Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Synteza nadprzestrzeni II - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Październik 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Synteza nadprzestrzeni II - ebook

W drugiej części Syntezy nadprzestrzeni melduje się pewien kosmiczny szeryf, syntetyczna lady, ludzki dyktator oraz cyber-Bóg. Co z ich dalekosiężnej działalności wyniknie dla Ziemi, planety Alyssia oraz czy Siewcy Śmierci i Zniszczenia pozostaną bierni? Ponadto komuś udaje się rekonstrukcja – ponownie powitamy na scenie półmechanicznego, zacnego żółwia Robina. Nie inaczej tylko w towarzystwie zabójczych oraz kuszących Alfy i Omegi.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-997-5
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Australia

Strefa Pierwsza – Zamknięta

Ukryta baza Gwiazdy Południa

Pokaźnych rozmiarów zrekonstruowany żółw siedzi na wielofunkcyjnym fotelu pełnym elektronicznych przycisków, wajch i dźwigni. W pewnym momencie przez syntetyczno-organiczny gadzi mózg przebiega impuls elektryczny. Z tą chwilą częściowo sztuczny gad otwiera jedno oko. Ukazuje mu się piękna blondynka. Zachęcony widokiem podnosi drugą powiekę. Zauważa ponętną brunetkę. A wtedy, za sprawą naprawionego modułu mowy, artykułuje on z pyska pierwsze, znamienne w swej treści słowa:

– Ja pierdolę…

Wobec zaistniałej reakcji jedna przez drugą, na wyścigi, przymilnie przemawiają obie kobiety:

– Tak, mistrzu?

– Ekscelencjo?

– Panie i władco?

– Eminencjo?

W odpowiedzi daje się słyszeć jedynie pełne zdumienia gadzie słowa:

– Ja pierdolę… – Zaś wtóruje im słodkie przedstawienie się obu dam:

– Jestem Alfa, mistrzu.

– Melduje się Omega, maestro.

– Rozkazuj nam.

– Tak, dyryguj!

– Ja pierdolę… – Wyraźnie zaskoczony żółw ciągle nie może wyjść z szoku, wobec czego organiczno-syntetyczno-kryształowe kobiety tłumaczą:

– Neoss zawiódł, dlatego Siewcy Śmierci i Zniszczenia wskrzesili cię, panie.

– Uczynili to, abyś to ty, nasz władco, dokonał zagłady obecnego tu świata, nie inaczej.

– Ja pierdolę… – Tym razem wraz z wypowiedzianą, klasyczną sentencją na gadzie czoło wędruje z plaskiem gadzia łapka. Na co brunetka oraz blondynka patrzą po sobie i ściszonym głosem zwracają się do siebie:

– Zaciął się?

– Może trzeba go nasmarować?

– To nasmaruj.

– Sama go sobie nasmaruj.

– Nasmarować, o taaak… – przemawia naraz niespodziewanie żółw, zdecydowanie poszerzając zakres swego słownictwa, a jednocześnie z kąśliwym uśmiechem wskazuje łapką na swoje podbrzusze. Na co obie damy czynią kwaśne wyrazy twarzy i jak jedna osoba wykonują krok do tyłu. Z kolei naraz wyraźnie odprężony żółw porusza karkiem w prawą to lewą stronę, po czym już w opanowany sposób zapytuje:

– Macie towar?

– Towar…?

– Chodzi o… broń, amunicję, plazmę…?

– Elektromagnety…?

W reakcji na te sugestie żółwia łapka ponownie ląduje z plaskiem na czole i do kompletu na moment zasłania żółwie oczy.

– Skombinujcie trochę zielżelu – tłumaczy żółw. – Oraz coś klasycznego, no wiecie, taki biały proszek…

– Aha… – stwierdza odkrywczo Alfa i łokciem szturcha Omegę, szepcząc: – Masz coś?

– No co ty, ja? Dawno rzuciłam…

– No się nie wygłupiaj. To dla szefa.

– Dobra… przy sobie nie mam, zostawiłam w domu.

– A ja w kabinie rewitalizacyjnej…

– Pech… A w jakim modelu kabiny? Ładne masz włosy, to twoje własne…?

– Nieee… – Przeczesuje się po bujnych, jasnych lokach Alfa. – To ze zmielonych łodyg plantofagów. Ale wiesz, chciałam dobrze wypaść przed nowym mistrzem. Za to u ciebie… ładna szminka na ustach, taka czerwona… Mocno toksyczna?

– Lekko koroduje usta. – Wzrusza ramionami Omega, lecz zaraz z błyskiem w oku dodaje: – Ale tylko popatrz na ten błyszczyk, sama rozumiesz…

– Tak, jest tego wart…

– A słyszałaś może o…

– Moje damy! – drze się naraz ostentacyjnie żółw, aby przywołać kobiety do porządku. Te stają sztywno na baczność i wlepiają wzrok w swego szefa. On kręci z dezaprobatą głową i zupełnie jakby był głodny, zapytuje: – Może chociaż jakiegoś skręta…?

– Coś tu mi się tak chyba przypadkiem zawieruszyło, mistrzu… – zagaja nieśmiało Alfa i wyjmuje z kieszonki srebrnego kombinezonu całkiem okazałe, podłużne zawiniątko.

– Ja pierdolę… – oznajmia z uznaniem żółw po przypaleniu mu skręta przez Omegę. Zaciąga się niezmiernie głęboko i nawet nie myśli, aby się zakrztusić.

– Twardy jest… – szepcze z podziwem Alfa do Omegi.

– No, no… Nie to, co poprzedni szef, bezpłciowy laluś i abstynent.

– Aha, aha.

– Tak więc mamy zniszczyć świat… – odzywa się w zamyśleniu żółw, wypuszczając z żółwiego pyska kłęby szarego dymu. I patrząc na mgliste obłoki oraz mrużąc jedno oko, zapytuje: – Dysponujemy dostatecznymi środkami…?

– Masz miliard neobitcoinów na koncie, Wasza Wysokość, a przede wszystkim dysponujesz znaczącym dostępem do nadprzestrzeni, panie! – zauważa z entuzjazmem Alfa.

– Możesz zatem siłą woli kształtować materię! – wychodzi przed szereg Omega.

– Kształtować materię, he, he… – mruczy pod nosem żółw, a jednocześnie piersi obu kobiet naprzeciw znacząco powiększają swe rozmiary.

– Och, panie!

– Ordynatorze! – krzyczą raptem zachwycone kobiety, obejmując dłońmi napompowany biust.

– A jak zasoby ludzkie, humanoidalne…? – zagaduje żółw. Wobec tej kwestii Alfa oraz Omega patrzą po sobie i nieco zakłopotane stwierdzają:

– Masz tylko nas… Panie…

– Za to w liczbie dowolnie mnogiej…

– Ja pierdolę… – oznajmia z niezadowoleniem w głosie żółw i rozkazuje: – Ogłoście zatem kasting dla chętnych, którzy chcą dobrze zarobić. – Wspomina miliard posiadanych neobitcoinów na koncie. – Takich, którzy chcą się też odpowiednio zabawić. – Obcina wzrokiem kobiety z akurat powiększonymi piersiami. – Oraz takich, którzy, rzecz jasna, pragną zniszczyć świat… – kończy złowrogo.

– Ja pierdolę… – odpowiada z zachwytem Alfa.

– I ja pierdolę… – wtóruje jej z podziwem Omega.

– Ja w sumie też… – Puszcza im oko żółw i rozkładając się w pańskiej pozie na fotelu, z wielkim samozadowoleniem dodaje: – Mówicie mi, ptaszyny, Robin, po prostu Robin, he, he… Ja pierdolę, że hej…I. IRVIN

Ameryka Północna

Strefa Dwudziesta Druga – Otwarta

Wschodnie wybrzeże

Odrestaurowany budynek Kapitolu

Cóż to za wielce budujący widok. Moimi kryształowo ludzkimi oczyma obserwuję, jak w sali kolumnowej zasiada, klęczy, jest przylepionych do ściany, sufitu, bądź unosi się w powietrzu przedstawicielstwo blisko stu obecnych na Ziemi ras kosmitów, a także tworzonych z nich hybryd. Przed to szacowne audytorium wypełza karmazynowy ufok o ciele ośmiornicy ubrany w szkarłatną pelerynę i ze szklanym hełmem. Następnie dzięki głośnikom wbudowanym w osłonę głowy i odpowiedniemu modułowi mowy w gardle dłuższy czas przynudza, aż przechodząc do sedna sprawy, donośnie kończy swoją przemowę:

– Niniejszym naszego bohatera i wybawcę, krysztolita Irvina, mianuję honorowym obrońcą kosmitów. Tu, na ziemi, jak i w całej galaktyce. Oto i nasz nowy szeryf, oklaski! – Ufok sam ostentacyjnie plaska swoimi mackami o macki, a towarzyszą mu inne odgłosy zderzania się ze sobą różnorodnych organicznych substancji, które w ciałach kosmitów przybrały kształty kończyn chwytnych. Następnie, gdy wrzawa nieco cichnie, ośmiornicowaty ufok przypina mi do klapy czarnego płaszcza na torsie złotą, pięcioramienną gwiazdę.

Nareszcie. I teraz to dopiero jestem gość, a co? Dla spotęgowania właściwego efektu, szczerząc się ku gawiedzi nie z tego świata, za pomocą nadprzestrzeni prowokuję intensywny rozbłysk mojego zęba. A ściślej okazałej, górnej jedynki. Co za oślepiający blask! – chyba trochę przesadzam, co może niekorzystnie wpłynąć na strukturę moich kryształów.

Jednak pozostali bywalcy sali kolumnowej wydają się wręcz wniebowzięci moją tanią sztuczką. Ponieważ w tym momencie każdy z chętnych kosmitów, czyli ich większość, podchodzi do przyszłego, międzygalaktycznego bohatera, a więc mnie i w swoim stylu składa mi wylewne wyrazy uznania.

Owocuje to na mej twarzy swędzącą, alergiczną wysypką i wykwitem czerwonych pryszczy w wyniku pieszczotliwego dotyku. Doznaję również poważnego zatrucia podejrzanymi wyziewami z otworów gębowych. Mogę się też poszczycić dotkliwymi sińcami na ciele graniczącymi niemal z uszkodzeniem organów wewnętrznych i złamaniami kości po fizycznym kontakcie pełnym intensywnych uścisków. Choć na całe szczęście w całym tym słoiku dziegciu jest i słodka łyżka miodu. Ostatnią ocierająca się o mnie nieziemską istotą jest bowiem niezwykle ponętna, autentycznie nieziemska kosmitka z wielobarwnym pióropuszem na głowie, przypominająca swymi kształtami ludzką kobietę, udoskonaloną wersję Arneb. No może poza nad wyraz długim i zwinnym ogonem, którym prowokacyjnie łaskocze mnie pod brodą, mrau…

Niedługo potem, już po uroczystej ceremonii na moją cześć, za sprawą nadprzestrzeni oraz mego kryształowego ciała całkiem niweluję w sobie negatywne skutki bliskiego spotkania pierwszego stopnia. Zasiadam w swoim ulubionym, odpowiednio podrasowanym FX – 135 i za pomocą komunikatora nawiązuję rozmowę z Arneb:

– Hej, kotku. Za trzydzieści minut melduję się w Zurychu!

– Znowu… ? – odpowiada mi nieco nerwowy, kobiecy głos. – Mam akurat kluczowe spotkanie z jednym z konsulów Gwiazdy Południa. To naprawdę ważne.

– Czy nie spotkałaś się z nim już wczoraj…? – zapytuję podirytowany.

– Ależ spotkałam, spotkałam i przedwczoraj, przed przedwczoraj i zapewne spotkam się jutro. To polityka, sam wiesz, że uprawiam zręczną sztukę dyplomacji, a ta nie znosi próżni. Muszę cały czas podtrzymywać obiecujące kontakty… Całusy!

– A co z kontaktem ze mną?!

– Paaa!

– Rozłączasz się?!

– Kiedy konsul już przyszedł!

– Raczej dopiero, co przyszedł… A ty już przeżywasz orgazm… – Ostatnie zdanie wypowiadam do samego siebie na prywatnym kanale zamkniętym. Tak, czasem lubię pogadać sam ze sobą, nie wolno? W końcu kto może mnie i moje kryształowe potrzeby lepiej zrozumieć…?

Hmh… być może jednak jest ktoś taki… – Patrzę przez okno swego statku powietrznego na kogoś, kto opiera się właśnie w wyuzdanej pozie o jedną z zewnętrznych kolumn Kapitolu. Nie inaczej to poznana przeze mnie nie tak dawno ponętna, kosmiczna samica z pióropuszem na głowie, która posyła mi niedwuznaczne, kuszące całusy i pokazuje niezwykle długi, rozdwojony język. A zaraz raczy mnie także wielce interesującym tańcem godowym.

Wtem z drugiej strony szyby FX – 135 dochodzi mnie intensywne stukanie w szybę. Przestaję więc namierzoną kosmitkę rozbierać wzrokiem, co ze względu na panowanie nad nadprzestrzenią wychodzi mi dość skutecznie… i koncentruję uwagę na przeciwległej stronie statku powietrznego. Tutaj widzę ośmiornicowatego ufoka, który bez wyrazu emocji na twarzy, której właściwie prawie nie posiada, pokazuje mi seledynowy napis na komunikatorze.

Aaa tak. Zapomniałem otworzyć kanał komunikacyjny na nowo powstałą organizację UFO, która ma mi przesyłać namiary na niegodziwców całego tego świata znęcających się nad uciskanymi kosmitami. Co my tu mamy na dobry początek… – Spoglądam na pierwsze, zlecone misje i naraz doprawdy żałuję, że nie są one jednak związane z dopiero co podziwianą kosmitką. Albowiem już niebawem będę musiał komuś bliskiemu znacząco nadepnąć na odcisk. Ajć – zgadza się – będzie bolało, ale bycie szeryfem zobowiązuje, prawda? Przecież nikt nie twierdził, że sprawowanie zaszczytnej funkcji będzie to do spijania sama bita śmietanka. A szkoda.

Zatem, zamiast zameldować się u Arneb i porwać ją z łap jakiegoś zapewne leciwego, śliniącego się polityka ze sztuczną szczęką, komponentem już dozwolonym na terytorium Gwiazdy Północy, wyruszam wypełnić zleconą misję. Odczytuję dokładne współrzędne celu przesłane przez UFO – Ultraortodoksyjną Frakcję Oswobodzicieli – i już wkrótce melduję się nad brzegiem rzeki Don.

Jest piękny, jesienny poranek w strefie demarkacyjnej pomiędzy terytorium syntetyków, a Gwiazdą Północy. Ja natomiast, jak na bohaterskiego szeryfa przystaje, mam uwolnić z syntetycznych łap androidów grupę więzionych przez nich kosmitów – drobnostka.

Na miejscu nie korzystam jeszcze z nadprzestrzeni, to zbędny luksus, tylko za sprawą ciała krysztolita przyjmuję kamuflaż, dzięki któremu niemal idealnie zlewam się z otoczeniem. I tak kroczę beztrosko pomiędzy kolorowymi barakami mieszkalnymi, aż dochodzę do klatek, w których upchane są grupy różnych ras ufoków. Co znamienne odpowiednio posegregowanych ufoków na te przeznaczone do celów kulinarnych, ozdobnych czy też stanowiących tanią siłę roboczą lub przeznaczonych na komponenty zamienne oraz wymyślne medykamenty. Równocześnie wokół dostrzegam kilkunastu syntetycznych strażników z bronią w gotowości, ale dość znudzonych zajętych smętnymi pogawędkami. Stąd wnioskuję, że pchli targ zapewne jeszcze nie został otwarty i spodziewani kupcy kosmicznego towaru mają przybyć w późniejszych godzinach.

To opóźnienie skąd inąd całkiem mi odpowiada, bowiem mam nadzieję załatwić sprawę przed godzinami przedpołudniowymi, a co za tym idzie ostrzejszymi promieniami słońca. Przy czym całą akcję, skoro nie chodzi o ergony, zamierzam tradycyjnie załatwić bezkrwawo, czy też bez przelewania płynów napędowych oraz innych syntetycznych smarów. Słowem pragnę obyć się bez destrukcji.

Akurat zastanawiam się nad doborem odpowiedniej taktyki względem syntetyków i dochodzę do wniosku, że za pomocą nadprzestrzeni wpędzę ich na pewien czas w wirtualny sen. Może jednak koszmar? Zdecydowanie, co będę sobie żałował. Zaś w podarowanym mi czasie uwolnię kosmitów i przetransportuję w kilku transzach powiedzmy na względnie bezpieczny Krym.

Całkiem zadowolony ze swego pomysłu już zabieram się za jego realizację, gdy wtem z mego ciał dobiega słodki głos Ixi:

– A teraz pora na najświeższe wiadomości z naszego odradzającego się postapokaliptycznego, coraz doskonalszego…

– Świata! – kończy z entuzjazmem Joki. Ja też kończę w jednej chwili tę niefortunną transmisję Kanału Siódmego. I zażenowany właśnie przypominam sobie, że ustawiam automatyczne odtwarzanie programu moich ulubieńców, po czym beztrosko zapominam przed misją zastopować sygnał. Niestety tym oto niefartem właśnie zostaję zdemaskowany. Co za rażący brak profesjonalizmu…

Ani się obejrzę, a już lecą w moją stronę granaty, w tym świetlne! Jak również posyłane są wiązki z laserów, broni elektromagnetycznej czy nawet rzucana jest broń biała w postaci sztyletów. Odruchowo za pomocą nadprzestrzeni tworzę wokół siebie bańkę energetyczną, której powłoka pochłania zarówno intensywne światło, energię laserów, plazmy, jak i rzucanej, zaostrzonej blachy. Następnie na powierzchni bańki tworzy się doprawdy niesympatyczny koktajl zmieszanego ze sobą różnorodnego arsenału. Efekt jest łatwy do przewidzenia…

Bum!

Na szczęście dla mnie siła eksplozji nie przechodzi przez stworzoną barierę – uf. Niestety dla androidów wybuch pochłania ich syntetyczne ciała i mieli na stertę zdewastowanych konserw, otwartych konserw, z których leje się biała, syntetyczna krew. Zatem mój fart, staje się niefartem dla innych. Nie tak to miało wyglądać, ale gdzie drwa rąbią i lasery strzelają, tam, no, wiadomo, zdarzyło się komuś oberwać rykoszetem.

Teraz jednak staję przed dodatkowym problemem. A mianowicie zgodnie z układem zawartym z wystrzałową Jane, obiecałem jej solennie nie eksterminować ani jednego jej pobratymca. Podczas gdy właśnie dezaktywuję ich cały tuzin. I co z tym fantem zrobić? Cóż, widzę tylko jedno wyjście.

Za pomocą nadprzestrzeni ingeruję na poziomie molekularnym w obecny tu monitoring i voila. Obecnie obraz z kamer przedstawia grupę żądnych krwi, to jest syntetycznych płynów, ludzi, którzy napadają na biedne, Bogu ducha winne, bezbronne syntetyki. Tak więc właśnie wskazuję jedynych winnych zaistniałej masakry, choć tak naprawdę nieistniejących. Z kolei sam pozostaję czysty i kryształowy niczym łza. Hm, w każdym razie kryształowy bez dwóch zdań.

Przekombinowane, perfidne, wzruszające? Przede wszystkim okrutnie skuteczne, co pozwala mi zgodnie z planem uratować więzionych kosmitów, uniknąć podejrzeń o masakrę syntetyków i spokojnie przystąpić do kolejnego pakietu zadać zleconych przez UFO. Zatem szeryf Irvin nadchodzi, by na świecie siać sprawiedliwość! I zbierać plony w postaci prawdziwej doskonałości.

Zerkam ukradkiem na zdewastowane ciała zdezaktywowanych androidów. Cóż, być może do pełnej doskonałości tym razem odrobinę mi zabrakło. Ale następnym razem na pewno uda mi się poprawić.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: