 1961 przy okazji procesu Adolfa Eichmanna, że zło „nie jest bynajmniej demoniczne. Współczesną postać zła cechuje – jej zdaniem – płytkość i bezmyślność”13. Arendt mówi o „banalności zła”. Siedliskiem zła – jak twierdzi – jest „każda ucieczka od myślenia, każde niezadane z wygodnictwa pytanie, każda zignorowana wątpliwość”14.
Istnieje dziś wiele różnych postaci zła – zło powierzchowne, banalne, oczywiste. Płatni zabójcy, działając na zlecenie szefów gangów narkotykowych, mordują niezliczonych ludzi i nie odczuwają z tego powodu wyrzutów sumienia. Uważają, że jest to po prostu częścią ich pracy. Terroryści zabijają cywili i uważają, że czynią słusznie. Zło traktuje się jako oczywistość, a nawet ukazuje jako dobro. Takie działanie jest typowe dla mąciciela umysłów – diabła.
Zło jawi się nam w postaciach z naszej epoki. Dostrzegamy zło w ludziach takich, jak Hitler i Stalin, Assad i Milošević. Widzimy je w zorganizowanych grupach przestępczych, w mafii, obecnej dziś już nie tylko na terenie Włoch, lecz rozszerzającej swą działalność na cały świat. Mówi się o mafii rosyjskiej, chińskiej i wietnamskiej – każda z nich jest jeszcze bardziej brutalna niż włoska. Dostrzegamy zło w kartelach narkotykowych, których szefowie bez wahania mordują każdego, kto stanie im na drodze, i terroryzują całe miasta Ameryki Południowej. Jeżeli postanawiają oni kogoś zabić, to nie ma już dla niego ratunku. W ten sposób tworzą klimat lęku, a atmosfera zła ogarnia całe miasto lub cały kraj.
Dostrzegamy zło w terrorystach, pozbawionych wszelkiej wrażliwości na ludzkie cierpienie i z nienawiścią zabijających każdego, kogo ich fundamentalistyczna ideologia uznaje za wroga. Widzimy je w szaleńcach, strzelających na oślep do niewinnych ludzi, aby zemścić się za doznane upokorzenia.
Dostrzegamy jednak zło również w strukturach świata finansów i ekonomii. Firmy są niszczone przez konkurencję, która je wykupuje lub zniesławia. Grupa spekulantów działających w bankach inwestycyjnych potrafi zrujnować cały kraj. Zwykli ludzie okradani są z zainwestowanych pieniędzy, bo zachłanni oszuści zaspokajają za ich pomocą swoje potrzeby. Tak, zło obecne jest i w tych dziedzinach życia, choć często nie jest na pierwszy rzut oka widoczne. Ukrywa się za podejrzanymi transakcjami finansowymi: dopiero gdy gospodarka danego kraju upada, zauważa się, że jej fundamenty podkopane zostały przez przestępcze machinacje bogaczy, którzy bezwstydnie wyprowadzali pieniądze za granicę, aby ukryć je przed fiskusem. Gdy kraj pogrąża się w nędzy, ludzie ci przenoszą się w bezpieczne miejsce, a za ich chciwość muszą zapłacić biedacy.
Zło przejawia się również w niesprawiedliwych strukturach społecznych. Niszczy się środowisko życia tubylców w Brazylii, aby przedsiębiorstwa przemysłowe mogły zbudować zaporę wodną. Silni bezwzględnie przeforsowują swoje interesy. Bogaci chcą mieć wciąż więcej i dlatego brutalnie wykorzystują biednych, którzy pozbawieni są wszelkiej ochrony. Zło uobecnia się w koncernach, bezlitośnie eksploatujących przyrodę i nieliczących się z prawami ludności. Wciąż dowiadujemy się o skandalach ekologicznych. Aby zarobić jeszcze więcej, niszczy się naturalne podstawy życia człowieka bez zwracania uwagi na jego prawo do czystego środowiska. Zło przejawia się tu przede wszystkim w fakcie ignorowania ludzkich praw i ich brutalnego deptania.
Fascynacja złem
Zło otacza nas nieustannie – wystarczy obejrzeć wiadomości telewizyjne albo poczytać gazetę. Kroniki policyjne codziennie dostarczają wiadomości o morderstwach i zabójstwach, oszustwach i brutalnych napaściach na niewinnych ludzi, na przykład takich, którzy napotkali w metrze pijanych młodocianych. Gazety żyją z relacji na temat przejawów zła, zaspokajając ciekawość czytelników. Dobre wiadomości nie wzbudzają tak dużego zainteresowania jak te o przerażających wydarzeniach lub bulwersujących aferach.
Dlaczego tak właśnie jest? Najwyraźniej zło jest dla nas w jakiś sposób atrakcyjne. Z jednej strony oburzamy się na jego przejawy; nasz gniew z powodu treści prasowych relacji odwraca naszą uwagę od zła kryjącego się w naszym sercu. Z drugiej strony nie sposób zaprzeczyć, że istnieje w świecie fascynacja złem. Myśl o tym, że są jednostki, które lekceważą wszelkie ludzkie zasady i nakazy, budzi w nas jakąś tęsknotę. Ma ona związek z naszym pragnieniem wolności, swobody, sprawdzania własnych granic. Relacje na temat masakry urządzonej przez uzbrojonego szaleńca prowadzą do nowych masakr. Zło wyraźnie fascynuje ludzi i kusi ich do przekraczania norm moralnych w celu zdobycia rzekomej wolności.
W telewizji wielką popularnością cieszą się kryminały. W niektóre wieczory nawet stacje publiczne nadają kilka filmów kryminalnych pod rząd. Niedzielny Tatort15 stanowi nieodłączną część weekendowego rytuału wielu Niemców. Wyświetlanie filmów o zbrodniach zapewnia nadawcom dużą oglądalność. W zwiastunach tych projekcji wykorzystuje się każdą możliwość, aby wzbudzić lęk przed złem.
Dlaczego panuje tak dobra koniunktura na brutalne filmy? Co to mówi o naszym społeczeństwie? Czy przyczyną jest nieznająca żadnych granic fascynacja złem? Czy chodzi o urok przekraczania wszelkich granic i czynienia zła, choćby sprzeciwiało się to ludzkim odruchom moralnym? A może najgłębszą przyczyną jest mimo wszystko tęsknota za tym, aby pierwotny chaos został w końcu uporządkowany dzięki odważnemu komisarzowi, który zdemaskuje knowania zła i wymierzy sprawiedliwość winnym? Tęsknota, aby ktoś naprawił wszystko to, co uległo zepsuciu w naszym świecie?
Z pewnością popularność kryminałów ma wiele przyczyn. Niektórzy twierdzą, że oglądając je, rozluźniają się dzięki temu, że mogą zapomnieć o stresie przeżywanym w pracy. Telewizyjna zbrodnia stanowi dla nich najwyraźniej obraz zła, którego doświadczają w firmie, a które zostaje w tym wypadku ukazane tylko bardziej brutalnie, w sposób niezawoalowany. W filmie pojawia się za to ktoś, kto naprawia świat. Być może mamy tu do czynienia z tęsknotą, aby ktoś zaprowadził porządek również w miejscu pracy, aby zło nie szerzyło się tam za sprawą codziennych, wszechogarniających intryg.
Innym motywem może być pragnienie zapomnienia o złu kryjącym się we własnym sercu. Wolimy patrzeć na zło pokazywane w filmach. Widzimy w nich zły świat, zło, które panoszy się poza nami. Skupiając się na nim, nie musimy przyznawać się przed sobą, że i w nas obecne jest zło. Oglądanie lub lektura kryminałów i thrillerów przynosi w związku z tym ulgę naszej duszy i odwraca uwagę od prawdy o nas.
Nie jest to jednak prawdziwe rozwiązanie. Jeżeli nie skonfrontujemy się wewnętrznie z drzemiącym w nas złem, nie ulegnie ono przemianie. Taka „konsumpcja zła” może wręcz sprawić, że zobojętniejemy na zło, że zatracimy na nie wrażliwość i że zaczniemy ulegać jego pokusom.
Zło przejawia się również w naszym życiu osobistym. Spotykamy złośliwych urzędników, którzy „w swym upodobaniu do szykan skazują na oczekiwanie i upokorzenia bezradnych, potrzebujących petentów”16. Spotykamy szefów firm, którzy dyskredytują konkurentów i zarzucają im nieuczciwość, chcąc im świadomie zaszkodzić. Spotykamy wreszcie ludzi rozpuszczających plotki na temat osób, których nie lubią lub wobec których odczuwają zazdrość. Oszczerstwa należą dziś do najpowszechniejszych przejawów zła.
Zło może się w takich wypadkach skrywać pod maską uczciwości. Dopuszczający się go mogą twierdzić, że chcą tylko zdemaskować błędy, że chodzi im o oczyszczenie danej społeczności. Zło jest tak wyrafinowane właśnie dlatego, że potrafi doskonale udawać dobro. Nie zauważa się często, że tym, co popycha kogoś do tropienia błędów innych, jest zwykła złośliwość. Zło przejawia się w uporczywym trzymaniu się uprzedzeń, które przynoszą nam korzyść. Zamiast przyznawać się do własnych uprzedzeń, skrywa się je za racjonalnie brzmiącymi argumentami. Albert Görres mówi w tym kontekście o „uparcie maskowanych systemach uprzedzeń, które mogą sprawić, że konkretne zło rozrasta się do przerażających rozmiarów, wydając owoce w postaci procesów czarownic, obozów zagłady i wojen atomowych”17.
Zło przejawia się również w niezadowoleniu ze świata ze wszystkimi jego ograniczeniami, które jesteśmy zmuszeni uznawać. Zło protestuje przeciw temu światu i chciałoby zbudować inny – taki, w którym w sposób nieograniczony, bez oglądania się na innych, moglibyśmy urzeczywistniać zachcianki naszego ego. Człowiek pragnie mieć zawsze więcej niż powinien. „Ludzka potrzeba korzystania w coraz większym stopniu z istnienia, z pełni życia, owa powszechna zachłanność, jest źródłem wszelkiego niepokoju serca, ducha i zmysłów”18. Zło w ostatecznym rozrachunku uobecnia się zatem w nieumiarkowaniu, stanowiącym – jak to stwierdzono już w dawnym Kościele – jeden z grzechów głównych.
Aby opisać obecne w świecie zło, można sięgnąć po listę grzechów głównych. Należą do nich:
- • chciwość, przybierająca również postać skąpstwa;
- • nieczystość, czyli folgowanie bez umiaru żądzom;
- • łakomstwo, polegające na przekonaniu, że szczęście można osiągnąć tylko wtedy, gdy konsumuje się wszystko, co wpadnie człowiekowi w ręce;
- • lenistwo, czyli brak chęci do wzięcia odpowiedzialności za własne życie;
- • gniew, wyrażający się w zgorzknieniu i pielęgnowaniu w sobie poczucia krzywdy lub w wybuchach nienawiści i przemocy;
- • zazdrość, utwierdzająca nas w przekonaniu, że nie dostajemy tego, co się nam należy;
- • pycha, skłaniająca nas do wynoszenia się ponad innych i wiary w to, że inni mają mniejszą wartość, a tym samym i mniej praw niż my.
Samotność z wyboru
Innym przejawem zła jest „bierne niezadowolenie, podpowiadające nam, że – jak pisze Görres – należymy tylko do siebie, że nie chcemy nikogo kochać, nikomu pomagać, nikomu służyć, nikomu oferować naszego czasu i dla nikogo być”. Autor przypuszcza, że „owa pełna zniechęcenia rezygnacja z czynienia dobra, wlewająca w ludzkie serca jad wrogości do świata zewnętrznego, jest postawą coraz częstszą”19.
Spokrewniona z takim niezadowoleniem jest jeszcze inna postać zła: polega ona na dążeniu do szczęścia bez oglądania się na innych, ograniczającym się wyłącznie do zaspokajania własnych potrzeb. Inni ludzie w takiej perspektywie się nie liczą, są postrzegani i traktowani wyłącznie jako zagrożenie dla nas. Taka postawa niszczy zdrowy, dany człowiekowi z natury system wartości. Zygmunt Freud określa ją mianem Eigensucht, czyli dosłownie „uzależnienia od siebie samego”. Reprezentujący ją człowiek „pragnie stawiać się w centrum rzeczywistości; wszystko inne, nie tylko rzeczy, lecz także osoby, a nawet sam Bóg, mają być do jego dyspozycji i mu posługiwać”20.
Ten typ egoizmu ujawnia się często w relacji między mężczyzną a kobietą. Kobieta często staje się za jego sprawą jedynie obiektem zaspokajania popędu seksualnego, folgowania własnym zachciankom. W takich związkach dochodzi do głębokich zranień. Seksualność sama w sobie nie jest zła, lecz wręcz przeciwnie – dobra. Podobnie jak wszystko inne, na przykład słabość do jedzenia czy posiadania, może ona jednak ulec zafałszowaniu wskutek zachwiania proporcji. Trzy podstawowe ludzkie popędy – jedzenie, seksualność i dążenie do posiadania – mogą nas motywować do podejmowania w życiu wysiłku, a nawet kierować ku Bogu. Mogą jednak także, jeżeli służą tylko naszemu egoizmowi, przeradzać się w uzależnienia, takie jak anoreksja i bulimia, seksoholizm czy żądza posiadania. Nałogi owocują zaś złymi czynami – brutalną eksploatacją środowiska naturalnego i innych ludzi, a także bezwzględnym zaspokajaniem własnej żądzy władzy i bogactwa.
Maski i przebrania
Bardzo często zło skrywa się pod różnymi maskami. Może być to maska prawości, usprawiedliwiająca ciągłe tropienie cudzych błędów i oburzanie się z ich powodu. Może być to też wiktymizacja, przed którą tak usilnie ostrzega francuski filozof Pascal Bruckner. Chodzi o postawę ofiary, polegającą na utrzymywaniu, że winni naszym niepowodzeniom są zawsze inni ludzie, a my sami jesteśmy nieskazitelni. Jeżeli nie powodzi się nam w życiu, winę za to ponoszą na pewno inni, a my musimy pociągnąć ich za to do odpowiedzialności. Maska ofiary usprawiedliwia w takich wypadkach niszczenie naszych bliźnich w imię sprawiedliwości.
Zło może się również chować pod maską podłości. Osoba przyjmująca taką postawę nie jest w stanie znieść istnienia ludzi, których inni podziwiają, i uważa, że trzeba ściągnąć ich z piedestału i wytarzać w błocie, aby dowiedzieli się oni, czym jest upokorzenie.
Rozbite rodziny
Zło spotykamy jednak nie tylko w otaczającym świecie i środkach masowego przekazu. Często stajemy oko w oko z nim w naszej rodzinie, na przykład, gdy mąż zdradza żonę z wieloletnią kochanką. W indywidualnych rozmowach dowiaduję się, jakie spustoszenia może siać zło w kręgu najbliższej rodziny. Pewien ojciec opowiedział mi, że jego córkę zamordował jego kolega z pracy. Rodzina doświadczyła na własnej skórze zła w postaci tragicznej straty rodzonej córki i siostry. Jej członkowie nie wiedzą, jak postąpić wobec tego doświadczenia. Pewna kobieta zwierzyła mi się, że w okresie istnienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej wskutek działań własnego ojca ona i jej chłopak trafili do więzienia. Zdrada, której dopuścił się mężczyzna, całkowicie zburzyła obraz ojca mojej rozmówczyni. Odkąd kobieta dowiedziała się o niej, uważa, że nie ma ojca. Zło w dalszym ciągu oddziałuje jednak w jej rodzinie. Jej członków nie interesuje prawda, wręcz przeciwnie – córka, która ją ujawniła, została wykluczona z rodziny. Uznano ją za kogoś, kto kala własne gniazdo. Rodzina wolała podtrzymywać wyidealizowany obraz ojca, niż zmierzyć się ze złem, które przeniknęło do jej wnętrza za sprawą mężczyzny.
Kiedyś odwiedzili mnie małżonkowie, którzy ze łzami w oczach wyznali mi, że ich syn zabił siebie i swoją dziewczynę. Jego czyn sprawił, że rodzina rozpadła się niczym domek z kart. Zniszczyło ją zło; jej członkowie byli bezradni wobec strasznego doświadczenia.
Zło ujawnia się w rodzinie również w postaci zagorzałej wrogości, jaka wybucha nieraz między rodzeństwem po śmierci rodziców. Obie strony zaczynają wtedy myśleć tylko o tym, jak sobie wzajemnie zaszkodzić, i wszystkiego sobie żałują. Wolą wszystko zniszczyć niż ustąpić drugiemu. W sercach rodzeństwa wzbiera nagle fala nienawiści i destrukcji, pochłaniająca wszystko, co z takim trudem zbudowali rodzice. Zło wcale nie jest zatem czymś dalekim. Można go doświadczyć nagle i w sposób bardzo konkretny w każdej rodzinie.
W czeluściach ludzkiej duszy
Zło jest również w nas samych. Oto nagle budzą się w nas sadystyczne myśli. Chcemy zniszczyć osobę, która nas zraniła, najlepiej zadając jej przedtem nieopisany ból. W nas wszystkich drzemią zarówno sadystyczne, jak i masochistyczne skłonności. W każdym bez wyjątku człowieku kryje się pragnienie niszczenia i zadawania bólu. Jest w nas również pragnienie przekraczania granic tego, co dozwolone, oraz czynienia po prostu rzeczy, które zaspokajają nasze narcystyczne potrzeby.
Negatywne fantazje o własnej wielkości, które pchają szaleńców do ich przerażających czynów, drzemią również w naszych umysłach. Nikt nie jest wolny od skłonności do czynienia zła, do znajdowania w nim przyjemności, i nikt nie jest całkowicie odporny na urok, jaki roztacza zło. Ważne jest jednak to, jak postępujemy wobec zła, które jest w nas, naszej rodzinie i naszym społeczeństwie. Zajmę się tym obszernie w dalszej części tej książki.
10 Apo – apoftegmaty ojców pustyni (przyp. tłum.).
11 C.G. Jung, Gut und Böse in der Analytischen Psychologie, w: Gut und Böse in der Psychotherapie, Stuttgart 1959, s. 31.
12 J.W. Goethe, Faust, przeł. F. Konopka, Warszawa 1977, s. 77 n.
13 M. Gronemeyer, Genug ist genug! Von der Kunst des Aufhörens, Darmstadt 2008, s. 112.
14 Tamże, s. 113.
15 Tatort (dosł. „miejsce zbrodni”) – emitowany od lat siedemdziesiątych XX wieku kultowy niemiecki serial kryminalny. Poszczególne odcinki pokazują pracę komisarzy w kilkunastu różnych miastach kraju (przyp. tłum.).
16 A. Görres, K. Rahner, Das Böse. Wege zu seiner Bewältigung in Psychotherapie und Christentum, Freiburg 1982, s. 71.
17 Tamże, s. 70.
18 Tamże, s. 89.
19 Tamże, s. 90.
20 Tamże, s. 112.