Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Straszne Bliźniaki. Reminiscencje - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 grudnia 2020
Ebook
9,99 zł
Audiobook
14,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Straszne Bliźniaki. Reminiscencje - ebook

W 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej Józef Musioł w zadumie sięga do wydarzeń sprzed lat. „Straszne bliźniaki” to zbiór czterech szkiców, które w różnej formie podejmują temat okrucieństwa wojny i rozrachunków z pamięcią, której nie sposób wymazać.

Autor urodzony w 1933 roku jest z wykształcenia doktorem nauk prawnych. Pracował jako sędzia Sądu Najwyższego, a także jako nauczyciel. W latach 60. z ramienia Stronnictwa Demokratycznego pełnił funkcję radnego w Rybniku.

 

Józef Musioł (ur. 1933) – doktor nauk prawnych, adwokat, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, dziennikarz, autor książek. Jest założycielem i przewodniczącym Stowarzyszenia Sędziów Sądu Najwyższego w stanie spoczynku. W latach 80. Pełnił funkcję wiceministra sprawiedliwości. Aktywnie działa na rzecz kultury. Założył, funkcjonujący na przełomie lat 60. i 70., teatr faktu „Sąd Młodych” przy Teatrze Ziemi Rybnickiej. Jest członkiem Stowarzyszenia Autorów ZAiKS oraz Związku Literatów Polskich.

Kategoria: Nauki społeczne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-26-72622-0
Rozmiar pliku: 3,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

Okrągłe rocznice wielkich wydarzeń zawsze zmuszają do zadumy i refleksji.

Takim wydarzeniem na miarę historii jest napaść, 1 września 1939 r., przez III Rzeszę Niemiecką na Polskę. Napaść ta wywołała II wojnę światową, tragiczną w skutkach dla całego świata.

Dla Polski skończyła się milionami ofiar ludzkich, utratą jednej trzeciej swego obszaru (po doliczeniu Ziem Odzyskanych) i dóbr kultury materialnej na niespotykaną dotąd skalę. Polska znalazła się na granicy biologicznego wyniszczenia, również w wyniku agresji ZSRR 17 września 1939 r.

Mając to na uwadze, czyż mogłem nie przyjąć oferty Wydawnictwa „Officina Silesia” a konkretnie Dyrektora Adama Pastucha na wydanie w formie zwartej kilku moich szkiców i to w 70. rocznicę tego dramatycznego dla Polski wydarzenia?

W tej małej książeczce pomieściłem cztery różne w formie i treści szkice, spośród których tylko pierwszy jest z gatunku literatury faktu, a pozostałe, choć inne, nawiązują do refleksji o bezsilności w uporaniu się człowieka z pamięcią o okrucieństwie wojny.

Jeżeli ta publikacja zainteresuje Czytelnika, będę uważał się Jego dłużnikiem, tak jak to ma miejsce w odniesieniu do poprzednich moich książek.MÓJ BOHATER

Oblicza się, iż z pięciu tysięcy oficerów i marynarzy Polskiej Marynarki Wojennej, którzy służyli pod dowództwem brytyjskim w czasie II wojny światowej, pięciuset zginęło, a zaledwie piętnaście procent wróciło do kraju. Pozostałych los rzucił na odległe krańce świata.

Polacy służyli na wszystkich typach okrętów i statków. Wiele okrętów swoimi wyczynami zdumiało największą potęgę morską – Wielką Brytanię i to od pierwszych dni II wojny światowej, kiedy polskie jednostki zablokowane przez Kriegsmarine przedzierały się przez Bałtyk, wykazując niezwykły kunszt, odwagę, precyzję połączoną wręcz z fantazją.

Ogromną rolę odegrały polskie okręty podwodne, z których dwa – ORP „Sokół” i ORP „Dzik” zanotowały największe sukcesy bojowe na Morzu Śródziemnym, gdy wychodząc z bazy La Valleta na Malcie uczestniczyły w licznych operacjach. Tylko te dwa okręty podwodne zatopiły na Morzu Śródziemnym przeszło 30 różnych jednostek wroga o łącznym tonażu około 90 tys. BRT. Skoro do tego dodamy bezustanne paraliżowanie transportu nieprzyjaciela, wiązanie jego sił utrzymywaniem w nieustannej gotowości bojowej, to dopiero wtedy uzmysławiamy sobie wkład tych polskich łodzi podwodnych w gromienie wroga, który nie tylko z lądu, powietrza, ale również z morza, zagrażał światu.

„Sokół” i „Dzik” były okrętami nowymi, średniej wielkości. Miały po 60 m długości, o prędkości nadwodnej 12 węzłów, a podwodnej 9 węzłów. Ich zasięg pływania to 5.000 Mm. Były uzbrojone w 1 działo 76 mm, 2 ckm-y zdejmowane, 4 wyrzutnie torpedowe 533 mm z łącznym zapasem 8 torped.

Załoga każdego z nich składała się z 4 oficerów, 32 podoficerów i marynarzy.

Te dwa polskie okręty podwodne od samego początku stały się postrachem wroga i z czasem zyskały sobie miano „Strasznych Bliźniaków” i to nie tylko wśród Polaków, ale i aliantów, określających te okręty „The Terrible Twins”.

Ale miały te okręty szczęście do niezwykłej załogi. Niezwykłej kwalifikacjami, odwagą, ofiarnością i wręcz bohaterstwem. To dzięki niej okręty te ścigały, ale i wymykały się w głębie morza przed atakami wroga zakładającego na nie miny. Większość z tej załogi miała już bogate, wcześniejsze doświadczenia na innych okrętach podwodnych, chociażby na ORP „Wilk”, który we wrześniu 1939 r. przedarł się przez zamkniętą Cieśninę Duńską, a potem, walcząc u wybrzeży Norwegii, pod wodą staranował niemiecki okręt podwodny.

Jednemu marynarzowi z tej załogi pragnę poświęcić ten skromny szkic, jako hołd dla tych wszystkich pięciuset, których kości zalegają dna mórz i oceanów, i tych pozostałych, którym po zwycięskiej wojnie Anglicy, którym tak dzielnie pomagali, odmówili udziału w Defiladzie Zwycięstwa, i tym, którzy wrócili do kraju i władze PRL, jakże często odmawiały praw należnych zwycięskiemu żołnierzowi.

Tym jednym symbolicznym dla mnie marynarzem jest dziś 92-letni por. Stanisław Czuba, obecnie stale zamieszkały w Republice Południowej Afryki.

Kandydat na studia medyczne Uniwersytetu Warszawskiego, w 1939 roku jako żołnierz Wywiadu Wojskowego RP po napaści hitlerowskiej na Polskę eskortuje personel dyplomatyczny Ambasady III Rzeszy Niemiec z Warszawy na Litwę, a później polskie najwyższe władze, w tym Marszałka Rydza-Śmigłego, do Rumunii. Brał udział w niebezpiecznej grze wywiadów polskich i niemieckich. Odegrał ważną rolę przy przerzutach polskich lotników do Francji. W 1940 roku we Francji jako żołnierz polski bierze udział w wojnie obronnej, po czym zaciąga się do Marynarki Wojennej pod brytyjskim dowództwem. Służył na okrętach: ORP „Gdynia”, podwodnym okręcie ORP „Wilk”, a od marca 1941 roku, głównie na Morzu Śródziemnym, między innymi w obronie bardzo ważnej bazy aliantów Malty – na okrętach podwodnych ORP „Sokół” i ORP „Dzik”. Brał udział w szeregu niebezpiecznych operacji. W 1944 roku służył na największym polskim krążowniku ORP „Dragon”, w czasie inwazji w Normandii. Przeżył storpedowanie „Dragona” żywą torpedą niemiecką. Zakończył służbę w Polskiej Marynarce Wojennej pod dowództwem Wielkiej Brytanii w 1947 roku i poświęcił się działalności gospodarczej. Żonaty, ojciec trojga dzieci. Najpierw mieszkał w Wielkiej Brytanii, a następnie, do chwili obecnej w Afryce Południowej. Działacz i prezes organizacji polonijnej w Johannesburgu.

Kawaler siedmiu odznaczeń alianckich oraz polskich, takich jak Krzyż Walecznych, Medal Morski (dwukrotnie). Po wojnie, w III RP, wyróżniony między innymi: Złotym Krzyżem Zasługi (1992), Krzyżem Czynu Wojennego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (1995), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia RP (1998), Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP (2007), Medalem „Pro Memoria” (2006). Jest Członkiem Honorowym Bractwa Okrętów Podwodnych. Oddany działacz polskich i światowych organizacji kombatanckich.

Wciąż żywo związany jest z Polską, którą – po raz pierwszy od 1939 roku – odwiedził dopiero w 1992 roku.PROLOG

Stanisława Czubę poznałem już w 1991 r., kiedy pierwszy raz dotarłem do Republiki Południowej Afryki na zaproszenie dwóch braci Ślązaków: ppłk. pil. inż. Gerarda Karola Ranoszka – dowódcy 307. Dywizjonu Nocnych Myśliwców „Lwowskich Puchaczy” – kawalera Virtuti Militari i angielskiego najwyższego odznaczenia lotniczego DFC, oraz jego brata, dziś 89-letniego kpt. inż. Franciszka Ranoszka – jednego z nielicznych polskich oficerów dopuszczonych podczas wojny do wówczas największych tajemnic, to jest tajemnic radaru.

Wtedy w tym pięknym kraju, wyzwalającym się z pęt apartheidu, szukałem śląskich śladów wśród tamtejszej Polonii. Kiedy uczestniczyłem w uroczystościach 200. rocznicy Konstytucji 3 Maja i wygłosiłem okolicznościowy referat w kościelnej kaplicy polskiej parafii w Johannesburgu, której proboszczem był nieżyjący dzisiaj ks. infułat dr Jan Jaworski, spotkałem się ze skromnym Polakiem. Moją uwagę zwrócił rząd miniaturowych odznaczeń bojowych na marynarce jego cywilnego ubrania. Nasz kontakt był jednak krótki, chociaż już wtedy jego postać zaczęła mnie frapować.

W czasie kolejnych dwóch wizyt w tym kraju miałem z nim już dłuższe spotkania, a szczególnie jedno – w domu Marii i Franciszka Ranoszków pod Johannesburgiem. Usiłowałem wtedy nagrać na taśmę magnetofonową naszą rozmowę. W jego wypowiedzi było wiele tajemniczych niedomówień. Instynktownie wyczuwałem, że w jego życiorysie tkwią tajemnice, których nie chce ujawnić. Potem, po 1991 roku, przyleciał do Polski. Pokazywał mi miejsca na ulicy Oczki w Warszawie, gdzie pragnął studiować. Pamiętam też, gdy prosił, abym go zaprowadził do jakiejś prostej restauracji – do takiej, gdzie mógłby dostać pomidory, ale takie najzwyklejsze, których smak pamiętał sprzed wojny. Miałem też zaszczyt uczestniczyć w dekorowaniu go krzyżem zasługi w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, w którym wiceministrem był wówczas mój były współpracownik z Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, dr Iwo Byczewski, który to później, już w swoim gabinecie, memu bohaterowi składał gratulacje. Następnie odbyliśmy podróż do Żelazowej Woli. Były to jego pierwsze kroki w Polsce od czasu, gdy 16 września 1939 r. ją opuścił. W kilku powrotach do Ojczyzny towarzyszyła mu urocza żona, pełna ciepła i życzliwości, pani Shirley.

Mój wyjazd w tym roku do RPA był szczególnie motywowany. Wreszcie dojrzała bowiem we mnie decyzja wyjazdu do RPA głównie z zamiarem rozszyfrowania życiorysu tego kombatanta.

Trzy poprzednie bytności w tym kraju zaowocowały szkicami o czterech polskich bohaterach II wojny światowej, którzy po jej zakończeniu nie mogli powrócić do swej Ojczyzny i osiedlili się w Południowej Afryce. Szkice te znalazły się następnie w moich książkach „Od Wallenroda do Kordiana. Dramatyczne Ślązaków wybory” i ostatnio wydanej przez „Officina Silesia” – „Dramaty historii i nasza codzienność...”. Poświęcone są, między innymi, takim postaciom: wspomnianemu dowódcy 307. Dywizjonu Nocnych Myśliwców ppłk. pil. Gerardowi Karolowi Ranoszkowi, jego bratu kpt. Franciszkowi, dalej – jednemu z trzech adiutantów gen. Władysława Sikorskiego – wówczas rotmistrzowi Zygmuntowi Fudakowskiemu oraz jednemu z dwóch oficerów polskich, którym udała się, pod koniec 1939 r., ucieczka z sowieckiego obozu – wtedy ppor. Włodzimierzowi Strzałkowskiemu.

Stanisław Czuba ma być więc tym piątym, niebagatelnym bohaterem, wyłowionym w RPA. Bohaterem o najbardziej, jak się później okazało, tajemniczym wojennym życiorysie i tajemniczej służbie w polskim wywiadzie wojskowym.

Dnia 16 lutego 2009 r., po całonocnym locie i przebyciu prawie całego afrykańskiego kontynentu, około godziny 10 wylądowałem na lotnisku w Johannesburgu. Ostatni raz lądowałem tu sześć lat wcześniej. Ilekroć przybywałem do tego kraju, doznawałem czegoś niezwykłego. Ten kraj, do którego ktoś choć raz zawitał, przyciąga jak magnes. Dostarcza bowiem niezapomnianych doświadczeń, szczególnie tych w czasie kontaktu z niezwykłymi osobliwościami przyrody. Ale nie tylko. Ludność Południowej Afryki składa się między innymi z następujących grup: większości ludów Nguni (wśród których są plemiona Zulu, Xhosa i Swazi), Sotho, Tswona, Tsongo, Venda, Afrykanerzy, Brytyjczycy, kolorowi, Hindusi, ludy Khoi i San oraz imigranci z Afryki, Europy i Azji. A w tym morzu różnorodności ileś tysięcy Polaków.

Skoro do tego dodamy 11 oficjalnych języków, to roi nam się fascynujący obraz tego kraju, na samym południu kontynentu Afryki. Dodajmy – kraju zrodzonego z walki, ale i wzorcowej dla świata drogi pojednania, tak różniącego się pozytywnie od Polski, w której każdy każdemu chce udowodnić nieprawe patriotyczne łoże. Tu chciałoby się rzec: Polsko, ucz się pojednania od RPA!

Tym razem również doznałem swoistej ekscytacji, wynikającej z ciekawości, jak po latach ten kraj się zmienił, jak żyją w nim moi Przyjaciele. Pierwsze spostrzeżenie – lotnisko jest prawie nie do poznania, tak się rozbudowuje. To wszystko na zbliżające się w tym kraju piłkarskie Mistrzostwa Świata. Prace są widoczne na każdym kroku, najbardziej w zakresie inwestycji drogowych. Obok już istniejących buduje się nowe autostrady w sposób dla Polaka imponujący. Na lotnisku wśród personelu prawie żadnego białego. To też znak przemian, jakie zaszły w tym cudownie pięknym kraju.

Wita mnie w dobrej formie stary, dobry, Staszek Czuba wraz z małżonką Shirley oraz przystojny, około 55-letni mężczyzna, który ładuje mnie i mój bagaż do swego mercedesa. To ten, któremu mój Przyjaciel, nieżyjący już dzisiaj pułkownik Karol Ranoszek, odsprzedał swój prywatny samolot, gdy uznał, iż w 80. roku życia winien się już rozstać ze sterami swego 6-osobowego Pipera. Pan J.A. Earle transportuje mnie do mej bazy wypadowej w RPA – domu 89-letniego Franka Ranoszka w miejscowości Bedfordview pod Johannesburgiem.

Z tego domu organizowaliśmy wypady nad Ocean Indyjski do Shakas Rock – Kwa Zulu – Natal. Kwa Zulu – Natal to mieszanina piaszczystych plaż i skalistych zatoczek obmywanych przez Ocean Indyjski. Miejsce bogate w wiele znanych parków narodowych i rezerwatów dzikich zwierząt. Cudowny widok ze wzgórza rezydencji pani Barbary – znajomej mego Przyjaciela Franka Ranoszka – na wzburzone wody Oceanu Indyjskiego, przez dziwnie poskręcane i splecione w warkocz grube drzewa, robi niesamowite wrażenie. Zanurzałem się nie tylko w wodzie, ale i w całym tym otoczeniu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: